Pierre Celis
Members-
Postów
4 652 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
7
Typ zawartości
Nowości
Receptury medalowe
Profile
Forum
Galeria
Pliki
Blogi
Wydarzenia
Sklep
Collections
Giełda
Mapa piwowarów
Treść opublikowana przez Pierre Celis
-
Milanówek, urocza podwarszawska miejscowość, słynęła do niedawna z produkcji słodyczy i ketchupu. Jednakże od ostatnich dwóch tygodni, uważam, że trzeba dodać do tego zestawienia jeszcze jeden, jakże ważny dla wielu produkt. A jest nim Piwo, z miejscowego browaru, w którym zakochałem się bez reszty. Zanim jednak udaliśmy się na zwiedzanie tytułowego browaru, poświęciliśmy chwilę na podziwianie wiekowych willi i pałacyków, o których również mówi i pisze się wiele w kontekście tej miejscowości. Na całe szczęście adres, gdzie znajduje się nasz główny cel, pozwala bez większych wysiłków połączyć obie atrakcje. Niestety początek marca to niestety niezbyt dobry czas na dłuższe przechadzki, związku z tym po kilku minutach zdecydowaliśmy się w końcu udać pod wskazany adres, gdzie mieliśmy się z spotkać z fundatorami browaru. Zanim zdecydowaliśmy się przekroczyć magiczny próg browaru, przystanęliśmy na chwilę pod budynkiem, gdzie mieści się browar „Wehikuł”, bo o nim dziś przecież mowa. Budynek jak budynek, jednakże otaczający go ogród to już sama magia. Co prawda początek marca, to niezbyt dobry okres na podpatrywanie przyrody, jednakże oczyma wyobraźni widziałem jak na wiosnę i lato ,wszystko tutaj się zieleni, i bardziej przypomina to magiczny ogród i niż zwykły przydomowy ogródek. No dobrze, dość przynudzania o kwiatkach, zapraszam Was do browaru, który ulokował się na dolnej kondygnacji ów budynku. Jak się okazało nie zajmuje się on wiele miejsca. W jednym pomieszczeniu umiejscowiono warzelnię, która składała się ze zbiornika na gorącą wodę o pojemności 13 hektolitrów oraz kadzi zaciernej i filtracyjnej. Co ciekawe ów warzelnia wyłamuje się ze schematu, jaki często widuję w naszych rodzimych browarach. Otóż postanowiono tutaj zainwestować w angielską myśl techniczną, która okazała się strzałem w dziesiątkę. Podobne rozwiązanie w naszym kraju widziałem chyba jedynie w krakowskim Tea Time (podobny sprzęt również funkcjonuje w browarze Twigg, jednakże tam mnie jeszcze nie było). Nieco dalej widzimy dwa plastikowe zbiorniki fermentacyjne (tak popularne na Wyspach Brytyjskich i RPA) o pojemności 10 hektolitrów oraz dwa tanki leżakowe o analogicznej wielkości co kadzie fermentacyjne. Całość, tak jak lubię, pozbawiona została zbędnej elektroniki, która w tego typu przedsięwzięciach jedynie krępuje kreatywnego piwowara. Jak rzemiosło to rzemiosło! Brawo! Ze względu na to, że pomysłodawcy browaru, czyli Grzegorz i Bartek na co dzień mają stałą pracę, browar Wehikuł jest uruchamiany wyłącznie w weekendy, oznacza to, że piwa na rynku pod tą marką jest stosunkowo niewiele, pomijając już fakt, że sam sprzęt nie należy do największych. Jednakże jeżeli wziąć pod uwagę i to, że browar został uruchomiony w czerwcu 2018, browar wypuścił na rynek już trzy piwa a czwarte jest już w drodze, to uważam, że to całkiem dobry wynik. Aktualnie portfolio browaru składa się z dwóch klasycznych gatunków Witbiera (11,0blg) oraz Dry Stouta (12,5blg) oraz jednej nowofalowej pozycji, APy (12,0blg). Jednakże tak jak już wspominałem, na dniach oferta zostanie jeszcze rozszerzona, dla równowagi o nowofalowy styl. Ze względu na to, że naszym środkiem lokomocji było auto nie zdecydowaliśmy się biesiadę w browarze, wybraliśmy opcję drugą. Konsumpcję w zaciszu domowym. APA okazała się bardzo łatwym w odbiorze trunkiem, który cieszy na każdym etapie konsumpcji. Począwszy od pięknego owocowego aromatu a skończywszy na pięknie ułożonej goryczce, którą nie często spotykam w naszym rodzimych piwach. Stout, natomiast, to majstersztyk nad majstersztykiem. Tak znakomite stouty piłem wyłącznie w Irlandii, Szkocji i Anglii (w Walii co innego umieją lepiej warzyć). W tym piwie każdy detal cieszył. Hipnotyzująca barwa, fantastyczny aromat czekoladowy oraz smak…mmm…poezja. Bez zbędnej kombinacji. Idealna proporcja kawy i gorzkiej czekolady z delikatnym akcentem owocu śliwy. Aj, napiszę to, najlepsze piwo jakie piłem w tym roku, a może i nawet od wielu miesięcy. Panowie tak trzymać! Powodzenia w dalszym rozwoju browaru! . . . View the full article
-
Milanówek, urocza podwarszawska miejscowość, słynęła do niedawna z produkcji słodyczy i ketchupu. Jednakże od ostatnich dwóch tygodni, uważam, że trzeba dodać do tego zestawienia jeszcze jeden, jakże ważny dla wielu produkt. A jest nim Piwo, z miejscowego browaru, w którym zakochałem się bez reszty. Zanim jednak udaliśmy się na zwiedzanie tytułowego browaru, poświęciliśmy chwilę na podziwianie wiekowych willi i pałacyków, o których również mówi i pisze się wiele w kontekście tej miejscowości. Na całe szczęście adres, gdzie znajduje się nasz główny cel, pozwala bez większych wysiłków połączyć obie atrakcje. Niestety początek marca to niestety niezbyt dobry czas na dłuższe przechadzki, związku z tym po kilku minutach zdecydowaliśmy się w końcu udać pod wskazany adres, gdzie mieliśmy się z spotkać z fundatorami browaru. Zanim zdecydowaliśmy się przekroczyć magiczny próg browaru, przystanęliśmy na chwilę pod budynkiem, gdzie mieści się browar „Wehikuł”, bo o nim dziś przecież mowa. Budynek jak budynek, jednakże otaczający go ogród to już sama magia. Co prawda początek marca, to niezbyt dobry okres na podpatrywanie przyrody, jednakże oczyma wyobraźni widziałem jak na wiosnę i lato ,wszystko tutaj się zieleni, i bardziej przypomina to magiczny ogród i niż zwykły przydomowy ogródek. No dobrze, dość przynudzania o kwiatkach, zapraszam Was do browaru, który ulokował się na dolnej kondygnacji ów budynku. Jak się okazało nie zajmuje się on wiele miejsca. W jednym pomieszczeniu umiejscowiono warzelnię, która składała się ze zbiornika na gorącą wodę o pojemności 13 hektolitrów oraz kadzi zaciernej i filtracyjnej. Co ciekawe ów warzelnia wyłamuje się ze schematu, jaki często widuję w naszych rodzimych browarach. Otóż postanowiono tutaj zainwestować w angielską myśl techniczną, która okazała się strzałem w dziesiątkę. Podobne rozwiązanie w naszym kraju widziałem chyba jedynie w krakowskim Tea Time (podobny sprzęt również funkcjonuje w browarze Twigg, jednakże tam mnie jeszcze nie było). Nieco dalej widzimy dwa plastikowe zbiorniki fermentacyjne (tak popularne na Wyspach Brytyjskich i RPA) o pojemności 10 hektolitrów oraz dwa tanki leżakowe o analogicznej wielkości co kadzie fermentacyjne. Całość, tak jak lubię, pozbawiona została zbędnej elektroniki, która w tego typu przedsięwzięciach jedynie krępuje kreatywnego piwowara. Jak rzemiosło to rzemiosło! Brawo! Ze względu na to, że pomysłodawcy browaru, czyli Grzegorz i Bartek na co dzień mają stałą pracę, browar Wehikuł jest uruchamiany wyłącznie w weekendy, oznacza to, że piwa na rynku pod tą marką jest stosunkowo niewiele, pomijając już fakt, że sam sprzęt nie należy do największych. Jednakże jeżeli wziąć pod uwagę i to, że browar został uruchomiony w czerwcu 2018, browar wypuścił na rynek już trzy piwa a czwarte jest już w drodze, to uważam, że to całkiem dobry wynik. Aktualnie portfolio browaru składa się z dwóch klasycznych gatunków Witbiera (11,0blg) oraz Dry Stouta (12,5blg) oraz jednej nowofalowej pozycji, APy (12,0blg). Jednakże tak jak już wspominałem, na dniach oferta zostanie jeszcze rozszerzona, dla równowagi o nowofalowy styl. Ze względu na to, że naszym środkiem lokomocji było auto nie zdecydowaliśmy się biesiadę w browarze, wybraliśmy opcję drugą. Konsumpcję w zaciszu domowym. APA okazała się bardzo łatwym w odbiorze trunkiem, który cieszy na każdym etapie konsumpcji. Począwszy od pięknego owocowego aromatu a skończywszy na pięknie ułożonej goryczce, którą nie często spotykam w naszym rodzimych piwach. Stout, natomiast, to majstersztyk nad majstersztykiem. Tak znakomite stouty piłem wyłącznie w Irlandii, Szkocji i Anglii (w Walii co innego umieją lepiej warzyć). W tym piwie każdy detal cieszył. Hipnotyzująca barwa, fantastyczny aromat czekoladowy oraz smak…mmm…poezja. Bez zbędnej kombinacji. Idealna proporcja kawy i gorzkiej czekolady z delikatnym akcentem owocu śliwy. Aj, napiszę to, najlepsze piwo jakie piłem w tym roku, a może i nawet od wielu miesięcy. Panowie tak trzymać! Powodzenia w dalszym rozwoju browaru! . . . View the full article
-
Piwo i piłka nożna, czyli gdzie obejrzeć mecz w Warszawie
Pierre Celis opublikował(a) temat w Blogosfera
Szybki przegląd warszawskich multitapów, w których wyświetlane są mecze piłki nożnej. Ruszyły eliminacje do Mistrzostw Europy. To doskonała okazja, by połączyć dwie przyjemności: oglądanie rywalizacji na dużym ekranie i piwo rzemieślnicze. Oto przegląd 6 warszawskich lokali, w których można obejrzeć mecz. 1. i 2. Chmielarnia A właściwie dwie Chmielarnie, bo w obu lokalach wyświetlane są mecze. Przy okazji meczu można wypić nie tylko piwo rzemieślnicze, ale i zjeść coś dobrego z kuchni tajsko-nepalskiej. Adres: ul. Twarda 42 i ul. Marszałkowska 10/1 3. Drugie Dno Idealna miejscówka na mecz w samym centrum miasta. Do przetestowania 15 kranów z selekcja piwa i cydru. Coś porządnego do jedzenia także się znajdzie. Są dania na szybko (burgery, nachosy), jak i zestawy lunchowe. A nawet sezonowane steki. Adres: ul.Nowogrodzka 4 4. Qufel Beer Park Jeśli chcielibyście połączyć wypad na mecz z zakupami, to jest miejsce idealne: Qufel Beer Park w Wola Parku. Gdy bieganie po sklepach znudzi ostatecznie, wystarczy przemieścić się na górne piętro, by obejrzeć mecz, zjeść pizzę i wypić piwo. A jak by tego było mało, to są jeszcze flippery, bilard i cała masa innych gier. Adres: ul. Górczewska 124 (wewnątrz Wola Parku) 5. Koktajl Mokotowa Dokąd na mecz na Mokotowie? Najlepiej do Koktajlu Mokotowa. Przyjazna atmosfera, sympatyczni właściciele i krafty. Do zjedzenia: dania tradycyjnej kuchni. A w telewizorze to co najważniejsze: mecze piłki nożnej. Adres: ul. Puławska 67 6. Mikkeller Bar Warsaw Jeśli chcesz obejrzeć mecz w atmosferze splendoru i w otoczeniu zagranicznych kraftów, to Mikkeller Bar Warsaw jest miejscem dla ciebie. Selekcja najlepszych zagranicznych browarów, wyszukane przekąski i oczywiście: mecze piłki nożnej. Adres: Chmielna 7/9 The post Piwo i piłka nożna, czyli gdzie obejrzeć mecz w Warszawie appeared first on Kraftmagia. Przeczytaj cały wpis -
01:48 - Newsy 22:03 - Wywiad z Stevem Dreslerem, wieloletnim piwowarem browaru Sierra Nevada 38:33 - Laboratorium o sędziowaniu Jesteśmy na: ? YouTube - ? Spotify - ? SoundCloud - ? iTunes - goo.gl/x4SFYk ? Stitcher - goo.gl/bXXvpK ? TuneIn - goo.gl/aktiyA ?️ mp3 do pobrania z Google Drive - Alchemia - Podcast o piwie Zapraszają: Przemek Iwanek - Piwo i Cydr Mateusz Puślecki - Mazowiecki Oddział PSPD (pspd.org.pl) Olek Hurko - Browar Gliss / Browar Monsters (www.fb.com/browarmonsters/) Janek Gadmoski - Alderaan Brewery / Browar Monsters (www.fb.com/browarmonsters/) Przeczytaj cały wpis
-
01:48 - Newsy 22:03 - Wywiad z Stevem Dreslerem, wieloletnim piwowarem browaru Sierra Nevada 38:33 - Laboratorium o sędziowaniu Jesteśmy na: ? YouTube - https://goo.gl/ccRVs3 ? Spotify - https://goo.gl/wnBn7S ? SoundCloud -https://goo.gl/gG9bWF ? iTunes - https://goo.gl/x4SFYk ? Stitcher - https://goo.gl/bXXvpK ? TuneIn - https://goo.gl/aktiyA ?️ mp3 do pobrania z Google Drive - https://goo.gl/Qhca6s Alchemia - Podcast o piwie Zapraszają: Przemek Iwanek - Piwo i Cydr Mateusz Puślecki - Mazowiecki Oddział PSPD (pspd.org.pl) Olek Hurko - Browar Gliss / Browar Monsters (www.fb.com/browarmonsters/) Janek Gadmoski - Alderaan Brewery / Browar Monsters (www.fb.com/browarmonsters/) Przeczytaj cały wpis
-
A Walk Down the Nowogrodzka Street There are several streets in Warsaw that can be considered entertainment streets. Numerous places such as pubs and bars are located there where you can gather with friends or meet someone new. In short: places where nightlife flourishes. And among them there is one street where craft life flourishes. The street Aleje Jerozolimskie is one of the most important communication arteries in Warsaw. They run through the centre, connecting eastern and western part of the city. There is one small street parallel to Aleje Jerozolimskie which has been enjoying political fame for some time now: Nowogrodzka street. It is 2200 meters long and also has a long history as it has probably been present since the fifteenth century. This is where the Warsaw-Vienna railway station was once situated and is gone now; however, there are points that played certain roles during the last war and Warsaw Uprising. History enthusiasts can also have a look at Mysia street, where before 1989 resided Polish Censorship. Those interested in architecture will appreciate the Modernist building of the Telecommunications and Telegraphic Office. It is also worth to check Koszykowa Street and see the phenomenal Warsaw Filters. Shopaholics should take a look at Vitkac. Nowogrodzka streetHowever, we are interested in yet another side of Nowogrodzka. Party life takes places mainly in the section between Bracka to Marszałkowska streets. Here three famous multitaps are situated. street map Kufle i Kapsle The first place is also the first multitap in Warsaw which was opened in 2013. Kufle i Kapse (KIK) quickly became one of the most important craft places in Warsaw. Kufle i Kapsle pubThis is where grand premieres, meetings with breweries or home brewers’ events took place at the beginning of craft beer revolution. Today it has to face various competition but it is still popular. Kufle i Kapsle consists of two small halls and a summer garden. It usually opens at 2PM. Address: 25 Nowogrodzka street Beer taps: 16 Food: snacks Jabeerwocky Going a bit further Nowogrodzka Street it is worth to enter Jabeerwocky on the opposite side of the street. The pub was opened in 2015. It also has two halls but they are considerably larger than those at KIK. A large garden is set up every summer facing the entrance. Jabeerwocky pubDespite being quite big, the place can sometimes be crowded. Inside it’s decorated in red bricks and rock’n’roll graphics. Jabeerwocky often cooperates with breweries creating its own beers. Usually opens at 2PM. Address: 12 Nowogrodzka street Beer taps: 17 Food: hot-dogs, chili, wings, ribs, panini and snacks Drugie Dno Going further Nowogrodzka street one should cross Krucza street and after a short while we see another pub with fabulous beer. Multitap Drugie Dno is the youngest of all three; opened in 2016. Drugie Dno pub It is a two-story place: the ground floor has two rooms, plus a mezzanine. One of them is open to the kitchen, because Drugie Dno is also a restaurant serving full meals of which burgers are certainly worth trying. The third room is located in the basement and has its own (rented for events) taps mounted in the illuminated glassy cold room. The decor is industrial, made of raw bricks, metal, gold paint and factory lamps. Summer beer garden is available at the outside. Address: 4 Nowogrodzka street Beer taps: 15 Food: steaks, burgers, quesadillas, burritos, wings, lunch menus, salads, nachos and snacks The post Craft Beer Street in Warsaw appeared first on Kraftmagia. Przeczytaj cały wpis
-
O ile Warszawa ciągle nie może chwalić się przyzwoitą liczbą małych browarów, to już sytuacja na Mazowszu niezmiennie się polepsza. Właśnie wystartował kolejny maluch zlokalizowany w dawnej mleczarni w Książenicach pod Grodziskiem Mazowieckim. Zobaczcie i posłuchajcie zatem jak wygląda browar i jaki pomysł na rynkowe funkcjonowanie ma współwłaściciel i piwowar Łukasz Śledziński! Przetwórnia Chmielu, Książenice, Al. Jarzębinowa 2 Facebook View the full article
-
Aromaty w piwie: zdrada ideałów czy przyszłość kraftu
Pierre Celis opublikował(a) temat w Blogosfera
Przemek Iwanek Aromaty w różnej postaci coraz częściej pojawiają się w piwach rzemieślniczych. Temat jest sporny: dodatek wyizolowanych „zapachów” ma swoich zwolenników, jak i zaciekłych przeciwników. Postanowiłem więc przyjrzeć się bliżej temu zagadnieniu. Reinheitsgebot Ryzykownie jest zaczynać artykuł po niemiecku, zwłaszcza od tak kontrowersyjnego słowa. Jest ono tak symptomatyczne, że używa się go wręcz do testu na beergeeka. Jeśli na hasło Reinheitsgebot następuje przewracanie oczami, sarkastyczne parsknięcia lub zgrzytanie zębami – tak, masz do czynienia z prawdziwym beergeekiem (drugim testem jest opowieść o angielskim statku płynącym do Indii z ładunkiem IPA). Słowo to oznacza Bawarskie Prawo Czystości, które określało niegdyś, z czego można robić piwo. A więc: ze słodu jęczmiennego, wody i chmielu. I na tym koniec – co nie mieściło się w Reinheitsgebot, nie było piwem. Prawo to pochodzi ze średniowiecza i nie jest używane od dość dawna. Jednak pamięć o nim jest silna. Jak bardzo, niech świadczy fakt, że w niektórych landach niemieckie dzieci uczy się o nim w szkołach i są zobowiązane znać na pamięć datę utworzenia owego prawa. Byty ezoteryczne Można się dziwić, po co wspominam o tej średniowiecznej ramotce. Przecież nijak nie przystaje do piw rzemieślniczych. A już na pewno nie do tych z aromatami. Fakt: Reinheitsgebot to zimny trup, o który może ożyć co najwyżej w marzeniach sennych piwnej konserwy. Rewolucja napędzana jest piwami z najbardziej szalonymi dodatkami, jakie mogą tylko przyjść do głowy. Owoce, soki, przyprawy, zioła, miód czy kawa i herbata – to te najnormalniejsze. Warzywa, wodorosty, mięso, całe dania jak pizza i frytki, kwiaty, bursztyn, brokat – ta lista nie ma końca. Są na niej także dębina (np. wiórki z beczek), laktoza, aromaty (naturalne i syntetyczne), enzymy czy ekstrakty słodowe. Co ciekawe, barwniki w fantazyjnych kolorach należą do rzadkości. Wydaje się więc, że w tak szalonej i nieskrępowanej wolności, jaką niesie piwna rewolucja, nie ma miejsca na nakazy i zakazy. A sztywne prawa mogą budzić co najwyżej śmiech. A jednak! Duch Reinheitsgebot nadal pałęta się wśród nas, niczym niegdyś widmo rewolucji. A imię jego: Duch Kraftu Tą ezoteryczną postać wykreowała najbardziej znana postać polskiego kraftu, czyli Tomasz Kopyra. Wyrażenie „to nie jest zgodne z Duchem Kraftu” na stałe weszło do piwnego slangu. Byt metafizyczny przemawiając ustami vlogera komentuje różne zachowania na rynku piw rzemieślniczych. Określa na przykład, który z dodatków do piwa jest OK, a który nie. Na cenzurowanym znalazły się aromaty, spore wątpliwości budzą też enzymy (brut IPA), można przypuszczać, że zielony barwnik do piwa też raczej entuzjazmu Ducha nie wzbudzi. Natomiast nie budzą zastrzeżenia beczki, laktoza, wszelkie warzywa, przyprawy itp, czy też ekstrakty słodowe. Ja osobiście twierdzę, że wiara w przewodnictwo Ducha Kraftu niesie za sobą pewne zagrożenie. Dość łatwo bowiem można wpaść w pułapkę logiczno-moralną, którą nazwałem: Pułapka Reinheitsgebot. O niej trochę później, bo wolałbym zacząć od argumentów. Wiara kontra nauka Wiadomo: trudno konfrontować wiarę z argumentami. Zwłaszcza, gdy Duch demonstruje swą obecność przemawiając przez usta medium, co widać na filmie (czasem nawet na żywo). Jednak mój sceptycyzm opieram na wiedzy naukowej. A konkretnie technologii żywności, którą posiadłem, na co mam twardy dowód w postaci dyplomu. Lawirowanie między dodatkami dopuszczalnymi, a tymi niedopuszczalnymi jest w dużym stopniu uznaniowe. I niekoniecznie oparte na mocnych podstawach. Jakie bowiem kryteria kierują Duchem przy wyborze akceptowalnych dodatków? Nie wiem, ale mogę przypuszczać. Wyróżniłem dwa kryteria, na które najczęściej powołują się ludzie negując dodatki do żywności. Pierwsze to ogólna „sztuczność”, „chemiczność” – „nie bierz synek tego, to sama chemia”. Drugie to sposób w jaki jest pozyskiwany, inaczej mówiąc stopień przetworzenia. Wiadomo, im mniej coś jest przetworzone, tym bardziej naturalne, lepsze. Na przykład: listek mięty w lemoniadzie – tak!, lemoniada z dodatkiem aromatu miętowego – nie. Kryterium 1: Chemia Ulubione stwierdzenie mojego szacownego kolegi, Aleksandra Hurko: „to jest chemia”. Jest ono ze wszech miar prawdziwe, bo chemia kryje się wszędzie. Co więcej, z punktu widzenia bezdusznych naukowców cały świat składa się ze związków chemicznych. Jednak już całkiem serio: jak w każdym porzekadle ludowym i tu kryje się ziarno prawdy. Obawa przed skomplikowanymi substancjami dodawanymi do żywności wcale nie jest nieuzasadniona. Na przykład niektóre syntetyczne słodziki są mocno złożonymi substancjami, które nie są wydalane, lecz kumulują się wewnątrz naszego organizmu. Ponieważ jednak artykuł jest o aromatach, zajmę się jednym z nich. Wybrałem bardzo popularny, stosowany w przemyśle spożywczym i środków czystości: limonen. Jest to substancja znajdująca się m.in. w skórkach cytrusów i koduje zapach cytrynowy. limonen (Wikipedia) Według chemicznej nomenklatury jest to 4-izopropenylo-1-metylocykloheksen. Z grubsza: związek węglowodorów z grupy monoterpenów, czyli upraszczając jeszcze bardziej: aromatycznych terpenów. Terpeny słusznie kojarzą się z żywicznymi nutami sosny, gdyż (stosując daleko idące uproszczenia) – należą do jednej rodziny. Monoterpeny to cały szereg związków aromatycznych, nazywanych niekiedy olejkami eterycznymi. Są tu liczne bliskie nam aromaty ziół (szałwia, mięta, lawenda), wspomniany już limonen, ale także i inne bliskie piwowarowi aromaty, jak mircen (myrcen). Tak, to najbardziej powszechny związek określający aromat chmielu. Monoterpeny występują powszechnie w żywności, którą spożywamy. Często stosowane są też jako dodatek aromatyczny w przemyśle spożywczym, kosmetycznym (miętowa pasta do zębów), czy środkach czystości. Czy w tym zestawieniu limonen nie jest już taki straszny? Ha, może ktoś powiedzieć, rodzina to jedno. Pytanie, skąd go się bierze. Kryterium 2: Pozyskiwanie Rzeczą dość powszechnie wiadomą jest, że im żywność bardziej przetworzona, spreparowana, tym gorsza. Mniej naturalna, prosta, swojska. Ale i mniej wartościowa. Przeanalizujmy zatem, jak uzyskuje się naturalny aromat cytrynowy – limonen. A dla kontrastu akceptowalny przez Ducha Kraftu cukier mleczny, czyli laktozę, często używaną choćby w milk stoutach. Jak pozyskuje się limonen? Limonen na skalę przemysłową pozyskuje się ze skórek cytrusów, głównie pomarańczy. Skórki są odpadem po wytłoczeniu soku, a zawartość limonenu jest w nich bardzo duża. Jak go otrzymać? Stosunkowo prostymi metodami. Pierwszą jest destylacją w parze wodnej (rozdrobnić skórki, destylować wodę i odbierać frakcje). Drugą metodą jest destylacją przy pomocy rozpuszczalnika (np. etanolu), który ułatwia ekstrakcję limonenu ze skórek; jest oddzielany od nich podczas destylacji. Trzecią metodą jest tłoczenie skórek na zimno. Destylacja jest szeroko rozpowszechnioną metodą pozyskiwania aromatów naturalnych. Poprzez destylację parą wodną chmielu uzyskuje się także olejki chmielowe, coraz popularniejsze w piwowarstwie rzemieślniczym. Jak pozyskuje się laktozę? Najpierw należy uzyskać serwatkę z mleka. Powstaje ona najczęściej jako odpad przy produkcji serów podpuszczkowych. Wytrącana jest z mleka przez enzymy (co na to Duch Kraftu?) – część stała idzie na ser, serwatka najczęściej traktowana jest jako odpad. Co ciekawe, odpad problematyczny i groźny, bo ze względu na skład nie można go odprowadzić do kanalizacji. (Polecam artykuł ze strony Serów Rzemieślniczych) Serwatkę należy odpylić za pomocą wirówki, a następnie oczyszczać w dekanterze i odparowywać. Potem trzeba rozdzielić laktozę od pozostałych frakcji, np. za pomocą wirówek dekantacyjnych stosując potrójne wypłukiwanie wodą, za każdym razem oddzielając osobną frakcję, aż do pozyskania czystej laktozy. Potem pozostaje już tylko wysuszyć laktozę, np. przez suszarkę rozpyłową, by uzyskać proszek. Jest to jeden ze sposobów, można również stosować odwróconą osmozę lub filtrację membranową. laktoza (Wikipedia)Który z procesów jest prostszy? Który zatem dodatek jest bardziej „naturalny„, a który wysoce przetworzony? Aromat cytrynowy, czy cukier mleczny? Jak widać kryteria naturalności, czy sposobu przetwarzania mogą łatwo zaprowadzić na manowce. Które zatem surowce są zgodne z Duchem Kraftu, a które nie? Jak je rozróżniać? Im bliżej będziemy się im przyglądać, tym wybór może okazać się trudniejszy. W ten oto sposób moje rozważania zataczają koło i wracamy do fenomenu, który nazwałem: Pułapka Reinheitsgebot Bawarskie Prawo Czystości wydawało się jasne, ostre i bezwzględne. Nie było miejsca na kombinacje. Teoretycznie, dopóki nie okazało się, że są jeszcze drożdże, których prawo nie uwzględniało. Dziś niemal żadne piwo pierwotnej wersji Reinheitsgebot nie spełnia, choćby z powodu dodatku tych zaprzyjaźnionych z człowiekiem grzybków. Znacząco trudnej robi się, gdy próbujemy ograniczać działania rzemieślników. Aromaty nie! – a dlaczego nie, jeśli dodajemy np. olejek tłoczony na zimno? A laktoza tak? Niby z jakiego względu? Enzymy akceptujemy, czy nie? A dlaczego enzymy pozyskiwane mikrobiologicznie są złe, a np. zakwaszanie mikrobiologiczne dobre? Jak ustalić sensowne kryteria? Naturalność? A co to znaczy? Czy laktoza jest naturalna? A skopolamina ekstrahowana z beczek dębowych jest naturalną składową piwa? Gdzie się zatrzymać? Co akceptować, a co odrzucać? Myślenie o tym może doprowadzić do zmarszczek na czole niejednego beergeeka. Logiczna pułapka Reinheitsgebot zdaje się nie mieć rozwiązania. Metoda jest prosta. Trzeba zdać sobie sprawę z pułapki logicznej, jaką niesie ograniczanie wolności. Jeśli piwna rewolucja miała wyzwolić piwo z ciasnych okowów złocistego trunku, to każda próba jej ograniczenia skazana jest na porażkę. Albo akceptujemy szalone pomysły bez limitów, albo wracamy do klatki Reinheitsgebot. Nie ma trzeciej drogi. Duch Kraftu się myli. Jedyną metodą jest zdrowy rozsądek. Wolność stworzyła kraft i nie należy jej ograniczać. Swoboda piwowara, ale i wolność konsumenta do wyboru tego, co chce. A żeby klient miał prawo wyboru, musi wiedzieć, co wybiera. Transparentność Zatem rzeczą bezwzględnie wymaganą powinna być informacja. Czy piwo jest z dodatkiem? Jakiego pochodzenia jest aromat: naturalnego czy syntetycznego? (O rodzajach aromatów można przeczytać w artykule Chmielokracji) Czy zostały użyte enzymy i jak pozyskane. Część tych informacji jest uregulowana prawnie i należy podawać je w składzie. Uważam, że dobrą praktyką piwowarstwa rzemieślniczego powinno być także podawanie informacji, których prawo nie wymaga. Czy dodany był olejek chmielowy? Destylowany wodą czy w inny sposób? Niekoniecznie na etykiecie – wiem, inspekcje nie ułatwiają życia. Ale choćby na stronie internetowej. Transparentność to najuczciwsze podejście do konsumenta. A aromaty naturalne – jeśli tylko są użyte w odpowiednich ilościach – zupełnie mi nie przeszkadzają. Podobnie jak licznym fanom piwa i piwowarom na całym świecie. Bardziej uwiera mnie wymyślanie niepotrzebnych barier. The post Aromaty w piwie: zdrada ideałów czy przyszłość kraftu appeared first on Kraftmagia. Przeczytaj cały wpis -
[Docent]SK patronackim lokalem 3K – prymat jakości nad różnorodnością?
Pierre Celis opublikował(a) temat w Blogosfera
Warszawskie Same Krafty idą pod patronat Browaru Trzech Kumpli. Czy to oznacza definitywną supremację jakości nad różnorodnością? I czy Trzech Kumpli zamierza pójść na swoje? Posłuchajcie rozmowy z Piotrkiem Sosinem i Marcinem Kwilem! View the full article -
Luty to najwyraźniej miesiąc startu corocznych jubli. Świętowaliśmy 5-lecie Browaru Bednary oraz 4 lata Nepomucena. Nie obyło się bez wizyt w browarach – najpierw zawitałem do w miarę niedawno uruchomionego, podwarszawskiego Browaru Bastion, a potem na historyczne, pierwsze puszkowanie w pojemności 500 ml w Browarze Zarzecze. Na mapie pojawiły się trzy nowe małe browary. Warzyć u siebie zaczęły restauracyjne Salio z Besiekierza Rudnego (łódzkie) oraz Four Winds z Krynicy Morskiej. Pierwszą warkę popełnił po bardzo długich przygotowaniach Browar Suski ze Śleszowic w Beskidzie Małym. Wybór Debiutu Miesiąca za luty nie jest oczywisty, szczególnie patrząc po wyróżnieniach, w których rządzą piwa ciemne. A jednak na takie piwo jest czas niezależnie od pory roku! AleBrowar/ PINTA – B-Day 6.0 Afterparty Recovery IPA Session IPA, 9° Blg, 2,1 % alk. To piwo symbolizuje to, co obecnie stało się niezbyt popularne w piwowarstwie rzemieślniczym. Po pierwsze – solidną, mocną wręcz goryczkę. Po drugie – wytrawność. W końcu – niski balling i niski alkohol. W dobie mocarnych, ale jednocześnie słodkich pastry stoutów oraz aromatycznych, soczystych, ale łagodnych i łatwo przyswajalnych ipek, takie piwo może być dla wielu koncepcją niezrozumiałą. Zaskakująco, piwo jest intensywne i wyraziste, a porządna chmielowość, jakby kompensuje niskie parametry. Skłamię, gdy powiem, że to piwo jest pijalne. Nie jest. Ono daje popalić kubkom smakowym i jedno w zupełności wystarczy. Ale tak właśnie ma być. 2% alko nie powoduje szumu w głowie, a solidna grejprfutowa goryczka jeszcze przez jakiś czas zostaje na języku. Nie ma wątpliwości, że określenie IPA nie zostało tu użyte wyłącznie marketingowo. W wersji lanej tego piwa można odczuć łagodność tekstury od płatków owsianych, która wychodzi po pierwszym zaskoczeniu wyrazistą goryczką. Przypomniałem sobie, wypiłem dwa 500 ml z rzędu. Czyli jednak jakaś pijalność jest. Zobaczcie wideo, gdzie sprawdzam je wraz z Izotonikiem z Inne Beczki! Tak jak napisałem we wstępie – luty w wyróżnieniach okazał się miesiącem piw ciemnych. I to też świadczy o ich sezonowości. Najlepiej takie piwa wchodzą przy zimnej aurze. I to niezależnie od ich woltażu – żadne z nich nie przekracza 7% alko. W kwestii piw jasnych, po raz pierwszy udało mi się spróbować chmiel Sabro i sądzę, że jeszcze sporo namiesza na rynku. Deer Bear (De Facto) – Polski Krafcik vol.2 Ocena piwa Nepomucen/ Podgórz – English Sheep Ocena piwa Palatum/ Spółdzielczy – Inurino Ocena piwa Piwne Podziemie – Dark Choco Ocena piwa Wagabunda – Cherry in Black Ocena piwa Ziemia Obiecana – Szczęśliwej Drogi Już Czas Ocena piwa Nowe browary: Nowe inicjatywy kontraktowe: View the full article
-
[Docent]0,5% – Inne Beczki Free IPA i Mad Driver/ AleBrowar Stout
Pierre Celis opublikował(a) temat w Blogosfera
Dwie nowości 0,5% alko. Czy któreś z nich z będzie smakować jak rasowe IPA lub stout? View the full article -
Premiera Samca Alfa 2019 lada moment, w związku z tym ustawiłem się z Darkiem Doroszkiewiczem na degustację i rozmowę. Jest długo, bez unikania trudnych pytań, a zawartość szkła nieustannie się zmienia. Część pierwsza – Czasy dobrobytu się skończyły? (w szkle: Owoce Wspierają Kraft, Chateaux bis, Coś Słodkiego). Część druga – Pasteryzacja lekiem na całe zło? (w szkle: Późne Rokokoko, Chcesz Ciasteczko?). Część trzecia – Samiec Alfa 2019 i 2020 (w szkle wersja po zakończonej fermentacji, wersja bourbon BA oraz wersje Double BA – rum oraz calvados)! View the full article
-
1:33 - Newsy 15:00 - Wywiad z Mają Galerą, terapeutką uzależnień 01:13:14 - Laboratorium o tym jak projektować recepturę piwa Jesteśmy na: ? YouTube - https://goo.gl/uLDFXo ? Spotify - https://goo.gl/fJr6H5 ? SoundCloud - https://goo.gl/LBmR9C ? iTunes - https://goo.gl/x4SFYk ? Stitcher - https://goo.gl/bXXvpK ? TuneIn - https://goo.gl/aktiyA ?️ mp3 do pobrania z Google Drive - https://goo.gl/iFu8MW Alchemia - Podcast o piwie Zapraszają: Przemek Iwanek - Piwo i Cydr Mateusz Puślecki - Mazowiecki Oddział PSPD (pspd.org.pl) Olek Hurko - Browar Gliss / Browar Monsters (www.fb.com/browarmonsters/) Janek Gadmoski - Alderaan Brewery / Browar Monsters (www.fb.com/browarmonsters/) Przeczytaj cały wpis
-
1:33 - Newsy 15:00 - Wywiad z Mają Galerą, terapeutką uzależnień 10:13:14 - Laboratorium o tym jak projektować recepturę piwa Jesteśmy na: ? YouTube - ? Spotify - ? SoundCloud - ? iTunes - goo.gl/x4SFYk ? Stitcher - goo.gl/bXXvpK ? TuneIn - goo.gl/aktiyA ?️ mp3 do pobrania z Google Drive - Alchemia - Podcast o piwie Zapraszają: Przemek Iwanek - Piwo i Cydr Mateusz Puślecki - Mazowiecki Oddział PSPD (pspd.org.pl) Olek Hurko - Browar Gliss / Browar Monsters (www.fb.com/browarmonsters/) Janek Gadmoski - Alderaan Brewery / Browar Monsters (www.fb.com/browarmonsters/) Przeczytaj cały wpis
-
UWAGA: CZYTANIE ARTYKUŁU GROZI ZGŁODNIENIEM! Pszenne placki z serem piekli już starożytni Rzymianie. A słowo „pizza” pojawiło się po raz pierwszy w średniowieczu. Wtedy, gdy rozwijało się piwowarstwo. Przypadek? Odpowiedzcie sobie sami. W XXI w. losy pizzy i pisa są nierozerwalnie związane ze sobą niczym R2-D2 i C-3PO. Oto raport KraftMagii: 6 multitapów z pizzą z 5 miast Polski. Żeby była jasność – porządnych lokali. Nie: osiedlowych pizzerii z butelkami. Nie: baru z pizzą odgrzewaną w mikrofali. Sześć pełnoprawnych multitapów pełną gębą z własnym piecem i zacną pizzą. Zaczynamy! 1. Warszawa – Drugie Dno Ochota Drugie Dno – Multitap Pizza PubPierwszy przystanek podróży po mapie Polski znajduje się w stolicy. Nie przypadkiem: ponad 50 mutlitapów (wg ontap), krafty nawet w odległych dzielnicach – stolica żyje piwem rzemieślniczym. Doczekała się też co najmniej kilku lokali w konwencji pizza+kraft. Jednym z najświeższych jest Drugie Dno Ochota. To drugi lokal pod nazwą Drugie Dno (pierwszy mieści się przy ul. Nowogrodzkiej). 8 kranów z porządną selekcją piwa, dwa piętra i piec do pizzy szybko sprawiły, że pub stał się lokalnym miejscem spotkań. Nic dziwnego: jest przytulnie, nowocześnie i bezpretensjonalnie. A i z Centrum niedaleko. Pizza: 12 rodzajów do wyboru, klasyka od Margherity po pizzę autorską Drugie Dno (wołowina gotowana w porterze, kolendra, mozarella jalapeño), ceny 22-32 zł. Wszystkie przygotowywane są na bazie wysokiej jakości składników. Co gościom zdaje się odpowiadać, bo ani kucharz ani piec nie mają chwili odpoczynku. Oprócz pizzy można zjeść także kanapki na gorąco, sery, przekąski i desery. Do 16:00 – lunche w promocyjnych cenach. pizza ląduje w piecu Drugiego Dno OchotaJak trafić? Ochota to dzielnica położona na zachód od Śródmieścia. Z centrum można dojechać każdym tramwajem, który jedzie w kierunku zachodnim (3 przystanki). Przystanek Plac Zawiszy, pub mieści się za hotelem Sobieskim. Otwiera się o 12:00. Adres: ul. Tarczyńska 5/9, Warszawa strona www / profil Facebook 2. Kraków – Colombe wnętrze Colombe Beer and FoodPrzenosimy się szybciutko do dawnej stolicy Polski, czyli Krakowa. Tu kolejny nowy lokal, jeszcze świeży, niż Drugie Dno Ochota. Colombe Beer and Food mieści się na krakowskim Starym Mieście. Niedaleko Rynku znajduje się ulica Gołębia (ta słynna Gołębia z piosenki), od której nazwę wziął mutlitap Colombe. Co po łacinie oznacza: gołąb. Klasyczny wystrój: cegły i drewno (wszak Kraków), otwarta kuchnia, do tego 8 kranów z piwem rzemieślniczym, sporo dań w karcie i zapowiadany duży ogródek. A do tego oczywiście pizza. Ta kombinacja działa. Pizza: 11 rodzajów, głównie włoskie inspiracje; ciekawostką jest pizza czarna Colombe. Do tego lokalne przysmaki jak Maczanka Krakowska, a także spory przekrój dań bardziej współczesnych, jak bao czy pulledpork. Czynne od 12:00. Adres: Gołębia 5, Kraków strona www / profil Facebook 3. Sopot – AleBrowar pyszne połączenie: witbier i pizza – AleBrowar SopotKrzyk mewy na plaży sprawia, że stajesz się głodny. Co z tym możesz zrobić? Odwiedzić sopocki multitap AleBrowaru. To kolejna świeżynka na naszej liście. Jest to trzeci już lokal pod logo trójmiejskiego browaru, czyli AleBrowaru. Pierwszy mieści się w Gdyni, a drugi we Wrocławiu. Gdynia dołączyła do nich z początkiem 2019 roku. To przestronny lokal blisko głównego szklaku turystycznego miasta: Monciaka, który wiedzie wprost na sopockie molo. W lokalu piwo można wybierać spośród 13 kranów z piwami AleBrowaru. Dodatkowo lodówki z butelkami, które można kupować także na wynos. Pub spełnia więc też jednocześnie rolę sklepu. No i oczywiście, jest jeszcze piec do pizzy. Pizza: cienkie ciasto, placki raczej jednoosobowe z masą dodatków. Oprócz klasycznego wyboru pojawiają się takie szalone opcje, jak pizza z bananami na Tłusty Czwartek. Jak trafić? Idąc Monciakiem, czyli Bohaterów Monte Cassino w stronę mola należy dobić w prawo na wysokości torów. AleBrowar Gdynia jest niedaleko, przy kolejnej przecznicy. Otwarte od 14:00. Adres: ul.Podjazd 11, Sopot profil Facebook 4. Wrocław – 4Hops 4Hops – Cycling PubPrzenieśmy się teraz do Miasta Spotkań. Wrocław od zawsze żył piwem. Piwa rzemieślnicze, niczym krasnale, spotkać można niemal na każdym kroku. Ulica Ofiar Oświęcimskich jest tego doskonałym przykładem. Tu mieści się kilka interesujących pubów, między innym 4Hops. 16 kranów i wyrobiona renoma miejsca żyjącego kraftem od lat przyciąga głodnych i spragnionych. Kolorowy wystrój i ciekawe grafiki od zawsze były mocną stroną pubu. Nie mniej istotna była kuchnia. W 4Hops można było zjeść dania od Pancho, jednak meksykańska kuchnia poszła „na swoje” otwierając własny lokal, a 4Hops postawił na streetfood. Między innymi na pizzę i wrapy. Oprócz szybkich dań pojawiły się też rowery, bo obecnie lokal jest pro-rowerowy, a jego pełna nazwa brzmi 4Hops Cycling Pub. Pizza: 6 rodzajów w nowoczesnej formie, grube ciasto i 24 cm średnicy. Ceny 17-19 zł. Jest i wege, jest i ostro. Jak trafić? 3 minuty spacerem od rynku, na końcu imprezowej ulicy Ofiar Oświęcimskich. Otwarte od godz. 12:00 i 13:00 w weekendy. Adres: ul. Ofiar Oświęcimskich 46, Wrocław profil Facebook 5. Modlniczka – Proste Żarcie prosta pizza z Proste Żarcie i Pracownia PiwaProste żarcie – piękna idea jedzenia nieskomplikowanego, acz doskonałego smakiem i jakością. Ta wizja przyświecała Tomaszowi Rogaczewskiemu przy otwieraniu pubu w podkrakowskiej Modlniczce. Tomasz jest współzałożycielem browaru Pracownia Piwa, obok kórego właśnie powstała restauracja. W Prostym Żarciu jego dwie pasje: kulinarna i piwowarska mogły wreszcie połączyć się w jedno. Lokal jest nieduży, na kilka stolików. Na kranach świeżutkie piwo, wszak browar tuż obok. A na kuchni spotkać można samego właściciela, który z ukontentowaniem oddaje się swym żywiołom. Szef nie uznaje kompromisów; wszystkie dania muszą być dopracowane: czy to pizze, pasty, zupy czy żeberka. Poza kartą powstają też wyjątkowe dania i desery. Na wynos można zakupić butelki z piwami Pracowni. Pizza: 12 rodzajów porządnie zrobionych placków do wyboru, wszystkie ze świetnej jakości włoskimi dodatkami. Ceny 16-26 zł. Jak trafić? Modlniczka leży ok. 11 km za zachód od Krakowa przy obwodnicy S52. Proste Żarcie i Pracownia Piwa otwarte jest od 12:30; oprócz poniedziałków – nieczynne. Adres: ul. Kasztanowa 31, Modlniczka profil Facebook 6. Warszawa – Same Krafty pizza w Same Krafty – multitapNa koniec wracamy do nowej stolicy. Same Krafty to zasłużony lokal dla polskiego kraftu. Działa od wielu lat promując piwowarstwo rzemieślnicze. Na 10 kranach od zawsze pojawiały się topowe polskie browary. A od marca 2019 roku połowę z nich we władanie przejmie browar Trzech Kumpli. Oprócz piwa lokal kusi także pizzą. Spacerowicze przechadzający się po Starym Mieście chętnie zaglądają do Krafów na posiłek. Wewnątrz dokonuje się niemal samoczynnie podział: na konsumentów piwa (przy barze) i pizzy (przy stolikach bliżej wejścia). A jeśli wewnątrz nie starcza miejsca dla wszystkich, zawsze można udać się na drugą stronę ulicy. Tam znajdują się Same Krafty vis-à-vis. Pizza: 12 rodzajów cienkich placków w trzech rozmiarach: 23, 32 i 42 cm. Klasyka włoska oraz pizze nowofalowe. Ceny: 15-41zł. Jak trafić? Najlepiej pieszo. Lokal znajduje się bardzo blisko Rynku Starego Miasta; na ulicę Nowomiejską można trafić kierując się w stronę Barbakanu. Otwarte od godz. 13:00 w tygodniu (poniedziałek od 14:00), w weekendy od 12:00. Adres: ul. Nowomiejska 10, Warszawa profil Facebook The post Piwo i pizza appeared first on Kraftmagia. Przeczytaj cały wpis
-
Z Jarkiem Sosnowskim zwiedzamy największy polski browar rzemieślniczy. Poprzednia wizyta – 2014! View the full article
-
Jak smakują pierwsze zapuszkowane piwa Birbanta i czy puszka jest w stanie zapewnić ochronę przed utlenieniem? Sprawdzam wraz z Jarkiem Sosnowskim w laboratorium Browaru Zarzecze! View the full article
-
Jakub Kustra, piwowar w T.E.A. Time Brewpub ,,Ma jednak kraj polski napój warzony z pszenicy, chmielu i wody, po polsku piwem zwany. Nic nadeń lepszego dla pokrzepienia duszy. Jest ono nie tylko rozkoszą mieszkańców, lecz i cudzoziemców więcej niż w innych krajach zachwyca swym smakiem wybornym” – Jan Długosz W kronikach dziejów naszego państwa wzmianki o piwie ścielą się gęsto. Od dawien dawna był to jeden z dominujących napitków na polskich stołach. Sławne postaci Już pierwszy król Polski, Bolesław Chrobry, zwany był przez naszych sąsiadów „piwożłopem”. Choć być może owo miano nie jest nazbyt chlubne, jednak trafne. Bowiem Piastowie, podobnie jak inni ówcześni władcy, raczej za kołnierz nie wylewali. Święty Otton z Bambergu pełnił z początkiem XII w. misje chrystianizacyjne m.in. na terenie Pomorza Zachodniego. O trunkach jakie tedy pito, pisał: „Wina nie mają ani go nie szukają, gdyż zapobiegliwie przyrządzone miodne napoje i piwo przewyższają wina falernijskie.” Wspomniane tutaj są także miody pitne, które także mają bogate tradycje w Polsce. Ale o nich może innym razem. Nie mniej znacząca jest znana anegdota o Leszku Białym. W XIII w. odmówił on udziału w krucjatach. Jako powód podał: „W Palestynie piwa nie ma i żyć przeto tam nie można.” Oczywiście, prawdziwa przyczyna odmowy udziału w wyprawach krzyżowych miała raczej korzenie ekonomiczne, aniżeli spożywcze. Za fakt niepodważalny jednak należy uznać, iż trudno bić niewiernych na pustyniach bliskiego wschodu, w palącej spiekocie, bez zimnego piwa na podorędziu. Ekonomia piwa W średniowieczu Polska słynęła między innymi piwem Świdnickim. Było ono na tyle pożądane, że w XIV w. stało się przyczynkiem do wybuchu Wojny Piwnej. Jak znacząca była pozycja piwa wskazuje fakt, że jego eksport w 1474r. wynosił 1400 warów, czyli około milion litrów. Co nawet dzisiaj wydaję się sporo. A trzeba wziąć pod uwagę brak asfaltu, ciężarówek, czy nawet resorów w wozach. W połowie XV w. Polacy wnieśli także apelację do papieża, by ten zezwolił księżom używać piwa wareckiego, miast wina podczas mszy. Tradycja liturgiczna niestety nie pozwoliła na taki wyjątek. A szkoda. Poezja i proza Mikołaj Rej, jeden z naszych czołowych literatów, nie omieszkał wspomnieć o owym trunku. Czynił to w sposób nadzwyczaj pochlebny: „Kto uprawia pszenicę, jęczmyk miły, ma nie tylko z nich chleb, ale i piwo ponad wszystkie napoje pożywne i odżywcze.” W jednym ze swoich utworów prawił, iż za czasów, gdy Polacy piwo pijali, największe sukcesy odnosiliśmy, a gdy gorzałka na stołach zaczęła panować (ok. XVI w.), tośmy przegrywać zaczęli sromotnie. Może i uproszczenie, jednak trudno z nim polemizować. Ciekawostkę stanowi fakt, iż piwo nie stanowiło wyłącznie napitku, a także posiłek. Gramatka, zwana także faramuszką, to znana w kuchni staropolskiej piwna polewka. Było to grzane piwo z dodatkiem czerstwego chleba, śmietany, żółtka z miodem i przypraw korzennych. Podawano je z twarogiem. Danie to wzmiankowane jest w naszej narodowej epopei tymi słowy: „Panie starsze już wcześniej wstawszy piły kawę, Teraz drugą dla siebie zrobiły potrawę: Z gorącego, śmietaną bielonego piwa, W którym twaróg gruzłami posiekany pływa” Skoro już jesteśmy przy literaturze, warto wspomnieć „Lalkę” Bolesława Prusa. Radca Węgrowicz mawiał o warszawskim piwie w następujący sposób: „No tylko spojrzyj Panie Ignacy (…), kolor starego miodu, piana jak śmietana, a smak szesnastoletniej dziewczyny. (…). Ja powiadam, że przed takim piwem należałoby płukać usta.” Mamy tu co prawda do czynienia z fikcją literacką, być może jednak tak kwiecista metafora zainspirowana była prawdziwym trunkiem. I oby tylko trunkiem. Nauka Na koniec wspomnę o jednym z najmądrzejszych browarników w naszej historii, mianowicie Janie Heweliuszu (1611 – 1687). Pochodził on z rodziny o bogatych tradycjach piwowarskich, tak więc siłą rzeczy sam brał w niej udział. Był raczej zarządcą i serce podpowiadało mu, że powinien patrzeć wyżej, ku gwiazdom. Co zresztą robił z dachu swojego browaru. Biznes piwowarski pozwalał mu realizować swoje naukowe zapędy i osiągać w nich sukcesy. Jego wkładu w astronomię i matematykę nie sposób omówić nawet w skrócie; zainteresowanym polecam zgłębić temat. Co ciekawe, jego żona kierowała piwowarskim interesem znacznie sprawniej od niego. Dzięki niej browar generował potrzebne dochody. Oto jedna z wielu kobiet w historii, która przyczyniła się do sukcesu swojego męża, sama stojąc w cieniu. Wiele można by snuć jeszcze historii o wpływie piwa na historię Polski. Na szczęście dziś także mamy powody do radości. Cieszmy się wzrostem rzemieślniczego piwnego rynku i ponad tysiącletnią tradycją warzenia piwa na tych ziemiach. Warto pamiętać, że w kwestii piwowarskiej spuścizny nie mamy się czego wstydzić na tle Czech, czy Niemiec. Nie ma sensu propagowanie mitu „lepszego czeskiego piwa”. Nasza tradycja sięga równie głęboko. A wśród 2013 nowych piw, które zadebiutowały tylko w 2018 roku, z pewnością znajdziecie dosyć powodów, że owa spuścizna nie poszła na marne. Bibliografia: M.J. Szymański, Polskie Piwo – Biografia, J. Besala, Alkoholowe Dzieje Polski, J. Kochańczyk, Piwo: napój narodowy, http://polimaty.pl/2016/12/od-piwa-do-gwiazd/ http://www.zwrotnica.com.pl/2018/12/piwne-podsumowanie-2018.html Grafika: http://www.atlascoelestis.com/ The post Piwna tradycja w Polsce appeared first on Kraftmagia. Przeczytaj cały wpis
-
To pytanie szczególnie mocno nurtuje w Tłusty Czwartek. Czy w ogóle piwo da się połączyć ze słodyczami? Oczywiście tak Są style piwa, które idealnie wręcz łączą się ze słodkościami. Co więcej, można ich wymienić co najmniej kilka. Na pewno je dobrze znacie. A to nie wszystko, bo zawsze można jeszcze odkrywać nowe połączenia smaków za pomocą domowych eksperymentów. Złote zasady foodpairngu Zacznijmy jednak od początku. Foodpairing ma swoje klasyczne zasady, dzięki którym można odkrywać dobre połączenia smaków. Potrafią znacznie ułatwić życie. Poza tym, dają wrażenie, że podchodzimy do rzeczy fachowo. Przyjrzyjmy się im. Zasada 1: podobne z podobnym Zasada dość oczywista, która przychodzi do głowy naturalnie. A więc łączymy ze sobą smaki podobne. Zatem, oczywista oczywistość, w połączeniu ze słodyczą powinny się sprawdzić wszelkie piwa słodkie. Kolejne trop to czekolada. W tradycyjnym pączku nie występuje (choć w nowofalowych wersjach – owszem), za to idealnie współgra ze słodyczami, często jest wręcz ich podstawą. Czy są jakieś piwa, które mają nuty czekoladowe? Pewnie. Piwa ciemne, palone, czyli takie w których użyto słodów palonych, często charakteryzują się wyraźnym czekoladowo-kawowym smakiem. Powinny zatem dobrze łączyć się ze słodyczami. Idąc tropem podobieństw, można również poszukać w pączku głębiej. Czyli w nadzieniu. Owoce, zwłaszcza czerwone, występują zarówno w pączkach, jak i ciemnych leżakowanych piwach. Można jeszcze inaczej podejść do pączkowego nadzienia i poszukać piwa z dziką różą. Zasada 2: przeciwieństwa Tu już wkraczamy w nieco głębiej w foodpairing. Przeciwieństwa. Robi się nieco trudniej, bo trzeba sobie zadać pytanie: co jest przeciwieństwem słodyczy. Smak gorzki? Nie. Kwaśny? Niekoniecznie. Lekkie, kwaskowate piwa jak pilsy słabo współgrają ze słodkościami. Słony? Może solony karmel, ale to raczej nie w piwie (choć czasem się zdarzy). Przeciwieństwem słodkiego jest brak słodyczy, czyli wytrawność. Zatem naturalnym połączeniem będzie piwo, które nie będzie nazbyt gorzkie, ani kwaśne, ale raczej mocno odfermentowane. Wytrawny smak ze słodyczą dopełnią się wzajemnie, niczym czerń i biel. Wystarczy wyobrazić sobie niesłodzoną herbatę i słodkie ciasteczko. Prawda, że pięknie się uzupełniają? Zasada 3: sprawdzone połączenia Dlaczego niektóre połączenia działają? Nadal do końca nie wiadomo, choć badania trwają i pojawiają się już foodpairingowe mapy oparte na badaniu związków chemicznych w produktach. Trzecia zasada foodpairngu każe nam szukać sprawdzonych, pasujących niczym puzzle połączeń. Każdy wie, że do śledzia pasuje majonez, do mielonego ziemniaki, a miodek do twarożku. Natomiast słabo działa połączenie miodku ze śledziem, twarożku i mielonego, oraz majonezu z gorącymi ziemniakami. Po prostu pewne smaki grają ze sobą lepiej, a inne gorzej. Taką naturalną parą do słodyczy jest szlachetny alkohol. Pralinki z alkoholem, rumowe i arakowe aromaty do ciast, ajerkoniak na lodach – prawda, że to pięknie się łączy? Szlachetny smak dobrej jakości destylatu i dobrej jakości słodycze to idealne połączenie. Takie smaki można odnaleźć w mocnych, leżakowanych piwach, w których alkoholowe nuty pięknie się zaokrągliły z czasem. Czyli w końcu: jakie piwo wybrać? Nie przedłużając zatem ani chwili, oto lista stylów, które powinny ładnie zagrać ze słodyczami, z mocnym wskazaniem na pączka: porter bałtycki i jego imperialna wersja stouty, ze wskazaniem na mocne wersje, jak FES lub stout imperialny barley wine, wheat wine, rye wine old ale wszelkie piwa słodkie (choć mogą trochę zakleić) piwa z dziką różą mocno owocowe lambiki A jeśli żadne z zaproponowanych połączeń nie spełnia oczekiwań? Polecam złote rady naszego eks-wicepremiera. Smacznego! The post Jakie piwo do pączka? appeared first on Kraftmagia. Przeczytaj cały wpis
-
Miały być barley wine ale wyszło inaczej. Sprawdzian 1,5 letniego mocarza z Browaru Zakładowego i pięcioletniej domówki 30° Blg od Michała Patera! View the full article
-
W sobotnie popołudnie siedziba warszawska siedziba PSPD wypełniła się piwowarami domowymi. Nie mogło być inaczej, bo temat był gorący: Polskie chmiele Rodzina Pawła Piłata zajmuje się uprawą chmielu od pokoleń. Paweł nie tylko te tradycje podtrzymuje, ale i rozwija w ciekawym kierunku. Jest przekonany, że rodzime odmiany chmielu kryją olbrzymi potencjał. Dlatego to właśnie na nich postanowił kupić swą uwagę. Stworzył markę PolishHops, w ramach której uprawia i przetwarza chmiel. Szczególnym zainteresowaniem Pawła cieszą się mało dostępne odmiany. Niekiedy, jak w przypadku Zuli, niemal wymarłe. Okazuje się, że interesujących odmian jest całkiem sporo. Odpowiednio potraktowane, potrafią dać ciekawe efekty w piwie. Kluczem do nich jest wysoka jakość uprawy, odpowiedni zbiór i dbałość o późniejsze przetwarzanie. Właściwie traktowany chmiel zyskuje, niczym oszlifowany kamień szlachetny. Paweł zbiera wyszukuje i uprawia te niecodzienne odmiany w swoim chmielniku, a następnie wypuszcza je na rynek. Polskie piwa PolishHops to nie tylko wybór ciekawych chmieli o wysokiej jakości. To także bliska współpraca z producentami piwa. Upowszechnianie wiedzy o chmielach daje rezultaty. Polskie browary coraz częściej korzystają naszych rodzimych odmian. Tak było w przypadku serii Dziedzictwo uwarzonej w browarze Perun. Do każdego piwa użyto innego, pojedynczego gatunku chmielu. Piwa bazowe mają zbliżone parametry, dzięki czemu można porównać je ze sobą i odkryć, jakie rezultaty daje konkretna odmiana chmielu. Z kolei Browar Grodzisk uwarzył piwo, które zaistniało zagranicą. Grodziskie Imperialne, czyli ekstremalnie mocna wersja grodzisza powstała w kooperacji z amerykańskim Live Oak Brewing Company. Wychmielono ją odmianą Zula; tą, którą ocalała dzięki staraniom Pawła. Takich interesujących piw jest zdecydowanie więcej. Browary rzemieślnicze przekonały się do polskiego chmielu i coraz chętniej z niego korzystają. Stosowanie nowych i lokalny odmian to trend, który w najbliższych latach będzie dawał o sobie znać. Zobacz artykuł: 6 piwnych trendów na 2019 Akademia Chmielowa To nie przypadek, że piwowarzy odkrywają potencjał polskich chmieli. To także zasługa edukacji, w którą niemały wkład ma PolishHops. Projekty takie jak Akademia Chmielowa to świetna okazja, żeby dowiedzieć się o chmielu więcej. 23 lutego w sali szkoleniowej PSPD przywitały słuchaczy stoły zastawione chmielem. Profesjonalne przygotowanie warsztatu to zasługa Karola Zawistowskiego i Mateusza Puśleckiego. Podczas ponad dwugodzinnego spotkania Paweł Piłat szczegółowo objaśniał sekrety chmielu. Można było się dowiedzieć wielu rzeczy na temat uprawy i obróbki, czy składu chmielu. Jednak najbardziej interesujące były odmiany. Paweł omawiał szczegółowo każdą odmianę, a uczestnicy mogli spróbować jak ona pachnie. Zarówno „na sucho” w pelecie, jak i zaparzona w gorącej wodzie. Odmiany Takie porównanie to niezwykle cenna rzecz. Nie tylko można nauczyć się, jak pachnie poszczególna odmiana, ale także wychwycić różnice pomiędzy nimi. Iunga okazała się bardzo owocowa, z przewagą czerwonych owoców, Sybilla miała czysty ziołowy profil, a Puławski pachniał nieco cebulkowo. Nawet niezbyt poważana Marynka okazała się interesującym chmielem. Ciekawe były też odmiany zagraniczne, jak tropokalny Chinook z plantacji PolishHops (jednak Paweł poinformował, że raczej nie będzie skupiał się na zagranicznych odmianach). Jenak najciekawszy ze wszystkich okazał się Lubelski. Jego złożony, mocny aromat z kombinacją nut ziołowych, żywicznych i nieco cytrusowych zdecydowanie wygrywał z konkurencją. Paweł PiłatCiekawe było także porównanie tej samej odmiany od różnych plantatorów. Marynka z tego samego rocznika, ale uprawiana w odmiennych miejscach pachniała inaczej! Jak tłumaczy Paweł, lokalny mikroklimat ma naprawdę duże znaczenie. Warto odwiedzić Akademię Chmielową. To dobra okazja do poszerzenia wiedzy o chmielu i poznania rodzimych odmian. Dzięki PolishHops i PSPD spotkanie było darmowe. Świetna sprawa. Podobne artykuły: Wywiad z prezesem PSPD, Relacja z Chmielobrania PolishHops The post Relacja: Akademia chmielowa PolishHops appeared first on Kraftmagia. Przeczytaj cały wpis
-
Pierwsza recenzja na blogu, choć kimże ja jestem, aby recenzować? Ano jestem przede wszystkim konsumentem piw kraftowych i mogę mieć swoje zdanie na temat tego, na co wydaję kasę. Na start wybrałem ŁDZ IPA. Dlaczego? Bo jakoś jestem po prostu smakoszem tego stylu oraz chciałem opisać coś, czego jeszcze nie próbowałem. Dużo różnych recenzji w sieci czytałem i oglądałem. Nie ma co ukrywać, że są to zazwyczaj bardzo subiektywne wrażenia recenzujących. Ja sam przyjąłem sobie, że testowane piwa oceniam w skali 55 punktów: 5 punktów etykieta, 20 punktów aromat, 20 punktów smak, 5 punktów nasycenie, 5 punktów piana. Kto wie, może za rok o tej porze będę publikował jakiś swój roczny ranking? Póki co rozkładam na poszczególne elementy ŁDZ IPA z browaru Piwoteka. Etykieta: 1/5 Bardzo mi się nie podoba. Nawet na półce jakoś specjalnie nie rzuciła mi się w oczy. Taki oldschool, który nijak się ma do „nowoczesnej interpretacji IPA” – tak opisywane jest to piwo. Zbyt uboga, nie porywa zupełnie niczym. Chyba w paincie bym coś podobnego stworzył. Stąd też moja ocena, czyli zaledwie 1 punkt. Aromat: 12/20 No dobra, więc jak się prezentuje w pozostałych składowych? No właśnie. Na etykiecie napisali, że dodane zostały: Magnum, Zeus, Cascade, Apollo, Centennial, Citra. Kurde aż trzy, które bardzo lubię, ale od razu też mi się zapaliła lampeczka, że chyba nieco tego za dużo. Kiedyś już się na tym przejechałem, gdy próbowałem Hoppy Queen z Dr Brew. Choć tam było akurat aż 21 chmieli. W propozycji Piwoteki jest ok, ponieważ czuć rzeczywiście amerykańsko, jest cytrusowo oraz żywicznie. Niemniej jakoś nie powaliło. Gdzieś czytałem opinię, że ma się wrażenie, jakby się wręcz świeży granulat wąchało. Sorry stary, ale zmieniłbym sklep, w którym kupujesz chmiel w granulacie, bo najwyraźniej opychają Ci coś nieco zwietrzałego. W ŁDZ IPA absolutnie nie miałem takiego wrażenia. Moja ocena nie mogła być inna, czyli przeciętny aromat to i przeciętna liczba punktów. Smak 12/20 I tak jak punktowałem aromat, tak też punktuję smak. Bardziej słodowy niż chmielowy, goryczka raczej średnia, nie zostaje na długo w ustach. Piwo pijalne, nawet powiedziałbym, że takie leciuchne zbytnio jak na te 60 IBU. Piwo bardziej cytrusowe niż multiwitamina, taka no normalna IPA bez zaskoczenia, bez fajerwerków. Nasycenie 5/5 Tu się wszystko zgadza. Tak jak to powinno być w przypadku India Pale Ale, a więc niewielkie. Nie mam zastrzeżeń. Piana? Jaka piana? 1/5 Ludzie albo coś źle nalewałem, choć specjalnie chciałem spienić albo ktoś tu coś nie tak zrobił. Owszem była. Możecie to zobaczyć na poniższym foto, ale niemal momentalnie znikła. Barwa złamanej bieli, nawet i jakieś drobne pęcherzyki było widać, ale gdyby nie zdjęcie, to bym o niej nie pamiętał. Wrażenia ogólne ŁDZ IPA to piwo pijalne, lekkie jak na to IBU, bez odjazdu. Może zbyt duża słodowość w smaku. Kupiłem pierwszy raz i raczej drugi raz specjalnie po nie nie sięgnę, bo akurat rynek IPA jest bogaty. Konkurencja duża oraz lepsza. Jak ktoś ma ochotę do obiadu, to proszę bardzo, ale nie ma się co dłużej nad tym piwem rozwodzić. Suma punktów: 31/55, czyli bardzo średnie. Mam nadzieję, że nieco Wam zobrazowałem to piwo. Jeśli się podobało to zawsze możecie dać jakiegoś lajka na fejsie albo wyrazić to w komentarzu. Zresztą jeśli było wręcz przeciwnie, to od dzisiaj na fejsie też możecie to wyrazić, ale mam nadzieję, że jak na pierwszy raz nie będziecie zbyt surowi dla mnie. View the full article
-
Dużo mi się ostatnio wyjazdów trafiło i za każdym razem starałem się wyszukać dla siebie trochę kraftu. W Warszawie na spontanie padło na PiwPaw na Parkingowej i muszę przyznać, że to był bardzo dobry strzał. Propozycja od laika Tournee po Warszawie prowadził mój serdeczny kolega Grzegorz. W moich oczach jawi się chłopak bardziej jako pasjonat win niż piw. Jedno trzeba mu jednak oddać, że świetnie zna restauracyjno-pubową mapę stolicy. Mam ochotę na kuchnię gruzińską, mam ochotę na lampkę dobrego wina, chcę zjeść kebsa, czy po prostu posiedzieć przy filiżance aromatycznej herbaty, to ten gościu potrafi ot tak z palca zawsze zaproponować lokal na bardzo dobrym poziomie. Wieczór zaczęliśmy kolacyjką w jednym miejscu (może skuszę się w późniejszym terminie też na małą recenzję, bo piłem tam Polish Pale Ale), a potem ruszyliśmy dalej w miasto. W sumie zakręcona sprawa na maksa, bo mieliśmy poprawić jakimś jedzonkiem, a od słowa do słowa wyszło, że idziemy na kraftowe piwo. Usłyszałem „fajna miejscówa, z 40 kranów, jak nie więcej”. No to lecim! PiwPaw Parkingowa i tłumy Grzesiu zaprowadził nas na ul. Parkingową, gdzie mieści się PiwPaw. W środku wrzawa, mnóstwo ludzi, fajny klimat półmroku. Byłem mile zaskoczony. Włączyliśmy tryb łowców stolików. Udało się przycupnąć w jednym miejscu, więc ruszyliśmy na bar. OMG! Ile kranów! PiwPaw Parkingowa z tego co pamiętam chwali się, że ma ich w sumie 60. Nie wiem, nie liczyłem, ale na ich widok kręciło się w głowie. Chwilkę odstaliśmy w kolejce, zaczęło się zamawianie. Była z nami koleżanka z Gruzji, która akurat w piwach nie gustuje, ale już wiem, że po tym wieczorze zmieniła zdanie. Szykowaliśmy się, aby jej coś zaproponować, tymczasem stery przejął barman, który z bardzo dobrym angielskim „wybadał” co może jej posmakować. Drobna degustacja w kieliszeczkach i bam! Mamy to, dziewczyna zadowolona. Szczerze… nie pamiętam jednak co jej tam wlał konkretnie. Dla obsługi szacun. PiwPaw Parkingowa i kapslowe ściany W oczekiwaniu na moją kolej, zacząłem się bardziej rozglądać po rozległej sali. Filary oraz fragmenty ścian zostały pokryte kapslami z różnych piw. Boję się pomyśleć jak wyglądał personel, czy manager, którzy musieli się poświęcić oraz wypić te wszystkie piwa, aby zebrać taką kolekcję hehehe. Efekt jest imponujący. To naprawdę robi robotę. Czułem, że jestem w miejscu, które mógłbym określić jako dom piwa. Wszystko ze sobą współgrało. Ten wystrój, wypisane nazwy browarów, mnogość kranów itd. Naprawdę fantastyczna atmosfera. Przy przyjemnym piwku I to, co mi się najbardziej w krafcie podoba… każdy sobie wybrał co innego. Ludzie nie siedzą przy smutnym koncernowym lagerze, tylko rzeczywiście odkrywają smaki piwa. W ten sposób w naszej paczce jeden kolega skusił się na stouta, ja wybrałem jakąś IPA, inny kolega APA z mango, a jeszcze inny Koźlaka. O to właśnie chodzi! Oby takich ciekawych miejsc na mapach naszych miast było coraz więcej. View the full article
-
[warzepiwo]Kapslownica Greta – pożegnanie po latach
Pierre Celis opublikował(a) temat w Piwowarskie wieści
Z mojego pierwszego sprzętu nie zostało już za wiele elementów. Jakaś tam drobnica typu klips do wężyka itp. Niedawno musiałem się pożegnać również z moją kochaną Gretą. Kupiłem ją na starcie w grudniu 2014 roku, bo… była najtańszą opcją. Poszperałem w necie, poczytałem kilka blogów, posłuchałem sobie Tomka Kopyry i wychodziło, że zakup jest doraźny. Z czasem trzeba będzie uzbroić się w coś mocniejszego. Ok, jak się wydaje 300-500 zł na początek, to może boleć każdy dodatkowy wydatek, więc pomyślałem, że ta kapslownica Greta to niegłupie rozwiązanie. Miała mi posłużyć tak do 10 butelkowań, przy założeniu, że na jednym kapsluję do 40 butelek. Miesiące mijały, ja warzyłem i butelkowałem, warzyłem i butelkowałem, aż tu nagle miałem za sobą 23-24 warki. Kapslownica Greta wciąż była ze mną. Dzielna bestia. Czasu się jednak nie oszuka. Pojawiły się pierwsze problemy. W butelkach z wąskim kołnierzykiem, jaki jest np. w butelkach AleBrowaru, Greta potrafiła uciąć jedną, dwie szyjki z danej partii. No i wiecie jaki to ból, bo przecież nie zaryzykuję przelania tego piwa (nawet przez sitko) do następnego kapslowania. Zazwyczaj wypijam powoli sam takie świeże, nienagazowane. O ile przy następnym razie jakoś bardziej uważałem i udawało się nie mieć strat, o tyle już podczas ostatniej #26 warki Greta przekreśliła swój dalszy byt w moim zespole, bo ucięła już nawet butelkę z szerszym kołnierzem i nierówno zaginała kapsle. To oznaczało tylko jedno. Po dwóch wspólnych latach musiałem pozwolić jej odejść i wybrać inną. Padło tym razem na Emily. Piękna, czerwona, bardzo przypomina poprzedniczkę, choć ma kilka innych elementów. Brałem pod uwagę jakąś stołową, ale stwierdziłem, że popracuję na razie z Emily i zobaczę ile da radę wytrzymać. Póki co jestem zadowolony, bo zrobiłem testy i już widzę, że znacznie przyśpieszę z procesem butelkowania piwa. Jest jeszcze trochę nieśmiała, nieco sztywna, ale spokojnie ją wyczuję. Czy ja przypadkiem nie jestem zbyt sentymentalny jeśli chodzi o sprzęt? View the full article -
[warzepiwo]Grin Sove czy naprawdę rozmarynowe?
Pierre Celis opublikował(a) temat w Piwowarskie wieści
Piwa z dodatkiem roślinek i ziół to jest temat, który całkiem mnie jara. Sam robiłem piwo domowe z dodatkiem daglezji i wyszło całkiem fajnie. Teraz sięgnąłem po Grin Sove z browaru Golem. Ile rozmarynu w piwie? To pierwsze piwo jakie piłem z tego browaru. W ogóle to szanuję samą nazwę browaru i ich logo. Pojechali po bandzie. Stworek, serio? Przecież to jest piękne. Widać, że mają spory dystans do schematów. To się objawia też w tym co oferują, a oferują właśnie m.in. Grin Sove. Piwo w stylu Black IPA z dodatkiem rozmarynu. Oczywiście wielkim fanem IPA w wersji na czarnucha nie jestem, ale ten rozmaryn mnie skusił. Wręcz modliłem się, aby zdominował to piwo, bo to może być ciekawy smak. A jak było? Pierwszy niuch po otwarciu i naprawdę miłe zaskoczenie, bo tego rozmarynu jest sporo. Swoją drogą bardzo lubię ten dodatek. Zawsze lubiłem pieczonego kurczaka z rozmarynem oraz cytryną, a na ukochanej przeze mnie Sardynii, gdzie spędzałem całe wakacje przez kilka lat, rozmaryn rósł sobie swobodnie, przez co w powietrzu unosił się jego charakterystyczny aromat. Ekipa Goluma pobudziła u mnie te wspomnienia. Jest las W smaku też jest ten rozmaryn. Piwo jest takie leśne, ziołowe oraz żywiczne ze średnią grejpfrutową goryczką. Są jednak dwie rzeczy, które sprawiają, że się nie zakochałem. Grin Sove zostawia taki mało przyjemny kwaśny posmak i to na długo. A kolejna sprawa to… wodnistość. Piwo ma 14 BLG i 6% alk., ale być może ta niewysoka goryczka oraz niskie nasycenie tworzy u mnie takie wrażenie. Po prostu pijąc nie wyczuwam, żadnej ciekawej tekstury. O, jeszcze mi zabrakło takiej fajnej, zbitej, beżowej pianki, która stanowiłaby dodatkowy nośnik rozmarynowego aromatu oraz wzbogacałaby wrażenia smakowe. Tymczasem pianka jest bardzo ulotna, nietrwała. Szkoda. No cóż przecież nie zawsze można trafić na ideał, tylko z kolei dlaczego tak rzadko się to dzieje? View the full article