W sumie to nic wstydliwego, to, że jeden czy drugi zołnierz , nawet i dowódca się załamie w ogniu to raczej normalne. Akurat z Westerplatte możemy być dumni, dobra, kadrowa kompania walczyła mądrze i skutecznie.
Gorzej z resztą kampanii wrześniowej, aż przykro to studiować - mieliśmy dużą, bitną armię, nieźle wyposażoną ogromnym wysiłkiem międzywojnia i wszystko posypało sie w tydzień, przez durne dowodzenie grupy kolesiów-legionistów. Nawet Wizna - zmarnowane termopile, zarobili troche czasu którego nikt nie wykorzystał.
Historia wojen to moje hobby, ale od kampanii wrześniowej trzymam się z daleka - zbyt dołujące. Mój ukochany okres to początek wojny niemiecko - sowieckiej - nasi odwieczni wrogowie zwarli się w gigantycznym starciu i połamali sobie nawzajem kręgosłupy, mam nadzieję, że na trwałe.