Skocz do zawartości

Pierre Celis

Members
  • Postów

    4 691
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    7

Treść opublikowana przez Pierre Celis

  1. Miłosław Warzy Śmiało, tym razem z Black IPA z Yuzu, skórką pomarańczy i trawą cytrynową. Czy to nie za dużo grzybów w jednym barszczu? The post HIT czy SZIT #11 – Miłosław Black IPA z Yuzu appeared first on Małe Piwko Blog. View the full article
  2. Mówią, że od czasu zakończenia walki z miejscową partyzantką Kolumbia stała się bezpieczną przystanią dla turysty. Mimo, że nie do końca z tą tezą się zgodzę, wszak tydzień przed naszym przyjazdem w centrum Bogoty miał miejsce zamach bombowy, a w porannych wiadomościach co dziennie podawali ilu zostało zamordowanych ludzi minionej nocy, to My czuliśmy się tam wyjątkowo bezpiecznie. No może z jednym małym wyjątkiem… Zapraszam was dzisiaj ponownie do miasta Pablo Escobara, do magicznego a jednocześnie pełnego niespodzianek Medellin. Był to nasz pierwszy dzień w tym mieście. Plan zakładał ogólną, bez większego celu włóczęgę po centrum miasta. Niestety, miasto pod względem architektonicznym okrutnie nas rozczarowało. Nie miało w sobie nic zachwycającego. Nieudało nas się odnaleźć jakichkolwiek zabytków ani placów z których tak dumna jest cała Kolumbia. Niezrażeni tą niedogodnością, rozpoczęliśmy poszukiwanie lokali, gdzie serwowane jest piwo z któregokolwiek browaru działającego w Medellin (obecnie działa ich aż 32). Ku naszemu rozczarowaniu poszukiwania okazały się mizerne. Znaleźliśmy dosłownie kilka lokali, gdzie serwowane jest niemasowe piwo, jednakże w żadnym z nich nie zagrzaliśmy dłużej miejsca ze względu na brak klimatu. Postanowiliśmy, że oddalimy się nieco od centrum, i udajmy się dzielnicy Colombia, gdzie funkcjonuje pierwszy browar, jaki mieliśmy w planach odwiedzić w tymże mieście. Szybka decyzja, kilkanaście minut jazdy taksówką i okazało się, że znajdujemy się w całkiem innych okolicznościach przyrody. Gdy jeszcze kilka chwil temu dokuczał nam wszechobecny hałas, tutaj panowała złowroga cisza. Wrażeniu temu towarzyszył półmrok i oraz przemysłowy charakter tej dzielnicy. Otoczenie wyjęte wprost z planu Mad Maxa. Ciemno, głucho i na dodatek brak ludzi, których można by było zapytać o drogę do celu, wszak adres browaru rzecz jasna okazał się błędny. Na całe szczęście po krótkim spacerku bez celu dostrzegliśmy zdecydowanie jaśniej świecący neon, który oświetlał wejście lokalu, z którego wydobywała się muzyka. Kilka pośpiesznych kroków i naszym oczom ukazał się szyld Libre Cerveceria. Uff, to tu!! Wnętrze lokalu jest utrzymane w stylu naszych studenckich klubów z lat 90-tych. Ściany ozdabiają puste flaszki po piwach z różnych zakątków świata oraz plakaty reklamujące miejscowe piwo. Kilka stołów kontuar z czternastoma nalewakami. Ale spokojnie. Tylko z jednego sączy się piwo z browaru Libre, reszta, to piwa z innych browarów rzemieślniczych z tych okolic. Nieco zawiedzeni tym obrotem sprawy, zamawiamy po jednej IPie (6,0% alk.) pochodzącej z miejscowej warzelni. Piwo rześkie, czyste. Zaznaczona została wyraźna nuta cytrusowa a jednocześnie inteligentnie podkreślony profil słodowy. Przyjemne, jednakże na dłuższą metę dość monotonne, podobnie jak wnętrze lokalu, które w żaden sposób nie informuje gościa, że znajduje się w browarze. Mimo, że sprzęt warzelny nie jest tutaj okazały, to aż się prosi jego upublicznić. Szkoda, byłaby z niej fajna atrakcja. Wszak nie często zdarza się widywać warzelnie o wybiciu 200 litrów w browarach komercyjnych, jak i pozostały sprzęt, składający się z jednego fermentatora i dwóch tanków leżakowych o analogicznej wielkości co warzelnia. Odnośnie oferty browaru, nie robi ona oszałamiającego wrażenia. Od powstania browar, czyli od 2012 roku, browar pokusił się jedynie o własną interpretację Brown Ale, Red Ale, Fruit Ale, Stouta i wspomnianej wcześniej IPy. Słabo jak na browar z pięcioletnim stażem. Z drugiej zaś strony, kto ma pić ich piwa, jeżeli znajdują się w delikatnie pisząc mało gościnnej okolicy. Abstrahując od tego, warto ich odwiedzić jeżeli będziecie w tychże okolicach. Powinniście być zadowoleni. Pamiętajcie jedynie o taksówce, która was przywiezie i odwiezie z tego zadupia. W przeciwnym razie możecie poczuć kolumbijski dreszczyk emocji. . . . View the full article
  3. Wrażenia zależą od oczekiwań, punkt widzenia od punktu siedzenia. Slogan to i truizm. Ale chyba to oddaje najlepiej sytuację nie tylko przecież po WFP ale i po każdym festiwalu. Jedni nastawiać się będą na rekordy frekwencji i ilości premier. Inni przyjmą ze spokojem fakt, który jest wiadomy już od jakiegoś czasu – stabilizacja postępuje. Objawy? Po pierwsze, frekwencja. Większość moich rozmówców zwracała uwagę na mniejszą niż zazwyczaj liczbę odwiedzających. Potwierdziło się to w oficjalnej statystyce – festiwal odwiedziło 14 tys. ludzi. Dla przypomnienia – rok wcześniej było to 18 tys, dwa lata temu „zaledwie” 12 tys. Tyczy się to oczywiście edycji jesiennych, bo te wiosenne od dwóch lat przyciągają po 20 tysięcy. Powód takiej sytuacji na ogół wymienia się jeden – wrześniowy termin. Nie pasować ma on podobno i studentom jeszcze się wakacjującym albo zaliczającym sesje poprawkowe ale też i pozostałym, którzy nie podreperowali po urlopach swego budżetu. Nie bez znaczenia była też deszczowa aura przez pierwsze dwa dni. Efekt? W piątek wieczorem bez problemu można było przemieszczać się po terenie drugiego piętra, a stwierdzenie że „Legia jest za mała na taki festiwal” w końcu nie miało odzwierciedlenia w przewijających się tam tłumach (których nie było). Po drugie, liczba premier. Piwna Zwrotnica z początkiem września stwierdziła fakt przekroczenia liczby tysiąca nowych polskich piw na rynku. Ekstrapolując tę liczbę dojdziemy do sumy 1500 rocznie co jest analogiczne do roku ubiegłego. Przypomnę tylko dynamikę wzrostu pod tym względem. 2014 – 500 premier, 2015 – 1000 premier, 2016 – 1500 premier. Rok 2017 to rok stabilizacji i to było widać w Warszawie. Premiera, która przyciągnęła tłumy i wzbudziła powszechne pożądanie? Nie kojarzę. Kwestią która wyróżniła siódmą edycję WFP, poza niefortunnym terminem, była selekcja wystawców. Chyba po raz pierwszy miejsce w strefie nowych browarów zależało od efektu wcześniejszego sprawdzenia ich produktów. Skutek tego łatwy do zauważenia – w strefie „new commersów” mieliśmy podmioty obecne na rynku minimum pół roku, a niektórym to stuknie i rok drugi. „Świeżaków” zabrakło. Czy to źle? Niekoniecznie, w końcu pierwsze miesiące to mozolne szlifowanie formy, do której i tak niektórzy nigdy nie dochodzą. Na drugim piętrze dał się zauważyć brak #DobryBru. Jednych to dziwiło, dla innych było to oczywistą konsekwencją #GranatGate. W końcu piętro trzecie, gdzie dało się słyszeć głosy rozczarowania mało reprezentacyjną lokalizacją stoiska. Czy to wszystko świadczy o tym, że organizatorzy silną ręką dyktują warunki festiwalowego uczestnictwa? Ja tylko mam nadzieję, że kolejna edycja nie będzie uboższa o tych mniej usatysfakcjonowanych, a którzy dobre piwo warzyć potrafią. Na koniec. Podejście gwarantujące satysfakcję? Bez spinki. Bez konieczności spróbowania wszystkich nowości, nawet bez listy must try. Na festiwalu piwo jest ważne, ale nie najważniejsze. Zacząłem truizmem i tak też kończę. Spotkania i rozmowy z ludźmi są esencją festiwalowej rzeczywistości. I to rozmowy zarówno ze starymi wyjadaczami, jak i ludźmi pytającymi, czy może prowadzę jakiegoś bloga. Pod tym względem jak zwykle było świetnie. Oby tak zostało jak najdłużej. PS. A już wkrótce rozpocznie się publikacja wideowywiadów z WFP7 View the full article
  4. Belgian pale ale to piwo z wielu względów bardzo mi bliskie. Miałam szczęście uczyć się warzenia belgijskich ales od najlepszych belgijskich piwowarów, a później mogłam wykorzystać tę wiedzę warząc w domowej kuchni BPA, które zostało wybrane najlepszym piwem Festiwalu Birofilia 2010. Piwo osiągnęło sukces, bo warzyłam je przede wszystkim dla […] View the full article
  5. Chcielibyście zrobić piwo kwaśne bez udziału bakterii i nie wykonując żadnych dodatkowych zabiegów niż przy produkcji regularnego piwa? Być może już niedługo będzie tu możliwe. Ale o co chodzi? Jak zapewne wiecie, w piwach kwaśnych główną robotę odgrywają bakterie kwasu mlekowego Lactobacillus. Wprowadzenie ich do browaru niesie ze sobą jednak kilka niedogodności. Największa z nich... Czytaj dalej Artykuł Drożdże produkujące kwas mlekowy pochodzi z serwisu BeerFreak.pl. View the full article
  6. Dziś znów mocno naukowo, czyli kolejna część mojej pracy dyplomowej. Trochę teorii dotyczącej drożdży Brettanomyces. Powiem szczerze, że przygotowując pracę zgłębiłam dość mocno teorię, przeczytałam kilkanaście artykułów naukowych na ten temat. Jedno jest pewne wzrasta zainteresowanie innymi drożdżami niż szlachetne Saccharomyces, Bretty zatem mają szansę stać się mikroorganizmami, które nie […] View the full article
  7. Wpisem tym rozpoczynam nową serię na blogu, traktującą o piwnych stylach. W każdym artykule opowiem co nieco o historii danego stylu, o tym jak jak powinien smakować jego dobry reprezentant, ale przede wszystkim o warzeniu takiego piwa w domu i najczęściej popełnianych przy tym błędach. Na koniec zaproponuję dobrą i sprawdzoną w praktyce recepturę. No to... Czytaj dalej Artykuł Wszystko o piwnym stylu: Saison pochodzi z serwisu BeerFreak.pl. View the full article
  8. Ćwierćfinałowe bitwy różne mają oblicze. Dwa tygodnie temu piwowarzy wysoko postawili poprzeczkę – każde z ich piw było świetnym reprezentantem stylu. Tym razem było inaczej. Ale zacznijmy od początku. Miejsce bitwy – Piwna Sprawa. Styl bitwy – Tea APA. Szczerze? Nie lubię dodatku herbaty w piwie. Kawa jak najbardziej, ale herbata to jest inna bajka. No chyba że mówimy o lapsang – dla tej wędzonej herbaty jestem w stanie uczynić wyjątek. Tak jak w poprzedniej bitwie nie narzucano piwowarom wyboru owocowego dodatku, tak teraz też wybór rodzaju herbaty był ich decyzją. Co zatem wybrali? Grzegorz Zawadzki wybrał herbatę zieloną, Paweł Przybysz właściwie nie pamiętam jaką, bo zaintrygowały mnie inne użyte dodatki – mango i kokos oraz fermentacja drożdżami kveik. Odważnie. Paweł Arciszewski klasycznie postawił na dodatek Earl Grey. Sprawdzam jak zwykle w ślepym teście: Grzegorz Zawadzki – złote, średnio mętne, ze szczątkową pianą. W aromacie przyjemne cytrusy i co najwyżej śladowy herbaciany akcent. W smaku wytrawne, że średnio intensywną goryczką i lekkimi taninami. Przyjemne APA, ale dla stylu za mało herbaty Paweł Przybysz – złote, średnio mętne, z niską pianą. W aromacie słodkawy kokos, jasne owoce w typie brzoskwini i mango, do tego trochę ziołowości. Słabo to wszystko ze sobą współgrało. W smaku właściwie bez goryczki, z owocowym charakterem. Intrygujące Fruit Ale Paweł Arciszewski – ciemne zmętnione złoto, obfita drobna piana. Wyraźny, przewodni aromat bergamotki. W smaku optymalny balans między herbacianym taninowym posmakiem a cytrusowym, średnio goryczkowym charakterem APA. Właściwie jako jedyne w pełni oddawało charakter stylu Sądząc po wynikach większość uczestników i jurorów podzieliło to samo odczucie. Wygrał Paweł Arciszewski miażdżącą różnicą punktów – 108 do 26 (Grzegorz Zawadzki) i 16 (Paweł Przybysz). Piwna Sprawa na okazję bitwy podłączyła rok odleżakowanego Scarecrow czyli imperialnego stouta uwarzonego wraz ze Spiriferem. Jeśli lubicie wiśniowe pralinki z magicznym efektem, koniecznie sprawdźcie na ontap.pl czy jeszcze jest dostępne i pofatygujcie się na Bielany. Przy okazji ekipa wstępnie ustalała termin urodzinowej imprezy – najprawdopodobniej będzie to pierwszy weekend grudnia. A my tymczasem widzimy się 3 października w Craft Beer Muranów. Kolejna bitwa na pewno przyniesie sporo emocji, bo odbędzie się w niecodziennym stylu…Hopless IPA! View the full article
  9. Z Łukaszem Szynkiewiczem z Browaru Absztyfikant przy okazji premiery Sourmate (Sour APA) rozmawiam nie tylko o nowości, ale też i o piwach dotychczasowych, o jopejskim i o (poważnych) planach na najbliższe miesiące. View the full article
  10. Braggot to trunek z pogranicza piwa i miodów pitnych. Brzeczkę sporządza się z miodu, słodu i chmielu. Miód powinien wnosić większość cukrów fermentujących. Braggoty są zazwyczaj lekko nachmielone tylko na goryczkę, która powinna balansować posmaki pochodzące z miodu i słodu. Braggoty mają różną moc, ale zazwyczaj są piwami mocnymi i […] View the full article
  11. Kombucha – herbata fermentowana mieszanką drożdży i bakterii. Moja najnowsza zajawka. Dziś po raz pierwszy robię ją samodzielnie w domu. The post Domowa kombucha – Jak zrobić? appeared first on Małe Piwko Blog. View the full article
  12. Kilka tygodni temu miałem okazję poszczycić się Wam moją bytnością w najlepszym browarze restauracyjnym, w jakim byłem 2017 roku. Miesiąc po tym wydarzeniu okazało się, że szczęście nadal mi dopisuje, sprawiając mi niespodziankę w postaci wizyty w najciekawszym polskim browarze przemysłowym, odwiedzonym w tymże roku. Czy dobra passa będzie podtrzymana i w ostatnim kwartale tego roku? Prawdę mówiąc nie sadzę, wszak poprzeczka została podwieszona na dość wysokim poziomie. Zapraszam was dzisiaj na wędrówkę po ziemiach, które dla piwnym pasjonatów kojarzą się jedynie z czarną plamą na mapie naszego kraju. Tak, Mazury mimo, że tak chętnie są odwiedzane przez naszych rodaków każdego roku, przez długi okres czasu nie miały okazji poszczycić się browarem, który będzie miał okazję rozsławiać ich region. Na całe szczęście, po uporczywym dla wielu stanie, po dziesięciu latach od zamknięcia ostatniego browaru działającego na ziemi Mazurskiej, powstał browar, na który wszyscy piwosze czekali. Nie tylko dlatego, że powstał jako taki, ale dlatego, że zaoferował klientom piwo, które sprawia radość każdego dnia. Zacznijmy jednak od początku. Browar Mazurski, o jakim dziś mowa, powstał w drugiej połowie ubiegłego roku, w przemysłowej dzielnicy Ełku. I mimo, że z wyglądu zewnętrznego nie ma prawa On zachwycać, to stojąc przed bramą główną browaru, poczułem dość dużą ekscytację z obecności w tymże miejscu. Całość, mimo, że jest mocno wpisana w kanon nowoczesnej przemysłowej architektury, jest otulona przyjemnym zielonym parkanem, co czyni z tego miejsca przyjemną ostoją od otaczającej nas przemysłowej szarości. Przekraczając próg browaru, od razu można zdać sobie sprawę, że inwestor podszedł do sprawy bardzo profesjonalnie. Już na powitaniu wita nas nowoczesna, włoska linia rozlewnicza, która została zamontowana dwa miesiące temu. Tuż koło niej, pręży się czternaście tanków leżakowych, który każdy liczy sobie pojemność dwudziestu hektolitrów. Nieopodal nich, znajduje się mój największy obiekt westchnień, czyli warzelnia. W tym przypadku mamy do czynienia, z trój naczyniową warzelnią o wybiciu dziesięciu hektolitrów, pochodzącą od mało znanego na naszym podwórku, czeskiego producenta Czech Brewmaster ze Svitavy. Nieopodal niej, w jednym rządku, zamontowano sześć tanków fermentacyjnych o analogicznej wielkości co tanki leżakowe. Czy samo wnętrze browaru może sprawić, że tak dobrze się będzie o nim mówiło. Oczywiście, że nie! Dlatego też browar z Ełku zaoferował swoim klientom nie lada gratkę, oferując im piwa, które wpisują się i w tradycyjny kanon, jak i nowofalowy nurt. W tej pierwszej kategorii, znajdziemy takie piwa, jak: „Ciemne” piwo dolnej fermentacji (13,0blg), Pszeniczne (13,0blg) oraz „Jasne” dolnej fermentacji (11,5blg). W drugiej zaś grupie odnajdziemy takie perełki, jak jasne Ale (11,5blg) i czerwony Ale (13,0blg). W swoim dorobku ma również sezonowo uwarzonego Stouta (17,0blg) oraz właśnie leżakującą IPĘ, w oparciu o amerykańskie odmiany chmielu. Mimo, że każde z tych piw budziło we mnie niekłamany zachwyt, to największe wrażenie wywarło na mnie piwo „Jasny Ale”. Okazało się ono lekkim piwem, o delikatnie podkreślonym profilu ziół i owoców , gdzie w finiszu dominowała subtelna goryczka. Czy nowo powstały w Ełu browar, w pewnym sensie wzniesie na wyżyny piwowarskie, tak jak kiedyś uczyniły to browary, w Szczytnie, Kętrzynie i Giżycku? Czas pokaże, ale wszystko wskazuje na to, że nie jednokrotnie usłyszymy jeszcze o nich! Oby tak dalej panowie! Powodzenia!!! . . . . „Mazurskie Ciemne” prosto z tanka. Pycha! . . Wnętrze przybrowarnianego sklepu . View the full article
  13. Nieuchronnie zbliża się jesień więc rzutem na taśmę próbujemy piwa z dodatkiem owocu kojarzącego się z mijającym latem. Pierwsza warka Oddaj Moje 100 Melonów! z Piwnego Podziemia pojawiła się na rynku podczas zeszłorocznej edycji WFDP i wtedy zerwała czapkę z głowy. Z kolei Dear Minister to kooperacyjne piwo kontraktowego Deer Bear i poznańskiego wielokranu Ministerstwo Browaru. Jego premiera odbyła się 1 września br. Które z nich okaże się bardziej arbuzowe? Sprawdzamy w ślepym teście! View the full article
  14. Jak być może część z Was wie, udało mi się zdobyć tytuł Dyplomowanego Piwowara. Warunkiem ukończenia studiów było nie tylko zdanie egzaminu końcowego, ale też napisanie pracy dyplomowej. Wybrałam temat „Zastosowanie drożdży nie-Saccharomyces do produkcji piwa”. Pracy dyplomowej w całości na blogu nie będę zamieszczać. Delikatnie rzecz ujmując jest „mało […] View the full article
  15. Ćwierćfinały WBP rozpoczęły się bardzo ciekawą bitwą w stylu Berliner Weisse z dodatkiem owoców. Pojawiły się co prawda wśród piwowarów głosy, że przedmiotem pojedynku winien być czysty Berliner. Jednak powiedzmy sobie szczerze – miłośnicy czystego kwasu stanowią zdecydowaną mniejszość. Bitwa rozegrana została w gościnnych progach Cześć i zadziwiające jest, że kilkadziesiąt osób bez problemu poruszało się w tej kameralnej przestrzeni. Piwowarom pozostawiono wolną decyzję w kwestii owocowego dodatku, co jeszcze bardziej przysłużyło się atrakcyjności tej bitwy. Mieliśmy zatem piwa z pomarańczowym zestem, z wiśniami i z arbuzem! Przejdźmy do ślepego testu: Kamil Wernik/ Wojtek Tkaczuk – zmętnione jasne złoto, obrączka piany. Wyraźny aromat pomarańczy. W smaku pomarańczowe, delikatnie mleczne. Kwaskowość dość umiarkowana, bardziej wyraźny jest pomarańczowy zest, nadający piwu lekką cierpkość Jasiek Brenner – złote, mętne z trwałą drobną pianą. W aromacie od razu wyczuwalny arbuz, zarówno czerwony miąższ jak i lekko ogórkowa skórka. Smak przyjemnie kwaśny, świetnie współgrający z arbuzowym aromatem Rafał Szuplewski – piękna klarowna czerwień, piana niska. Wyraźna wiśnia w aromacie, niestety o słodkawym charakterze. W smaku perfekcyjnie czyste i wyraziście kwaśne. Lactobacillus plantarum zrobiły tu świetną robotę. Szkoda, że istniał rozdźwięk między kwaśnym smakiem i słodkawym aromatem, choć było to intencjonalne zamierzenie piwowara Szczerze mówiąc zaskoczony byłem wysokim poziomem bitwy. Niby mamy już ćwierćfinały, ale piwowarzy przyznawali, że piwa robione były całkiem niedawno i że warzyli ten styl po raz pierwszy. Ja zagłosowałem na piwo Jaśka Brennera, które było dla mnie najbardziej spójne w odbiorze. Innego zdania byli jurorzy i publiczność, gdyż układ końcowy wyglądał następująco: Rafał Szuplewski 77 pkt, Kamil Wernik/ Wojtek Tkaczuk 42 pkt, Jasiek Brenner 31 pkt. Gratulacje dla piwowarów i przypominam, że również i w tej fazie bitew obowiązuje zasada lucky looser. Tymczasem widzimy się 19 września w Piwnej Sprawie na bitwie w stylu Tea APA! View the full article
  16. W drugim odcinku przeglądu węgierskiego craftu degustuję dwa sztosy – imperialne stouty z niezłymi ocenami na ratebeer. Czy naprawią one kiepskie wrażenie po mocno chmielonych piwach? Na pierwszy ogień idzie klasyczny RIS – Katalin Carno, a na drugi totalnie nowofalowy sztos – Imperial Mocha Toffie Brownie Milk Stout o nazwie Sugar Daddy. The post Wielki przegląd węgierskiego craftu – cz. 2 (Katalin Carno i Sugar Daddy) appeared first on Małe Piwko Blog. Wyświetl pełny artykuł
  17. Od początku było wiadomo, że to wcale nie „kolejny piwny festiwal”, ale tak naprawdę test na zaangażowanie piwnej społeczności. Czy nadszedł już w Polsce czas, że ludzie są w stanie zapłacić relatywnie wysoką kwotę za możliwość nielimitowanej degustacji piw z najbardziej renomowanych browarów na świecie? Pierwszy sprawdził to wrocławski Beer Geek Madness i wynik był pozytywny. Teraz jednak miało być inaczej. Impreza podzielona została na trzy 4,5 godzinne sesje, a cena wejściówki na jedną sesję miała być blisko dwa razy wyższa niż na BGM. Rekompensowane miało być to piwną ofertą – 20 browarów ze światowej czołówki oraz 10 weteranów piwnej sceny z kraju. Na każdej z sesji miały być dostępne po dwa piwa z danego browaru, co daje 60 różnych piw na sesji i 180 przez czas trwania całej imprezy. To jest prawdziwie piwne szaleństwo! Zacznijmy od tego, co poszło perfekcyjnie. Miejsce i organizacja bez zastrzeżeń. Od Dworca Głównego do hali Chemobudowy jest jakieś 15 minut tramwajem. Hala dość duża, czysta, dobrze oświetlona, z odpowiednim zapleczem sanitarnym. Ekipa organizacyjna czyli połączone siły Pracowni Piwa i Smaku Piwa panująca nad sytuacją i licznie zgromadzonymi wolontariuszami. Jestem pod wrażeniem, że płynnie i bez problemów udało się przejść między sobotnimi sesjami, gdzie czasowe okienko na zmianę piw i opróżnienie hali z publiki było naprawdę niewielkie. Wybór piw powalał swą mnogością. Polscy rzemieślnicy w zdecydowanej większości przygotowali się do imprezy i zaproponowali nowości lub specjalne wersje swych piw. W kwestii zagranicy widać było słynne pozycje, które gdy pojawiają się gdzieniegdzie na kranach, to kosztują krocie. Czy jednak więcej znaczy lepiej? Czas poruszyć dwie kwestie, które zwróciły moją uwagę. Sprawa pierwsza: dwie sesje w sobotę to było naprawdę za dużo. Nawet próbując piwa do 6% na większości sesji przedpołudniowej, człowiek czuje ten woltaż. Dodatkowo mnogość próbowanych piw skutkuje tym, że sesja popołudniowa średnio nadaje się już do jakiegokolwiek miarodajnego oceniania. Według mnie optymalnym rozwiązaniem byłoby wrzucenie w sesję przedpołudniową piw względnie lekkich, o niższym woltażu. Albo zorganizowanie tylko jednej, popołudniowej sesji. Sprawa druga: umiarkowana frekwencja. Wpływało to oczywiście pozytywnie na komfort i atmosferę – zero kolejek, zero tłoku. Jednak okazało się, że liczba piwnych freaków w Polsce nie przekracza 400 osób. Przynajmniej tych, którzy za dobrym piwem pojadą dalej niż do najbliższego specjalistycznego sklepu. Padły pomysły, że może by zorganizować kolejną edycję OMBF w Warszawie, ale spotkały się one z dezaprobatą organizatorów. OMBF był i będzie w Krakowie. Jak zatem zachęcić ludzi do liczniejszego uczestnictwa w imprezie? Może można zejść z ceny biletu ograniczając liczbę piw obecnych na sesji? Albo zmniejszyć liczbę sesji do dwóch? Na pewno piwa było tak dużo, że chyba nikomu nie udało się spróbować wszystkiego. Myślę, że spokojnie na kolejnej edycji możemy się obejść z mniejszą ich liczbą. Bo tak jak na każdym dobrym festiwalu chodziło nie tylko o piwo, ale o rozmowy z ludźmi. I myślę, że OMBF udało sie zebrać tak doborową ekipę, że ten czas byśmy dobrze spędzili nawet przy piwach z dwóch losowo wybranych stron festiwalowej książeczki Rok w rzemieślniczym piwowarstwie to naprawdę dużo. OMFB 2018 zapewne będzie wyglądał trochę inaczej, ale jednego można być pewnym – to będzie impreza grupująca najbardziej zaangażowanych fanów piwa. Czy oprócz nich pojawią się i inni? Oby tak View the full article
  18. Biorę dwa portery z marketowej półki. Warunki wstępne są dwa – cena oscylująca koło 4,90 pln oraz butelka z najbliższą upływającą datą przydatności. Który z tych dwóch porterów okaże się lepszy? I czy można liczyć na dobrze ułożony porter wprost ze sklepu? Sprawdzam na przykładzie Black Boss Porter z Browaru Witnica oraz Komes Porter z Browaru Fortuna! View the full article
  19. Mówią, że świat taki niedobry, że wokół czai się tylko zło, zawiść, zemsta i takie tam, a ja od jakiegoś czasu mam wrażenie, że przynajmniej w moim otoczeniu jest naprawdę miło. Na przykład ostatnio jeden z moich nowych sąsiadów – DziQ sprezentował mi od serca buteleczkę WRCLW Barley Wine z Browaru Stu Mostów, czyli piwa, którego nie miałem okazji jeszcze skosztować.Trudno o dobre Barley Wine Może to tylko moje subiektywne odczucie i dajcie znać jeśli się mylę, ale jakoś trudno o dobre Barley Wine. Wiecie chodzi mi o to, żeby alkohol był dobrze przykryty, żeby to jednak w aromacie pachniało taką piwnicą, winem, żeby była ta słodycz, może i karmel. Tymczasem co nie sięgnę, to jest jakaś wtopa. Jeszcze raz przy okazji wspomnę Sir Barley z browaru Piwojad. No naprawdę ciężkie piwo. Alkoholu co nie miara, normalnie niemal denaturat. Podobnie było z tym Barley Wine z browaru Amber. Porażki. Dlatego też bałem się co przygotowali w moim wrocławskim browarze. WRCLW Barley Wine na plusWRCLW Barley Wine też nie jest idealne, ale w skali 1-10, daję solidną 7, a co mi tam, niech będzie, że nawet 8. Jak dla mnie przegięli w drugą stronę, bo aż usta mi się od cukru sklejały. Alkoholu deklarują 9,6% przy 24 BLG i ogólnie rzeczywiście szumiało nieco w głowie, ale w aromacie pięknie przykryty. Spotkałem się gdzieś na necie wcześniej z opinią, że wali drożdżami, ale ja nic takiego nie wyczułem. Był za to karmel, takie czerwone owoce, no było to wino. Pianki zero, w barwie mętna miedź, może za bardzo schłodziłem, ale po godzinie od otwarcia niewiele się różniło. Barley Wine z Browar Stu Mostów | WRCLW Barley Wine | WarzePiwo.plBardzo przyjemne w smaku. Pierwsze uderzenie to słodowość, karmel, leciutko szczypało w język. Potem dochodził posmak rumu, odrobina marcepanu, wina, taka mieszanka powiem szczerze, że z osobna nie w moim typie, ale przy tym zestawieniu bardzo mi to grało. Na koniec w tym wszystkim dostrzegam goryczkę, która jest zbalansowana, nie zostaje w ustach na długo, jak dla mnie tak jak powinno być. Sięgnę po nie jeszczeTak jak bardzo posmakowała mi Hard Bride z AleBrowaru, po którą sięgałem już kilka razy, tak muszę przyznać, że i WRCLW Barley Wine trafia do mojego wirtualnego notesiku. Jest tam z adnotacją „Spróbować jeszcze kilka razy”. Niesamowite jest też to, że Browar Stu Mostów, któryś dawno temu jawił mi się po prostu jako nudziarz, coraz milej mnie zaskakuje i stwierdzam, że nie mam już oporów przy próbowaniu ich piw. Artykuł WRCLW Barley Wine o tak! pochodzi z serwisu Warzę Piwo Domowe. Wyświetl pełny artykuł
  20. Wielokrotnie byłem pytany o to, który browar uważam z najciekawszy. Pytanie to do niedawna zostawiałem bez odpowiedzi. Jednakże kilka tygodni temu odwiedziłem browar, który chyba pod każdym względem plasuje się w ścisłej czołówce mojego rankingu na najlepszy browar na świecie. Być może wstęp do tego wpisu zabrzmiał zbyt górnolotnie, jednakże odczuwam po dziś dzień pełną satysfakcję z gościny w tymże browarze. Nie ukrywam, że wizytę w nim planowałem od dawna, jednakże za każdym razem, gdy ujmowałem go w swoim planie podróżniczym, wyskakiwały mi nieprzewidziane wcześniej utrudnienia, które nie jako uniemożliwiały mi dotarcie do tytułowego browaru. Na całe szczęście, w czerwcu tego roku, podróżując po frankońskiej prowincji, w końcu udało mi się ujrzeć a jednocześnie przenocować w wiosce Weiher, o której tak długo marzyłem. Od razu wyjaśnię, we wspomnianej wcześniej wsi nie ma nic, co mogłoby przyciągało rzesze turystów z najdalszych zakątków świata. Ot, klasyczna frankońska wioska, położona w malowniczej dolinie, otoczona żyznymi polami i pastwiskami. Ujmując to jednym określeniem, frankońska klasyka. Jednakże Ja, niepoprawny miłośnik germańskiej prowincji, dostrzegam w niej urok przemijającego już świata. To właśnie tu, spacerując wśród tych pól, mogłem dostrzec znakomicie zachowane frankońskie piwnice, które gdzie indziej coraz częściej popadają w ruinę, skromny słup majowy oraz …rzecz jasna browar, który wraz z miejscowym kościołem tworzą serce osady. Sam browar, pochodzący z 1835 roku, może nie robi oszałamiającego wrażenia, jednakże ma w sobie ‘to’ coś co nie pozwala oderwać oczu od niego. Fakt, część produkcyjna browaru to w rzeczywistości bezkształtna bryła, która przeszła przez dziesiątki lat przebudowania, jednakże wystarczy zerknąć na przybrowarnianą gospodę, i dusza od razu raduje się na myśl co może ją spotkać już za chwilę. I faktycznie, każdy kto przekroczy próg karczmy zorientuje się szybko, że jest w raju na ziemi. I wcale nie chodzi tutaj o stylizację wnętrza, które z pewnością nawiązuje do najlepszych wzorców z tego regionu, ale ofertę kuchni, która wyznaczyła sobie za cel serwować taką kuchnię, którą znana jest tutaj od setek lat. Nie znajdziemy tutaj wcale rozbudowanej karty dań, ot żelazna klasyka, czyli: kwaśne mięso, golonka oraz łopatka z kością. Dodatkowo kilka pozycji z kategorii , przekąski do piwa (m.in. norymberskie kiełbaski, talerz wędlin, czy też twarożek). Z pewnością niepodważalnym atutem jest również oferta piwa, która pochodzi wyłącznie z miejscowego browaru. Z pewnością nie jest to nic niebywałego, jednakże ta oferta liczy sobie aż dziesięć pozycji piwa beczkowego, którego cena kształtuje się na poziomie piwa, które kosztuje w naszych, krajowych osiedlowych lokalach. Mało tego, ze względu na upały jakie towarzyszyły nam w tych dniach, zamiast wybrać opustoszałe wnętrze karczmy, wybraliśmy gwarny ogródek, w którym tętniło życie towarzyskie. Z pewnością dodatkowym atutem tego miejsca było rozkoszowanie się zapachem gotowanej brzeczki wydobywającej się z pobliskiej warzelni, która pracuje prawie non stop, aby móc zaspokoić pragnienie rzeszę wiernych klientów. Powróćmy jednak do samego browaru, który z roku na rok zdobywa coraz większe uznanie. Browar „Brauerei Kundmueller“, jak mało który browar w tym regionie, ma tak bogatą ofertę. Z jednej strony oferuje czystą klasykę, w postaci: Lagera (11,3blg), Pilsa (11,3blg), Kellera (11,3blg), Landbiera (11,8blg), Weizena (12,4blg), Raucha (12,7blg), Marzena (13,0blg), Bocka (16,3blg) i Weizenbocka (16,4blg). Z drugiej zaś strony, co może zaskakiwać, podąża w kierunku licznych eksperymentów, które się kryją pod postacią, takich piw, jak: IPA (16,0blg), IIPA(21,5blg), Summer Ale (12,0blg), Bock kondycjonowany w beczce po bourbonie (21,0blg) i Stoutu. Nie wiem jak Wy, ale ja nie spodziewałem się tak rozbudowanej oferty. Mimo, że fizycznie nie dałem rady skosztować całej ich oferty, to uważam, że to co udało mi się spróbować, uchodzi za jedne z najlepszych napitków jakie udało mi się skosztować w tym roku. Jeżeli nie wierzycie mi, przekonajcie się sami. Proszę was tylko o jedno, wrażeniami podzielcie się ze mną. Chętnie poznam Wasze opinie na temat tego miejsca. Wejście do karczmy . . . . Na stole kwaśne mięso i Rauchbier . Weizen, jedyne piwo serwowane w przeźroczystym naczyniu . View the full article
  21. Dawno nie było materiału z Jankiem Gadomskim z Alderaan Brewery, najwyższa pora więc to nadrobić. Tym razem na stole w gościnnych progach Craft Beer Muranów lądują prawdziwe petardy! Owocowe dzikusy czy też, jak to Janek nazwał, „turbo lambiki”. Dlaczego takie właśnie określenie noszą, z jakimi owocami są, no i najważniejsze, jak smakują? Otwórzcie dobre piwo i obejrzyjcie wspólną degustację W drugiej części degustujemy: Truskawkowy Wheat, Wiśniowy Brown Saison oraz Brzoskwiniowo-morelowy Sour Ale Prócz tego trochę o mleku w proszku, fenolach i o projekcie Browar Monsters! View the full article
  22. 25-27 sierpnia 2017 roku po raz drugi odbył się Świdnicki Festiwal Piwa. Kto był, ten wie, że impreza była bardzo udana. Kto nie był, niech żałuje, ogląda i przyjedzie za rok! W materiale między innymi: Browar Żeglarski, Cydr z Gór Orlickich, Browar Miedzianka, Cudo Combucha, Browar Świdnica, Winnica Świdnicka, bitwa piwowarów w Biała Dama Multibar,... Read More The post II Świdnicki Festiwal Piwa – relacja appeared first on Małe Piwko Blog. Wyświetl pełny artykuł
  23. Miłosław Warzy Śmiało to specjalna seria piw Browaru Fortuna mająca w zamyśle zmierzyć się z nowofalowym piwowarstwem. Do tej pory wyszły: Sosonowe APA, Klonowy Milk Stout, Dymiony Brown Ale oraz Żytnie Session IPA. Lada moment pojawi się Black IPA z Yuzu. Wygląda to wszystko naprawdę ciekawie, pytanie tylko jak sprawdza się w praktyce. Nie miałem okazji do tej pory próbować żadnego piw z serii, a słyszałem generalnie przychylne opinie. Na ile się potwierdzą? Sprawdzam na przykładzie Sosonowego APA i Żytniego Session IPA! View the full article
  24. Podczas, gdy w Poznaniu kłócą się o konkurs piw domowych, ja się zastanawiam nad pewnym zjawiskiem, które zauważyłem w ostatnim czasie wokół piwnej rewolucji i ruchu craftowego.Piwo craftowe jeszcze nie tak dawno temu Kiedy ja dołączyłem do piwnej rewolucji w 2015 roku czułem, że to coś wyjątkowego. Mimo, że już od pamiętnego debiutu Ataku Chmielu mijało wówczas niemal 4 lata, to jednak ten duch craftu moim zdaniem cały czas raczkował. Pierwsze piwo craftowe wypiłem za sprawą mojego serdecznego kompana Szopki. Przyniósł chłopina kilka różnych stylów i to było coś niezwykłego, bo ja tych piw u siebie w sklepiku osiedlowym, czy w markecie nie mogłem wtedy dostać. Kiedy dotarło do mnie już przy pierwszym łyku, że piwo może być dobre, że może świetnie pachnieć, postanowiłem, że wyszukam gdzie w okolicy mogę jakieś takie kupić. No i naprawdę nie było łatwo, a przecież mieszkam we Wrocławiu (ok, obecnie pod Wrockiem). Naprawdę ludzie na mnie trochę dziwnie patrzyli, gdy z pasją zacząłem im opowiadać, że jest coś innego niż tyskacze. Piwo craftowe obecnieI teraz patrzcie. Minęło od tamtej pory z 2 może 2,5 roku i jak się sytuacja zmieniła. Kopyr na Polsacie opowiadał o naszym ruchu. W Auchan Bielany Wrocławskie na półce spokojnie stoją piwa z browarów Pinta, AleBrowar, Brokreacja itd. Kasjer przetaczając po skanerze kilka butelek, które ostatnio wybrałem rzuca w moją stronę „O widzę, że byle czego nie pijemy”. W sąsiednim Tesco również jest trochę craftu, choć mam wrażenie, że ta sieć zatrzymała się w miejscu. Ok zarówno u jednych, jak i drugich nie doświadczę żadnego Double IPA, RIS-a, ale przecież kiedyś nawet APA nie było. Teraz można kupić przyjemne Golden Ale oraz IPA. Piwo craftowe trafiło już nawet do sieci Lidl za sprawą AleBrowaru. To, co jednak mnie rozwaliło w miniony weekend to wieść od mojego sąsiada, że w naszej wiejskiej… cukierni leją z kranu Dr Brew! Nie chciało mi się wierzyć. Jednak byłem, widziałem i… kupiłem w butelce, bo niestety na kranie tylko Perfect Lager. Podpytałem właścicielkę i zapewniała, że to dopiero początek, że będzie większy wybór. Czaicie? Karwiany, wioska pod Wrockiem, a normalnie można sięgnąć po craft. Pani mi polecała pszeniczniaka od Doktorków, bo „większość to kupuje”. To akurat rozumiem, że większość tubylców może jeszcze nie znać Mosaic IPA, Molly IPA, czy Double IPA i ogólnie browaru Dr Brew. Wyjaśniłem pani, że jestem większym koneserem i sięgnę po coś bardziej wyszukanego. Nie skusiłem się na RIS-a i Barley Wine, bo ogólnie kasy mi było na ten moment szkoda, ale coś tam na wieczór dla siebie wybrałem. Piwo craftowe w niedalekiej przyszłościTo pokazuje, jak szybko piwna rewolucja zatacza coraz szersze kręgi. Jak to się rozwija. Jak rośnie grono rewolucjonistów, a jeśli to za mocno powiedziane, to przynajmniej bardziej świadomych konsumentów. Cały czas boleję jeszcze nad tym, że w tego typu sieciach czy sklepach nie mogę liczyć na premiery lub jakiś większy wybór, ale nie jest źle. Zajęło to jak mówię z 2,5 roku, więc ciekaw jestem bardzo jak ruch craftowy będzie wyglądał za kolejne 2,5 roku. Teraz piwo craftowe jest modne, a czy będzie powszechne oraz masowe? Artykuł Piwo craftowe jest modne pochodzi z serwisu Warzę Piwo Domowe. Wyświetl pełny artykuł
  25. Na wstępie trochę elementarnej wiedzy z chemii. W czystej wodzie występują jony H+ i OH–. Jeśli do takiej wody dodamy kwasu, to zwiększy się w niej ilość jonów wodoru H+, a roztwór taki będzie miał kwaśny smak. I analogicznie jeśli w czystej wodzie rozpuścimy zasadę, to dostaniemy nadwyżkę ujemnie naładowanych […] Wyświetl pełny artykuł
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.