No ale już w tym wątku się przewinęło - rząd (a konkretniej państwo) nagradza dawców krwi, ale z cudzej kieszeni: zyskuje pacjent/służba zdrowia - krew, zyskuje dawca - odliczenia od podatku, darmowy przejazd, ominięcie kolejek w służbie zdrowia i właśnie ten dzień wolny, który "traci" pracodawca.
Może w wielkich firmach jest to zjawisko marginalne, ale w wielu przypadkach taki dzień wolny bez ustalenia z pracodawcą/przełożonym to czyste działanie na szkodę firmy - pracodawca musi znaleźć kogoś, kto musi w tym dniu wykonywać obowiązki nieobecnego, a nieuprzedzony wcześniej może nie być w stanie tego zrobić, do tego często cierpią współpracownicy (jak w przypadku anteksa - w systemie zmianowym ktoś musi wziąć dodatkowy dyżur, w innych przypadkach też ktoś musi wziąć na siebie obowiązki nieobecnego, chyba że pracuje się w systemie "od tego miejsca do fajrantu").
Dlatego nie podoba mi się podejście: chcę mieć wolny wieczór na wyjście z kumplami, to pójdę oddać krew, a pracodawca niech mnie pocałuje w zadek, bo jedynie tyle mi może zrobić - bo to myślenie wybitnie egoistyczne.