Skocz do zawartości

DanielN

Members
  • Postów

    895
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    91

Treść opublikowana przez DanielN

  1. Mam takie przewidywania. Użyłeś wody wodociągowej, bo tania i dobra, ale też sporej ilości siarczanu wapnia/gipsu. Podniósł Ci alkaiczność i to za bardzo. Związki fosforu zawarte w słodzie robiły co mogły aby wejść w reakcje z wapniem by uwolnić H+ czyli obniżyć pH. Ale poległy w tej batalii ;). Wyższe pH spowodowało gorsze warunki pracy enzymymów i Twoja wydajność wyszła słaba. Dodatkowo użyłeś gipsu również w wodzie do wysładzania. Tam jest to raczej niewskazane. Liczyłeś jakoś profil wody w jakimś kalkulatorze czy metoda 'na oko'? Musisz Maciek do mnie wpaść, musimy poważnie porozmawiać
  2. @anteks i @Mibor trzeba to policzyć :). Taki zabieg okolicznosci, że właśnie czytam o scukrzaniu skrobii i nie mogę sobie odmówić. Mam nadzieję, że nie walne się w rachunkach, bo będzie trzecia strona dyskusji Teoretyczny maksymalny uzysk to 80%. W zasadzie nierealny w domowych warunkach. Dodatkowo sporo monachijskiego, który jest często robiony ze słabszego jakościowo jęczmienia. Ale niech tam będzie 80%. Mamy 6 kilogramów słodu. Zatem uzyskamy około 4.8 kg cukru. Przelicznik wagi do objętości cukru, to około 0.625. Czyli mamy wszystko do ułożenia proporcji. Daje to nam 3 litry ekstraktu 100 blg. Czysty cukier. Rozcienczamy to do uzyskania 17 blg. Czyli (3 litry cukru * 100 blg) / 17 blg. Daje to około 17.5 litra. Jezeli weźmiemy realną ekstraktywność 62-66% to będzie to pomiędzy 14 a 15 litrów o ekstrakcie 17 blg. Jeżeli to był gotowy zestaw to obstawiam, że właśnie taki był litraż docelowy. Względnie nie jest wymieniony cały rachunek zasypu. Ja bym nic nie robił. Przefermentowałbym to w takiej postaci jak wszyło. Będziesz miał więcej piwa w bardziej sesynym wydaniu.
  3. Jeżeli warstwa emalii jest zdarta do gołego metalu to nie jest to najlepszy pomysł. Próg wyczuwalności jonów żelaza (Fe2+) jest bardzo niski. Dla jasnych piw jest to, o ile dobrze pamiętam, około 0.01 ppm (0.01 mg/l). Żelazo mocno czuć w piwie, najlepszy przykład wg mnie to jakiś czas temu Raciborskie. Teraz już chyba wyłowili z kadzi te żeliwne cuda i ponownie nadaje się do picia :).
  4. Streszczę Ci trochę dwa artykuły ten oraz ten. Albo możesz w dłuższej wersji znajdziesz to w tej książce. W brzeczce mamy kilka rodzai cukrów. W zależności od rachunku zasypu mogą delikatnie różnić się ilością punktów procentowych. Najwięcej około 45% stanowi maltoza. Połączone dwie cząsteczki glukozy G-G, Następnie po około 20% glukozy i maltotriozy. Wartość okolo 4,5% dzielą ze sobą sacharoza oraz trochę dłuższy łańcuch czyli maltotetraoza, G-G-G-G. Następnie będą wkraczały bardziej rozgałęzione dekstryny. Odczucie smaku słodkiego jest to skomplikowany proces biochemiczny i wg artykułów które przytoczyłem nie do końca poznany. Jednakże odrzucając cukry oraz substancje słodkie w odcziuciu, których nie znajdziemy w brzeczce można w uproszczeniu można powiedzieć: Im mniej skomplikowany cukier tym wydaje się bardziej słodki. I fruktoza jest bardziej słodka od glukozy. Ta z kolei jest słodsza od maltozy, maltoza jest słodsza od maltotriozy a ta od maltotetraozy. Jeszcze przydałoby się w tym szeregu wrzucić sacharozę, cukier stołowy. Ta jest gdzieś w okolicach glukozy i fruktozy. Do dzieła wkracza fermentacja. Drożdże zjedzą Ci w zasadzie na początku cukry najprostsze czyli glukozę i fruktozę, następnie wezmą się za sacharozę. Mają enzym inwertazy który rozłoży sacharozę jeszcze poza komórką i następnie wciągną glukozę oraz fruktozę przez ściany. Skończą się te cukry zabierają się za bardziej skomplikowane. Dopiero teraz będzie rozkładana maltoza. Ta jest wciągana do środka komórki i działa na nią enzym maltazy, rozcinając je na dwie cząsteczki glukozy. Z glukozy, a w zasadzie z rozbicia wiązań w trakcie fermentacji zyskują sporo energii do życia. Czyli już drożdże zeżarły wszystko, najsłodsze cukry zostały zamienione na drodze fermentacji w alkohol etylowy, dwutlenek węgla oraz energię. Została maltotrioza. I tutaj zaczynamy budować smak słodki. Maltotrioza jest w zasadzie fermentowana całkowicie przez drożdże dolnej fermentacji. Zatem w domowych warunkach nie jest to najlepszy wybór drożdży by zbudować smak słodki. W przemysłowych może być zupełnie inaczej, tam można wykorzystać technologię by zrobić słodkie piwo na drożdżach dolnej fermentacji. W domowych warunkach wybierz drożdże które mają niskie odfermentowanie (attenuation). Niskie odfementowanie najczęściej oznacza, że te drożdże nie jedzą, albo jedzą stosunkowo mało maltotriozy. Szczepy angielskie dość często mają niskie odfementowanie. Dodatkowo taki szczep produkuje mniej alkoholu. Mniej alkoholu to piwo mniej wytrawne. To również ma wpływ na odczucie bardziej słodkiego i pełnego smaku Do budowy smaku słodkiego trzeba jeszcze dodać drugi czynnik, czyli zapach. Ten jest również tworzony przez drożdże, głównie w postacji estrów oraz fenoli. Drugim kontrybutorem smaku są słody specjalne, karmelowe, podstawowe. Słody mają wiele produktów reakcje maiilarda. Kolejny raz upraszczając, jeżeli piwo zacznie pachnieć Ci jak ciasteczka, lekko smakować jak ciasteczka, to odczucie piw będziesz miał słodsze. Jak drożdże dadzą Ci jeszcze lekko przyprawowy i słodki aromat to nawet fajnie to się uzupełni. Teraz wracając do Twojego pytania. Każdy eksperyment ma sens w moim odczuciu. Nawet jeżeli nie do końca się uda. Monachiski w dużej ilości może Ci się długo zacierać. Nigdy nie robiłem tak dużego zasypu monacha i nie mam pojęcia co wyjdzie. Ale raczej spro czasu będzie się to układać. Zasyp numer dwa wg mnie ma za dużo dekstrynowego, zanim to będzie pijalne (o ile w ogóle) to może sporo czasu minąć. Sam słód monachijski w dużych ilościach jest lekko mydlany na początku, w moim odczuciu. Drożdże US-05 są raczej neutralne i głęboko fermentują.
  5. Jestem za leniwy na takie zabawy. Dodatkowo wiele reakcji chemicznych zachodzi w dłuższym czasie. To oznacza ni mniej ni więcej, że odzyskany StarSan powinieneś mierzyć każdorazowo, kiedy trochę postoi. Szkoda pasków i czasu. Najczęściej najtańszej demineralizowanej. W pewnym hipermarkecie w butelkach 5 litrowych PET kosztuje 2.99, ostatnio nawet 1.99. Kupuję regularnie bo oprócz do rozrabiania StarSanu służy również do żelazka i robienia raz na jakiś czas cukru kandyzowanego. Ale jak nie mam to rozrabiam kranówkę. Przy kranówce daję trochę więcej StarSanu, jakieś 2,5 ml/l, mam bardzo twardą, bogatą w wapń, wodę i StarSan się o wiele słabiej pieni aniżeli na demineralizowanej. Nie chce straszyć, ale w takiej sytuacji dezynfekcja może być mało skuteczna jak nie bezcelowa. Powierzchnia dezynfekowana musi być czysta. W przypadku środków opartych o alkohol najczęściej dochodzi warunek taki że musi być sucha, by nie rozcieńczać i tym samym osłabiać właściwości środka którego dozujesz w bardzo małych dawkach. Wg mnie szkoda zachodu na odzyskiwanie StarSanu. Rozrabiaj sobie tyle StarSanu ile zużywasz na warkę. Jeżeli użyjesz wody demineralizowanej to środek się bardzo dobrze pieni, wtedy używasz go po prostu mało. W takim wypadku 2 litry środka najczęściej wystarcza na fermentor i wszystkie wężyki i uzupełnienie butelki z atomizerem. Jeszcze jako ciekawostka. StarSan w atomizerze rozrobiony w wodzie demineralizowanej który stał ponad 2 miesiące nadal miał pH poniżej 3.
  6. Z technicznego punktu widzenia tych farfocli nie ma prawa być w rozrobionym StarSanie. Jeżeli takie masz, to znaczy, że miałeś niedomytą powierzchnię, którą 'dezynfekujesz'. StarSan służy do dezynfekcji nie do mycia. Zatem stosujesz go na już umyte i wypłukane powierzchnie. Przy czym płukanie jest ważne, bo wiele środków jest zasadowych i szybko osłabi/zneutralizuje Ci działanie StarSanu. Nie wiem czy dobrze wnioskuję, ale wygląda na to, że próbujesz odzyskiwać StarSan po użyciu i go przechowywać. Wg mnie nie jest to najlepszy pomysł. Po kilku użyciach nie masz pewności, że on jeszcze w ogóle działa. Nie wiem jak u Ciebie, ale u mnie na warzenie zużywam około 2 litrów rozrobionego środka, po prostu liczę się ze stratą tych 4-6 mililitrów koncentratu.
  7. @leonzn w takiej temperaturze drożdże Ci nie padną w tak któtkim czasie. Poczekaj jeszcze kilka godzin. Drożdże witbierowe nie są demonami prędkości, przynajmniej te co przerabiałem, może mają jeszcze 'jet laga' od tych podróży ;).
  8. Po prostu kleikuję do momentu aż wchłonie wodę w temperaturze około 70-80 stopni. Jest to relatywnie szybki proces. Jak wchłonie wodę to już nie utrzymuje temperatury. Wyższa temperatura przyspiesza kleikowanie i całkiem nieźle zabija wszystko co żyje na pszenicy. Boje się że jakbym kleikował w niższej temperaturze to przez noc mogłoby się za mocno zakwasić. Wg mnie takie podejście ma znikomy wpływ na wydajność. No ok, jest troszeczkę lepsza, ale bez przesady. Za to plus jest wtedy jak dostosowujesz pH. Bo po tych 10 minutach od pierwszej przerwy dodajesz raz kwasu i masz szybką odpowiedź. Przy kleikowaniu w zacierze trzeba czekać dłużej. Również w przypadku zasypów gdzie masz bardzo dużo pszenicy niesłodowanej, jeżeli skleikowałeś wcześniej to zatrze się szybciej, bo enzymy mają od początku dostęp do skrobii. Ale jak na to spojrzysz to i tak nie zyskasz większej oszczędności czasu, bo musiałeś go wcześniej poświęcić na kleikowanie. W przypadku zasypu gdzie pszenicy jest 50-60% zacieranie może trochę potrwać. Wtedy nawet robię próbę jodową. Raz na pewnej partii słodu czekałem około dwóch godzin. Tam gdzie używam dużo pszenicy robię też kilkuminutową przerwę białkową. Również wtedy enzymy mają lepszy dostęp do uwolnionych protein. Jeżeli zamiast pszenicy używasz płatków to kleikowanie możesz pominąć. Skleikuje w Ci się w zacierze. Błyskawiczne masz już skleikowane. Odczucia w smaku, subiektywnie, są żadne. Wg mnie obie metody są dobre. Mi bardziej podchodzi kleikowanie dzień wcześniej. To że się tak bawię wynika głównie z tego, że przygotowuje gary i filtruję wodę wieczorem. Warzę od bladego rana, by mieć wolne popołudnie. Nie ma w tym żadnej filozofii.
  9. W uproszczeniu tak. Skrobia jest słabo rozpuszczalna w zimnej wodzie. Ale powyżej temperatury kleikowania właściwości absorbcyjne są spore. Na tym to polega by na skutek przyczynienia rozerwać tu i uwdzie. Po prostu zassa dużo wody. Wody musi być więcej, aby kleikowanie się powiodło i było w miarę kompletne. Uwolniona skrobia zrobi gęsty kisiel. Skleikuj pszenicę oddzielnie to zobaczysz o czym mówię. Na 2-2.5kg pszenicy szykuj garnek 8-10litrow :). Dlatego kleikuje jak wielu piwowarow dzień wcześniej w garze warzelnym w wysokiej temperaturze, aby do rana mi to nie zakwasilo się. Potem zalewam wodą mieszam i podgrzewam do temperatury zacierania. W zacierze na skutek działania enzymów kisiel się upłynni. Z owsa i pszenicy nasze babcie robiły przecież kisiele.
  10. Odlanie kwaśnego środowiska nie za wiele Ci da. Musisz je przelać, np do większej ilości soli fizjologicznej. Sól fizjologiczną zrobisz sam i to tanio. Masz przepis na dole artykułu. Jeżeli chcesz płukać gęstwę, bo masz obawy że jest zakażona i jest tego warta to przeczytaj jak to zrobić na naszym Wiki.
  11. W teorii tak. Pszenica kleikuje się już od około 60 stopni. Z praktyki wychodzi mi, że warto skleikowac wczesniej i w wyższej temperaturze. Pomijając minimalnie lepszą wydajność jakoś lepiej mi wtedy filtruje i pH stabilizuje się też szybciej. Łatwiej korektę zrobić. Jeżeli jednak będziesz kleikował ześrutowaną pszenicę od razu w zacierze pamiętaj, że chłonie ona wodę w proporcji 4-5:1, zatem uwzględnij to przy ilości wody w garze.
  12. Sam proces płukania masz opisany na naszym Wiki. Trzeba pogrzebać. Po płukaniu w kwaśnym środowisku, co trwa dość krótko, drożdże trzeba przenieść, jak zgrasz to w czasie moze Ci się uda przenieść od razu do soli. Bawiłem się tak raz, i jest to dość słabe, zwłaszcza na początku. Pomylisz się i możesz mocno uszkodzić również drożdże. Polecam Ci dedykowany mały starter prosto z paczki i bankowanie drożdży z tego dedykowanego startera. Drożdże ruszają wtedy tak jak trzeba bez większych lagów.
  13. @Bolt StarSan nie jest środkiem myjącym. Jest to środek do dezynfekcji. Jeżeli butelka była czysta w środku to pewnie sobie poradzi. Ale jak były w niej większe lub mniejsze osady to butelkę powinieneś najpierw porządnie wymyć jakimś środkiem do tego przeznaczonym i dopiero potem zdezynfekować StarSanem. Resztki piany w butelce nie szkodzą. Przy butelkowaniu często jak podnosi się poziom piwa to i tak pianę wypchnie. Jest to korzystne, bo przy okazji wypycha i ubija mikroby o ile były zwieszone w środku. To zjawisko ma nawet nazwę: StarSan sneaks. Wiele osób myśli, że jak się pieni to i myje. Jest to błędne. Środek powierzchniowo czynny w StsrSanie, który ułatwia/odpowiada za pienienie, jest po to by kwaśne środowisko i izopropanol, który jest również w składzie, StarSanu dotarł w każdy zakamarek. Resztki środka co pozostaną będą źródłem fosforu. Izopropanolu będą śladowe ilości.
  14. Lager wiedeński ma barwę wg opisu od 10 do 16 SRM. Nie jest to super jasny kolor. Dodatkowo piwo w fermentorze wydaje się zawsze ciemniejsze aniżeli w szkle. Zatem pewnie wszystko będzie dobrze. Jest jeszcze taka sprawa, że mogli Ci pomylić słody Taka dygresja jeszcze mi się nasuwa. W teorii kolor piwa może się zmienić w trakcie leżakowania, jednakże w marginalnym i pewnie niezauważalnym stopniu. Tak sobie myślę, że głównie przez błąd w sztuce. Np zakwaszenie na skutek infekcji może nieznacznie rozjaśnić piwo. Wątpię aby to było zauważalne gołym okiem. To co w teorii można zauważyć, to przyciemnienie na skutek bardzo dużego natlenienia. Tutaj też wątpię, aby ktoś z nas natlenial gotowe piwo
  15. Wg mnie opcja 'B' jest najlepsza. Minus podejścia 'A' to taki, że drożdże nie powinny przebywać dłużej w warunkach tlenowych jak jest to potrzebne. Można to rozumieć tak, że warunki tlenowe sprzyjają podziałom. Te są zasobożerne. Zasobów w długo pracującym starterze jest mało. Jeżeli będą miały ochotę na podziały to kosztem zapasów których nie odbudują. Minus opcji 'C' to zafundowanie dwóch wahań temperatury w trakcie krótkiego czasu. To je raczej mocno zestresuje. A w opcji B sobie spokojnie osiądą.
  16. Jest 'delikatna' różnica między drożdżami płynnymi a wysuszonymi. Drożdże suche mają zwolniony metabolizm do minimum. Drożdże płynne metabolizm mają o wiele bardziej aktywny. Tutaj będzie to zależało głównie od temperatury. Ale ciągle konsumują coś z zapasów glikogenu. Jak ten się skończy to w zasadzie umierają. Ale zanim się skończy to mijają czasem lata :). Producenci drożdży dbają, aby dobrze je nakarmić zanim wsadzą do paczek. Sama ilość żywych komórek też mocno zależy od temperatury przechowywania. Im cieplej, tym szybciej pracują, wtedy też szybko kończą się im zapasy. A jak już mają bardzo źle to paradoksalnie wtedy jest lepiej, w kontekście odzyskiwania, bo najczęściej potrafią wytworzyć formy, które potrafią przetrwać bardzo długo. Kupowałem kilka razy przeterminowane drożdże, głównie FM, robiłem z nich starter kilkustopniowy, zawsze ruszały. Otwierałem fiolkę. Pobierałem około 0.5ml strzykawką jałową i przenosiłem do startera 10-15ml około 5blg. Jak się namnożyły to do większego i tak stopniowo aż do ilości docelowej. Starter stopniowy niemal gwarantuje Ci namnożenie do odpowiedniej ilości. Możesz też spróbować zrobić starter docelowy z fiolki, ma taką zaletę, że mniej zabawy jak ze stopniowym. Wada jest taka, że jeżeli fiolka jest w słabym stanie to minie więcej czasu zanim drożdże ruszą i zdominują środowisko. To daje większą szansę bakteriom które Ci wpadną w międzyczasie lub formom przetrwalnikowym, które były w brzeczce startowej. Starter ze starej fiolki warto zrobić trochę słabszy 7-8blg ~1-1.5l i potem uwarzyć jakieś sesyjne piwo (mówię o górnej fermentacji, wielkość startera zależna od ekstraktu i szczepu). Trzeba obserwować starter, jak porządnie zmętnieje to w zasadzie gotowy. Swieże drożdże w starterze na mieszadle najcześciej są gotowe w czasie poniżej 24 godzin. Stara fiolka będzie potrzebowała kilku kilkunastu godzin więcej. O starterach stopniowych możesz poczytać tutaj. A jeszcze lepiej w książkach na które te wpisy się powołują. Mam nadzieję że pomoglem.
  17. Warto. Prawie wszystkie moje drożdże są po terminie ;). Drożdże suche jeżeli są przechowywane w lodówce to obumierają tylko w kilku procentach w skali roku. Moja paczka sucharów S04, trzymana w lodówce, blisko rok po terminie miała po uwodnieniu 90% żywych komórek. Jeżeli drożdże trzymane są w temperaturze pokojowej to ilość martwych wzrasta do około 20% w skali roku. Musiałbym sprawdzić. Jeżeli w cieple to zawsze możesz wziąć jedną paczkę więcej :). Termin przydatności traktuj jako sugestię od producenta.
  18. Rewitalizację rób na kilka kilkanaście godzin przed planowanym warzeniem. W innym przypadku rozbudzisz im apetyt i znowu zafundujesz głodówkę. Mogą nie być zadowolone.
  19. Zgadza się. W którym z podcastów z Bradem była o tym mowa, nie znajdę, za dużo tego. W domowej skali raczej będzie to marginalne. Nie mniej jednak ciekawy temat. Również linki które zamieściłem są niejako w opozycji do siebie. A wracając do tematu nadal nie wiem czemu nie napowietrzać w trakcie filtracji. Co prawda nigdy tego nie robię, wężyk sobie spokojnie leży, ale chciałbym wiedzieć czemu.
  20. W dużej skali natrafiłem na dwa źródła, że jednak jest to problem. Pierwszy z nich pamiętam i się upewniłem. Priciples of Brewing Science str. 129-130. Drugi muszę wygrzebać. Jest mowa o powstawaniu długich łańcuchów aldehydów (trans-2-nonental) jako najbardziej negatywnym wpływie. Z drugiej strony mam takie linki: http://www.homebrewersassociation.org/attachments/presentations/pdf/2014/Effects of Hot Side Aeration of Wort, Mash and Sparge Water.pdf oraz https://www.homebrewersassociation.org/attachments/presentations/pdf/2016/HomebrewCon16 - Identifying and Avoiding Oxidation.pdf Sam przychylam się do zdania, że nie jest to coś bardzo szkodliwego w domowej skali. Znalazłem: https://www.morebeer.com/articles/oxidation_in_beer Jako, że edytowałem post to notyfikuję @Oskaliber
  21. @leonzn myślę, że chyba najbardziej kompetentna jest autorka bloga. Zadaj pytanie po prostu na blogu, lub wyręczę Cię i dam notyfikację @dori. Może śledzi to forum. Sam jestem ciekawy, bo rozumiem to dwojako. Pierwsze sprawa filtrat nie powinien się napowietrzać/chlapać, może ma to związek z HSA (napowietrzanie w gorącym procesie). Jest to duży problem w dużej skali, ale w małej skali domowej natrafiłem na sprzeczne informacje, wręcz bagatelizowanie. Osobiście napowietrzam tylko przed zadaniem drożdży. Drugi sposób w jaki to interpretuję, przyznam trochę naciągany. Może chodzić o odsłanianie/zruszanie młóta i kanalikowanie. Woda wysładzająca ścieka przez kanaliki, nie wypłukując dokładnie cukrów. Może też to być zupełnie inna przyczyna.
  22. Próbowałeś na niej warzyć? Jak nie to po prostu sprawdź jak wyjdzie :). Obstawiam, że palone piwa będą super. Duża ilość wapnia i najczęściej magnezu w wodach głębinowych to normalna rzecz i wynika z cyklu obiegu wody oraz z tego przez jakie podłoża i skały woda przepływa. Zmniejszyć alkaiczność i twardość możesz poprzez przegotowanie. Gotuj ją mocno przez około 30 minut. Jak ostygnie delikatnie zdekantuj zaczynając od góry i zostawiając kilka litrów na dnie. Na dnie zostanie Ci osad, głównie wapienny. Będzie to tańsze od zakupu wody ale bardziej czasochłonne. Za to od razu pozbędziesz się związków chloru :). Jest jeszcze domowy sposób na zmiękczenie wody z uzyciem wapna gaszonego, ale tam już trzeba trochę policzyć. Temat trochę szerszy. Też możesz rozcieńczać z wodą demineralizowaną, chociaż ta ostatnio jakoś podrożała. Co do wpływu na smak. Wapno wpływa raczej od dużych stężeń. Będzie za to miało większy wpływ na wydajność zacierania, głównie dlatego, że pH zacieru ze względu na duży bufor będzie wyższe. W skrajnym przypadku przy dużych ilościach może też powodować gushing. Z dwutlenkiem węgla będzie tworzyło kryształki, świetne ogniska nukleacji. Gaz będzie chciał raptownie wyjść. Moja woda ma wg raportu około 340 jako CaCO3 więc też mocno twarda. Nie modyfikuje często wody. Raz na jakiś czas rozcieńczę, dopasuje wapń, podbije chlorki, chyba zawsze dostosowuje pH i piwa są jako tako pijalne. Zatem powtarzam się, uwarzy piwo i potem kombinuj :). Woda ma znaczenie jak już robisz dobre i powtarzalne piwa, wcześniej warto skupić się na innych obszarach. Takie moje zdanie. Co do magnezu, jak tego masz za dużo to będzie to czuć jego ilość wystarczającą jest najczęściej w słodzie. Czy w ogóle kogokolwiek interesuje woda w służbie browaru domowego i tematy z nią związane? Od jakiegoś czasu myślę, aby coś o tym napisać ale obawiam się, że mogę zanudzić
  23. Co prawda mało butelkuje ale jak już to używam strzykawki wielorazowego użytku o pojemności 10ml. Kosztuje około 20 zł z kosztami przesyłki. Odrobina wprawy i posługujesz się nią jedną ręką. Napełnienie 40 butelek to kilka chwil. Po i przed napełnianiem umyć i zdezynfekować. One są autoklawowalne więc możesz jeszcze gorący syrop prosto z garnka pobierać. Dla wygody, przynajmniej na początku, warto na rączkę tłoczeka zrobić pętelkę na palec wtedy operowanie jedną ręką jest bardzo łatwe. Odciagasz do końca i wstrzykuje do butelki. Drugą możesz przytrzymać butelkę, albo profilaktycznie nakładać kapsel jak masz butelki w transporterze. Fajnie kapsel się kręci jak wstrzykuje jeszcze gorący syrop. Wygląda tak https://allegro.pl/strzykawka-wielorazowa-plastikowa-10ml-i7600489525.html Wcześniej używałem jednorazówki, ale bardzo często wypadał mi tłoczek, zwłaszcza jak brałem zbyt gorący syrop. Jest jeszcze opcja, którą podpatrzyłem na którymś forum zagranicznym, strzykawka automatyczna. Niestety wydatek w naszym kraju to przynajmniej 100zl. To była bajka, rurka w syropie i tylko naciskać, super dozownik. Pewnie tylko czyszczenie byłoby bardziej kłopotliwe.
  24. Kuchenki indukcyjne najczęściej mają 4 cewki. W którym są miejscu i jakiej wielkości to dokładnie widać po zjeciach wstawionych przez @cpu. Droższe modele mają więcej cewek i tam pole 'łączone' działa lepiej. Za równą dystrybucję ciepłą odpowiedzialne jest dno garnka. Dlatego dobre naczynia na kuchenkę indukcyjna mają grube dna wykonane tak by to ciepło rozprowadzać. Samo ciepło powstaje na skutek prądów wirowych. Zmienne pole na cewkach powoduje powstawanie prądów które, upraszczając, rozgrzewają go, dlatego dno musi być ferrytyczne i względnie grube. Kolorowe plamy to skutek przegrzania. One zejdą po umyciu jakimś środkiem do tego typu stali. Używam kuchenki z jednym polem grzewczym. Do podgrzewania zacieru wybieram moc 1500-1800W. Podgrzewanie brzeczki do zagotowania oraz wody do zacierania 2400-2800W, do utrzymania wrzenia 1800-2100W (odparowanie około 3-4l/h). Standardowa warka docelowa to 19-20l.
  25. DanielN

    INFEKCJE

    @Oskaliber bym jeszcze łopatę i to złotą wręczył @Piotr Piotr
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.