Czasami mam wrażenie że z drożdżami jest jak z kawą, czy herbatą. Waz trąbią że zdrowa, żłopać wiadrami, raz trucizna kijem przez szmatę nie dotykać.
W sumie jedząc jabłka, winogrona itd. nie ma możliwości "zainfekowania" się drożdżakami. Czasem jak się przesadzi z jedzeniem, alkomat wskazuje na spożycie...
Była, pamiętam. Długa, burzliwa. Wyższych alkoholi nie nazywam fuzlami.
Z innej bajki, za czasów komuny była popularna bajka o metylaku. Czy faktycznie drożdże w fermentacji są w stanie wyprodukować alkohol metylowy, czy to tylko ściema komuchów? Może jakiś inny proces sprzyja.