Od dawna rurki nie używam, kilka dni temu warzyłem pszeniczne, włożyłem rurkę. Co mnie podkusiło? Musiałem wiadro przestawić, no i zaciągnąłem wodę z niej do piwa. Sam nie wiem, czemu jej użyłem. Mam nadzieję, że nie skończy się infekcją.
Edit; 15.05.15
Tydzień po wypadku z rurką, pierwszy pomiar i pierwsze spróbowanie, dobre. Nic złego chyba się nie stało, już byłoby czuć. Zapowiada się na kolejną pyszną pszeniczkę.
Edit; 19.05.15
Dopiero dwa dni w butelkach. Normalnie po tak krótkim czasie nie próbuję nigdy. Tym razem męczy mnie to zaciągnięcie niesterylnej wody.
Wciąż, na szczęście, zero objawów infekcji, wszystko w normie. Co prawda trochę za dużo goździka w stosunku do banana, ale chyba nie ma to żadnego związku z potencjalną infekcją. Tyle tylko, że wolę banan przed goździkiem, a tu jest raczej odwrotnie.
Edit; 22.05.15
5 dni w butelkach, dojrzewa błyskawicznie (jak to pszenica), w zasadzie jest już gotowa w 80%. Jest poprawa, goździk złagodniał, w tej chwili jest idealna proporcja goździka do banana, równe pół na pół, jest dobrze.
Edit; 24.05.15
Gustuję w pszenicach bardziej bananowych. Tym razem otrzymałem piwo z przewagą goździka. Wyraźny goździk, z nie wybijającym się na pierwszy plan, bananem. Pełne, delikatnie kwaskowate, z piękną pianą.
Edit; 14.06.15
Taa, no i wyszło szydło z worka. Miałem nadzieję, że jest dobrze, a jednak infekcja musiała być. Była, widać bardzo delikatna, długo się rozwijała. Na początku nawet korzystnie wpływała na piwo. Z dnia na dzień jednak znikało wszystko, co w pszenicy być powinno. Zupełnie zginął banan, choć od początku nie było go dużo. Goździk to samo, nie ma śladu. Piwo stało się po prostu lekko słodką wodą. Wizualnie wszystko w porządku, tyle tylko, że gdybym nie wiedział co piję, to wahałbym się z rozpoznaniem. Pszenice tracą swój urok bardzo szybko, jednak w tym przypadku proces ten zaszedł stanowczo zbyt gwałtownie. Podejrzewam, że jeszcze tydzień, dwa i nie dałoby się tego pić. Na szczęście w obawie przed takim właśnie finałem nie czekałem z konsumpcją, więc prawie nic już nie zostało.