Skocz do zawartości

pogo

Members
  • Postów

    467
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez pogo

  1. Górne warstwy tak... ale mi się ostatnio ruszyło za dużo
  2. Ad 1. To jeszcze może być wynik wzburzonego młóta podczas filtrowania. Na moich 20 warek miałem taką sytuację 4 razy, w tym w dwóch najnowszych warkach. Po czymś takim piwo klaruje się bardzo długo - kilka miesięcy. Mętność po gotowaniu i chmieleniu to norma, nawet najczystsza brzeczka po tym procesie stanie się mętna, ale to szybko znika podczas fermentacji.
  3. Ja bym założył, że herbata jest zadowalająco sterylna by dać ją bezpośrednio na zimno (jak chmiel). Jak do tej pory tak nie robiłem. Jak "herbaciłem"swoje piwo to chyba wszyscy zdążyli przeczytać. Garbniki bardzo intensywne, w sumie tego chciałem, więc ok. Inna sprawa, że wciąż tych tanin/garbników czuję mniej niż w innym piwie gdzie dałem masę "lekkiego" chmielu na goryczkę. Moim zdaniem nie ma co się przejmować tymi związkami, mi one pasują do piwa... kwestia tego, że musi poleżeć swoje by się one skomponowały z całością. Pszeniczne IPA, które wydaje się mieć szczyt swojego smaku po 3 miesiącach od butelkowania to jednak dramatycznie długo. Teraz jest po 4 miesiącach i wciąż jest to jedno z piw, do których chętniej wracam. Jak ktoś jest z Warszawy to chętnie zaproszę na degustację, nie koniecznie tylko tego piwa jest też kilka innych, z których jestem zadowolony i chętnie się pochwalę. A jeszcze chętniej posłucham krytyki.
  4. Starsan ma na etykiecie napis, że nie należy go stosować na metale, bo przyspiesza ich korozję, więc jak nie masz rurek z dobrej stali kwasoodpornej to lepiej użyć czegoś innego.
  5. @@MaciejAdamski, jaka temperatura fermentacji? Przy dodatku cukru podobno warto ją dodatkowo obniżyć względem tego co się zwykle robi. (podobno, bo ja nie mam doświadczenia w tej kwestii)
  6. pogo

    kapsle

    W jaki sposób wyginają się na butelce? Nie umiem sobie tego wyobrazić. Brzmi to trochę jakby ta falista część kapsla miała za delikatne wygięcia, albo właśnie to wygięcie wszystko psuje. Na szybko to bym poradził aby owinąć czymś kapsel i zacisnąć gretą z tą dodatkową "nakładką" na obwodzie. Proste to nie będzie, ale jeśli masz kryzysową sytuację, to może coś da...
  7. Patrząc na pierwsze testy to myślę, że będzie lepiej niż znośnie gdy spowolnisz przepływ do 1,5l/min. Kwestia tego, że pohałasujesz z 15 minut zamiast 5. Ale z tym też pewnie da się coś zrobić
  8. Myślę, że mój komputer przepompowuję z połowę tego co godzinę.
  9. 4x więcej powietrza niż wody jeśli zakładamy taką samą sprawność jego odbierania. Czyli na każdy zużyty litr wody przypada 3,3m3 powietrza, jeśli nie pomyliłem się w liczeniu.
  10. Kiedy cała blacha się już nagrzeje to będzie szło trochę wolniej. Co więcej, ja osobiście nie podjąłbym się dbania o czystość tych rurek od środka... zwyczajnie nie radzę sobie z takimi rzeczami. Oczywiście to jeszcze nie oznacza, że to rzeczywiście trudne Też zalecam użyć zacisku dla spowolnienia przepływu zamiast szukać reduktorów. Nad takim zaciskiem masz kontrolę i możesz go poprawić jeśli zobaczysz niewłaściwą temperaturę na wyjściu. A schłodzić się teoretycznie da poniżej temperatury otoczenia. Powietrze się schładza podczas takiego przedmuchiwania. Nie sądzę jednak by w praktyce się to udało, bo i tak powietrze nie zdąży odebrać dość ciepła. Gdyby jednak, jakimś cudem doprowadzić do tego, że chłodnica będzie cały czas wilgotna na powierzchni, to powinna mocno wzrosnąć wydajność oraz minimalna temperatura jaką da się uzyskać - strzelam, że przy bardzo małym przepływie nawet 18°C gdy otoczenia ma 22°.
  11. pogo

    INFEKCJE

    Mam poważne problemy ze zorganizowaniem czasu by kogoś poszukać, nie wspominając o spotkaniu. Ale w końcu dam radę. Jedyne co znalazłem jako przyczynę to nieprawidłowe napowietrzanie, ale nie wiem czy za dużo, czy za mało, czy w złym czasie... Niestety co do tego elementu to mam braki w notatkach. Ale nie będę już zaśmiecał wątku skoro to nie jest efekt infekcji. Dzięki za info
  12. pogo

    INFEKCJE

    Mam taką ciekawą sytuację... Piwo przeszło swoje więc jest zadziwiające, że nadaje się do picia. A jest to Rye IPA Nie pamiętam już jak dobierałem chmiele (i nie chce mi się sprawdzać w notatkach), ale szukałem coś w stronę porzeczek, jagód, żywicy, igieł sosnowych... I oczywiście jakieś nuty cytrusowe i tak wyszły. Ogólnie aromat był super, ale dość szybko znikł i przez jakiś czas "śmierdziało koncerniakiem". Teraz nagle nabrało dość intensywnego aromatu czerwonego jabłka. Takiego dojrzałego, soczystego, słodkiego... Wiem, że to infekcja ale zastanawiam się czym... Ale jeszcze przybliżając historię piwa... Brzeczka (przed gotowaniem) stała niemal dobę otwarta w kuchni, w tym czasie mogły do niej zaglądać koty, nikt tego nie pilnował. A po gotowaniu przypadkiem trafiło do niego nieco wody z chłodzenia poprzedniego piwa, a ów woda zawierała pewien brązowy nalot, który najpewniej stanowiły jakieś glony. Żeby nie było, że nic nie wiem... Słodycz może pochodzić z ksylitolu... kwaśność (każde jabłko jest kwaśne) to z tego że piwo kiśnie, poza tym słód żytni... Ale nie sądzę by sam kwas i słodycz dawały razem smak i zapach jabłka... Jakbym nie wiedział co to jest i musiałbym zgadywać co to za trunek to bym powiedział, że to kwaśny cydr z odrobiną chmielu (odrobiną... choć chmielu poszło tyle, że powinno być z 70IBU) Oczywiście to tak tylko z ciekawości pytam, bo sprzęt poszedł do ostrej dezynfekcji i kolejna warka nie wykazuje już żadnych problemów. A i efekty z tą warką są bardziej ciekawe niż przeszkadzające
  13. Ja to zrozumiałem, że chmielenie na zimno wciąż okazuje się najlepszą metodą uzyskiwania aromatu, ale najlepsze efekty pewnie będą przy połączeniu obu metod... Co piwowar to inna "najlepsza" metoda chmielenia ja swoją właśnie zaczynam znowu modyfikować
  14. Czytałem, że większość olejków eterycznych rozkłada się w ciągu 10 minut gotowania. Dzisiaj postanowiłem zrobić eksperyment i sporą część chmielu na aromat wrzuciłem dopiero po schłodzeniu brzeczki do 80°C i zatrzymałem dalsze chłodzenie na pół godziny. Jakie efekty będą nie wiem, pierwszy raz to robię. Ale może warto byś przeczytał to samo co mnie natknęło do takiego właśnie zadziałania. Znając życie wyciągniesz z tego lepsze wnioski niż ja, bo ja to zawsze coś przekombinuję... http://www.piwo.org/topic/10132-artykul-byo-hop-stand-chmielenie-whirpoolowe/
  15. KosciaK Najgorszym momentem jest ten, gdy myślisz, że już to wiesz, a jakby przyszło co do czego to jednak nie bardzo. W końcu przeczytałem na wiki opis przerw w zacieraniu - na pewno wiem wszystko o tym... yyym... Nawet nie wiem, czego nie wiem... Jako programista posłużę się pewną analogią do tego zawodu: - programista junior wie, że niewiele umie - "zwykły" programista myśli, że umie zdecydowaną większość tego co można umieć - programista senior znowu czuje się jak junior, bo zna ogrom wiedzy, jaką da się jeszcze przyswoić, być lepszym... a tego przybywa szybciej niż można się uczyć - nie wiem czy w piwowarstwie jest aż tak, jeszcze nie wiem. Ja chyba jestem na etapie gdy właśnie stałem się tym "zwykłym"... Ewentualnie jeszcze jest coś innego: - junior chce wszystkiego spróbować - "zwykły" myśli, że skoro spróbował już właściwie wszystkiego co go interesowało to wszystko wie - senior wie, że dopiero zaczął próbowanie... ale teraz raczej próbuje poprawić to co robi. Wiem, że nie jest to specjalnie lubiane podejście przez patrzących z boku, ale mi we wszystkich dziedzinach życia dobrze wychodziło do tej pory, więc nie widzę powodu by to zmieniać: 1. robię wszystkie głupoty jakie przyjdą mi do głowy, bez nadmiernego przejmowania się efektami, ale robię notatki, staram się wyciągać wnioski... staram się by wnioski z jednego eksperymentu stosować do następnego. 2. przechodzę do drugiej iteracji, gdy powtarzam te same eksperymenty, ale szukam sposobów by tym razem efekty były lepsze. Czasem rezygnacja z któregoś pomysłu lub dołożenie nowego. 3. potem są kolejne iteracje działające cały czas tak samo. Oczywiście te iteracje nie są prostymi "kółkami". Niektóre pomysły muszą dłużej czekać na kolejną "edycję", inne krócej. Szczególnie przy piwie, gdzie niektóre style zwyczajnie potrzebują czasu. Nikomu nie polecam tej metody nauki. To jednak pasmo porażek, które potrafią zniechęcić. Ale ja jednak umiem się skupić na satysfakcji gdy jednak coś się uda. Na 14 piw, które obecnie nadają się do spożycia aż 5 uważam za nieudane (choć to pierwsze, z puszki może nie powinno się wliczać... szczególnie, że tragiczne zrobiło się dopiero po 10 miesiącach leżakowania <<dry stout>>) Dzięki tej dyskusji namierzyłem kilka rzeczy, które spowalniają moją naukę - głównie przekombinowanie w przepisach. Do czasu ogarnięcia właściwości poszczególnych słodów nie przekroczę 2 na warkę - 1 podstawowy + 1 na kolor lub inny specjalny, jeśli styl wymaga takich kombinacji, no i tylko jeden słód gdy piwo ma być zwyczajnie jasne. Jednak warto było Szkoda, że składniki na najbliższe piwo były już w drodze gdy zaczynałem tę dyskusję... Mam zdecydowanie za dużo różnych chmieli (5) właśnie dostarczonych, a za mało poszczególnych by 2 z nich odrzucić. Jeden jest na goryczkę i tego nie zamierzam ruszać, bo to ma być CDA. A właśnie... czy ktoś ma pomysł dlaczego ja muszę wrzucać 2-3 razy więcej chmielu na goryczkę niż jest w przepisach by uzyskać satysfakcjonujący mnie efekt? Od razu mówię, że mam ekstrakt podobny, z dokładnością do 1°Blg. Kwestia moich wymagań czy coś nie tak z wydajnością chmielenia u mnie? Mówię oczywiście o wszelkich IPA. A może to te słody karmelowe w zasypie wszystko psują? (jak ktoś słusznie zauważył, lubię z nimi przesadzać) Może spiszę swoje przemyślenia na bazie tego co się tu dowiedziałem w jakiś w miarę krótki poradnik dla nowych "w branży"... tylko jeszcze sprawdzę czy nic podobnego już nie istnieje. "Skondensowana" forma znacznie lepiej trafia do wielu ludzi (np do mnie).
  16. Oczywiście, że nie. Przeczytałem wszystko co znalazłem na forum. Czyli może 20% tego co TU jest. A jeszcze została reszta internetu. Dobre pytanie. Chyba chodzi mi o próbę ogarnięcia co właściwie jest do poprawienia. Widzę, że czas zająć się depozytami. Problem w tym, że trochę wstydzę się pokazywania tych "głupich" piw, nawet jeśli uważam je za udane, a "normalnych" za dużo obecnie nie mam.
  17. Moje piwa ogólnie uważam za smaczne, moim zdaniem nie ustępują większości piw rzemieślniczych jakie znam... A prawdopodobnie próbowałem większości polskich piw w stylach, które mnie interesują.... przynajmniej tych dostępnych w zeszłym roku. Z ważniejszych rzeczy jakie tu przeczytałem, a nie koniecznie trafiłem an nie wcześniej: 1. maksymalnie uprościć zasyp, nie używać żadnych karmelowych jeśli nie jestem pewien, że są potrzebne i nie silić się na kopiowanie złożonych receptur z 7 różnych słodów (raz mi się zdarzyło, 2 razy sam aż tak nakombinowałem) 2. nie mieć kompleksów, że browary rzemieślnicze używają 6 różnych chmieli, a ja mam problem z wybraniem dwóch Drożdże chyba dobrze traktuję. Uwodnione w przegotowanej wodzie o temperaturze 25-27°C przez pół godziny. Nie wiem czy dobrze robię mieszając, ale słyszałem różne opinie, a mam wrażenie, że jak nie mieszam to zaczynają uciekać ze szklanki. Zadane do brzeczki 25-27°C (nie mam cierpliwości mocniej chłodzić), a potem w ok 3h sprowadzam temperaturę do 20°C. Następnego dnia jeszcze dalsze ostudzenie do 18°C. Potem stała kontrola i pilnowanie by było 17-19. Tak to przynajmniej wygląda w przypadku S-04/US-05. Wiadomo, że inne mogą wymagać innych temperatur. Mieszanki drożdży nigdy nie były w pełni celowe, ale to raczej neutralne szczepy były, więc liczyłem, że wiele nie zmienią (i nadal tak myślę). Najgorsze, że jak zacznę robić zbyt podobne do siebie piwa, tak aby dobrze poznać poszczególne składniki to szybko będę miał dość ich picia. Jednym z powodów, dla których zacząłem warzyć była chęć spróbowania piw tak głupich, że nikt ich nie robi. A nauczyć się chcę głównie robienia piw, które będą mi smakować, piw bez wad technicznych... lepszego przewidywania jaki będzie efekt. To ostatnie to już z pewnością tylko z doświadczenia.
  18. Warzę piwa od prawie roku (start był 1 lutego 2014) i nie czuję bym się czegoś sensownego w tym czasie nauczył. A zrobiłem w tym czasie 14 piw (+2 w fermentacji) Fakt, poszło kilka poprawek do podejścia, kilka schrzanionych piw. Zawsze wiem dlaczego schrzanione, jeśli chodzi o główne wady. A najczęstszą jest: nietrafienie we własny gust... np zrobiłem Double IPA, która bardzo przypomina smakiem "Ox Bile", tylko nieco łagodniejsza w smaku (ekstrakt i alko są w miarę takie same, na poziomie błędów w domowym pomiarze), ale dla mnie wciąż za ostra. Kilka piw, które wiedziałem, że będą złe, ale ciekawość zwyciężyła... Wiem, wiem... czytać i jeszcze raz czytać... ale co zrobić gdy wydaje mi się, że na dany temat przeczytałem już wszystko. Najbardziej mnie martwi, że piwa, które uwarzyłem bliżej początku "kariery" niewiele ustępują obecnym. Od razu zaznaczam, że nie chcę tu wspominać o moim pierwszym (i ostatnim) piwie z brewkita. Wciąż uważam za jedno z najlepszych moim piw piąte: Dark Rye IPA (miało być black, ale przez mętność nie zdecydowałem się tak tego nazwać... teraz wiem, że mogłem i nie naruszyłbym norm stylu - ale to i tak nazwa, nie klasyfikacja). Po spróbowaniu jednej z ostatnich butelek wciąż uważam, że Żytorillo (piwo, które mnie tu natchnęło) nie ma do niego startu (czysto-subiektywne dopasowanie do gustu). Inne piwo, które uważam za bardzo udane jak na to co chciałem osiągnąć to moje drugie piwo (pierwsze z zacieraniem). Angielskie IPA (zestaw z BA) wzbogacone o dodatkowy słów (1kg karmelu "czerwonego") i dużo chmielu (100g jakiegoś niemieckiego ponad 18% a-a). Ostatnią butelkę wypiłem kilka dni temu. Wciąż uważam to za świetne piwo, nie licząc tego, że gust mi się zmienił... Aromat wciąż był, bardzo chmielowy, ale żadnych owoców, raczej ziołowo-gorzki zapach - to czego wtedy oczekiwałem od chmielu, goryczka wciąż w pełni zadowalająca. Z rzeczy, których się jednak nauczyłem: 1. dwa razy sprawdzić prawidłową temperaturę dla danej przerwy... i raczej nie we własnych notatkach 2. przerwa (znowu nie pamiętam nazwy)... tam gdzie działa beta-amylaza... to nie jest 60-62°C tylko raczej 62-65°... Dla uzyskiwania cukrów lepiej odrobinę za wysoka temperatura niż za niska (byle nie neutralizować enzymów), ewentualnie dłużej jak są wątpliwości. 3. gęsty zacier żytni jest bardzo, bardzo uciążliwy. Przy sporych przegięciach potrafi zatkać nawet wężyk igielitowy do dekantacji... i to już po fermentacji. Ale efekty są tak dobre, że trzeba coś wykombinować na przyszłość, zrobić to skutecznie w jeszcze bardziej ekstremalnych warunkach... tylko na razie brak pomysłu jak... 4. inaczej się liczy zawartość alkoholu dla mocnych piw... współczynnik "zużytego" ekstraktu do mocy wychodzi "pozytywniej" przy mocnych piwach. 5. nie pisz głupich tematów na forum po zdegustowaniu 4 piw z rzędu... jak ja to robię teraz... SORKI Ktoś dotarł do tego miejsca?
  19. Z racji, że nie lubię zostawiać sprawy niezakończonej to pochwalę się co wyszło. Pierwsze próby to byłą tragedia, ale to było jeszcze bardzo młode piwo... Wtedy pachniało i smakowało jak łyżka oblizywana po moczeniu Carafy Special III na zimno. Teraz minął ponad miesiąc... Nie specjalnie miałem ochotę to pić, raczej liczyłem się z tym, że będę go używał do rozrabiania z innym, niezbyt udanym piwem (znaczy piwo dobre... tylko nie trafiłem we własny gust), w połączeniu powinno dać coś całkiem sensownego. Wciąż nie spróbowałem tego. Kumplowi obiecałem 2 butelki w zamian, że podprowadził żonie garnek na bigos (ja nie mam nic stosownego do tak małej warki). Dziś w końcu je dostał, od razu jedną otworzył... i pochwalił. Mówił, że świetnie mu podeszło (nie licząc 2 pierwszych łyków na przyzwyczajenie się do nieco przesadnej paloności). Zgrało się z czekoladą, którą akurat jadł. Po tych słowach postanowiłem też spróbować - butelka, w której mi zabrakło z połowy... czyli dużo powietrza, mało piwa, ale tak bywa z resztkami. Oczywiście w butelce dużo gazu, w piwie już nie (wiem, że inne butelki mają prawidłowo). I ku mojemu zaskoczeniu piwo rzeczywiście smaczne. Jak jeszcze poleży będzie pewnie jeszcze lepiej Będzie powtórka w "normalnych" ilościach.
  20. pogo

    INFEKCJE

    Gdzieś tu już była rada by coś takiego butelkować natychmiast spod błony i wypić jak najszybciej... W razie czego wylać zawsze zdążysz... Byle była pewność, że fermentacja ustała, bo inaczej jest ryzyko granatów. W sumie chyba i tak jest, tylko mniejsze. Ale ja się nie znam, ja tylko lubię dobre piwo.
  21. pogo

    Projekt żytnie

    Mieszam mieszam i na koniec oblizuję łyżkę by sprawdzić jak smakuje. Kwestia braków... na pewno trochę ich jest... cóż... Ale zapewne połowa tego co tam widzicie to moje skróty myślowe. To jednak nie jest blog tylko moje notatki, które "przypadkiem" wypłynęły na światło dzienne. Pomijam to, co uważam za oczywiste, albo wierzę, że będę pamiętał i inne takie... Widzę, że zdarzało mi się mylić temperatury poszczególnych przerw ale nie poprawiam już tego. Zostawiam sobie na pamiątkę, aby się pośmiać z siebie za jakiś czas
  22. pogo

    Projekt żytnie

    Wiem, że to dziwne, ale Wyeast zaleca właśnie takie traktowanie tego blendu. Też byłem zaskoczony, ale słucham się instrukcji: http://www.browar.biz/centrumpiwowarstwa/drozdze/gorna_fermentacja/wyeast_xl_3203_de_bom_sour_blend_private_collection Nie, za daleko do konkursu... co najmniej połowa aromatu ucieknie do tego czasu. Ale może zdążę zrobić kolejne.
  23. pogo

    Projekt żytnie

    Sprawdzałem też pH, również wydawało się być optymalne. Nie wiem co jeszcze można by było zmienić... może profil wody, ale nie znalazłem żadnych informacji jaki jest dobry dla tej przerwy. Będę jeszcze kombinował z podobnymi wynalazkami, może w końcu coś wykombinuję aby to szło jak należy... Łuski, dłuższe przerwy... inne temperatury... coś w końcu musi zadziałać.
  24. pogo

    Projekt żytnie

    Jakiś czas temu robiłem żytnie IPA z zasypem 65% żytniego. Bardzo gęste to było, bo chciałem by to było konkretne IIPA Przerwa beta-glukanowa nic nie pomogła, izolacja wiadra też nie. Filtracja praktycznie stała nawet przy prawidłowej temperaturze... śrutowanie sklepowe... jedno z drobniejszych jakie mi się trafiły. Ostatecznie dzięki pomocy na ostrym dyżurze jakoś poszło, ale zamiast uzyskać planowane 20°Blg to stanęło na 16°. Żeby piwo było słodsze to dodałem ksylitolu. Ale pierwsza porcja się nie wymieszała dobrze i została na dnie fermentora. Z ciekawych rzeczy... Jak przelewałem do drugiego wiadra by domieszać cukru na refermentację to stanęło zwykłe przelewanie wężykiem (resztki z dna chyba okazały się wyjątkowo gęste przez ksylitol). To czego nie przelałem poszło bezpośrednio w butelki. Tu zapomniałem dodać cukru, ale gaz i tak był. Piwo wyjątkowo udane, choć tylko cudem nie zaliczyło kanalizacji... następnym razem załatwię sobie jakieś łuski jęczmienne czy ryżowe.
  25. Dzięki Szkoda tylko, że nie przeczytałem tego przedwczoraj... akurat by się przydało. Co do żyta. Ja go użyłem w kilku piwach i jestem niemal uzależniony od niego, więc nikomu go nie odradzę Oczywiście to bardzo subiektywne podejście.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.