No to napiszę o podobnej sytuacji co Mimazy. Byłem świadkiem.
Koło 2-giej w nocy, powrót z imprezy do domu, trochę wcięci idziemy spokojnie zahaczając o całodobowy sklepik z zapiekankami, ulice puste, ścinamy przejście dla pieszych (przechodzimy przez przejście na ukos), kogut policyjny, pakują nas do radiowozu typu "nyska”, legitymują, wlepiają każdemu mandat 50 zł (to było z 7 lat temu) za przejście w niedozwolonym miejscu, kolega nie przyjmuje mandatu i zaczyna się stawiać, zadaje pytania, jakim prawem itg, dochodzi do utarczek słownych, zarzuca policjantom że zamiast ścigać przestępców zajmują się bogu ducha winnym ludziom spacerującym o 2 rano. Wszystkich wypuszczają, jego zabierają na komendę. Badanie alkomatem, 0,8 promila. Trzymają go do 6, zaczyna się nowa zmiana, nic się nie dzieje, zmiennicy trzymają go dalej do 8. W zasadzie otrzeźwiał, ale patrzą na wydruk z 2 rano 0,8 promila. Nie można wypuścić pijanego gościa na ulice. Nie przyjął mandatu. Izba.
Facet się rzuca na izbie, nie chce się dać zamknąć, wzywa pomocy, żąda rozmowy z jakimś wysoko postawionym. Nie umożliwiają mu. Badanie alkomatem. Chce zobaczyć wynik, nie pokazują mu. Zaczyna się denerwować i krzyczeć. Żąda telefonu, nic. Szarpie się. Zamykają go. Po godzinie wali w drzwi, że jest trzeźwy że chce wyjść, co on tu robi. Wchodzą goście. Zawiązują go w kaftan i przywiązują do łóżka. Wypuszczają dopiero wieczorem. Mandatu nie przyjął, wezwania do sądu nie dostał, ale za hotel zapłacić musiał.
Na szacunek to trzeba sobie zasłużyć. Ja go nie mam.