Skocz do zawartości

lechu555

Members
  • Postów

    506
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    9

Treść opublikowana przez lechu555

  1. Wiem, że jeszcze za wcześnie wydawać wyrok, ale przy wlp860 raczej tego efektu nie uda się uzyskać mi. Natrzepałem 4 warki na nich w przeciągu jakiegoś miesiąca i po jęczmienności ani śladu. Ciągle słód brumtal pilzeński plus zmiana słódów specjalnych i chmieli. To nie są jakieś złe drożdźe, ale moim zdaniem niewiele lepsze niż w34/70. Ze słodu podstawowego niewiele wyciągają za bardzo. Zobaczymy jeszcze jak to się będzie miało wraz z leżakowaniem, ale na 383 już było by czuć jęczmień. Powoli będę wracał do wlp838 i zobaczę czy uda się powtórzyć tę słodowość
  2. U Was też potrafi uciec ciśnienie przez tę przeklętą złączkę? Już któryś raz zdarza mi się nabić keg pod fermentację ciśnieniową tylko po to by za godzinę przyjść i ujrzeć 0 bar na wskaźniku i nie wiem czy można na to coś poradzić domowym sposobem. Mam dwie złączki i w obu ten sam problem. Jak się dociśnie, porusza trochę założoną złączką to potrafi się ona usadzić w takim położeniu, że nie słychać syczenia, gorzej jak poruszy się nią minimalnie, albo sama straci swoje szczelne położenie... Da się coś sprytnego na to zaradzić.?
  3. Nigdy nie robiłem nic z żyta, więc mogłem gadać głupoty
  4. A jaka objętość warki? Dla mnie to w takich temperaturach po tygodniu 10-15 litrów to już nie ma co zbierać robiąc na kveikach, i można butelkować śmiało. Oczywiście u nas na forum opinii całe spektrum, więc sobie wybierz co Ci wygodniej
  5. jeżeli filtrujesz przez młóto, a nie przez worek to odpuść sobie to żyto, jeżeli masz mieć później problemy z zatkaną filtracją i wątpliwej przyjemności zmagania z nią to lepiej nie dawać go
  6. Albo farmhouse ale ma niejedno imię albo ja coś pomyliłem, ale dla mnie ten styl jest niemal równoznaczny z saisonem, biorąc pod uwagę drożdże, które chcesz użyć (bardzo dobre swoją drogą). Jakbyś nie zacierał to i tak zejdzie Cì do 2blg z 12stu. Ale czy chlebowość się z nich uzyska to nie wiem. Dawałem do nich pszenice, wiedeński i różne niestworzone rzeczy, ale jakoś wielce słodowe, a już zwłaszcza chlebowe to nigdy nie było, ale że puste to też absolutnie nie było. Jedno to kwestia zasypu, a drugie to jeszcze drożdże muszą wyciągnąć to ze słodu. Zresztą dziwne by to było połączenie: chleb, pieprzność (od drożdży) i ładny zapach w aromacie (też od drożdży). Na pierwszy rzut oka to nie pasuje do siebie, ale już nie takie rzeczy ze sobą pożeniono... Z moich doświadczeń czy dasz je w 20 czy 25 stopni ma małe znaczenie - wyjdzie niemal to samo. Robiłem na nich w 30 stopniowe upały i nie wiem czy była jakaś różnica. I nie przestrasz się jak po fermentacji pieprzność będzie na granicy akceptowalności - w butelkach znacznie się zredukuje i ładnie siądzie w całości doznań smakowych. Jakbyś nie zrobił to piwo wyjdzie Ci dobre, ale chlebowość stoi pod znakiem zapytania
  7. Ale jak ludziom udaje się to uzyskać na W34/70 to nie mam pojęcia... No dobra, a w tej desitce jest ten jęczmień wyczuwalny?
  8. Ja mielę w blenderze i to na papkę z wodą. Najlepiej samemu spróbować i sprawdzić czy te taniny ktoś znajdzie. Ja twierdzę, że nie ma o to strachu. Jeżeli przeraża kogoś osad po gotowaniu to można odcedzić go przez legendarne sitko super gęste kolbiarz. Zajmuje to trochę czasu, ale brzeczka jest klarowna. Ale nawet jak kiedyś rzucałem dosłownie wszystko z gara po gotowaniu do fermentora, osady nie osady, białka nie białka itd. to piwo ZAWSZE klarowało się bez problemów ostatecznie w butelkach.
  9. Otworzyłem dzisiaj wyleżakowane przez pewnie jakieś 2 miechy lagery na WLP838 i w końcu jest to czego szukałem!!! Jest owa słodowość WYRAŹNA i NIEZAPRZECZALNA, którą można bez problemu pokazać każdemu i wytłumaczyć na tym o co mi biega. Tak więc wnioski takie: -zasyp (typy słodów) nie powinien mieć żadnego znaczenia, u mnie to był pilseński z Bruntala. -temperatura leżakowania nie ma większego znaczenia dla tego efektu - "leżakowałem" w skandalicznych 16-20 stopniach, zależnie od pogody -nie zawsze ten efekt będzie widoczny od razu po fermentacji, widocznie leżakowanie też ma tutaj wpływ, a może temperatura tutaj Do potwierdzenia: -czy sam słód pilseński ma tutaj znaczenie - sprawdzić z innymi słodami -sprawdzić po jakim czasie na leżakowaniu pojawia się ten efekt -sprawdzić powtarzalność procesu - niestety po pierwszej warce drugie piwo zejsrało się - ale jak się potem okazało to był problem w butelkach, nie mniej jednak drożdże zdążyły już pójść w kibel, a wszystko z czym miały kontakt do dezynfekcji. Póki co męczę WLP860 pod tym samym kątem, jak wymęczę je to znowu wrócę do WLP838. Jak na razie WLP860 po refermentacji nie dają tego efektu. Zobaczymy w miarę leżakowania - napiszę. Ogólnie polecam WLP838, nawet na najprostszym zasypie. Słodowość jest bardzo dobra, ale efekt orzeźwienia podczas picia jest mniejszy niż przy, dajmy na to, koncernowym lagerze. Piwo jest na pewno cięższe pomimo 2 BLG końcowych, ale też nie ulep. Nie mniej jednak ja bym radził zacierać jak najniżej się da, chociaż pewnie nawet i wtedy będzie ono słodowe. I mocno chmielić bo baza słodowa aż się prosi by siadła na niej jakaś goryczka. Niskochmielonych na goryczkę piw bym raczej na tym nie robił.
  10. Cześć. Długo mnie nie było. Nie pamiętam dokładnie, ale było tak, że brzeczkę schłodziłem w lodówce do bodaj 7 stopni, dodałem drożdże i wlałem do kega i do temperatury 20 stopni w garażu. Ciśnienie 1.5 bara. Pierwsza warka bodaj 5l bez startera.
  11. Dołączę się do chóru - moim zdaniem słodowości jako takiej jest tam niewiele. Takiej typowej jęczmiennej, wyraźnie zbożowej. Ale piwo czyste - trzeba przyznać. Na wszelakie mocno chmielone ALE się nada. Trzeba by próbować kombinować ze słodami specjalnymi dla uzyskania tego co w lagerze istotne. Obecnie nie stosuje - męczę ciągle różnorakie lagerowe pod ciśnieniem coby uzyskać jęczmień w smaku...
  12. BIAB i zacieranie w większej ilości wody równej docelowej ilości piwa + wody na odparowanie podczas chmielenia. W taki sposób może nawet mąkę zacierać...
  13. Ok, wieści z pola boju są takie, że faktycznie WLP838 są super i muszę przyznać, że walą one na łeb wszystkie W34/70 i ich płynne odpowiedniki (a raczej to w34/70 jest odpowiednikiem). Nie jest to do końca to czego szukam w tym wątku, ale niewspółmiernie bliżej tego co chcę uzyskać. Następna warka na nich będzie z udziałem kaszy jęczmiennej i zobaczymy co z niej owe drożdże wycisną. Nawet mój 100%pils lager z końcowym 2blg (z 12 początkowych) ma nieporównywalnie więcej słodowości niż cokolwiek lagerowego na w34/70 z wymyślnymi zasypami słodów specjalnych.
  14. Powyższe piwo wyszło tragicznie, jak 5-ta warka na tej samej gęstwie. W ogólne nie weizen, zero bananów i gryzący goździk nieprzyjemny. Poszło do wylewu. Chyba naprawdę jest coś na rzeczy z tym, że drożdże mutują z warki na warkę. Zakupiłem ostatnio te drożdze bo były w promce na homebrewing.pl bo kończył się ich termin ważności(do 15.02) i bez żadnego startera przejadły mi 27l brzeczki w 3 dni z 12stu BLG do 2. Zadane jakoś nisko w 10 stopniach i przeniesione do pokojowych 19.5. Pierwszy dzień bardzo ładne banany w zapachu, drugi dzień siara jak siemasz, trzeci dzień siarka już mniejsza, bananów nie czuć pod nią, chociaż na upartego coś tam wyczuje się, mam nadzieję tylko, że pojawią się one w butelkach, ale piwo jest ok jak na ten etap, zbożowe głównie, chlebowe, pszenno- tostowe, podobnie jak w naszych rodzimych FM gwoździe i banany. Dziwi mnie trochę ich prędkość i mam nadzieję, że to nie jest objaw złego przebiegu fermentacji i utraty tego co istotne w weizenie
  15. To w końcu te novalagery i diamondy nadają się na pilsy czy nie? A jeśli nie to do czego?
  16. Zamówiłem WLP838, zobaczymy, raczej wątpie by to była kwestia drożdży, ale dam im szansę. Najpierw nie będę modyfikował wody poza ph, potem pogotuję ją w celu zmiękczenia.
  17. Możesz podać szerokodostępne przykłady słodowych pilsów wg Ciebie ? Chce tylko sprawdzić czy mówimy o tej samej słodowości. Próbowałem również dodatki słodów specjalnych, ale to nie dało nic w tę stronę, której szukamy, co nie znaczy, że nie dało nic. Co lagerowania to niestety, ale to nie to. Smak ten jest wybitnie czuć od razu po fermentacji. Nie wykluczam, że jakoś może się pojawić w wyniku lagerowania, ale wychodzi na to, że nie jest to niezbędne.
  18. Kurde, a ja w tamtym tygodniu dla przypomnienia sobie kupiłem Kormoran Pilsner, Kormoran Lager i Kormoran Chmielowy Lager. I co ? I guzik, ani śladu po tej jęczmiennej słodowości. Najwidoczniej owa jest dziełem bardziej przypadku niż zamierzonego działania. Moja najaktualniejsza próba to zacieranie bez regulacji ph (to dopiero zbiłem przy chmieleniu) z wcześniej zagotowanymi płatkami jęczmiennymi (15%), oraz z dosyć mocnym gotowaniem 5 litrów (na 15l) zacieru przez 40 minut w osobnym garze. Niestety również tutaj brak zauważalnej różnicy. Swoją drogą zero taninowości ze słodu. Prawdę powiedziawszy też nigdy nie trafiłem na taninowe od słodu piwo. Przetestowałem już sporo drożdzy i chyba wydaje mi się, że to nie w nich istota rzeczy. Lallemand Diamond, W34/70. Wyeast Pilsen Lager, WLP830. Ze słodów próbowałem również chociaż w małych % zasypu słody: wiedeńskie (10%), melanoidynowy (5%), carabody (5%), monach (5%), nic nie dały. Zresztą nie tutaj też bym szukał przyczyny bo jednak udało mi się to uzyskać na zwykłym pilsie z dodatkiem kaszy jęczmiennej. Nie modyfikuję też w wodzie nic poza ph. Nie jestem pewien, ale BYĆ MOŻE za jedynym udanym razem przegotowałem wcześniej wodę, celem zbicia chociaż trochę twardości i potem w takiej zacierałem, ale teraz już nie pamiętam. Czasami jak się kasza przypali to nad tą warstwą przypalenizny jest trochę bardziej zabrązowiona warstwa całkiem zjadliwej kaszy (chociaż spaleniza z dołu przebija się wyraźnie w zapachu) i wydaje mi się, że musimy jakoś w kontrolowany sposób doprowadzić do tego stopnia jakąś część słodu by wypuściła właśnie ten brąz. Jak mniemam ta właśnie powstaje w wyniku reakcji Mailarda i chyba to właśnie mają ma myśli ci co bronią skuteczności dekokcji. Póki co przerwa na uwarzenie jakiejś pszenicy bo też ile można nawarzyć lagerów w poszukiwaniu słodowości z tematu... Ale potem wracam.
  19. Dobra dopiero teraz doczytałem. Więc tak: w młócie w worku zostanie niewiele, może z litr po wyciśnięciu. Sam będziesz widział ile nalałeś do zacierania, a ile masz po wyciśnięciu. U mnie w praktyce tak to właąnie wygląda. Ja też używam podobnego stosunku wody do słodu 7:1 i przynajmniej półtorej godziny mi schodzi gotowanie. Więc nastaw się na tyle. Zrozumiałem, że chcesz gotować chmiel w worku do biabu. Jeżeli tak to POD ŻADNYM pozorem. To śmierć dla worka przez przypalenie i przywarcie do garnka. Ja specjalnie worek muszę podnosić podczas zacierania jeżeli chce zacier podgrzać (chociaż nauczyłem się tak ustawić delikatne grzanie by ustalona temperatura mi nie spadała, a worek to przetrwał bez problemu), a co dopiero zafundować mu wrzątek. Mowa przynajmniej o worku z woalu. Chyba, że chcesz wrzucić chmiel już po gotowaniu na aromat i smak w takim worku gdy brzeczka się troche schłodzi. Do 80 stopni worek bez problemu podgrzewałem jak robiłem mash out, więcej nigdy nie sprawdzałem. Wora nie trzeba dociążać. Sitko, które polecił @Retersto najlepszy zakup w moim piwowarski życiu. Tyle brzeczki ile odzyskałem nim z błota po gotowaniu to żadne wiry mi nie dały. Ogólnie to u mnie z błota powstałego po 3kg słodu, przefiltriwanie tego zajmie ok 2 godziny. Najpierw przelewam ile się da znad osadu i już zadaje drożdże do tego, a resztę dolewam potem. Nie, nie miałem jeszcze ani razu infekcji, ale jak ktoś się boi to niech podgotuje przefiltrowaną część i schłodzi w lodówce czy na dworze. Tyle ode mnie. Chyba, że ja coś źle zrozumiałem...
  20. Kilka a 20-30 minut to trochę jednak różnica. Co do goryczki: nie przejmuj się, że po gotowaniu brzeczka jest w opór gorzka bo każdy podczas pierwszej warki pewnie kiedyś pomyślał wtedy, że oho, no to spie****em piwo. Potem nierzadko okazuje się, że trzeba dochmielić.
  21. Nie no, bez przesady A co do chmielenia na aromat to możesz rzucić wszak ten chmiel rzucić podczas chłodzenia gdy brzeczka będzie miała ok 80 stopni i mieszać (tutaj różnie podają). Myślę, że to lepsze niż rzucanie chmielu 5 minut przed zgaszeniem palnika.
  22. Trochę pseudoakademicko to ujmę, ale ja jestem w stanie uwierzyć we wszystko co ludzie raportują na temat każdych drożdży i chmieli, procesów, i uzyskiwanych przez nie rezultatów. A to z prostego przeświadczenia o ogromnym, moim zdaniem, problemie w piwowarstwie domowym (aczkolwiek myślę, że dotyczy to też przemysłowego) jakim jest powtarzalność jakości składników (słody, drożdże, chmiele), a co za tym idzie powtarzalność warzenia i utrzymanie jej w jakimś sensownym szerszym okresie, stąd można robić piwa wg tego samego przepisu na przestrzeni lat, zaprzęc dokładnie ten sam proces, składniki, starania, środki ostrożności, a i tak jednego roku wyjdzie piwo takie, a parę lat później wyraźnie ono odbiega on niego. Ba, nawet robiąc to samo jedno za drugim potrafi się uzyskać inne rezultaty. I nie mówię tutaj o dostrzeganiu niuansów na poziomie sędziowskiej szarlatanerii, tylko o różnicy jakościowej, którą wychwyci szary człowiek, nawet jeśli jej nie będzie umiał fachowo nazwać i nie będzie wyposażony w 'sędziowski aparat poznawczy'. Nie wiem jak u Was, ale jak sięgam pamięcią tak NIGDY nie udało mi się uzyskać prawdziwej powtarzalności, takiej, która pozwoli mi być pewnym tego samego rezultatu za (prawie) każdym razem, każda seria tego samego piwa zawsze ostatecznie (dosyć szybko) była przerywana przez wystąpienie w niej takiej warki/ek, które pomimo, wydawałoby się tego samego postępowania z jakiegoś powodu nie były takie same, i nie chodzi mi czy byly gorsze czy lepsze - po prostu nie te same, w sensie, że nawet laik na ślepo poczuje różnicę. I mając na myśli te same nie chodzi mi o bycie tym samy w punkt tylko w jakims wąskim dopuszczonym przez nas zakresie. Statystyka mówi, że każda seria kiedyś zostanie przerwana, pytanie pozostaje: jak długo owa seria utrzyma się (de facto jak długo utrzyma się powtarzalność) i jak szybko wrócimy do niej (do tej powtarzalności) po jej przerwaniu. I to chyba najlepsza miara do oceny zasadności jakiegoś twierdzenia i na ile te twierdzenia są odporne na przerwanie serii powtarzalnych warek. No bo co innego gdy mamy serię: XXXXXXXXXXXOXXXXXXXXOOXXXXXXXXXX a co i innego: OOOOOOOOOOXXXXXOOOOOOOOOOXOOOO (X to powtarzalny efekt, O to wyraźna odchyłka od X) I teraz można by argumentować 'a ja zrobiłem tak i mi się udało', albo 'zrobiłem tak i guzik to dało', biorąc do tego odpowiedni punkt startowy i szerokość, czyli jak ułoży nam się seria i jak szeroki jej fragment weźmiemy do rozważań. Tylko zostaje pytanie jak długo będzie się tak udawać. Jeżeli ktoś ma tak wszystko opanowane, że za każdym razem wychodzi mu bardzo blisko tego co sobie zaplanował, zwłaszcza na przestrzeni lat to znaczy, że opanował proces i wpływ rozrzutu jakości składników jest znikomy, albo potrafi go zminimalizować w opór i ma narzędzia do tej minimalizacji i potrafi z nich świadomie korzystać, ergo jest świadomy wszelakich zjawisk, które może napotkać po drodze i umie je ujarzmić. Dlatego jestem w stanie uwierzyć, że na pewno da się uzyskać czyste lagery w wyższych temperaturach jak i że start fermentacji na US05 poniżej ich jakiegoś przyjętego optimum też przyniesie pozytywne efekty, które będą raportowane przez piwowarów. Ale zawsze zostaje mi pytanie: jak bardzo powtarzalne są to efekty na przestrzeni wielu tych samych warek. Oczywiście ciężko jest sprowadzić takie coś do rozważań nad jedną zmienną - to zdaje się robić brulosophy: sprowadzić proces by tylko jedna zmienna wpływała na efekt końcowy i badać jak ta jedna zmienna wpływa na ostateczny rezultat, aczkolwiek robi on to w pojedynczym doświadczeniu, a nie w serii, nie sprawdza powtarzalności, aczkolwiek trudno się dziwić bo to żmudna robota tyle warek stukać, a też nie jest to za darmo. Wyeliminowanie wpływu pozostałych zmiennych też bywa karkołomne bo jest ich niemało do wzięcia pod uwagę, a co dopiero biorąc pod uwagę, że mogą być takie, o których na dzień dzisiejszy nawet nie wiemy. To jak? Na ile są powtarzalne Wasze działania? Ale tak z ręką na sercu
  23. Z tym ścinanym zbożem to bardzo dobry deskryptor, na który nie wpadłem! Skórka chleba już trochę mniej o tyle, że piłem tego Polskiego Lagera i on skórkę, świeżo pieczonego chleba miał wyraźną, ale to jeszcze nie do końca to co mam na myśli, chociaż zdecydowanie jakby z tej samej rodziny slodowości. Deskryptor siana też pojawił się na przeszukiwamym przeze mnie forum, więc zapewne mówimy o tych samych, albo chociaż bliskich wrażeniach. A sam dekokt długo gotowałeś czy tylko do wrzenia i spowrotem do reszty zacieru? @Retersmoże nie do końca chodzi o osobiste preferencje tylko o dostrzeganie czegoś abstrahujac od tego czy to nam smakuje czy nie. Jestem niemal pewien, że niezależnie czy ktoś ten smak będzie czuł lżej czy ciężej i czy ogólnie go lubi to niemożliwym jest by w ogóle nie dostrzegł go obiektywnie. Nie mówię tutaj o marginalnych przypadkach, że ktoś tam 'genetycznie' czegoś nie ma możliwości wyczuć, tylko bardziej o zjawisku społecznym jakim jest 'common sense' , po naszemu coś a'la 'zdrowy rozsądek', czyli jak 10 osób patrzy na trawę i widzi ją zieloną to coś w tym musi być, jakiś powód dlaczego tak im się to jawi w większości, nawet jeśli znajdzie się ktoś inny dla kogo nie jawi się ona taka. Nie wiem czy dobrze to wytłumaczyłem.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.