Skocz do zawartości

Jezier

Members
  • Postów

    206
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Jezier

  1. Na taką ekstremę raczej się nie pokuszę, ale Mosaic może być dobrym pomysłem, nie pomyślałem o tym. Poczytam trochę o efektach, jakie dają zbiory 2015, chociaż obawiam się, że mógłby przy okazji wnieść trochę cytrusów, a tego chciałbym uniknąć. Niemniej dzięki.
  2. Mając 20L wody wymieszanej z zacierem nie otrzymasz po filtracji 20L brzeczki - młóto zatrzymuje wodę i to całkiem sporo. Do tego dochodzi kilka litrów odparowanych podczas gotowania (4-6). Nie wiem, co masz napisane w instrukcji, ale jeśli zestaw surowców jest na 20L to możesz swobodnie wysłodzić 27litrów i taką ilość gotować, po 1,5h wrzenia zostanie Ci właśnie z 20L, a do fermentora trafi jeszcze trochę mniej ze względu na brzeczkę, która zostanie w garze wraz z chmielinami.
  3. Wczoraj do butelek trafiło #25 Dark Symphony (etykieta). Część XXV.a na fermentisach S-04 odfermentowała do ~1,8°Blg, co daje ok. 4% alkoholu, wyszło 28x0,5L. XXV.b fermentowana Nottinghamami zeszła niżej, do ~1,3°Blg (4,2%), wyszło 27x0,5L. Obie wersje zostały wymieszane z roztworem glukozy (odpowiednio 68g i 65g rozpuszczone w 600ml wrzątku), z nagazowaniem celowałem w 2,1v (jak zwykle ostatnio). Nie spodziewałem się takiego odfermentowania, a raczej nieco niższego, ale mam nadzieję, że nie wyjdzie wodniste. Ogólnie wersja na Nottinghamach zapowiada się ciekawiej, próbka była o wiele intensywniejsza w smaku, szczególnie podkreślone zostały skórki pomarańczy i duet dzika róża&czarny bez (który chyba na dobre zagości w moim browarze, daje naprawdę fajne efekty). S-04 uwydatniły lawendę, której mam już dość po kilku litrach "przelawendzonego" soku domowej roboty. Pierwszy test pewnie za dwa tygodnie. Chciałem przelać na cichą warkę #26, bo potrzebowałem dużego fermentora do filtracji, ale po otwarciu moim oczom ukazała się dość spora czapa piany. Piwo już raczej nie pracuje, więc strzelam, że to US-05 postanowiły zrobić typowego dla siebie psikusa z nieopadającą pianą, ale na wszelki wypadek dałem mu spokój. Przelałem więc #28 Rivendell, które zeszło do ~1,2°Blg - znowu za mocno, jednak zatarłem je zbyt wytrawnie. Ale w smaku zapowiada się naprawdę świetnie. Z uwagi na zbliżające się egzaminy, następne warzenie dopiero za dwa tygodnie. Dostałem zamówienie od znajomego z pracy, który chciałby napić się piwa o nazwie Rumcajs. Dostałem na maila krótki opis i podjąłem się wyzwania. Cóż... w głowie ułożyła mi się taka wstępna receptura: Zasyp: 50% pale ale 20% pszeniczny jasny 20% wędzony bukiem 10% Carahell Nie ustaliłem jeszcze objętości warki, ale celować będę w 15°Blg. Zacierane przez 60 minut 68°C->62°C i ewentualnie 10 minut dekstrynującej w 72°C. Chmielenie na pewno Admiralem, chociaż znalazłem jeszcze chmiel o nazwie Warrior Queen. Opis brzmi ciekawie, ale to jednak tylko opis od sklepu/producenta, a w Internecie informacji o tej odmianie praktycznie nie ma, nie chcę się pakować w niepewne. IBU na poziomie 40-45, mam jeszcze paczkę Targeta, więc w razie potrzeby będę nim uzupełniał goryczkę. Za to w ramach eksperymentu zastanawiam się nad takim dodatkiem: http://www.browar.biz/centrumpiwowarstwa/inne_surowce/sol_morska_czarna_wedzona_drewnem_z_jabloni_30_g i chyba się nie powstrzymam i wypróbuję. Chcę też dorzucić kilka jagód jałowca. Fermentowane M07 British Ale (drugie pokolenie gęstwy po dry stoucie i peated ale). Jakieś pomysły jak uzyskać aromat prochu strzelniczego?
  4. Są...takie z karteczkami na gumkę Chyba Twoje...albo coś pokręciłem A to całe szczęście nie moje, ja zawsze kleję etykiety, ew. dodatkowe info przyklejam taśmą. I daję daty. Ale na wszelki wypadek sprawdzę, będę pewnie pod koniec następnego tygodnia.
  5. Może to? http://www.piwo.org/topic/20931-14-15052016-24-bitowy-kurs-sensoryczny/
  6. Hmm, no powiem Ci, że nieźle mnie zaskoczyłeś. Był jaśmin i lawenda (raczej za mało, by cokolwiek wyczuć), oraz owoce dzikiej róży i czarnego bzu (szczególnie te pierwsze już całkiem nieźle wyczuwalne), ale kolendra? Ani trochę. Biorąc pod uwagę, że kolor też wydawał mi się ciemniejszy niż "złoty", to powiedziałbym, że pomyliłeś piwa. Może jakaś lewa butelka się trafiła, trudno powiedzieć. Ale dobrze przynajmniej, że smakowało.
  7. W sobotę 07.05 zabutelkowałem #24 Athenry (etykieta). Blg pozostało bez zmian (2°), więc poszło do butelek z roztworem glukozy - 111g rozpuszczone w 1L wody, nagazowanie liczone na 2,1v. Wyszło 44x0,5L i 5x0,33L. Przy okazji spróbowałem sobie próbki i jestem bardzo zadowolony. Martwiłem się, że wyjdzie zbyt estrowe i mdłe (tak zapowiadało się, gdy po dwóch tygodniach przelewałem na cichą). Tymczasem okazało się przyjemnie wytrawne, naprawdę mocno palone, z dość wysoką - również paloną - goryczką, a przy tym nie czuć żadnego kwasku. Zapowiada się świetnie. Na początku tygodnia opróżniłem także ostatnią sztukę butelkowanego we wrześniu Pogrzańca - podgrzałem ją sobie w garnuszku w ramach walki z przeziębieniem. Wprawdzie z katarem męczę się do tej pory, ale przynajmniej gorączka puściła już następnego ranka. W wysokiej temperaturze wyszło z piwa sporo nieobecnej wcześniej Belgii w stylu Komesów (fermentowane T-58). Wczorajszy rozlew uprzyjemniłem sobie także jedną z ostatnich butelek #20 Bambo. Tak zapach, jak i smak, poszły zdecydowanie w stronę stoutu, z piwa wyszła względnie wysoka paloność, mimo zatkanego nosa dało się też wyczuć całkiem ciekawe nuty, których jednak nie potrafiłem zidentyfikować, obstawiam jednak, że to efekt dodania demerary podczas gotowania. Z mniej fajnych rzeczy zauważyłem nagazowanie - niby miało być 2,1v (2,3g glukozy na butelkę), czyli tyle, co w większości moich ostatnich piw, ale było zdecydowanie większe, także w porównaniu do butelek próbowanych powiedzmy miesiąc temu. Nic to, mam nadzieję, że tylko w tej jednej butelce coś takiego się objawiło, może jej nie domyłem i coś zaczęło dojadać cukry.
  8. Hej wszystkim depozytowiczom. Już od kilku miesięcy nie odwiedziłem naszego depozytu - co pewnie w niedalekiej przyszłości się zmieni - ale myślałem, że skończyłem z czystym kontem. Tymczasem okazało się, że zalegam z dwoma recenzjami, a że zostałem pociągnięty do odpowiedzialności, to wrzucam. Wojtylę przepraszam za opóźnienie i fakt, że jest to pisane nie na świeżo, a na podstawie krótkich notatek, które zachowałem. Coffee Milk Stout z Browaru Cisie Piana: niestety, ale praktyczne brak. Trochę jej wymusiłem przy nalewaniu, ale i tak dość szybko zniknęła. Barwa oczywiście czarna, piwo wyszło klarowne. Aromat - dość złożony, poza przyjemną kawą i palonką pojawiło się także nieco czekolady i ciemnych owoców, całość szła trochę w stronę FESa. Dominantą jednak pozostała kawa. Smak był bardziej zbalansowany, kawę i gorycz od słodów palonych kontrowała dość wyraźna słodycz; nie dałbym sobie ręki uciąć, że pochodziła od laktozy, bo zawsze mam problem z tym, żeby ją wyczuć, niemniej piwo było pełne i wcale nie jednoznacznie palono-kawowe, a właśnie też słodkawe. Do tego doszły wspomniane przy okazji aromatu ciemne owoce i wyraźniejsza już czekolada - taka pralinkowa - co w połączeniu z odczuwalnym ciałem i niskim nasyceniem dało naprawdę fajnego stouta. Whisky Oak Stout z Browaru Cisie Zgodnie z ostrzeżeniem, które otrzymałem przed degustacją, piwo próbowało uciec z butelki. Trochę trwało, zanim udało mi się napełnić nim szkło, bo pieniło się jak dzikie. Prawie jakbym nalewał pilznera z kranu. Aromat przyniósł pierwsze zdziwienie. Zgaduję, że słód wędzony to ten z CM? Podobnie jak w przypadku mojego Asfalta i innego stoutu któregoś z kolegów, wędzonka szła bardziej w stronę dymu ogniskowego, aniżeli torfu. Nie mam pojęcia, z czego to wynika. Wracając jednak do samego piwa, poza dymem grającym pierwsze skrzypce dało się wyczuć także pozostałe nuty charakterystyczne dla stoutów, głównie słody palone i delikatnie kawę, raczej nie był to szczególnie rozbudowany zapach. Jeżeli "oak" w nazwie odpowiadało leżakowaniu z płatkami dębowymi, to niestety też nie dały one wiele od siebie, chociaż zapisaną mam "beczkę na granicy autosugestii" - może to jednak to. Smak z początku trudno było określić z uwagi na dość wysokie wysycenie, ale gdy tylko piwo trochę postało (przy okazji nieco się ocieplając, bo otwierane było prosto po wyjęciu z lodówki), zrobiło się lepiej. Głównie dało się wyczuć takie typowo stoutowe smaki, dość intensywną paloność, trochę więcej kawy niż w zapachu; w ogóle piwo było dość wytrawne - oczywiście liczę to jako zaletę, bo ta wytrawność kontrowała wędzonkę (ponownie ogniskową, choć nie tak wyczuwalną, jak w aromacie), która to moim zdaniem nadaje piwom wystarczającej pełni. Tym razem w ogóle nie wyczułem płatków dębowych, za to zapamiętałem fajną, dość wyraźną goryczkę, i to nie tylko paloną. Ogólnie spore nagazowanie trochę utrudniało odbiór, ale piwo jak najbardziej na plus. Nie rozumiem tylko, o chodzi z tym słodem CM, dlaczego dawał nam taką ogniskową wędzonkę. Zgodnie z tym, o czym kiedyś wspominałem, uwarzyłem w końcu jasnego ejla 100% na słodzie 30-45ppm, póki co stoi od tygodnia w fermentorze i ostro daje torfem, a nie dymem czy szynką. Jak już będzie gotowy, to kilka sztuk na pewno zostawię w depozycie, będzie można porównać.
  9. Jeżeli dodasz go tylko na czas wysładzania i w takiej ilości, by nadał barwy czerwonej, a nie czarnej, to raczej nie masz się co martwić palonością. Rodzi to tylko pewne kłopoty z dobraniem odpowiedniej ilości, dlatego moim zdaniem lepszym sposobem jest zalanie garści palonego jęczmienia zimną wodą (na warkę 30L powinien wystarczyć litr), wymieszanie i odczekanie, aż woda zrobi się czarna. Potem przefiltruj to przez cokolwiek i dolewaj do zacieru (nawet podczas jego filtracji) aż do uzyskania takiego koloru, jaki Ci odpowiada.
  10. Nie wygląda chyba tak źle, może to jakiś osad od tych malin. Powodzenia jutro! Edit: odnosiło się to oczywiście do poprzedniego posta.
  11. Oj tam, to była forma piwnego detoksu. :>
  12. A jak ten weizen malinowy, na którym pojawił się film? Ciekawa metoda z zagotowaniem owoców, być może zdążyłbym w tym roku uwarzyć właśnie jakieś owocowe piwo i zastanawiam się, czy ten sposób się sprawdził.
  13. Obudziłem się wczoraj z ostrym bólem gardła i nie najlepszym samopoczuciem, ale uznałem, że nie jest tak źle, więc może dla odmiany wezmę się za warzenie. Trzy dni, trzy warki. Oj, to był błąd... 02.05.16 #28 Rivendell - nowozelandzka Session IPA 29L | 11,5°Blg | IBU 49 | 5,6% | 2,4v. | Rozlew: 22.05.16 Do tej pory piłem chyba tylko 3 piwa z chmielami z Nowej Zelandii - bojanowskiego Maorysa, jakąś IPĘ z Kraftwerku i nie pamiętam już co. Bojan i Kraftwerk jakie są, każdy wie, więc postanowiłem wziąć sprawy we własne ręce i zobaczyć, jak spisują się odmiany ze świata Jedynego Pierścienia. Oczekiwania są olbrzymie. Zasyp: pale ale (Strzegom) - 3 kg (51%) pilzneński (Weyermann) - 1,87 kg (32%) pszeniczny jasny (Weyermann) - 0,64 kg (10%) Carapils (Weyermann) - 0,25 kg (4%) płatki jęczmienne błyskawiczne - 0,2 kg (3%) Chmiele: Waimea (NZ 2015, 15,3% aa) Rakau (NZ 2015, 9,9% aa) Pacifica (NZ 2015, 4,8% aa) Wai-iti (NZ 2015, 4,1% aa) Drożdże: Fermentis Safale US-05 (ok. 18g, półtorej paczki) Zacieranie w 19L. wrzut słodów i płatków w 69°C. Zaczyna mnie boleć głowa. 70' - 65°C->63°C. Pod koniec dochodzę do wniosku, że warzenie dzisiaj nie było dobrym pomysłem. wygrzew do 78°C, z nosa cieknie, głowa jak bolała, tak boli dalej. Wysłodzone 38L. Było trochę komplikacji z filtracją, kilka razy się przytkała, coś mi sraczwężyk szwankuje. Ok, wyniosłem na dwór krzesło, bo już ledwo stałem. Mimo to - zaczynamy gotowanie: 60' - Waimea 15g 60' - Rakau 20g 15' - mech irlandzki 10' - Waimea 20g 10' - Rakau 15g 10' - Pacifica 30g 0' - Waimea 25g 0' - Rakau 25g 0' - Pacifica 20g 0' - Wai-iti 25g Po gotowaniu otrzymałem 33L o ekstrakcie 11,5°Blg, 4L zostały w garze (chmiel zatkał bazookę, jednak dla bardziej chmielonych piw czas zainwestować w hop stopper), więc ostatecznie do fermentora trafiło 29L. Nawet udało mi się nie kichnąć do brzeczki. Chmielenie na zimno (18.05-22.05) Waimea 40g Rakau 40g Wai-iti 25g Komentarze: PRZERWA. Następne warzenie dopiero za dwa tygodnie. Może gdybym się nie rozchorował, to bym tego tak nie przeżywał, ale wczoraj już ledwo doniosłem pełny fermentor do pokoju. Wyszło, że miałem 38°C temperatury, wszystko mnie bolało, marzyłem tylko o chwili, w której położę się do łóżka. 3 dni warzenia z rzędu to i tak dużo. Drożdże zadane ok. 20, dziś o 10 dało się słyszeć nieśmiałe bulkanie, o 15 jest już regularna fermentacja. Miło. Następnie w planach mam powtórkę Weiss Weiss Baby i może jakieś American Wheat, akurat dokończę 10-kilowy wór pszenicznego. W tym czasie muszę sobie załatwić hop stopper albo zmajstrować coś z siatki, którą kupiłem kiedyś od jednego z użytkowników. Ciekawe, w co ja to wszystko zabutelkuję. 14.05 - przelanie na cichą (1,2°Blg), podziałka na fermentorze wskazuje 26,5L. 18.05 - wrzucenie chmielu na zimno. 22.05 - butelkowanie. Wyszło 51x0,5L i 1x0,33L, nagazowanie na poziomie 2,4v. (roztwór glukozy).
  14. 01.05.16 #27 Trollf - 100% Peated Ale 22,5L | 13°Blg | IBU 28 | 6% | 2,3v. | Rozlew: 27.05.16 Zainspirowany zapiskami WiHuRy oraz kierowany własną ciekawością (i faktem, że ludzie wypijają mi za dużo piwa, a torfu raczej nie tkną :>) postanowiłem uczcić święto pracy i popełnić taką właśnie warkę. Nie powiem, jestem niesamowicie ciekaw efektów. Zasyp: wędzony whisky 30-45 ppm (CastleMalting) - 5,5 kg (100%) Chmiele: Target (UK 2015, 8% aa) Drożdże: Mangrove Jack's M07 British Ale (gęstwa po #24 Athenry) Zacieranie w 20L wody. wrzut przy 68°C 75' - 68°C->63°C 15' - 72°C wygrzew do 78°C Wysłodzone 28L. Gotowanie: 60' - Target 33,5g 15' - mech irlandzki Po gotowaniu otrzymałem ok. 23,5L, do fermentora poszło 22,5L. Zaszczepione gęstwą po dry stoucie; w sumie nie do końca zgodnie ze sztuką (z ciemnego do jasnego), ale nawet bym się nie obraził za jakieś palone posmaki, mogłyby dać ciekawy efekt. Ogólnie zamysł jest taki, że jeśli gęstwa da radę i jej po drodze nie spaskudzę, to na przełomie czerwca i lipca pójdzie do RISa. Komentarze: Jedno z nudniejszych warzeń. Jeden słód, do tego zacierany niemal na lenia, jeden chmiel i to tylko na goryczkę, bez uwadniania drożdży, bez żadnych przygód... Całe szczęście warzeniu towarzyszył zapierających dech w piersiach zapach oraz butelkowanie weizena, inaczej bym się zaziewał. A, i pogoda jeszcze lepsza niż wczoraj! Fermentacja ruszyła z kopyta, o 4 rano wieko było już wybrzuszone, od 8 bulkało bez litości. Piana bez szału - równa, kremowa, ale niezbyt wysoka. Z rurki ładnie daje słodem whisky. 24.05 - zlanie na cichą, piwo zeszło do 2°Blg, gęstwa zebrana do słoika. 27.05 - blg stało w miejscu, więc postanowiłem zabutelkować. Wyszło 38x0,5L i 8x0,33L, nagazowanie 2,3v. Daje torfem aż miło.
  15. Dość intensywny dzień w browarze: butelkowanie, przelewanie i warzenie. Po 22 dniach w fermentorach, w tym 4 dniach z Mandariną, #23 Wariat (etykieta) trafił do butelek. Części XXIII.a, czyli fermentowanej drożdżami WB-06, wyszło 29x0,5L i 1x0,33L, XXIII.b fermentowanej M20 Bavarian Wheat wyszło 22x0,5L i 1x0,33L. Spora rozbieżność przy odfermentowaniu - Fermentisy zeszły do 1,3°Blg, MJ tylko do 3,1. Jak zwykle przy weizenach nie robiłem roztworu glukozy, tylko sypałem do butelek luźno nabraną miarkę przeznaczoną do półlitrowych butelek (uśredniony wynik z wagi to ok. 2,7g, co daje nagazowanie na poziomie 2,3v. Dziwne, myślałem, że wyjdzie więcej. Po dwóch tygodniach przelałem #24 Athenry na cichą, M07 zeszły do 2°Blg. Piwo bardzo klarowne, mimo stosunkowo głębokiego odfermentowania nie jest zbyt wytrawne, ale poza tym zapowiada się całkiem nieźle. Gęstwa aż prosiła się o zebranie i została wykorzystana jeszcze tego samego dnia, ale o tym w następnym poście.
  16. Mój błąd, na telefonie nie zwróciłem uwagi na link. Dzięki.
  17. Mam zamiar w niedalekiej przyszłości uwarzyć coś właśnie w klimatach leśno-żywicznych, Twój opis brzmi bardzo zachęcająco. Mógłbyś napisać w ile IBU celowałeś (lub podać schemat chmielenia) oraz czy chmieliłeś na zimno?
  18. 30.04.16 #26 Lajcik - Summer Ale 32,5L | 11°Blg | IBU 27 |5,3% | 2,4v. | Rozlew: 25.05.16 Zasyp: pale ale (Strzegom) - 5 kg (86%) pilzneński (Weyermann) - 0,58 kg (10%) Carapils (Weyermann) - 0,25 kg (3%) Straaasznie mi się wszystko pomieszało. Pierwotnie receptura zakładała 55% pale ale, 30% pilzneńskiego, 10% pszenicznego i 5% Carapilsa. Przy szukaniu słodów zauważyłem, że nigdzie nie ma pilzneńskiego, za to mam dodatkowe 5 kg pszenicznego. Trudno, uznałem, że pomyliłem się przy zamawianiu, trzeba będzie zrobić na pale ale. W momencie kiedy słody zaczęły się już zacierać, zabrałem się za spisywanie dokładnej receptury do zeszytu... wtedy zauważyłem, że na opakowaniu z pszenicznym jak byk stoi PILZNEŃSKI. Nie mam bladego pojęcia, jak mogłem to pomylić, ale mam nadzieję, że piwu wyjdzie to na dobre. Chmiele: Sorachi Ace (USA 2015, 13,8% aa) Drożdże: Fermentis Safale US-05 (ok. 18g, półtorej saszetki) Zacieranie w 20L wody. wrzut słodów przy 70°C 70' - 68°C->65°C wygrzew do 78°C Wysłodzone 38L. Gotowanie: 60' - Sorachi Ace 15g 10' - Sorachi Ace 25g 0' - Sorachi Ace 50g Najpierw do garnka trafiło 36L. Gdy temperatura zaczęła zbliżać się do 100°C dolałem jeden litr, a drugi po rozpoczęciu wrzenia, kiedy już opanowałem największą pianę. Dzięki temu udało mi się uzyskać 34L brzeczki o ekstrakcie 11°Blg, do fermentora trafiło ok. 32,5L. Wstawiłem go do pokoju z temperaturą 17°C, uwodniłem drożdże i zadałem do brzeczki, gdy miały ~24°C. Chmielenie na zimno (23.05-2x.05): Sorachi Ace 110g Komentarze: Bardzo przyjemne, zorganizowane warzenie przebiegło bez większych problemów (poza jednorazowym przytkaniem oplotu). Idealna pogoda, sporo fajnej muzyki i półlitrowy kubeł kawy tylko polepszyły sprawę i pomogły w zwalczaniu syndromu dnia poprzedniego. Gdyby nie wpadka ze słodami byłoby idealnie. Nie wiem, ile czasu startowały drożdże, ale o 10 rano już bulkało, więc mniej niż 12 godzin. Piwo zeszło do 2°Blg, przy okazji pojawiło się na nim coś jakby biały osad lub pianka. Smak i zapach jak najbardziej w porządku. 23.05 - zeszło jeszcze do 1,3°Blg, poszło 110g Sorachi Ace na zimno. 25.05 - rozlew, wyszło 57x0,5L z nagazowaniem 2,4v. W zapachu mocny kokos, piwo po przepuszczaniu przez gazę wyszło bardzo klarowne.
  19. W poniedziałek 25.04 sprawdziłem blg #23 Wariata: WB-06 odfermentowały do 1,3°, dając przy tym klasycznie mętnego weizena o orzeźwiającym, owocowym aromacie i kwaskowym (cytrynowym) posmaku; M20 odfermentowały do 3,1° i zostawiły mnie z najklarowniejszym piwem, jakie do tej pory wyszło spod mojej ręki. Zapach i smak zdecydowanie mniej intensywny niż w przypadku Fermentisów. Dzisiaj ponowiłem pomiary, nie zaszły żadne zmiany, więc do obu fermentorów trafiło po 50g Mandariny Bavarii. Na sobotę przewidziany rozlew oraz powrót do jasnych piw. Na pierwszy ogień - lekki SH Sorachi Ace.
  20. 23.04.16 #25 Dark Symphony - quasi-Dark Mild 28L | 9°Blg | IBU 17 | 4% / 4,2% | 2,1v. | Rozlew: 14.05.16 Piwo nawiązujące do #16 Bittersweet Symphony, czyli byłby to przedstawiciel brytyjskiego gatunku, gdyby nie chmiele... i słody... i dodatki. #16 zbierało bardzo pochlebne opinie, ludziom podobała się owocowość, jednocześnie wszyscy włącznie ze mną stwierdzili, że mogłaby być jeszcze bardziej wyczuwalna. W rezultacie tym razem zwiększyłem dawki ponad dwukrotnie i dorzuciłem kilka nowych dodatków, dzieląc wszystko na dwie części - jedną na 15' gotowania i drugą na 5'. Ale do rzeczy: Zasyp: pale ale (Strzegom) - 3,5 kg (76%) pszeniczny (Bestmaltz) - 0,35 kg (8%) dark crystal (Fawcett) - 0,3 kg (7%) Cara Ruby (Castlemalting) - 0,3 kg (7%) Pale Cara (Fawcett) - 0,1 kg (2%) pale chocolate - 0,07 kg (1%) Chmiele: Cluster (USA 2014, 8,6% aa) Drożdże: Fermentis Safale S-04 (jedna saszetka 11,5g) Danstar Nottingham (jedna saszetka 11g) Dodatki: czarny bez (suszone owoce) dzika róża (suszone owoce) aronia (suszone owoce) jagody jałowca trawa cytrynowa kardamon (nasiona) skórka słodkiej pomarańczy skórka curacao kwiat lawendy Zacieranie w 19,5L wody. wrzut słodów przy 70°C 60' - 68°C->65°C 25' - 72°C wygrzew do 78°C W międzyczasie zalałem zimną wodą kilka garści prażonej pszenicy i przefiltrowałem ją przez filtry do kawy. Uzyskany czarny płyn dolewałem do zbiornika przed wysładzaniem, bo piwo wyszło o wiele jaśniejsze, niż zakładałem. Wysłodziłem 36L. Gotowanie: 60' - Cluster 15g 15' - mech irlandzki 15' - suszone owoce czarnego bzu 20g 15' - suszone owoce dzikiej róży 25g 15' - suszone owoce aronii 15g 15' - jagody jałowca 5g 15' - kardamon 6 nasion 15' - trawa cytrynowa 10g 15' - skórka słodkiej pomarańczy 10g 15' - skórka curacao 10g 15' - kwiat lawendy 4g 10' - Cluster 17g 5' - suszone owoce czarnego bzu 20g 5' - suszone owoce dzikiej róży 25g 5' - suszone owoce aronii 15g 5' - jagody jałowca 5g 5' - kardamon 6 nasion 5' - trawa cytrynowa 10g 5' - skórka słodkiej pomarańczy 10g 5' - skórka curacao 10g 5' - kwiat lawendy 4g Po gotowaniu otrzymałem ok. 29,5L, do fermentorów trafiło 2x14L o ekstrakcie 9°Blg. Oba przeniesione do ~17°C, do jednego trafiły uwodnione S-04, do drugiego Nottinghamy. Komentarze: Minęło ok. 20h od zadania drożdży. S-04 bulkają wesoło od jakichś 10h, z rurki unosi się przyjemny, owocowy zapach, za to Nottinghamy nadal nie wykazują oznak fermentacji, poziom wody w rurce się nie zmienił i z fermentora nadal pachnie zwykłą brzeczką. Muszę zacząć zapisywać sobie, po jakim czasie startują mi konkretne szczepy. Dobra, Nottinghamy potrzebowały ok. 40h, żeby wystartować. Po 48h piana wciąż wygląda jak na mocno zamieszanej herbacie, ale z rurki bulka aż miło. Ostatnim razem chyba też wyprodukowały zaledwie cienki kożuszek. 14.05.16 - rozlew. S-04 zeszły do 1,8°Blg, wyszło 28x0,5L. Nottinghamy odfermentowały do 1,3°, 27x0,5L. Te drugie póki co dały ciekawszy efekt, wyeksponowały dodatki.
  21. 16.04.16 #24 Athenry - Irish Stout 24,5L | 11°Blg | IBU 24 | 4,9% | 2,1v. | Rozlew: 07.05.16 Póki co rok mija pod znakiem piw ciemnych, a tutaj kolejny stout do kolekcji. Nazwa piwa inspirowana irlandzką balladą "The Fields of Athenry", szczególnie świetnemu wykonaniu przez Dropkick Murphys. Zasyp: pale ale (Strzegom) - 3,5 kg (69%) pilzneński (Strzegom) - 0,5 kg (10%) palone ziarno jęczmienia (Strzegom) - 0,35 kg (7%) prażona pszenica (Ireks) - 0,15 kg (3%) płatki jęczmienne - 0,6 kg (12%) Chmiele: Goldings (UK 2015, 4,9% aa) Target (UK 2015, 8% aa) Drożdże: Mangrove Jack's M07 British Ale (jedna saszetka) Miały być S-04, ale coś mi się pomyliło i okazało się, że ich nie mam. M07 miały pójść do milda, jednak czymś musiałem się ratować. Zacieranie w 20L wody. wrzut przy 69°C zejście temperatury do 65°C 70' - 65°C->62°C 15' - 72°C wygrzew do 78°C Wysłodzone 31L. Gotowanie: 60' - Goldings 20g 60' - Target 15g 15' - Goldings 9g Po gotowaniu otrzymałem ok. 26L, do fermentora trafiło 24,5L o ekstrakcie 11°Blg. Pojemnik przeniesiony do pokoju z 17°C, uwodnione drożdże wystartowało po ok. 20 godzinach. Komentarze: Po 5 dniach od rozpoczęcia fermentacji piana całkowicie zniknęła, chyba całkiem sprawne drożdże, chociaż samej fermentacji nie nazwałbym szczególnie burzliwą. Z rurki dość intensywnie pachnie palonką, chociaż mam wrażenie, że gdzieś w tle zaczął pałętać się siarkowodór, który do tej pory towarzyszył jedynie piwom pszenicznym i Pogrzańcowi na T-58. No nic, to dopiero 7 dni, w następną sobotę zmierzę Blg i wtedy okaże się, czy jest się czym martwić. 01.05.16 - przelanie na cichą. Zeszło do 2°blg, nie jest szczególnie ciekawe w smaku - blisko mu do pierwszych ciemnych piw, jakie robiłem. 07.05.16 - rozlew z roztworem glukozy (111g na 1L wody). Wyszło 44x0,5L i 5x0,33L, nagazowanie na poziomie 2,1v. Piwo bardzo się zmieniło, stało się o wiele wytrawniejsze, nabrało charakteru - głównie palonego - intensywnego smaku i niezłego, goryczkowo-palonego finiszu. Bardzo klarowne.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.