Skocz do zawartości

Pierre Celis

Members
  • Postów

    4 612
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    6

Treść opublikowana przez Pierre Celis

  1. Głos Szczeciński poinformował, że we wrześniu ma wystartować drugi browar restauracyjny w Szczecinie. Mieścić się będzie w samym centrum miasta przy ul. Partyzantów, nad klubem Rocker. O powstaniu tego lokalu słychać było już dawno. Konkurował terminami i bitwą o unijne dofinansowanie ze Starą Komendą. Komenda otworzyła się rok temu, a o konkurencyjnej inwestycji słuchy ucichły. Domniemam, że Unia nie dała pieniędzy na drugi tego typu lokal i inwestor musiał szukać innego finansowania, stąd przesunięcie otwarcia. Cieszy mnie bardzo, że projekt nie upadł i będziemy mieli w mieście dwa minibrowary. Co ciekawe oba oddalone od siebie o jakieś 400 metrów. Mam nadzieję, że konkurencja wpłynie pozytywnie na jakość piwa i poszerzenie oferty poza kanon jasne-ciemne-pszeniczne. Chodzą słuchy, że Stara Komenda szykuje mocne uderzenie na przyjęcie rywala. W tankach leżakuje nowe piwo – nieszablonowe, premierowe, autorskie. Czy Rocker pójdzie za ciosem i będzie także otwarty na eksperymenty? Szczerze na to liczę. Szczecin ciągle ubogi jest w lokale z dobrym piwem, zatem najwyższy czas to zmienić. Jakiś czas temu krążyła plotka o trzecim browarze restauracyjnym, który miałby powstać w starej transformatorowni przy Alei Wojska Polskiego (vis a vis TVP). Czy ktoś zna losy tej inwestycji? Wyświetl pełny artykuł
  2. Koźlik jest z nami podobno “od dziesiątek lat”. Ci, którzy pamiętają, twierdzą, że dawniej był to napój niskoalkoholowy, czyli coś w rodzaju podpiwku. Dzisiaj Koźlik to piwo ciemne i dość mocne. Nazwa może się kojarzyć z koźlakiem, ale zapewniam was, że jest to mylne. To co w takim razie kryje się w środku? Koźlik – ciemny lager, (podkręcone bohemskie ciemne?) Ekstrakt 14,1Blg, alkohol 6,2% Skład: woda, słód jęczmienny, słody karmelowe, słód barwiący, chmiel Wygląd: Ciemno brązowe, klarowne, pięknie rubinowe, gdy oglądane pod światło. Piana beżowa, puszysta, średnio-obfita, redukuje się szybko. Aromat: toffi, karmel, delikatna paloność w stylu kawy Inki. Wysycenie: średnie do niskiego, przyjemne, pasujące do piwa ciemnego. Smak: słodowy, ale nie ciężki. Okazuje się, że ciemne piwo może nie być ulepkiem. Koźlik jest nawet lekko kwaskowaty (może to wina przydatności – mój był ponad 2 tygodnie po terminie). Goryczka na poziomie średnim, krótka, przyjemnie spłukuje resztki słodyczy. W smaku wyczuwalna też metaliczna nuta, typowa dla lwóweckiego browaru. Odczucie w ustach: średnia pełnia, stosunkowo niskie wysycenie i sympatyczna goryczka sprawiają przyjemne wrażenie. Wrażenie ogólne: Koźlik to solidny, wysoce pijalny, ciemny lager. Jeśli ktoś szuka w nim rasowego koźlaka, to się zawiedzie. Wszyscy inni znajdą smaczne lekkie piwo o “ciemnym” zabarwieniu, ale bez przesadnej paloności. Całkiem blisko mu do czeskich tmavych, choć mocą je nieco przebija. Piwo ma drobne wady – diacetyl, nuta metaliczna – ale pomimo tego pozytywnie wyróżnia się na polskim rynku i mam nadzieję, że będzie na nim święcić sukcesy. Ocena: 5.5/10 P.S. Mój egzemplarz był 18 dni po terminie i przejawiał pierwsze oznaki psucia się, zatem ocena może być nieco zniekształcona, za co szczerze przepraszam. Wyświetl pełny artykuł
  3. Oud Bruin to stosunkowo rzadki styl wywodzący się z belgijskiej części Flandrii. Piwo kwaśne (sour ale), winne, przypominające nieco lambika, choć znawcy zauważą wiele różnic. Jest łagodniejsze, mniej octowe/kwaśne i bardziej złożone w aromacie. Nie ma tutaj też miejsca dla typowego dla lambików aromatu końskiej derki. Charakter jest głównie owocowy, ale też słodowy. Kwaśność wzrasta w miarę dojrzewania. Ichtegem’s Oud Bruin – Flandryjskie Brązowe Ale / Oud Bruin Ekstrakt nieznany, alkohol 5,5% Wygląd: Ciemno brązowe, lekko opalizujące. Piana beżowa, nietrwała. Aromat: kwaśny, winny, ale też nieco słodowy. Sumarycznie owocowy, przypominający czarne i czerwone porzeczki z odrobiną śliwek. Wysycenie: wysokie, szampańskie, orzeźwiające. Przyjemne, chociaż nieco za wysokie dla stylu. Smak: harmonijny słodko-kwaśny, jak wino półwytrawne. Goryczka nietypowa, cierpka, przypominająca tą z soku z czarnej porzeczki. Odczucie w ustach: szampańskie, orzeźwiające, lekko cierpkie. Wrażenie ogólne: Świetne, aromatyczne, orzeźwiające. Jak wino z czarnej i czerwonej porzeczki. Niektórzy powiedzą, że to już wino, inni że belgijskie piwa są po prostu nieszablonowe. Ja życzyłbym sobie więcej takiego piwa na letnie upały, zamiast tych wszystkich polskich sztucznie aromatyzowanych ulepków. Jedyne, do czego mógłbym się doczepić, to że jest dosładzane. Tylko pytanie czy aby na pewno bez dodatku cukru byłoby lepsze? Ocena: 7.5/10 Wyświetl pełny artykuł
  4. Dzisiaj leciutkie piwo w stylu dawnego Grodziskiego. Styl to nieco zapomniany, który przeszedł do historii wraz z transformacją ustrojową i upadkiem browaru w Grodzisku Wielkopolskim. Ultralekkie, o niewielkiej zawartości alkoholu – zaledwie 2,6%. Dawniej służyło do gaszenia pragnienia po dniu ciężkiej pracy. Wypijało się jedno czy dwa “grodzisze”, a później szło się na prawdziwe piwo, tudzież inne trunki. Obecnie grodziskie przeżywa swój renesans, chociaż głównie w browarach domowych. Pinta jest chyba jedynym polskim komercyjnym przedstawicielem stylu. Co ciekawe grodziskie modne stało się także za oceanem. Amerykańscy piwowarzy domowi i rzemieślniczy coraz częściej próbują swoich sił w tym egzotycznym dla nich stylu. Grodziskie, to piwowarski skarb Polski. To jedyne, poza porterem bałtyckim, piwo wywodzące się z naszego kraju. Polskie Stowarzyszenie Piwowarów Domowych prowadzi obecnie projekt Grodziskie Redivivus mający na celu usystematyzowanie wiedzy o Piwie Grodziskim, jego składzie, technologii i recepturach. Dzięki zebranym materiałom łatwiej i dokładniej odtworzyć będzie można ten cenny styl. A’la Grodziskie – Grodziskie/Grätzer Ekstrakt 7,8Blg, alkohol 2,6% Wygląd: Słomkowe, mocno opalizujące, ale jeszcze lekko przezroczyste. Piana biała, niezbyt obfita, szybko redukuje się do kołderki. Aromat: dymu, ogniska – średnio intensywny, przyjemny. Wysycenie: umiarkowane, perliste. Zbyt niskie jak na styl. Smak: delikatny chmiel i lekka kwaskowatość. W odczuciu wytrawny. Goryczka na poziomie średnim, doskonale skomponowana. Odczucie w ustach: lekkie, nawet nieco wodniste, choć i tak zadziwiająco pełne jak na swoje parametry. Perliste wysycenie dodaje lekkości i przyjemnie orzeźwia. Wrażenie ogólne: Nie jest to piwo, które powala na kolana. Jeśli jednak potraktować je jako napój gaszący pragnienie w upalny dzień, to jest po prostu rewelacyjne. Harmonijne – kwaskowato-chmielowo-dymowe, przy czym dym nie wybija się tu zbyt mocno, co przeszkadzało mi w premierowej wersji A’la Grodziskiego. Jeśli mogę mieć dwa życzenia do ekipy Pinty, to prosiłbym o wyższe wysycenie i stabilniejszą pianę. Reszty proszę nie zmieniać. Ocena: 6.5/10 Wyświetl pełny artykuł
  5. Miałam przyjemność uczestniczyć w spotkaniu w Centrum Dziedzictwa Szkła w Krośnie. Gdy na scenie topiło się szkło i powstawały szklane arcydzieła, ja opowiadałam o piwie, a goście degustowali moje wyroby. Czytaj całość na blogu autora
  6. Jak co roku pojechałam na Targi Końskie w Lutowiskach. Tym razem miałam miłą niespodziankę, dlatego że się coś ruszyło w ludziach. I parę piwnych akcentów też było. Czytaj całość na blogu autora
  7. Dzisiaj w Piwologu piwo znane chyba każdemu, choć nie przez każdego lubiane. Ostatnio mocniej zaistniało na polskim rynku, a to dzięki temu, że jego dystrybucją zajęła się Grupa Żywiec. Cieszy na pewno to, że to kolejna pozycja, która urozmaica polską scenę piwną. Z drugiej strony, to typowy produkt globalizacji, którego staram się unikać na co dzień. Od czasu do czasu najdzie jednak człowieka ochota na coś ciemnego, a wybór w zwykłych sklepach żaden. Wtedy z pomocą przychodzi stary dobry Guiness. Guinness Draught, to najbardziej rozpowszechniony, choć nie jedyny stout z browaru Guinness. Jest jeszcze klasyczny Guinness Original Stout (widywany dość często na sklepowych półkach) oraz mocniejszy brat dwóch wspomnianych, czyli Guinness Foreign Extra Stout (dość rzadkie zjawisko w Polsce). Draught to piwo będące odpowiedzią na potrzeby współczesnego piwosza, co niekoniecznie wróży mu dobrze. Efektowne, nasycone azotem, dzięki czemu zyskuje piękny wygląd i kremową trwałą pianę. To go na pewno odróżnia od innych piw, a co ze smakiem? Guinness Draught – dry stout Ekstrakt nieznany, alkohol 4,2% Wygląd: Czarny, niemal nieprzezroczysty, z widocznymi pod światło rubinowymi prześwitami. Piana beżowa, średnioobfita, kremowa (dzięki zastosowaniu widgeta z azotem) i trwała. Aromat: ziołowo-kawowy, niezbyt intensywny, intrygujący, bo w sumie nietypowy jak na styl. Wysycenie: bardzo niskie, typowe. Smak: wytrawny, wpadający w kwaskowaty. Goryczka na poziomie średnim, przyjemna, szlachetna, choć nieco pozostająca (słodowa). Odczucie w ustach: gładkie, lekkie, nawet nieco wodniste. Wrażenie ogólne: Guinness Draught to piwo intrygujące. Aromat i smak wyjątkowy, w zasadzie niepowtarzalny, niestety także nikły. Piwo jest stosunkowo wodniste, lekkie, co stawia je w szeregu z napojami gaszącymi pragnienie. I do tego nadaje się znakomicie. Guinnessa napije się pewnie co jakiś czas, bo to solidne i smaczne piwo, ale do degustacji będę wybierać trunki bardziej ambitne. Ocena: 5.5/10 Wyświetl pełny artykuł
  8. W dniach 15-16 czerwca w pięknym otoczeniu Browaru Żywiec i sprzyjającej, letniej pogodzie odbył się Festiwal Birofilia 2012. Impreza była świetna, tylko szkoda, że taka krótka. Czytaj całość na blogu autora
  9. Ostatnie piwo z duńskiego Browaru Svaneke (Bornholm). Na pewno jest to stout, choć nie do końca wiadomo w jakiej odmianie. Na potrzeby dziennikarskiej oceny, po dogłębnej analizie organoleptycznej, zakwalifikowałem to piwo do kategorii stout owsiany. To ze względu na jego pełnię i dobrze wyczuwalną gładkość. Dla zainteresowanych innymi piwami z tego browaru linki trzy: Mørk Guld, Red Hot Chili Ale, Svaneke Double Brown Ale Svaneke Stout – stout owsiany Ekstrakt nieznany, alkohol 5,7% Wygląd: Czarne, w zasadzie nieprzejrzyste, choć przy brzegach szkła widać pod światło rubinowe przebłyski. Piana beżowa, o grubej fakturze, szybko się redukuje. Aromat: kawa, mleczna czekolada, toffi, a daleko w tle nieco ciemnych owoców. Wysycenie: niskie do umiarkowanego, chyba nieco zbyt wysokie. Smak: słodka kawa z czekoladą i odrobiną orzechów. Goryczka średnio wysoka, krótka, bardziej chmielowa niż od słodów palonych. Odczucie w ustach: gładkie, kremowe, o średniej pełni. Bardzo przyjemne w odbiorze. Wrażenie ogólne: Dobrze gasi pragnienie, choć wcale nie jest wodniste. Pomimo sporej ilości alkoholu wybitnie pijalne, ale także bogate w aromacie. Rasowy stout, bez dwóch zdań. Ma wprawdzie kilka wad (słaba piana, wyczuwalny diacetyl, odrobinę za wysokie wysycenie), ale mimo to chętnie sięgałbym po niego częściej. Ocena: 7/10 Wyświetl pełny artykuł
  10. Czas najwyższy zdać sprawę z IV Bieszczadzkiego Warzenie Piwa, które odbyło się dnia 21 kwietnia 2012 r. w Zagrodzie Magija w Orelcu. Czytaj całość na blogu autora
  11. W weekend 15 / 16 czerwca spędziłem niemal 24 godziny w pociągach, by przejechać 1250 kilometrów, a wszystko po to by po raz pierwszy wziąć udział w żywieckim Festiwalu Birofilia. Ze względu na odległość i brak potencjalnych współtowarzyszy niedoli wyprawa nie udała się w latach poprzednich. Co się jednak odwlecze … Festiwal Birofilia to coroczne spotkanie birofilów, piwowarów domowych i rzemieślniczych oraz miłośników piwa. To także największy konkurs piw domowych w Polsce, konkurs piw rzemieślniczych oraz konkurs piwnych etykiet. Wspaniała, profesjonalnie zorganizowana impreza, w przepięknych okolicznościach przyrody, a raczej w okolicznościach pięknej architektury przemysłowej Browaru Żywiec. Czy można sobie ułożyć lepszy plan na upalny czerwcowy weekend? O festiwalu Organizacja imprezy zrobiła na mnie duże wrażenie. Już po minięciu bramy festiwalu wszystko było jasne i przejrzyste. Najpierw zakup waluty festiwalowej, czyli żetonów. Jeden żeton kosztował w tym roku 2zł. Tyle samo kosztowała próbka (100ml) piw krajowych i niektórych zagranicznych, chociaż większość importowanych kosztowała już 2 żetony. Troszkę drogo, ale raz do roku można zaszaleć. Przy założeniu, że przyjeżdżamy się piwem delektować, a nie upić się nim, cenę można jakoś przełknąć. Oprócz waluty w punkcie informacyjnym dostaliśmy rozpiskę wszystkich piw dostępnych w wersjach butelkowych oraz komplet etykiet piw z Grupy Żywiec. Na kolejnym stoisku można się było zaopatrzyć w fajną koszulkę festiwalową, kufle, ale przede wszystkim dedykowane szkło festiwalowe na specjalnej smyczy. Bardzo sympatyczny i wygodny gadżet, który jednak szybko stał się niedostępny. Trochę to dziwne, bo frekwencja na festiwalu nie wydawała się jakoś przesadnie wysoka. Kupiliśmy po koszulce, a szkło odebraliśmy w formie bezgotówkowej, jako że wygraliśmy je w konkursie. Dalsze kroki skierowaliśmy w kierunku namiotu festiwalowego, mijając po drodze sklep z piwami butelkowymi (niemal 400 rodzajów) i aleję piw świata (kilkanaście/dziesiąt piw beczkowych). Namiot to miejsce prelekcji, wywiadów, ale także stanowisko piwowarów domowych oraz browarów rzemieślniczych (restauracyjnych). Wśród tych ostatnich wyróżniał się debiutujący na festiwalu Browar Artezan – pierwszy prawdziwie rzemieślniczy browar w Polsce. Nic dziwnego, że do tego stanowiska skierowaliśmy się w pierwszej kolejności. Piwa domowe i rzemieślnicze Browar Artezan zaproponował dwa premierowe piwa – Bière blanche (witbier) i Bière d’abbaye (abdijbier). Oba piwa co najmniej udane. Wit o pięknym, naturalnym aromacie świeżych pomarańczy, klasztorne nieco cięższe, słodko-rodzynkowe. Jeśli Artezan poprawi drobne niedociągnięcia, to wróżę mu świetlaną przyszłość. Warto wspomnieć, że panowie przygotowali się do premiery wzorcowo. Oprócz piwa przygotowali koszulki i genialne czapki, które stały się swoistą ozdobą festiwalu. Stoisko piwowarów domowych zrobiło na mnie piorunujące wrażenie. Sporej wielkości bar z nalewakami, lodówkami i uśmiechniętymi piwowarami ubranymi w okolicznościowe fartuchy. Do tego całe mnóstwo znakomitych piw, które swoją klasą przebijały większość piw rzemieślniczych i równały się z wieloma z Alei Piw Świata. Skosztowałem na pewno kilkudziesięciu piw domowych i żadne nie było złe, a kilka można śmiało nazwać znakomitymi. Niech wspomnę tylko “Czwartego Króla” z browaru Niebieski Kot, Saison z browaru Escarabajo, czy California Common od Bujoków. Wśród piw domowych przeważały style konkursowe: koźlaki dymione, amerykańskie IPA, pszeniczne, pilsy niemieckie czy też barley wine. Można było tym samym spróbować piw zgłoszonych do konkursu, z których kilka wylądowało później na podium. Nie brakowało także bardziej i mniej odważnych eksperymentów. Browar Szałpiw zaprezentował piwo w stylu oud bruin (kwaśne ale), Agnieszka Łopata witbier’a z dodatkiem mięty, a Pieron piwo nachmielone dwoma kilogramami chmielu. To idealnie obrazuje, że piwowarstwo domowe nie zna granic. Piwa Świata W Alei Piw Świata stoiska były uszeregowane według styli piwnych. Dzięki tabliczkom, łatwo było znaleźć coś dla siebie. Mnie najbardziej kusiły piwa najmniej dostępne. Punktem obowiązkowym były dwie “prawdziwe” amerykańskie IPA – Snake Dog IPA oraz In De Wildeman Farmhouse IPA z browaru Flying Dog. Pierwsze powaliło na łopatki, drugie ciut (ale tylko ciut) rozczarowało. Oprócz tego ogromne wrażenie zrobił na mnie belgijski Rodenbach. Piwo w stylu flandryjskie czerwone ale – kwaśne, o genialnym, bogatym, owocowo-beczkowym aromacie. Można się raczyć godzinami. Oczywiście kupiłem butelkę na wynos, także spodziewajcie się pełnej recenzji w najbliższym czasie. W sumie spróbowałem około 10 różnych piw w Alei, a kilka kolejnych zakupiłem w butelkach celem spokojnej degustacji w domowym zaciszu. Życzyłbym sobie większego wyboru piw beczkowych w przyszłym roku, bo mimo sporej ilości nalewaków, niektóre style były słabo reprezentowane. Konkurs Piw Domowych Konkurs w Żywcu jest największym i najbardziej prestiżowym w kraju. Nic dziwnego, w końcu nagroda dla Grand Championa jest nie byle jaka. Każdy piwowar domowy marzy przecież o uwarzeniu swojego piwa na masową skalę. W tym roku konkurs rozegrano w 10 kategoriach: bitter, dry stout, pils niemiecki, witbier, hefeweizen, california common, american IPA, rauchbock, belgijskie mocne ciemne ale oraz barley wine. Pełen przekrój zarówno jeśli chodzi o pochodzenie stylu, jak i jego moc, smak i aromat. Nagrodzono 3 najlepsze piwa w każdej z kategorii, a spośród zwycięzców komisja złożona z gości zagranicznych wybrała najlepszego z najlepszych. W tym roku wybór padł na znakomitego rauchbocka uwarzonego przez Andrzeja Milera ze Szczecina. W nagrodę Andrzej będzie mógł uwarzyć swoje piwo w skali przemysłowej. Warzenie odbędzie się w Browarze Zamkowym w Cieszynie, a piwo tradycyjnie trafi do sprzedaży 6 grudnia, w Mikołajki. Mam nadzieję, że uda mi się wyprosić jedną butelkę konkursowego piwa Anrzeja, celem przeprowadzenia testu porównawczego z piwem uwarzonym metodą przemysłową. Plotki i doniesienia To co udało mi się podsłuchać, to głównie przecieki z browarów restauracyjnych. Zaczynają one w końcu dostrzegać modę na piwa nieszablonowe i coraz śmielej wychodzą poza żelazną trójkę jasne/ciemne/pszeniczne. Browar Widawa we współpracy z Tomkiem Kopyrą uwarzył amerykańskiego stouta oraz jasnego lagera nachmielonego także po amerykańsku. Wszystko wskazuje także na to, że i szczecińska Stara Komenda wkrótce zaprezentuje coś nowego na bazie doświadczeń piwowarów domowych. To cieszy i pozwala śmielej patrzeć w przyszłość. Mam nadzieję, że w przyszłym roku stoiska browarów restauracyjnych miło mnie zaskoczą. Wyświetl pełny artykuł
  12. Kolejne, po Double Brown Ale oraz Red Hot Chili Ale piwo browaru Svaneke, rodem z duńskiego Bornholmu. Nie bardzo wiadomo czego się spodziewać w środku, bo na butelce napisy wyłącznie w języku duńskim, a i w internecie ciężko odnaleźć jednoznaczne informacje. Styl to jednak sprawa drugorzędna. Ważne by piwo było smaczne. Mørk Guld – ciemny lager? (dunkel) Ekstrakt nieznany, alkohol 5,7% Wygląd: Kolor mocnej herbaty, ciemno-czerwono-brązowy, klarowne. Piana jasnobeżowa, drobna i gęsta, ale stosunkowo nietrwała. Aromat: lekki trawiasty chmiel podszyty słodkim karmelem i toffi (diacetyl). Wyczuwalne także morele i nieco alkoholu. Wysycenie: umiarkowane, perliste, przyjemne. Smak: chmielowo-tostowo-karmelowy z nutą orzechową, wybijający się w kierunku słodyczy. Goryczka na poziomie średnim krótka i przyjemna. Odczucie w ustach: wysoka pełnia i lekka kleistość, która nie do końca jest równoważona sporą przecież goryczką. Wrażenie ogólne: Piwo smaczne, nieźle zrównoważone, choć nieco kleiste, przyciężkie. Ciężko je zakwalifikować do jakiegoś konkretnego stylu, ale przecież smaczne piwo samo się broni. Nieskomplikowane, niezbyt wymagające, można je traktować jako “chleb powszedni” i jako ten typ trunku wypada naprawdę przyzwoicie. Ocena: 5.5/10 Wyświetl pełny artykuł
  13. Dzisiaj będzie czeska, ''tylko dla twardzieli'', odmiana burgera – Hermelin-burger. A do niego domowe frytki oraz wytrawna, rześka, schłodzona AIPA lub goryczkowy, czeski pilzner. Czytaj całość na blogu autora
  14. Piwo od Valáška udało mi się zakupić na wrocławskim Festiwalu Dobrego Piwa. Trunek w stylu American Pale Ale, to przykład czeskiej piwnej rewolucji, która zdaje się podążać drogą, którą amerykanie wytyczyli 30 lat temu. Po zalaniu rynku niskiej jakości piwem z wielkich koncernów, próbują otwierać wierne tradycji małe browary rzemieślnicze. I to się im udaje. Małe browary rodzą się tam jak grzyby po deszczu i warzą bezkompromisowe piwa. Uczmy się od Czechów i bierzmy się do roboty! Wracając do degustacji. Piwo opakowane w litrową butelkę PET nie robi dobrego wizualnego wrażenia, ale mnie nie przeraża. Nie mam nic przeciwko tego typu opakowaniom, a nawet więcej – uważam je za wygodne. PET jest tak samo dobry jak ciemna szklana butelka. Do tego można go zakręcić i zostawić sobie trochę piwa na później. Zobaczmy co się mieści w środku… American Pale Ale Ekstrakt nieznany, alkohol 5,4% Skład: woda, czeski słód, amerykański chmiel, drożdże Wygląd: Kolor ciemnozłoty, mocno opalizujące, niemal mętne. Piana biała, średnioobfita, szybko redukuje się do cienkiego kożuszka, który dzielnie trzyma się do końca. Aromat: niezbyt intensywny i dość nietypowy jak na “amerykańca” – kwiatowo-trawiasto-owocowy ze sporą dawką drożdży. Słodkie (dojrzałe) owoce są mało intensywne, ciężkie do zidentyfikowania. Na pewno czuć banany, co jest nieco dziwne, ale może to być po prostu wpływ drożdży. Wysycenie: umiarkowane, perliste, przyjemne. Smak: słodki, lekko lepiący, owocowo-drożdżowy. Goryczka na poziomie średnim do średnio-wysokiego – czysta, przyjemna, lekko pozostająca na języku. Odczucie w ustach: początkowo gładkie, lekko oleiste i lepkie, by zakończyć na lekkim szczypaniu w język od wysycenia i goryczki. Wrażenie ogólne: Trochę nietypowy, ale smaczny “Americano”. Próżno w nim szukać typowych dla stylu cytrusów – jest za to wyraźna goryczka i sporo … drożdży. Przypomina dzięki temu świeże piwo z beczki. Jeśli taki był zamysł piwowara, to cel został osiągnięty. Mi smakuje, choć mogło by być lżejsze w odbiorze (wytrawniejsze) i bardziej aromatyczne. Ocena: 6/10 Wyświetl pełny artykuł
  15. Dzisiaj podam przepis na curry z soczewicą, ziemniakami i chlebkiem paratha. To pyszne danie degustowaliśmy razem z AIPĄ podczas IV Bieszczadzkiego Warzenia Piwa. Potrawa jest pyszna, cudownie orientalna, prosta i zdrowa. Czytaj całość na blogu autora
  16. Kolejne, po Double Brown Ale piwo browaru restauracyjnego Svaneke, położonego na duńskim Bornholmie. Już sama nazwa piwa sugeruje z czym będziemy mieli do czynienia. Bohaterem dzisiejszej degustacji będzie piwo górnej fermentacji typu ale doprawione świeżymi papryczkami chili. Brzmi ekscentrycznie i niebezpiecznie. Chciałoby się rzec – raz kubkom smakowym śmierć. Red Hot Chili Ale – aromatyzowane red ale Ekstrakt nieznany, alkohol 5,7% Wygląd: Kolor ładnej soczystej czerwieni, klarowne. Piana beżowa, średnioobfita, szybko redukuje się do kożuszka. Aromat: kwiatowo-przyprawowy, lekko karmelowy, z wyraźnym diacetylem (toffi) i wyczuwalnym pikantnym aromatem papryczek chili. Wysycenie: umiarkowane do niskiego, perliste, przyjemne. Smak: zrównoważony pomiędzy słodowością i lekką kwaskowatością, lekko w kierunku wytrawności. Goryczka średnia, a zaraz za nią spora dawka palącego chili. Odczucie w ustach: początek lekki i gładki, ale już po chwili pali i rozgrzewa. Nie można powiedzieć, że pije się przyjemnie. Wrażenie ogólne: Sam nie wiem co sądzić o tym piwie. Na pewno doceniam odwagę i eksperyment. Baza wydaje się nienajgorsza, lecz duża dawka pikantności “zabija” to piwo. Dla mnie ma ono nawet swój urok, bo lubię ostre, ale przeszkadza mi brak balansu pomiędzy chili a całą resztą. Gdybym miał wybierać, to wybrałbym pikantne danie i dobrze nachmielone piwo do niego, a nie odwrotnie. Z drugiej strony fajnie by było przetestować Red Hot Chili Ale w towarzystwie smacznego pikantnego jedzenia. Ocena: 4/10 Wyświetl pełny artykuł
  17. Bornholm to ciekawa atrakcja turystyczna, choć wydawałoby się, że niezbyt interesujące miejsce dla piwnego turysty. Aż tu nagle okazuje się, że jest iskierka nadziei – borwar restauracyjny Bryghuset Svaneke, czyli “Browar Łabędzi”. Jego (podobno) znakomite piwa są dumą nie tylko Bornholmu, ale i całej Danii. Z zestawu piw, które otrzymałem w prezencie wynika, że browar Svaneke jest otwarty na eksperymenty. W przeciwieństwie do polskich odpowiedników, jego produkcja nie sprowadza się wyłącznie do trójcy jasne-ciemne-pszeniczne. Dość powiedzieć, że mam do spróbowania mam: brown ale, stout, red hot chilli ale oraz złote (cokolwiek to znaczy). Svaneke Double Brown Ale – Northern English Brown Ekstrakt nieznany, alkohol 5,7% Wygląd: Kolor ciemnego bursztynu, mocno opalizujące, niemal mętne. Piana w kolorze jasnobeżowym – wątła, nietrwała. Aromat: karmel, toffi (lekki diacetyl), lekka zbożowość, biszkopty, melanoidy. Wysycenie: umiarkowane, aksamitne, bardzo przyjemne. Smak: słodowo-chmielowy, zadziwiający. Chmiel, którego nie ma w aromacie, ujawnia się w smaku, pokazując drugie oblicze tego piwa. Goryczka na poziomie średnim. Odczucie w ustach: średnio treściwe, aksamitne, lekko klejące z wyraźnie goryczkową końcówką. Wrażenie ogólne: Niewiele piw w stylu brown ale dane było mi próbować, więc nie mam dużego odniesienia. Tak czy inaczej piwo z Bornholmu uważam za znakomite. Dobrze skomponowane – bogate w smak i aromat. Może tylko ciut za ciężkie jak na styl. Ocena: 7/10 Wyświetl pełny artykuł
  18. Rafał Kowalczyk na łamach miesięcznika “Agro Industry” pokusił się o pełen ranking piw miodowych dostępnych na polskim rynku. Czuję respekt, bo to niezwykle karkołomne zadanie, które trwale może się odbić na kubkach smakowych. Dość mocno zaskoczył mnie zwycięzca owego rankingu, a że nie miałem okazji go wcześniej kosztować, czym prędzej sięgnąłem po butelkę na sklepowej półce. Innych przedstawicieli rankingu degustować nie będę, chyba, że znowu najdzie mnie ochota na coś słodkiego. Trybunał miodowe – jasny aromatyzowany lager Ekstrakt 13,5 Blg, alkohol 5,5% Skład: woda, słód jęczmienny, słód pszeniczny, słód jęczmienny, słody karmelowe, chmiel, miód, drożdże. Wygląd: Kolor miedziany, miodowy. Lekko opalizujące. Piana w kolorze złamanej bieli nietrwała, więc nie ma co się nad nią rozwodzić. Aromat: miodowy, kwiatowy i świeżej brzeczki. Przyjemny, naturalny, nienachalny. Wysycenie: wysokie, dodaje lekkości temu dość konkretnemu piwu. Smak: słodki, miodowo-piwny, ale też nieco kwaskowaty, jak w piwach pszenicznych. Do tego goryczka na poziomie średnim. Kompozycja wyjątkowo przystępna jak na piwo miodowe. Odczucie w ustach: Umiarkowanie pełne, na języku szczypiące od wysokiego wysycenia. Końcówka wytrawna, z krótką goryczką ładnie spłukującą nadmiar słodyczy. Wrażenie ogólne: Nie mam odniesienia do innych piw miodowych dostępnych na rynku, bo sięgam po nie z częstotliwością jednej butelki na kilka miesięcy. Niemniej piwo wydaje mi się wyjątkowo udane. Przede wszystkim nie jest to ulepek. Trybunał jest dobrze zbalansowany, cechuje się naturalnym i niezbyt nachalnym aromatem, a przede wszystkim jest pijalny, czego nie można często powiedzieć o konkurencji. Na prawdę po jednej butelce ma się ochotę na kolejną. Aż dziwne, że się do tego przyznaję Ocena: 6/10 Wyświetl pełny artykuł
  19. Dotarła do mnie dzisiaj przesyłka marketingowa z nowym produktem Kampanii Piwowarskiej – Tyskie Klasyczne. Produkt, przynajmniej na razie, będzie dostępny wyłącznie na południu Polski. Nie należy się spodziewać, że będzie to następca znanego nam Tyskiego Gronie, a raczej jego uzupełnienie, tudzież próba wysondowania rynku pod kątem bardziej wymagającej klienteli. Cieszy mnie, że wielcy producenci zaczynają doceniać potencjał drzemiący w blogach, ale czuję też, że jestem postawiony w trudnej sytuacji. Niezmiernie ciężko pozostać obiektywnym, gdy dostaje się coś w prezencie. Tak już działa psychika człowieka, że gdy dostaje prezent, to stara się czymś odwdzięczyć. Jak zatem pozostać sobą? Wpadłem na pomysł, by nie prowadzić dzisiaj klasycznej degustacji, ale przeprowadzić test porównawczy. Każdy na pewno mniej lub bardziej zna Tyskie Gronie. Ja postaram się pokazać różnicę między starym i nowym Tyskim. Mam nadzieję, że będzie to ciekawsze, bardziej obiektywne i bardziej miarodajne, niż ocena tylko i wyłącznie nowego produktu KP. Na pierwszy rzut oka piwo różni się opakowaniem. Nowa butelka jest po prostu ładniejsza i co najważniejsze – pozostaje zwrotna. Producent chwali się składem i tym, że piwo zostało uwarzone wg prawa czystości. Plus dla Kampanii Piwowarskiej. Jakby napisali, że nie stosowali HGB, to byłbym wniebowzięty. Zmienił się za to ekstrakt i co za tym idzie – zawartość alkoholu. Niestety wysoki stopień odfermentowania pozostaje. Uzyskać 5% alkoholu z 11% ekstraktu to prawdziwa przemysłowa sztuka (ironia ) Zaczynamy od klasyka, czyli nie od Klasycznego, a od Tyskie Gronie. Tyskie Gronie – euro lager. Skład: nieznany Ekstrakt 11,7 Blg, alkohol 5,6% Wygląd: Jasnozłote, idealnie klarowne. Piana biała średnioobfita, grubopęcherzykowa, nietrwała. Aromat: nikły, głównie słodowy, ze śladową nutą trawiastego chmielu. Wysycenie: wysokie, gryzące, typowe dla eurolagerów. Smak: lekko słodowy, lekko kwaskowaty. Goryczka na poziomie średnim do niskiego, krótka. Odczucie w ustach: szczypiące od wysokiego wysycenia, do tego stosunkowo wodniste. Czuć alkohol, mimo relatywnie niewielkiej jego zawartości. Goryczka chmielowo-alkoholowa niezbyt przyjemna. Wrażenie ogólne: Piwo proste, codzienne, poprawne do bólu. Nie odrzuca, ale też niczym nie zaskakuje. Trunek dla mało wymagających, dobry do popicia grilla lub polania kiełbasek. Od biedy można nim szybko ugasić pragnienie, bez zastanawiania się nad niuansami smakowo-aromatycznymi. Ocena: 3.5/10 Tyskie Klasyczne – euro lager Skład: woda, słód jęczmienny (pilzeński i karmelowy), chmiel aromatyczny i goryczkowy. Ekstrakt 11 Blg, alkohol 5% Wygląd: Po prostu złote, nieco ciemniejsze od Gronia, idealnie klarowne. Piana biała średnioobfita, grubopęcherzykowa, równie nietrwała. Aromat: głównie słodowy z przyjemną, ale bardzo śladową miodowo-zbożową nutą. Aromat chmielu w zasadzie nie istnieje. Wysycenie: wysokie, gryzące, w zasadzie identyczne. Smak: lekko słodowy, bardziej kwaskowaty niż w Gronie (moim zdaniem na plus). Goryczka na poziomie średnim do niskiego, krótka. Odczucie w ustach: szczypiące od wysokiego wysycenia, minimalnie pełniejsze, ale nadal wodniste. Alkohol narzuca się w mniejszym stopniu. Goryczka nadal niezbyt przyjemna o alkoholowym wydźwięku, ale dzięki większej pełni lepiej przyswajalna. Wrażenie ogólne: Szukanie różnic pomiędzy oboma Tyskimi jest naprawdę karkołomnym zadaniem. Klasyczne wypada nieco lepiej – jest łagodniejsze, przyjemniejsze w odbiorze, nieco pełniejsze. A może to tylko siła sugestii? Na pewno więcej zmieniło się w opakowaniu niż w jego zawartości. Pozostaje lekki niedosyt, ale i pole do działania dla producenta. Oby zostało wykorzystane. Ocena: 4.5/10 I jeszcze dwa słowa podsumowania. Cieszy, że Tyskie, w przeciwieństwie do Żywca, zmieniło nie tylko butelkę, ale i zawartość. Mam nadzieję, że to nie tylko próba prześcignięcia konkurenta, ale początek wojny o jakość. Tego sobie i wam wszystkim życzę. P.s. Czym bliżej końca, tym Tyskie Gronie staje się bardziej męczące. Klasyczne pozostaje takie same, przynajmniej w bezpośrednim porównaniu. Wyświetl pełny artykuł
  20. W miniony weekend miałem przyjemność uczestniczyć w Festiwalu Dobrego Piwa i Wrocławskich Warsztatach Piwowarskich. Pomimo zmiennej i nieco kapryśnej pogody, imprezę uważam za bardzo udaną. W porównaniu do zeszłego roku przybyło piw festiwalowych, a część warsztatowa została uporządkowana i rozwinięta merytorycznie o płatne warsztaty dla zaawansowanych. 1. Festiwal Dobrego Piwa Dla tych, którzy nie znają tego festiwalu, kilka słów wstępu. Festiwal odbył się w tym roku po raz trzeci. Uczestniczyła w nim znakomita większość polskich browarów regionalnych uzupełniona przez stosunkowo skąpą ofertę piw zagranicznych (w znacznej większości – czeskich lagerów). Tak czy inaczej do spróbowania było grubo ponad 100 piw beczkowych i niezliczona ilość butelkowych. Jednym słowem nie lada gratka dla każdego piwosza. Jak przystało na imprezę kulturalną piwo można było degustować w specjalnie na tą okazję przygotowanym szkle festiwalowym. W tym roku do wyboru była szklanka do piwa pszenicznego oraz masywny kufel. Tu minus dla organizatorów, bo szkło pojemności 0,5L jest po prostu nieporęczne. Na szczęście Browar Lwówek miał w ofercie niezbyt piękne, ale małe i lekkie pokale o pojemności 0,2L. Na koniec dodam, że szklanki można było umyć na specjalnie przygotowanych stanowiskach. Hitem tegorocznej edycji festiwalu była premiera piw z browaru kontraktowego AleBrowar. Panowie spisali się na medal. Przygotowali znakomite piwo, ale też komplet gadżetów – koszulek w różnych wersjach i oryginalnych szklanek. Do tego pracowali aktywnie na swoim stoisku, starając się znaleźć czas dla każdego, kto miał uwagi czy pytania. Gratuluję podejścia! Jak już wspomniałem, piwa z AleBrowaru udały się nadzwyczaj dobrze, choć byli malkontenci, którzy wymieniali na ich temat sporo krytycznych uwag. Pierwsze z nich – Lady Blanche – to klasyczny witbier. Według mnie najsłabsze z trójki, ale też najmniej zaskakujące. Ot delikatne piwo pszeniczne z przyprawione kolendrą i curacao. W wydaniu AleBrowaru dość “cienkie” i stosunkowo ubogie w aromaty, natomiast zdecydowanie bardziej stylowe niż konkurencyjne piwo od Pinty. Drugi debiut to Black Hope – piwo w stylu Black (American) IPA, czyli ciemny odpowiednich mocno chmielonej amerykańskiej specjalności. Bardzo dobre – harmonijne, z ładnie uzupełniającymi się aromatami cytrusowych amerykańskich chmielów oraz paloności ciemnych słodów. Styl nowy na polskim rynku. Mam nadzieję, że wejdzie na stałe do repertuaru AleBrowaru. Ostatnie piwo to klasyczne American IPA – Rowing Jack. W wydaniu Alebrowaru wybitnie goryczkowe, ale też wybitnie aromatyczne. Zdecydowanie najlepsze (a na pewno najbardziej aromatyczne) piwo festiwalu, choć przeciwnicy goryczki mieliby zapewne inne zdanie. Na laurach nie spoczęła bezpośrednia konkurencja AleBrowaru, czyli Browar (kontraktowy) Pinta. Tutaj także pojawiły się nowości – Viva La Vitae (witbier imperialny), Ognie Szczęścia (Irish Red Ale) oraz Dymy Marcowe (marcowe dymione). Pierwsze niezłe, choć niezbyt stylowe. Witbier z tak wyraźną goryczką jakoś do mnie nie przemawia. Drugie przyzwoite, choć nieco nudne, przynajmniej w odniesieniu do innych nowości. Chętnie wrócę do niego po festiwalu, by móc poświęcić mu nieco więcej czasu. Dymione za to znakomite. Nie miałem możliwości bezpośredniego porównania z Schenkerlą, ale wydaje mi się, że piwo Pinty jest na prawdę bliskie pierwowzoru. Mocno dymione, ale też pełne, o słodowym charakterze. Jak tylko dostanę je w wersji butelkowej, to na pewno szczegółowy opis pojawi się na moim blogu. Z innych piw wartych wymienienia największe wrażenie zrobił na mnie Kujo Imperial Coffee Stout z amerykańskiego browaru Flying Dog. Piwo gęste, ciężkie, aromatyczne, wybitnie degustacyjne. Aromat kawy miesza się w nim z ciemnymi owocami, a wysoka pełnia bardzo skutecznie pokrywa ogrom alkoholu (8,9%). W moim rankigu piwo numer 2 tego festiwalu. Ponadto warte wymienienia są: belgijskie Scotch i Delirium Tremens, czeski jasny Bernard oraz znakomity pils(ner) od browaru restauracyjnego Haust. Nie sposób nie wspomnieć też o najgorszym piwie festiwalu. W moim rankingu to miano przypadło Pszeniczniakowi z browaru Amber. Dawno nie piłem tak kiepskiego piwa komercyjnego. Okropny siarkowodorowy aromat (zgniłe jaja), do tego wodniste w smaku – fuj. 2. Wrocławskie Warsztaty Piwowarskie. Wrocławskie Warsztaty Piwowarskie to impreza z tradycją. Dość powiedzieć, że w tym roku odbyła się po raz dziewiąty. W ramach imprezy odbyły się trzy pokazy warzenia – z brewkitów, z zacieraniem oraz z ekstraktów słodowych z chmieleniem. Po raz siódmy odbył się także Konkurs Piw Domowych. Tym razem w kategoriach: weizenbock i pils bohemski. Oprócz tego w sobotni poranek zorganizowano wykłady (nie tylko) dla zaawansowanych. Pierwszy z nich – “Wszystko, co chcesz wiedzieć o drożdżach, a boisz się zapytać” – traktował przekrojowo o tych pożytecznych dla nas drobnoustrojach. Pomimo niemalże akademickiej dokładności, każdy piwowar mógł z niego wynieść sporo przydatnej wiedzy. Na drugim – “Koszmar piwowara, czyli zakażenia w piwie” – dowiedzieliśmy się jak rozpoznawać zakażenia oraz mieliśmy (nie)przyjemność zapoznania się z nimi organoleptycznie. Wydaje mi się, że szerzej mógłby być omówiony temat walki z zakażeniami, ale sam wykład i tak uznaję za wartościowy i ciekawy. W niedzielę Jacek Materski (Hasintus) opowiadał o tym jak wraz dwoma innymi piwowarami domowymi zbudowali browar rzemieślniczy Artezan, przecierając tym samym szlaki na polskiej ziemi. W przystępnej i ciekawej formie opowiedział o tym, że można i że wbrew obiegowej opinii da się. Okazuje się, że walkę z urzędami można wygrać i nie jest to nic strasznego. Pomimo wyśrubowanych procedur i rozbudowanej papierologii, można w przeciągu kilku miesięcy zbudować i uruchomić mały browar. Trzeba chęci, dobrej woli i umiejętności rozmawiania nie tylko z urzędnikami, ale także z sąsiadami przyszłego browaru. Należy mieć nadzieję, że browar Artezan okaże się sukcesem i będzie pierwszym z wielu polskich browarów rzemieślniczych w przyszłości. To tyle, w telegraficznym skrócie. Impreza była tak złożona i tak intensywna, że można by napisać o niej co najmniej kilkunastostronicowe opowiadanie, ale przecież nie będę was zanudzać. Polecam każdemu. Do zobaczenia w przyszłym roku! P.S. Przywiozłem kilka “białych kruków”, także bądźcie czujni – wkrótce wrażenia z degustacji. Wyświetl pełny artykuł
  21. Już w najbliższy piątek rozpocznie się znakomita 3-dniowa impreza we wrocławskiej Leśnicy. Z jednej strony Festiwal Dobrego Piwa, na którym będzie można skosztować ponad 100 beczkowych piw (nie tylko z Polski) oraz niezliczoną ilość butelkowych z całego świata. Z drugiej Wrocławskie Warsztaty Piwowarskie, które dla piwowarów domowych są znakomitą okazją do doskonalenia swoich umiejętności (warsztaty, prezentacje, wymiana doświadczeń), a dla piwoszy fantastyczną okazją do skosztowania wielu piw domowych oraz nauczenia się piwowarskiego fachu (pokazy warzenia). Wszystko to w pięknych okolicznościach przyrody Leśnickiego zamku. Szczerze polecam każdemu piwoszowi i/lub piwowarowi. P.s. Jeśli ktoś ma ochotę zamienić ze mną kilka zdań, tudzież stuknąć się kuflem – niech szuka mnie w sobotę w czarnej koszulce z logiem Szczecińskiego Konkursu Piw Domowych PIVARIA. Wyświetl pełny artykuł
  22. Störtebeker Bernstein-Weizen – Schwarzbier Ekstrakt 12,9 Blg, alkohol 5,3% Skład: woda, słód pszeniczny, słód jęczmienny, chmiel, drożdże Kolejne piwo z północnoniemieckiego Straslundu. Tym razem w stylu nietypowym dla północy – hefe-weizen – czyli jasne, klasyczne piwo pszeniczne. O ile piwa pszeniczne z Bawarii wypadają w moich rankingach zwykle co najmniej dobrze, to o piwo z północy nieco się obawiam. Z drugiej strony Störtebeker pozytywnie mnie zaskoczył przy okazji schwarzbier’a, zatem może z pszenicą wcale nie będzie gorzej? Wygląd: Złote, mętne jak należy, z obfitą, drobnoziarnistą czapą białej i przede wszystkim trwałej piany. Aromat: typowy, bananowo-goździkowy, ładnie zrównoważony pomiędzy oboma składnikami. Wysycenie: średnie, zbyt niskie dla stylu. Smak: słodowy ze subtelną kwaskowatością. Pomimo wysokiego ekstraktu brak właściwej pełni. Goryczka ciut za mocna i lekko pozostająca na tyłach języka. Odczucie w ustach: gładkie, z lekko szczypiącymi bąbelkami. Do tego czuć moc alkoholu, co psuje nieco odbiór. Wrażenie ogólne: Weizen z północy trochę odbiega od ideału. W aromacie niby wszystko się zgadza, ale brak mu odpowiedniej pełni, wysycenia, a goryczka jest zbyt wysoka i niezbyt udana. Nie jest źle, ale nie jest też dobrze. Ot przeciętne piwo, choć pewnie lepsze od wielu polskich przedstawicieli tego stylu. Ocena: 5.5/10 Wyświetl pełny artykuł
  23. Imperium Atakuje, Pinta – Imperial IPA Ekstrakt 19,1Blg, alkohol 7,8% Skład: woda, słody: pale ale, jęczmienny diastatyczny, melanoidowy, Carared, Carapils, chmiele: Zeus/Columbus, Chinook, Centennial, Citra, Cascade, Palisade, drożdże US-05. Pierwsze po porterach bałtyckich “duże” piwo na polskim rynku. Przez “duże” mam na myśli dużo smaku, dużo aromatu i … dużo alkoholu. Takie piwa wygrywają plebiscyty i od dawna królują na najwyższych miejscach w rankingu uznanego portalu Rate Beer. Nie ma cię co dziwić, bo przecież oferują one najwięcej – są złożone, bogate, a przez swój ciężar nadają się bardziej do degustacyjnego sączenia niż do zabijania pragnienia. Wygląd: Kolor ciemnego bursztynu, idealnie klarowne. Piana beżowa, średnioobfita, drobnoziarnista, utrzymuje się do końca i pięknie zdobi szkło. Aromat: w pierwszej kolejności czuć bardzo dojrzałe owoce tropikalne – ananasy i mango (wpływ amerykańskich chnmieli) oraz odrobinę landrynkowej słodyczy. Nuta alkoholowa występuje, ale jest dobrze ukryta. Wyraźny diacetyl (aromat maślany) jest w tym piwie zaletą, dodając mu pełni. Wysycenie: średnie do niskiego, przyjemne. Smak: wyraźna cukierkowa słodycz odzwierciedlająca landrynkowy aromat jest bardzo szybko spłukiwana przez ogromną porcję żywicznej goryczy. Odczucie w ustach: hmm, dość złożone. Z jednej strony aksamitne wysycenie i nieco klejąca słodycz. Z drugiej ogromna, pozostająca długo goryczka i szczypiący w język alkohol. To raczej nie jest to, co dziewczyny lubią najbardziej Wrażenie ogólne: Genialny aromat i potężna goryczka. Spore “ciało” sprawia, że piwo jest nieźle zbalansowane, przez co łatwiejsze w odbiorze. Wraz z upływem czasu niestety męczy. Raczej nie jest to piwo sesyjne, ale na pewno będzie miłym zwięczeniem ciężkiego dnia pracy dla każdego piwnego masochisty (czyt. lubiącego ekstemalne chmielenie). Mi bardzo smakowało. Ocena: 7/10 Wyświetl pełny artykuł
  24. Dziś polecam przystawki idealnie pasujące do jednego z moich ulubionych stylów piwnych – American India Pale Ale, w skrócie AIPA. Będą to meksykańskie nachosy zapiekane z serem z trzema sosami oraz wegetariańskie pierożki samosas. Czytaj całość na blogu autora
  25. Lwówek Belg – belgijskie pale ale Ekstrakt 13 Blg, alkohol 5,7% Lwówek rozpoczął nowy rok od kilku niezapowiadanych nowości – Wrocławskie, Koźlik i … Belg. Na Belga polowałem dość długo, bo pierwsza partia pojawiła się i zaraz znikła, a że żadnego polskiego ale nie mogę odpuścić, to polowałem uparcie. I w końcu nadeszła ta chwila. Styl jak na Polskę unikatowy, ale bynajmniej nie premierowy, wszakże mieliśmy z nim przez moment styczność z żywieckim Grand Championem 2010. Champion autorstwa Doroty Chrapek nie był bez wad, ale był na pewno piwem ponadprzeciętnym i bliskim ideału. Lwówek idzie dobrą drogą i celuje ambitnie. Mam nadzieję, że za sprawą (między innymi) tego piwa w naszym kraju zapanuje w końcu moda na ale. Wygląd: herbaciane, bursztynowe, idealnie klarowne. Piana lekko beżowa, nietrwała. Aromat: trawiasto-kwiatowy aromat chmielu oraz subtelne owocowe estry na karmelowej i melanoidowej podstawie – jest dobrze i bogato. Wysycenie: umiarkowane do niskiego, aksamitne, dobrze dobrane. Smak: minimalnie słodowy, ciasteczkowy, ale w ogólnym odczuciu raczej kwaskowato-goryczkowy. Wyczuwalny posmak żelaza. Goryczka wysoka, pozostająca. Odczucie w ustach: wytrawne, z pozostającą goryczką; przyjemne, ale raczej dla miłośników ekstremalnych chmielowych przeżyć. Wrażenie ogólne: Kompozycja mi odpowiada – jest świetny aromat, jest mocna, choć nieco pozostająca goryczka, jest także odpowiednia pełnia. Niestety jest też charakterystyczne dla Lwówka żelazo. Szkoda, bo mogło być wyśmienite piwo, a tak jest dobre piwo z wyraźnie wyczuwalną wadą. Póki Lwówek nie popracuje nad swoją instalacją, to we wszystkich jego produktach będzie to samo. Tak czy inaczej Belga polecam wszystkim, którzy znudzili się jasnymi lagerami, bo to na prawdę sympatyczna odmiana i świetna alternatywa dla “jasnego pełnego” Ocena: 6/10 Wyświetl pełny artykuł
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.