Skocz do zawartości

Pierre Celis

Members
  • Postów

    4 691
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    7

Treść opublikowana przez Pierre Celis

  1. Humulus lupulus czyli chmiel zwyczajny. Nadzwyczajna roślina, która dziko rośnie niemal w całej Polsce. Nasz klimat sprzyja chmielowi, który nie lubi, jak jest zbyt gorąco. Żeńskie kwiatostany, szyszki, od wieków wykorzystywane są zarówno w piwowarstwie jak i medycynie. Oprócz fenomenalnego aromatu i smaku, jaki wnoszą do piwa mają bowiem też inne właściwości. Piwowarzy dobrze znają działanie bakterio- i grzybobójcze. To tylko jedna z jego super-mocy. 1. Uspokaja i usypia Ta właściwość chmielu jest znana zielarkom od dawna. Napar z szyszek, czyli herbatka chmielowa, skutecznie koi nerwy. Uspokaja, łagodzi nadmierne pobudzenie, jednym słowem: jest w sam raz na zszargane nerwy. Co prawda nie ma badań, wskazujących na wyjątkową łagodność fanów IPY, ale trzeba przyznać, że agresywnych ekscesów na festiwalach piwa jest wyjątkowo mało. Pomimo zużywania znaczących ilości alkoholu. Drugie działanie chmielu wiąże się z pierwszym. Gdy człowiek już się mocno uspokoi i zejdzie z niego napięcie, chętnie powita kocyk i poduszkę. Dowiedziono naukowo, że chmiel wydłuża sen oraz poprawia jego jakość. Obniża też temperaturę ciała. Czy po piwie nigdy nie napadła Was nagła ochota, by uciąć sobie drzemkę? 2. Obniża libido Szyszki chmielu zawierają substancje, które wpływają na ludzkie hormony. Estrogenne właściwości pomagają łagodzić objawy menopauzy u kobiet. Zaś u mężczyzn mogą być owocować obniżeniem pożądania. To dobra wiadomość dla panów o nadmiernie wybujałym libido. A także dla osób stanu duchownego, które żyją w celibacie. W średniowieczu zakony trudniły się piwowarstwem na masową skalę. A chmiel uważano na dodatek, który pomaga zakonnikom w utrzymaniu ślubów czystości. To dzięki mnichom chmiel na stale zagościł w piwie. 3. Pobudza apetyt Chmiel pobudza apetyt i wspomaga trawienie. Nie chodzi tu tylko o spożywanie kebaba po wyjściu z pubu. Lupulina, żółta substancja zawarta w szyszkach, pobudza wydzielanie gruczołów trawiennych. Oprócz wspomagania trawienia wpływa też korzystnie na przemianę materii. Chmiel zwyczajny w systematyce botanicznej uszeregowano w rodzinie konopiowatych. Cechą charakterystyczną roślin z tej rodziny są silnie pachnące olejki eteryczne. Bliskim krewnym chmielu jest Cannabis sativa, czyli konopie siewne. Także one mają właściwości zdecydowanie pobudzające apetyt. 4. Może zapobiegać nowotworom Badania naukowe dowodzą, że chmiel wykazuje właściwości chemoprewencyjne. Co to znaczy? Kilka substancji zawartych w chmielu może wpływać hamująco na rozwój pewnych rodzajów nowotworów. Badania nad tymi właściwościami chmielu nadal trwają. Wiadomo jednak, że warto zwrócić uwagę na zwarte w szyszkach flawonoidy. Jednym z nich jest ksantohumol, który wykazuje szerokie spektrum właściwości chemoprewencyjnych (więcej informacji). Kto wie, może któregoś dnia okaże się, że chmiel oprócz dostarczania pięknego aromatu i smaku piwom, znajdzie zastosowanie w leczeniu poważnych chorób. To koniec listy, ale nie koniec super-mocy chmielu. Bo jest także przeciwutleniaczem, świetnie sprawdza się w kosmetyce, w stomatologii przy profilaktyce zapalenia dziąseł… Możliwości jego zastosowania można wymieniać jeszcze długo. Czyż nie jest to wspaniała roślina? The post 4 niezwykłe właściwości chmielu appeared first on Kraftmagia. Przeczytaj cały wpis
  2. A guide to searching for craft beer in the capital of Poland Warsaw is widely known as the largest city in Poland. Naturally, the selection of places with good beer is also the largest. Some people could say that currently it is so large that it is overwhelming. How to find the right one? Fortunately, we come to the rescue and publish 3 places on the Web that will help you find a good craft beer pub. 1. Piwna Mapa Warszawy [The Beer Map of Warsaw] Developed by Michał Sułkowski from the blog Kilka Słów o Piwie [A Few Words About Beer]. The map is based on Google Maps and includes, if not all, at least the great majority of shops and pubs with craft beer. The map makes it much easier to navigate, it lets you instantly locate the nearest pub with craft beer. Pubs are separately marked in yellow. The best pubs, which have won the Place of the Year competition of the Piwna Mapa Warszawy, are also marked on the map. Both specialists and fans of beer take part in the vote, so you can trust the recommendation. link: Piwna Mapa Warszawy [The Beer Map of Warsaw] 2. ontap Ontap is a very clever application. Thanks to it, you can not only quickly find out what you can drink, but also where. Craft beer pubs are grouped by cities, so you can find all the interesting places with no difficulty at all. An extremely useful solution in a foreign city. Although ontap does not contain a map, it displays the address of every pub. And then it’s just one step away from finding the right pub for today. link: ontap 3. Kraft Magia According to a certain radio station: „there is no disgrace in self-promotion.” We therefore recommend our services in the field of guided tours around Warsaw. We’re starting with a series of beer guides around the capital. We will regularly publish suggestions for places that live with beer, bars that need to be visited, pubs that spice up the craft beer culture in the city. If you need advice: where to eat and drink in the capital – then you are on the right website. link: Kraft Magia beer guides The post How to find good beer in Warsaw appeared first on Kraftmagia. Przeczytaj cały wpis
  3. Wraz z Marcinem Kwilem i Kowalem sprawdzamy wersję domową Marka Kaweckiego, która wygrała VIII WKPD oraz beczkę i butelkę w wykonaniu Browar PINTA. Gdzie będą największe różnice? View the full article
  4. Kufel popadł w niełaskę. Fani piw rzemieślniczych niechętnie korzystają z tego ciężkiego i nieporęcznego naczynia z uchem. Wygrywa lekkość, obłe kształty i mniejsze pojemności. Poniżej galeria 4 szklanek, które świetnie nadają się do piwa rzemieślniczego. Pokal czyli szklanka do piwa na nóżce. Występuje w wielu kształtach i rodzajach. Łączą je zaokrąglone brzegi (zazwyczaj dość równomiernie) zbiegające się ku górze i kuliste dno. Pozwala to na swobodne zakręcenie płynem, który znajduje się wewnątrz i na dobrą kumulację aromatów. Od kieliszków do wina różni go wydłużony kształt kielicha i niska nóżka. Pojemność zazwyczaj waha się między 0,3 a 0,5 litra, ale bywają też mniejsze. Shaker zwany również pint glass, a spolszczając: pintówką. Nazwę swoją zawdzięcza klasycznej szklance koktailowej, która służy do shakowania, czyli mieszania alkoholi. Druga nazwa: pint glass pochodzi od pojemności zazwyczaj mieszczącej pintę piwa (ok. 473 ml); najczęściej jest to 0,5 l. Obecnie to jedna z najpopularniejszych szklanek do piwa. Chętnie stosowana w pubach ze względu na grubościenne szkło, które rzadko się tłucze. Nie bez znaczenia jest też możliwość wkładania jednej w drugą oraz niska cena. Część fanów piw rzemieślniczych nie ceni pintówek. Faktycznie, shaker nie jest najlepszym szkłem do degustacji. Ale świetnie sprawdza się do zwykłego, bezceremonialnego spożywania piwa. Koniakówka a także szklanki do brandy, sherry. Kielich o niskiej, pękatych czaszy, na krótkiej nóżce. Nie jest tak smukły jak pokal, ani tak równomiernie zaokrąglony: dół jest wyraźnie szerszy od góry. Zazwyczaj ma też mniejszą pojemność. To szkło przeznaczone do degustacji, które pozwala na jeszcze lepsze wydobycie aromatów. Choć przeznaczone głównie do destylatów i win wzmacnianych, to jednak doskonale sprawdza się także do piw. Zwłaszcza tych mocnych, degustacyjnych. Kieliszek degustacyjny kieliszkiem do whisky, kieliszek tulipanowy. Wydłużony kształt zbiegający się ku górze, kuliste dno i nóżka. To charakterystyczne cechy kieliszka do degustacji. Często jest bardziej krągły u dołu ze znacznym zwężeniem u góry. Używany jest do degustacji destylatów: whisky czy calvadosu . Pojemność jest niewielka, zazwyczaj bliska 100-150 ml. Jedak aby spełniał swoją funkcję degustacyjną pojemność płynu nie powinna przekraczać 50 ml. Wówczas można swobodnie zakręcić alkoholem, by wydobyć z niego aromat. Z racji małej pojemności jego wartość jako szkła do piwa bywa podważana. Nie zniechęca to fanów paneli degustacyjnych, szczególnie tych na których degustuje się mocne piwa w niewielkich ilościach. Pojawia się także na festiwalach. Rodzajów szkła do piwa jest zdecydowanie więcej. Ostatnio furorę robią niezwykłe, szalone kształty. Nie zawsze sprawdzają się one jako szkło do degustacji. Ale cieszą oko i są przejawem nieskrępowanej fantazji. A ją fani piwa cenią najbardziej. The post 4 szklanki do piwa rzemieślniczego appeared first on Kraftmagia. Przeczytaj cały wpis
  5. Kochasz czy nienawidzisz? Są takie dodatki do piwa, które budzą skrajne emocje. Jedni w zachwycie deklarują, że chcieliby pić tylko takie piwa, inni zaklinają się na wszelkie świętości, że nie wezmą ich do ust. Jakie dodatki potrafią wzbudzać takie skrajne emocje? Kolendra Ta bardzo aromatyczna przyprawa występuje jest w dwóch postaciach: zielonego zioła lub nasion. Używana jest powszechnie w kuchni arabskiej, azjatyckiej, Ameryki Środkowej i Południowej. W piwowarstwie nasion kolendry indyjskiej używa się głównie do witbierów. Co niezmiennie wzbudza emocje. Korzenno-słodki kolendry dzieli fanów piwa na zdecydowanych fanów i zaciekłych wrogów. Kolendrę albo się kocha, albo nienawidzi. Słód wędzony Słód wędzony dymem z drewna ma bardzo charakterystyczny aromat. W piwie daje aromaty od lekko dymnych, ogniskowych, aż po wędzonych wędlin. Niskie aromaty wędzone występują w piwie grodziskim, zaś wysokie można znaleźć w tradycyjnych wędzonych niemieckich stylach (Rauchbier: Rauch Märzen, Rauchweizen itp.). O ile Polacy bardzo lubią wędzone wędliny i sery, o tyle wędzone piwo to dla wielu osób za dużo. Nawet nasz narodowy styl, lekko wędzone grodziskie nie zawsze znajduje uznanie. Bywa nazywany obraźliwie „wodą po parówkach”. Nie mniej zapalonych fanów piw wędzonych nie brakuje. Wydaje się jednak, że są oni w mniejszości. Owoce Mango, marakuja czy brzoskwinia coraz częściej lądują w piwie. Nie mówiąc o takich dodatkach jak suszone skórki cytrusów czy zest. Piwna rewolucja kocha owoce. Dobrze pasują do piw pszenicznych, komponują się też z chmielami. Piwa z owocami stają się bardziej orzeźwiające, lżejsze, często bardziej przyjazne. Wydaje się, że owoce lubi niemal każdy. To złudny pogląd. Choć należą do mniejszości, to jednak są oni nieprzejednanymi wrogami. Część osób wręcz organicznie nie cierpi piw owocowych. „Soczki są dobre dla dzieci” to jedno z najłagodniejszych określeń, jakie może paść z ich ust. Dla nich dodatek owoców to zaprzeczenie piwowarstwa. Według nich napój taki powinien nazywać się drinkiem, a nie piwem. Do ust nie wezmą. Kokos Owoc palmy kokosowej ma wielu fanów. Przywodzi na myśl urlop w gorących krajach, jako że jest uprawiany w tropikalnych krajach Azji i Ameryki. Kopra pozyskiwana z owoców palmy ma niezwykle intensywny, charakterystyczny aromat i zawiera dużo tłuszczu. Z tych względów wykorzystywana jest w cukiernictwie. Piwowarzy także dostrzegli potencjał drzemiący w kokosie. Jako, że kokos świetnie łączy się z czekoladą, naturalnie znalazł zastosowanie w mocnych i słodkich stoutach. Jednak podobnie jak w przypadku chili, nie wszystko co dobre w jedzeniu sprawdza się w piwie. Piwa kokosowe mają swoich zagorzałych fanów. Ale też i przeciwników, którzy nie wypiją kokosowego piwa, choćby miano ich łamać kołem. Aromaty Aromaty są powszechnie stosowane w przemyśle spożywczym. Z dużym prawdopodobieństwem można stwierdzić, że spożywa je większość z nas codziennie, często nieświadomie. Słodkie płatki na śniadanie, kanapka z wędliną lub serem wędzonym, napój gazowany, kawa z syropem na stacji, jogurt czy słodycze w ramach przekąski. Aromaty spożywcze tworzą smaki, które znamy doskonale od lat i wielu osobom zupełnie to nie przeszkadza. Także do nowofalowych piw trafiają aromaty. Imperialne stouty z dodanym aromatem orzecha, IPY z aromatem wzmocnionym przez dodatek olejków, czy nawet piwa z dodatkiem owoców, których zapach „podkręca się” aromatem. Dodatek aromatów budzi kontrowersje. Dla jednych nie ma on znaczenia – liczy się osiągnięty efekt. Dla innych dodatek aromatu do piwa jest nie tylko zbędny, ale i wypacza całą ideę piw rzemieślniczych, które powinny powstawać jedynie z naturalnych, podstawowych surowców. Ostra papryka Ostra papryka nie jedno ma imię. Jalapeño ma ciekawy smak, chipotle wnosi wędzone nuty, habanero brutalną ostrość, a obcowanie z Carolina Reaper owocuje doznaniami z gatunku ekstremalnych . Wiedzą o tym doskonale chili headzi, ludzie zwariowani na punkcie ostrych papryk. Ostre papryki dodaje się głównie do dań słonych. Jednak bywają stosowane też do słodyczy. I do piwa. Bywały portery z chili czy IPA. Jednak co dobre w potrawie, nie zawsze sprawdzi się w piwie. Większość osób ostry smak w piwie zniechęca. Nawet, jeśli nie mają nic przeciwko jedzeniu, to nie chcą widzieć go w napojach. Chili headzi są z tego powodu niepocieszeni. The post 7 dodatków do piwa, które budzą skraje uczucia appeared first on Kraftmagia. Przeczytaj cały wpis
  6. Pierwszy odcinek nowej serii KONTROLA JAKOŚCI, w której wracam do znanych, a czasem już nieco zapomnianych flagowych piw ze stałej oferty polskich browarów rzemieślniczych i sprawdzam ich obecną formę. Na początek, a jakże, Browar PINTA i pięć piw: Pierwsza pomoc, Czarna dziura, Angielskie Śniadanie, Atak chmielu i Imperium Atakuje. The post KONTROLA JAKOŚCI #1 – PINTA appeared first on Małe Piwko Blog. View the full article
  7. Coraz więcej osób zaczyna zwracać uwagę na żywność, którą kupuje. Nie chcemy już jeść i pić byle czego. Cena przestaje być jedynym parametrem, którym kierujemy się przy wyborze produktów spożywczych. Coraz ważniejsza staje się jakość i wpływ na środowisko. Jakość, pochodzenie, producent i ekologia Jakość tego, co spożywamy jest dla Polaków coraz bardziej istotna. Coraz uważniej przyglądamy się temu, skąd pochodzi i kto ją tworzy. Piwa rzemieślnicze doskonale wpisują się w ten trend. Piwowarzy chętnie dzielą się informacjami, z czego zrobione jest piwo. A fani piwa wiedzą kto warzy piwo i gdzie jest robione. I ma to dla nich znaczenie. Zmiany w patrzeniu na nasze codzienne produkty idą dalej. Wiele osób oprócz jakości zaczyna także zwracać uwagę na opakowanie żywności. Produkujemy coraz więcej śmieci i staje się to dużym problemem. Jednym z rozwiązań może być rozsądne podejście do wyboru produktów, ich opakowań oraz recyklingu. Warto zatem przyjrzeć się, jakie opakowania piwa są najbardziej przyjazne środowisku. Jednorazówki Jednorazowe opakowania z plastiku są najbardziej niepotrzebnym odpadem. Plastikowe kubki i słomki rozkładają się setki lat, a używane są bardzo krótko. Najłatwiej też z nich zrezygnować. Słomki do piwa w wielu mutitapach wyeliminowane bezwzględnie. I bardzo to się chwali. Picie piwa przez plastikową słomkę jest nie tylko niezgodne z duchem kraftu, ale i zdecydowanie nieekologiczne. Jeśli zaś ktoś koniecznie musi konsumować wciągając przez rurkę, to dziś może bez problemu sobie słomki biodegradowalne lub wielorazowego użytku. Kubki plastikowe używane są na piwnych eventach. Jednak coraz więcej osób preferuje konsumpcję ze szkła. Niemal każdy festiwal piwa daje możliwość zakupu szklanki. Często wyjątkowej, która staje się gratką dla koneserów. Przeważnie nie ma też problemu z przyniesieniem własnego ulubionego naczynia. Większość stoisk ma płuczki do szkła, ale także i organizatorzy festiwali często dostawiają punkty mycia szklanek. Kubków plastikowych, co cieszy, używa się na festiwalach coraz mniej. Butelki szklane Większość piwa dostępnego w Polskich sklepach pakowane jest w butelki szklane oraz puszki aluminiowe. Na szczęście butelki plastikowe nigdy nie ujęły konsumentów piwa. Za to niezwykłą popularnością w Polsce cieszy się woda mineralna w butelkach plastikowych, której konsumujemy olbrzymie ilości. Tymczasem coraz częściej docierają informacje o migracji toksycznych substancji do płynów. Dzieje się tak pod wpływem światła i wysokiej temperatury. Woda trzymana w samochodzie latem wzbogaca swój skład, niestety nie w korzystne minerały, a niezbyt zdrowe produkty pochodne ropy naftowej, z której wykonano butelkę. Na szczęście szkło jest barierowe i stabilne. Butelki szklane są dobrym surowcem wtórnym, bo w 100% nadają się ponownego przetworzenia. Co więcej, nie muszą trafiać za każdym razem do huty. Szkło jest na tyle odporne, że butelki zwrotne można wykorzystywać nawet 20 razy. Jednak ze względu na skomplikowany system logistyczny z butelek korzystają jedynie duże browary. Butelki mają też minusy. Po pierwsze są ciężkie, przez co ich transport spala duże ilości paliw, co wpływa na emisję dwutlenku węgla. Po drugie wytwarzanie i ponowne przetapianie w hutach wymaga osiągania bardzo wysokich temperatur, co ma duży wpływ na środowisko. Niski wskaźnik recyklingu szkła w Polsce (37% w 2014 r.) oznacza, że większość butelek zamiast trafić do ponownego przerobu trafia na wysypiska. Lub, jeszcze gorzej, do lasów i łąk, gdzie są dużym zagrożeniem. Butelki powodują pożary lasów latem i są zagrożeniem dla małych zwierząt. Szkło samoistnie nie ulega biodegradacji nawet po kilkuset latach. Puszki aluminiowe wydają się pozbawione tych wad. Doskonale przechowują piwo, lepiej niż butelka. Są bowiem całkowicie nieprzepuszczalne. W puszkach piwo utlenia się wolniej, a aromaty chmielowe zachowują się lepiej. Puszka jest zdecydowanie lżejsza od butelki, przez co spadają koszty transportu. Puszki są co prawda jednorazowego użytku, ale można je przetwarzać wielokrotnie, podobnie jak szkło. A wskaźnik odzysku w Polsce jest wysoki – niemal 80% puszek jest recyklingowanych. Co nie znaczy, że puszki nie mają ekologicznych wad. Aluminium pozyskuje się z boksytu w kopalniach odkrywkowych. Stały wzrost zapotrzebowania na aluminium powoduje, że coraz większe tereny przeznaczane są na olbrzymie kopalnie odkrywkowe. Są one poważnym obciążeniem dla środowiska: zamieniają duże obszary naturale w krajobraz księżycowy. Dodatkowo wydobycie aluminium z boksytu wymaga zabiegów, które pochłaniają olbrzymie ilości energii i wielu procesów chemicznych. Również ponowne przetwarzanie aluminium jest energochłonne – bardziej, niż recykling szkła. Butelka czy puszka? Zalety butelki: możliwość używania wielokrotnie (butelki zwrotne) zużywa mniej energii podczas recyklingu mniejsze zanieczyszczenie środowiska podczas wytwarzania Zalety puszki: wyższa barierowość i lepsze przechowywanie piwa (mniejsze utlenianie, zachowanie aromatów chmielowych) lżejsza – niższe koszty transportu wyższy stopień odzysku w Polsce Trudno zatem jednoznacznie stwierdzić, co obciąża środowisko mniej: butelka czy puszka. Z pewnością warto zadbać, by każdorazowo zarówno butelki jak i puszki trafiały do recyklingu. A butelki zwrotne – do sklepu. Krany wygrywają Spór nad wyższością butelki nad puszką (i vice versa) łatwo rozwiązać w bardzo prosty sposób. Zdecydowanie bardziej ekologiczne jest spożywanie piwa nalewanego z beczki. Najczęściej beczki mają pojemność 30 litrów, a wykonane są ze stali lub plastiku. Stalowe KEGi używane są wielokrotnie i są każdorazowo mycie przed użyciem. Browary rzemieślnicze korzystają częściej z jednorazowych beczek plastikowych wykonanych z PET. Dzieje się tak ze względów logistycznych i finansowych. Po rozlaniu nie trzeba dbać o ich powrót do browaru, ani o mycie – co wymaga dodatkowej pracy, której zazwyczaj w mikrobrowarze jest i tak za dużo. Poza tym zakup setek stalowych KEGów to niebagatelny wydatek. KEGi stalowe wygrywają starcie ekologiczne z tymi z PET. Mimo możliwości ponownego przetworzenia plastiku. Jednak nawet plastikowa beczka jest lepsza, niż szklana butelka czy puszka. Koszt ekologiczny wyprodukowania 60 butelek 0,5l lub 100 puszek 0,3l jest większy, niż wyprodukowania 1 30l beczki z PET. Duże opakowania zbiorcze lepiej służą środowisku. Warto więc zamiast butelek lub puszek wybrać spacer do multitapu. Lokalność Nie tylko opakowanie ma znaczenie, ale także droga, jaką ono przebyło. Im bliżej jest od producenta do odbiorcy, tym krótszą produkt musiał przebyć drogę. A zatem: mniej zużyto paliwa do jego przewiezienia i mniejszy jest jego wpływ na środowisko. Piwo z drugiego końca świata jest zdecydowanie mniej ekologiczne, niż z lokalnego browaru. Tutaj po raz kolejny zarysowuje się wyższość beczki nad butelką: zazwyczaj beczki z piwem rzemieślniczym trafiają do multitapów bezpośrednio od producenta. Butelki często przebywają znacznie dłuższą drogę, przez hurtownie i sklepy, co kosztuje więcej paliwa. Ideałem jest spożywanie piwa wytworzonego na miejscu, prosto z tanku wyszynkowego. Wówczas nawet nie ma konieczności rozlewania w beczki. Jadnak możliwe jest to tylko w niektórych browarach restauracyjnych lub pubach przy browarze, których póki co nie ma zbyt wiele. Co zatem jest ideałem proekologicznego spożywania piwa? Picie w pubie lokalnego piwa. Jest nie tylko dobre dla środowiska, ale jest też wspieraniem lokalnej społeczności. A to cenna rzecz. 5 rad jak pić piwo i śmiecić mniej: nie używaj jednorazowych kubków i słomek preferuj piwo nalewane z kranu pij lokalnie opakowania wyrzucaj do koszów na recykling do noszenia piwa używaj torby wielorazowego użytku The post Pić piwo i nie śmiecić appeared first on Kraftmagia. Przeczytaj cały wpis
  8. 01:25 - Newsy 20:37 - Wywiad z Szymonem Milczarkiem z Browaru Beer Bros 52:54 - Laboratorium o sędziowaniu Jesteśmy na: ? YouTube - http://bit.ly/2TV3F1Y ? Spotify - ? SoundCloud - http://bit.ly/2uKn4Zs ? iTunes - https://goo.gl/x4SFYk ? Stitcher - https://goo.gl/bXXvpK ? TuneIn - https://goo.gl/aktiyA ?️ mp3 do pobrania z Google Drive - http://bit.ly/2UiRbXj Alchemia - Podcast o piwie Zapraszają: Przemek Iwanek - Piwo i Cydr Mateusz Puślecki - Mazowiecki Oddział PSPD (pspd.org.pl) Olek Hurko - Browar Gliss / Browar Monsters (www.fb.com/browarmonsters/) Janek Gadmoski - Alderaan Brewery / Browar Monsters (www.fb.com/browarmonsters/) Przeczytaj cały wpis
  9. 01:25 - Newsy 20:37 - Wywiad z Szymonem Milczarkiem z Browaru Beer Bros 52:54 - Laboratorium o sędziowaniu Jesteśmy na: ? YouTube - ? Spotify - ? SoundCloud - ? iTunes - goo.gl/x4SFYk ? Stitcher - goo.gl/bXXvpK ? TuneIn - goo.gl/aktiyA ?️ mp3 do pobrania z Google Drive - Alchemia - Podcast o piwie Zapraszają: Przemek Iwanek - Piwo i Cydr Mateusz Puślecki - Mazowiecki Oddział PSPD (pspd.org.pl) Olek Hurko - Browar Gliss / Browar Monsters (www.fb.com/browarmonsters/) Janek Gadmoski - Alderaan Brewery / Browar Monsters (www.fb.com/browarmonsters/) Przeczytaj cały wpis
  10. Przysłowie mówi, że nie trzeba kupować browaru, żeby napić się piwa. Można to sparafrazować i powiedzieć, że do wypicia piwa uczestnictwo w festiwalu też nie jest konieczne. A jednak festiwali piwa powstaje coraz więcej i cieszą się one niesłabnącą popularnością. Przyciągają też coraz więcej chętnych. Festiwal może onieśmielać Jednak nie wszyscy czują się zachęceni do uczestnictwa. Na piwnym evencie nierzadko wystawia się kilkadziesiąt browarów. Każdy ma kilka kranów, z tego robią się setki piw. Jak się w tym odnaleźć? Zwłaszcza, że producenci przeważnie są niszowi, a więc mało znani. Beer geek, osoba która zaawansowana w temacie piwnej degustacji raczej problemu mieć nie będzie. Jednak ktoś, kto zupełnie nie zna piw rzemieślniczych może poczuć się zagubiony. Co z kolei może zaowocować myślą: to nie dla mnie. Organizatorzy często rozpoznają ten problem i starają się ułatwić wejście w nieco szaloną festiwalową rzeczywistość. Powstają aplikacje, w których można wyszukiwać piwa. Sprawdzić, co to za browar, jakie wystawia piwa i w jakich stylach. Lubisz pszenice? Proszę bardzo, możesz odnaleźć je na tych stanowiskach. Takie festiwalowe „rozkłady jazdy” występują także niekiedy w wersjach papierowych. zdjęcie: Warszawski Festiwal PiwaInnym ciekawym pomysłem jest pomoc doświadczonych osób. Na Warszawskim Festiwalu Piwa w wyborze piwa doradzają Piwni Przewodnicy. To znawcy tematu, którzy chętnie dzielą się swoją wiedzą. Jeśli potrzebujesz pomocy na festiwalu, choćby w odnalezieniu ulubionego piwa – wystarczy, że odnajdziesz wzrokiem osobę w koszulce z napisem Piwny Przewodnik. Profity z festiwalu Warto przełamać niepewność co do uczestnictwa w festiwalu. Taka impreza bowiem pozwala w łatwo i szybko sposób wejść w świat piw rzemieślniczych. Co jest cenne zwłaszcza dla osób mniej doświadczonych, lub takich, które po raz pierwszy stykają się z piwem rzemieślniczym. Festiwal to wiele, często bardzo dobrych browarów w jednym miejscu. To dobra okazja do spróbowania ich piw i rozmowy o nich na stoisku. Często można tam też spotkać samego piwowara odpowiedzialnego za stworzenie piwa czy właściciela browaru. Małe pojemności degustacyjne (szklanka 100ml wcale nie należy do rzadkości na festiwalach) umożliwiają spróbowanie większej ilości piw. Nie trzeba kupować 0,5l, a i wybór jest lepszy, niż w niejednym sklepie. Wiedzy o piwie nie trzeba zdobywać na własną rękę. Często przy festiwalach organizowane są wykłady na scenie, z którym można wynieść całkiem solidną dawkę informacji o piwie. Jeszcze cenniejsze są degustacje, podczas których naukę zdobywa się empirycznie, za pomocą własnych zmysłów. Dla kogo więc są festiwale? Można śmiało zaryzykować, że dla wszystkich. Zarówno zaawansowani fani piw rzemieślniczych znajdą coś dla siebie: premiery, szybki przegląd tego co się aktualnie dzieje, nowe browary czy spotkania ze starymi znajomymi. Jak i osoby, które dopiero złapały bakcyla kraftu. Choć może jeszcze o tym nie wiedzą. Dobrze zaplanowany festiwal piwa powinien zadowolić obie grupy. A co na ten temat sądzi Paweł Leszczyński, współorganizator Warszawskiego Festiwalu Piwa? Czy festiwale piwa są dla fanów piwa? Czy „zwykły” człowiek też się tam odnajdzie? Co to w ogóle za pytanie! Kiedyś organizowałem dużo koncertów i jakoś nikt nie pytał, czy są dla fanów, czy dla „zwykłych” ludzi. Nota bene, co to za „zwykły” człowiek, że trzeba zamykać go w cudzysłowie? Ja to widzę tak, jeśli człowiek ma się odnaleźć na festiwalu piwa rzemieślniczego, to najpierw musi się na nim zgubić. A o to wcale nietrudno, ilość browarów, premier, stylów piwa każdego mugola z początku przyprawić może o zawrót głowy. Żeby coś z tego mieć, trzeba opuścić strefę komfortu i wybrać się na dwie podróże – wewnątrz i na zewnątrz. Taki festiwalowy rite de passage. Wewnątrz siebie musimy odnaleźć smaki, które wprawiają nas w poruszenie i sprawiają przyjemność, a na zewnątrz piwnych przewodników, którzy doradzą, czego jeszcze warto spróbować. Taki rytuał nie jest dla każdego i nie dla każdego jest festiwal piwa. Ale wiadomo, jak coś jest dla każdego, to można to kupić poza festiwalem. Co człowiek, który pierwszy raz spotyka piwa rzemieślnicze jest w stanie wynieść dla siebie z festiwalu piwa? Przede wszystkim dużo butelek pełnych dobrego piwa. Z doświadczenia wiem, że niektórzy wynoszą też etykietki albo pełne brzuchy, a niektórzy swoich kolegów czy koleżanki, choć to rzadziej. A bardziej na poważnie, organizując Warszawski Festiwal Piwa, albo pracując w multitapie, czasem miałem okazję odprawić mały rytuał dla ludzi, którzy deklarowali, że nie lubią piwa. Zwykle, choć nie zawsze, okazywało się, że po prostu nie spróbowali jeszcze takiego, które będzie im smakować. Nie widzę nic złego w tym, że ktoś przeżyje całe życie w mylnym przeświadczeniu, że czegoś nie lubi, albo coś mu nie smakuje. Tylko po co? A nie przekonamy się, że coś jest dobre, jeśli tego nie spróbujemy. I to nawet parę razy, bo nasze gusta też lubią się zmieniać. Czy sądzisz, że piwa rzemieślnicze kształtują naszą kulturę kulinarną? Kolejne trudne pytanie. Czy byt kształtuje świadomość, czy odwrotnie? Piwo rzemieślnicze stało się częścią naszej kultury, czy to się komuś podoba, czy nie. Do gastronomii i małych miast dociera pomału, bo drogie nowinki wcale nie mają w niej dużego posłuchu. Lecz jest to ogólny trend na fali świadomego konsumpcjonizmu. Coraz częściej chcemy i możemy pozwolić sobie na ustawianie na ołtarzu świątyni naszego ciała produktów dobrych, zdrowych i ekologicznych, a trend ten tylko rośnie. Inna rzecz, że my, małe żuczki, nie zawsze wiemy, co jest dobre i eko, bo przecież każdy producent da się pokroić, że jego jest najlepsze. Dlatego zarówno przy piwach, jak i jedzeniu, potrzebujemy jakiegoś przewodnika, który bez ściemy i nie w artykule sponsorowanym powie nam, co warto spróbować. Nie jestem i nie chcę być blogerem, dlatego robię wszystko, żeby Warszawski Festiwal Piwa był taką wizytówka polskiego piwowarstwa rzemieślniczego. Dlatego też nie może na nim zabraknąć dobrego jedzenia. Jak to wszystko się pięknie łączy. The post Dla kogo są festiwale piwa appeared first on Kraftmagia. Przeczytaj cały wpis
  11. Co nowego u Piotrka Pawlaka, jak smakuje premierowe Maderian Sour Ale i co się poleje na 10 edycji WFP? View the full article
  12. Z Łukaszem Pawlakiem z pubu Drugie Dno rozmawia Przemek Iwanek Kim właściwie jest beer manager? Co to jest za zawód? Najprościej rzecz ujmując: beer manager to człowiek, który pracuje w multitapie i wybiera piwa na krany. A bardziej szczegółowo? Czym zajmuje się na co dzień beer manager? Przede wszystkim zamawia i selekcjonuje piwa. Czasem kupując kota w worku. Współpracuje z browarami i hurtowniami. Decyduje o kolejności podpinania piw na kran, ustawia kolejność tablicy piwnej. Łukasz Pawlak, beer manager multitapów Drugie DnoTak w ogóle, to może się wydawać banalne: zamówić piwo i ustalić kolejność. Jednak przy dużej ilości browarów i ciągłej zmienności oferty wcale nie jest to takie proste. Jeśli dojdzie do tego zamawianie piw w konkretnych stylach, bo np. pils czy IPA zawsze musi być. Do tego różne tempo sprzedaży, trzeba też uwzględnić konieczność oczekiwania na dostawę i małą pojemność magazynu. Ja dodatkowo mam dwa lokale naraz. A oprócz beczek są jeszcze butelki, no i piwa zagraniczne, które też znać i mieć trzeba. Jest nad czym myśleć. Powiedziałeś, że beer manager zajmuje się układaniem listy piw dostępnych w pubie. Jak powinna wyglądać idealna tablica piwna? Idealna? Na pewno różnorodna, to jest najważniejsze. Na jednej tablicy nie powinny powtarzać się browary, ani style. Trzeba dobierać piwa tak, by każdy znalazł coś dla siebie. Każdy klient, czy widzi piwa rzemieślnicze po raz pierwszy, czy jest mocno zaawansowany – musi mieć w czym wybierać. Na pewno trzeba też dobierać piwa stylami. Żelazny repertuar to pils, pszenica, IPA albo kilka, coś mocnego. Ważna też jest różnorodność cenowa, powinno być coś tańszego, ale także i dla kogoś, kto chce wydać więcej. Piwa dobieram także do lokali, bo nie w każdym sprzedaje się to samo. W centrum na przykład lepiej sprzedają się piwa zagraniczne. Dlatego tam minimum jedna, a czasem trzy pozycje są z zagranicy. Ale trzeba też znać umiar i czasem nie szaleć za mocno. A jakiego piwa byś nigdy nie zamówił? Z przykrością stwierdzam, że muszę unikać wędzonek, bo prawda jest taka, że schodzą najsłabiej. Nie mówię, że nigdy nie zamówię, ale zdecydowanie rzadko. Torf jest jeszcze OK, gorzej z wędzonką jak w Grodziskim. Który przecież jest naszym narodowym stylem! Ale sprzedaje się słabo i muszę brać to pod uwagę. Druga sprawa to browary, których unikam, bo po prostu mam o nich złą opinię. Głównie chodzi o jakość piwa. Ale jeśli browar się poprawi, a piwa będą lepsze to oczywiście daję szanse. Słucham też opinii innych. Proste pytanie: jak być dobrym beer managerem? Na pewno trzeba dużo próbować. Nie chodzi o duże ilości, wręcz odwrotnie, degustuje się zazwyczaj mało. Ale chodzi o to, by spróbować jak najwięcej różnych piw z różnych browarów. Wszystkiego oczywiście się nie da. Dlatego trzeba też uważnie słuchać tego, co się dzieje, co w krafcie piszczy. Nie zamykać się, mieć otwartą głowę i czasem zmienić zdanie. Ale zazwyczaj i tak trzeba samemu spróbować. Najważniejsze, to lubić piwo i lubić to, co się robi. To chyba jak w każdym zawodzie, prawda? The post Wywiad: Beer Manager, zawód zupełnie wyjątkowy appeared first on Kraftmagia. Przeczytaj cały wpis
  13. Co nowego można jeszcze napisać o Beer Geek Madness? To już siódma edycja jednej z najbardziej ciekawych imprez w kraju. To dla mnie od lat otwarcie festiwalowego sezonu i chwila zachłyśnięcia się wiosną, która we Wrocławiu pojawia się najwcześniej. Niezmiennie zadziwia umiejętność wbicia się BGM w idealne okienko pogodowe. Było to o tyle ważne, że w tym roku po raz pierwszy impreza formalnie wyszła na zewnątrz. W ustawionym przez Zaklętymi Rewirami namiocie urządzono stanowiska kilku browarów. Mam wrażenie, że zarazem powiększyło to też pulę dostępnych biletów, dzięki czemu w Rewirach kłębiły się prawdziwe tłumy. Co można wnioskować z wysokiej frekwencji? Po pierwsze, że formuła „płacisz raz, próbujesz ile chcesz” to rzecz bazowa, przyciągająca zainteresowanie piwnych maniaków. Ale równie istotna jest cena pakietów. W przypadku BGM, 149 zł wydaje się być ceną mocno atrakcyjną, biorąc pod uwagę ofertę zarówno zagranicy (kilkanaście browarów z Wielkiej Brytanii, USA, Irlandii i Hiszpanii) jak i aż trzydziestu dwóch krajowych browarów, z których każdy jak zwykle przygotował premierowe piwo. Przeszło trzydzieści nowych piw już stanowi wyzwanie. Dodatkowo 14 z nich to były rzeczy od 7% alko w górę. Podobnie było na liście zagranicznej. Spośród 77 oferowanych piw, aż 53 miało minimum 7%. W tej sytuacji wspomniałem słowa Grzegorza Korcza, które jak mantrę powtarzał po pierwszej edycji OMBF – nie musisz spróbować wszystkiego. Polecam to rozwiązanie. Ja swoją granicę postawiłem na 7% właśnie. Co zatem mogę polecić z tej względnie wąskiej palety spróbowanych piw? W telegraficznym skrócie – Amok z Trzech Kumpli to kolejne świetne Hazy IPA, które lada moment pojawi się w szerokiej sprzedaży i pokaże jak ma smakować ten styl w roku 2019. Nimasoku (Sushi Rice APA) od Dwóch Braci intrygowało wodorostowo-glonowymi nutami w aromacie, choć obecność imbiru w smaku nie za bardzo trafiła w mój gust. Ale każde ryżowe warte jest w mojej ocenie uwagi. Hazy Disco od PINTY w puszce prezentowało się i pachniało wybornie, ale nie ma co ukrywać, że lekkie granulatowe pieczenie w gardle było wyczuwalne. Mocno po soczystej i aromatycznej stronie sytuowało się nowe QDH DIPA od AleBrowaru. Goryczki brak, ale i słodycz mocno umiarkowana. Do powtórki. Z kategorii „orzeźwiaczy” rewelacyjnie sprawdziły się Acid Rave (Spiced Citrus Gose) od Absztyfikanta oraz Sour IPA z Funky Fluid. To pierwsze cytrynowo-cytrusowe, orzeźwiająco kwaskowe. Z kolei funkfluidowy sour zrobiony został zgodnie z motywem przewodnim tegorocznej edycji (Rage!) czyli prócz bakterii – z dawką kwasu mlekowego, która mocno podkręciła odczuwalną kwaśność. Ciekawym blendem okazało się Coś Dziwnego z Artezana, „zerżniętego” z 2/3 IPA Nic Dziwnego i 1/3 Brett Cherry Ale BA. To ostatnie określiło charakter piwa – brettowy aromat, wyczuwalne wiśnie plus lżejsza niż w oryginale słodycz. W kwestii dzikusów must try było Wild Side of Yeast z Maltgarden. Solidnie brettowe, kwaskowe, z dobrym malinowym, wytrawnym uzupełnieniem. Ostatnią kategorią były podkręcone oldschoole. Piwoteka zaprezentowała Krańcówkę na Kurczakach (Cock Ale vs Smoked Ordinary Bitter). Na wersję serwowaną z dodatkiem wywaru z gara (kurczaki, rodzynki i gałka muszkatołowa) się nie zdecydowałem, natomiast wersja czysta była jednym z lepszych, wytrawnych bitterów w krajowym wydaniu, jakie miałem okazję próbować. Szpunt ze swoim Hot or Not (Tea Chilli Milk Ale) idealnie trafił z balansem. W aromacie laspangowa wędzonka, w smaku lekka ciasteczkowość, średnie ciało i przyjemne pikantne rozgrzewanie w gardle. Laktoza na szczęście niewyczuwalna. Beer Bros zaskoczył swoim Perry Porterem. Mocna gruszka w zapachu (bez użycia aromatów), a w smaku konkretna czekolada. Wytrawne, dobrze pijalne! Trzeba wspomnieć o wygranym plebiscytu publiczności – Beer Geek Choice. Zostało nim I’m Your Barista czyli Coffee Imperial Stout z Maltgarden. Z uwagi na woltaż tylko powąchałem to piwo i aromat kawy był wręcz obłędny. Zachęcam do posłuchania rozmowy z Andrzejem Milerem, którą przeprowadziłem dzień wcześniej. Tyle o piwie. A jakie krytyczne uwagi można poddać pod rozwagę organizatorom? Przede wszystkim dobór wykonawców scenicznych. O ile przez pierwsze godziny z głośników leciał dynamiczny, całkiem przyswajalny punk, to ci, którzy liczyli na coś podobnego w wykonaniu na żywo, srogo się zawiedli. Występy pani przekraczającej wszelkie normy muzycznego pretensjonalizmu zyskały powszechne wyrazy dezaprobaty. Myślę, że jej występ jednak był czymś gorszym niż zapowiadany, a ostatecznie odwołany konkurs blogery vs publiczność, w którym miałem wziąć udział. Może za rok się uda. Sprawa kolejna – skoro impreza wychodzi na zewnątrz, to może warto byłoby pomyśleć o toitoiach? Kolejki do toalet w pewnym momencie dorównywały tym do stoisk niektórych browarów. Szkoda też, że po raz pierwszy ogłoszenie wyników Beer Geek Choice odbyło się po terminie mojego zwyczajowego powrotu nocnym transportem do Wawy, także tym razem że nie zdążyłem uchwycić zwyciężców w obiektywie. Wracając do tytułowej kumulacji. Mnóstwo ludzi, mnóstwo piwa. Z niektórymi znajomymi widziałem się tylko w przelocie lub nie widziałem wcale. Bywa i tak. Istotne jest, że w czasach kiedy mówimy o znudzeniu i zmniejszeniu zainteresowania tematem, o coraz trudniejszej sytuacji rynkowej, BGM pokazuje, że rzemiosło trzyma się nieźle. Przynajmniej w swojej enklawie. View the full article
  14. Joanna Zawadzka Piwny rynek oferuje kalejdoskop smaków i aromatów. Mimo tego czasem przychodzi moment, w którym większość aromatów wydaje się już znajoma. Może czas więc wyjść poza swoją strefę komfortu i wybrać się do sklepu z winami? Gwarantuję, że mimo regularnych treningów sensorycznych w multitapach, pewne aromaty mogą was zaskoczyć! Przed Państwem cztery szczepy winogron, które pozwolą skalibrować nos na nowe wrażenia. Przecież nie samym piwem człowiek żyje! 1. Riesling To niekwestionowany władca winnic niemieckich i jedna z najważniejszych białych odmian. Świetny potencjał starzenia tego wina sprawia, że dobry riesling jeszcze wiele lat po zamknięciu w butelce będzie prezentował niezwykły wachlarz aromatów. A jakich aromatów możemy się spodziewać dokładnie? To zależy od wieku i regionu uprawy. W chłodnym klimacie riesling zaprezentuje swoją cytrusową stronę, która zdominowana będzie przez aromat limonki i skórki cytryny. Im cieplejszy klimat tym więcej będzie się pojawiać aromatów pomarańczy i nektarynki. Bez problemu w rieslingu odnajdziemy też więcej lokalnych zapachów – śliwki, jabłka, a nawet truskawki. Jednak między tymi klasycznymi zapachami, pojawia się coś, co jest kwintesencją rieslinga – nuty naftowe. Winiarze wkładają wiele wysiłku w ukrycie tego aromatu w swych winach, ale niezaprzeczalnie jest to cecha charakterystyczna tego szczepu. Nuty naftowe rozwijają się dopiero po kilku latach dojrzewania wina, by po jakimś czasie zaniknąć. Riesling to zdecydowanie jeden z najlepszych szczepów do treningu sensorycznego. 2. Sauvigon blanc Kolejnym szczepem, który warto znać jest sauvignon blanc. Są to wina rześkie i niezwykle aromatyczne. Winiarze z Nowej Zelandii nauczyli się wyciągać z tego szczepu wszystko co najlepsze. Sauvignon w tym klimacie zachwyca tropikalnymi aromatami. Z łatwością można wyczuć nuty owoców o zielonej i żółtej skórce. Aromat melona, grejpfruta i gruszki przeplatany jest nutami marakuji i kiwi. Pamiętajcie, jeśli szukacie w kieliszku tropików, to tylko sauvignon blanc z Nowej Zelandii! 3. Gewurtztraminer Intensywny aromat liczi oraz pojawiający się równie często aromat różany, sprawiają że to jeden z najłatwiejszych do zidentyfikowania szczepów. Szczep ten daje wina o głębokiej barwie i niezwykłym, wręcz perfumowanym profilu aromatycznym. Winiarze na całym świecie lubią eksperymentować z gewurtztraminerem. Warto więc spróbować zarówno klasycznego, francuskiego, ale i nie bać się również tych z Nowej Zelandii czy Stanów Zjednoczonych. 4. Gruner vetliner Gruner vetliner to niekwestionowana gwiazda austriackich winnic i stołów. Młode wina zaskakują świeżością, prostotą i delikatnymi aromatami cytrusów. Przede wszystkim znany jest jednak z nut ziołowych i trawiastych. Jeśli odnajdziecie w ich bukiecie nutę szparagów, dymu czy białego pieprzu, to jesteście na tropie naprawdę dobrego wina. W przypadku starzenia tej odmiany w beczce, gruner rozwija interesujące aromaty miodowo-korzenne. A gdybyście podczas takiego treningu sensorycznego zgłodnieli, gruner vetliner poleca się zarówno do sznycla jak i do sushi. Po prostu wino idealne! Powyższe propozycje to nic innego jak najbardziej znane białe wina o bardzo wyrazistych aromatach. Pierwsze ciepłe dni sprzyjają poszukiwaniu nowych, lżejszych smaków. Może to dobry czas na odkrycie cytrusów w sauvignon blanc z Nowej Zelandii? Jak wypadną w porównaniu z nutami cytrusów ukrytymi w piwie? Takie eksperymenty z pewnością rozwiną waszą zdolność do rozpoznawania zapachów. Zdjęcie: Elle Hughes on Unsplash The post A gdyby zamienić piwo na wino? appeared first on Kraftmagia. Przeczytaj cały wpis
  15. Milanówek, urocza podwarszawska miejscowość, słynęła do niedawna z produkcji słodyczy i ketchupu. Jednakże od ostatnich dwóch tygodni, uważam, że trzeba dodać do tego zestawienia jeszcze jeden, jakże ważny dla wielu produkt. A jest nim Piwo, z miejscowego browaru, w którym zakochałem się bez reszty. Zanim jednak udaliśmy się na zwiedzanie tytułowego browaru, poświęciliśmy chwilę na podziwianie wiekowych willi i pałacyków, o których również mówi i pisze się wiele w kontekście tej miejscowości. Na całe szczęście adres, gdzie znajduje się nasz główny cel, pozwala bez większych wysiłków połączyć obie atrakcje. Niestety początek marca to niestety niezbyt dobry czas na dłuższe przechadzki, związku z tym po kilku minutach zdecydowaliśmy się w końcu udać pod wskazany adres, gdzie mieliśmy się z spotkać z fundatorami browaru. Zanim zdecydowaliśmy się przekroczyć magiczny próg browaru, przystanęliśmy na chwilę pod budynkiem, gdzie mieści się browar „Wehikuł”, bo o nim dziś przecież mowa. Budynek jak budynek, jednakże otaczający go ogród to już sama magia. Co prawda początek marca, to niezbyt dobry okres na podpatrywanie przyrody, jednakże oczyma wyobraźni widziałem jak na wiosnę i lato ,wszystko tutaj się zieleni, i bardziej przypomina to magiczny ogród i niż zwykły przydomowy ogródek. No dobrze, dość przynudzania o kwiatkach, zapraszam Was do browaru, który ulokował się na dolnej kondygnacji ów budynku. Jak się okazało nie zajmuje się on wiele miejsca. W jednym pomieszczeniu umiejscowiono warzelnię, która składała się ze zbiornika na gorącą wodę o pojemności 13 hektolitrów oraz kadzi zaciernej i filtracyjnej. Co ciekawe ów warzelnia wyłamuje się ze schematu, jaki często widuję w naszych rodzimych browarach. Otóż postanowiono tutaj zainwestować w angielską myśl techniczną, która okazała się strzałem w dziesiątkę. Podobne rozwiązanie w naszym kraju widziałem chyba jedynie w krakowskim Tea Time (podobny sprzęt również funkcjonuje w browarze Twigg, jednakże tam mnie jeszcze nie było). Nieco dalej widzimy dwa plastikowe zbiorniki fermentacyjne (tak popularne na Wyspach Brytyjskich i RPA) o pojemności 10 hektolitrów oraz dwa tanki leżakowe o analogicznej wielkości co kadzie fermentacyjne. Całość, tak jak lubię, pozbawiona została zbędnej elektroniki, która w tego typu przedsięwzięciach jedynie krępuje kreatywnego piwowara. Jak rzemiosło to rzemiosło! Brawo! Ze względu na to, że pomysłodawcy browaru, czyli Grzegorz i Bartek na co dzień mają stałą pracę, browar Wehikuł jest uruchamiany wyłącznie w weekendy, oznacza to, że piwa na rynku pod tą marką jest stosunkowo niewiele, pomijając już fakt, że sam sprzęt nie należy do największych. Jednakże jeżeli wziąć pod uwagę i to, że browar został uruchomiony w czerwcu 2018, browar wypuścił na rynek już trzy piwa a czwarte jest już w drodze, to uważam, że to całkiem dobry wynik. Aktualnie portfolio browaru składa się z dwóch klasycznych gatunków Witbiera (11,0blg) oraz Dry Stouta (12,5blg) oraz jednej nowofalowej pozycji, APy (12,0blg). Jednakże tak jak już wspominałem, na dniach oferta zostanie jeszcze rozszerzona, dla równowagi o nowofalowy styl. Ze względu na to, że naszym środkiem lokomocji było auto nie zdecydowaliśmy się biesiadę w browarze, wybraliśmy opcję drugą. Konsumpcję w zaciszu domowym. APA okazała się bardzo łatwym w odbiorze trunkiem, który cieszy na każdym etapie konsumpcji. Począwszy od pięknego owocowego aromatu a skończywszy na pięknie ułożonej goryczce, którą nie często spotykam w naszym rodzimych piwach. Stout, natomiast, to majstersztyk nad majstersztykiem. Tak znakomite stouty piłem wyłącznie w Irlandii, Szkocji i Anglii (w Walii co innego umieją lepiej warzyć). W tym piwie każdy detal cieszył. Hipnotyzująca barwa, fantastyczny aromat czekoladowy oraz smak…mmm…poezja. Bez zbędnej kombinacji. Idealna proporcja kawy i gorzkiej czekolady z delikatnym akcentem owocu śliwy. Aj, napiszę to, najlepsze piwo jakie piłem w tym roku, a może i nawet od wielu miesięcy. Panowie tak trzymać! Powodzenia w dalszym rozwoju browaru! . . . View the full article
  16. Milanówek, urocza podwarszawska miejscowość, słynęła do niedawna z produkcji słodyczy i ketchupu. Jednakże od ostatnich dwóch tygodni, uważam, że trzeba dodać do tego zestawienia jeszcze jeden, jakże ważny dla wielu produkt. A jest nim Piwo, z miejscowego browaru, w którym zakochałem się bez reszty. Zanim jednak udaliśmy się na zwiedzanie tytułowego browaru, poświęciliśmy chwilę na podziwianie wiekowych willi i pałacyków, o których również mówi i pisze się wiele w kontekście tej miejscowości. Na całe szczęście adres, gdzie znajduje się nasz główny cel, pozwala bez większych wysiłków połączyć obie atrakcje. Niestety początek marca to niestety niezbyt dobry czas na dłuższe przechadzki, związku z tym po kilku minutach zdecydowaliśmy się w końcu udać pod wskazany adres, gdzie mieliśmy się z spotkać z fundatorami browaru. Zanim zdecydowaliśmy się przekroczyć magiczny próg browaru, przystanęliśmy na chwilę pod budynkiem, gdzie mieści się browar „Wehikuł”, bo o nim dziś przecież mowa. Budynek jak budynek, jednakże otaczający go ogród to już sama magia. Co prawda początek marca, to niezbyt dobry okres na podpatrywanie przyrody, jednakże oczyma wyobraźni widziałem jak na wiosnę i lato ,wszystko tutaj się zieleni, i bardziej przypomina to magiczny ogród i niż zwykły przydomowy ogródek. No dobrze, dość przynudzania o kwiatkach, zapraszam Was do browaru, który ulokował się na dolnej kondygnacji ów budynku. Jak się okazało nie zajmuje się on wiele miejsca. W jednym pomieszczeniu umiejscowiono warzelnię, która składała się ze zbiornika na gorącą wodę o pojemności 13 hektolitrów oraz kadzi zaciernej i filtracyjnej. Co ciekawe ów warzelnia wyłamuje się ze schematu, jaki często widuję w naszych rodzimych browarach. Otóż postanowiono tutaj zainwestować w angielską myśl techniczną, która okazała się strzałem w dziesiątkę. Podobne rozwiązanie w naszym kraju widziałem chyba jedynie w krakowskim Tea Time (podobny sprzęt również funkcjonuje w browarze Twigg, jednakże tam mnie jeszcze nie było). Nieco dalej widzimy dwa plastikowe zbiorniki fermentacyjne (tak popularne na Wyspach Brytyjskich i RPA) o pojemności 10 hektolitrów oraz dwa tanki leżakowe o analogicznej wielkości co kadzie fermentacyjne. Całość, tak jak lubię, pozbawiona została zbędnej elektroniki, która w tego typu przedsięwzięciach jedynie krępuje kreatywnego piwowara. Jak rzemiosło to rzemiosło! Brawo! Ze względu na to, że pomysłodawcy browaru, czyli Grzegorz i Bartek na co dzień mają stałą pracę, browar Wehikuł jest uruchamiany wyłącznie w weekendy, oznacza to, że piwa na rynku pod tą marką jest stosunkowo niewiele, pomijając już fakt, że sam sprzęt nie należy do największych. Jednakże jeżeli wziąć pod uwagę i to, że browar został uruchomiony w czerwcu 2018, browar wypuścił na rynek już trzy piwa a czwarte jest już w drodze, to uważam, że to całkiem dobry wynik. Aktualnie portfolio browaru składa się z dwóch klasycznych gatunków Witbiera (11,0blg) oraz Dry Stouta (12,5blg) oraz jednej nowofalowej pozycji, APy (12,0blg). Jednakże tak jak już wspominałem, na dniach oferta zostanie jeszcze rozszerzona, dla równowagi o nowofalowy styl. Ze względu na to, że naszym środkiem lokomocji było auto nie zdecydowaliśmy się biesiadę w browarze, wybraliśmy opcję drugą. Konsumpcję w zaciszu domowym. APA okazała się bardzo łatwym w odbiorze trunkiem, który cieszy na każdym etapie konsumpcji. Począwszy od pięknego owocowego aromatu a skończywszy na pięknie ułożonej goryczce, którą nie często spotykam w naszym rodzimych piwach. Stout, natomiast, to majstersztyk nad majstersztykiem. Tak znakomite stouty piłem wyłącznie w Irlandii, Szkocji i Anglii (w Walii co innego umieją lepiej warzyć). W tym piwie każdy detal cieszył. Hipnotyzująca barwa, fantastyczny aromat czekoladowy oraz smak…mmm…poezja. Bez zbędnej kombinacji. Idealna proporcja kawy i gorzkiej czekolady z delikatnym akcentem owocu śliwy. Aj, napiszę to, najlepsze piwo jakie piłem w tym roku, a może i nawet od wielu miesięcy. Panowie tak trzymać! Powodzenia w dalszym rozwoju browaru! . . . View the full article
  17. Szybki przegląd warszawskich multitapów, w których wyświetlane są mecze piłki nożnej. Ruszyły eliminacje do Mistrzostw Europy. To doskonała okazja, by połączyć dwie przyjemności: oglądanie rywalizacji na dużym ekranie i piwo rzemieślnicze. Oto przegląd 6 warszawskich lokali, w których można obejrzeć mecz. 1. i 2. Chmielarnia A właściwie dwie Chmielarnie, bo w obu lokalach wyświetlane są mecze. Przy okazji meczu można wypić nie tylko piwo rzemieślnicze, ale i zjeść coś dobrego z kuchni tajsko-nepalskiej. Adres: ul. Twarda 42 i ul. Marszałkowska 10/1 3. Drugie Dno Idealna miejscówka na mecz w samym centrum miasta. Do przetestowania 15 kranów z selekcja piwa i cydru. Coś porządnego do jedzenia także się znajdzie. Są dania na szybko (burgery, nachosy), jak i zestawy lunchowe. A nawet sezonowane steki. Adres: ul.Nowogrodzka 4 4. Qufel Beer Park Jeśli chcielibyście połączyć wypad na mecz z zakupami, to jest miejsce idealne: Qufel Beer Park w Wola Parku. Gdy bieganie po sklepach znudzi ostatecznie, wystarczy przemieścić się na górne piętro, by obejrzeć mecz, zjeść pizzę i wypić piwo. A jak by tego było mało, to są jeszcze flippery, bilard i cała masa innych gier. Adres: ul. Górczewska 124 (wewnątrz Wola Parku) 5. Koktajl Mokotowa Dokąd na mecz na Mokotowie? Najlepiej do Koktajlu Mokotowa. Przyjazna atmosfera, sympatyczni właściciele i krafty. Do zjedzenia: dania tradycyjnej kuchni. A w telewizorze to co najważniejsze: mecze piłki nożnej. Adres: ul. Puławska 67 6. Mikkeller Bar Warsaw Jeśli chcesz obejrzeć mecz w atmosferze splendoru i w otoczeniu zagranicznych kraftów, to Mikkeller Bar Warsaw jest miejscem dla ciebie. Selekcja najlepszych zagranicznych browarów, wyszukane przekąski i oczywiście: mecze piłki nożnej. Adres: Chmielna 7/9 The post Piwo i piłka nożna, czyli gdzie obejrzeć mecz w Warszawie appeared first on Kraftmagia. Przeczytaj cały wpis
  18. 01:48 - Newsy 22:03 - Wywiad z Stevem Dreslerem, wieloletnim piwowarem browaru Sierra Nevada 38:33 - Laboratorium o sędziowaniu Jesteśmy na: ? YouTube - ? Spotify - ? SoundCloud - ? iTunes - goo.gl/x4SFYk ? Stitcher - goo.gl/bXXvpK ? TuneIn - goo.gl/aktiyA ?️ mp3 do pobrania z Google Drive - Alchemia - Podcast o piwie Zapraszają: Przemek Iwanek - Piwo i Cydr Mateusz Puślecki - Mazowiecki Oddział PSPD (pspd.org.pl) Olek Hurko - Browar Gliss / Browar Monsters (www.fb.com/browarmonsters/) Janek Gadmoski - Alderaan Brewery / Browar Monsters (www.fb.com/browarmonsters/) Przeczytaj cały wpis
  19. 01:48 - Newsy 22:03 - Wywiad z Stevem Dreslerem, wieloletnim piwowarem browaru Sierra Nevada 38:33 - Laboratorium o sędziowaniu Jesteśmy na: ? YouTube - https://goo.gl/ccRVs3 ? Spotify - https://goo.gl/wnBn7S ? SoundCloud -https://goo.gl/gG9bWF ? iTunes - https://goo.gl/x4SFYk ? Stitcher - https://goo.gl/bXXvpK ? TuneIn - https://goo.gl/aktiyA ?️ mp3 do pobrania z Google Drive - https://goo.gl/Qhca6s Alchemia - Podcast o piwie Zapraszają: Przemek Iwanek - Piwo i Cydr Mateusz Puślecki - Mazowiecki Oddział PSPD (pspd.org.pl) Olek Hurko - Browar Gliss / Browar Monsters (www.fb.com/browarmonsters/) Janek Gadmoski - Alderaan Brewery / Browar Monsters (www.fb.com/browarmonsters/) Przeczytaj cały wpis
  20. A Walk Down the Nowogrodzka Street There are several streets in Warsaw that can be considered entertainment streets. Numerous places such as pubs and bars are located there where you can gather with friends or meet someone new. In short: places where nightlife flourishes. And among them there is one street where craft life flourishes. The street Aleje Jerozolimskie is one of the most important communication arteries in Warsaw. They run through the centre, connecting eastern and western part of the city. There is one small street parallel to Aleje Jerozolimskie which has been enjoying political fame for some time now: Nowogrodzka street. It is 2200 meters long and also has a long history as it has probably been present since the fifteenth century. This is where the Warsaw-Vienna railway station was once situated and is gone now; however, there are points that played certain roles during the last war and Warsaw Uprising. History enthusiasts can also have a look at Mysia street, where before 1989 resided Polish Censorship. Those interested in architecture will appreciate the Modernist building of the Telecommunications and Telegraphic Office. It is also worth to check Koszykowa Street and see the phenomenal Warsaw Filters. Shopaholics should take a look at Vitkac. Nowogrodzka streetHowever, we are interested in yet another side of Nowogrodzka. Party life takes places mainly in the section between Bracka to Marszałkowska streets. Here three famous multitaps are situated. street map Kufle i Kapsle The first place is also the first multitap in Warsaw which was opened in 2013. Kufle i Kapse (KIK) quickly became one of the most important craft places in Warsaw. Kufle i Kapsle pubThis is where grand premieres, meetings with breweries or home brewers’ events took place at the beginning of craft beer revolution. Today it has to face various competition but it is still popular. Kufle i Kapsle consists of two small halls and a summer garden. It usually opens at 2PM. Address: 25 Nowogrodzka street Beer taps: 16 Food: snacks Jabeerwocky Going a bit further Nowogrodzka Street it is worth to enter Jabeerwocky on the opposite side of the street. The pub was opened in 2015. It also has two halls but they are considerably larger than those at KIK. A large garden is set up every summer facing the entrance. Jabeerwocky pubDespite being quite big, the place can sometimes be crowded. Inside it’s decorated in red bricks and rock’n’roll graphics. Jabeerwocky often cooperates with breweries creating its own beers. Usually opens at 2PM. Address: 12 Nowogrodzka street Beer taps: 17 Food: hot-dogs, chili, wings, ribs, panini and snacks Drugie Dno Going further Nowogrodzka street one should cross Krucza street and after a short while we see another pub with fabulous beer. Multitap Drugie Dno is the youngest of all three; opened in 2016. Drugie Dno pub It is a two-story place: the ground floor has two rooms, plus a mezzanine. One of them is open to the kitchen, because Drugie Dno is also a restaurant serving full meals of which burgers are certainly worth trying. The third room is located in the basement and has its own (rented for events) taps mounted in the illuminated glassy cold room. The decor is industrial, made of raw bricks, metal, gold paint and factory lamps. Summer beer garden is available at the outside. Address: 4 Nowogrodzka street Beer taps: 15 Food: steaks, burgers, quesadillas, burritos, wings, lunch menus, salads, nachos and snacks The post Craft Beer Street in Warsaw appeared first on Kraftmagia. Przeczytaj cały wpis
  21. O ile Warszawa ciągle nie może chwalić się przyzwoitą liczbą małych browarów, to już sytuacja na Mazowszu niezmiennie się polepsza. Właśnie wystartował kolejny maluch zlokalizowany w dawnej mleczarni w Książenicach pod Grodziskiem Mazowieckim. Zobaczcie i posłuchajcie zatem jak wygląda browar i jaki pomysł na rynkowe funkcjonowanie ma współwłaściciel i piwowar Łukasz Śledziński! Przetwórnia Chmielu, Książenice, Al. Jarzębinowa 2 Facebook View the full article
  22. Przemek Iwanek Aromaty w różnej postaci coraz częściej pojawiają się w piwach rzemieślniczych. Temat jest sporny: dodatek wyizolowanych „zapachów” ma swoich zwolenników, jak i zaciekłych przeciwników. Postanowiłem więc przyjrzeć się bliżej temu zagadnieniu. Reinheitsgebot Ryzykownie jest zaczynać artykuł po niemiecku, zwłaszcza od tak kontrowersyjnego słowa. Jest ono tak symptomatyczne, że używa się go wręcz do testu na beergeeka. Jeśli na hasło Reinheitsgebot następuje przewracanie oczami, sarkastyczne parsknięcia lub zgrzytanie zębami – tak, masz do czynienia z prawdziwym beergeekiem (drugim testem jest opowieść o angielskim statku płynącym do Indii z ładunkiem IPA). Słowo to oznacza Bawarskie Prawo Czystości, które określało niegdyś, z czego można robić piwo. A więc: ze słodu jęczmiennego, wody i chmielu. I na tym koniec – co nie mieściło się w Reinheitsgebot, nie było piwem. Prawo to pochodzi ze średniowiecza i nie jest używane od dość dawna. Jednak pamięć o nim jest silna. Jak bardzo, niech świadczy fakt, że w niektórych landach niemieckie dzieci uczy się o nim w szkołach i są zobowiązane znać na pamięć datę utworzenia owego prawa. Byty ezoteryczne Można się dziwić, po co wspominam o tej średniowiecznej ramotce. Przecież nijak nie przystaje do piw rzemieślniczych. A już na pewno nie do tych z aromatami. Fakt: Reinheitsgebot to zimny trup, o który może ożyć co najwyżej w marzeniach sennych piwnej konserwy. Rewolucja napędzana jest piwami z najbardziej szalonymi dodatkami, jakie mogą tylko przyjść do głowy. Owoce, soki, przyprawy, zioła, miód czy kawa i herbata – to te najnormalniejsze. Warzywa, wodorosty, mięso, całe dania jak pizza i frytki, kwiaty, bursztyn, brokat – ta lista nie ma końca. Są na niej także dębina (np. wiórki z beczek), laktoza, aromaty (naturalne i syntetyczne), enzymy czy ekstrakty słodowe. Co ciekawe, barwniki w fantazyjnych kolorach należą do rzadkości. Wydaje się więc, że w tak szalonej i nieskrępowanej wolności, jaką niesie piwna rewolucja, nie ma miejsca na nakazy i zakazy. A sztywne prawa mogą budzić co najwyżej śmiech. A jednak! Duch Reinheitsgebot nadal pałęta się wśród nas, niczym niegdyś widmo rewolucji. A imię jego: Duch Kraftu Tą ezoteryczną postać wykreowała najbardziej znana postać polskiego kraftu, czyli Tomasz Kopyra. Wyrażenie „to nie jest zgodne z Duchem Kraftu” na stałe weszło do piwnego slangu. Byt metafizyczny przemawiając ustami vlogera komentuje różne zachowania na rynku piw rzemieślniczych. Określa na przykład, który z dodatków do piwa jest OK, a który nie. Na cenzurowanym znalazły się aromaty, spore wątpliwości budzą też enzymy (brut IPA), można przypuszczać, że zielony barwnik do piwa też raczej entuzjazmu Ducha nie wzbudzi. Natomiast nie budzą zastrzeżenia beczki, laktoza, wszelkie warzywa, przyprawy itp, czy też ekstrakty słodowe. Ja osobiście twierdzę, że wiara w przewodnictwo Ducha Kraftu niesie za sobą pewne zagrożenie. Dość łatwo bowiem można wpaść w pułapkę logiczno-moralną, którą nazwałem: Pułapka Reinheitsgebot. O niej trochę później, bo wolałbym zacząć od argumentów. Wiara kontra nauka Wiadomo: trudno konfrontować wiarę z argumentami. Zwłaszcza, gdy Duch demonstruje swą obecność przemawiając przez usta medium, co widać na filmie (czasem nawet na żywo). Jednak mój sceptycyzm opieram na wiedzy naukowej. A konkretnie technologii żywności, którą posiadłem, na co mam twardy dowód w postaci dyplomu. Lawirowanie między dodatkami dopuszczalnymi, a tymi niedopuszczalnymi jest w dużym stopniu uznaniowe. I niekoniecznie oparte na mocnych podstawach. Jakie bowiem kryteria kierują Duchem przy wyborze akceptowalnych dodatków? Nie wiem, ale mogę przypuszczać. Wyróżniłem dwa kryteria, na które najczęściej powołują się ludzie negując dodatki do żywności. Pierwsze to ogólna „sztuczność”, „chemiczność” – „nie bierz synek tego, to sama chemia”. Drugie to sposób w jaki jest pozyskiwany, inaczej mówiąc stopień przetworzenia. Wiadomo, im mniej coś jest przetworzone, tym bardziej naturalne, lepsze. Na przykład: listek mięty w lemoniadzie – tak!, lemoniada z dodatkiem aromatu miętowego – nie. Kryterium 1: Chemia Ulubione stwierdzenie mojego szacownego kolegi, Aleksandra Hurko: „to jest chemia”. Jest ono ze wszech miar prawdziwe, bo chemia kryje się wszędzie. Co więcej, z punktu widzenia bezdusznych naukowców cały świat składa się ze związków chemicznych. Jednak już całkiem serio: jak w każdym porzekadle ludowym i tu kryje się ziarno prawdy. Obawa przed skomplikowanymi substancjami dodawanymi do żywności wcale nie jest nieuzasadniona. Na przykład niektóre syntetyczne słodziki są mocno złożonymi substancjami, które nie są wydalane, lecz kumulują się wewnątrz naszego organizmu. Ponieważ jednak artykuł jest o aromatach, zajmę się jednym z nich. Wybrałem bardzo popularny, stosowany w przemyśle spożywczym i środków czystości: limonen. Jest to substancja znajdująca się m.in. w skórkach cytrusów i koduje zapach cytrynowy. limonen (Wikipedia) Według chemicznej nomenklatury jest to 4-izopropenylo-1-metylocykloheksen. Z grubsza: związek węglowodorów z grupy monoterpenów, czyli upraszczając jeszcze bardziej: aromatycznych terpenów. Terpeny słusznie kojarzą się z żywicznymi nutami sosny, gdyż (stosując daleko idące uproszczenia) – należą do jednej rodziny. Monoterpeny to cały szereg związków aromatycznych, nazywanych niekiedy olejkami eterycznymi. Są tu liczne bliskie nam aromaty ziół (szałwia, mięta, lawenda), wspomniany już limonen, ale także i inne bliskie piwowarowi aromaty, jak mircen (myrcen). Tak, to najbardziej powszechny związek określający aromat chmielu. Monoterpeny występują powszechnie w żywności, którą spożywamy. Często stosowane są też jako dodatek aromatyczny w przemyśle spożywczym, kosmetycznym (miętowa pasta do zębów), czy środkach czystości. Czy w tym zestawieniu limonen nie jest już taki straszny? Ha, może ktoś powiedzieć, rodzina to jedno. Pytanie, skąd go się bierze. Kryterium 2: Pozyskiwanie Rzeczą dość powszechnie wiadomą jest, że im żywność bardziej przetworzona, spreparowana, tym gorsza. Mniej naturalna, prosta, swojska. Ale i mniej wartościowa. Przeanalizujmy zatem, jak uzyskuje się naturalny aromat cytrynowy – limonen. A dla kontrastu akceptowalny przez Ducha Kraftu cukier mleczny, czyli laktozę, często używaną choćby w milk stoutach. Jak pozyskuje się limonen? Limonen na skalę przemysłową pozyskuje się ze skórek cytrusów, głównie pomarańczy. Skórki są odpadem po wytłoczeniu soku, a zawartość limonenu jest w nich bardzo duża. Jak go otrzymać? Stosunkowo prostymi metodami. Pierwszą jest destylacją w parze wodnej (rozdrobnić skórki, destylować wodę i odbierać frakcje). Drugą metodą jest destylacją przy pomocy rozpuszczalnika (np. etanolu), który ułatwia ekstrakcję limonenu ze skórek; jest oddzielany od nich podczas destylacji. Trzecią metodą jest tłoczenie skórek na zimno. Destylacja jest szeroko rozpowszechnioną metodą pozyskiwania aromatów naturalnych. Poprzez destylację parą wodną chmielu uzyskuje się także olejki chmielowe, coraz popularniejsze w piwowarstwie rzemieślniczym. Jak pozyskuje się laktozę? Najpierw należy uzyskać serwatkę z mleka. Powstaje ona najczęściej jako odpad przy produkcji serów podpuszczkowych. Wytrącana jest z mleka przez enzymy (co na to Duch Kraftu?) – część stała idzie na ser, serwatka najczęściej traktowana jest jako odpad. Co ciekawe, odpad problematyczny i groźny, bo ze względu na skład nie można go odprowadzić do kanalizacji. (Polecam artykuł ze strony Serów Rzemieślniczych) Serwatkę należy odpylić za pomocą wirówki, a następnie oczyszczać w dekanterze i odparowywać. Potem trzeba rozdzielić laktozę od pozostałych frakcji, np. za pomocą wirówek dekantacyjnych stosując potrójne wypłukiwanie wodą, za każdym razem oddzielając osobną frakcję, aż do pozyskania czystej laktozy. Potem pozostaje już tylko wysuszyć laktozę, np. przez suszarkę rozpyłową, by uzyskać proszek. Jest to jeden ze sposobów, można również stosować odwróconą osmozę lub filtrację membranową. laktoza (Wikipedia)Który z procesów jest prostszy? Który zatem dodatek jest bardziej „naturalny„, a który wysoce przetworzony? Aromat cytrynowy, czy cukier mleczny? Jak widać kryteria naturalności, czy sposobu przetwarzania mogą łatwo zaprowadzić na manowce. Które zatem surowce są zgodne z Duchem Kraftu, a które nie? Jak je rozróżniać? Im bliżej będziemy się im przyglądać, tym wybór może okazać się trudniejszy. W ten oto sposób moje rozważania zataczają koło i wracamy do fenomenu, który nazwałem: Pułapka Reinheitsgebot Bawarskie Prawo Czystości wydawało się jasne, ostre i bezwzględne. Nie było miejsca na kombinacje. Teoretycznie, dopóki nie okazało się, że są jeszcze drożdże, których prawo nie uwzględniało. Dziś niemal żadne piwo pierwotnej wersji Reinheitsgebot nie spełnia, choćby z powodu dodatku tych zaprzyjaźnionych z człowiekiem grzybków. Znacząco trudnej robi się, gdy próbujemy ograniczać działania rzemieślników. Aromaty nie! – a dlaczego nie, jeśli dodajemy np. olejek tłoczony na zimno? A laktoza tak? Niby z jakiego względu? Enzymy akceptujemy, czy nie? A dlaczego enzymy pozyskiwane mikrobiologicznie są złe, a np. zakwaszanie mikrobiologiczne dobre? Jak ustalić sensowne kryteria? Naturalność? A co to znaczy? Czy laktoza jest naturalna? A skopolamina ekstrahowana z beczek dębowych jest naturalną składową piwa? Gdzie się zatrzymać? Co akceptować, a co odrzucać? Myślenie o tym może doprowadzić do zmarszczek na czole niejednego beergeeka. Logiczna pułapka Reinheitsgebot zdaje się nie mieć rozwiązania. Metoda jest prosta. Trzeba zdać sobie sprawę z pułapki logicznej, jaką niesie ograniczanie wolności. Jeśli piwna rewolucja miała wyzwolić piwo z ciasnych okowów złocistego trunku, to każda próba jej ograniczenia skazana jest na porażkę. Albo akceptujemy szalone pomysły bez limitów, albo wracamy do klatki Reinheitsgebot. Nie ma trzeciej drogi. Duch Kraftu się myli. Jedyną metodą jest zdrowy rozsądek. Wolność stworzyła kraft i nie należy jej ograniczać. Swoboda piwowara, ale i wolność konsumenta do wyboru tego, co chce. A żeby klient miał prawo wyboru, musi wiedzieć, co wybiera. Transparentność Zatem rzeczą bezwzględnie wymaganą powinna być informacja. Czy piwo jest z dodatkiem? Jakiego pochodzenia jest aromat: naturalnego czy syntetycznego? (O rodzajach aromatów można przeczytać w artykule Chmielokracji) Czy zostały użyte enzymy i jak pozyskane. Część tych informacji jest uregulowana prawnie i należy podawać je w składzie. Uważam, że dobrą praktyką piwowarstwa rzemieślniczego powinno być także podawanie informacji, których prawo nie wymaga. Czy dodany był olejek chmielowy? Destylowany wodą czy w inny sposób? Niekoniecznie na etykiecie – wiem, inspekcje nie ułatwiają życia. Ale choćby na stronie internetowej. Transparentność to najuczciwsze podejście do konsumenta. A aromaty naturalne – jeśli tylko są użyte w odpowiednich ilościach – zupełnie mi nie przeszkadzają. Podobnie jak licznym fanom piwa i piwowarom na całym świecie. Bardziej uwiera mnie wymyślanie niepotrzebnych barier. The post Aromaty w piwie: zdrada ideałów czy przyszłość kraftu appeared first on Kraftmagia. Przeczytaj cały wpis
  23. Warszawskie Same Krafty idą pod patronat Browaru Trzech Kumpli. Czy to oznacza definitywną supremację jakości nad różnorodnością? I czy Trzech Kumpli zamierza pójść na swoje? Posłuchajcie rozmowy z Piotrkiem Sosinem i Marcinem Kwilem! View the full article
  24. Luty to najwyraźniej miesiąc startu corocznych jubli. Świętowaliśmy 5-lecie Browaru Bednary oraz 4 lata Nepomucena. Nie obyło się bez wizyt w browarach – najpierw zawitałem do w miarę niedawno uruchomionego, podwarszawskiego Browaru Bastion, a potem na historyczne, pierwsze puszkowanie w pojemności 500 ml w Browarze Zarzecze. Na mapie pojawiły się trzy nowe małe browary. Warzyć u siebie zaczęły restauracyjne Salio z Besiekierza Rudnego (łódzkie) oraz Four Winds z Krynicy Morskiej. Pierwszą warkę popełnił po bardzo długich przygotowaniach Browar Suski ze Śleszowic w Beskidzie Małym. Wybór Debiutu Miesiąca za luty nie jest oczywisty, szczególnie patrząc po wyróżnieniach, w których rządzą piwa ciemne. A jednak na takie piwo jest czas niezależnie od pory roku! AleBrowar/ PINTA – B-Day 6.0 Afterparty Recovery IPA Session IPA, 9° Blg, 2,1 % alk. To piwo symbolizuje to, co obecnie stało się niezbyt popularne w piwowarstwie rzemieślniczym. Po pierwsze – solidną, mocną wręcz goryczkę. Po drugie – wytrawność. W końcu – niski balling i niski alkohol. W dobie mocarnych, ale jednocześnie słodkich pastry stoutów oraz aromatycznych, soczystych, ale łagodnych i łatwo przyswajalnych ipek, takie piwo może być dla wielu koncepcją niezrozumiałą. Zaskakująco, piwo jest intensywne i wyraziste, a porządna chmielowość, jakby kompensuje niskie parametry. Skłamię, gdy powiem, że to piwo jest pijalne. Nie jest. Ono daje popalić kubkom smakowym i jedno w zupełności wystarczy. Ale tak właśnie ma być. 2% alko nie powoduje szumu w głowie, a solidna grejprfutowa goryczka jeszcze przez jakiś czas zostaje na języku. Nie ma wątpliwości, że określenie IPA nie zostało tu użyte wyłącznie marketingowo. W wersji lanej tego piwa można odczuć łagodność tekstury od płatków owsianych, która wychodzi po pierwszym zaskoczeniu wyrazistą goryczką. Przypomniałem sobie, wypiłem dwa 500 ml z rzędu. Czyli jednak jakaś pijalność jest. Zobaczcie wideo, gdzie sprawdzam je wraz z Izotonikiem z Inne Beczki! Tak jak napisałem we wstępie – luty w wyróżnieniach okazał się miesiącem piw ciemnych. I to też świadczy o ich sezonowości. Najlepiej takie piwa wchodzą przy zimnej aurze. I to niezależnie od ich woltażu – żadne z nich nie przekracza 7% alko. W kwestii piw jasnych, po raz pierwszy udało mi się spróbować chmiel Sabro i sądzę, że jeszcze sporo namiesza na rynku. Deer Bear (De Facto) – Polski Krafcik vol.2 Ocena piwa Nepomucen/ Podgórz – English Sheep Ocena piwa Palatum/ Spółdzielczy – Inurino Ocena piwa Piwne Podziemie – Dark Choco Ocena piwa Wagabunda – Cherry in Black Ocena piwa Ziemia Obiecana – Szczęśliwej Drogi Już Czas Ocena piwa Nowe browary: Nowe inicjatywy kontraktowe: View the full article
  25. Dwie nowości 0,5% alko. Czy któreś z nich z będzie smakować jak rasowe IPA lub stout? View the full article
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.