Skocz do zawartości

PawelH

Members
  • Postów

    1 243
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez PawelH

  1. Ja mam taki problem z jednym kegiem. Cały czas słychać że CO2 jest dobijane na reduktorze. Wymieniłem oring i dalej to samo, wymieniłem również w innych na te "z allegro" i tam problem nie występuje tak jak w tym jednym. Keg jest szczelny (po odpięciu złączek nic nie ucieka). Jedyne co zostało to cały zwór "in" w kegu, ale nie mam pojęcia co z nim może być nie tak.

    A zawor bezpieczenstwa sprawdzales?

  2. Zależy jaki ekstrakt Ci wyjdzie po wysładzaniu. Jak wyższy to możesz się podratować wodą mineralną, natomiast jeżeli wyjdzie Ci niższy co jest bardzo prawdopodobne przy pierwszej warce z zacieraniem to będziesz musiał dłużej gotować u mnie gotując np 90 minut zbijam blg z 13 do 15 z tym że sporo wody odparuje więc i końcowego produktu mniej. Ja na twoim miejscu bym zrobił tak: jeżeli wyjdzie ekstrakt tak z 11 blg gotuj ok 30-40 minut. Jeżeli za dużo wysłodzisz i będziesz miał ekstrakt przed gotowaniem ok 9 blg to gotuj 90 min.

    Od kiedy to ilość brzeczki przed gotowaniem oraz ekstrakt determinuje czas gotowania? A jeśli Kolega po wysładzaniu uzyska docelową ilość brzeczki ze spodziewanym ekstraktem, to oznaczać będzie, że gotowanie jest zbyteczne?

  3. PawelH, dnia 28 wrzesień 2015 - 10:24, napisał: Identyczny układ ma Vettis U niego pompa jest ustawiona poziomo i tego co wiem często chłodzi grawitacyjnie bez użycia pompy.

    Ja również przepuszczam brzeczkę grawitacyjnie przez wymiennik. I nie mam takich problemów jak Ty... U mnie deltaT = 2K (różnica wlot zimna woda a wylot brzeczka).

  4. Akurat nie mam foty, wymiennik leżał na półce zaraz nad pompą.

     

    W pozycji pionowej wymiennika w ogóle był problem z chłodzeniem (leciała na zmianę ciepła zimna woda na wylocie), dopiero jak połóżyłem poziomo to zszedłem do 25-26°C (temp. zimnej brzeczki).

     

    Oczywiście podłączenie wymiennika w sposób "przeciwbieżny".

    Identyczny układ ma Vettis i u niego jakoś to śmiga. Po tym co piszesz kombinowałbym ze zwiększeniem przepływu brzeczki przez wymiennik.

  5. Ta, tak jak napisałem, 25°C to przy min. wylocie zimnej brzeczki (zawór mocno skręcony i już bardziej nie dało sie skręcić bo by ciurkało i bym czekał wiecznośc na te 40l).

    Może to właśnie zbyt mały przepływ brzeczki jest powodem niskiej wydajności wymiennika? Przy małych przepływach możesz mieć przepływ laminarny. W przypadku lepiej cieczy jaką jest brzeczka jest to całkiem prawdopodobne.

     

    Pokaż jeszcze jak względem pompy usytuowany jest wymiennik.

  6. Witam! Mam dziś w planie uwarzyć piwko w stylu APA. Jako, że wcześniej zebrałem gęstwę po American Wheat postawionej na US-05 robiłem to pierwszy raz i nie wiem jak jest z jakością gęstwy. Ogólnie mam dwa słoiki jeden zebrany po burzliwej 4 dni wcześniej i jeden po cichej zebrany dziś rano. Gęstwa z burzliwej była przemywana wodą. Mam dwa pytania czy pomoglibyście ocenić która gęstwa będzie jakościowo lepsza tak by zaszczepić fermentacje i ile jej zadać mniej więcej? Panuje jakiś mit z tego co czytałem, że potrzeba około 100ml gęstwy ale to też nie zawsze bo nie wiadomo jak z kondycją drożdży itd . W załączniku fotka obydwu gęstw. Biała nakrętka po cichej, niebieska nakrętka po burzliwej. 

     

    Pozdrawiam Przemek!

    Nie ma załączników...

  7. No właśnie zawsze robie tak, że wlewamy syrop glukozowy do fermentora i dopiero zalewamy piwem, a w tym wypadku był jeszcze za ciepły i najpierw przelałem piwo a później dopiero syrop. Nie ukrywam ze nie pamiętam już czy to dokładnie wymieszalem... :/

    Robię bardzo podobnie. W przypadku jednej z warek dopiero pod koniec rozlewu do butelek zauważyłem, że na dnie fermentora zalega cienka warstwa syropu z glukozy. Jakimś dziwnym trafem nie wymieszał się z piwem. Efekt mam taki, że część piw tych zlewanych na końcu mam przegazowanych.

  8. Od kilku tygodni zbieram się by w końcu podsumować sezon 2014/15. Łatwiej mi myśleć o nadchodzącym sezonie niż podsumować poprzedni. Nie mogę jednak nie wyciągać wniosków z tego, co zrobiłem w poprzednim sezonie. Musi być postęp i cele na przyszłość.

     

    Uwarzyłem 28 warek, co dało około 695 litrów gotowego piwa. Kwasów oraz innych nieplanowanych infekcji nie zaobserwowano :) w kanał popłynęło tylko kilka butelek #11 Milk Stout oraz #12 Oatmeal Stout. Piwa po 6 miesiącach przegazowały się i po otwarciu wypływało z butelek. To co jednak zostawało było jak najbardziej pijalne, ba, nawet bardzo dobre :) Wyjaśnienie opiszę poniżej (opis szczepów). Nie chce robić rankingów swoich własnych piw, bo to moim zdaniem bez sensu. Sam jednak wymienię te, które moim zdaniem czym się wyróżniły (kolejność przypadkowa).

     

    Nie chce robić rankingów swoich własnych piw, bo to moim zdaniem bez sensu. Sam jednak wymienię te, które moim zdaniem czym się wyróżniły (kolejność przypadkowa).

    • Warka #15 Black IPA – no to piwo było dla mnie sporym zaskoczeniem. Aromat był powalający. Takiego aromatu z amerykańskich chmieli nie miałem w żadnym innym piwie. W treści absolutnie nic nie dominowało – obym taki balans uzyskiwał w innych piwach. No i brak paloności, co przecież w CDA jak najbardziej jest pożądane. Gęste, konkretne, charakterne piwo. Nawet po 6 miesiącach od zabutelkowania trzymało formę. Żadnego przegazowania, utlenienia… Aromat jedynie zmalał, ale i tak był nadal bardzo dobrze wyczuwalny.
    • Warki #19 i #21 Kolsch – dlaczego wyróżniam tak nudne piwo? A no właśnie dlatego, że Kolsch to zwykłe piwo codzienne, stołowe… Kolsch był dla mnie odskocznią od wszelkiego rodzaju amerykańców, które już się opiły. Fermentowany w dolnych zakresach temperatur zyskał czysty profil. Nadaje się do kega – szybko znika :) Gdzieś czytałem, że ktoś wysłał Kolsch na konkurs i wystawił go w kategorii jakiegoś jasnego lagera. No i wygrał :) Wcale mnie to nie dziwi… Polecam warzenie Kolscha.
    • Warka #27 Scottish Export 80/- - to przypadek gdy robione coś zupełnie od niechcenia przynosi bardzo dobre efekty. Warka na mocno przeterminowanych drożdżach, które chciałem rozkręcić na mocniejsze piwa. Piwo rozlałem do zupełnie przypadkowych butelek (nawet nie specjalnie dbałem o dezynfekcje). Jakie było moje zaskoczenie po otwarciu pierwszej butelki! Bardzo fajne, lekkie (11,5°Blg), ciemne piwo, które wcale nie jest nudne. Zdecydowanie moje najlepsze lekkie ciemne piwo jakie robiłem. Po nim doszedłem do wniosku, że brytyjskie style „na teraz” leżą mi najbardziej.
    • Warka #31 Brown Porter – robiony na gęstwie po #27 i od razu wiedziałem, że smak obu piw w dużym stopniu zależy od drożdży na których zostały zrobione. W smaku zdecydowana kawa i gorzka czekolada. Ziemisto-korzenne klimaty też gdzieś tam się przebijają. Mam ochotę powtórzyć to piwo w wersji mocniejszej – wycelować w 19-20°Blg, dodać płatki owsiane i myślę, że może być rewelacyjne piwo na zimowe wieczory. Uwaga! To piwo lubią Kobiety… ;)
    A teraz parę słów o tym co najważniejsze w Browarze – drożdże… Przerobiłem cztery szczepy ze stajni Wyeast. Oto moje spostrzeżenia:
    • Wyeast Yorkshire 1469 – Czesław Dziełak trafnie kiedyś pogrupował drożdże na „mocno upierdliwe, upierdliwe i nieupierdliwe”. No niestety, Yorkshire należą w górnych granicach tych mocno upierdliwych. Drożdże po zadaniu robią w fermentorze prawdziwe piekło. Rurka blow off to podstawa nawet przy niskim napełnieniu. Piana utrzymuje się bardzo długo, drożdże osadzają się na ściankach fermentora w takiej ilości w jakiej nie doświadczyłem w przypadku żadnych innych drożdży.

      Niestety w przypadku moich dwóch Stoutów, które robiłem dojadały w butelkach przez co miałem po kilku miesiącach 4 granaty, a reszta butelek była przegazowana.

      Piwa na nich miałem poprawne i gdyby nie fakt upierdliwości podczas fermentacji oraz przegazowania mi Stoutów być może jeszcze bym do nich wrócił.

    • Wyeast German Ale 1007 – jak dla mnie to niemiecka klasyka, którą zaraził mnie kolega Diebels (obecnie Browar Kraftwerk). Alt oraz Kolsch to obowiązkowa pozycja w Browarze.

      Drożdże proste w obsłudze, co daje im stopień „nieupierdliwych” według skali Dziełaka.

      Drożdże mają świetną flokulacje (co nijak ma się do opisu tych drożdży na stronie Wyeast). Kolsch wychodzi na nich wzorowo klarowny. Fermentowane w dolnych granicach temperatury dają wyjątkowo czysty profil. Drożdże dla miłośników słodowych, niezobowiązujących piw na co dzień.

    • Wyeast American Ale II 1272 – jedyne rozczarowanie, które do tej pory mnie spotkało w przypadku płynnych drożdży. Spodziewałem się czegoś zdecydowanie lepszego. Ale od początku…

      Zrobiłem na nich APA 12blg (x2) oraz AIPA 15,7blg (x2). Lekkie APA jak najbardziej poprawne, ale bez fajerwerków. AIPA niestety już nie… W przypadku AIPA miałem łodygową, przeciągającą się goryczkę. OK, to pewnie nie wina drożdży jednak przez to nie mogłem ich do końca poprawnie ocenić. Jest w tych drożdżach coś co zupełnie mi nie pasuje. Otóż smak idzie w kierunku kwaskowatości. W przypadku „amerykańców” spodziewamy się smaku owoców raczej słodkich, a na tych drożdżach mamy efekt tych samych owoców, ale niedojrzałych.

      Ciekawy jestem użycia tych drożdży do piwa wielozbożowego z udziałem żyta (20-50%). Może kwaskowatość ujawniła by nam się w zupełnie inny, ale ciekawy sposób. Nosiłem się z zamiarem uwarzenia takiego piwa, ale zabrakło czasu.

      Reasumując: moje „amerykańce” lepsze na US-05 :)

    • Wyeast British Ale 1098 – odkrycie sezonu!

      Kupiłem saszetkę z datą ważności 04.2014. Aktywowałem drożdże 13 miesięcy po tej dacie. Co mnie zaskoczyło to to że saszetka znacznie szybciej napuchła niż świeżutkie German Ale 1007, które puchły równo 9 dni. Drożdże rozkręciłem w litrowym starterze i zadałem do lekkiego Scottish Export 11,5Blg. Ruszyły bez żadnych problemów. Tak więc już na samym początku byłem pozytywnie zaskoczony.

      Drożdże w bardzo niskich stanach „nieupierdliwości” według skali Dziełaka. Fermentacja przebiega wizualnie tak jakby jej w ogóle nie było. Tzn. piana tworzy się na około 1-2 cm i znika w trzecim dniu fermentacji. Coś tam prytnie z fermentora, ale również bez szałów. Tutaj początkujący piwowarzy mogą czuć niepokój, bo określenie „burzliwa” ma się nijak do tych drożdży.

      Drożdże maja kapitalną flokulację. Na dnie fermentora tworzy się mocno zbity placek drożdżowy, ścianki fermentora czyste… W przypadku tych drożdży pierwszy raz miałem taki efekt, że piwo zlane po cichej nie zostawiło żadnego osadu na dnie.

      Drożdże dla miłośników brytyjskich ciemnych piw i chmieli dających ziemisto-korzenne posmaki. Jak dla mnie drożdże te idealnie podkreślają słodowość. Piwa na nich mam pełne w smaku. Nawet to lekkie „szkockie” jest bardzo, bardzo ciekawe… Wyraźnie czuć, że w zasypie był użyty „palony” jednak nie ma w tym piwie nic z popielniczki. OK tego palonego jest tam raptem 50 g i nie popielniczki należy się spodziewać. Jednak efekt końcowy jest bardzo ciekawy.

      Drożdże na tyle ciekawe, że w nowym sezonie pojawią się w Browarze ponownie. W planach mam na nich zrobić ponownie Brown Portera oraz, jako eksperyment, Imperial Oatmeal Brown Portera. Dodatkowo coś tam jeszcze chodzi mi po głowie, ale na razie nie zdradzam do końca swoich planów.

    Plany na 2015/2016

     

    Oprócz kolejnej serii brytyjskich piw na British Ale 1098, o której już wyżej wspomniałem, w planach pierwsze pszenice. W lodówce fiolka FM40 Pszeniczny Łan – zrobię ze dwie klasyczne pszenice, Dunkel Weizena oraz Roggenbier. Trochę ta pszenica nie w czasie, ale ja generalnie nie jestem miłośnikiem pszenicznych piw. Jak wyjdą i będą schodzić, to powtórzę te udane lekkie wersje na lato.

     

    No i przyszła pora na pierwszego lagera w Browarze Na Grubie. To, że uwarzę kiedyś lagera wiedziałem już po pierwszych kilku warkach. Chciałem się jednak do tego porządnie przygotować. Tak więc w Browarze pojawiła się lodówka skrzyniowa, a w niej regulator również do pomiaru fermentującego piwa. Sprzętowo na lagery jestem porządnie przygotowany. A surowce? Chłodzą się drożdże Wyeast Pilsen Lager 2007. Nie wiem czy dobrze robię, że na pierwszy raz rzucam się od razu z płynnymi drożdżami na lagery. No, ale jak już są to czekać nie mogą… W planach kilka jasnych lagerów (coś słodowego i bardziej chmielonego) oraz Schwarzbier. Bardzo jestem ciekaw jak mi te lagery wyjdą…

     

    Jak widać nie ma nic „z ameryki”… Opiły mi się już piwa z chmielami zza oceanu.

     

    Z nowinek sprzętowych oprócz wspomnianej wyżej lodówki na lagery warty wymienienia jest śrutownik walcowy Brewferm napędzany silnikiem z wycieraczek (pisałem już o tym trochę wyżej).

     

    Jeszcze słowo na temat wysyłania piw na konkursy, bo o to często pytają mnie znajomi. Otóż nie mam zamiaru brać udziału w żadnym konkursie :) Nie czuję na razie w ogóle takiej potrzeby. Nie ukończyłem żadnego kursy sensorycznego (może najwyższa pora?) i najprościej w świecie nie czuje się na siłach by mierzyć się w konkursie…

    Sezon rozpocznę najprawdopodobniej końcem września lub początkiem października. Na pierwszy ogień pójdzie Kolsch, a jakże :) , lub pszenica… Jeszcze nie postanowiłem.

  9. Wiem, dopiero po napisaniu zauważyłem, że to nie tower od kompa tylko chłodziarka :smilies: . Podobne patenty jednak widziałem odnośnie chłodzenia procka w mega maszynach desktopowych typowych dla graczy.

    Swoją drogą to twierdzę, że ta chłodnica w tym akwarium jest super wykonana! Dwa obiegi, równe kręgi, stabilna konstrukcja. Nie te badziewia co za 130 zł można kupić na olx.

  10.  

    Zastanawiałem się gdzie to wrzucić - Sprzęt czy może Hyde Park. W ostateczności postanowiłem tutaj...

     

    Otóż wędrując po czeskich prowincjach wypatrzyłem taki oto nowatorski zestaw. Schładzarka przepływowa do piwa, chłodnica zanurzeniowa, akwarium... Wszystko po to by rybka miała odpowiednią temperaturę do życia. Tak więc jeśli ktoś z Was ma na zbyciu chłodnice, a nie ma na nią nabywcy, to śmiało inwestujcie w akwarium i ryby zimnowodne :)

     

    P.S. póki co nazwę miejsca pozostawię w tajemnicy... A może ktoś zgadnie?

     

    Wydaje mi się, że ktoś używa tej "chłodnicy" do czegoś innego tzn. do chłodzenia procka od kompa. (zdjęcie 2), przy okazji ogrzewa tym wodę w akwarium.

     

    ....

     

    No chyba jednak, się mylę :)

     

     

    Nie, nie :)

     

    Chłodnica podłączona jest do przepływowej chłodziarki do piwo. Woda w akwarium jest chłodzona.

  11.  

     

    Wewnętrzny termostat w niczym nie przeszkadza - ustawiasz go na najniższą temperaturę i wtedy "nadrzędnym" sterownikiem będzie sterownik zewnętrzny. Założenie jest proste: lodówki chłodzą przeważnie do tych 4-8C - jeżeli termostat wew. ustawi się na minimalną temperaturę to i tak nie będzie on brany pod uwagę pod warunkiem, że na zewnętrznym sterowniku będziesz trzymał się zasady: TEMP. NA ZEW. STEROWNIKA > TEMP. NA WEW. STER. Mam tak od 1,5 roku i świetnie się to sprawdza z tymże ja mam ustawiony wewnętrzny nie na najniższą temp. tylko na wyczucie aby sterownik zewnętrzny działał mi poprawnie. Mam nadzieję, że czytelnie brzmi to, co mam na myśli

     

    Tak rozumiem :) Jednak nie jest to zgodne z moją klauzulą sumienia elektryka :)

  12.  

     

    A wracając do tematu - Panowie, kupujecie zwykły sterownik, odpinacie z tyłu lodówki 1 przewód i szeregowo wpinacie się sterownikiem. Przy takiej małej ingerencji (bez żadnego nawet cięcia przewodów dzięki czemu odłączenie sterownika jest banalnie proste - jest to istotne jak ktoś ma lodówkę na gwarancji - nie widać ingerencji) macie sterowanie oraz ... światło w lodówce

     

    Łukasz coś chyba za bardzo uprościłeś... Przecież lodówka ma zabudowany swój własny termostat, który załącza i wyłącza lodówkę w zależności od panującej temperatury. Jeśli nie odłączysz styku termostatu zabudowanego w lodówce (tego fabrycznego), to lodówka będzie sterowana przez dwa styki. Ten z termostatu a drugi z regulatora/sterownika. Wówczas sprężarka ruszy jeśli oba styki będą zwarte.

     

    U mnie przeróbka wygląda trochę inaczej. W miejsce styku termostatu wpinam styk regulatora. Równie proste, łatwe i przyjemne...

  13. Miałem taki przypadek w Black IPA.

     

    Nie byłem wstanie wypić 0,5l. Waliło w centralę strasznie. Tak jak ty myślałem początkowo, że ze mną coś jest nie tak... Próbowałem kilka dni z rzędu i efekt ten sam. Po jakiejś tam przerwie znów spróbowałem. Za którymś tam razem wziąłem może ledwie 3-4 łyki i zgon. Zasnąłem na kanapie. Był wieczór i Żona ponoć próbowała mnie dobudzić, ale nie dała rady. Rano bania jak po jakiejś kilkudniowej imprezie w akademiku. Jedyne co byłem wstanie zrobić to zadzwonić do pracy z prośbą o dzień wolnego :) Do siebie doszedłem dopiero w południe. Nie piłem w tym dniu żadnego innego alkoholu, nie jadłem żadnych dziwnych potraw, nie miałem zatrucia pokarmowego...

     

    Piwo miało fuzle i alkohole wyższe - jestem tego pewien. Zresztą fermentacja była tak prowadzona, że nie mogło być inaczej (błędy początkującego). W smaku alkoholowe, rozgrzewające - paskudne!!! Dodatkowo podejrzewam, że moc piwa mogła być wyższa ponieważ część piwa mogła mi zamarznąć w kegu. To tylko podejrzenia ponieważ po tym przypadku zdarzyło mi się zamrozić Stout w tej samej lodówce - powodem był wadliwy termostat.

  14. Zastanawiałem się gdzie to wrzucić - Sprzęt czy może Hyde Park. W ostateczności postanowiłem tutaj...

     

    Otóż wędrując po czeskich prowincjach wypatrzyłem taki oto nowatorski zestaw. Schładzarka przepływowa do piwa, chłodnica zanurzeniowa, akwarium... Wszystko po to by rybka miała odpowiednią temperaturę do życia. Tak więc jeśli ktoś z Was ma na zbyciu chłodnice, a nie ma na nią nabywcy, to śmiało inwestujcie w akwarium i ryby zimnowodne :)

     

    A tutaj fotki jak to wygląda:

     

    gallery_8521_624_1875443.jpg

     

    gallery_8521_624_387656.jpg

     

    P.S. póki co nazwę miejsca pozostawię w tajemnicy... A może ktoś zgadnie?

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.