Skocz do zawartości

Pierre Celis

Members
  • Postów

    4 691
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    7

Treść opublikowana przez Pierre Celis

  1. Nowe otwarcie? Nowa jakość na piwnej scenie? Nazwa tej imprezy coś takiego właśnie sugeruje. Oto mamy pierwszy w Polsce festiwal, gdzie odwiedzający ma możliwość spróbowania przeszło 150 piw domowego wyrobu. Ale moment, przecież to już było. To przecież powrót do tego, co weterani piwnej sceny pamiętają czyli Festiwalu Birofilia. To tam można było spróbować domówek od piwowarów, którzy w roku 2018 w większości zasilają browary rzemieślnicze. Grupa Żywiec zakończyła żywot tej imprezy w roku 2014, ale teraz zorientowała się, że warto wrócić do tego konceptu. Zatem Polskie Stowarzyszenie Piwowarów Domowych ze wsparciem GŻ zorganizowało festiwal. Jako miejsce zostaje wybrana Warszawa. Słusznie. Dopiero co mówiłem o opcji zorganizowania kolejnego obok WFP piwnego festiwalu w stolicy, odbywającego się w innej formule. Ta impreza świetnie wpisuje się w tę potrzebę. Forma płacisz raz – degustujesz ile chcesz sprawdziła się tu idealnie. Przeszło pięćdziesięciu piwowarów domowych zaprezentowało minimum po trzy swoje piwa, które serwowane były w próbkach ~50 ml. Ja wyselekcjonowałem do spróbowania blisko trzydzieści, głównie w stylu sour ale, brett ale oraz NE IPA. O wyrózniających się piwach za moment, a na razie generalna refleksja. O ile na Festiwalu Birofilia mieliśmy ludzi, którzy kładli podwaliny pod domowe piwowarstwo w Polsce, to teraz nastało już ich kolejne pokolenie. I mam wrażenie, że to co oferują, jest lustrzanym odbiciem rynku piwa rzemieślniczego. Rządzi nowa fala, było mnóstwo IPA oraz sour ale, głównie z owocowym dodatkiem. Klasycznych stylów jak na lekarstwo, w kwestii lagerów zliczyłem…dwa. Czy to źle? Dla mnie nie, bo sam kilka lat temu wołałem o powszechną dostępność lekkich, kwaśnych i orzeźwiających piw. Ale oczekiwanie, że nowe pokolenie piwowarów, nieobciążanych rynkowymi uwarunkowaniami wykreuje nowy trend albo zaprezentuje mniej popularne style, nie znalazło tu potwierdzenia. Na pewno jednak domowi piwowarzy pokazali nowy trend w samoprezentacji. Tak odjechanych stoisk jak tutaj, to jeszcze nie widziałem. Popatrzcie na foty i docencie trud przygotowany w kreację stoisk. Tutaj nie tylko liczyły się walory smakowe, ale też i wizualne. Bardzo podoba mi się to zaangażowanie i różnorodność. Nie wiem czy to była sugestia organizatora czy własna inicjatywa, ale na pewno uczyniło tę imprezę wyjątkową. W tej kwestii mobilizujący zapewne był konkurs na najlepsze stoisko festiwalu. Dla mnie było to stoisko Rafała Szuplewskiego (Bit Brew) gdzie można było spróbować goryczkowych lub RISowych żelków oraz podziwiać piwne akwarium. Z rozmów z odwiedzającymi wynikało, że niektórzy spodziewali się tu kameralnej, trochę nerdowej imprezki domowych piwowarów. Okazało się jednak, że cała pula około tysiąca wejściówek została rozprowadzona, a liczne grono odwiedzających kojarzyło się z udanym frekwencyjnie piwnym festiwalem. Ktoś powie – nie ma porównania z największymi. Ale przy tych warunkach lokalowych więcej się już nie dało. I dobrze. Jakość, nie ilość. Skoro to pierwsza edycja, to nie mogło wszystko pójść idealnie. Takim fakapem była niewydolna klima na pierwszym piętrze. Dla mnie wchodzenie w rejon, gdzie temperatura oscylowała wokół 35 stopni, było jak praca na dachu elektrowni w Czarnobylu dzień po wybuchu reaktora. Przebywasz na terenie góra 10 minut i natychmiast się ewakuujesz, zmieniany przez kolejny zastęp biorobotów. Sytuacja uległa poprawie dopiero pod wieczór, kiedy dojechały wiatraki i spadła temperatura na zewnątrz. Trochę o najciekawszych piwach, które udało mi się spróbować. Speeder czyli Sour Lemon Ice Cream Ale rewelacyjnie limonkowy i orzeźwiający. Według Janka Gadomskiego (Alderaan brewery) trochę gorszy niż poprzednia warka, a i tak świetny. Kontunuuacją było morelowo-brzoskiwniowe Sour Ale od Sebastiana Pataja (Browar13). W życiu bym nie powiedział, że to lekkie w odbiorze piwo ma 14 bl i 5% alko. Iwona Gruszka i Artur Lesiak (Hołda Chmielu) serwowali całą gamę sour ale – w wersji hoppy oraz z owocami (markuja i malina) . Pierwszy raz piłem ich piwo i naprawdę prezentują wysoki poziom. Lekka zmiana klimatu. Flanders Red Ale od Bartosza Urbaniaka zadziwiał łagodną teksturą smaku i solidną owocowością pochodzącą od dodatku wiśni. Jeśli przy wiśniach jesteśmy, nie sposób nie wspomnieć o dwuletnim Krieku od Macieja Ciszewskiego (Cichy Browar). Najbardziej podpasował mi w nim świetny aromat, równoważący wiśnie z nutami funky. Maciej jako jeden z niewielu miał jasnego lagera (Czeska 11). Trochę zabrakło mi w nim ciała i porządniej zaznaczonej goryczki. Ale plus za oferowanie wymagającego w warzeniu dolniaka. Piotr Brzeziński (la brasserie en spirale) prezentował kupażowanego z trzech roczników solera sour ale. Niezły dzikus, choć dla mnie było trochę za dużo octu, który podobnież pochodził z najstarszego rocznikiem piwa (2014). Mam nadzieję spróbować kolejnego kupażu na przyszłorocznym festiwalu. Niesamowitym piwem było bezalkoholowe APA od Sebastiana Cholewy (Piwne Smaki Stela). Właściwie chyba tylko to piwo było czymś, czego na rynku polskiego rzemiosła brak. Pozbawiona alkoholu, rześka, cytrusowa APA. Klasa! Na osobne i szczególne uznanie zasługuje Szymon Kamiński (GruAle), piwowar Browaru Grudziądz. Jak sam mówił, w pracy trzaska świętą trójcę restauracyjnego browarnictwa zleconą przez szefostwo. Fatalna sprawa, patrząc na poziom jego piw. Berliner Weisse z truskawkami, patrząc po jego klarownej barwie, zadziwiał intensywnością truskawki. Podobne piwo było w ofercie Browaru Stu Mostów, ale jednak było mętne. Z kolei jego NE IPA była najlepszą jaką tu próbowałem. Łagodna, soczysta, o wyraźnych tropikach i cytrusach w aromacie i smaku, ze względnie niewielką goryczką. Potem jeszcze wypiłem sporo fajnych piw (pozdrowienia Gubernia Suwalska, Andromeda, Kalinka&Cerbeer, Cockale) ale bez notatek ciężko było je spamiętać. Jakie są perspektywy przez Festiwalem Piwowarów Domowych? Na pewno spore. Aż tak spore, że istnieje zagrożenie, że GŻ będzie chciał wykorzystać środowisko do uwiarygodnienia większej wersji festiwalu, poszerzonej o portfolio GŻ. Niektórzy przecież pamiętają jak było na ostatniej edycji Birofilia – rzemieślnicy zostali wyrugowani, zostali domowi oraz zajmujące pół namiotu stoiska GŻ. Jest opcja, że koncernowi decydenci będą chcieli wrócić do tej formy i celować w największy festiwal piwny w stolicy w ogóle. Ja od organizatorów z PSPD otrzymałem zapewnienie, że nie ma opcji, by ten scenariusz uległ realizacji. Trzymam za słowo. Jeśli festiwal pozostanie przy obecnej formule i zrobi coś w kwestią klimy, to będzie to wyjątkowe wydarzenie na polskiej piwnej scenie. Zresztą już jest. W mojej opinii, jak na razie, najciekawsze w roku 2018! View the full article
  2. Czy South African Breweries może kojarzyć się miłośnikowi piwa z dobrej strony? Tak, to dość trudne pytanie, jeżeli spojrzymy jedynie przez pryzmat ich działalności na naszym kontynencie. Jednakże, gdy przyjrzymy się im globalnie, to okaże się, że koncern zasługuje, choć na odrobinę szacunku. Może to zabrzmi buńczucznie, ale to właśnie działalności tego właśnie koncernu piwo stało się popularnym napojem w takich krajach jak: RPA, Suazi, Lesotho, Zimbabwe, Botswana, Angola czy też w Mozambiku. To dzięki nim, w zdecydowanej części tego kontynentu, piwo stało się codziennym, tanim napojem, który cudownie regeneruje kolejne pokolenia robotników po ciężkim dniu pracy. Nie inaczej jest z tytułowym browarem, który powstał w 1974 roku, w Prospecton, miasteczku położonym na zachód od Durbanu. Był on pierwszym, a zarazem jedynym funkcjonującym browarem, który działał przez kolejnych dwadzieścia osiem lat w prowincji KwaZulu-Natal, która może poszczycić się najpiękniejszymi tradycjami wyrobie piwa na terenie obecnego RPA. Mimo, że browar ten przez wielu jest uważany za flagowy w południowo wschodniej części RPA, sama wizyta w nim może sprawić w najlepszym wypadku odrobinę kłopotów. Nie dość, że Prospecton, to obecnie tak naprawdę dzielnica przemysłowa Durbanu, otoczona jest z każdej ze stron dzielnicami, które królują w statystykach kryminalnych. Gdy jednak nie straszne będzie wam przemierzanie szemranych dzielnic, warto umówić się na wizytę w browarze ze znacznym wyprzedzeniem. Co prawda, jeszcze trzy lata temu, przed pamiętnym cyklonem, który zniszczył pół Durbanu, odbywały się tutaj cykliczne wycieczki. Jednakże tamten czas minął. Obecnie umówienie się na wizytę odbywa się przez wymianę przynajmniej kilkunastu emaili z centralą znajdującą się w Johannesburgu, które są rozłożone w czasie i trwają do około jednego miesiąca (przypomina mi to do złudzenia naszego Van Pura) . Jeżeli i to nie jest wam straszne, browar stoi przed wami otworem! Proszę nie liczcie tutaj na wycieczkę rodem naszych Tychów czy też Poznania. Browar od czasu przejścia cyklonu nie zapewnia standardowego zwiedzania. Po krótkim wprowadzeniu, zapoznaniu się z ogólnymi zasadami BHP, goście browaru mają możność obejrzenia krótkiego filmu reklamowego dotyczącego działalności koncernu SAB w RPA. Następnie trasa wiedzie przez wszystkie etapy produkcji piwa w browarze. Może to i nudne i schematyczne, ale widok czterech linii warzelnych, pracujących non stop, zrobiły na nas kolosalne wrażenie. Nie mniejsze zauroczenie wywarł na nas las pionowych unitanków. Na koniec, jak przystało na porządny browar, zostaliśmy zaproszeni na poczęstunek do kantyny przeznaczonej dla kadry kierowniczej, gdzie po godzinach pracy leje się piwo z beczek miejscowej produkcji. Nie ukrywam, mimo, że większość to eurolagery, takie jak: Castle, Hanza, Carling, idealnie spełniają swoją rolę w gaszeniu pragnienia podczas afrykańskich upałów. Dodatkowo browar warzy Milk Stouta w dwóch wersjach. W wersji klasycznej oraz w wersji czekoladowej. Prawdę mówiąc, nie tego oczekuje się jadąc na drugi kraniec świata, jednakże dzięki takim piwom z takich browarów, pragnienie i portfel nie doskwiera tak mocno . . . . . . . View the full article
  3. Ta relacja ma być krótka. Bo wszystko co napisałem na temat zeszłorocznej edycji festiwalu, aktualne jest i teraz. Wrocław znalazł złoty środek w postaci dwóch festiwali kierowanych do trochę odmiennych grup odbiorców. Jest Beer Geek Madness z jednorazową opłatą za wszystkie oferowane tam piwa i jest WFDP z wstępem za free. Oczywiście nie jest tak, że grupy odbiorców się nie zazębiają i że te festiwale nie mają części wspólnej. W kwestii wspólnego elementu pierwsze co przychodzi na myśl, to obecność granej na żywo muzyki. To jest właśnie to, co próbował wprowadzić na ostatniej edycji festiwal warszawski, a wyszło (z różnych względów) tak sobie. Muzyka to jedno (jednym pomaga, drugim przeszkadza) ale widać, że „piknik kulturalny” organizowany przy imprezie potrafi przyciągnąć gawiedź. Tu oczywiście powstaje pytanie o niezależność festiwalu, ale to temat na inną dyskusję. Co by nie mówić o ostatniej Warszawie, stołeczny festiwal jest nadal najbardziej prestiżowym w kwestii krajowego piwnego rzemiosła i WFDP absolutnie tego nie zmienił. Patrząc na wystawiające się pod Stadionem Miejskim browary, można było zauważyć brak wielu liczących się graczy. Czy jednak komuś to przeszkadzało? Czy był odczuwalny brak dobrego piwa? Czy obecność wielu kontraktowców, od których nigdy nic nie próbowałem, była czymś uwłaczającym randze imprezy? Wszystko to, w mojej opinii, pytania retoryczne. Byłem tym razem o jeden dzień krócej, ale w piątek i sobotę widziałem tłumy odwiedzających i oglądane jak za dawnych lat kolejki do stoisk. A przecież żar lał się z nieba, a reprezentacja grała mecz, który nie był tu transmitowany. Mimo to publika dopisała i mówi się o frekwencyjnym rekordzie wszechczasów. WFDP ma swój niepowtarzalny klimat i widać tu tę energię, której zbyt często ostatnio na festiwalach brakuje. Cieszę się, że najstarszy polski festiwal trzyma dobrą formę. Do zobaczenia za rok, na jubileuszu dziesięciolecia! View the full article
  4. Jaka idea stała za uwarzeniem tego piwa i czy będzie powtórka? O tym rozmawiam z Grześkiem Zwierzyną z Browaru PINTA i Jackiem Michną z Browaru Łańcut! View the full article
  5. Jakiś czas temu otrzymałem w prezencie cztery piwa z Dominikany, co zainspirowało mnie do poczytania co nieco o tym kraju oraz o tym, co dzieje się na tamtejszym rynku piwa. Okazało się, że jest do napisania sporo ciekawych rzeczy. Dominikana, a dokładniej Republika Dominikańska (Dominican Republic) to państwo leżące na jednej z wysp Morza Karaibskiego... Read More The post Rynek piwa na Dominikanie i browar Charley Horse appeared first on Małe Piwko Blog. View the full article
  6. Jakiś czas temu otrzymałem w prezencie cztery piwa z Dominikany, co zainspirowało mnie do poczytania co nieco o tym kraju oraz o tym, co dzieje się na tamtejszym rynku piwa. Okazało się, że jest do napisania sporo ciekawych rzeczy. Dominikana, a dokładniej Republika Dominikańska (Dominican Republic) to państwo leżące na jednej z wysp Morza Karaibskiego... Read More The post Rynek piwa na Dominikanie i browar Charley Horse appeared first on Małe Piwko Blog. View the full article
  7. Kończąc cykl artykułów o belgijskich piwach potrójnych polecam sprawdzoną recepturę. RECEPTURA na 20l o ekstrakcie 19,5Blg 5,5kg słód pilzneński 0,3kg słód Biscuit 0,2kg słód Carapils 0,8kg cukier jasny kandyzowany 35g Hallertauer Tradition 6,0% a/a 30g Styrian Goldings 5,7% a/a Drożdże – Fermentum Mobile FM25 Klasztorna Medytacja Zacieranie: Ześrutowane słody […] View the full article
  8. Dziesiąty, okrągły odcinek podcastu o piwie. W nim: newsy, świetny wywiad z Piotrem Sosinem z browaru lotnego Trzech Kumpli. Dla piwowarów: pierwsza część zakwaszania piwa w domu. Miłego słuchania! 01:03 - Newsy 09:08 - Wywiad z Piotrkiem Sosinem z Trzech Kumpli 52:42 - Laboratorium o zakwaszaniu piwa Cykl artykułów o zakwaszaniu Bartosza Markowskiego: http://www.beerfreak.pl/warzenie-piw-kwasnych-lactobacillus/ Jesteśmy na: ? YouTube - goo.gl/FQAaoV ? SoundCloude - goo.gl/e1ogR2 ? iTunes - goo.gl/x4SFYk Możesz też ściągnąć mp3: ?️ Google Drive - goo.gl/hKLe9t Alchemia - Podcast o piwie Zapraszają: Przemek Iwanek - Piwo i Cydr Mateusz Puślecki - Mazowiecki Oddział PSPD (pspd.org.pl) Olek Hurko - Browar Gliss / Browar Monsters (www.fb.com/browarmonsters/) Janek Gadmoski - Alderaan Brewery / Browar Monsters (www.fb.com/browarmonsters/) Przeczytaj cały wpis
  9. 01:03 - Newsy 09:08 - Wywiad z Piotrkiem Sosinem z Trzech Kumpli 52:42 - Laboratorium o zakwaszaniu piwa Jesteśmy na: ? YouTube - goo.gl/FQAaoV ? SoundCloude - goo.gl/e1ogR2 ? iTunes - goo.gl/x4SFYk Możesz też ściągnąć mp3: ?️ Google Drive - goo.gl/jqcGXh Alchemia - Podcast o piwie Zapraszają: Przemek Iwanek - Piwo i Cydr Mateusz Puślecki - Mazowiecki Oddział PSPD (pspd.org.pl) Olek Hurko - Browar Gliss / Browar Monsters (www.fb.com/browarmonsters/) Janek Gadmoski - Alderaan Brewery / Browar Monsters (www.fb.com/browarmonsters/) Przeczytaj cały wpis
  10. Maj był kontynuacją panującej od kwietnia letniej aury. Zaczęliśmy tradycyjnie od otwarcia sezonu Dłutowskich degustacji, potem co weekend następowało jakieś kranoprzejęcie czy wizyta ekip różnych browarów w stołecznych wielokranach, w końcu mieliśmy ósmą edycję Warszawskiego Festiwalu Piwa, która to kazała zastanowić się nad atrakcyjnością panującej od lat formuły. W kontekście sporej podaży rzemieślniczego piwa w stosunku do obecnego zapotrzebowania rynku, szacunek wzbudzają nieustannie pojawiąjące się nowe podmioty. W maju zaczęły warzenie Browar Stargard z dawnego Strargardu Szczecińskiego, Browar Incognito z Krasiczyna k. Krasnegostawu oraz Browarnia Bastion z Blizne Łaszczyńskiego czyli zaraz za granicą stolicy. Skoro o letnim klimacie wspomniałem na początku, wybór najlepszej nowości maja wcale nie był oczywisty. To nie lekkie, orzeźwiające i sesyjne piwo, które najlepiej wchodzi w te dni. A jednak, jak się wydaje, podbiło nie tylko moje podniebienie: PINTA (Browar na Jurze) – Kwas Epsilon Wild & BA Double India Sour Wild & Barrel Aged, 18° Blg, 6,9 % alk. PINTA dzierży palmę pierwszeństwa w kwestii wypuszczenia na rynek czystego sour ejla, bez dodatku owoców. Jak pamiętacie, był to Kwas Alfa, który zapoczątkował tę bardzo ciekawą serię w roku 2015. Teraz PINTA robi kolejny krok naprzód. Swoje kwasy wzbogaca mieszanką dzikich drożdży i leżakuje w drewnie. Pierwsze tak potraktowane piwo wypadło rewelacyjnie. Zacznijmy od początku czyli od zapachu. Na przedzie idzie charakterystyczna kwaśność, ale już po chwili wyczuwamy nuty funky pochodzące od dzikich drożdży, potem delikatne akcenty typowe dla beczek po mocnych alkoholach, a w końcu spinający całość, kojarzący się z winogronami owocowy motyw. Całość złożona ale co najważniejsze – ułożona. To wrażenie powtórzone jest i w smaku. Piwo jest początkowo kwaśne, wyraźnie owocowe (winogrona), lekko brettowe, z delikatną słodyczą na finiszu. Całość łagodna w teksturze. Nie ma wątpliwości że to piwo w typie kwaśnym, ale z bardzo ciekawymi wątkami pobocznymi, które idealnie są ze sobą skomponowane. Kwas Epsilon Wild & BA godne jest polecenia zarówno wyrobionym miłośnikom tematu jak i przez swój łagodny, nieprzegięty w żadną ze stron charakter, dobre na start dla ludzi z rezerwą podchodzących do tej pory do piw kwaśnych. Czy kolejne wersje Wild & BA będą równie udane? Czas pokaże. Co w maju w wyróżnieniach? Jak zwykle spore zróżnicowanie – owocowe kwasy, IPA w wydaniu Rye, Milkshake i Sour, do tego Flanders, leżakowane w drewnie Saison i Imperialny Stout, no i Pils! Artezan – Żukiem do Rzymu Ocena piwa Cztery Ściany – Flaming Ocena piwa Dwie Wieże – Saison Red Wine BA blend 2 i 3 Ocena piwa Kingpin (Zarzecze) – Señor Ehuehue Ocena piwa Łańcut – Flanders Brett BA Ocena piwa Łańcut/ PINTA – Kryształ Ocena piwa Palatum – Firmus Ocena piwa Piwne Podziemie – Kiwi and Strawberry Milkshake Ocena piwa Spirifer (Gryf) – Scarecrow Laphroaig BA Ocena piwa Zakładowy – Kolejka Ocena piwa Ziemia Obiecana) – Kiedyś To Było Ocena piwa Nowe browary: Nowe inicjatywy kontraktowe: View the full article
  11. Tripel nie jest prostym piwem szczególnie dla początkującego piwowara. Kluczową rolę odgrywa tutaj fermentacja. Tripel jest piwem bardzo mocnym, ale jednocześnie powinien być lekki w odbiorze. Jest piwem bardzo jasnym, a więc w zasypie nie znajdziemy ciemnych słodów, które mogły by ukryć ewentualne wady. Piwo to jest stosunkowo lekko nachmielone, […] View the full article
  12. Czy za 2 złote można napić się dobrego jasnego piwa? Sprawdzam na przykładzie dwóch piw Browaru Amber! View the full article
  13. 16 czerwca w Warszawie odbędzie się 1 Festiwal Piwowarów Domowych. O tym, czego możemy spodziewać się na tym wydarzeniu rozmawiam z Mateuszem Puśleckim z PSPD! View the full article
  14. Przy okazji premiery nowych drożdży Fermentum Mobile – FM600 African Pombe przypomniałam sobie o prezentacji dotyczącej afrykańskiego piwa PITO, którą kiedyś przygotowywałam na seminarium na studiach. Piwo ciekawe, w Stanach nawet próbują je odtworzyć. Tutaj wrzucam tylko jako ciekawostkę, ale może ktoś spróbuje coś podobnego uwarzyć ? Charakterystyka piwa: Pito […] View the full article
  15. Strefa Nowych Browarów wzbudzała we mnie największe zainteresowanie na 8WFP. Ale jak mogło być inaczej, skoro umiejscowione tu browary rzadko pojawiają się na stołecznych kranach? Browar Świebodzin pokazał klasę swoimi piwami, choć w materiale nagranym z Piotrem Kowalskim poruszamy inne niż degustacyjne kwestie. Co jest sprzedawalne w polskim crafcie, jakie są różnice między konsumentami, jak wygląda sytuacja w zachodniej Polsce i jakie wrażenia na temat festiwalu? View the full article
  16. Słów kilka o surowcach wykorzystywanych do warzenia belgijskich tripli. Podobnie jak w przypadku wszystkich piw klasztornych najważniejszy jest dobór odpowiedniego szczepu drożdży. WODA Profil wody w warzeniu tripla nie jest czynnikiem, który odgrywa decydującą rolę. W domowym browarze polecam użycie miękkiej wody. W browarach trapistów wykorzystywana jest zazwyczaj właśnie miękka […] View the full article
  17. Po ostatniej edycji WFP pisałem: Podejście gwarantujące satysfakcję? Bez spinki. Bez konieczności spróbowania wszystkich nowości, nawet bez listy „must try”. Na festiwalu piwo jest ważne, ale nie najważniejsze. To spotkania i rozmowy z ludźmi są esencją festiwalowej rzeczywistości. To stwierdzenie aktualne jest nadal i sądzę, że stanowi świetne remedium na emocje zarówno narzekaczy jak i hurraoptymistów. Czas festiwalowego entuzjazmu skończył się już jakiś czas temu. Jest stabilnie, jest normalnie. Czy nudno? Jeśli nudzą Was rozmowy z innymi, to faktycznie można odnieść takie wrażenie. Ja spędziłem na WFP dobry czas. Jak zwykle zresztą. Co najbardziej rzuciło się w oczy na ósmej edycji? Wielu zwraca uwagę na mniejszą frekwencję niż poprzedniej wiosny. Dla wystawców źle, dla odwiedzających dobrze. Nie było ścisku, nie było kolejek (poza momentami podłączeń rzadkich specjałów). Widać tendencję – WFP odwiedza coraz mniej ludzi. Może nie znajdują tu wartości dodanej, usprawiedliwiającej wydatek na wejściówkę, a rozmowy z piwowarami nie są im do szczęścia konieczne? Tym bardziej, że miejsc z dobrym piwem w mieście nie brakuje, a cena w nich taka sama. Czy jednak nie popełniamy błędu myślowego sądząc, że przychodzi coraz mniej ludzi nowych, a na sali są wciąż te same twarze? Patrząc po znajomych z pracy, wcale tak nie jest. Kilka koleżanek pojawiło się na WFP po raz pierwszy, a inne nie odpuściły żadnego dnia (brawo Zuza!). Może przestali przychodzić ci, którzy już mają przesyt piwnych klimatów? Dla których piwne rzemiosło nie jest niczym nadzwyczajnym? Sądzę jednak, że dla nowych to wciąż jednak ciekawy, odmienny świat. Mówi się też o wypaleniu formuły i że tylko metoda „płacisz raz – degustujesz do oporu” ma przed sobą przyszłość. Pierwszego dnia odbyłem ciekawą i pouczającą (jak zwykle) rozmowę z Grześkiem Zwierzyną. W jego opinii w tę stronę powinny zmierzać festiwale, aby nabrać nowego oddechu. Przy czym oferta wystawców deklarujących się na udział w takiej imprezie wcale nie musi obejmować tych nieszczęsnych „sztosów”, a ma dać przekrój ich codziennej oferty. Co zresztą szkodzi by zrobić kilka pakietów? Z takim dla normalsów w przystępnej cenie, obejmującym przede wszystkim flagowe produkty browarów? Nie wiem czy to droga, która pomoże zwiększać dopływ świeżej krwi. Uświadomieni w crafcie tego właśnie oczekują, ale czy nowi także? Wszak to właśnie o nich rzemieślnicy walczą i których chcą do siebie przekonać na dłużej. Pod tym względem widzimy atrakcyjność WFDP, gdzie wstęp jest za free, a który już zdążył zawrócić z ludycznej ścieżki. Teraz mam wrażenie, że warszawski festiwal trochę próbuje wejść w te festynowe buty. Wątpliwa droga, tym bardziej że atrakcje w postaci roznegliżowanych tancerek samby, bębniarzy i strażackiej orkiestry z Mszczonowa z różnych powodów nie były wcześniej specjalnie nagłaśnianie i raczej nie mogły przyciągnąć wątpiących. Pomysł na dalszą formę WFP należy do organizatorów, ja natomiast życzliwie podpowiadam to, co dla mnie było na festiwalu najatrakcyjniejsze – Strefa Nowych Browarów. Piwa obecnych tu rzemieślników dość rzadko lub wcale nie są dostępne w tak szerokim asortymencie w stolicy. To tu ciągle czuć tę ekscytację i niepewność, której próżno szukać na drugim czy trzecim piętrze. Oni ciągle walczą o uwagę, o swoją przyszłość i swój sukces. Mam nadzieję, że kolejna edycja znów zbierze fajną ekipę festiwalowych debiutantów, a prowadzone przeze mnie spotkanie z nimi, uda się włożyć w bardziej atrakcyjny slot czasowy. A może po prostu czas na kolejną, odmienną imprezę piwną w Warszawie? Czego Wy oczekujecie po dobrym piwnym festiwalu? View the full article
  18. Gdybym miał wybierać największe pozytywne zaskoczenie ósmej edycji Warszawskiego Festiwalu Piwa, to pewnie byłby to Browar Czarna Owca. Zwyciężca Kraftu Roku 2017 niespecjalnie zapunktował u mnie bourbonową wersją Porter Noster, ale coś było na rzeczy. Tym razem próbuję kilku piw, a właściciel i piwowar Tomasz Starczewski, opowiada o swej historii i browarze. Z kranu leją się: Hopsesja (Session IPA), Leżak Kociewski (Czech Pale Lager), Porter Noster (Porter Bałtycki) oraz ExlibRIS (imperialny stout)! View the full article
  19. Mooooooc. Kolejny z trojaczków wydanych na świat przez Fortunę na przełomie 2012 i 2013 r. Tym razem trippel, a więc piwo w stylu belgijskim, górna fermentacja, niepasteryzowane, bardzo mocne. Producent zachęca do leżakowania, ponieważ piwo jest refermentowane w butelce i po kilku miesiącach spokojnej pracy organicznej w ciemnej piwniczce może znacząco zmienić profil smakowy. Ja nie mam dość cierpliwości, by czekać rok na „wytrawne i złożone”. Próbuję świeże! Piwo ma bardzo przyjemną trwałą pianę, która nie opuszcza kufla do samego końca. Nasycenie dość wyraziste, ale nieprzesadzone. Kolor ciemnozłoty, wyraźna mętność. W zapachu mocny słód i nuta chmielowa. Użyto chmielu Styrian Golding i jego obecność daje się wyczuć w trakcie degustacji w postaci lekko żywicznego aromatu. Piwo mimo potwornej mocy nie jest ciężkie w piciu. Co prawda początkowo alkohol nieco podszczypuje podniebienie i przełyk, ale nie jest to doznanie bardzo przykre. Słodowa baza jest dość dobrze zbalansowana chmielem, nie ma się uczucia picia słodkiego syropu ze słodu. Rzecz dla twardzieli, po jednym kuflu czułem szumek w głowie. ==Radar== Alkohol: 9%, ekstrakt: 19% wag. Cena: 5,90 zł Ocena: 7/10 + jest chmiel! + moc trzymana na wodzy + długo utrzymująca się piana – gryzący smak alkoholu View the full article
  20. Jak głoszą Mędrcy, dobry porter to porter wyleżakowany, najlepiej przez co najmniej rok. Ale kto miałby cierpliwość i dostateczną siłę woli, by świadomie powstrzymywać się przed wypiciem tak apetycznie wyglądającego piwa przez całe 12 miesięcy? Tym bardziej, że do tej pory nie miałem okazji opisać żadnego porteru z Fortuny. Trudno – może będzie za młody, może „nieułożony” i niewychowany. Piję! Komes w kuflu prezentuje się zaiste imponująco i rycersko. Czarny, ledwo przejrzysty (pod światło rubinowe refleksy) trunek zdobi stanowcza czapa brązowej piany, która ustępuje niechętnie i powoli. Rycerz zdejmuje czapkę tylko przed królem! W zapachu dominuje palenie, trochę aromatu ze świeżo otwartej paczki z kawą, jest też – nie dominująca na szczęście – nuta spirytusowa. Cóż, nie dałem wojowi pospać, to mam za swoje. W smaku początkowo dominuje kawa i prażona cykoria oraz alkohol. Tę dziewięcioprocentową moc się czuje, bez dwóch zdań. Alkohol grzeje w gardle, na szczęście nie jest to uczucie przykre, raczej tożsame z piciem dobrego gatunkowo alkoholu, jak whisky czy koniaku. W tle pojawia się też delikatny kwaskowaty posmak, który sprawia, że piwo od początku nie jest za ciężkie w piciu. Komes do końca zachowuje się poprawnie, jak przystało na dobrze wychowanego szlachcica. Nie rozrzuca mięsiwa, nie rozlewa miodu i wina. Ale przyznać muszę, że do głowy uderza, więc ostrożnie z nim, chłopcy i dziewczęta! ==Radar== Alkohol: 9%, ekstrakt: 21% wag. Cena: 5,90 zł Ocena: 8/10 + dostojny wygląd + zrównoważona moc + pijalne do końca – nuty alkoholowe – mała „gęstość” View the full article
  21. Obok Koźlaka z browaru Amber to najczęściej dostępny w sieciach handlowych przedstawiciel tego gatunku piw ciemnych. Bock z browaru w Ingolstadt to propozycja dla wielbicieli „czegoś mocniejszego”. Ze swoją mocą blisko 8% alkoholu zbliża się do porterów i wyraźnie przebija Koźlaka z Bielkówka (6,5%). Co mnie cieszy – alkohol nie jest przesadnie natarczywy. Owszem, można go wyczuć, ale nawet pod koniec butelki trzymany jest w ryzach i nie przyprawia o obrzydzenie, jak wiele krajowych „piw mocnych”. Niemiecki koźlak nalewa się z ładną, choć nie porażająco wysoką pianą. W sam raz, żeby pokazać swoje możliwości. Kolor to brąz, mocna herbata, pod światło błyska rubinem. W smaku jest to piwo dość przyjazne – słodkawe, orzeźwiające, jak wspomniałem, nie poraża smakiem alkoholu, choć pod koniec może już zakręcić w głowie. Wysycenie w sam raz, by utrzymać piwo w dobrej formie do ostatniego łyka. Na pewno piwo warte uwagi, a dzięki dobrej dostępności może stać się częstym gościem w mojej lodówce. ==Radar== Alkohol: 7,8%, ekstrakt: nie podano Cena: 4,57 zł (Auchan) Ocena: 8/10 + piękny kolor, dobra piana + przyjemny smak, który powinien podejść każdemu + rozsądna cena – trochę zbyt mocne, chyba że jesteś fanem takich piw View the full article
  22. Piwa z Ukrainy to już stali bywalce w polskich sklepach, jednak z produktem importowanym z kołchozu Łukaszenki spotykam się po raz pierwszy. I jaka adekwatna nazwa! Tak po prawdzie jest to w ogóle pierwszy produkt spożywczy z Białorusi, z jakim się stykam moimi kubkami smakowymi. Jak wypadła konfrontacja? Kult to typowy przedstawiciel średniej klasy pszeniczniaków, o zawartości alkoholu nieco niższej niż większość mi znanych. Po przelaniu do szklanki pieni się niespecjalnie obficie, nie ucieka ze szkła, jak choćby Franziskaner, z którym porównywałem to piwo w ostatni weekend. Piana szybko opada i nie chroni tak dobrze zawartości naczynia jak pszenica niemiecka. Kult w smaku jest mocno drożdżowy, dominuje chlebowa nuta i skromne goździki. Wydaje się trochę „cienki”, pozbawiony słodowej głębi, która wspomnianym Franziskanerowi dodaje konkretu. Ogólnie jest to piwo ze średniej półki, z pewnością godne polecenia na upał, ale już do delektowania się smakiem wybrałbym coś innego. Zachęcająca jest też cena, ale z tego co wyczytałem w sieci, może ona wynikać z małego zainteresowania konsumentów, a to by źle wróżyło dalszej sprzedaży u nas tego białoruskiego rarytasu. ==Radar== Alkohol: 4,5%, ekstrakt: 12% Cena: 3,79 zł (Tesco) Ocena: 6/10 + cyrylica, pochodzenie + dobre na upał, orzeźwiające – słaba piana – płaski smak – wrażenie nijakości – okolice Okocimia Pszenicznego View the full article
  23. Zwykle staram się unikać „mocarzy” – piwo powyżej 6,5% alkoholu nie będące porterem po prostu mi nie podchodzi. Ale goście z Kormorana sprzedadzą mi wszystko – nie potrafię oprzeć się urodzie etykiet na ich piwach. Przystępowałem do degustacji z nadzieją, że tacy fachowcy jak ci z Olsztyna wycisną z tej nielubianej przeze mnie formuły wszystkie soki i udowodnią, że da się zrobić smaczne piwo mocne. Zaczęło się obiecująco: obfita piana, która nie mieściła się w kuflu (dość szybko zaczęła znikać, ale do końca na powierzchni pozostawał ładny kożuszek), piękny bursztynowy kolor i przyjemny zapach zimnej wody ze studni, jak w piwach niepasteryzowanych. Niestety! Pierwszy łyk brutalnie sprowadził mnie z orbity na ziemię. Krzepkie kopie prądem jak bateria przyłożona do języka. Jest straszliwie alkoholowe, a ja tak bardzo tego nie lubię! Szczęście w nieszczęściu – nie jest tak słodkie jak u konkurencji. Przełyk czasem popieści miła goryczka, wysycenie jest niezłe – jednak to nie zmienia faktu, że każdy kolejny łyk okupiony jest coraz większym skrzywieniem mojej fizys. Co oznacza, że drugi raz już się nie dam złapać na tę stylową etykietę – nie dla mnie takie krzepkie mózgotrzepy! ==Radar== Alkohol: 7,4%, ekstrakt: 14,5% wag. Cena: 3,70 zł Ocena: 5,5/10 + dostojny wygląd + oprawa graficzna jak zwykle u Kormorana – klasa – zbyt mocno wyczuwalny alkohol – dochodząca z czasem do głosu słodycz View the full article
  24. Nie dane było mi spróbować wytworów browaru GAB i już dane nie będzie. GAB został sprzedany i pod nowym właścicielem nazywa się teraz Browar Południe. Dziś pierwsze smakowanie lagera z Wąsosza. Rzuca się w oczy podobieństwo czcionki w nazwie browaru do klasycznego czeskiego Budweisera. Domyślam się, że zamierzone Browar z Wąsosza w przeciwieństwie do większości niewielkich piwowarów postawił na niezbyt gustowne, błyszczące złotem etykiety. Oby nie był to zły znak przed degustacją! Po przelaniu Kresowego do kufla oczom ukazuje się typowy jasny lager z dość gęstym kożuchem piany, która schodzi powoli, do końca znacząc bielą powierzchnię piwa. W zapachu delikatny słód, kolor – złoto. Pierwszy łyk i czuć wyraźną goryczkę. Z wysyceniem browar nie przesadził, choć jest dość solidne. Przez cały czas w ustach dominuje goryczka, jednak mało aromatyczna i gdyby nie zagryzanie chipsami, szybko by mnie zmęczyła. Kresowemu brakuje głębi jest niestety dość jednowymiarowe. Niczym nie zaskakuje do końca, epatując przede wszystkim goryczką. Dobra wiadomość jest taka, że nie wyczułem kwasu, który ponoć cechował produkty GAB-a (według opinii użytkowników forum Browar.biz). Kresowe to przyzwoite piwo bez błysku. Nie obraziłbym się, gdyby tak smakowały koncerniaki, ale od browaru lokalnego wymagam czegoś więcej niż przeciętności. ==Radar== Alkohol: 5,5%, ekstrakt: 12,5% wag. Cena: 4,20 zł (Olo, Gliwice) Ocena: 6/10 + mocna goryczka + niezła piana – goryczka i nic więcej – do szybkiego wypicia tak, do smakowania – nie View the full article
  25. We wrześniu nie piję piwa. O nie, naprawdę to obiecałem? Pośliniłem palec i dałem słowo harcerza. Przechlapane. No to może chociaż coś takiego? Piliście kiedyś wodę po ugotowanych kolbach kukurydzy? Nie? Więc wszystko przed wami. Na początek proponuję piwo słodowe. Bez alkoholu. Napój ten produkowany jest w prawdziwym browarze, ale ktoś najwyraźniej zapomniał o drożdżach, a chmielu chyba akurat nie dowieźli. Napój nalewa się z całkiem obfitą kremową pianą, jest koloru czarnego, pachnie… słodem, rzecz jasna, zupą słodową. Pierwszy kontakt mej szlachetnej twarzy z tą cieczą był dość drastyczny. Pod słodką (syrop glukozowo-fruktozowy), zabarwioną karmelem lurą krył się bowiem okropny warzywny, kalafiorowo-kukurydziany wywar. Potworne obrzydlistwo. Wypiłem pół (plastikowej) flaszki i pomyślałem, że do końca nie dam rady. Odczekałem trochę i jednak spróbowałem znowu. O dziwo, ohydny smak, który starałem się wam niezwykle obrazowo przedstawić powyżej, niemal zniknął. Pozostała jedynie słodycz wygazowanej coli, o lekko kawowym aromacie. Dało się to wypić, ale gdzie to anonsowane na etykiecie orzeźwienie? Chyba że po krótkiej wizycie w toalecie, z której wyjdziecie dokładnie przeczyszczeni. Od razu lepiej, co? ==Radar== Cena: 1,44 zł (Aldi) Ocena: 2/10 + piana – straszny warzywny smak – słodkie – nie orzeźwia View the full article
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.