Skocz do zawartości

Pierre Celis

Members
  • Postów

    4 652
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    7

Treść opublikowana przez Pierre Celis

  1. Do warzenia piwa potrzeba trochę wiedzy, trochę sprzętu i sporo czasu. W zamian otrzymasz własne, niepowtarzalne piwo. W ilości, która pozwala obdarować znajomych i rodzinę. A tym samym uzyskać szacunek, uznanie i niekłamany podziw. Jeśli chcesz się zabrać za warzenie, powinieneś zdobyć odpowiednią wiedzę: jak i z czego uwarzyć piwo. Jeśli zgromadziłeś wszystkie potrzebne surowce i zakupiłeś sprzęt – to jesteś już o krok od swojej pierwszej warki. Już tylko trzy sprawy pozostały do przemyślenia. Oto rady płynące z doświadczenia. 1. Czas Jedno z najczęstszych pytań osób, które jeszcze nie warzyły piwa: ile czasu zajmuje warzenie? Zazwyczaj jest to kilka godzin. Wyćwiczony piwowar zrobi to w 6, a nawet w 5 i mniej godzin. Przy okazji często jeszcze będzie miał czas zakapslować gotowe piwo. Jednak pierwsze warki niejednokrotnie trwają 8 lub więcej godzin. Dlatego najlepiej pierwszą warkę zaplanować na wolny dzień. Dać sobie całkowity luz i poświęcić się tylko piwowarstwu, bez zegarka w ręce. Niech trwa to tyle, ile ma trwać. Ważne, by zrobić to dobrze, nie szybko. Dlatego złym pomysłem będzie zaczynanie pierwszego warzenia po pracy. Albo co gorsza: w nocy. Zmęczony człowiek to większe prawdopodobieństwo błędu, pomyłek i uszkodzeń ciała oraz infrastruktury domowo-kuchennej. Warto więc dać sobie czas. Wyłączyć wszelkie inne czynności. Na pewno nie będzie czasu odbierać maili albo zająć się innymi osobami. Piwowarstwo to odpowiedzialna sprawa i wymaga poświęcenia czasu. 2. Miejsce Piwo nie potrzebuje specjalnej przestrzeni: po prostu palnik do podgrzania i miejsce na fermentor. Teoretycznie jest to prawda. Jednak przy pierwszej warce okazuje się, że sprawa jest nieco bardziej skomplikowana. Kipiący wrzątek, masa oparów o intensywnym zapachu, pochlapana podłoga, węże wyrywające się na wolność, a wszystko oblepione klejącym się młótem. Po pierwszym piwie kuchnia może wyglądać niczym krajobraz po bitwie. Jak temu zapobiec? Wybrać odpowiednie miejsce. Najlepsze jest takie, które ma mocną podłogę odporną na zalanie i łatwo zmywalne powierzchnie. Kafelki i beton wygrywają z panelami, które łatwo uszkodzić. Bądź gotowy na mokrą podłogę. Jeśli będziesz grzał palnikiem gazowym postaw go na czymś niepalnym i izolującym od spodu. Palnik osiąga bardzo wysoką temperaturę i może zniszczyć podłogę. Zadbaj o dużo miejsca dookoła. Prawdopodobieństwo pochlapania i poklejenia wszystkiego – wysokie, więc szykuj się, że będzie brudno. Mopy, gąbeczki, szmatki i szybki dostęp do dużego zlewu/ łazienki z wanną/ brodzikiem – są bardzo wskazane. Pomyśl też o przelewaniu i chłodzeniu. Zaplanuj gdzie, jak i do czego będziesz to robił, żeby nie okazało się, że musisz nieść wrzątek dwa piętra niżej. Bardzo przydaje się mocny wyciąg lub otwarte okno, gdyż gotująca się brzeczka pachnie, i to bardzo intensywnie. Lepiej zawczasu zamknąć drzwi do innych pomieszczeń. Niektórzy są na zapach warzenia bardzo wrażliwi. Zwróć uwagę na czujnik dymu, jeśli warzysz w np. w garażu. Przetestuj wcześniej wszystkie kable, przedłużacze i podłączenia chłodnicy. Nie chcesz nagle odkryć, że nie zgadzają się średnice nakrętek, a w domu brak klucza francuskiego. Warzelnia rzadko kiedy spełnia wymogi dobrej fermentowni. Pomyśl o spokojnym i chłodnym pomieszczeniu, gdzie piwo będzie mogło fermentować i leżakować. Tutaj często dobrze sprawdzają się piwnice. Ale może będziesz miał możliwość użycia lodówki? Dostosuj warunki fermentacji do stylu – to ważna sprawa, która ma duży wpływ na późniejszy smak piwa 3. Bliźni Jakkolwiek wydaje się to problem banalny, wydaje się on taki tylko z pozoru. Niewinne warzenie nie raz stało się zarzewiem konfliktu współmieszkańców, czy obrazy ze strony drugiej połowy. Nie mówiąc już o posądzeniach o mało legalną działalność ze strony sąsiadów lub teściowej. Takie przypadki są znane piwowarstwu domowemu. Podejrzliwość ze strony bliźnich niewątpliwie będzie towarzyszyć pierwszym warkom. Warto ją uprzednio rozładować poprzez wtajemniczenie w plany produkcji piwa lub ofertę podziału przyszłych zysków. Jedno na pewno warto: zapewnić sobie spokój. Zatem idealną sytuacją jest warzenie wtedy, gdy nikogo nie ma w domu. Czy druga połowa albo przyjaciel – nie mogą pomóc w warce? Oczywiście, mogą. Wspólnie warzenie zapewnia towarzystwo, możliwość pogawędki. Integruje, jest okazją do zacieśnienia więzi. Czasem przyda też się pomocna dłoń, lub druga głowa do przemyślenia problemu. Może więc pomóc. Ale z drugiej strony: może być też zarzewiem konfliktu. Musisz więc ocenić sam. Gdy zaplanujesz już wszystko w najdrobniejszych szczegółach – możesz spokojnie zabrać się za warzenie. Powodzenia! The post Jak przygotować się do pierwszego warzenia appeared first on Kraftmagia. Przeczytaj cały wpis
  2. Czy w roku 2019 są jeszcze browary tkwiące w paradygmacie „świętej trójcy”? Wydawałoby się, że trójkąt jasne, pszeniczne, ciemne oferowany głównie przez browary restauracyjne został już wzbogacony okazjonalnie warzoną nową falą w postaci APA czy AIPA. Nie w Grudziądzu. No dobra, skłamałbym, że warzą tylko te trzy style. Po pierwsze, ciemnego nie ma. Po drugie, jest miodowe. Po trzecie, spróbowane na barze zarówno jasne jak i marcowe, były po prostu słodkie. Czy to wina piwowara? Bynajmniej. Zatrudniony tu jest Szymon Kamiński, którego piwa były dla mnie jednymi z lepszych podczas pierwszej edycji Festiwalu Piwowarów Domowych. Style? Proszę bardzo: New England IPA oraz Berliner Weisse z truskawkami. Próżno jednak tu szukać śladów współczesnego rzemiosła. Właściciel tego sprzęgniętego z Hotelem RAD browaru ma wizję starej, niemieckiej szkoły w krajowym wydaniu. W trakcie mojej wizyty Szymon miał jednak niespodziankę. Zeszliśmy na dół do leżakowni, gdzie dojrzewał dwumiesięczny pils. Nie wiem, czy to piwo zostało zrobione komukolwiek na złość, czy będzie jeszcze poddawane postprodukcyjnym zabiegom. W każdym razie było tak jak z pilsem być powinno. Przyjemny chmielowy aromat, solidna, krótka goryczka, czysty lagerowy profil. Nie wiem czy decydenci w Browarze Grudziądz będą chcieli wzbogacić swoją ofertę o pozbawione słodyczy piwa. Jestem za to pewien, że niejeden polski browar chciałby wzbogacić się o takiego piwowara jak Szymon. Powodzenia! Browar Grudziądz, Grudziądz, Chełmińska 144 http://browargrudziadz.pl View the full article
  3. Dobrą stroną służbowych delegacji kierowanych na prowincję, jest możliwość odwiedzenia browarów do których jest nie po drodze. I to nie ze względu na jakość ich oferty, ale zwykłą logistykę i czas. Tym razem rzuciło mnie na Kaszuby. Wrzucając kolejne posty na FB opisujące wątpliwe doznania ze znajdujących się „po drodze” browarów restauracyjnych, szybko otrzymałem propozycję odwiedzin rzemieślnika z kociewskiego Semlina. Na miejscu czekał już na nas piwowar Łukasz Kortaskov, a po chwili dojechał Artur Grotha czyli dobrze znany w branży Pendragon. Przy okazji przypomnę pierwsze wideo z Pendim i piwami Czarnej Owcy! Skoro o ekipie mowa, nie sposób nie powiedzieć o szefie i pierwszym piwowarze, czyli Tomku Starczewskim. Rozmowa z Tomkiem na wideo tutaj. I to tyle jeśli chodzi o filmiki. Wizyta w browarze była dość ekspresowa i czasu starczyło na trochę fotek i oczywiście degustację wprost z tanków. Co dobrego spróbowaliśmy? Przede wszystkim tegoroczną wersję Porter Noster. Baza dobrze rokuje i chętnie spróbowałbym tego piwa właśnie w takiej wersji, bez starzenia w drewnie. No ale wiadomo, że wypuszczanie „czystego” bałtyka w „aspirującej” cenie skazane jest raczej na niepowodzenie. Dlatego cena współgrać musi ze „sztosowością” czyli sznytem beczki. Wiecie dobrze, jakie mam zdanie na ten temat. Na uspokojenie spróbowałem Juicy IPA. Czarna Owca postanowiła zrobić całą serię njuinglandowych ipek na płynnych drożdżach Wyeast 1318 London Ale III. Z tanku smakowało bardzo fajnie. Ale co ważniejsze – po powrocie do domu wypiłem Vertigo czyli jedno z tych Juicy IPA. Butelka była napełniana na „uwielbianej” przez wszystkich karuzeli i, o dziwo, piwo zachowało swój odchmielowy, owocowy aromat i dobrą soczystość. Także warto sięgnąć, póki świeże! Sam budynek i okolica browaru to dawne PGR-owskie klimaty. Co najbardziej cieszy, to fakt aktywizacji lokalnej społeczności wskutek „piwnej pracy u podstaw”. Chłopaki mówią, że do sklepiku funkcjonującego w browarze przyjeżdzają lokalesi, i to nie po butelkę czy dwie ale po większe ilości. A co Czarna Owca szykuje na przyszłość? Otóż program piw dzikich! Na ten cel przeznaczony zostanie oddzielny budynek, a piwa dojrzewać będą w drewnianych beczkach. Czy drożdże będą pochodzić wprost z kociewskiego powietrza? Mam nadzieję, że o tym przekonamy się jeszcze w tym roku! Kolejnym efektem działań dla okolicznych mieszkańców jest pierwsza przybrowarniana majówkowa impreza czyli Kamp Kociewie. Jeśli chcecie na własne oczy zobaczyć Czarną Owcę od środka i popróbować ich piw na miejscu, wbijajcie koniecznie! Browar Czarna Owca, Semlin 22 B, 83-206 Semlin Facebook View the full article
  4. Spotkanie z Maćkiem Jastrzębskim oznacza jedno – lambiki! Tym razem na rozkładzie mamy Cantillon z dodatkiem czarnego bzu oraz Oud Berseel Vandervelden 135 – wyjątkowy kupaż rocznego lambika leżakowanego w foederze po włoskim winie Brunello di Montalcino z lambikiem trzyletnim. Jakie będą wrażenia? View the full article
  5. Co tam ciekawego wydarzyło się w marcu? Wydarzenia w piwnym światku lecą w takim tempie, że człowiekowi szybko ulatuje to, co działo się zaledwie w zeszłym miesiącu. Podsumujmy zatem moją aktywność: gościłem u Artezana sprawdzając (nie tylko) nowego Samca Alfa, wizytowałem nowy browar Przetwórnia Chmielu, rozmawiałem z Piotrkiem i Marcinem przy okazji objęcia patronatem Same Krafty przez Browar Trzech Kumpli, sprawdzałem co ciekawego do Wawy przywiózł Piotrek z Browar Wagabunda. No i tradycyjnie powitałem wiosnę i otworzyłem festiwalowy sezon przy okazji Beer Geek Madness! W kwestii nowych browarów dzieje się dużo. Swoje duże gary odpalili domowi piwowarzy, i to zarówno z młodego pokolenia jak i też tego bardziej dojrzałego. Mamy zatem Browar Przełom z Białowieży (Piotr Czarny), Przetwórnię Chmielu z Książenic k. Grodziska Mazowieckiego (Łukasz Śledziński), w końcu na swoje przeszedł i Jacek ‚Jacer’ Domagalski w Browarze Milicz. Prócz tego pojawił się mały browar w Małomicach oraz restauracyjne w Płocku i Chorzowie. A tytuł za marzec, chyba po raz pierwszy w dziejach Debiutu Miesiąca zgarnia nowa rynkowa inicjatywa! Maltgarden (Bytów) – I’m Your Barista Coffee Imperial Stout, 28° Blg, 12 % alk. Maltgarden to projekt jednego z bardziej doświadczonych krajowych piwowarów w postaci Andrzeja Milera. Czy to premiera Grand Championa 2012 w jego wykonaniu, czy o wiele lat późniejszy Rockmill – Andrzej ciągle odznacza swój ślad na rzemieślniczej scenie. Teraz przyszedł czas na Maltgarden. Jako pierwsze pojawiły się trzy warianty imperialnego portera, niedługo potem – trzy kawowe imperialne stouty. Trochę znamy już ten zabieg z Rockmilla i Bytowa. Były i warianty bazowego piwa starzonego w różnych rodzajach drewna, były i różne dodatki. Ale po raz pierwszy coś takiego pojawiło się w przypadku zastosowania kawy. Do trzech wariantów piwa powędrowały kawy z Meksyku, z Etiopii oraz Indii. Już sama ta idea zasługuje na uznanie. Ale pomysł to jedno, wykonanie drugie. Całość odczuć można zobaczyć na wideodegustacji. Tutaj napiszę najważniejsze. Baza jest tu genialna. Dużo czekolady, gładziutkie, jedwabiste odczucie w ustach, dobra pełnia smaku, nienachalnie słodki finisz. Do tego perfekcyjnie wkomponowane, właściwie nieodczuwalne w nosie i na języku, dwanaście procent alkoholu! Każda z zastosowanych odmian kawy wnosi tu swój charakter. Nie zdecydowałem się wyróżniać żadnej z nich, a całą serię traktuję jako całość. W serię włączam również edycję dostępną na BGM, która serwowana była z parzoną na miejscu przez Macieja Duszaka kawą odmiany Salwador Los Pirineos Espresso. Piwo to w głosowaniu publiczności uzyskało tytuł Beer Geek Choice. Przytaczając klasyczne stwierdzenie „bawiąc uczy – ucząc bawi” apeluję o częstsze tego typu eksperymenty, uświadamiające spijaczom piwa, jaką różnicę robią poszczególne dodatki. I czy to będą poszczególne odmiany chmielu, kawy czy inne – pole do popisów dla piwowarów jest wręcz nieskończone. A tutaj degustacja butelkowych wariantów I’m Your Barista W wyróżnieniach wracamy do różnorodności. Niewątpliwy wpływ na bogactwo stylów miało Beer Geek Madness. Piwa, które tam miały premierę to 1/3 listy wyróżnień. Zwraca uwagę mocne wejście Maltgarden. Prócz Debiutu Miesiąca na liście znalazło się Wild Ale z malinami. Czy za jakiś czas będą dostępne wersje z różnymi owocami (jak to zrobił swego czasu Harpagan)? Zobaczymy! Absztyfikant (Jan Olbracht Staromiejski) – Acid Rave Ocena piwa AleBrowar – Easy Pale Ale DDH Centennial BBC Ocena piwa AleBrowar/ Mad Driver – 100 aut stout Ocena piwa Artezan – Samiec Alfa 2019 Bourbon & Calvados Ocena piwa Beer Bros – Perry Porter Ocena piwa Funky Fluid (Gryf) – Hop-Hops DDH IPA Ocena piwa Maltgarden (Bytów) – Wild Side of Yeast Ocena piwa Palatum – Magenta Ocena piwa PINTA (Łańcut) – Bim-Bom Ocena piwa PINTA (Zarzecze) – Hazy Disco Ocena piwa Piwne Podziemie – Sweet Lemon Ocena piwa Szpunt (BeerLab) – Hot or Not Ocena piwa Trzech Kumpli (Zapanbrat) – Amok Ocena piwa Ziemia Obiecana – Piwesio Ocena piwa Ziemia Obiecana – Handluj Z Tym Ocena piwa Nowe browary: Nowe inicjatywy kontraktowe: View the full article
  6. Degustacja porównawcza trzech wersji Imperialnego Stoutu z Browaru Czarna Owca: ExlibRIS, Exlibris BBA i KKO The post 3 x RIS z Czarnej Owcy – ExlibRIS, ExlibRIS BBA, KKO appeared first on Małe Piwko Blog. View the full article
  7. Piwo to jeden z niewielu alkoholi sezonowych. Niegdyś rodzaj warzonego piwa zależał od pory roku. Pszenice wytwarzano na ciepłe dni, koźlaki na wiosnę i jesień, podobnie marcowe. Portery, Old Ale to typowo zimowe piwa, a Saisony – letnie. Jest też oczywiście Christmas Ale, czyli bożonarodzeniowe w okresie przedświątecznym, zaś Pumpkin Ale na Halloween. Skoro Boże Narodzenie ma własne piwa, może i są też piwa wielkanocne? Ester Beer Grafika: Oppigårds Bryggeri Przegląd piwnych serwisów pokazuje, że piwa wielkanocne nie dorównują popularnością tym bożonarodzeniowym. A jednak istnieją browary, głównie z Europy, które warzą piwa specjalne na to święto. Easter Ale nie ma swojego konkretnego stylu – może to być IPA, może to być stout, może to być też piwo zaprawiane ziołami i przyprawami. Szwedzki browar Oppigårds proponuje na Wielkanoc lżejszą wersję Winter Ale, o miedzianej barwie i lekkich nutach amerykańskiego chmielu. Zalecana przystawka: oczywiście świąteczny śledź. Grafika: Evil Twin Brewing Evil Twin Brewing proponuje piwo o romantycznej nazwie Ryan and The Beaster Bunny. Bestialski króliczek nawiązuje zabawnej postaci z horroru: gigantycznego morderczego królika mordującego ludzi w święta. Jest to Saison, który początkowo był warzony w Danii, a obecnie na nowojorskim Queensie. Oczywiście nie mogło zabraknąć piwa z Belgii. Flamandzki browar Her Anker na Wielkanoc przygotowuje specjalne piwo, oczywiście z 10% zawartością alkoholu. Gouden Carolus Easter to mocne ale o belgijskim charakterze, którego przeznaczeniem jest spożycie podczas świątecznego obiadu. Jego produkcja jest zawsze mocno limitowana. Choć nie jest ich wiele, jednak wytrwały poszukiwacz piwa odnajdzie coś specjalnego na Wielkanoc. Póki co – zagranicą, jako że brak doniesień o piwach wielkanocnych z polskich browarów. Piwo z jajkiem Skoro piwa wielkanocne są mało popularne w Polsce, może chociaż można połączyć piwo z jajkiem? Stare angielskie porzekadło głosi: What do you expect? Egg in your beer? Jak się okazuje, kryje ono ziarnko prawdy. W średniowiecznej Anglii dodatek jajek do piwa i wina nie był niczym niezwykłym. Alkohole często zaprawiano też miodem i przyprawami, a także mieszano ze sobą. Powstał nawet specjalny rodzaj płynnego deseru, o nazwie syllabub. Łączył on alkohol (wino, cydr lub piwo) z jajkiem oraz mlekiem lub śmietaną. W jednym z przepisów zalecano „umieścić miskę pod krową i dopełnić mlekiem” . Piwo z jajkiem uważano także za lekarstwo. Dodatek ten ma poparcie naukowe. Zgodnie z wówczas obowiązującą Teorią Humoralną jajko jest sangwikiem, podczas gdy piwo jest cholerykiem. Spożycie piwa sauté grozi popadnięciem w nastrój zły, nerwowy. Natomiast dodatek jajka równoważy i balansuje ten napój, dzięki czemu staje się on neutralny dla człowieka. Jajko w piwie po polsku Na szczęście istnieją też mniej drastyczne sposoby na połączenie tych produktów. To typowo swojski, przystępny i smaczny przepis. Aby dodać jako do piwa, należy uprzednio przyrządzić grzańca: ciepłe piwo z przyprawami. Następnie na górę wlać kogel-mogel, czyli żółtko roztarte z cukrem. Mocno rozgrzewa, i podobno może nawet poratować przy przeziębieniu. Daje też nadzieję, że da się to wypić. Wesołych świąt wielkanocnych! The post Piwo wielkanocne appeared first on Kraftmagia. Przeczytaj cały wpis
  8. 02:24 - Newsy 19:06 - Wywiad z Jonathanem Neame z Shepherd Neame 49:13 - Laboratorium z przeglądem drożdży do mętnych ipek Jesteśmy na: ? YouTube - http://bit.ly/2Pilur8 ? Spotify - https://spoti.fi/2verEzg ? SoundCloud - http://bit.ly/2GAqROH ? iTunes - https://goo.gl/x4SFYk ? Stitcher - https://goo.gl/bXXvpK ? TuneIn - https://goo.gl/aktiyA ?️ mp3 do pobrania z Google Drive - http://bit.ly/2UKqCdL Alchemia - Podcast o piwie Zapraszają: Przemek Iwanek - Piwo i Cydr Mateusz Puślecki - Mazowiecki Oddział PSPD (pspd.org.pl) Olek Hurko - Browar Gliss / Browar Monsters (www.fb.com/browarmonsters/) Janek Gadmoski - Alderaan Brewery / Browar Monsters (www.fb.com/browarmonsters/) Przeczytaj cały wpis
  9. 02:24 - Newsy 19:06 - Wywiad z Jonathanem Neame z Shepherd Neame 49:13 - Laboratorium z przeglądem drożdży do mętnych ipek Jesteśmy na: ? YouTube - ? Spotify - ? SoundCloud - ? iTunes - goo.gl/x4SFYk ? Stitcher - goo.gl/bXXvpK ? TuneIn - goo.gl/aktiyA ?️ mp3 do pobrania z Google Drive - Alchemia - Podcast o piwie Zapraszają: Przemek Iwanek - Piwo i Cydr Mateusz Puślecki - Mazowiecki Oddział PSPD (pspd.org.pl) Olek Hurko - Browar Gliss / Browar Monsters (www.fb.com/browarmonsters/) Janek Gadmoski - Alderaan Brewery / Browar Monsters (www.fb.com/browarmonsters/) Przeczytaj cały wpis
  10. Jak dużo kawy będzie w Coffee Imperial Stoutach od Andrzeja Milera? I czy to odpowiednie piwo na świąteczny stół? View the full article
  11. Młode pędy chmielu są popularnym daniem w licznych regionach Francji, Włoch, Holandii, Belgii, a nawet Gruzji. W Polsce chmielu roście całkiem sporo. Jako, że ma bardzo dobre warunki do uprawy, ale także i do występowania w stanie dzikim. Młode pędy chmielu jako danie są obecnie w naszym kraju mało znane. Niesłusznie, bo są naprawdę doskonałe. Spożywali je nasi przodkowie – są na to dowody pisane. Warto zatem bliżej przyjrzeć się młodym pędom chmielu. To nasze utracone dziedzictwo kulinarne. Najdroższe warzywo? W wielu krajach Europy pędy chmielu można spotkać wiosną na targowiskach. Jest to drogie warzywo: często kosztuje kilkadziesiąt euro. Cena może wydawać się bardzo wysoka, jednak rekordowe wartości mogą przyprawić o zawrót głowy. The Guardian podawał, że w Krajach Beneluksu ceny za kilogram potrafią osiągać nawet 1000 €! Młode pędy chmielu są więc daniem zdecydowanie ekskluzywnym. Obecnie zapanowała na nie moda w świecie restauratorów i smakoszy o wysublimowanym guście (oraz zasobnym portfelu). O ich popularności niech świadczy fakt, że w Londynie młode pędy mają swój dwudniowy festiwal: London Hop Shoot Festival. Na szczęście w Polsce chmiel jest rośliną popularną. A młode pędy można zdobyć nie wydając ani jednego euro. Zdjęcie: Adrian Tomczyk, PolishHops Jak rośnie chmiel Chmiel jest rośliną ekspansywną i mocno się pleni. Nawet niewielki chmielnik potrafi obrodzić w całkiem sporą ilość pędów. Można sobie podjeść bez niszczenia plantacji. Chmiel można bez problemu odnaleźć także rosnący dziko. Najczęściej nad rzekami, gdzie ma dużo wilgoci. Chmiel nie tylko wypuszcza dużo pędów, ale i rośnie bardzo szybko. Przyrosty są bardzo duże, bo w ciągu sezonu chmiel musi osiągnąć znaczącą wysokość – nawet do 4 m. Nie dziwią zatem przyrosty dzienne sięgające do 30 cm! Kiedy zrywać pędy Najlepszą porą roku na zbiór pędów jest oczywiście wiosna. Zazwyczaj jest to przełom marca i kwietnia. Pierwsze pędy, gdy tylko wychylają nos z ziemi, są jaśniejsze, białawe. Z czasem stają się coraz bardziej zielone, aż do ciemnej zieleni. Można zrywać je w tych fazach wzrostu, dopóki nie staną się twarde. Gdy łodyżka robi się brązowa i ulega zdrewnieniu, pędy przestają się nadawać do jedzenia. Stają się zbyt twarde, łykowate. Do spożycia nadaje się górna część, przeważnie ok. 15cm. Pędy należy raczej obłamywać, niż obcinać. Trzeba je zjadać jak najszybciej. Najlepsze są zaraz po zerwaniu. Nie można dopuścić do ich przeschnięcia. Nawet kilka godzin leżenia może spowodować, że obeschną i staną się zdecydowanie mniej smaczne. Jak smakują młode pędy Młode pędy chmielu można spożywać na surowo, jak i po obróbce. W zależności od przygotowania ich smak będzie się różnił. Surowe są chrupiące, soczyste, przypominają nieco kiełki. Mają smak orzechowy, nieco zielony z niezbyt wysoką, ale zdecydowanie zaznaczoną goryczką, który może kojarzyć się z karczochem. Jest ona przyjemna i pięknie kontruje smak. Po ugotowaniu miękną i przypominają nieco szparagi. W dużej mierze smak zależy od momentu zerwania. Im młodsze tym są delikatniejsze. Zrywane nieco później tym robią się twardsze i mają więcej ostrawych zalążków liści. Zdjęcie: Adrian Tomczyk, PolishHops 5 potraw z młodych pędów chmielu W sosie holenderskim – młode pędy chmielu często porównywane są do szparagów (które właściwie też są młodymi pędami Asparagusa). Są sezonowe, wyglądają podobnie, a i smak jest też bliski. Można także podawać je jak szparagi, po krótkim gotowaniu z sosem holenderskim lub beszamelowym. Surowe w sałatce – młodziutkie pędy idealnie nadają się do różnego rodzaju sałatek. Warto docenić ich chrupkość oraz wyraźny smak na surowo, łącząc z prostymi dodatkami. W staropolskich przepisach można odnaleźć zapisy, że jadano je z oliwą i octem. Smażone na maśle – prosty i smaczny sposób podaje Aleksander Baron: pędy wrzucamy po prostu na patelnię i smażymy w rozgrzanym maśle W zupie – młode pędy są świetnym dodatkiem, który uatrakcyjnia zupy. Dobrze komponuje się z bogatymi zupami azjatyckimi. Jarecki Gotuje na Warszawskim Festiwalu Piwa zaprezentował ramen na bazie piwa z dodatkiem młodych pędów chmielu. Marynowane – w przypadku, gdy pędów jest więcej, niż można zjeść na surowo i w daniach warto pomyśleć o marynowaniu w occie. W zależności od preferencji, można wybrać bardziej lub mniej słodką zalewę. A słoiczek marynowanych kiełków wyciągnięty ze spiżarni zimą – to czyste złoto. Zdjęcia: Adrian Tomczyk, PolishHops The post Pędy chmielu – danie ekskluzywne appeared first on Kraftmagia. Przeczytaj cały wpis
  12. Humulus lupulus czyli chmiel zwyczajny. Nadzwyczajna roślina, która dziko rośnie niemal w całej Polsce. Nasz klimat sprzyja chmielowi, który nie lubi, jak jest zbyt gorąco. Żeńskie kwiatostany, szyszki, od wieków wykorzystywane są zarówno w piwowarstwie jak i medycynie. Oprócz fenomenalnego aromatu i smaku, jaki wnoszą do piwa mają bowiem też inne właściwości. Piwowarzy dobrze znają działanie bakterio- i grzybobójcze. To tylko jedna z jego super-mocy. 1. Uspokaja i usypia Ta właściwość chmielu jest znana zielarkom od dawna. Napar z szyszek, czyli herbatka chmielowa, skutecznie koi nerwy. Uspokaja, łagodzi nadmierne pobudzenie, jednym słowem: jest w sam raz na zszargane nerwy. Co prawda nie ma badań, wskazujących na wyjątkową łagodność fanów IPY, ale trzeba przyznać, że agresywnych ekscesów na festiwalach piwa jest wyjątkowo mało. Pomimo zużywania znaczących ilości alkoholu. Drugie działanie chmielu wiąże się z pierwszym. Gdy człowiek już się mocno uspokoi i zejdzie z niego napięcie, chętnie powita kocyk i poduszkę. Dowiedziono naukowo, że chmiel wydłuża sen oraz poprawia jego jakość. Obniża też temperaturę ciała. Czy po piwie nigdy nie napadła Was nagła ochota, by uciąć sobie drzemkę? 2. Obniża libido Szyszki chmielu zawierają substancje, które wpływają na ludzkie hormony. Estrogenne właściwości pomagają łagodzić objawy menopauzy u kobiet. Zaś u mężczyzn mogą być owocować obniżeniem pożądania. To dobra wiadomość dla panów o nadmiernie wybujałym libido. A także dla osób stanu duchownego, które żyją w celibacie. W średniowieczu zakony trudniły się piwowarstwem na masową skalę. A chmiel uważano na dodatek, który pomaga zakonnikom w utrzymaniu ślubów czystości. To dzięki mnichom chmiel na stale zagościł w piwie. 3. Pobudza apetyt Chmiel pobudza apetyt i wspomaga trawienie. Nie chodzi tu tylko o spożywanie kebaba po wyjściu z pubu. Lupulina, żółta substancja zawarta w szyszkach, pobudza wydzielanie gruczołów trawiennych. Oprócz wspomagania trawienia wpływa też korzystnie na przemianę materii. Chmiel zwyczajny w systematyce botanicznej uszeregowano w rodzinie konopiowatych. Cechą charakterystyczną roślin z tej rodziny są silnie pachnące olejki eteryczne. Bliskim krewnym chmielu jest Cannabis sativa, czyli konopie siewne. Także one mają właściwości zdecydowanie pobudzające apetyt. 4. Może zapobiegać nowotworom Badania naukowe dowodzą, że chmiel wykazuje właściwości chemoprewencyjne. Co to znaczy? Kilka substancji zawartych w chmielu może wpływać hamująco na rozwój pewnych rodzajów nowotworów. Badania nad tymi właściwościami chmielu nadal trwają. Wiadomo jednak, że warto zwrócić uwagę na zwarte w szyszkach flawonoidy. Jednym z nich jest ksantohumol, który wykazuje szerokie spektrum właściwości chemoprewencyjnych (więcej informacji). Kto wie, może któregoś dnia okaże się, że chmiel oprócz dostarczania pięknego aromatu i smaku piwom, znajdzie zastosowanie w leczeniu poważnych chorób. To koniec listy, ale nie koniec super-mocy chmielu. Bo jest także przeciwutleniaczem, świetnie sprawdza się w kosmetyce, w stomatologii przy profilaktyce zapalenia dziąseł… Możliwości jego zastosowania można wymieniać jeszcze długo. Czyż nie jest to wspaniała roślina? The post 4 niezwykłe właściwości chmielu appeared first on Kraftmagia. Przeczytaj cały wpis
  13. A guide to searching for craft beer in the capital of Poland Warsaw is widely known as the largest city in Poland. Naturally, the selection of places with good beer is also the largest. Some people could say that currently it is so large that it is overwhelming. How to find the right one? Fortunately, we come to the rescue and publish 3 places on the Web that will help you find a good craft beer pub. 1. Piwna Mapa Warszawy [The Beer Map of Warsaw] Developed by Michał Sułkowski from the blog Kilka Słów o Piwie [A Few Words About Beer]. The map is based on Google Maps and includes, if not all, at least the great majority of shops and pubs with craft beer. The map makes it much easier to navigate, it lets you instantly locate the nearest pub with craft beer. Pubs are separately marked in yellow. The best pubs, which have won the Place of the Year competition of the Piwna Mapa Warszawy, are also marked on the map. Both specialists and fans of beer take part in the vote, so you can trust the recommendation. link: Piwna Mapa Warszawy [The Beer Map of Warsaw] 2. ontap Ontap is a very clever application. Thanks to it, you can not only quickly find out what you can drink, but also where. Craft beer pubs are grouped by cities, so you can find all the interesting places with no difficulty at all. An extremely useful solution in a foreign city. Although ontap does not contain a map, it displays the address of every pub. And then it’s just one step away from finding the right pub for today. link: ontap 3. Kraft Magia According to a certain radio station: „there is no disgrace in self-promotion.” We therefore recommend our services in the field of guided tours around Warsaw. We’re starting with a series of beer guides around the capital. We will regularly publish suggestions for places that live with beer, bars that need to be visited, pubs that spice up the craft beer culture in the city. If you need advice: where to eat and drink in the capital – then you are on the right website. link: Kraft Magia beer guides The post How to find good beer in Warsaw appeared first on Kraftmagia. Przeczytaj cały wpis
  14. Wraz z Marcinem Kwilem i Kowalem sprawdzamy wersję domową Marka Kaweckiego, która wygrała VIII WKPD oraz beczkę i butelkę w wykonaniu Browar PINTA. Gdzie będą największe różnice? View the full article
  15. Kufel popadł w niełaskę. Fani piw rzemieślniczych niechętnie korzystają z tego ciężkiego i nieporęcznego naczynia z uchem. Wygrywa lekkość, obłe kształty i mniejsze pojemności. Poniżej galeria 4 szklanek, które świetnie nadają się do piwa rzemieślniczego. Pokal czyli szklanka do piwa na nóżce. Występuje w wielu kształtach i rodzajach. Łączą je zaokrąglone brzegi (zazwyczaj dość równomiernie) zbiegające się ku górze i kuliste dno. Pozwala to na swobodne zakręcenie płynem, który znajduje się wewnątrz i na dobrą kumulację aromatów. Od kieliszków do wina różni go wydłużony kształt kielicha i niska nóżka. Pojemność zazwyczaj waha się między 0,3 a 0,5 litra, ale bywają też mniejsze. Shaker zwany również pint glass, a spolszczając: pintówką. Nazwę swoją zawdzięcza klasycznej szklance koktailowej, która służy do shakowania, czyli mieszania alkoholi. Druga nazwa: pint glass pochodzi od pojemności zazwyczaj mieszczącej pintę piwa (ok. 473 ml); najczęściej jest to 0,5 l. Obecnie to jedna z najpopularniejszych szklanek do piwa. Chętnie stosowana w pubach ze względu na grubościenne szkło, które rzadko się tłucze. Nie bez znaczenia jest też możliwość wkładania jednej w drugą oraz niska cena. Część fanów piw rzemieślniczych nie ceni pintówek. Faktycznie, shaker nie jest najlepszym szkłem do degustacji. Ale świetnie sprawdza się do zwykłego, bezceremonialnego spożywania piwa. Koniakówka a także szklanki do brandy, sherry. Kielich o niskiej, pękatych czaszy, na krótkiej nóżce. Nie jest tak smukły jak pokal, ani tak równomiernie zaokrąglony: dół jest wyraźnie szerszy od góry. Zazwyczaj ma też mniejszą pojemność. To szkło przeznaczone do degustacji, które pozwala na jeszcze lepsze wydobycie aromatów. Choć przeznaczone głównie do destylatów i win wzmacnianych, to jednak doskonale sprawdza się także do piw. Zwłaszcza tych mocnych, degustacyjnych. Kieliszek degustacyjny kieliszkiem do whisky, kieliszek tulipanowy. Wydłużony kształt zbiegający się ku górze, kuliste dno i nóżka. To charakterystyczne cechy kieliszka do degustacji. Często jest bardziej krągły u dołu ze znacznym zwężeniem u góry. Używany jest do degustacji destylatów: whisky czy calvadosu . Pojemność jest niewielka, zazwyczaj bliska 100-150 ml. Jedak aby spełniał swoją funkcję degustacyjną pojemność płynu nie powinna przekraczać 50 ml. Wówczas można swobodnie zakręcić alkoholem, by wydobyć z niego aromat. Z racji małej pojemności jego wartość jako szkła do piwa bywa podważana. Nie zniechęca to fanów paneli degustacyjnych, szczególnie tych na których degustuje się mocne piwa w niewielkich ilościach. Pojawia się także na festiwalach. Rodzajów szkła do piwa jest zdecydowanie więcej. Ostatnio furorę robią niezwykłe, szalone kształty. Nie zawsze sprawdzają się one jako szkło do degustacji. Ale cieszą oko i są przejawem nieskrępowanej fantazji. A ją fani piwa cenią najbardziej. The post 4 szklanki do piwa rzemieślniczego appeared first on Kraftmagia. Przeczytaj cały wpis
  16. Kochasz czy nienawidzisz? Są takie dodatki do piwa, które budzą skrajne emocje. Jedni w zachwycie deklarują, że chcieliby pić tylko takie piwa, inni zaklinają się na wszelkie świętości, że nie wezmą ich do ust. Jakie dodatki potrafią wzbudzać takie skrajne emocje? Kolendra Ta bardzo aromatyczna przyprawa występuje jest w dwóch postaciach: zielonego zioła lub nasion. Używana jest powszechnie w kuchni arabskiej, azjatyckiej, Ameryki Środkowej i Południowej. W piwowarstwie nasion kolendry indyjskiej używa się głównie do witbierów. Co niezmiennie wzbudza emocje. Korzenno-słodki kolendry dzieli fanów piwa na zdecydowanych fanów i zaciekłych wrogów. Kolendrę albo się kocha, albo nienawidzi. Słód wędzony Słód wędzony dymem z drewna ma bardzo charakterystyczny aromat. W piwie daje aromaty od lekko dymnych, ogniskowych, aż po wędzonych wędlin. Niskie aromaty wędzone występują w piwie grodziskim, zaś wysokie można znaleźć w tradycyjnych wędzonych niemieckich stylach (Rauchbier: Rauch Märzen, Rauchweizen itp.). O ile Polacy bardzo lubią wędzone wędliny i sery, o tyle wędzone piwo to dla wielu osób za dużo. Nawet nasz narodowy styl, lekko wędzone grodziskie nie zawsze znajduje uznanie. Bywa nazywany obraźliwie „wodą po parówkach”. Nie mniej zapalonych fanów piw wędzonych nie brakuje. Wydaje się jednak, że są oni w mniejszości. Owoce Mango, marakuja czy brzoskwinia coraz częściej lądują w piwie. Nie mówiąc o takich dodatkach jak suszone skórki cytrusów czy zest. Piwna rewolucja kocha owoce. Dobrze pasują do piw pszenicznych, komponują się też z chmielami. Piwa z owocami stają się bardziej orzeźwiające, lżejsze, często bardziej przyjazne. Wydaje się, że owoce lubi niemal każdy. To złudny pogląd. Choć należą do mniejszości, to jednak są oni nieprzejednanymi wrogami. Część osób wręcz organicznie nie cierpi piw owocowych. „Soczki są dobre dla dzieci” to jedno z najłagodniejszych określeń, jakie może paść z ich ust. Dla nich dodatek owoców to zaprzeczenie piwowarstwa. Według nich napój taki powinien nazywać się drinkiem, a nie piwem. Do ust nie wezmą. Kokos Owoc palmy kokosowej ma wielu fanów. Przywodzi na myśl urlop w gorących krajach, jako że jest uprawiany w tropikalnych krajach Azji i Ameryki. Kopra pozyskiwana z owoców palmy ma niezwykle intensywny, charakterystyczny aromat i zawiera dużo tłuszczu. Z tych względów wykorzystywana jest w cukiernictwie. Piwowarzy także dostrzegli potencjał drzemiący w kokosie. Jako, że kokos świetnie łączy się z czekoladą, naturalnie znalazł zastosowanie w mocnych i słodkich stoutach. Jednak podobnie jak w przypadku chili, nie wszystko co dobre w jedzeniu sprawdza się w piwie. Piwa kokosowe mają swoich zagorzałych fanów. Ale też i przeciwników, którzy nie wypiją kokosowego piwa, choćby miano ich łamać kołem. Aromaty Aromaty są powszechnie stosowane w przemyśle spożywczym. Z dużym prawdopodobieństwem można stwierdzić, że spożywa je większość z nas codziennie, często nieświadomie. Słodkie płatki na śniadanie, kanapka z wędliną lub serem wędzonym, napój gazowany, kawa z syropem na stacji, jogurt czy słodycze w ramach przekąski. Aromaty spożywcze tworzą smaki, które znamy doskonale od lat i wielu osobom zupełnie to nie przeszkadza. Także do nowofalowych piw trafiają aromaty. Imperialne stouty z dodanym aromatem orzecha, IPY z aromatem wzmocnionym przez dodatek olejków, czy nawet piwa z dodatkiem owoców, których zapach „podkręca się” aromatem. Dodatek aromatów budzi kontrowersje. Dla jednych nie ma on znaczenia – liczy się osiągnięty efekt. Dla innych dodatek aromatu do piwa jest nie tylko zbędny, ale i wypacza całą ideę piw rzemieślniczych, które powinny powstawać jedynie z naturalnych, podstawowych surowców. Ostra papryka Ostra papryka nie jedno ma imię. Jalapeño ma ciekawy smak, chipotle wnosi wędzone nuty, habanero brutalną ostrość, a obcowanie z Carolina Reaper owocuje doznaniami z gatunku ekstremalnych . Wiedzą o tym doskonale chili headzi, ludzie zwariowani na punkcie ostrych papryk. Ostre papryki dodaje się głównie do dań słonych. Jednak bywają stosowane też do słodyczy. I do piwa. Bywały portery z chili czy IPA. Jednak co dobre w potrawie, nie zawsze sprawdzi się w piwie. Większość osób ostry smak w piwie zniechęca. Nawet, jeśli nie mają nic przeciwko jedzeniu, to nie chcą widzieć go w napojach. Chili headzi są z tego powodu niepocieszeni. The post 7 dodatków do piwa, które budzą skraje uczucia appeared first on Kraftmagia. Przeczytaj cały wpis
  17. Pierwszy odcinek nowej serii KONTROLA JAKOŚCI, w której wracam do znanych, a czasem już nieco zapomnianych flagowych piw ze stałej oferty polskich browarów rzemieślniczych i sprawdzam ich obecną formę. Na początek, a jakże, Browar PINTA i pięć piw: Pierwsza pomoc, Czarna dziura, Angielskie Śniadanie, Atak chmielu i Imperium Atakuje. The post KONTROLA JAKOŚCI #1 – PINTA appeared first on Małe Piwko Blog. View the full article
  18. Coraz więcej osób zaczyna zwracać uwagę na żywność, którą kupuje. Nie chcemy już jeść i pić byle czego. Cena przestaje być jedynym parametrem, którym kierujemy się przy wyborze produktów spożywczych. Coraz ważniejsza staje się jakość i wpływ na środowisko. Jakość, pochodzenie, producent i ekologia Jakość tego, co spożywamy jest dla Polaków coraz bardziej istotna. Coraz uważniej przyglądamy się temu, skąd pochodzi i kto ją tworzy. Piwa rzemieślnicze doskonale wpisują się w ten trend. Piwowarzy chętnie dzielą się informacjami, z czego zrobione jest piwo. A fani piwa wiedzą kto warzy piwo i gdzie jest robione. I ma to dla nich znaczenie. Zmiany w patrzeniu na nasze codzienne produkty idą dalej. Wiele osób oprócz jakości zaczyna także zwracać uwagę na opakowanie żywności. Produkujemy coraz więcej śmieci i staje się to dużym problemem. Jednym z rozwiązań może być rozsądne podejście do wyboru produktów, ich opakowań oraz recyklingu. Warto zatem przyjrzeć się, jakie opakowania piwa są najbardziej przyjazne środowisku. Jednorazówki Jednorazowe opakowania z plastiku są najbardziej niepotrzebnym odpadem. Plastikowe kubki i słomki rozkładają się setki lat, a używane są bardzo krótko. Najłatwiej też z nich zrezygnować. Słomki do piwa w wielu mutitapach wyeliminowane bezwzględnie. I bardzo to się chwali. Picie piwa przez plastikową słomkę jest nie tylko niezgodne z duchem kraftu, ale i zdecydowanie nieekologiczne. Jeśli zaś ktoś koniecznie musi konsumować wciągając przez rurkę, to dziś może bez problemu sobie słomki biodegradowalne lub wielorazowego użytku. Kubki plastikowe używane są na piwnych eventach. Jednak coraz więcej osób preferuje konsumpcję ze szkła. Niemal każdy festiwal piwa daje możliwość zakupu szklanki. Często wyjątkowej, która staje się gratką dla koneserów. Przeważnie nie ma też problemu z przyniesieniem własnego ulubionego naczynia. Większość stoisk ma płuczki do szkła, ale także i organizatorzy festiwali często dostawiają punkty mycia szklanek. Kubków plastikowych, co cieszy, używa się na festiwalach coraz mniej. Butelki szklane Większość piwa dostępnego w Polskich sklepach pakowane jest w butelki szklane oraz puszki aluminiowe. Na szczęście butelki plastikowe nigdy nie ujęły konsumentów piwa. Za to niezwykłą popularnością w Polsce cieszy się woda mineralna w butelkach plastikowych, której konsumujemy olbrzymie ilości. Tymczasem coraz częściej docierają informacje o migracji toksycznych substancji do płynów. Dzieje się tak pod wpływem światła i wysokiej temperatury. Woda trzymana w samochodzie latem wzbogaca swój skład, niestety nie w korzystne minerały, a niezbyt zdrowe produkty pochodne ropy naftowej, z której wykonano butelkę. Na szczęście szkło jest barierowe i stabilne. Butelki szklane są dobrym surowcem wtórnym, bo w 100% nadają się ponownego przetworzenia. Co więcej, nie muszą trafiać za każdym razem do huty. Szkło jest na tyle odporne, że butelki zwrotne można wykorzystywać nawet 20 razy. Jednak ze względu na skomplikowany system logistyczny z butelek korzystają jedynie duże browary. Butelki mają też minusy. Po pierwsze są ciężkie, przez co ich transport spala duże ilości paliw, co wpływa na emisję dwutlenku węgla. Po drugie wytwarzanie i ponowne przetapianie w hutach wymaga osiągania bardzo wysokich temperatur, co ma duży wpływ na środowisko. Niski wskaźnik recyklingu szkła w Polsce (37% w 2014 r.) oznacza, że większość butelek zamiast trafić do ponownego przerobu trafia na wysypiska. Lub, jeszcze gorzej, do lasów i łąk, gdzie są dużym zagrożeniem. Butelki powodują pożary lasów latem i są zagrożeniem dla małych zwierząt. Szkło samoistnie nie ulega biodegradacji nawet po kilkuset latach. Puszki aluminiowe wydają się pozbawione tych wad. Doskonale przechowują piwo, lepiej niż butelka. Są bowiem całkowicie nieprzepuszczalne. W puszkach piwo utlenia się wolniej, a aromaty chmielowe zachowują się lepiej. Puszka jest zdecydowanie lżejsza od butelki, przez co spadają koszty transportu. Puszki są co prawda jednorazowego użytku, ale można je przetwarzać wielokrotnie, podobnie jak szkło. A wskaźnik odzysku w Polsce jest wysoki – niemal 80% puszek jest recyklingowanych. Co nie znaczy, że puszki nie mają ekologicznych wad. Aluminium pozyskuje się z boksytu w kopalniach odkrywkowych. Stały wzrost zapotrzebowania na aluminium powoduje, że coraz większe tereny przeznaczane są na olbrzymie kopalnie odkrywkowe. Są one poważnym obciążeniem dla środowiska: zamieniają duże obszary naturale w krajobraz księżycowy. Dodatkowo wydobycie aluminium z boksytu wymaga zabiegów, które pochłaniają olbrzymie ilości energii i wielu procesów chemicznych. Również ponowne przetwarzanie aluminium jest energochłonne – bardziej, niż recykling szkła. Butelka czy puszka? Zalety butelki: możliwość używania wielokrotnie (butelki zwrotne) zużywa mniej energii podczas recyklingu mniejsze zanieczyszczenie środowiska podczas wytwarzania Zalety puszki: wyższa barierowość i lepsze przechowywanie piwa (mniejsze utlenianie, zachowanie aromatów chmielowych) lżejsza – niższe koszty transportu wyższy stopień odzysku w Polsce Trudno zatem jednoznacznie stwierdzić, co obciąża środowisko mniej: butelka czy puszka. Z pewnością warto zadbać, by każdorazowo zarówno butelki jak i puszki trafiały do recyklingu. A butelki zwrotne – do sklepu. Krany wygrywają Spór nad wyższością butelki nad puszką (i vice versa) łatwo rozwiązać w bardzo prosty sposób. Zdecydowanie bardziej ekologiczne jest spożywanie piwa nalewanego z beczki. Najczęściej beczki mają pojemność 30 litrów, a wykonane są ze stali lub plastiku. Stalowe KEGi używane są wielokrotnie i są każdorazowo mycie przed użyciem. Browary rzemieślnicze korzystają częściej z jednorazowych beczek plastikowych wykonanych z PET. Dzieje się tak ze względów logistycznych i finansowych. Po rozlaniu nie trzeba dbać o ich powrót do browaru, ani o mycie – co wymaga dodatkowej pracy, której zazwyczaj w mikrobrowarze jest i tak za dużo. Poza tym zakup setek stalowych KEGów to niebagatelny wydatek. KEGi stalowe wygrywają starcie ekologiczne z tymi z PET. Mimo możliwości ponownego przetworzenia plastiku. Jednak nawet plastikowa beczka jest lepsza, niż szklana butelka czy puszka. Koszt ekologiczny wyprodukowania 60 butelek 0,5l lub 100 puszek 0,3l jest większy, niż wyprodukowania 1 30l beczki z PET. Duże opakowania zbiorcze lepiej służą środowisku. Warto więc zamiast butelek lub puszek wybrać spacer do multitapu. Lokalność Nie tylko opakowanie ma znaczenie, ale także droga, jaką ono przebyło. Im bliżej jest od producenta do odbiorcy, tym krótszą produkt musiał przebyć drogę. A zatem: mniej zużyto paliwa do jego przewiezienia i mniejszy jest jego wpływ na środowisko. Piwo z drugiego końca świata jest zdecydowanie mniej ekologiczne, niż z lokalnego browaru. Tutaj po raz kolejny zarysowuje się wyższość beczki nad butelką: zazwyczaj beczki z piwem rzemieślniczym trafiają do multitapów bezpośrednio od producenta. Butelki często przebywają znacznie dłuższą drogę, przez hurtownie i sklepy, co kosztuje więcej paliwa. Ideałem jest spożywanie piwa wytworzonego na miejscu, prosto z tanku wyszynkowego. Wówczas nawet nie ma konieczności rozlewania w beczki. Jadnak możliwe jest to tylko w niektórych browarach restauracyjnych lub pubach przy browarze, których póki co nie ma zbyt wiele. Co zatem jest ideałem proekologicznego spożywania piwa? Picie w pubie lokalnego piwa. Jest nie tylko dobre dla środowiska, ale jest też wspieraniem lokalnej społeczności. A to cenna rzecz. 5 rad jak pić piwo i śmiecić mniej: nie używaj jednorazowych kubków i słomek preferuj piwo nalewane z kranu pij lokalnie opakowania wyrzucaj do koszów na recykling do noszenia piwa używaj torby wielorazowego użytku The post Pić piwo i nie śmiecić appeared first on Kraftmagia. Przeczytaj cały wpis
  19. 01:25 - Newsy 20:37 - Wywiad z Szymonem Milczarkiem z Browaru Beer Bros 52:54 - Laboratorium o sędziowaniu Jesteśmy na: ? YouTube - http://bit.ly/2TV3F1Y ? Spotify - ? SoundCloud - http://bit.ly/2uKn4Zs ? iTunes - https://goo.gl/x4SFYk ? Stitcher - https://goo.gl/bXXvpK ? TuneIn - https://goo.gl/aktiyA ?️ mp3 do pobrania z Google Drive - http://bit.ly/2UiRbXj Alchemia - Podcast o piwie Zapraszają: Przemek Iwanek - Piwo i Cydr Mateusz Puślecki - Mazowiecki Oddział PSPD (pspd.org.pl) Olek Hurko - Browar Gliss / Browar Monsters (www.fb.com/browarmonsters/) Janek Gadmoski - Alderaan Brewery / Browar Monsters (www.fb.com/browarmonsters/) Przeczytaj cały wpis
  20. 01:25 - Newsy 20:37 - Wywiad z Szymonem Milczarkiem z Browaru Beer Bros 52:54 - Laboratorium o sędziowaniu Jesteśmy na: ? YouTube - ? Spotify - ? SoundCloud - ? iTunes - goo.gl/x4SFYk ? Stitcher - goo.gl/bXXvpK ? TuneIn - goo.gl/aktiyA ?️ mp3 do pobrania z Google Drive - Alchemia - Podcast o piwie Zapraszają: Przemek Iwanek - Piwo i Cydr Mateusz Puślecki - Mazowiecki Oddział PSPD (pspd.org.pl) Olek Hurko - Browar Gliss / Browar Monsters (www.fb.com/browarmonsters/) Janek Gadmoski - Alderaan Brewery / Browar Monsters (www.fb.com/browarmonsters/) Przeczytaj cały wpis
  21. Przysłowie mówi, że nie trzeba kupować browaru, żeby napić się piwa. Można to sparafrazować i powiedzieć, że do wypicia piwa uczestnictwo w festiwalu też nie jest konieczne. A jednak festiwali piwa powstaje coraz więcej i cieszą się one niesłabnącą popularnością. Przyciągają też coraz więcej chętnych. Festiwal może onieśmielać Jednak nie wszyscy czują się zachęceni do uczestnictwa. Na piwnym evencie nierzadko wystawia się kilkadziesiąt browarów. Każdy ma kilka kranów, z tego robią się setki piw. Jak się w tym odnaleźć? Zwłaszcza, że producenci przeważnie są niszowi, a więc mało znani. Beer geek, osoba która zaawansowana w temacie piwnej degustacji raczej problemu mieć nie będzie. Jednak ktoś, kto zupełnie nie zna piw rzemieślniczych może poczuć się zagubiony. Co z kolei może zaowocować myślą: to nie dla mnie. Organizatorzy często rozpoznają ten problem i starają się ułatwić wejście w nieco szaloną festiwalową rzeczywistość. Powstają aplikacje, w których można wyszukiwać piwa. Sprawdzić, co to za browar, jakie wystawia piwa i w jakich stylach. Lubisz pszenice? Proszę bardzo, możesz odnaleźć je na tych stanowiskach. Takie festiwalowe „rozkłady jazdy” występują także niekiedy w wersjach papierowych. zdjęcie: Warszawski Festiwal PiwaInnym ciekawym pomysłem jest pomoc doświadczonych osób. Na Warszawskim Festiwalu Piwa w wyborze piwa doradzają Piwni Przewodnicy. To znawcy tematu, którzy chętnie dzielą się swoją wiedzą. Jeśli potrzebujesz pomocy na festiwalu, choćby w odnalezieniu ulubionego piwa – wystarczy, że odnajdziesz wzrokiem osobę w koszulce z napisem Piwny Przewodnik. Profity z festiwalu Warto przełamać niepewność co do uczestnictwa w festiwalu. Taka impreza bowiem pozwala w łatwo i szybko sposób wejść w świat piw rzemieślniczych. Co jest cenne zwłaszcza dla osób mniej doświadczonych, lub takich, które po raz pierwszy stykają się z piwem rzemieślniczym. Festiwal to wiele, często bardzo dobrych browarów w jednym miejscu. To dobra okazja do spróbowania ich piw i rozmowy o nich na stoisku. Często można tam też spotkać samego piwowara odpowiedzialnego za stworzenie piwa czy właściciela browaru. Małe pojemności degustacyjne (szklanka 100ml wcale nie należy do rzadkości na festiwalach) umożliwiają spróbowanie większej ilości piw. Nie trzeba kupować 0,5l, a i wybór jest lepszy, niż w niejednym sklepie. Wiedzy o piwie nie trzeba zdobywać na własną rękę. Często przy festiwalach organizowane są wykłady na scenie, z którym można wynieść całkiem solidną dawkę informacji o piwie. Jeszcze cenniejsze są degustacje, podczas których naukę zdobywa się empirycznie, za pomocą własnych zmysłów. Dla kogo więc są festiwale? Można śmiało zaryzykować, że dla wszystkich. Zarówno zaawansowani fani piw rzemieślniczych znajdą coś dla siebie: premiery, szybki przegląd tego co się aktualnie dzieje, nowe browary czy spotkania ze starymi znajomymi. Jak i osoby, które dopiero złapały bakcyla kraftu. Choć może jeszcze o tym nie wiedzą. Dobrze zaplanowany festiwal piwa powinien zadowolić obie grupy. A co na ten temat sądzi Paweł Leszczyński, współorganizator Warszawskiego Festiwalu Piwa? Czy festiwale piwa są dla fanów piwa? Czy „zwykły” człowiek też się tam odnajdzie? Co to w ogóle za pytanie! Kiedyś organizowałem dużo koncertów i jakoś nikt nie pytał, czy są dla fanów, czy dla „zwykłych” ludzi. Nota bene, co to za „zwykły” człowiek, że trzeba zamykać go w cudzysłowie? Ja to widzę tak, jeśli człowiek ma się odnaleźć na festiwalu piwa rzemieślniczego, to najpierw musi się na nim zgubić. A o to wcale nietrudno, ilość browarów, premier, stylów piwa każdego mugola z początku przyprawić może o zawrót głowy. Żeby coś z tego mieć, trzeba opuścić strefę komfortu i wybrać się na dwie podróże – wewnątrz i na zewnątrz. Taki festiwalowy rite de passage. Wewnątrz siebie musimy odnaleźć smaki, które wprawiają nas w poruszenie i sprawiają przyjemność, a na zewnątrz piwnych przewodników, którzy doradzą, czego jeszcze warto spróbować. Taki rytuał nie jest dla każdego i nie dla każdego jest festiwal piwa. Ale wiadomo, jak coś jest dla każdego, to można to kupić poza festiwalem. Co człowiek, który pierwszy raz spotyka piwa rzemieślnicze jest w stanie wynieść dla siebie z festiwalu piwa? Przede wszystkim dużo butelek pełnych dobrego piwa. Z doświadczenia wiem, że niektórzy wynoszą też etykietki albo pełne brzuchy, a niektórzy swoich kolegów czy koleżanki, choć to rzadziej. A bardziej na poważnie, organizując Warszawski Festiwal Piwa, albo pracując w multitapie, czasem miałem okazję odprawić mały rytuał dla ludzi, którzy deklarowali, że nie lubią piwa. Zwykle, choć nie zawsze, okazywało się, że po prostu nie spróbowali jeszcze takiego, które będzie im smakować. Nie widzę nic złego w tym, że ktoś przeżyje całe życie w mylnym przeświadczeniu, że czegoś nie lubi, albo coś mu nie smakuje. Tylko po co? A nie przekonamy się, że coś jest dobre, jeśli tego nie spróbujemy. I to nawet parę razy, bo nasze gusta też lubią się zmieniać. Czy sądzisz, że piwa rzemieślnicze kształtują naszą kulturę kulinarną? Kolejne trudne pytanie. Czy byt kształtuje świadomość, czy odwrotnie? Piwo rzemieślnicze stało się częścią naszej kultury, czy to się komuś podoba, czy nie. Do gastronomii i małych miast dociera pomału, bo drogie nowinki wcale nie mają w niej dużego posłuchu. Lecz jest to ogólny trend na fali świadomego konsumpcjonizmu. Coraz częściej chcemy i możemy pozwolić sobie na ustawianie na ołtarzu świątyni naszego ciała produktów dobrych, zdrowych i ekologicznych, a trend ten tylko rośnie. Inna rzecz, że my, małe żuczki, nie zawsze wiemy, co jest dobre i eko, bo przecież każdy producent da się pokroić, że jego jest najlepsze. Dlatego zarówno przy piwach, jak i jedzeniu, potrzebujemy jakiegoś przewodnika, który bez ściemy i nie w artykule sponsorowanym powie nam, co warto spróbować. Nie jestem i nie chcę być blogerem, dlatego robię wszystko, żeby Warszawski Festiwal Piwa był taką wizytówka polskiego piwowarstwa rzemieślniczego. Dlatego też nie może na nim zabraknąć dobrego jedzenia. Jak to wszystko się pięknie łączy. The post Dla kogo są festiwale piwa appeared first on Kraftmagia. Przeczytaj cały wpis
  22. Co nowego u Piotrka Pawlaka, jak smakuje premierowe Maderian Sour Ale i co się poleje na 10 edycji WFP? View the full article
  23. Z Łukaszem Pawlakiem z pubu Drugie Dno rozmawia Przemek Iwanek Kim właściwie jest beer manager? Co to jest za zawód? Najprościej rzecz ujmując: beer manager to człowiek, który pracuje w multitapie i wybiera piwa na krany. A bardziej szczegółowo? Czym zajmuje się na co dzień beer manager? Przede wszystkim zamawia i selekcjonuje piwa. Czasem kupując kota w worku. Współpracuje z browarami i hurtowniami. Decyduje o kolejności podpinania piw na kran, ustawia kolejność tablicy piwnej. Łukasz Pawlak, beer manager multitapów Drugie DnoTak w ogóle, to może się wydawać banalne: zamówić piwo i ustalić kolejność. Jednak przy dużej ilości browarów i ciągłej zmienności oferty wcale nie jest to takie proste. Jeśli dojdzie do tego zamawianie piw w konkretnych stylach, bo np. pils czy IPA zawsze musi być. Do tego różne tempo sprzedaży, trzeba też uwzględnić konieczność oczekiwania na dostawę i małą pojemność magazynu. Ja dodatkowo mam dwa lokale naraz. A oprócz beczek są jeszcze butelki, no i piwa zagraniczne, które też znać i mieć trzeba. Jest nad czym myśleć. Powiedziałeś, że beer manager zajmuje się układaniem listy piw dostępnych w pubie. Jak powinna wyglądać idealna tablica piwna? Idealna? Na pewno różnorodna, to jest najważniejsze. Na jednej tablicy nie powinny powtarzać się browary, ani style. Trzeba dobierać piwa tak, by każdy znalazł coś dla siebie. Każdy klient, czy widzi piwa rzemieślnicze po raz pierwszy, czy jest mocno zaawansowany – musi mieć w czym wybierać. Na pewno trzeba też dobierać piwa stylami. Żelazny repertuar to pils, pszenica, IPA albo kilka, coś mocnego. Ważna też jest różnorodność cenowa, powinno być coś tańszego, ale także i dla kogoś, kto chce wydać więcej. Piwa dobieram także do lokali, bo nie w każdym sprzedaje się to samo. W centrum na przykład lepiej sprzedają się piwa zagraniczne. Dlatego tam minimum jedna, a czasem trzy pozycje są z zagranicy. Ale trzeba też znać umiar i czasem nie szaleć za mocno. A jakiego piwa byś nigdy nie zamówił? Z przykrością stwierdzam, że muszę unikać wędzonek, bo prawda jest taka, że schodzą najsłabiej. Nie mówię, że nigdy nie zamówię, ale zdecydowanie rzadko. Torf jest jeszcze OK, gorzej z wędzonką jak w Grodziskim. Który przecież jest naszym narodowym stylem! Ale sprzedaje się słabo i muszę brać to pod uwagę. Druga sprawa to browary, których unikam, bo po prostu mam o nich złą opinię. Głównie chodzi o jakość piwa. Ale jeśli browar się poprawi, a piwa będą lepsze to oczywiście daję szanse. Słucham też opinii innych. Proste pytanie: jak być dobrym beer managerem? Na pewno trzeba dużo próbować. Nie chodzi o duże ilości, wręcz odwrotnie, degustuje się zazwyczaj mało. Ale chodzi o to, by spróbować jak najwięcej różnych piw z różnych browarów. Wszystkiego oczywiście się nie da. Dlatego trzeba też uważnie słuchać tego, co się dzieje, co w krafcie piszczy. Nie zamykać się, mieć otwartą głowę i czasem zmienić zdanie. Ale zazwyczaj i tak trzeba samemu spróbować. Najważniejsze, to lubić piwo i lubić to, co się robi. To chyba jak w każdym zawodzie, prawda? The post Wywiad: Beer Manager, zawód zupełnie wyjątkowy appeared first on Kraftmagia. Przeczytaj cały wpis
  24. Co nowego można jeszcze napisać o Beer Geek Madness? To już siódma edycja jednej z najbardziej ciekawych imprez w kraju. To dla mnie od lat otwarcie festiwalowego sezonu i chwila zachłyśnięcia się wiosną, która we Wrocławiu pojawia się najwcześniej. Niezmiennie zadziwia umiejętność wbicia się BGM w idealne okienko pogodowe. Było to o tyle ważne, że w tym roku po raz pierwszy impreza formalnie wyszła na zewnątrz. W ustawionym przez Zaklętymi Rewirami namiocie urządzono stanowiska kilku browarów. Mam wrażenie, że zarazem powiększyło to też pulę dostępnych biletów, dzięki czemu w Rewirach kłębiły się prawdziwe tłumy. Co można wnioskować z wysokiej frekwencji? Po pierwsze, że formuła „płacisz raz, próbujesz ile chcesz” to rzecz bazowa, przyciągająca zainteresowanie piwnych maniaków. Ale równie istotna jest cena pakietów. W przypadku BGM, 149 zł wydaje się być ceną mocno atrakcyjną, biorąc pod uwagę ofertę zarówno zagranicy (kilkanaście browarów z Wielkiej Brytanii, USA, Irlandii i Hiszpanii) jak i aż trzydziestu dwóch krajowych browarów, z których każdy jak zwykle przygotował premierowe piwo. Przeszło trzydzieści nowych piw już stanowi wyzwanie. Dodatkowo 14 z nich to były rzeczy od 7% alko w górę. Podobnie było na liście zagranicznej. Spośród 77 oferowanych piw, aż 53 miało minimum 7%. W tej sytuacji wspomniałem słowa Grzegorza Korcza, które jak mantrę powtarzał po pierwszej edycji OMBF – nie musisz spróbować wszystkiego. Polecam to rozwiązanie. Ja swoją granicę postawiłem na 7% właśnie. Co zatem mogę polecić z tej względnie wąskiej palety spróbowanych piw? W telegraficznym skrócie – Amok z Trzech Kumpli to kolejne świetne Hazy IPA, które lada moment pojawi się w szerokiej sprzedaży i pokaże jak ma smakować ten styl w roku 2019. Nimasoku (Sushi Rice APA) od Dwóch Braci intrygowało wodorostowo-glonowymi nutami w aromacie, choć obecność imbiru w smaku nie za bardzo trafiła w mój gust. Ale każde ryżowe warte jest w mojej ocenie uwagi. Hazy Disco od PINTY w puszce prezentowało się i pachniało wybornie, ale nie ma co ukrywać, że lekkie granulatowe pieczenie w gardle było wyczuwalne. Mocno po soczystej i aromatycznej stronie sytuowało się nowe QDH DIPA od AleBrowaru. Goryczki brak, ale i słodycz mocno umiarkowana. Do powtórki. Z kategorii „orzeźwiaczy” rewelacyjnie sprawdziły się Acid Rave (Spiced Citrus Gose) od Absztyfikanta oraz Sour IPA z Funky Fluid. To pierwsze cytrynowo-cytrusowe, orzeźwiająco kwaskowe. Z kolei funkfluidowy sour zrobiony został zgodnie z motywem przewodnim tegorocznej edycji (Rage!) czyli prócz bakterii – z dawką kwasu mlekowego, która mocno podkręciła odczuwalną kwaśność. Ciekawym blendem okazało się Coś Dziwnego z Artezana, „zerżniętego” z 2/3 IPA Nic Dziwnego i 1/3 Brett Cherry Ale BA. To ostatnie określiło charakter piwa – brettowy aromat, wyczuwalne wiśnie plus lżejsza niż w oryginale słodycz. W kwestii dzikusów must try było Wild Side of Yeast z Maltgarden. Solidnie brettowe, kwaskowe, z dobrym malinowym, wytrawnym uzupełnieniem. Ostatnią kategorią były podkręcone oldschoole. Piwoteka zaprezentowała Krańcówkę na Kurczakach (Cock Ale vs Smoked Ordinary Bitter). Na wersję serwowaną z dodatkiem wywaru z gara (kurczaki, rodzynki i gałka muszkatołowa) się nie zdecydowałem, natomiast wersja czysta była jednym z lepszych, wytrawnych bitterów w krajowym wydaniu, jakie miałem okazję próbować. Szpunt ze swoim Hot or Not (Tea Chilli Milk Ale) idealnie trafił z balansem. W aromacie laspangowa wędzonka, w smaku lekka ciasteczkowość, średnie ciało i przyjemne pikantne rozgrzewanie w gardle. Laktoza na szczęście niewyczuwalna. Beer Bros zaskoczył swoim Perry Porterem. Mocna gruszka w zapachu (bez użycia aromatów), a w smaku konkretna czekolada. Wytrawne, dobrze pijalne! Trzeba wspomnieć o wygranym plebiscytu publiczności – Beer Geek Choice. Zostało nim I’m Your Barista czyli Coffee Imperial Stout z Maltgarden. Z uwagi na woltaż tylko powąchałem to piwo i aromat kawy był wręcz obłędny. Zachęcam do posłuchania rozmowy z Andrzejem Milerem, którą przeprowadziłem dzień wcześniej. Tyle o piwie. A jakie krytyczne uwagi można poddać pod rozwagę organizatorom? Przede wszystkim dobór wykonawców scenicznych. O ile przez pierwsze godziny z głośników leciał dynamiczny, całkiem przyswajalny punk, to ci, którzy liczyli na coś podobnego w wykonaniu na żywo, srogo się zawiedli. Występy pani przekraczającej wszelkie normy muzycznego pretensjonalizmu zyskały powszechne wyrazy dezaprobaty. Myślę, że jej występ jednak był czymś gorszym niż zapowiadany, a ostatecznie odwołany konkurs blogery vs publiczność, w którym miałem wziąć udział. Może za rok się uda. Sprawa kolejna – skoro impreza wychodzi na zewnątrz, to może warto byłoby pomyśleć o toitoiach? Kolejki do toalet w pewnym momencie dorównywały tym do stoisk niektórych browarów. Szkoda też, że po raz pierwszy ogłoszenie wyników Beer Geek Choice odbyło się po terminie mojego zwyczajowego powrotu nocnym transportem do Wawy, także tym razem że nie zdążyłem uchwycić zwyciężców w obiektywie. Wracając do tytułowej kumulacji. Mnóstwo ludzi, mnóstwo piwa. Z niektórymi znajomymi widziałem się tylko w przelocie lub nie widziałem wcale. Bywa i tak. Istotne jest, że w czasach kiedy mówimy o znudzeniu i zmniejszeniu zainteresowania tematem, o coraz trudniejszej sytuacji rynkowej, BGM pokazuje, że rzemiosło trzyma się nieźle. Przynajmniej w swojej enklawie. View the full article
  25. Joanna Zawadzka Piwny rynek oferuje kalejdoskop smaków i aromatów. Mimo tego czasem przychodzi moment, w którym większość aromatów wydaje się już znajoma. Może czas więc wyjść poza swoją strefę komfortu i wybrać się do sklepu z winami? Gwarantuję, że mimo regularnych treningów sensorycznych w multitapach, pewne aromaty mogą was zaskoczyć! Przed Państwem cztery szczepy winogron, które pozwolą skalibrować nos na nowe wrażenia. Przecież nie samym piwem człowiek żyje! 1. Riesling To niekwestionowany władca winnic niemieckich i jedna z najważniejszych białych odmian. Świetny potencjał starzenia tego wina sprawia, że dobry riesling jeszcze wiele lat po zamknięciu w butelce będzie prezentował niezwykły wachlarz aromatów. A jakich aromatów możemy się spodziewać dokładnie? To zależy od wieku i regionu uprawy. W chłodnym klimacie riesling zaprezentuje swoją cytrusową stronę, która zdominowana będzie przez aromat limonki i skórki cytryny. Im cieplejszy klimat tym więcej będzie się pojawiać aromatów pomarańczy i nektarynki. Bez problemu w rieslingu odnajdziemy też więcej lokalnych zapachów – śliwki, jabłka, a nawet truskawki. Jednak między tymi klasycznymi zapachami, pojawia się coś, co jest kwintesencją rieslinga – nuty naftowe. Winiarze wkładają wiele wysiłku w ukrycie tego aromatu w swych winach, ale niezaprzeczalnie jest to cecha charakterystyczna tego szczepu. Nuty naftowe rozwijają się dopiero po kilku latach dojrzewania wina, by po jakimś czasie zaniknąć. Riesling to zdecydowanie jeden z najlepszych szczepów do treningu sensorycznego. 2. Sauvigon blanc Kolejnym szczepem, który warto znać jest sauvignon blanc. Są to wina rześkie i niezwykle aromatyczne. Winiarze z Nowej Zelandii nauczyli się wyciągać z tego szczepu wszystko co najlepsze. Sauvignon w tym klimacie zachwyca tropikalnymi aromatami. Z łatwością można wyczuć nuty owoców o zielonej i żółtej skórce. Aromat melona, grejpfruta i gruszki przeplatany jest nutami marakuji i kiwi. Pamiętajcie, jeśli szukacie w kieliszku tropików, to tylko sauvignon blanc z Nowej Zelandii! 3. Gewurtztraminer Intensywny aromat liczi oraz pojawiający się równie często aromat różany, sprawiają że to jeden z najłatwiejszych do zidentyfikowania szczepów. Szczep ten daje wina o głębokiej barwie i niezwykłym, wręcz perfumowanym profilu aromatycznym. Winiarze na całym świecie lubią eksperymentować z gewurtztraminerem. Warto więc spróbować zarówno klasycznego, francuskiego, ale i nie bać się również tych z Nowej Zelandii czy Stanów Zjednoczonych. 4. Gruner vetliner Gruner vetliner to niekwestionowana gwiazda austriackich winnic i stołów. Młode wina zaskakują świeżością, prostotą i delikatnymi aromatami cytrusów. Przede wszystkim znany jest jednak z nut ziołowych i trawiastych. Jeśli odnajdziecie w ich bukiecie nutę szparagów, dymu czy białego pieprzu, to jesteście na tropie naprawdę dobrego wina. W przypadku starzenia tej odmiany w beczce, gruner rozwija interesujące aromaty miodowo-korzenne. A gdybyście podczas takiego treningu sensorycznego zgłodnieli, gruner vetliner poleca się zarówno do sznycla jak i do sushi. Po prostu wino idealne! Powyższe propozycje to nic innego jak najbardziej znane białe wina o bardzo wyrazistych aromatach. Pierwsze ciepłe dni sprzyjają poszukiwaniu nowych, lżejszych smaków. Może to dobry czas na odkrycie cytrusów w sauvignon blanc z Nowej Zelandii? Jak wypadną w porównaniu z nutami cytrusów ukrytymi w piwie? Takie eksperymenty z pewnością rozwiną waszą zdolność do rozpoznawania zapachów. Zdjęcie: Elle Hughes on Unsplash The post A gdyby zamienić piwo na wino? appeared first on Kraftmagia. Przeczytaj cały wpis
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.