Wiadomo, niemal każde piwo domowe coś tam oprócz drożdży może mieć. Myk polega na tym, żeby to się nie rozwinęło. W moich warkach się rozwinęło i zdominowało całość. Z czasem piwa coraz bardziej niepijalne, więc wszystkie już dawno wylądowały w kanalizacji - życie jest zbyt krótkie, żeby żałować zepsutego piwa.
Co do moich piw: uwierzcie, po 40stu kilku warkach po tygodniu jestem w stanie rozpoznać, czy to piwo jest po prostu młode, czy też ewidentnie zainfekowane - żaden z objawów wypisanych w pierwszym poście nie jest charakterystyczny dla młodego piwa, nie w takim stopniu występowania.
Wiem tylko, że warzenie w lecie to ryzyko - przy jednej z tych warek pilnowałem się jak cholera, no, ale i tak musiałem fermentować w piwnicy - być może jedno zassanie powietrza z rurki załatwiło temat.
Taki lajf, trzeba warzyć dalej