Prawie równo rok po zorganizowaniu Blogerskich Koźlaków w Bielkówku, Browar Amber znów zaproponował atrakcję. I to nie byle jaką – rejs promem do szwedzkiej Karlskorny. To pierwsza po dekadzie i wypadzie do Pilzna w 2013 zagraniczna wyprawa zorganizowana przez browar dla piwnych influencerów i osób z branży. Jak i poprzednio, ogarnianiem przeszło dwudziestoosobowej gromady z całej Polski zajmował się Browarnik Tomek, dzięki!
Do tej pory w Skandynawii byłem tylko raz w roku 1990 więc wspomnień piwnych specjalnych nie mam (w przeciwieństwie do przeglądania z wypiekami na twarzy w duńskim kiosku magazynu Kerrang!). Zatem wypad do Szwecji i zapoznanie się z próbką tamtejszego piwowarstwa to atrakcja numer jeden. Numer dwa, to oczywiście sam rejs promem po Bałtyku. Dotąd nie miałem okazji uczestniczyć w takim rejsie ale wskutek faktu, że płynęliśmy jednostką zbudowaną w roku 1982 w gdańskiej stoczni, mogliśmy przenieść się w czasie. Klimat na korytarzach zapełnionych przez „jednorękich bandytów” i inne pokrewne maszyny hazardowe żywcem był wzięty z lat 70 i 80 XX wieku i dawał ułudę kapitalistycznego raju, który otwierał się przed podróżnym opuszczającym ludową Polskę. A skoro o podróżnych mowa to miałem wrażenie jakbym wylądował w sanatorium. Średnia wieku pasażerów to raczej pięćdziesiątka i możliwe że nie lubią albo ze względów zdrowotnych nie mogą podróżować drogą powietrzną. Albo po prostu lubią tę oldskulową atmosferę, z wieczorkiem artystycznym podczas którego pani wyśpiewywała prlowskie klasyki. Ogółem jednak jestem zadowolony, że żyjąc w roku 2023 udało mi nadrobić zaległość podróży promem rodem z tamtych lat. No i sama przyjemność żeglugi po tym razem spokojnym Bałtyku. Sztormu nie udało się dogonić…
A co w samej Karlskronie? Hitem okazała się wizyta w Marinmuseum czyli Muzeum Morskim. Sala z dwoma łodziami podwodnymi, jedną z czasów II wojny a drugą współczesną, która zakończyła służbę w roku 1998 robiła wrażenie. Pogoda tego dnia ewidentnie nie sprzyjała więc czas w ciepłym muzeum z ciekawymi ekspozycjami był optymalnie zagospodarowany. Tym bardziej, że interesujące nas lokale w Karlskronie czyne były dopiero od godz. 16. Co do samego piwa i wrażeń z degu – odsyłam do materiału wideo.
Na koniec słowo o samym dubeltowym koźlaku. Na pokładzie promu odbyła się dwukrotna akcja odszpuntowywania dwóch beczek. Tegoroczna wersja jest z dodatkiem brusznicy i jarzębu szwedzkiego. Cholera wie co to jest, ja wyczułem w smaku ciekawy motyw leśnych jagód. Niestety po drugim pokalu byłem już zasłodzony więc to propozycja dla wielbicieli słodowej strony piwa. Ja natomiast z przyjemnością popijałem jasną i względnie lekką stronę Browaru Amber czyli Pszeniczne, APA oraz Chmielowe.
Za rok Browar Amber będzie obchodził swoje trzydziestolecie. Czy uda mu się przebić szwedzką eskapadę i przy tej okazji przygotuje coś ekstra? Łatwo nie będzie ale mam nadzieję, że znów nas pozytywnie zaskoczy!
View the full article