Skocz do zawartości

Pierre Celis

Members
  • Postów

    4 642
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    7

Treść opublikowana przez Pierre Celis

  1. Funkcjonujący browar na terenie średniowiecznego zamku ? Brzmi niebywale?! Może w naszym kraju, ale nie u naszych przyjaciół w Niemczech, Austrii a nawet w Anglii, gdzie powszechną praktyką jest zakładanie browarów na terenie średniowiecznych zamków. Tak jest i na tym przykładzie. Zapraszam do angielskiego Penrith, gdzie na obrzeżach miasta znajdują się pozostałości XIV-wiecznego zamczyska. Właśnie tam, w marcu 2012 roku, w średniowiecznych murach zastał założony rzemieślniczy browar Eden Brewery. Inwestycja została powołana do życia przez grupę entuzjastów piwowarstwa domowego, zamieszkujących na co dzień szkocki Glasgow, którzy na co dzień pochłonięci są innymi zawodowymi zajęciami. Z tego też powodu browar warzy, średnio raz w tygodniu. Mimo, tak nieregularnego warzenia, browar ma na swoim koncie kilkanaście ciekawych gatunków. Wśród nich są takie perełki, jak: English Porter (6,0% alk.), APA (5,7% alk.), Pale Ale (5,3% alk.) czy też Single Hop Fuggle (3,8% alk.). Browar nie zapomniał również o produkcji klasycznych dla tego regionu gatunków. Są nimi Golden Ale (4,2% alk.), Bitter (4,0% alk.) czy też IPA o dwóch odsłonach mocy (4,4% alk. oraz 6,3% alk.). Wszystkie te piwa warzone są za pomocą naczyń warzelnych mających jednorazowe wybicie pięciu baryłek. Dodatkowo browar jest wyposażony w dwa zbiorniki fermentacyjne, które każde sobie liczy dwukrotną objętość miejscowej warzelni. Gro produkcji trafia do beczek, które są następnie dystrybuowane z dala od tak zwanego „komina”. Tylko niewielka część piw jest rozlewana do butelek, które podobnie jak i beczki sprzedawane z dala od miejsca ich wytwarzania. Dlatego też, łatwiej kupić piwa sygnowane marką Eden Brewery w Glasgow czy też w Londynie, niż w Penrith. Niestety taki urok tych piw. . . . Teren zamku . Wyświetl pełny artykuł
  2. Wiem, że od meczu otwarcia Mistrzostw Świata w siatkówce minęły już trzy dni, a dziś każdy myśli raczej o następnym spotkaniu Polaków. Ja jednak chciałbym jeszcze na chwilę powrócić do tego pięknego dla polskiego sportu dnia. Jedynego dnia mistrzostw, kiedy można było obejrzeć mecz siatkówki legalnie za darmo. Po prostu jedna rzecz wciąż nie daje... Read More The post Dla jaj, czy po same jaja? appeared first on Małe Piwko Blog. Wyświetl pełny artykuł
  3. Dragon Fire to nie było chronologicznie drugie piwo pit [...] Wyświetl pełny artykuł
  4. Beer Geek Madness to całkiem nowa wrocławska impreza dedykowana piwnym odmieńcom szukającym nowych, intensywnych piwnych wrażeń. Zarówno formuła, jak i miejsce oraz oprawa różnią się tutaj od innych piwnych eventów organizowanych w różnych zakątkach naszego kraju. Dlaczego? Formuła Organizatorzy wpadli … Czytaj dalej → Post Szaleństwa piwnych wariatów pojawił się poraz pierwszy w Piwolog radzi .... Wyświetl pełny artykuł
  5. Beer Geek Madness zacząłem zgodnie z regułami sztuki de [...] Wyświetl pełny artykuł
  6. Ciechan Grand Prix. Piwo, które zatrzęsło piwowarską sceną w Polsce pod koniec ubiegłego roku. Piwo, które dorównało jakością najlepszym polskim rzemieślnikom, a jednocześnie zmiotło ich dostępnością, dzięki czemu w cuglach wygrało najbardziej miarodajny polski plebiscyt na piwo roku organizowany przez forum browar.biz. Piwo, które przez cały czas swojej obecności na rynku wzbudzało emocje i kontrowersje.... Read More The post Tak umiera legenda. appeared first on Małe Piwko Blog. Wyświetl pełny artykuł
  7. Ta recenzja skopie Ci dupę. Nie oglądać przy jedzeniu, [...] Wyświetl pełny artykuł
  8. Dziś #BlogDay 2014, czyli Międzynarodowy dzień blogów i blogerów, ustanowiony na 31 dzień sierpnia z uwagi na charakterystyczny zapis tej daty, który przy użyciu odpowiedniej czcionki i odrobiny wyobraźni można odczytać jako słowo „Blog” (31.08). Niepisaną tradycją blogerów jest polecanie w tym dniu 5 wartościowych blogów/vlogów. Akcja mi się bardzo podoba, dlatego w tym roku... Read More The post 5 blogów, które warto śledzić appeared first on Małe Piwko Blog. Wyświetl pełny artykuł
  9. Gdy po ro raz pierwszy usłyszałem o koncepcji imprezy z udziałem słynnego duńskiego Mikkellera nie byłem specjalnie tym poruszony. Wiadomo, że koncentruję się przede wszystkim na krajowym piwowarstwie i impreza z piwami zagranicznymi nie jest czymś, co przyśpiesza mi bicie serca. Sytuacja zmieniła się w momencie, gdy formuła imprezy poszerzona została o polskie browary rzemieślnicze. A gdy pojawiła się informacja o specjalnie uwarzonych z tej okazji piwach, wiedziałem że być tam po prostu trzeba. Nie dość, że nasi rzemieślnicy postarali się o coś nowego, to jeszcze były to wyjątkowe piwa dla tytułowych „piwnych świrów”. Mieliśmy zatem pszeniczne z sokiem z brzozy, orzechowe imperial brown ale, imperialnego stouta z chili, imperialną żytnią ipę z pieprzem, imperialne wild ale, w końcu białego portera. Przyznać trzeba, że brzmiało to fantastycznie a kaliber piw był całkiem spory. Czy te kilka godzin wystarczyło, by spróbować wszystkich dostępnych piw na tej imprezie? 30 sierpnia, jakieś pół godziny przed otwarciem pojawiłem się przed wrocławskimi Zaklętymi Rewirami. Miejsce optymalne, nie było większych problemów z dojazdem miejską komunikacją. Przed namiotem z żetonami stała już kilkunastoosobowa kolejka, która z czasem tylko się powiększała, osiągając liczebnością koło setki osób. Od początku widać więc było, że z frekwencją problemu nie będzie. Po wejściu zaskakiwał klubowy klimat z barwnym, dynamicznym oświetleniem. Na sali głównej umieszczone zostały stoiska Pinty, SzałPiwu, Pracowni Piwa. Na podwyższeniu zainstalowane były nalewaki Mikkellera, które uruchomiono koło 21, wcześniej dając pole do popisu naszym browarom. Tymczasem do stoisk zaczęły ustawiać się niemiłosiernie długie kolejki, a ta do Pinty naprawdę robiła wrażenie. Nic dziwnego, wszak degustacje zaczynamy od piwa o najniższym ekstrakcie. Mając już napełnione szkło, można było udac się na rekonesans Zaklętych Rewirów. Po wyjściu z głównej sali trafialiśmy do strefy dla palących, następnie do części, gdzie umieszczono spłukiwarki do szkła oraz stanowiska z jedzeniem. Sąsiedztwo raczej niezbyt fortunnie dobrane. W końcu trafialiśmy do tzw. „pralni” gdzie ustawiono rollbary pozostałych uczestników BGM, tzn. Bednar, Birbanta, Podgórza oraz Widawy. Niestety sala ta nie była wyposażona w klimatyzację czy jakikolwiek system chłodzenia i wkrótce wskutek tłumów ludzi zamieniła się w saunę. Sytuacja była mocno dyskomfortowa i uległa zmianie dopiero, gdy uruchomiono nalewaki Mikkellera i sporo osób wróciło na salę główną. Przyznać jednak trzeba, że ilość sal robiła wrażenie, które wzmacniane było dodatkowo kolorowym oświetleniem i licznymi „przystrojeniami” w klimatach grafik Mikkellera. Szkłem degustacyjnym został pokal z cechami 200 ml oraz 400 ml. Ta druga umieszczona została zbyt blisko krawędzi ale przy takim wyborze i takim woltażu dostępnych piw wybór 200 ml był oczywisty. Krajowe piwa w tej pojemności wyceniono na 3 żetony czyli 6 pln. Degustację zacząłem od Pinty. Son of a Birch miał przyjemny, kompleksowy aromat w którym akcenty zbożowe przeplatały się z tymi od amerykańskiego Centenniala. Pierwszy łyk…i tekstura smaku naprawdę zaskakiwała. Piwo jest jakby „szklane”, o konsystencji bardziej przypominającej kisielowaty sok z brzozy. No ale przecież taki sok został użyty do rozcieńczenia…weizenbocka (brzeczka przednia miała 19° Blg!). Piwo miało lekko słodki posmak ale przez swą niezłą rześkość i lekkość było idealne jako starter czy aperitif przed kolejnymi specjałami. Następnym według ekstratu była Zebra od „kolaborantów” czyli tandemu Kopyr/Frączyk. Według twórców miało to być połączenie portera angielskiego z witbirem, gdzie kolendra i skórka pomarańczowa wprowadzają „biały” charakter do ciemnego piwa. Okazało się jednak, że łatwiej wyczuwalne są tu akcenty zmielonej kawy, która nijak tu się pojawić nie powinna. Piwo mało przyjemne w degustacji, pozbawione cech zarówno portera jak i wita. Niestety niezbyt udany eksperyment. Kolejne na tapetę weszło Imperial Wild Ale czyli Knyf z SzałPiwu. I tu zaliczyłem skuchę, bo chłopaki nie pochwalili się ekstraktem a okazało się, że ma ono ok. 20° Blg! Już aromat, estrowo-drożdżowo-bananowo-goździkowy zdradzał że raczej nie będzie tu mowy o „dzikusie”. Piwo bardziej nasuwało skojarzenia z weizenbockiem lub dubblem i pod tym względem nie było by to raczej nic interesującego. Jednak patent z dodaniem papryczek habanero uratował to piwo. Ich pikantność była idealnie wyważona i stanowiła o wyjątkowości smaku. Także Knyf to ciekawy weizenbock z papryczkami habanero. Dobre i to. Mając język lekko nadwyrężony rzeczonymi papryczkami sięgnąłem po Dragon Fire z Pracowni Piwa. Imperialne Żytnie IPA z trzema odmianami pieprzu robiło wrażenie już samą swą etykietą. Aromat, chciałoby się powiedzieć że jest klasyczny dla Pracowni Piwa. Przyjemny, świeży zapach cytrusów dopełniony w tym przypadku słodowymi nutami. W smaku żytnia pełnia i lekka słodkość. Pieprzu niestety nie wyczułem, ale mogła to być wina habanero z Knyfa. Koniecznie do ponownego spróbowania! Po Dragonie czas przyszedł na Czekoladową Dolinę z Podgórza jednak piwo to okazało się totalnym niewypałem. Do tego imperialnego stouta dodana została tak masakrycznie wysoka ilość chili, że po dwóch łykach miało się przepalone kubki smakowe. Rozwiązaniem okazało się zerżnięcie tego piwa z brzozową Pintą i rezultat (jak zwykle przy zastosowaniu odpowiednich proporcji) był bardzo zadowalający. Myśląc, że mam już zaliczoną całą stawkę okazało się, że pominąłem O rzesz ku…, kooperacyjnego piwa Bednar i kontraktowej Piwoteki. Piwo zadziwiło swoją orzechową intensywnością aromatu i smaku, kojarząc się trochę z piwami aromatyzowanymi. Trzeba będzie wrócić do tego piwa na spokojnie. Spróbowałem też kolejnego piwa od Birbanta z serii Single Hop Pale Ale, tym razem na odmianie Simcoe. Po tych wszystkich mocarzach wypicie takiego piwa było prawdziwym orzeźwieniem. Według głosów publiczności nagrodę Beer Geek Choice otrzymała Pracownia Piwa za Dragon Fire i raczej trudno się z takim wyborem nie zgodzić. Ja natomiast po polskich piwach sięgnąłem po wyroby Mikkellera i tu spotkało mnie przyjemne zaskoczenie. Piw z nowofalowym chmielem mamy w krajowym wykonaniu naprawdę sporo, ale to czego nadal nam brakuje to „kwachy” czyli sour ale. Te w wykonaniu Mikkellera zostały dla mnie „zerżnięte” lub też bardziej elegancko określając „skupażowane” przez Grześka Korcza z Chmielarni oraz Josefika. Przyznaję, że smakowały wyśmienicie. Tak więc apeluję do naszych piwowarów po raz kolejny – warzymy sour ale! Beer Geek Madness mimo pewnych niedogodności (kolejki, brak wentylacji w „pralni”) należy uznać za imprezę udaną. Tłumy odwiedzających, kreatywny udział polskich rzemieślników, świetna atmosfera spotkań z ludźmi z całej Polski. Nie pozostaje mi nic innego jak tylko stwierdzić: Widzimy się na kolejnej edycji Beer Geek Madness! Wyświetl pełny artykuł
  10. Ciąg dalszy testowania niemieckiego kraftu. Tym razem D [...] Wyświetl pełny artykuł
  11. Z okazji 6 milionów wyświetleń na kanale na YouTubie po [...] Wyświetl pełny artykuł
  12. W ramach mojej współpracy z Degustatornią i Browarem Piwna przy projekcie Chmielogród, chciałbym zaprosić Was do udziału w konkursie, dzięki któremu będziecie mogli wygrać świetne gadżety związane z nową gdańską inicjatywą piwowarską, m.in. unikatową koszulkę z bohaterem pierwszego piwa, jedną z zaledwie 100 wyprodukowanych sztuk. O co chodzi? Jak już pewnie wiecie, Chmielogród to osadzona... Read More The post Stwórz legendę Chmielogrodu – konkurs! appeared first on Małe Piwko Blog. Wyświetl pełny artykuł
  13. 27 sierpnia wystartował kolejny stołeczny wielokran. Na rynku robi się coraz ciaśniej ale uważam, że i tak jest jeszcze mnóstwo miejsca na tego typu lokale w Warszawie. Faktem jednak jest, że aby przyciągnąć do siebie ludzi, którym niespecjalnie jest po drodze, trzeba zaoferować coś extra. Taką rzeczą w Hopsters jest powierzchnia. Mają tu bowiem aż trzy piętra! Każde ma powierzchnię 70 m2 więc na ten moment to największy pod tym względem warszawski wielokran. Szkoda tylko, że na każde piętro przypada tylko jedna (!) toaleta, ale podobno na tym węźle sanitarnym nie można było już nic dostawić. Trudno, najwyżej bieganie w tą i z powrotem po schodach pomoże spalić dodatkowe kalorie. W Hopstersie mamy 20 nalewaków, uwaga, z trzema pojemnościami w proporcjonalnych cenach! Cieszę się, że moje postulaty z knajpianego dekalogu są uwzględniane w nowych lokalach Krany w większości obsadzone są przez krajowych rzemieślników, więc z mojego punktu widzenia to dodatkowy plus. Jak to w porządnym wielokranie, w piwnicy zainstalowana została chłodnia. Zapowiada się więc dobrze i mam nadzieję, że organizowane tu będą jakieś piwne eventy, a na kranach dostępne będą krajowe nowości. Hopsters Multitap, Warszawa, al. Jana Pawła II 45 A lok. 56 wejście od ul. Nowolipki www.facebook.com/HopstersMultitap Recenzje na browar.biz Wyświetl pełny artykuł
  14. Najpierw komunikat: Incredible Pale Ale, czego nie zaku [...] Wyświetl pełny artykuł
  15. Ponieważ na YouTube własnie pękło 6 milionów wyświetleń [...] Wyświetl pełny artykuł
  16. Niemieckie podejście do India Pale Ale. Ostatnio urządz [...] Wyświetl pełny artykuł
  17. Kolejne piwo z serii Beer Geek z Mikkellera. Wcześniej [...] Wyświetl pełny artykuł
  18. Piwo uwarzone dla zespołu Status Quo. Przy okazji słów [...] Wyświetl pełny artykuł
  19. Wiem, że ostatnio Was nie rozpieszczam. Niestety podczas wakacji mam w życiu niezły harmider, który totalnie wybił mnie z codziennego rytmu pracy. Mam nadzieję, że od września wszystko wróci do normy i znów zacznę więcej pisać, a także nagrywać nowe filmy niekoniecznie związane z degustacją piwa. Póki co, jednak spodziewajcie się w najbliższym czasie jeszcze... Read More The post Tourmalet – „czeska” AIPA ze Spirifera appeared first on Małe Piwko Blog. Wyświetl pełny artykuł
  20. Skoro śniadanie, to recenzja o poranku. Beer Geek Break [...] Wyświetl pełny artykuł
  21. dzisiaj spektakl z serii obraz i dźwięk Przy okazji warzenia dwóch autorskich piwa zabrałem ze sobą do browaru nie tylko aparat, ale i GoPro. Co z tego wyszło? Sami sprawdźcie, szczególnie jeżeli nigdy nie mieliście okazji zawitać do browaru Przy okazji zachęcam do kliknięcia subskrypcji. Każdy kto ma konto na GMail może tego łatwo, szybko i przyjemnie dokonać Wyświetl pełny artykuł
  22. Krasnostawskie Chmielaki to najstarsza piwna impreza w Polsce. Jej pierwsza edycja odbyła się w roku 1971. Dlaczego Krasnystaw? Lubelszczyzna jak wiadomo jest największym w Polsce zagłębiem uprawy chmielu, a miejscowa kadra chmielarzy wykształcona pod okiem Tadeusza Fleszyńskiego miała źródło w tutejszej szkole rolniczej. Nic dziwnego, że chmielowe dożynki postanowiono zorganizować właśnie w Krasnymstawie. Od 1977 r. impreza zyskała ogólnopolski zasięg. W latach 80-tych na Chmielakach można było dostać deficytowe marki piwa, które momentalnie sprzedawano wprost z paki samochodów dostawczych. W latach 90-tych i później impreza zyskała wątpliwą renomę, gdzie ilość spożytego piwa była zdecydowanie istotniejsza od jego jakości. Poza tym wielość towarzyszących imprezie „atrakcji” poczynając od koncertów, kabaretowych występów i wyborów miss, kończąc na licznych straganach z artykułami „odpustowymi” oraz kilkoma lunaparkami świadczyła o tym, że piwo jest tu jedynie tłem lub co najwyżej jednym z elementów imprezy. Z punktu widzenia miłośnika piwa ciekawostką jest organizowany od 1992 Konsumencki Konkurs Piw, obecnie odbywający się pod patronatem Bractwa Piwnego. To jedyny piwny konkurs w kraju, gdzie w jury zasiąść mogą zwykli piwosze, deklarujący jako takie ogarnięcie w ocenianiu piwa. Przydomek „konsumencki” nie jest tu zatem na wyrost, ze wszystkimi związanymi z tym konsekwencjami. Okazja do sprawdzenia stanu faktycznego pojawiła się wraz z propozycją od Pilsner Urquella, abym dołączył do składu jury oceniającego umiejętności barmanów w ramach Pilsner Urquell Polish Master Bartender 2014. Podczas Chmielaków postanowiono zorganizować regionalny finał, obejmujący barmanów z Polski centralnej i wschodniej. Ocenialiśmy ich umiejętności nalewania piwa (w wylosowanym jednym z trzech sposobów zaserwowania Pilsnera), autoprezentacji i interakcji z publicznością oraz z wiedzy o Pilsnerze. Oddzielnie oceniany był udział barmanów w blind teście różnych rodzajów piw. Swój udział uważam za satysfakcjonujący, ponieważ udało mi się przeforsować najlepszego w mojej ocenie barmana (z Warszawy zresztą), który pierwotnie nie znalazł się na liście finalistów. Skuteczność to podstawa A jak same Chmielaki? Pierwsze wrażenie nie stanowiło zaskoczenia – zaraz za rzeką rozstawiony był potężny ogródek Kompanii Piwowarskiej z Tyskim, a zaraz obok ustawione zostało „wesołe miasteczko”. Mało tego, kolejny lunapark znajdował się niedaleko, po lewej stronie ulicy Mostowej. Idąc w kierunku rynku mijało się liczne stoiska z balonikami i innymi pierdoletami tak charakterystycznymi dla imprez ludycznych. Jednak po wejściu na rynek widok był imponujący. Wzdłuż kamieniczek ustawionych było dziesiątki namiotów z piwnym asortymentem. Chmielaki to jedyna taka impreza, gdzie współwystępują browary koncernowe, średnie, regionalne, restauracyjne, w końcu rzemieślnicze. Koncerny ustawione na rynku (przynajmniej niektóre) starały się zaoferować coś bardziej interesującego. Pilsner Urquell zorganizował wspomniany konkurs barmański z interaktywnym udziałem publiczności (i gratisowymi Pilsnerami dla aktywnych), natomiast Perła w jednym ze swoich namiotów stworzyła minicentrum edukacyjne. Naprawdę, gdyby używali tak wspaniale świeżych i aromatycznych składników jakie tam zaprezentowali (plus oczywiście odpowiedniej technologii) to Perła smakowałaby tak dobrze, jak 15 lat temu. Ciekawostką było „podkupienie” przez Perłę barmana Grześka Tomczyka z lubelskiego wielokranu U Fotografa. Od jesieni odtwarzać ma on firmowy piwny lokal Perły i Zwierzyńca na Bernardyńskiej. Intrygujące, a zarazem kuriozalne było brandowane szkło Chmielaków z cechami 0,1 oraz 0,4 l gdyż żaden z wystawców nie oferował na sprzedaż tej pierwszej pojemności. Obowiązującą miarką było przeważnie 400 ml. Nie sposób było nie pojawić się na stoiskach rzemieślników. Tutaj na zdecydowane wyróżnienie zajmuje legendarne już stoisko Pinty. Wystrój, z miedzianym ‚korytem’ to jedno, ale ważniejsi są ludzie. Do Krasnegostawu pofatygowali się Grzesiek i Marek i aktualne informacje z pierwszej ręki na temat projektów Pinty i Krainy Piwa są nie do przecenienia Oprócz tego miałem okazję porozmawiać z piwowarem ze Starego Browaru Rzeszowskiego (i jego narzeczoną) oraz Darkiem z kontraktowego Spirifera. Właśnie takie klimaty skłaniają mnie do oceny, że jednak warto tu przyjechać, choćby na jeden dzień. Tłumy kłębiące się przy stoisku Pinty są dowodem na to, że nawet na imprezie będącym bardziej jarmarkiem czy festynem jest spora grupa ludzi, dla których dobre piwo jednak jest ważne! www.chmielaki.pl Wyświetl pełny artykuł
  23. Czyli co tu jest rewolucyjnego i jak to smakuje? Wyświetl pełny artykuł
  24. Prawdę mówiąc nie wiem, czy i wam brakuje klasycznych kuflotek w waszych miastach, ale mi od kilku lat mocno doskwiera taki właśnie stan rzeczy. Czy prawdziwe piwiarnie przeszły już do lamusa? Oby nie! Wszak to właśnie w takich oto przybytkach czułem się autentycznie swobodnie. Gdzie się nie spojrzy powstają co rusz to nowe lokale, których wnętrza są po prostu wymuskane, wychuchane, jednym słowem mało autentyczne. Czy wszystkie knajpy muszą być od razu dedykowane pod „pierwszą randkę” lub utrzymane w klimacie ‘bon ton’? Czy nie może powstać w naszym kraju przyjemna kufloteka z tanim piwem, w której to można poczuć się swobodnie. Czy nie może powstać taki lokal jak ten. Mowa o knajpie a zarazem browarze York Brewery. Został założony w 1996 roku na obrzeżach starego miasta, wśród starych kamienic i historycznych murów obronnych. Prosta, nieskomplikowana architektura zachęca, każdego strudzonego wędrowca do odwiedzin. We wnętrzach urządzonych w dość surowy sposób, odnajdziemy pięknie wyeksponowany sprzęt warzelniczy oraz prosty bar, z niezliczoną ilością nalewaków, w których goszczą piwa wyłącznie ich produkcji. Wokół baru rozmieszczone zostały proste, lecz chybotliwe stoły oraz ławy, mogące ugościć jednorazowo setkę piwoszy. Na ścianach oprócz kilku plakatów nawołujących do wspierania lokalnej sceny „craft” nie odnajdziemy kompletnie nic. Mimo, że minimalizm jest tutaj wysunięty na pierwszy plan, gość lokalu czuje się tutaj nad wyraz wspaniale. Przyjacielska atmosfera podgrzewana przez komunikatywną obsługę browaru oraz licznie rezydujących tutaj piwoszy, daje się odczuć od pierwszej chwili przybycia do York Brewery. Mało tego, oprócz atmosfery i dobrego piwa lokal ten ma jeszcze jeden atrybut o którym nie wypada nie wspomnieć. Jest nim swobodna możność obserwacji z perspektywy barowego krzesła, warzelni i otwartych zbiorników fermentacyjnych. Aktualnie browar za pomocą warzelni dwudziestobaryłkowej produkuje istne piwowarskie arcydzieła. Są nimi m.in. Bitter (4,2% alk.), Golden Ale (5,4% alk.) oraz Dark Ale (5,4% alk.). Mało tego browar wypuszcza również małe serie innych gatunków. Do tej pory światło dzienne ujrzały m.in. takie piwa jak: Mild, IPA, Stout, Pale Ale. Mało tego, browar również eksperymentuje z importowanymi chmielami. Amerykańskimi? To by było zbyt infantylne! Jak do tej pory browar bawił się chmielami z Nowej Zelandii, Francji, Niemiec, Finlandii i z Polski. Gdy do tego obrazka dodamy jeszcze jeden istotny szczegół, jakim jest cena za piwo, okaże się, że jesteśmy w raju. Gorąco polecam wizytę w tym browarze, jak i mieście, które jest po prostu magiczne. . . . . Mild . Golden Ale . Od lewej: Bitter, IPA, Pale Ale, Stout . Wyświetl pełny artykuł
  25. A w nich w zasadzie tylko 3 wydarzenia: premiera nowego [...] Wyświetl pełny artykuł
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.