Skocz do zawartości

Pierre Celis

Members
  • Postów

    4 642
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    7

Treść opublikowana przez Pierre Celis

  1. Funkcjonująca od kwietnia 2014 Jedna Trzecia do tej pory nie zdobyła specjalnego uznania wśród stołecznych miłośników piwa. Skoncentrowana na piwach belgijskich i mocno zaniedbująca piwa z kranu, niespecjalnie potrafiła przyciągnąć klientelę. Trzeba było zatem sięgnąć po fachowca, który odmieni wizerunek lokalu. Wybór padł na Masona z Chmielarni. Czy udało mu się to zadanie? Okazję by to sprawdzić mieliśmy 1 sierpnia, w dniu dla Warszawy wyjątkowym. Po oddaniu hołdu na głównym rondzie Warszawy, gdzie o 17 centrum miasta zasnuło się dymem z rac, można było udać się na wizytację. Już od samego wejścia widać pożądaną zmianę. Zainstalowana została tablica z listą ośmiu serwowanych na kranie piw. Wszystkie oczywiście rzemieślnicze – cztery polskie i cztery zagraniczne. Wielkim plusem jest przeniesienie unikatowej, znanej z Chmielarni podziałki cenowej na 250, 330 oraz 500 ml, gdzie ceny poszczególnych piw są proporcjonalne. Po spróbowaniu piw beczkowych nastąpiła kolejna niespodzianka – w lodówkach znajdowały się krajowe nowości, których jeszcze nie miałem okazji spróbować, a o to naprawdę nie jest łatwo Kolejne plusy to fantastyczny długi bar sprzyjający piwnym posiedzeniom w towarzystwie oraz lokalizacja w historycznej części Warszawy (ul. Wilcza). Aby jednak plusy nie zasłoniły nam minusów, koniecznie trzeba wspomnieć o minusie zasadniczym, a mianowicie tylko jednej toalecie. Można co prawda udać się za potrzebą do pobliskiej restauracji Dwie Trzecie (należącej do tych samych właścicieli) ale to nie jest rozwiązanie. Cieszy wielce, że powstało kolejne miejsce w którym będzie można spędzać dłuższe chwile przy dobrym piwie. Jednocześnie mam nadzieję, że Chmielarnia nie odpuści tak łatwo i nie odda całej swojej załogi pod władanie Masona. Wszak liczy się konkurencja, a tej w Warszawie na szczęście jest coraz więcej. Wyświetl pełny artykuł
  2. czyli vlog na urodziny. Dzisiaj temat mało związany z p [...] Wyświetl pełny artykuł
  3. TAP HOUSE Pracownia i Przyjaciele to nowe miejsce w Krakowie, w którym napijemy się piw rzemieślniczych z polski i zagranicy. Tak się składa, że warszawską ekipą, (Z Michałem z Piwnego Garażu, Adelą z Gotowe na piwo, Elą z Kufli i Kapsli, Mateuszem, Anią i Arkiem), mieliśmy okazję odwiedzić stolicę [...] Wyświetl pełny artykuł
  4. Global Craft Beer Festival to nowa impreza dla piwnych geeków, która odbyła się po raz pierwszy 26 lipca 2014. Festiwal organizowany jest przez Global Association of Craft Beer Brewers, w skrócie GACBB. To młoda organizacja zrzeszająca browary rzemieślnicze z całego świata. … Czytaj dalej → Post Global Craft Beer Festival, Berlin pojawił się poraz pierwszy w Piwolog radzi .... Wyświetl pełny artykuł
  5. czyli 10 hops. Jakiś czas temu miałem okazję pić piwo 1 [...] Wyświetl pełny artykuł
  6. czyli Buried at Sea i Of Foam and Fury. Dwa piwa z Galw [...] Wyświetl pełny artykuł
  7. rodzaj Brettanomyces w praktyce Od jakiegoś czasu funkcjonuje w środowisku piwowarstwa rzemieślniczego określenie „sour is the new hoppy” – „kwaśne nowym (prze)chmielonym”. Głównie za Wielką Wodą, ale i u nas pojawiają się pierwsze jaskółki. Jest to na pewno trend rosnący, nie sądzę jednak, żeby doszło do kanibalizacji w ramach jednej rynkowej niszy. Oba nurty spokojnie będą koegzystować w ofercie zagranicznych jak i krajowych browarów. O co jednak w tym wszystkim chodzi? Dzisiaj dużo tekstu, a mało zdjęć. Będzie strasznie, znaczy poważnie. Brettanomyces są nie tworzącym sporów rodzajem rodziny Saccharomycetaceae. Znane ludzkości od dłuższego czasu, przez część piwowarów i winiarzy przeklinane, przez innych wielbione. Natomiast wyizolowane zostały dopiero w 1904 roku przez N. Hjelte Claussen’a, dyrektora Nowego Browaru Carlsberga w Kopenhadze. Stąd też jeden ze szczepów dumnie dzierży nazwę B. claussenii. Claussen postanowił sprawdzić co odpowiada za charakterystykę sensoryczną silnego brytyjskiego piwa. Udało mu się nie tylko trafić w punkt, ale jeszcze powtórzyć efekt na czystym, wyizolowanym i rozmnożonym szczepie. Skoro piwo pochodziło z Wysp Brytyjskich, logicznym było nazwanie nowego rodzaju w ten właśnie sposób – „brytyjski grzyb” (dla odmiany z greki, nie łaciny). Ale zanim przejdę do szczegółów odnoszących się już bezpośrednio do Brettanomyces – mała lekcja mikrobiologii w kontekście bardziej nam znanych drożdży S. Cerevisiae. Przemycę trochę dodatkowej wiedzy, skoro mogę. Drożdże piwowarskie są na tyle cenne dla człowieka, że jako pierwszy organizm eukariontyczny (posiadający w komórce jądro komórkowe z chromosomami, oddzielone od cytoplazmy podwójną błoną) został poddany sekwencjonowaniu genotypu. Co jest jednak dla nas ważne w kwestii piwowarskiej? Drożdże, tak jak i my, są diploidalne, czyli posiadają podwójny garnitur chromosomalny – drożdże 16 par, my 23. Od razu przypomnienie z lekcji biologii – organizmy haploidalne posiadają jeden zestaw. W dużym skrócie – jeżeli w którymś z chromosomów organizmu haploidalnego zajdzie mutacja (pozytywna lub negatywna) nie będzie możliwości jej zniesienia przez drugi, nie zmutowany, chromosom i od razu powinniśmy mieć widoczny efekt w fenotypie (połączeniu cech genotypu i oddziaływania środowiska na organizm). Dodatkowo dzikie drożdże tworzą spory, co z punktu widzenia mikroorganizmu jest pozytywne. Natomiast dla przemysłu już niekoniecznie. Dlaczego? Jak większość z nas zapewne pamięta drożdże rozmnażają się przez pączkowanie, na drodze mitozy. W efekcie dostajemy dwie komórki potomne o identycznym zestawie genów. Dzięki czemu możemy utrzymać w przemyśle cechy danego szczepu, jak np. bananowo-goździkowy charakter szczepów używanych do produkcji bawarskich pszenic. Co jednak gdy na drodze mejozy powstaną spory, czyli formy haploidalne? Rozwiną się haploidalne komórki, które następnie w drodze koniugacji (fuzji komórek) odtworzą stan wyjściowy, czyli diploidalność. Co pociąga za sobą oczywiście rekombinację genetyczną i wymianę materiału. Szczęśliwie dla nas przez lata pracy nad drożdżami piwnymi straciły one zdolność do tworzenia sporów i koniugacji. Dodatkowo pojawiła się doskonała z punktu widzenia zastosowania w przemyśle fermentacyjnym cecha – poliploidalność. W tym momencie drożdże nie posiadają jednej „kopii zapasowej” chromosomów, ale więcej. Każdy komu ważne dokumenty lub zdjęcia poszły na karcie/dysku w wolną chmurę elektronów doskonale wie jak cenna to sprawa. Jak będzie potrzeba to pewnie w przyszłości napiszę jeszcze coś o samych drożdżach, a teraz wróćmy do głównego bohatera dzisiejszego wpisu. Dlaczego Brettanomyces mają częściowo szemraną opinię? Cóż, w szerokim pojęciu odpowiedzialne są za aromaty piwniczne, mysie, kwaśne, szpitalne, stajenne i pieprzno-przyprawkowe. Ciekawe zestawienie, prawda? Tylko czemu w takim razie tak wielu piwowarów idzie pod sztandarem zastosowania właśnie tego konkretnego rodzaju drożdży? Tak jak ze wszystkim – można wszystko, byle z głową. Rodenbach, Orval, Liefmans, Cantillon, Boon, The Lost Abbey czy wreszcie rodzimy Artezan – browary znane i cenione. I wszystkie zaprzęgły do swojego piwnego powozu właśnie Brettanomyces, w mniejszym lub większym stopniu i produkcji. Z wykorzystaniem Brettów jest dokładnie tak samo jak z chmielem, przyprawami czy ze wszystkim na co nas najdzie by wrzucić do kotła. Można dopieprzyć na pełnym ogniu bez sensu i pomyślunku i stwierdzić – jam to zrobił, to jest takie moje. Taka solówka na perkusji. Albo można grać pełną orkiestrą wykorzystywanych instrumentów, gdzie każda nuta jest na swoim miejscu i nie ginie w tłumie. I tak jest ze wszystkim, nie tylko piwem. I częścią z tych instrumentów są gatunki, w tym momencie konkretnie pięć oznaczonych dzięki badaniu rybosomalnego RNA (bierze udział w biosyntezie polipeptydów, co jest dosyć ważne): B. bruxellensis, zawierające B. intermedia, B. lambicus, B. custersii, B. anomalus, zawierające B. clausenii, B. custersianus, B. naardenesis, B. nanus. I jak to zwykle w przypadku taksonomii bywa za rok może się okazać, że podział będzie wyglądał trochę inaczej. W miarę postępów wiedzy migracja gatunków zaostrza się. Przy okazji istnieje jeszcze coś takiego jak Dekkera (stosowane zamiennie z Brettanomyces) – są to teleomorfy tworzące zarodniki. Dodaję to z powodu zwykłej naukowej przyzwoitości, nieszczególnie nam się przyda. Przydadzą się natomiast trzy przykłady: B. bruxellensis, B. lambicus oraz B. anomalus. Ale o tym zaraz. Co takiego odróżnia Brettanomyces od Saccharomyces? Jedno i drugie to przecież saprofity. Główna różnica to odwrotność Efektu Pasteura, czyli Efekt Custera. Saccharomyces w przypadku środowiska bogatego w tlen hamują fermentację na rzecz bardziej ekonomicznych energetycznie przemian tlenowych. Z kolei Brettanomyces produkują tym więcej alkoholu im więcej tlenu w środowisku bytowania. Zalecane są wręcz dawki natleniania brzeczki 4-krotnie wyższe niż w przypadku „konwencjonalnej” fermentacji. Dodatkowo posiadają taki enzym jak Beta-glukozydaza. I znowu jak zapewne pamiętamy ze szkół celuloza to wielocukier, polisacharyd. Zresztą tak samo jak chityna. Składa się z cząsteczek glukozy połączonych wiązaniami β-1,4-glikozydowymi, podstawowa jednostka to celobioza – czyli dwie cząsteczki. W naturze w stanie wolnym nie występuje, natomiast powstają w procesie przygotowywania do użycia beczek dębowych, a więc podczas ich wypalania. Im świeższa beczka, tym więcej celobiozy będzie zawierać, tym chętniej osiedlą się w niej Bretty. Co z kolei spędza sen z powiek winiarzom. Brettanomyces produkują cztery kluczowe produkty uboczne w czasie fermentacji: kwasy organiczne, esterazy (enzymy rozkładające estry na kwasy i alkohole), tetrahydropirydyny (związki aromatyczne) i fenole. Kwasy – najpopularniejszym będzie kwas octowy. Dodatkowo przy podwyższonej produkcji kwasu octowego bardzo często w parze będzie szła wyższa zawartość octanu etylu (rozpuszczalnik, klej modelarski). Mogą pojawiać się również kwas izowalerianowy (stary pot, przepocone skarpety, cuchnący ser), octan izobutylu (jagody, gruszki, ale też rozpuszczalnik), octan 2-metylobutylu (pojawia się w whiskey, tytoniu, gruszkach, cydrze, żurawinie czy kakao – ładny rozstrzał). Tetrahydropirydyny z kolei głównie odpowiadają za nuty piwniczne, mysie, stęchłe. Fenole – każdy kto przeżył zakażenie dzikimi drożdżami najprawdopodobniej spotkał się z nutami szpitalnymi, aptecznymi czy bandażowymi. Ale mogą być również to nuty przyprawkowe, korzenne, drewniane czy tak cenione stajenno-końskie. Wracając do Trzech Tenorów Dzikości. B. bruxellensis są ciekawym szczepem do refermentacji, pierwszą fermentację przeprowadzamy szczepem konwencjonalnym (np. jakimś ciekawym klasztornym), natomiast drugą już Brettami. Dzięki czemu rozszerzamy terytorium smakowe i aromatyczne piwa o nowe rejony, wzbogacamy je o nowe nuty, które nie mają zdominować całości profilu. Cechą wyróżniającą B. bruxellensis jest enzym reduktaza winylofenolowa. Zawarty w brzeczce kwas p-kumarowy Brettanomyces przekształcają przy udziale odpowiedniego enzymu (dekarboksylazy) na 4-winylofenol. A następnie właśnie dzięki wspomnianej reduktazie do 4-etylofenolu. Który z kolei jest odpowiedzialny za nuty stajenne, końskie, szpitalne i apteczne. Jest to na tyle charakterystyczne, że do niektórych podłoży mikrobiologicznych specjalnie dodaje się kwasu p-kumarowego, aby już sensorycznie można było wykryć zakażenie Brettami. B. lambicus z kolei dają podwyższoną kwasowość, mogącą nasuwać skojarzenia z kwaśnymi wiśniami czy octem owocowym. Bardzo często wykorzystywane są wspólnie z bakteriami kwasu mlekowego. Zresztą nazwa wyjaśnia większość kwestii z tym związanych. Jeżeli kiedyś będziecie mogli kupić, spróbujcie czystego, nieblendowanego lambika. B. anomalus (zawierające wykorzystane przez Artezan w Albretciku B. clausenii) są mniej wykorzystywane niż poprzednie dwa przypadki z prostego powodu – w porównaniu do swoich braci w kwasie są znacznie mniej agresywne i dominujące w profilu aromatycznym piwa, produkując znacznie bardziej owocowy aromat z tylko lekkim zaznaczeniem kwaskowatości. Swój rodowód mają, jak wspomniałem wcześniej, na Wyspach Brytyjskich. Najprawdopodobniej w Irlandii. Powoli zbliżamy się do końca, więc trochę wniosków. Claussen wykazał, co potem rozwinął J. L Shimwell, że nie każda brzeczka nastawna nadaje się na zaszczepienie Brettami. Znacznie lepsze rezultaty osiąga się w brzeczkach mocniejszych, o wyższym ekstrakcie. Z kolei piwa lekkie są po prostu zepsute. Ergo – nie zawsze i nie wszędzie. Bretty brettom nie równe. W zależności od tego jaki chcemy osiągnąć efekt, musimy wybrać odpowiedni szczep oraz dokładnie przemyśleć zasyp. Nie jest tak, że możemy zamówić ze sklepu/od producenta pierwszy z brzegu, dodać go do przypadkowej brzeczki i będziemy mieli fenomenalny efekt. Efekt może w niektórych przypadkach szokować, ale czy o to chodzi w piwowarstwie rzemieślniczym? To nie Cyrk „Kuriozum”. Owszem czasami ślepy los, jak często w dziejach ludzkości, może dać produkt fenomenalny. Natomiast dobry warsztat, wiedza oraz umiejętności rzeczywiście mogą zaowocować piwem fantastycznym. Jeżeli dotarliście aż do tego miejsca to gratuluję i dzięki za uwagę O brettowych przygodach Artezana można jeszcze przeczytać tutaj, natomiast jak to robią za Oceanem na przykładzie The Lost Abbey tutaj. Wyświetl pełny artykuł
  8. a w nich Stone w Berlinie. Nowe browary kontraktowe i r [...] Wyświetl pełny artykuł
  9. Myśleliście, że na dziesięciu wpisach zakończy się moja wędrówka po berlińskich browarach? Nic bardziej mylnego! Zapraszam was dzisiaj do środkowo-zachodniej części Berlina, do dzielnicy Wedding. Właśnie tam, od 2002 roku, tuż przy ulicy Triftstrasse 67 działa browar Hausbrauerei Eschenbrau. Ci, którzy liczyli (w tym i ja), że lokal okaże się typowym browarem restauracyjnym srogo się zawiodą. Szynk ten zamiast szanującego się lokalu stara się raczej o miano studenckiej knajpy z prostolinijnym wnętrzem, barowymi przekąskami i z mało wyrafinowanymi piwami (choć mnogość pozycji w piwnym menu może temu przeczyć). Ale zacznijmy od początku. Browar jak i sam lokal funkcjonuje na dziedzińcu wielkiego, kołchoźnianego bloku mieszkalnego. Mimo, że dziedziniec ten jest mądrze zagospodarowany i nie brakuje tam zieleni, wielu może zawieść się widokiem zastanym na miejscu. Kilkanaście niechlujnie ustawionych ław znajdujących się pod rozłożystym drzewem przy których rezyduje podchmielona młodzież, to z pewnością nie jest dobrą wizytówką tego miejsca. Gdyby tak na siłę dopatrywać się jakiś pozytywów tej części knajpy, jest możność podziwiania naczyń warzelnych o jednorazowym wybiciu pięciu hektolitrów, które zostały zainstalowane w niewielkim, przeszklonym pomieszczeniu. Jednak, gdy aura zawodzi jedynym rozwiązaniem jest skrycie się w suterynie, które zostało zaaranżowane pod lokal gastronomiczny. Pomieszczenie te zostało podzielone na cztery, niewielkich rozmiarów sale. Panuje w nich niespotykanie nudny klimat. Wybiałkowane ściany, które większości przypadków nie zostały w żaden to sposób przyozdobione, wieją nudą a może nawet przygnębieniem. Ale to nie wszystko. Strudzony wędrowiec po za kilkoma piwnymi pozycjami nie będzie mógł zadowolić się wykwintnym jadłem. Pseudo pizza, czy też grillowane „wursty” z pewnością nie zasłużą na jego uwagę. Podobnie jest z ich piwem. Mimo, że browar chwali się otwartą fermentacją, rzemieślniczym podejściem do piwnego tematu i ofertą piwa, które zmienia się co dwa tygodnie, piwa te nie zasługują szerszą analizę. Pech chciał, że było nam dane jedyne spróbować Pilsa (11,9blg, 5,0% alk.), Dunkela (12,9blg, 5,3% alk.) oraz Weizena (12,9blg, 5,2% alk.). A może i dobrze? Wszystkie piwa okazały się zbyt mocno schłodzone a nadmiar złego pozbawione wartościowych cech organoleptycznych. Jałowy aromat wraz wodnistością był nie do zdzierżenia. Ciekaw jestem, jak się sprawa ma z ich sezonowymi piwami, takimi jak: Weizenbock, Marzen, Rauchbier, Maibock czy tez IPA? Jeżeli tym samym się charakteryzują, to zachodzę w głowę, jak oni się uchowali na rynku tyle lat? Sam już nie wiem, co mnie podkusiło aby odwiedzić ten przybytek? Odradzam! Od lewej: Pils, Weizen, Dunkel . bar . Jedna z sal . Wyświetl pełny artykuł
  10. piwna krucjata w Jankeslandzie TLA jest jednym z dwóch browarów mieszczących się w dawnej miejscówce Stone Brewing Co. w San Marcos. Drugim jest Port Brewing Company. Oba z kolei mają swoje korzenie w Pizza Port. Jedno miejsce – historia czterech browarów. USA pod tym względem jest zaiste ciekawym krajem. Dlaczego krucjata? Cóż, sami tak zatytułowali jedną z zakładek na swojej stronie internetowej. Warto tam zajrzeć. Tak samo jak do zakładki „10 przykazań”. 6, 7 i 10 są w punkt. Cuvee de Tomme 2012 Ciekawostka z rodzynkami, wiśniami, cukrem kandyzowanym i na dodatek leżakowana w beczkach po bourbonie. Gdzie w obroty biorą je jeszcze Brettanomyces. Klęska urodzaju i róg obfitości. Piana: Brak, odkorkowaniu nie towarzyszyły zresztą żadne doznania akustyczne. Barwa: Brązowa, głęboka, przebija na ciemną wiśnię i opalizuje. Zapach: Kwaśne wiśnie, rodzynki, czekolada, wanilia, stajnia, wino, bourbon. Ciekawe połączenie krieka z porterem angielskim i nutami pochodzącymi z beczki. Smak: Potęga kwasu, można spokojnie lać do akumulatora. Ale i pełni, 11% zawartości alkoholu jednak z czegoś musi się wziąć. Pierwszy akord gra pełnią, ale i od samego początku kwaśnością. W drugim pojawiają się wiśnie, estry owocowe, karmel, wanilia, beczka, czekolada. Finisz cierpko-kwaśny, rozgrzewający z nutami bourbonu. Piwo zdecydowanie do sączenia, mocno kwaśne, ale równocześnie złożone, pozwalające się odkrywać. W swojej podwyższonej kwasowości dość ekstremalne, ale uważam że warto spróbować. Saint’s Devotion 6,66% zawartości alkoholu – przypadek? Piana: Przebujna, ale o to przy przegazowaniu akurat nie powinno dziwić.. Barwa: Jasne złoto, nieklarowne. Zapach: Wybitnie ziołowy, z nutami końskiej derki, słodkich owoców i kwaskowatym podszyciem. Smak: Zaskoczenie – po aromacie spodziewamy się piwa znacznie bardziej kwaśnego. Natomiast w rzeczywistości kubki smakowe obmywa słodowa pełnia. Dopiero po pewnym czasie pojawiają się spodziewane nuty. Pierwszy akord brzmi więc słodowością, słodyczą. W drugim grają owocowe estry, ziołowość, pieprzne fenole, lekkie nuty piwniczne. Finisz ziołowo-pikantny z bardzo subtelnym kwaskiem. Goryczka zaznaczona, cytrusowo-przyprawowa. Dziwne, zaskakujące piwo. Nie mniej jednak pijalne i widać, że przemyślane. Mo Betta Bretta Efekt współpracy The Lost Abbet (a wcześniej Pizza Port) z New Belgium. Piana: Nikła, szybko opada. Barwa: Złoty, zmętniona, z pływającymi brettożdżami. Zapach: Zdecydowanie najsłabsze z całej trójki. W zapachu pojawiają się głównie dojrzałe brzoskwinie i morele, w tle lekki chmiel. W zasadzie to pachnie jak tanie owocowe wino. Smak: Nisko wysycone, bardzo słodowe. Pierwszy akord słodowy. W drugim pojawiają się karmel, brzoskwinia i jabłko. Finisz mydlany o tępej, ale niskiej goryczce. Ciężko powiedzieć, że rozczarowanie. Nie miałem szczególnych oczekiwań. Ale jednak skrzyżowanie taniego winiacza z tępą goryczką nie jest szczytem wysublimowania smakowego. Wyświetl pełny artykuł
  11. czyli temperatura ma kluczowe znaczenie. Po Funky Brett [...] Wyświetl pełny artykuł
  12. W momencie kiedy warszawskie wielokrany świętowały swoje pierwsze urodziny, osiemnastoletnia obecność na stołecznym piwnym rynku budzi szacunek. Ale że nie jestem już młodzieniaszkiem, wspomnę tylko że pierwszym uczęszczanym przeze mnie lokalem w stolicy był Pub U Rafała, mieszczący się w zaoranych obecnie pawilonach na Świętkorzyskiej. Minęły lata świetlne, gdy piwna rewolucja przywiodła mnie do Gorączki Złota na lany tu AleBrowar. Od pierwszego momentu można było poczuć co jest istotą tego miejsca. Tak jest, to właścicielka czyli Pani Małgosia, jedyna taka charakterna osoba na Warszawskim Szlaku Piwnym. Pani Małgosia jest i miłosierna i karząca, jest jak dobra matka dla wszystkich poszukujących dobrych piwnych smaków w mieście. Gorączka to lokal prawie że dla wtajemniczonych, mający ów ten magiczny nimb, który ostał się w pojedyńczych miejscach w Warszawie. Zatem Pani Małgosiu i cała ekipo Gorączki Złota – sto lat! A że na urodzinach mieliśmy okazję degustować wyjątkowe piwa uwarzone przez Adama Czogallę, piwowara kontraktowego Peruna, nie można nie opisać zaserwowanych tego dnia specjałów Belgian Pale Ale – treściwie, słodowe, alkoholowe. No w życiu to Pale Ale nie było, ale już Dubbel jak najbardziej. Na zimniejszą porę ok, ale nie w letnie popołudnie. Witbier – rześkie, lekko kwaskowe, z nutą pomarańczy i…gumy arabskiej. Chyba wszystkim smakowało bo skończyło się jako pierwsze. Double Roasted Coffee Stout – nazwa zapowiadała niezłe doznania smakowe i…tak było! Palono-prażone z solidną dawką zmielonej kawy, tyle że zbożowej. Czegoś takiego jeszcze nie piłem. Super sprawa! Robust Belgian – mocno treściwy, owocowy ejl z nutą aronii. Mam nadzieję, że Adam pokusi się o wrzucenie Double Roasted Coffee Stouta na rynek! Wyświetl pełny artykuł
  13. czyli American Weizen. Kolejne po American Weizenie z D [...] Wyświetl pełny artykuł
  14. czyli z Pierwszej Prywatnej Browarnii. Piwo otrzymane w [...] Wyświetl pełny artykuł
  15. Degustacja piwa Polka Pils z reaktywowanego browaru Południe, funkcjonującego obecnie pod nazwą Browar Wąsosz. Czy wreszcie doczekaliśmy się prawdziwego, porządnego, lekkiego i orzeźwiającego pilsa na lato? Oto odpowiedź. The post Polka Pils z browaru Wąsosz appeared first on Małe Piwko Blog. Wyświetl pełny artykuł
  16. czyli czasem warto odpaść. Piwo degustuję tylko dlatego [...] Wyświetl pełny artykuł
  17. czyli kolejna odsłona IPA Tour. Kolejna po Białym IPA, [...] Wyświetl pełny artykuł
  18. czyli zepsuty Imperial Stout, no chyba że to ma byś Sai [...] Wyświetl pełny artykuł
  19. Co do tego, że seria piw bałtyckich z „Browaru” Łebskiego, czyli Łebskie, Gdańskie, Gdyńskie, Sopociak i Międzyzdrojowe, to to samo piwo, nie ma żadnych wątpliwości. Podobnie, jak do tego, że piwo warzone jest w browarze w Witnicy, które z Morzem Bałtyckim ma niewiele wspólnego. Pytanie, czy „łebskie” piwa są klonami Lubuskiego Jasnego z Witnicy. Czy... Read More The post Tropiciel klonów #2 – Łebski Browar vs. Lubuskie Jasne appeared first on Małe Piwko Blog. Wyświetl pełny artykuł
  20. czyli APA, a raczej IPA ze Szwecji. Amarillo na RateBee [...] Wyświetl pełny artykuł
  21. co tam ciekawego u Jeży słychać? Praktycznie przed wyjazdem do Krakowa dostałem od Artezanów przesyłkę z premierowymi piwami. Dopiero jednak wczoraj miałem możliwość ocenić wersje butelkowe, natomiast dzięki wizycie w Viva La Pinta wiedziałem już czego się mogę spodziewać. Od razu kwestia technologiczna dotycząca Albretcika (nota bene zacne słowotwórstwo – połączenie Alberta z Brettami): Bretty Brettom nie równe. Artezan elegancko napisał, które konkretne z rodzaju Brettanomyces zostały użyte – claussenii. Co to dla nas oznacza? Przede wszystkim, że za cholerę nie powinniśmy spodziewać się nut typowych dla B. bruxellensis czy B. lambicus. A więc ani w stronę Orvala ani w stronę lambików czy Red Flanders. Biorąc pod uwagę jak modny jest to temat wypadałoby mi wrócić do tekstów typowo piwowarskich i coś na ten temat skrobnąć. Jak nie uda się w tym tygodniu to będzie w następnym Wszystkie wersje butelkowe są de facto piwnymi bootlegami dla przyjaciół, więc wzmianki o pianie i wysyceniu są ze zwykłej przyzwoitości. Wersje lane oczywiście mają wszystko w jak najlepszym porządku. Artezan Albrecik Piana: Średnio bujna, drobno pęcherzykowata, brązowawa, średnio szybko opada do cienkiej warstewki. Barwa: Czarne, nieprzejrzyste. Zapach: Czekolada, nuty słodowe, delikatna paloność, jeżeli ktoś spodziewa się walnięcia kwasem po nozdrzach to nie ma zielonego pojęcia co oferują B. clausenii. Aromat jest brettów jest w tym przypadku subtelniejszy, kojarzy się bardziej z zielonymi i czarnymi oliwkami niż pełnym kwachem, derką i końmi. Bardzo ciekawie gra z nutami słodowymi, szczególnie z czekoladą. W tle bardzo delikatny kwasek. Smak: Pierwszy akord słodowy, ale z wytrawnym sznytem. W drugim pojawia się gorzka czekolada, kawa, bardzo delikatne estry owocowe i nuty oliwek. Finisz wytrawny, palony, w tle przewija się kwasek. Goryczka głównie palona. Cholernie pijalne piwo, bardzo zbalansowane i przemyślane. Nie jest przesadzone w żadną stronę. Spokojnie można przy nim spędzić cały wieczór. Wiewiór Piana: Praktycznie brak (bootleg, przypominam). Barwa: Ciemny mahoń, nieklarowne. Zapach: Nuty orzechowe, mocna herbata, toffee, lekka cierpkość karmelu, w tle bardzo delikatne nuty nuty chmielowe – trochę żywic i cytrusów. Smak: Bardzo pełne, słodowe. Pierwszy akord pełny, słodowy, z lekką karmelową cierpkością. W drugim kontynuacja nut karmelowych, toffee, pojawiają się nuty orzechowe i herbaciane. Finisz pełny, okrągły, z niską żywiczną goryczką. Tak jak w przypadku Albretcika – przemyślane i mocno pijalne. Belgian IPA Piana: Śnieżnobiała, drobno pęcherzykowata, oblepia szkło i wolno opada. Barwa: Miodowa, mocno opalizujące. Zapach: Cytrusy, żywice, owoce tropikalne, brzoskwinie, mango, mocno słodki. W tle belgijskie, pieprzne fenole i słodowość. Przyjemny, ciekawy. Smak: Pierwszy akord słodowy, pełny. W drugim zaczynają grać estry owocowe, lekki karmel, pieprzne fenole i herbacianość. Finisz pieprzny o cytrusowo-żywicznej goryczce. Ciekawe połączenie typowo belgijskich nut z chmielową charakterystyką AIPA. Można było zaobserwować ciekawe reakcje na ostatnie piwa Artezana, zwłaszcza Albretcika. Mamy taką zabawną sytuację na rynku piw rzemieślniczych, że nie wiadomo czemu każde powinno „urywać” czy wręcz „szokować”. Jak nie urywa to jest „rozczarowanie”, mimo że piwo jest zajebiście poprawne i pijalne. W dupach się poprzestawiało, dobrze że jeszcze niektórym chce się kombinować piwa po prostu dobre. Wyświetl pełny artykuł
  22. 6 marca 2014 został otwarty kolejny browar restauracyjny, tym razem w Czechowicach-Dziedzicach. W zapowiedziach na temat tego browaru zwracało uwagę przede wszystkim to, że za inwestycją stoi znany wykonawca muzyczny – Stachursky. Urodzony w Czechowicach-Dziedzicach zresztą. Usytuowanie browaru idealnie pasuje do klimatów muzycznych Stachurskiego, zlokalizowany jest on bowiem w centrum handlowym „Stara Kablownia”. Co prawda nie w głównej jego części ale poziom niżej, zaraz przy centrum rozrywki o adekwatnej nazwie „Chacharnia”. W „Chacharni” mamy kręgielnie, stoły bilardowe i różne inne rzeczy potrzebne ludziom pracy do czynnego wypoczynku. Czy zatem piwo może tu być na odpowiednio wysokim poziomie? Sprzęt do browaru dostarczyła firma Andrzeja Gałasiewicza. Mamy tu 10 hl warzelnię, 11 tanków fermentacyjno-leżakowych oraz 4 zbiorniki wyszynkowe – wszystko w pojemności 10 hl. Sprzęt jednak nie warzy, kto więc odpowiada tu za piwo? Okazało się, że wybór piwowara jest jak najbardziej odpowiedni do tego miejsca. Bowiem Łukasz Niewiara od 2006 roku warzył najpierw w Bierhalle Katowice, a później w Bierhalle Warszawa. Czyli browarach nastawionych na klientów centrów handlowych, bazujących na recepturach opartych o niemieckie tradycje piwowarskie, choć od czasu do czasu oferujących coś niestandardowego. Takim prawdziwym wynalazkiem okazało się piwo o lekko brzmiącej nazwie „Fit”. Jakież było nasze zdziwienie gdy poznaliśmy parametry – 18° Blg i 9,8% alkoholu! Cóż, piwo było naprawdę kuriozalne (niezbyt ze sobą współgrające imbir, cytrus oraz alkoholowa moc) aczkolwiek kreatywne piwowarstwo zawsze znajdzie moje uznanie. Zdecydowanie lepiej w Browarze Dziedzice sięgnąć po pszenicę. Bierhalle zawsze było znane z dobrej pszenicy, nie inaczej jest i w tym przypadku, co może potwierdzić 3 miejsce za tutejszą pszenicę uzyskane w Konkursie Piw Rzemieślniczych Festiwalu Birofilia 2014. Na uwagę i pochwałę zasługuje możliwość zakupienia piwa w objętości 200 ml, to zdecydowanie dobry ruch! No i co najbardziej istotne – kilka lat temu takie browary pojawiały się w centrach handlowych dużych miast. Można przypuszczać, że niedługo browary restauracyjune będą obowiązkowym elementem każdego takiego przybytku w Polsce. Piwo: Pils, Weizen, Marcowe, Koźlak, Specjalne Browar Dziedzice, Czechowice-Dziedzice, Legionów 83 www.browardziedzice.pl Recenzje na browar.biz Wyświetl pełny artykuł
  23. nowe stare piwo. Wielu z Was w komentarzach do Wielkieg [...] Wyświetl pełny artykuł
  24. Wybory coraz bliżej, a jak święto się zbliża, to trzeba wyciągnąć najlepszą kiełbasę na stół. I tak nasi wspaniali rządzący, zaczęli nam się dobierać do piwa. Konkluzja jest taka, że piwo jest zbyt tanie i przez to rozpija nam się … Czytaj dalej → Post Wara od ceny piwa! pojawił się poraz pierwszy w Piwolog radzi .... Wyświetl pełny artykuł
  25. Trzy tygodnie temu w szerokich mass mediach „gruchnęła” wiadomość o wystawieniu na sprzedaż posesji, na której znajdują się budynki po dawnym browarze „Sobótka Górka”. Od razu wielu zaczęło snuć fantastyczne fantasmagorie o rychłym uruchomieniu browaru. Jednak, gdy weźmie się pod uwagę aktualny stan techniczny budynku, szybko zdamy sobie sprawę, że szanse na rychłe uruchomienie browaru są równe zeru. Nie wierzycie? Przekonajcie się sami. Zapraszam do wędrówki po browarze „Sobótka”, powstałym w 1858 roku, w miejscowości Sobótka-Górka (niem. Gorkau). . . Budynek administracyjny browaru . Warzelnia . . . . . . . Tajemne wejście do piwnic leżakowych. sl Wyświetl pełny artykuł
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.