Korzystając z ochłodzenia dokonałem rozlewu Berliner Weisse. Stało już pół roku i co się miało zakwasić, to się zakwasiło, więcej nie będzie, a tak długie stanie w plastikowym kubełku na pewno mu dobrze nie zrobiło.
Na powierzchni była błonka i kremowy kożuszek z bąbelkami, nawet zrobiłem zdjęcie na pamiątkę, ale w aparacie nie było karty, nie wiem czy się zapamiętało.
Nagazowałem do 3.7 vol, więcej się boję i rozlałem do grubych bączków. Dodałem trochę drożdży (2g uwodnionych US05), żeby nie miało problemów z nagazowaniem.
Smakuje przyjemnie, ale obawiam się, czy ma odpowiedni poziom kwaśności. Nie mogłem niestety porównać z oryginałem, bo jakoś w żadnych pobliskich delikatesach nie mają Berliner Weisse. Znowu będę poznawał smak nowego stylu na podstawie własnej produkcji. I dobrze.
Chyba trzeba było zrobić jakiś starter z tego lactobacillusa, może by było gotowe szybciej i zakwasiło się lepiej. Ale grunt, że się nie popsuło, pierwsze kwaśne piwo w mojej karierze - gotowe!