Zwykle korzystałem ze słodu czekoladowego Weyermanna i pierwszą warkę jaką z jego użyciem zrobiłem pamiętam do dziś. Już po otworzeniu przesyłki z BA doszedł mnie intensywny, świeży zapach gorzkiej czekolady. Niestety z czasem zwietrzał i czuć było tylko lekko palone nuty, nic poza tym.
Kiedy ponownie chciałem wrócić do tamtej receptury okazało się, że na rynku dostępne są słody czekoladowe z trzech różnych słodowni: czeskiej (Litovel), belgijskiej (Brewferm) i niemieckiej (Weyermann). Pozwoliłem sobie zakupić wszystkie trzy, by dobrać najlepszy.
Pierwsze opinie jakie mogę napisać to, że słody różnią się między sobą. Zarówno czeski jak i belgijski ma podłużne, smuklejsze ziarna, natomiast niemiecki, co już pamiętam z wszystkich wersji Carafy bardziej okrągłe. Przeważają w nich ziarna b. ciemnej barwy co zapewne paradoksalnie wynika z określanej przez producenta widełkowo barwy 800-1000 EBC, podczas gdy pozostali określają na 900 EBC. Zarówno w czeskim jak i belgijskim zdarzają się ziarna prawie zupełnie nie palone, b. jasne w promilowych ilościach.
Jedną z cech wyróżniających słód niemiecki jest także to, że jest w nim mniej pokruszonych ziaren. Niemniej każdy z nich w śrutowniku kruszy się b. drobno, mimo większych ustawień niż dla słodów podstawowych.
Poza tym wszystkim nie różnią się w jednym ani na jotę - żaden nie pachniał jak tamten z pierwszej warki.
W najbliższym czasie pozwolę sobie zrobić trzy warki testowe z użyciem tych słodów. Główny zacier będzie wspólny, drożdże także. W ostatniej fazie wspólnego chmielenia dodam słód czekoladowy i po jakimś czasie ocenię rezultaty. Mam tu na myśli głównie wpływ na barwę, smak i zapach.