Skocz do zawartości

Pierre Celis

Members
  • Postów

    4 613
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    6

Treść opublikowana przez Pierre Celis

  1. Skinner`s Betty Stogs – Bitter Ekstrakt nieznany, alkohol 4% Ten klasyczny angielski bitter trafił do mnie, dzięki uprzejmości moich kolegów, prosto z Londynu. Pięknie opakowane piwo zdobyło w 2008 roku miano najlepszego bittera Wielkiej Brytanii na Great British Beer Festival w Londynie. Wyróżnienie to nie byle jakie, bo festiwal organizowany jest przez CAMRA, czyli Campaign for Real Ale. Organizacja ta od lat przeciwstawia się zalewowi taniego, kiepskiej jakości piwa, promując tradycyjne puby, w których serwowane jest najlepsze piwo leżakowane i refermentowane w beczkach. W Polsce rolę podobną do CAMRA ma ambicję pełnić Polskie Stowarzyszenie Piwowarów Domowych, które za cel stawia sobie promowanie szeroko rozumianej kultury piwnej, a poprzez organizację największego w kraju konkursu piw domowych zachęca do zwrócenia uwagi na mało znane style piwne. Działalności PSPD poświęcę wkrótce osobny artykuł, tymczasem przejdźmy do dzisiejszej degustacji. Wygląd: Kolor ciemnozłoty, wpadający w miedziany. Piwo nie jest klarowne – lekko opalizuje. Piana w kolorze przybrudzonej bieli jest wątła i szybko redukuje się do otoczki wokół szkła. Aromat: W pierwszym momencie uderzają w nozdrza aromaty chmielowe – głównie kwiatowe, cytrusowe oraz nieco ziołowych. Dalej czuć „ejlową” owocowość oraz karmel podkreślony lekkim masłem, które tutaj w żadnym wypadku nie może być uznane za wadę. Wysycenie: niskie, właściwe. Smak: wytrawny, nawet lekko wpadający w kwaśny. Całość zamyka mocna, ale krótka goryczka. Moim zdaniem końcówka jest ona idealnie skomponowana. Po przełknięciu niewiele zostaje na języku i ma się ochotę na kolejny łyk. To cecha wzorcowego piwa sesyjnego, przy którym można spędzić cały wieczór. Odczucie w ustach: gładkie, przyjemne. Goryczka znika szybko po przełknięciu. Bardzo przyjemne. Wrażenie ogólne: Bardzo dobre piwo sesyjne o bogatym aromacie i niezbyt dużej treściwości. Idealne na dłuższą wieczorną imprezę. Dzięki niskiemu wysyceniu i stosunkowo niskiej zawartości alkoholu nie męczy, pozwalając jednocześnie na delektowanie się bogatym aromatem chmielu. Pijałem wprawdzie lepsze bittery, ale większość z tych, które miło wspominam, była serwowana z beczki. Jestem przekonany, że pinta Betty Stogs nalana prosto z pompy w angielskim pubie otrzymałaby ocenę co najmniej o pół punkta wyższą. Ocena: 7/10 Wyświetl pełny artykuł
  2. Od wczoraj tzn. od 12 stycznia 2012 r. można już głosować na mojego bloga w konkursie Blog Roku 2011. Blog jest zgłoszony w kategorii "Moje zainteresowania i pasje". Czytaj całość na blogu autora
  3. Od niedawna stałam się fanką czekoladowego fondue. Co jakiś czas rozpuszczam trochę czekolady w kociołku i maczam w niej różne owoce. Takie fondue to świetna i szybka do przygotowania uczta dla paczki znajomych. A do tego możemy oczywiście zaserwować piwo! Najlepiej będą tutaj pasować piwa mocne, bogate w aromaty i smaki. Czytaj całość na blogu autora
  4. Dzisiaj zajmę się problemem, jaki często jest poruszany przez początkujących na forach piwowarskich. Od jakiego piwa zacząć? Jakie wybrać na swoją pierwszą zacieraną warkę? Postaram si odpowiedzieć w kilku krótkich punktach. 1. Smaczne. Przede wszystkim wybierz styl, który lubisz. Jeśli nie znasz zbyt wielu stylów piwa, to zacznij od ich poznania. Świat nie kończy się na jasnym lagerze, ani nie zaczyna. Uwierz mi, jest wiele ciekawszych stylów, do tego łatwiejszych do uwarzenia w warunkach domowych. Udaj się do najbliższego sklepu z dobrym piwem i wybierz kilka(naście) piw z gatunków innych niż jasny lager. Unikaj piw mocnych, bo one z reguły wymagają długiego leżakowania, a więc czasu, a ty chcesz przecież szybko napić się własnego piwa. Przekonaj się co ci smakuje, a co nie. Jeśli nie masz dostępu do dobrego piwa, to przeczytaj chociaż charakterystykę gatunków. To trochę jak randka w ciemno, ale może na podstawie opisu uda ci się wybrać coś interesującego. 2. Łatwe. Dopiero zaczynasz i wszystkie pojęcia piwowarskie brzmią dla ciebie jak magiczne zaklęcia. Zacieranie, filtracja, wysładzanie, warzenie, chmielenie – ciężko się w tym wszystkim połapać. Najlepiej zacznij od możliwie prostego schematu. Będziesz mieć więcej czasu, by na spokojnie ogarnąć wszystkie procesy. Może nawet nie przegapisz niczego po drodze. Najlepiej wybierz styl, który można zacierać w jednej temperaturze, z tzw. przerwą kompromisową. Jest to najprostszy schemat zacierania, w którym zacier przetrzymujemy przez godzinę w jednej temperaturze (68C), po czym podgrzewamy do wysładzania (76C). W ten sposób można zacierać różne rodzaje ale – brytyjskie bittery i IPA, irlandzkie stouty, czy amerykańskie wariacje na temat wymienionych stylów. Tutaj jeszcze mała uwaga, podczas przerwy kompromisowej dobrze jest co jakiś czas (powiedzmy 10-15min) zamieszać zacier, sprawdzić jego temperaturę i ewentualnie podgrzać. 3. Szybko dojrzewające. Najszybciej gotowe do picia są piwa pszeniczne. Niektórzy (w tym i ja) twierdzą, że im są młodsze, tym lepsze. Do tego nie wymagają fermentacji cichej, gdyż z założenia mają być mętne. Ja „pszenicy” początkującym jednak nie polecam. Wprawdzie nie tak trudno uwarzyć poprawne piwo pszeniczne, ale już dobry pszeniczniak wymaga skomplikowanego zacierania i obycia z drożdżami płynnymi. Jeśli nie pszeniczne to jakie? Inne piwa górnej fermentacji – pale ale, bitter, India Pale Ale, różne odmiany stouta. One również będą szybko gotowe do spożycia. Może po tygodniu od zabutelkowania nie osiągną pełni smaku, ale co bardziej niecierpliwi i tak będą zachwyceni, a dłużej dojrzewać mogą przecież kolejne piwa z kolejnych warek 4. Wybaczające błędy. Nie tak łatwo uwarzyć piwo bez wad. Nawet doświadczeni piwowarzy mają z tym czasem problem. Jednak są piwa, które wybaczają błędy lepiej niż inne. I tych radzę się trzymać na początku. Jakie to piwa? Ciemne i/lub mocno chmielone. Optymalnym wyborem byłby chyba amerykański stout, czyli ciemne piwo dość mocno nachmielone amerykańskimi odmianami chmielu. Jeśli ktoś nie lubi piw ciemnych, to może spróbować uwarzyć IPA lub jego amerykańską odmianę – AIPA. To jenak style mocno goryczkowe. Miłośnicy łagodniejszych klimatów mogą spróbować bittera, a jeśli ktoś w ogóle nie przepada za chmielem, może powinien się zastanowić nad czymś zbliżonym do Kolońskiego lub belgijskiego Saison’a. Wyjaśniłem jak umiem najlepiej, choć pewnie i tak chaotycznie i subiektywnie. Jeśli ktoś ma jakieś pytania, sugestie czy uwagi – bardzo proszę o komentarze. Wyświetl pełny artykuł
  5. Budels Herfstbock – Bock Ekstrakt nieznany, alkohol 6,5% Pierwsze moje piwo z Holandii, które nie jest jasnym przemysłowym lagerem. Holandia piwnym rajem nie jest, ale nie jest też pustynią. Ma piwoszom wiele do zaoferowania, chociaż w Polsce trafić ciekawe piwo z Holandii jest równie łatwo, co szóstkę w totolotka. Ja upolowałem koźlaka, w sam raz na porę zimową. Zobaczmy co tam holendrzy mają do powiedzenia w temacie piw umiarkowanie rozgrzewających. Wygląd: Kolor brązowy, jeszcze przejrzyste, ale już blisko zaciemnienia, klarowne. Piana beżowa, grubopęcherzykowa, niska i szybko redukuje się do otoczki wokół szkła. Aromat: Karmel, karmel, karmel i odrobina ciemne owoców – śliwek i czarnej porzeczki. W tle lekka przyprawowość, dodająca pikantności. Wysycenie: umiarkowane do średniego, dobrze dobrane. Smak: słodowy, pełny, ale nie zalepiający. Końcówka wyraźnie goryczkowa i niestety alkoholowa. Zapewne zbyt głębokie odfermentowanie połączone z krótkim okresem leżakowania sprawiły, że alkoholu nie dało się ukryć. Odczucie w ustach: niestety alkohol długo zostaje na języku, pozostawiając nieprzyjemny posmak. Wrażenie ogólne: Ciekawy przedstawiciel koźlaków. Na pochwałę zasługuje przyjemna i stosunkowo wysoka goryczka, która świetnie czyści kubki ze słodkiego karmelu. Budels Herfstbock nie zakleja, przez co jest wysoce pijalny. Niestety mamy tutaj też sporą dawkę alkoholu, którą nie do końca udało się wkomponować w całość. Brakuje mi też piany. Do ideału zatem trochę brakuje. Ocena: 6.5/10 Wyświetl pełny artykuł
  6. Na obiad zaplanowałam coś orientalnego i szybkiego w przygotowaniu – makaron mie z warzywami i tofu. W trakcie przygotowywania posiłku zastanawiałam się jakie piwo najlepiej by do niego pasowało. Zdecydowałam się na własnej produkcji belgijskiego dubbla. Czytaj całość na blogu autora
  7. Wysłodziny (czyli zużyte ziarno) po wicie, to fajny materiał do robienia chleba i innych potraw. Tym razem więc odjęłam od końskich ust 1 kg wysłodzin i upiekłam bułeczki oraz placuszki. Czytaj całość na blogu autora
  8. Rok kalendarzowy skończy się za parę godzin, ale nie ma się co martwić, bo za to rok piwowarski w pełni! Dlatego jedną ręką mieszam w garze, gdzie warzy się AIPA, a drugą przygotowuję małe przekąski na dzisiejszy, sylwestrowy wieczór. Czytaj całość na blogu autora
  9. W ten świąteczny dzień, zapraszam Was na degustację piwa w stylu barley wine. Będzie to piwo o nazwie Old Foghorn z browaru Anchor Brewing z San Francisco. Do takiego zacnego piwa proponuję coś wykwintnego, ale bardzo prostego i szybkiego. Będą to słodko-pikantne owoce i warzywa w cieście francuskim. Czytaj całość na blogu autora
  10. Już niebawem ukaże się zimowy numer Piwowara 2011, a w nim mój artykuł o łączeniu jedzenia z piwem w stylu barleywine. Obiecałam w nim czytelnikom, że na moim blogu będą mogli zobaczyć film z karmelizacji crème brûlée, gdyż deser ten jest bardzo często wymieniany jako dobry towarzysz barleywina. Czytaj całość na blogu autora
  11. Za siedem dni Święta, czas więc najwyższy na pierniczki. Piękę je od paru lat, na choinkę, na prezenty, ot tak, do przegryzienia.Można będzie sobie siedzieć przed kominkiem, popijać RISa i przegryzać korzenno-miodowo-czekoladowymi ciasteczkami. Czytaj całość na blogu autora
  12. Wesołych Świąt, Pinta, Stout Owsiany 13,1 Blg, 4,5% Wygląd: Czarne, kompletnie nieprzejrzyste. Piana beżowa, a nawet jasnobrązowa. Szybko redukuje się do korzuszka. Aromat: kawa, gorzkie kakao i biszkopty – pachnie świętami, ale niebanalnie. Wysycenie: umiarkowane do niskiego. Moim zdaniem minimalnie za wysokie. Smak: piwo jest lekkie, zadziwiająco wodniste jak na tak płytkie odfermentowanie. W smaku kwaskowato-goryczkowe. Goryczka średnia do wysokiej. Paloność utrzymuje się długo na końcu języka. Brakuje pełni, małego słodkiego akcentu, na którym można by na chwilę język zawiesić. Odczucie w ustach: z jednej strony przyjemna owsiana gładkość, z drugiej tępa i szorstka goryczka. Ostatecznie dość nieprzyjemne w odbiorze. Wrażenie ogólne: Genialny zapach świątecznej Pinty nie ma niestety poparcia w smaku. Mogło być piwo wybitne, a jest przeciętne. Mimo wszystko liczę na kontynuacje i poprawę w kolejnych warkach, bo ciągle brakuje dobrych stout’ów na naszym rynku. Ocena: 6/10 Wyświetl pełny artykuł
  13. Pora spróbować tarty. Ciasto wyszło kruche i pachnące masłem. Do tego lekko pikantny szpinak z delikatnym, mleczno-kozim aromatem sera, który pod wpływem temperatury stał się miękki i puszysty. Z piwem kolońskim kompozycja bardzo dobra. Czytaj całość na blogu autora
  14. Niby rzecz oczywista, ale okazuje się, że jednak nie dla każdego. Wielu znajomych i nieznajomych pyta mnie ile można „procentów” wycisnąć z piwa domowego. Otóż procentów można wycisnąć tyle, na ile drożdże pozwalają i ile są one w stanie wytrzymać. Po pierwsze drożdże lubią dobrze zjeść, a że drożdże są rodzaju żeńskiego, to lubują się w cukrach, szczególnie tych prostych. Ile im damy cukru, tyle wyprodukują odchodów (czyt. alkoholu i dwutlenku węgla). Oczywiście jedzenie ma też umiar, stąd i alkoholu mogą wyprodukować ograniczoną ilość. Ile? Maksymalna tolerancja alkoholu dla drożdży piwnych to około 12%, ale to wcale nie stanowi ostatecznej granicy. Nic nie stoi na przeszkodzie, by fermentację pierwotną przeprowadzić drożdżami piwnymi, a wtórną drożdżami winnymi. Efekt może być lepiej niż dobry, szczególnie dla tych piwowarów, którzy odnajdują w sobie belgijskie korzenie (Belgowie lubią piwo, ale nie lubią sikać). Dla tych, w których płynie krew północna wymyślono jeszcze mocniejsze piwa. To, że drożdże nie dają rady, nie znaczy, że człowiek nie da. I tak powstał proces wymrażania. W najłagodniejszym wydaniu w ten sposób powstaje styl o nazwie eisbock – z niemiecka koźlak lodowy. Jak się można domyślić, koźlaka owi barbarzyńcy zostawili na mrozie i woda zamarzła, a alkohol został – eureka! W ten sposób można uzyskać piwo o mocy l2, 14%, 16% alkoholu. To jednak pikuś w porównaniu do wyścigu na najmocniejsze piwo świata. Niektórzy piwowarzy, a w szczególności Holendrzy i Szkoci, tak się zapędzili w wymrażaniu, że produkują piwa o mocy 50% i więcej. Niby można, tylko po co. I czy to jeszcze jest piwo? Dla ciekawskich kilka linków: The End of History Dutch Brewery Releases Strongest Beer (60%) in the World P.S. W lodówce czeka na degustację Aventinus Eisbock, zatem wkrótce przekonamy się jaki efekt daje wymrażanie. Wyświetl pełny artykuł
  15. Premiera tegorocznego Championa przewinęła się już przez niemal wszystkie piwne blogi. I nic dziwnego. Oprócz projektu Pinta, to chyba najbardziej wyczekiwana premiera roku. Z wrodzonego lenistwa nie będę powielał opisu i historii tego piwa. Zresztą inni opowiedzieli to znakomicie, choćby Tomek Kopyra czy Bartek ze Smaków Piwa. Przejdźmy do mojej subiektywnej oceny. Bracki Grand Champion Birofilia 2011 – Kölsch Ekstrakt 11,8 Blg, alkohol 5,3% Wygląd: Jasne złoto, krystalicznie czyste. Piana biała, średnioobfita o różnej wielkości pęcherzykach. Szybko opada, ale jej resztki wzorcowo oblepiają szkło. Aromat: w wyższej temperaturze aromat chmielowy, dalej zbożowo-chlebowy, lekko słodowe. Po porządnym schłodzeniu ujawnia się klątwa Browaru Zamkowego, czyli żelazo. Ujawnia się na tyle silnie, że przykrywa skutecznie resztę aromatów. Wysycenie: średnie do wysokiego, pasujące do stylu. Smak: pół-pełny, o wydźwięku słodowym. Po dłuższej degustacji ujawnia się retronosowo, typowy dla stylu, aromat zielonych jabłek. Goryczka średnia, krótka, przyjemna. Odczucie w ustach: na języku gładkie, ale też gryzące w wyniku wysokiego wysycenia. Przyjemne, orzeźwiające. Wrażenie ogólne: Piwo udane i nic ponadto. Taki to styl. Nie znajdziemy w nim większej głębi czy zaskakujących aromatów. Za to idealnie sesyjne – można pić jedno za drugim, nie czując zmęczenia. Gdyby nie było zażelazione i cena była o połowę niższa, to chętnie sięgałbym po nie częściej, a tak, pozostaje mi czekać na Grand Championa 2012. Ocena: 6/10 Pomimo dość krytycznej oceny samego piwa, chylę czoła przed Jankiem Szałą, który znakomitym piwowarem jest. Zwycięstwo w najważniejszym konkursie piw domowych w Polsce, to na prawdę nie lada wyczyn i Janek potwierdził nim, że doskonale zna się na rzeczy. Słowa uznania należą się też Grupie Żywiec – za organizację konkursu. Za to, że podołali temu trudnemu technologicznie piwu. W końcu za oprawę graficzną, piękne szkło i akcję marketingową. W tej kwestii browary regionalne dużo się jeszcze muszą nauczyć od starszego brata. Wyświetl pełny artykuł
  16. Sałatka caprese jest daniem delikatnym, jasnym, pełnym słońca i smaków lata. Takie też powinno być piwo, którym będziemy je popijać. Skojarzenie jest proste. Takim piwem jest piwo pszeniczne, świetny byłby też witbier. U mnie witbier dopiero jest w planach, więc degustujemy pszeniczne. Czytaj całość na blogu autora
  17. Strong Suffolk Vintage Ale – Old Ale Ekstrakt: nieznany, alkohol: 6% Old Ale to tradycyjny angielski styl piwa, które długo leżakuje w dębowych beczkach dla uzyskania specyficznego aromatu piwa dawnego. To jakby powrót do tradycji i przypomnienie aromatów, które niegdyś charakteryzowały chociażby klasycznego londyńskiego portera. Suffolk Strong to mieszanka dwóch klasycznych styli – BPA i Old 5X, z których to drugie leżakuje w drewnianych beczkach przez 2 lata. W czasach, gdy piwu koncernowemu musi wystarczyć kilka tygodni, 2 lata brzmi jak czyste szaleństwo. Sprawdźmy zatem czy Anglicy czasem nie potracili zmysłów. Wygląd: Kolor ciemnobrązowy, niemal nieprzejrzysty, z pięknymi rubinowymi prześwitami. Piana beżowa, gruboziarnista, szybko opada do zera. Aromat: w pierwszym momencie czuć czekoladę, karmel i orzechy. Z czasem do głosu dochodzą estry – suszone śliwki i rodzynki. Wysycenie: umiarkowane, wyważone. Smak: słodowe, pełne, ale też lekko kwaskowate, winne. Doskonale wyczuwalny „dębowy” aromat beczki, przypominający nieco whisky. Goryczka średnia, szorstka, lekko garbnikowa – zadziwiająco pasuje mi tym piwie, kojarząc się z niektórymi gatunkami wina. Aromaty chmielowe obecne gdzieś na dalekim planie, ledwo wyczuwalne. Alkohol narzuca się nieco, co mi osobiście przeszkadza. Odczucie w ustach: na języku gładkie, lecz w gardle garbnikowo gryzące. Piwo z pazurem, raczej nie dla miłośników umiarkowania i grzeczności. Wrażenie ogólne: Bardzo smaczne piwo o wielkim bogactwie aromatów. Znakomicie czuć tutaj wpływ leżakowania w dębowych beczkach. Wprowadza ono klimat częściej spotykany w winach, niż w piwie. Są estry owocowe, jest też przyprawowa ostrość i cierpkość. Mi to bardzo odpowiada. A co mi przeszkadza? Głównie nietrwała piana i zbyt mocna alkoholowość. Gdyby nie to, piwo mogło by być wybitnym. Ocena: 8/10 Wyświetl pełny artykuł
  18. Dzisiaj kontynuuję serię piw wędzonych. Tym razem na tapetę trafiły dwie nowości z polskiego browaru kontraktowego Pinta. To chyba pierwsze polskie komercyjne piwa dymione od czasu legendarnego Grodziskiego. Przyznam, że wiele się po nich spodziewam, a przede wszystkim liczę na to, że znajdą swoich fanów i utrzymają się na rynku. Nie ma nic lepszego na jesienną chandrę, niż porządny dymiony koźlak. Do koźlaka dostajemy w pakiecie jego słabszego brata, który powstał „z trzecich wód”, czego nie ukrywają sami pomysłodawcy. I słusznie, nie ma się czego wstydzić. Przecież w tradycji piwowarstwa leży robienie kilku piw w jednej serii – od najmocniejszego do najbardziej rozwodnionego. Tak robiono dawniej i tak robi się do dziś, żeby wspomnieć piwa trapistów czy szkockie 80/70/60 szylingów. Podymek Ekstrakt: 9Blg, alkohol: 3% Wygląd: Kolor ciemno-miedziany, jasnobrązowy, idealnie klarowne. Piana biała, skromna pomimo burzliwego nalewania, szybko opada. Słaby punkt tego piwa. Aromat: przyjemne połączenie karmelu i wędzonki. Oprócz tego aromat herbatników i chleba typu pumpernikiel. Gdybym nie znał parametrów tego piwa, spodziewałbym się czegoś bardziej pełnego w smaku. Wysycenie: umiarkowane do średniego, dobrze dobrane. Smak: lekko słodowy, lekko kwaskowaty, z wyraźnie zaznaczoną goryczkową końcówką. Zadziwiająco, według mnie, to właśnie goryczka stanowi o smaku tego piwa. Odczucie w ustach: nie ma co się oszukiwać, Podymek jest piwem wodnistym, choć stosunkowo pełnym jak na swoje parametry. Relatywnie silna goryczka powoduje szorstkość na języku. Wrażenie ogólne:Jeśli ktoś poszukuje leciutkiego piwa, dobrze gaszącego pragnienie, to się nie zawiedzie. Podymek zdecydowanie nie jest piwem dla miłośników piw pełnych. Szczerze przyznam, że spodziewałem się kiepskich popłuczyn po mocniejszym bracie, a okazało się, że to piwo ma pazur. Jest wędzone, słodowo-kwaskowate, z silną goryczką. Nie powala, ale mi smakuje. Ocena: 6/10 Jak w dym – koźlak podwędzany Ekstrakt: 16,5Blg, alkohol: 6,9% Wygląd: Kolor ciemno-brązowy, klarowne. Piana beżowa, pojawia się tylko na sekundę. Aromat: typowy dla koźlaka – suszone śliwki, ciemny karmel. Do tego delikatna paloność i naprawdę lekko zaznaczony aromat wędzonki. Chociaż może moje zmysły są lekko przytłumione po Podymka. Radykałowie przyczepią się pewnie do pewnej owocowości, a ja ją lubię i koźlaki lekko „ejlowe” należą do moich ulubionych. Wysycenie: umiarkowane do średniego, bardzo przyjemne. Smak: zdecydowanie słodowy, ale też delikatnie kwaskowaty. Finisz subtelnie goryczkowy, dobrze zrównoważony. Aromatów chmielowych oczywiście brak. Rozgrzewająca moc alkoholu wyczuwalna, lecz dobrze ukryta. Odczucie w ustach: gładkie, pełne. Wrażenie ogólne:Piwo nie jest idealne, ale zdecydowanie trafia w mój gust. Pełne, słodowe, rozgrzewające, bogate w smak i aromat. Umiarkowana wędzonka, wiadro karmelu i lekka paloność, uzupełniona o aromat suszonych śliwek. Można się powoli, z przyjemnością, delektować. Ocena: 7,5/10 Wyświetl pełny artykuł
  19. Spezial Rauchbier – Classic Rauchbier Ekstrakt: nieznany, alkohol: 4,6% Piwosze dzielą się na miłośników wędzonki i tych, którzy do piw dymionych jeszcze nie dorośli. Ja należę do tej pierwszej grupy i zawsze ze smakiem sięgam po wędzone przysmaki. A jak się wytwarza takie piwo? Po prostu w zasypie musi się znaleźć słód wędzony, czyli słód suszony w tradycyjny sposób, w słodowniach opalanych drzewem (zwykle bukowym). Dawniej najprawdopodobniej wszystkie piwa były „wędzone”, bo tylko tak umiano wysuszyć słód. Dzisiaj takie piwo to niestety rzadkość. Jedynie w niewielkim niemieckim Bambergu tak umiłowano piwa dymione, że po dziś dzień wytwarza się ich całkiem sporo. Dość powiedzieć, że miasto jest mekką piwoszów, szczególnie tych z grupy pierwszej. Dzisiejsze piwo, to jeden z przedstawicieli Bamberskiej wędzonej szkoły piwowarstwa. Zatem zaczynamy. Wygląd: Kolor miedziany, idealnie klarowne. Piana biała, średniej faktury, szybko opada. Aromat: w pierwszej kolejności czuć przede wszystkim wędzonkę. Gdy zmysły się oswajają, do głosu dochodzą aromaty słodowe – chlebowość i karmel. Całość bardzo ładnie się równoważy. Wysycenie: wysokie, przyjemne. Smak: dość pełny, słodowy. Goryczka symboliczna, delikatnie i miło podkreśla słodowy charakter piwa. Odczucie w ustach: gładkie, ale gryzące od wysokiego nagazowania. Było by przyjemniejsze, gdyby piwo miało niższe wysycenie Wrażenie ogólne: Doskonałe piwo dla miłośników piw dymionych. Wędzone wyraźnie, ale nie przytłaczająco. Bardzo dobrze zrównoważone. Aromat wędzonki uzupełniony jest słodową pełnią i delikatnym goryczkowym finiszem. Czego chcieć więcej. Po prostu świetne piwo sesyjne. Gdyby jeszcze miało lepszą pianę, mogło by konkurować z Marzen’em z Schenkerli. Ocena: 7,5/10 Wyświetl pełny artykuł
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.