To może ja opiszę wynik dzisiejszych obserwacji. Jestem bardzo początkującym piwowarem i pewnie dla większości z Was sprawy będą oczywiste. Chociaż widzę, że większość tutaj nie wierzy że może przegazować piwo - często myślimy że jak piwo w kuflu po nalaniu z kranu nie ma gazu to to w kegu nie ma go również...
Otóż miałem keg z piwem, które kompletnie mi nie podeszło. Już od jakiegoś czasu nosiłem się z tym by go wyleć. Stało jednak w lodówce pod gazem (ciśnienie około 1,5 bar, temperatura 8-10stC). Nalewane z kranu wydawało się za mało nasycone. To jednak była najmniejsza wada tego piwa Dziś postanowiłem, że piwo spłynie do kanalizacji.
Odłączyłem wąż z CO2, gaz wypuściłem przez zawór bezpieczeństwa, otworzyłem wieko i... No oczywiście zero gazu w piwie - pomyślałem. Taką operację można porównać do otwarcia butelki z kapslem. Nabrałem piwo do małej literatki i cóż zobaczyłem. W piwie jest gazu od cholery. Picie przypominało przełykanie świeżo otwartej Coli. Wniosek: piwo było przegazowane!
Po moich dotychczasowych doświadczeniach z kegeratorem mam pewne swoje wnioski:
1. Utrzymywać stałą temperaturę.
2. Nie szaleć z ciśnienie na reduktorze - 1,5 bar to absolutny max.
3. Nie zmieniać ciśnienia na reduktorze podczas wyszynku. Na pewno nie zbyt gwałtownie.
4. Nie spieszyć się z nasycaniem. Nic na siłę.
Dalej jednak nie wiem dlaczego podczas nalewania z kranu traciłem tyle gazu z piwa. Piany w wężach nie miałem, krany schłodzone... Kombinuje dalej
Dla mnie nadal wyszynk piwa to czarna magia, ale uczę się