Nie chcę zakładać nowego tematu, więc zadam pytanie tutaj z prośbą o odpowiedź.
Piwo Pale Ale, 12 Blg, zeszło do 3 Blg. Drożdże S-04, z saszetki, uwodnione.
Zacieranie "na lenia" 60 min. do negatywnej próby, później mash-out 10 min.
Drożdże zadane w 25 st. C temperatury brzeczki (wiem, za wysoko, dużo by pisać, nie mogłem inaczej).
Napowietrzanie blenderem ok. 1 minuty. Fermentor wstawiony do piwnicy - temp. otocznia 15 st. C. Fermentacja tuszyła już rano, temp. na fermentorze 18 st. C. Starałem się utrzymać ją przez 2 tyg. przenosząc fermentor stopniowo w wyższe temperatury. Następnie zlanie na cichą wężykiem, bez napowietrzania, na ok. 2 tyg. Butelkowanie 1.05.2019r. (100 g glukozy na 20l.). Refermentacja 2 tyg. w temp. 17 st.C. Następnie do piwniczki w temp. 12 st. C.
Do zeszłego tygodnia piwo smakowało dobrze. Bez szału, ale też bez widocznych wad. Wczoraj otwarłem kolejną butelkę i zonk. Zielone jabłko jak byk, dla mnie nie do upicia. Wylałem. Otwarłem kolejną, lepiej, ale też wyczuwalny aldehyd octowy. Piwo po 1,5 miesiąca po zabutelkowaniu.
Moje pytanie - dlaczego dopiero teraz wyszła ta wada i dlaczego. 2 tygodnie później robiłem Angielską IPĘ i w nim żadnego aldehydu nie wyczuwam. Ale w Pale Ale 2 tyg. temu też nie wyczuwałem... Dezynfekuję OXY i Starsanem, przed tym myję płynem do naczyń i solidnie płuczę wodą.
Czy aldehyd jest wynikiem za wysokiej temperatury zadania drożdży, czy może jeszcze popełniam inne błędy.
Dziękuję za odpowiedzi.