W pokrewnych piwowarstwy dziedzinach lata wiele upiorów. Wymienię tylko niektóre:
1. Kwas pruski z pestek
2. Metanol w destylatach
3. Grynszpan z miedzianego sprzętu
4. Aluminium (już nie pamiętam na co jest szkodliwe, ale pewnie na wszystko)
6. Bisfenol z poliwęglanu
7. No i sam etanol, źródło wszelkiego nieszczęścia.
Jeżeli jeszcze uwędzimy sobie szyneczkę a nie daj Bóg kiełbaskę, to już jesteśmy bardzo blisko rozwiązania ostatecznego.
Jak widzisz ten kwas, to tylko jedno z nieszczęść, które nas dotyka. Jeżeli się obawiasz po prostu odpuść sobie. Nie ma nic gorszego niż robić coś z przymusu lub pod presją. Jest wiele innych materiałów na nalewki, ale tam też może coś się czaić, więc sprawdź dwa razy zanim zaczniesz.
Ja ze swojej strony nie obawiam się truciciela z pierwszej pozycji na liście i na przykład nalewkę wiśniową czy czeremchową zawsze robię bez drylowania owoców. Po prostu taki smak mi bardziej odpowiada. Jest to jednak kwestia osobistych preferencji. Zawsze też nastawiam pestkówkę przy okazji pigwowcówki. Materiał jest za darmo. Niektórzy zbierają nawet pestki z jabłek. U mnie jest to raczej likier niż nalewka. Z dużą ilością cukru i o mocy ~25-30%. Doskonały do kawy czy deserów. Jak już ktoś powiedział nie pije się tego litrami. Zbyt długie przetrzymywanie pestek z alkoholem może doprowadzić do zmętnienia tej nalewki (widocznym w niskich temperaturach). Szczególnie jeżeli zalana jest alkoholem powyżej 50%. Należy wtedy końcową moc ustalić nieco wyżej lub pić przy świetle świec.