Skocz do zawartości

Pierre Celis

Members
  • Postów

    4 642
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    7

Treść opublikowana przez Pierre Celis

  1. Niedawno pisałem o narzekaniach na przesyt amerykańskimi chmielami, głoszonych przez niektórych piwoszy domagających się kontrrewolucji pod sztandarami rzadkich, klasycznych stylów. I najwyraźniej niektóre browary wzięły sobie te opinie do serca, za wszelką cenę starając się zrobić coś innego, ciekawego, dziwnego, zaskakującego. Z tym, że chyba niekoniecznie taką kontrrewolucję mieli na myśli spragnieni ortodoksyjnych stylów krytycy piw... Read More The post Mutanty rewolucji. appeared first on Małe Piwko Blog. Wyświetl pełny artykuł
  2. czyli walka z nadwagą… tzn. nadbagażem odc. 3. a [...] Wyświetl pełny artykuł
  3. czyli rich and smoky. Żeby nie zamęczyć Was filmami z U [...] Wyświetl pełny artykuł
  4. czyli RIS na azocie. W Left Hand Brewing byliśmy ok. 10 [...] Wyświetl pełny artykuł
  5. i refleksje o tym jak można produkować świetne piwo w 7 [...] Wyświetl pełny artykuł
  6. czyli walka z nadbagażem odc. 2. Stout czekoladowy to j [...] Wyświetl pełny artykuł
  7. odpowiedzi na pytania z odcinków: 38. (całość) i 39. (c [...] Wyświetl pełny artykuł
  8. czyli zapomnijcie o chronologii… Z kilku powodów [...] Wyświetl pełny artykuł
  9. Być w RPA i nie odwiedzić Przylądku Dobrej Nadziei, to się po prostu nie godzi. Przylądek ten, to nie tylko symbol Afryki, ale również piękne krajobrazy, pocztówkowe miasteczka Fish Hoek i Simon’s Town oraz doskonałe do rekreacji piaszczyste plaże. Jednak poczułbym się nie swój, gdybym podczas tej wycieczki nie odwiedził jedynego czynnego, w tym czasie, browaru na tej ziemi. Dzięki ich piwom, wędrówka na najdalszy zachodnio-południowy skrawek Afryki, przebiegła dość przyjemnie a i kąpiel w chłodnym Atlantyku była odrobinę przyjemniejsza. Zapraszam w was do niewielkiej miejscowości Kommetjie, gdzie od lipca 2013 roku funkcjonuje browar „Lakeside Beerworks”. Browar został założony przez dwóch piwowarów domowych w niewielkim magazynie zlokalizowanym w przemysłowej dzielnicy, w którym to wcześniej funkcjonował nieczynny już browar o nazwie „Valley Brewery”. Całość sprzętu warzelnego jak również wszystkie zbiorniki dedykowane do fermentacji i leżakowania zostały odkupione od poprzednich właścicieli tego miejsca. Niewielka powierzchnia browaru poniekąd wymusiła zainstalowanie małych naczyń warzelnych, obliczonych na trzy hektolitrowe wybicie. Mimo niewielkich mocy, browar nie zaprzestaje zaskakiwać swoich klientów swoją ofertą. W ich portfolio odnajdziemy nie tylko amerykańskie style, tak popularne także i w tym kraju, ale również gatunki wywodzące się ze starego kontynentu. Ofertę otwiera Pale Ale (4,5% alk.) i belgijski Wit, nie wiedzieć czemu nazwany Hefe-Weizenem (5,0% alk.), a zamykają takie cuda jak Red Ale (4,5% alk.), APA (4,5% alk.) oraz IPA (6,6% alk.). Aktualnie browar rozlewa swoje wyroby do beczek, które trafiają do kilku piwiarni zlokalizowanych w okolicach Cape Town oraz do butelek o pojemności 0,44l., które są sprzedawane wyłącznie na miejscu, w godzinach funkcjonowania w browaru. Pamiętajcie proszę, wybierając się do Cape Point, warto uprzednio zatrzymać się w Kommetjie, gdzie zaopatrzymy się w odpowiednią ilość płynów przed długim i męczącym marszem do upragnionego celu, jakim jest bez wątpienia Cape Point. Nie pożałujecie! . . Po lewej komora leżakowa, po prawej komora fermentacyjna. . Rzut na cały browar . Proces mycia butelek . Linia rozlewnicza . Red Ale . Pale Ale . Wit Wyświetl pełny artykuł
  10. najwyraźniej wszystko co czytałem o Mitch’u to prawda Wiem, że czekacie na wpisy o tematyce egzotycznej Materiału mam już od groma, a chcę mieć jeszcze więcej. Zajmę się jego ogarnianiem po wtorku jak już wrócę do Polski. A na razie piwo, które jest w Tokio elegancko dostępne. Nawet nie wiecie jak ciężko było mi darować sobie kupno piw ze Stone. Ale cóż – tylko japońskie piwa Stone Brewing to, razem z Goose Island i Firestone Walker, browar którego obecności w Polsce mi brakuje. Jedyna możliwość, by spróbować tych cymesów to prywatny import/szmugiel/kontrabanda. Szczęśliwie nieoceniony Majk jeździ ostatnio po świecie i jest to jeden z momentów, kiedy mam w zasięgu jeszcze więcej niesamowitych piw. Stone już pojawiał się u mnie na blogu. Nie będę ukrywał, że uwielbiam ich szatę graficzną i elaboraty wypisywane w bardzo specyficzny sposób na butelkach. Już nie mówiąc o samej postaci gargulca. Piana: Średnio bujna, dosyć szybko łączy się w większe pęcherze. Opada do cienkiej warstwy. Barwa: Jasny bursztyn, opalizujące. Zapach: Mango, cytrusy, marakuje, brzoskwinia, żywice, herbata. Absolutnie wszystko związanego z amerykańskimi IPA jest na swoim miejscu. Nie jest to jednak kakofonia aromatów z której trzeba wyławiać poszczególne składowe. To wręcz idealnie zgrany chór. Smak: Niesamowite, ale jakimś cudem to piwo smakuje szyszką chmielową. Pierwszy akord składa się z solidnej słodowości oraz praktycznie od samego początku chmielu. W drugim wychodzą lekkie nuty karmelowe, owocowe estry i już solidne cytrusy i żywice. Finisz wytrawny, jest kontynuacją feerii chmielowych aromatów i smaków. Goryczka wysoka, ale krótka i przyjemna. Alkohol pojawia się dopiero w żołądku. Cudowne piwo. Wspaniałe, zbalansowane, przemyślane w każdym najdrobniejszym szczególe. Goryczka mocna, ale nie męczy. Co więcej chmielowość jest najlepsza jaką kiedykolwiek próbowałem. Jak Mitch dokonał takiego aromatu i smaku to przechodzi moje pojęcie. Wyświetl pełny artykuł
  11. po ceremonii wręczenia nagród World Beer Cup 2014 Jak w [...] Wyświetl pełny artykuł
  12. czyli pierwszy przystanek podczas [Denver Trip]. Pierws [...] Wyświetl pełny artykuł
  13. czyli konserwa rządzi. White Rascal to bestseller browa [...] Wyświetl pełny artykuł
  14. Amerykańskie chmiele są zajebiste. Piwa na amerykańskich chmielach są zajebiste. Browary warzące piwa na amerykańskich chmielach też są zajebiste. Uwielbiam piwa z nowofalowymi odmianami chmielu. Piję je stosunkowo dość często, choć nie codziennie. Bo mimo, że je lubię, to nie zawsze mam na nie ochotę. A wiecie, co robię, kiedy nie mam na nie ochoty?... Read More The post Kocham amerykańskie chmiele! appeared first on Małe Piwko Blog. Wyświetl pełny artykuł
  15. czyli [Denver Trip] ciąg dalszy. Jak wygląda sędziowani [...] Wyświetl pełny artykuł
  16. O 11:00, czasu lokalnego, a o 19:00 czasu polskiego, bę [...] Wyświetl pełny artykuł
  17. Okolice Paarl, kojarzą się nam przede wszystkim z pięknych krajobrazów, z śródziemnego klimatu oraz z licznych upraw winorośli. Jednak kilka lat temu zrodziła się tutaj jeszcze jedna atrakcja turystyczna, która przyciąga rzesze turystów. Jest nią turystyka kulinarna. Liczne winnice oraz fermy rolne, oferujące swoje wyroby z mleka, mięsa, owoców i warzyw, tworzą z tego miejsca istne zagłębie małych wytwórców wszelakiego dobra. Jednak do niedawna, do pełni szczęścia brakowało tutaj browaru, który produkowałby piwo z poszanowaniem wszystkich piwowarskich tradycji. Na całe szczęście ta bolesna luka została wypełniona z końcem 2012 roku. W tym to właśnie czasie, tuż przy słynnej winnicy Fairview, powstał z inicjatywy szwedzkiego koncernu piwowarskiego Abro, browar “Cape Brewing Company”, którego podstawowym celem było spopularyzowanie piwa wywodzącego się w linii prostej ze starego kontynentu. Na ten cel zaadaptowano stary magazyn służący niegdyś jako skład wina. Gruntowny remont tego miejsca przyniósł nie tylko blask ale również instalację warzelną pochodząc od Kaspar Schulza. Sprytnie zagospodarowana przestrzeń budynku browaru, pozwoliła zainstalować 30 hektolitrowa warzelnię, dwanaście 90 hektolitrowych unitanków, linie rozlewniczą oraz sporej wielkości pub w jednym pomieszczeniu. Dzięki takiego rozwiązaniu, można naprawdę poczuć, że jest się w browarze. Nie dość, że można poczuć aromat gotowanej brzeczki, to dodatkowo przy odrobinie szczęścia poczuć zapach fermentującego piwa oraz słodki dźwięk linii rozlewniczej. W chwili obecnej browar produkuje rocznie 14 tysięcy hektolitrów piwa. Na wielkość produkcji składają się takie piwa, jak: Pilsner (5,2% alk.), Lager (5,1% alk.), Krystal Weiss (5,0% alk.) oraz Amber Weiss (5,4% alk.). Dodatkowo browar tworzy osobny piwowarski byt kryjący się pod marką „Jack Black”, dedykowany piwom nowofalowym. Na tą działalność składają się piwa, takie jak: Pale Ale (5,4% alk.), Amber Ale (6,0% alk.) oraz IPA (6,6% alk.). Cała produkcja trafia do beczek i butelek o pojemności 0,44l, które są dostępne na szerokim rynku w prowincji zachodnio-przylądkowej. Ze względu na mocne powiązania ze szwedzkim kapitałem, piwa te trafiają również na szwedzki rynek. Mimo, że wszystkie ich piwa są warte poznania, w naszym przekonaniu na szczególną uwagę zasługują piwa Amber Weiss oraz Pale Ale. Pale Ale, lekkie i orzeźwiające. Idealnie wpasowujące się w tamtejszy klimat. Natomiast ich pszenica, wspaniale nawiązuje do swoich bawarskich odpowiedników. Nic tylko pić, pić…… . . . . . Amber Weiss . Pilsner . Lager . Od lewej Amber Ale i Pale Ale . Krystal Weiss . IPA Wyświetl pełny artykuł
  18. odpowiedzi na pytania z odcinków: 36. (całość) i 37. (c [...] Wyświetl pełny artykuł
  19. AIPA od bratanków. Kolejne węgierskie piwo, tym razem z [...] Wyświetl pełny artykuł
  20. T-Mobile, Amazon i o tym jakie piwo można zamówić w zwy [...] Wyświetl pełny artykuł
  21. odpowiedzi na pytania z odcinka 35. (część druga). No t [...] Wyświetl pełny artykuł
  22. czyli Imperial IPA na Chinooku. Kolejne piwo z Glastonb [...] Wyświetl pełny artykuł
  23. 16 godzin w powietrzu Jeżeli śledzicie mój fanpage i/lub Instagram to już wiecie, że do tej pory wystrzegałem się samolotów wychodząc z założenia, że jeżeli miałbym latać to bym posiadał skrzydła. Jako obrzydliwy szczur lądowy wolałem poruszać się na kołach nawet podczas dłuższych tras. Okazuje się jednak, że jest to całkiem fajna rozrywka. Szczególnie starty. Przyśpieszenie wgniatające w fotel to jest to. Będę musiał nabyć kiedyś drogą kupna auto z odpowiednią ilością kucy i niutonometrów. Zaś jeżeli chodzi o samoloty. Do Japonii jest to zdecydowanie najprostsza droga. Przy okazji udało mi się nabyć w rozsądnej cenie bilety na lot Qatar Airways – ponoć uznawanej za jedną z najlepszych na świecie. Mam pewne obiekcje. Jak wyglądał lot? A raczej loty. Warszawa – Doha. Airbus A320. Ciasne to jakieś takie, a i miejsca na bagaż podręczny mało. Centrum rozrywki oparte na panelu dotykowym. Nadrobiłem w trakcie lotu część zaległości filmowych (ostatni Wolverine) i starałem się zrozumieć działanie japońskich kolei oraz JR Pass do dźwięków lecącego z pokładowej playlisty Maiden England. Nota bene w Polsce wystrzegałem się też pociągów, woląc się turlać po ściernisku niż jadąc PKP. Więc znowu coś nowego dla mnie. Fajnym bajerem jest możliwość podglądania trasy na paru mapach. Szamunek jadalny. Lepszy niż poziom amerykańskich racji MRE (zwanych przez złośliwych Meal Refuse to Exit). Obsługa też spoko. Aczkolwiek wydawałoby się, że to powinien być raczej standard. Zaczynam się obawiać jak jest w tanich liniach, bo w klasie ekonomicznej dzikiego szału i cycków z masłem to jednak nie było. Po dotarciu do Doha (jednak współobywatel nieśmiało spróbował zaklaskać, powstrzymało go stanowcze NIENIENIENIENIE) zaczęły się schody. Już wiem, że jeżeli pracownik lotniska trzyma tabliczkę z określoną lokalizacją docelową to mamy fakap. I tak było w istocie. Padliśmy z Adelą (oraz z wycieczką japońskich turystów zwiedzających Warszawę i rodziną Polaków – oni z kolei szmuglowali do Japonii kabanosy, ponoć przedmiot pożądania) ofiarą overbookingu. No nie da się i bardzo nam przykro. Fajnie. Oczekiwanie na transfer do hotelu, ustalenie rekompensaty, załatwienie papierkologii zajęło tyle, że w hotelu byliśmy o 1 w nocy. Musząc wstać o 4:30. A po drodze wypadałoby się trochę ogarnąć i coś zjeść. Ale przynajmniej dowiedziałem się, że w katarskim Best Western fatalnie położone są fugi, Katar to coś na kształt Wieży Babel (ze względu na rozmaitość źródeł pracowników lotniska i hoteli) oraz, że nie jest problemem zamówić o 1:30 całkiem zacnego cheeseburgera z dostarczeniem do pokoju. Burgera w cenie warszawskiej zresztą. Jednak drogim państwem jesteśmy. Pobudka po 2h snu, transport zwłok na lotnisko. 6 rano, mamy piękne słońce i 21 stopni. Cudo. Qatar nawet jakąś tam sensowną rekompensatę zaproponował. Ale. Ale kolejny samolot to A330. Akurat siedzieliśmy na końcu i nie wiem co było problemem, ale kurde – całe 8h upłynęło nam w towarzystwie aromatu Toi Toia,. Nie no zajebiście. Kolejne nadrabianie zaległości filmowych (The Man of Steel ujdzie, Pacific Rim zajebiste) plus radość z drzemki do dźwięków Back in Black. Nie sądziłem, że pokładowe zbiory muzyki mogą być tak zajebiste. Ale najlepsze z tym związane dopiero będzie w następnym locie. Jedzenie znowu – w porządku. Da się zjeść. Zobaczcie w jakiej słodkiej puszce jest Heineken Oczywiście jak już był fakap to nie dało się lecieć bezpośrednio do Tokio z Doha. Miałem więc okazję odwiedzić lotnisko w Hong Kongu. Adela najwyraźniej wygląda bardziej podejrzanie ode mnie, bo ją przetrzepali a mnie nie. Ha! Swoją drogą to raczej centrum handlowe połączone z lotniskiem. Przez 4h nawet nie chciało mi się próbować schodzić całego. Żeby zabić czas zająłem się jedzeniem i wypatrywaniem pierwszych oznak kulinarnych azjatyckości. Ot jak np. kurze łapki zapakowane prawie jak guma do żucia,. W końcu nigdy nie wiadomo kiedy człowieka najdzie ochota na kurzą łapkę, więc lepiej mieć jedną albo dwie w kieszeni. Tak na wszelki. I teraz coś zacnego – Boeing 777-300. Wykonanie co najmniej o dwie klasy wyżej niż Airbusy. Szeroki kadłub robi wrażenie. Centrum rozrywki wyposażono nawet w klawiaturę i gamepada. Ale to nie jest największa zajebistość, tym razem, Cathay Pacific. W zbiorze muzyki znajduję się, Achtung Torpedo los, Clutch, Stone Sour, NIN, ACDC, ZZ Top czy The Sword. Kocham ich. To najlepsza linia lotnicza na świecie, właśnie mnie kupili. Pisząc te słowa jest 9:30 czasu polskiego w niedzielę 6.04, mam jeszcze ponad godzinę lotu do Tokio na lotnisko Narita. Czyli jakoś koło 6 czasu Tokio powinienem już kołować nad lotniskiem. Nie mogę się doczekać. PS. Wszystkie zdjęcia robione Galaxy S3 w nędznych warunkach oświetleniowych i bez flasha. Lepsze będą po powrocie Wyświetl pełny artykuł
  24. a także o jet lagu i rynku telefonii komórkowej w USA F [...] Wyświetl pełny artykuł
  25. Kilka słów o najbliższych planach filmowego rozwoju bloga. Wreszcie w HD! The post Dwa nowe projekty video! – Zapowiedź appeared first on Małe Piwko Blog. Wyświetl pełny artykuł
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.