@Retersmiałem wrzucić akurat link gdzie ten temat jest poruszony w kontekście niemieckiego lagera:
https://www.homebrewtalk.com/threads/that-german-lager-taste.695430/
i przeczytaj sobie post usera Protos:
"You might try to do a simpler experiment AND still a true and authentic single-decoction.
Just do all the infusion steps you fancy and during the last dextrinization step (at 68° or 72°C), instead of immediate Vorlauf, just scoop the grains by a colander from the mash tun and boil them in a kettle for 10 to 45 minutes. Keep the liquid wort in the tun at the same T°, while you're boiling the grains. Then just return the boiled grains to the tun, and then lauter. Voila, you've got all necessary melanoidins and tannins in your wort and authentic decoction flavour in your beer!
It's really that simple.
The process is the same if you brew in a bag. All extras you need is just another kettle and 10 to 45 mins to boil the grain."
Może tutaj droga by wziąć trochę tych ziaren i łusek z zacieru i pogotować by puściły taniny, a potem dodać to do zacieru. Nadal jeszcze pozostaje kwestia przy jakim ph bo jam mam wrażenie, że tych tanin czy garbników to przy moim ph 5.2 to nie przechodzi nic. Właśnie zapytałem ziomeczka, od którego dostałem kiedyś takie piwo o to czy pamięta ph zacierania i odpisał: "nie regulowałem ph w ogóle", a w składzie pilzeński i kasza jęczmienna (20% zasypu). Mnie się wydaje, że krąg poszukiwań zacieśnia się coraz ciaśniej wokół dostawania się tanin i garbników do brzeczki i posiadania nad tym jakiejś kontroli. Jestem też niemal pewien, chociaż było to dawno, że owego posmaku NIE BYŁO czuć w momencie zadania drożdży, więc powstaje on raczej wskutek fermentacji i widocznie coś się tam dzieje podczas niej co uwydatnia ponad próg wyczuwalności ten właśnie posmak.
Aż tak dokładnie nie pamiętam, a może sobie teraz wmawiam, żeby potwierdzić swoje przypuszczenia, ale wysładzałem wtedy symbolicznie 3 litrami wody z kranu bez modyfikacji jej ph, co lepsze ja zacieram w worku i woda wsiąkła w młóto w worku po czym wszystko to wycisnąłem, a z worka przechodzi też i osad.
Póki co robię jeszcze lagera z płatkami jęczmiennymi (15% zasypu), jeżeli to nie przyniesie efektu to następnym razem poczynię wyżej opisaną dekokcję i dam znać czy pomogło.
Wspomniałeś też o Królewskim i to by się zgadzalo, pamiętam jak dziś, że 8 lat temu jak piłem króla z ówczesną dziewczyną (stad pamiętam) i właśnie było to wyraźne! (bynajmniej nie zasługa niewiasty). Nie żebym stawiał to piwo za wyznacznik, ale ten smak był nie do nieodnotowania wtedy. Dzisiaj w królach tego w ogóle nie czuje, za to z jakieś pół roku temu piłem Żywca z kija i tam też to było do wyczucia chociaż reszta ohydnych 'smaków' rzygów i rannego kaca (taki smak) uprzykrzała jak można owe doznania. Piw z lat 90tych niestety nie miałem możliwości nigdy spróbować.
Ze sklepowych kraftowych to pamiętam, że w lidlu Miami Lager z Innych Beczek miał to oraz któryś kormoran, chyba Świeże Lager.
Na pewno NIE MA tego pilsner urquell, ani jagiełło chmielak, ani Trybunał Eksport, ani Zlaty Bazant, ani Maryenshtadt Polski Lager [będę dopisywał w miarę kolejnych próbowanych piw]. Wymieniam je by ktoś nie bral ich jako punkt odniesienia w dyskusji.
Dałem 5% do ostatniej warki, po fermentacji tego nie czuć, poszło w butelki, więc już jedyna szansa, że pojawi się to w trakcie leżakowania (wątpię, ale zobaczymy). Chyba jednak nie o melanoidyny chodzi, aczkolwiek przynajmniej nie one same.