Nie chce wyjsc na takiego co upiera się przy swoim zdaniu. Bo prawda jest, ze im większy garnek tym wygodniej się warzy. To jest fakt. Ale, nie chciałbym, żeby kolega żył w przekonaniu, ze musi kupić 100-litrowego stalgasta, żeby uwarzyć 25 litrów piwa.
Pierwsze dwie warki po 25l gotowego piwa zrobilem w 16-litrowym garnku.
Mam do tego takie wiadro z twojegobrowaru bez nadruków, z grubego bialego polipropylenu, któremu absolutnie nic się nie dzieje. Zakładam, ze kolega będzie dbał o higienę i przesadnie myl i dezynfekować takie wiadro.
Spławik warto mieć, ale jako drugie, awaryjne narzędzie. Nie robimy piwa komercyjnie, lekkie odchyłki od wzorców przechowywanych we francuskich muzeach nie ma dla nas kompletnie znaczenia. Pomiar refraktometrem jest szybszy, bezpieczniejszy, obarczony niższym błędem odczytu. Refraktometr nie potłucze się tak szybko, a na ebaju kosztuje tyle co 2-3 spławiki. Ja potłukłem 3, kiedy postanowiłem skończyć z tym procederem i kupić refraktometr. Od tamtej pory "spławik" leży w szufladzie i "się kurzy".
Dla nas bardziej istotne są zmiany stężenia cukrów, niż ich bezwzględnie znormalizowanie zmierzony poziom. Bo, czy będziemy mieli brzeczkę 12, czy 12,5 czy 11,5 blg to nie ma żadnego znaczenia dla jakości uwarzonego piwa.
The King to jest Revolution ale wychodzimy daleko poza budżet
Generalnie, piwo w większości przypadków da się uwarzyć używając tylko tego co mamy w kuchni. Mając butelki z krachlą, nawet kapslownica nie jest potrzebna.