Dziwicie się, że młode pokolenie nie zna historii i nie ma poczucia patriotyzmu? To właśnie takie dyskusje, jak w tym wątku o Piłsudskim, sprawiają, że chcemy uciec od tego jak najdalej. Nie dość, że w szkole nawiedzony historyk męczył mnie swoimi (dość osobliwymi) opiniami o historii najnowszej Polski (przez co skrzętnie wykorzystywałem każdą okazję by się z tych lekcji zerwać - przyznaję), codziennie oglądając Fakty, Dziennik, czy inne Wiadomości słyszę tylko o kłótniach polityczno-patriotycznych, to jeszcze większość spotkań, czy to rodzinnych, czy ze znajomymi przy wódce, czy to rodzinnych przy wódce, kończy się zażartą dyskusją na te właśnie tematy, często poziomem dorównującą dnu oceanów... Mam tego wszystkiego po prostu dość, więc skrzętnie od tego uciekam.
Owszem, uważam się za patriotę. Nie powiem, że kocham Polskę - bo kochać, to mogę rodzinę, ale cenię ten kraj, naród, staram się coś dla niego robić. Ale po cichu, bez obnoszenia się z tym, bez maszerowania w pochodach, zapalania zniczy, krzyczenia, prowokowania historyczno-patriotycznych dyskusji przy każdej okazji, mówienia o "nas" i "ich", bez prób udowadniania, że co Polskie, to najlepsze, a co złe w Polsce - to nieprawda. To wszystko mnie mierzi. Zdecydowana większość wydarzeń z założenia mających być narodowo-patriotycznymi w moich oczach jest zwykłym kiczem. Staram się pamiętać o przeszłości, ale o wiele ważniejsza jest dla mnie teraźniejszość i przyszłość.
Zacytuję fragment z "Miejcie Nadzieję" Asnyka:
Przestańmy własną pieścić się boleścią,
Przestańmy ciągłym lamentem się poić:
Kochać się w skargach jest rzeczą niewieścią,
Mężom przystało w milczeniu się zbroić...