Rzekomo dziś, koincydencja z Dniem Ojca, miał być Dzień Grodziskiego. Myślałem, że inicjatywa prosto z Grodziska, uwarunkowana historycznie itd i już miałem po coś sięgnąć, ale wyszło, że współczesny pomysł, pompowany na siłę, że jak początek lata to żeby uczcić-niby letnie piwo. Moim zdaniem mimo wszystko Grodziskie nie pretenduje do miany piwa letniego, prędzej stawiałbym na jakieś zwykłe pszeniczne albo saison'a. Grodziszkie jest jednak ciężkie mimo niskich parametrów i nie wyobrażam sobie, żeby wypić tak kilka o, aż tak pijalne nie jest. Druga kwestia, kiedy Grodziskie było naprawdę popularne I powszechne, były kompletnie inne gusta i teraz nie da się tak zachęcić, żeby do tych gustów wrócić. Z porterem jest przecież tak samo, nie w każdej knajpie, a jak ktoś pije to garstka, aczkolwiek jest bardziej pijalny i letni-dla mnie np. do pstrąga wakacyjnego jak znalazł. 1000% Pijalne i letnie to są belgi, blond zwłaszcza, przełożenie jest takie jak między silną wędzonką z Bambergu a solidnym marcowym, to ostatnie spokojnie się wypije litr za litrem, a to pierwsze?
Dlatego żeby uczcić lato wziąłem na warsztat Pinta Belgian Tripel with American hops kupiony w ramach 4 +4
I cóż widzim, proszę wycieczki? Dużo owoców suszonych, jabłek, brzoskwiń, cytryn, nuta mineralnego rizlinga, tropikalny sznyt, rzeczywiście lekko i letnio, w nucie dolnej rozmaryn-podejrzewałem go, ze względu na tego rizlinga, do tego pszenica, chałka, ogólnie przyjemnie, nie ma efektu wow. W smaku piwo jest oleiste, nawet jałowcowe, i owocowe. Cierpkie, gruszkowe trochę. Goryczka jest troszkę za wysoka i profil zbyt czysty jak na belgię, pijalność duża, ale 100% tripel to nie jest-zbyt ułożone i brakuje mu słodyczy. Chmielenie może zostać, piwo jest dobre, ale nie zachwycające, tak jak napisali na kontrze.