Najbardziej uderzająca goryczka, którą piłam, to piwo "harcerskie" - 5 BLG startowe i ok. 46 IBU... Więc zgodzę się
Co do brewkitów: piwa zacierane są lepsze, no nie oszukujmy się, ale brewkit brewkitowi też nierówny. Najgorzej wydane pieniądze w życiu: brewkit pszeniczny (Tarwebier - White beer - piwo pszeniczne), które samo w sobie było drogie + ekstrakt słodowy + mała, zalecana ilość piwa (15l) - z tego, co pamiętam, piwo wyszło nam ok. 4 zł za butelkę (czyli bardzo dużo) a w smaku było gorsze od niektórych koncerniaków... Z kolei smakowała nam dość IPA, chociaż nie wiem, jakby było teraz, jak się "rozpuściliśmy" piwem zacieranym.
A o opinię o zupie w proszku nie ma się co oburzać: może faktycznie chemii w brewkitach nie ma, natomiast chodzi o to, że ma się mały wpływ na finalny smak piwa, można sobie jedynie je dochmielić.
Ja jednak także nie żałuję brewkitowej wprawki - ale mogliśmy spokojnie zacząć zacierać wcześniej.
No i najważniejsze: zacieranie jest proste - a na dodatek przyjemne. Nie ma to jak zapach owsianki o poranku...