![](https://piwo.org/uploads/set_resources_5/84c1e40ea0e759e3f1505eb1788ddf3c_pattern.png)
Pierre Celis
Members-
Postów
4 673 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
7
Typ zawartości
Nowości
Receptury medalowe
Profile
Forum
Galeria
Pliki
Blogi
Wydarzenia
Sklep
Collections
Giełda
Mapa piwowarów
Treść opublikowana przez Pierre Celis
-
[Lepsze piwo] Aventinus Weizeneisbock - pszeniczny koźlak lodowy
Pierre Celis opublikował(a) temat w Blogosfera
Piwo to należy do jednego z tych nietypowych stylów, których koniecznie należy spróbować. Jest to koźlak lodowy - piwo mocniejsze nawet od koźlaka dubeltowego. A w przypadku browaru Schneider Weisse słynącego z piw pszenicznych, dodatkowym smaczkiem jest oczywiście solidny zasyp pszenicy (42%). Browar Schneiderów Browar o pełnej nazwie Private Weißbierbrauerei G. Schneider & Sohn ma ciekawą historię. Powstał w 1872 roku, kiedy Georg Schneider I jako pierwszy piwowar w Bawarii otrzymał od króla Ludwika II zgodę na warzenie piwa pszenicznego. Browar do dziś jest w rękach rodziny Schneiderów, a na jego czele stoi obecnie Georg Schneider VI. Dodatkową ciekawostką jest fakt, że obecna warzelnia mieści się w najstarszym bawarskim browarze piw pszenicznych, w Kelheim. Browar ten powstał w 1607 roku, a od 1928 należy do rodziny Schneiderów. Jednak dopiero po II wojnie światowej, kiedy pierwotny browar Schneiderów został zniszczony, rodzina zdecydowała o przeniesieniu warzelni do Kelheim na południu Bawarii. Przypadek rodzi nowy styl Historia koźlaka lodowego rozpoczęła się jednak w północnej części Bawarii czyli w Górnej Frankonii. Do dziś żywa jest tam legenda o powstaniu tego stylu. Około roku 1890 w Kulmbach pewien czeladnik piwowarski po całym dniu żmudnej pracy nie miał już sił i ochoty, by przeturlać beczki z koźlakiem z podwórza do piwnicy. Zostawił je więc na dworze. W nocy przyszedł jednak siarczysty mróz, który zmroził piwo na lód. Beczki popękały, a wściekły piwowar kazał czeladnikowi rozłupać lód i za karę wypić całe piwo. Szybko jednak okazało się, że zachowana w środku ciecz ma gęstą konsystencję, silną alkoholową moc i łagodny, treściwy smak słodowy. Kara zamieniła się więc w wyjątkową ucztę piwną. Taka metoda warzenia koźlaka lodowego była potem wielokrotnie powtarzana - piwo było zmrażane, zamarznięta woda w postaci kryształków lodowych była odciągana, a piwo nabierało silniejszej mocy alkoholowej. Do dziś przy warzeniu piw lodowych wykorzystuje się zasadę, że alkohol nie zamarza, zamarza natomiast woda. Ikona stylu Tak warzony jest również Aventinus Weizen Eisbock - absolutna ikona tego stylu. Łączy w sobie solidność i tęgość podwójnego koźlaka, delikatny powab ciemnej pszenicy i mocne podbicie alkoholowe. Bukiet i smak piwa są bardzo bogate. Tworzą je słody ciemne, melanoidynowe i karmelowe w tonacjach dojrzałych śliwek i migdałów. Złamane są one bardzo, bardzo dojrzałym bananem i melonem. Oczywiście potężny alkohol 12% też jest lekko wyczuwalny, ale w ustach nie drapie lecz przyjemnie rozgrzewa. Piwo jest nawet zaskakująco gładkie w smaku. Mimo tęgości i solidnych fundamentów Aventinus wydaje się świetnie pijalny. Co2 jest idealnie wkomponowany, ani nie przesadnie musujący, ani nie mdławy. Końcówka jest średniowytrawna, a gładka goryczka tonuje moc słodów i nie podkreśla alkoholu. Rodzinie Schneiderów naprawdę udało się zaskoczyć harmonią smaków znanych zarówno z koźlaków jak i z weizenów. Piwo nie jest ani przesłodzone, ani przealkoholizowane. Degustowany przeze mnie egzeplarz ma raptem trochę ponad pół roku. Teoretycznie browar sugeruje trwałość 5-letnią, ale nie wiem czy po takim czasie piwo się nie wygazuje i smak nie będzie zbyt mdły. Oczywiście przy letnich upałach piwo rozkłada momentalnie, ale doznania smakowe warte tego Czytaj całość na blogu autora -
PIWO Z BIAŁEGO DOMU White House Honey Ale to pierwsze piwo powstałe w styczniu 2011 r. w Białym Domu. Prezydent Barack Obama co prawda sam piwa nie warzy, ale mini-instalację do domowego warzenia piwa zakupił z własnych pieniędzy. Official White House Photo by Pete Souza/Wikimedia Common Piwo w Białym Domu warzone jest jedynie okazyjnie, ale absolutnie tradycyjnie. Pierwszą okazją do zaserwowania prezydenckiego piwa była uroczystość z okazji Super Bowl, na którą zaproszonych zostało prawie 200 gości, w tym m.in. członkowie Kongresu. Piwo warzone było również na Dzień św. Patryka. W tym roku natomiast powstały w Białym Domu dwa rodzaje piwa White House Honey Blonde Ale czyli jasne piwo miodowe górnej fermentacji i White House Honey Porter - porter miodowy. Official White House Photo by Pete Souza/Wikimedia Common Tydzień temu do Białego Domu wpłynęły dwa wnioski od piwowarów domowych z Texasu i Kalifornii z prośbą o ujawnienie receptury piwa Honey Ale. By Obama zareagował potrzeba jednak 25 tys podpisów. Obama nie jest pierwszym prezydentem USA, który degustuje własne piwo. Zakupem własnego mini-browaru nawiązał do Jerzego Waszyngtona, którego zapiski i receptury warzenia piwa zachowały się do dziś. Co prawda nie warzył on w Białym Domu, bo ponad 200 lat temu sam zlecił budowę tego obiektu, ale wiadomo, że warzył piwo u siebie w domu. Z tego powodu Jerzy Waszyngton obwołany został pierwszym piwowarem domowym Ameryki. Ciekawe, który z prominentnych polityków w Polsce zacznie pierwszy? Czytaj całość na blogu autora
-
PIWO Z BROWARU FORTUNA POKONAŁO 170 KONKURENTÓW Tegoroczne Chmielaki Krasnostawskie były rekordowe. 30 browarów desygnowało do konkursu łącznie 170 piw. To absolutny rekord. Jeszcze nigdy w Polsce nie było tak mocno obsadzonego konkursu piw przemysłowych. Nigdy wcześniej w Polsce nie degustowano na raz tak dużej liczby piw. Być może jest to efekt zderzenia się dwóch rzeczywistości: z jednej strony istnieje silny wzrost spożycia i zainteresowania piwem, piwna scena rośnie dzięki browarom małym i regionalnym, powstają nowe piwa, zaostrza się walka o konsumenta, sklepy zwiększają swoją ofertę, a browary przemysłowe mają obecnie jeden jedyny konkurs, na którym mogą zmierzyć się nie na siłę reklamy i słupków sprzedaży, lecz na jakość swojego piwa i kompetencję piwowarów. Inne konkursy już padły. Jeszcze na Festiwalu Birofilia browary restauracyjne mogą stanąć w szranki, ale większe przemysłowe już nie. Ostały się jedynie Chmielaki w Krasnymstawie, do którego ściągnęły piwa z całej Polski. 170 piw to blisko 1/4 wszystkich marek piwnych warzonych w Polsce. To dużo, ale najpopularniejszą kategorią okazała się kategoria napojów piwnych i piw smakowych, czyli często miksów piwa ze smakowymi dodatkami. A więc trunków, które na dobrą sprawę z klasycznym piwem mają niewiele wspólnego. Ale są modne. Tak czy inaczej wyzwanie dla degustatorów z Bractwa Piwnego obsługującego konkurs było ogromne, a wybór niełatwy. Koźlak Zwycięzca Najlepszym piwem okazał się Koźlak z Miłosławia czyli z Browaru Fortuna. Dla Browaru Fortuna zwycięstwo Koźlaka to ogromny sukces. Sukces również dla całego piwowarstwa regionalnego, a nawet dla tak mało popularnego w Polsce stylu jakim jest koźlak. Fortuna od roku należy do polsko-belgijskiej spółki, która przeprowadziła modernizację browaru i asortymentu warzonych piw. Komes Porter na szczęście został, ale Smoków, które często zdobywały medale w plebiscycie forum Browar.biz już nie ma. Pojawiły się za to Koźlak, Pszeniczne i Pilzner. Z Koźlakiem jak widać był to strzał w 10. Miłosławiecki Koźlak to piwo, które już z daleka chce bić po oczach swoją regionalnością. W centralnym miejscu etykiety jest kolorowa rycina dawnego browaru, poniżej napis "Otwarta fermentacja" i dodatek "wyjątkowa metoda warzenia piwa". W herbie Fortuny złota korona i łaciński napis "Audaces fortuna iuvat" czyli śmiałym szczęście sprzyja lub w bardziej znanej wersji szczęście sprzyja lepszym. Na kontretykiecie mamy jeszcze fragment obrazu Juliusza Kossaka "Bitwa pod Miłosławiem" i kilka zdań o Miłosławiu i stylu jakim jest koźlak. Jednym słowem, ktoś kto sięga po to piwo nie powinien mieć wątpliwości, że ma do czynienia z prawdziwie lokalnym, regionalnym produktem z małego miasteczka Miłosław. A czy zawartość butelki również sprosta takim oczekiwaniom? Solidny Bock W pokalu piwo ukazuje ciemnobursztynową barwę i obfitą i gęstą pianę, która jednak nie utrzymuje się długo. W aromacie dominują nuty znane ze słodów melanoidynowych, karmelowych i monachijskich. Wyczuć można bardzo dojrzałego melona, zielone orzechy, palony cukier i lekki alkohol. Pije się przyjemnie, ale im piwo bardziej się ogrzewa, wychodzą też na wierzch cechy drugorzędowe, w tym wypadku niestety niepożądane czyli lekki DMS (gotowane warzywa). Chmiel jest niemal niewyczuwalny. W przypadku Bocka nie jest to wadą. Smak jest wyraźnie słodowy, karmelowo-melonowy. Rozwija się powoli mieszając się z rozgrzewającymi walorami alkoholu. Jednak mimo jego7,5 procentowej mocy nie przeszkadza on zupełnie. Może to efekt mojego dobrze dojrzałego egzemplarza. Piwo jest pełne, słodkie i słodowe. Goryczka jest na poziomie niskim, cukry resztkowe dość wysokie, a posmak więcej niż półwytrawny. Solidny Bock, który w Polsce spokojnie może uchodzić za piwo regionalne. Czytaj całość na blogu autora
-
BRYTYJCZYCY PAMIĘTAJĄ O DZIELNYM NIEDŹWIEDZIU Wojtek Beer (www.beartownbrewery.co.uk) Można by pomyśleć, że to polskie piwo, bo przecież nazwa jest swojska, a zamiłowanie do anglicyzmów dobrze znamy. Ale nie, tym razem piwo to jest dziełem browaru Beartown Beer Company z niewielkiego, angielskiego miasteczka Congleton. O piwie stało się głośno kilka dni temu, kiedy komisja degustacyjna zakwalifikowała je do konkursu sieci supermarketów Sainsburys Great British Beer Hunt. Mimo że wizualizacja piwa nie jest zaskakująca skoro browar ma niedźwiedzia w nazwie, to nazwa jest już co najmniej frapująca. Historia niedźwiedzia Wojtka jest mało znana w Polsce. Był to syryjski niedźwiedź brunatny przygarnięty przez żołnierzy generała Andersa podczas II wojny światowej. Zasłynął on niezwykłą łagodnością, przywiązaniem do ludzi i swoją pomocą w czasie akcji wojskowych. Brał udział m.in. w bitwie pod Monte Cassino. Po wojnie trafił wraz z polskim korpusem do Glasgow w Szkocji, gdzie o jego przygodach i umiejętnościach rozpisywała się prasa. Wojtek został nawet oficjalnym członkiem Towarzystwa Polsko-Szkockiego. Dziś historię Wojtka noszącego amunicję armatnią przypomina nam piwo z angielskiego browaru. Czytaj całość na blogu autora
-
PO GODZ. 20.00 PIWO NA STACJACH KUPIĄ TYLKO KIEROWCY Trudno dziwić się Bawarczykom, którzy nie mogą przyzwyczaić się do nowych przepisów i ze stacji benzynowej odchodzą z kwitkiem, zamiast z piwem. Przyczyną zawirowań jest nowa ustawa, która w tegoroczne wakacje weszła w życie. Stacjom benzynowym wolno sprzedawać po godzinie 20.00 alkohol wyłącznie osobom podjeżdżającym autem i współpasażerom. A i to tylko w określonych ilościach: alkohol do 8% w ilości 2 litrów na osobę. Mocniejszy alkohol do 14% wolno nabyć tylko w ilości 1 litra, a już naprawdę wyskokowe napoje dozwolone są jedynie w małych buteleczkach do 100 ml. Przepis nie jest co prawda nowy, ale dopiero niedawno wszedł w życie. Krajowy Rząd Bawarii chce w ten sposób przeciwdziałać spożywaniu alkoholu w miejscach publicznych, wychodząc z założenia, że jak ktoś przyjeżdża autem, to zabiera zakupy do domu. Propozycja wyszła w zasadzie od krajowej policji, która nie radziła sobie z podpitymi chuliganami. Mocno jednak uderzyła po kieszeni właścicieli stacji benzynowych, którzy już podliczają straty. Czytaj całość na blogu autora
-
Właśnie ukazał się letni numer magazynu ''Piwowar'', a w nim mój artykuł pt. ''Hefe-weizen – piwo o smaku lata''. Znalazł się tam przepis na pyszną, delikatną pizzę z grillowaną cukinią, karmelizowanymi cebulkami i bryndzą. Czytaj całość na blogu autora
-
Nie muszę chyba nikomu udowadniać, że owocowe lambiki to wymarzony trunek na lato. Kto próbował, ten wie o czym piszę. Kwaśne, cierpkie, mocno gazowane, z naturalnym sokiem owocowym. Nic nie orzeźwia tak, jak dobrze schłodzony lambik. Dzisiejszy trunek różni się od wcześniej rezenzowanych tym, że nie jest dosładzany. Czyli sama natura w butelce o pojemności 375ml. Framboise Boon – Lambik owocowy Ekstrakt nieznany, alkohol 5% 25% malin, 4% wiśni Wygląd: jak domowy sok z malin – ciemno bordowy, lekko wpadający w róż, mocno mętny. Piana wątła, różowa, prawie nie istnieje. Pestki malin na dnie! Aromat: naturalnego, domowego soku z malin. Jak u babci. Wysycenie: wysokie, szampańskie. Smak: Kwaśne, bardzo wytrawne, malinowe. Goryczka stosunkowo wysoka, nietypowa, pestkowa. Odczucie w ustach: pełnia niska, nawet lekko wodniste. Goryczka nieco pozostająca, ale ciągle przyjemna. Wrażenie ogólne: Zdecydowanie najlepszy lambik owocowy, jaki miałem okazję degustować. Naturalny, bez zbędnych dodatków, z intrygującą pestkową goryczką. Może nieco wodnisty, ale za to ten kolor, te pestki na dnie. Po prostu pycha! Ocena: 9/10 Wyświetl pełny artykuł
-
Czesi lubią ostatnio eksperymentować, szczególnie w otwieranych masowo małych browarach rzemieślniczych. Okazuje się, że nie tylko w małych, czego przykładem jest dzisiejsze piwo. Jubiler pochodzi wprawdzie z browaru regionalnego, ale wcale nie takiego małego. Piwo w stylu określonym na etykiecie jako “Amber IPA”. Czyli co? Amber Ale czy może IPA? Jeśli IPA to w brytyjskim czy amerykańskim stylu? Szybki rzut oka na kontretykietę i sprawa nieco się rozjaśnia. Są amerykańskie chmiele, jest American IPA. Przynajmniej w teorii. A w praktyce? Jubiler Amber IPA – American (Amber) IPA Ekstrakt 14,2 Blg, alkohol 6% Skład: woda, słody: pilzeński, monachijski, wiedeński caramunich i carared, chmiele: Kazbek, Cascade, Chinook i premiant Wygląd: Bursztynowe, klarowne, piana jasno beżowa, o różnorodnej fakturze, początkowo obfita, z czasem się redukuje, ładnie oblepiając szkło. Aromat: pierwsze uderzenie jest wyraźnie chmielowe, w stylu czeskim, a może brytyjskim? W każdym razie aromat jest trawiasto-ziemisto-kwiatowy. Cytrusów typowych dla chmieli amerykańskich niestety brak. Dalej do głosu dochodzi karmel i lekka ejlowa owocowość. Wysycenie: umiarkowane, perliste, dobrze dobrane. Smak: słodkawy, karmelowy, z solidną goryczkową końcówką. Odczucie w ustach: średnia pełnia, umiarkowane wysycenie i mocna, nieco pozostająca goryczka. Sumarycznie w kierunku ostrego, a nawet lekko pikantnego. Wrażenie ogólne: Piwo mnie totalnie zaskoczyło. Z wyglądu i nazwy spodziewałbym się czegoś w amerykańskim stylu. Jubiler jest natomiast całkowicie “europejski”. Mocnym nachmieleniem przypomina wprawdzie American IPA, ale aromatem bliżej mu do English IPA, a momentami nawet do pilsnera. Nie powiem, ciekawe i smaczne piwo. Coś dla tych, którym klasyczne American IPA się przejadło (o ile klasyczna AIPA może się znudzić). Ocena: 7/10 Wyświetl pełny artykuł
-
Wczoraj był IPA Day, zatem z lodówki wyciągnąłem coś specjalnie na tą okazję. W zasadzie jest to piwo, o którym napisali już chyba wszyscy. Napisałem i ja przy okazji relacji z Wrocławia, ale dopiero teraz przyszedł czas na spokojną degustację. Mój egzemplarz pochodzi prawdopodobnie z drugiej warki i jest dwa tygodnie po terminie. Ciekawe co zastanę w środku. Rowing Jack – American IPA Ekstrakt 16 Blg, alkohol 6,2% Skład: woda, słody: pale ale, pszeniczny, wiedeński i carapils, chmiele: simcoe, chinook, citra, cascade i palisade, drożdże US-05 Wygląd: Kolor jasnozłoty, klarowne. Piana biała, obfita, puszysta i trwała. Pięknie zdobi szkło i utrzymuje się do samego końca. Aromat: intensywnie żywiczne, nieco mniej cytrusowe. Wyczuwalne dojrzałe owoce: grejpfrut, pomarańcza, ananas. Wysycenie: umiarkowane, sprzyja pijalności, ale mogło by być nieco wyższe. Smak: półwytrawny – trochę słodyczy, odrobina kwaskowatości, a całość zwieńczona potężną goryczką. Lubię to! Odczucie w ustach: pełnia średnia do niskiej i potężna pozostająca goryczka, czyli coś dla miłośników raczej ekstremalnych przeżyć. Wrażenie ogólne: Znakomita AIPA. Odpowiednia pełnia, bogaty aromat i IBU na poziomie 80 to jest to co tygryski lubią najbardziej. Do tego wzorcowa piana – piękny widok. Dodam tylko, że z każdym łykiem chce się więcej. Czegóż chcieć więcej? Może tylko świeższego – prosto z beczki, w jakimś lokalnym barze. Ocena: 7.5/10 Wyświetl pełny artykuł
-
Dzisiaj jedno z piw przywiezionych przeze mnie z Festiwalu Birofilia w Żywcu. Trunek pochodzący z mekki piwoszy, a w szczególności frakcji wędzonek, czyli z mitycznego Bambergu. Nie będzie to jednak nic dymionego, a … schwarzbier. Styl także typowy dla północnej Frankonii, niejako alternatywa albo może odmiana monachijskiego ciemnego. Ciemniejsze, mocniej palone i bardziej gorzkie. Czy taka jest Schwärzla? Przekonajmy się. Bamberger Schwärzla – Schwarzbier Ekstrakt 12,5Blg, alkohol 5,2% Skład: woda, słód jęczmienny, drożdże, ekstrakt chmielowy Wygląd: Ciemno brązowe, klarowne, z miedzianymi refleksami. Piana jasnobeżowa, puszysta, średnio-obfita, szybko redukuje się. Aromat: słodowy, chleba razowego, opiekanych tostów (delikatna paloność). Chmielu brak i nikt się go tu nie spodziewał. Wysycenie: umiarkowane do niskiego, właściwe dla piw ciemnych. Rzekłbym nawet, że doskonale dobrane. Smak: przypomina razowy chleb na zakwasie. Początek słodki, ale po momencie przechodzi w lekko kwaśne. Goryczka niska do średniej, bardziej palona niż chmielowa. Odczucie w ustach: nieco lepkie, o średniej pełni. Przydałaby się nieco wyższa goryczka dla spłukania lepkości z języka. Wrażenie ogólne: Bardzo dobry, choć nie wybitny przedstawiciel swojego gatunku. Elegancki aromat, wygląd, wysycenie. Niestety nieco za słodkie i zbyt lepkie. Sumarycznie za ciężkie jak na schwarzbier. Za to na pewno zagustuje w nim płeć piękna, bo przecież słodyczy nigdy za wiele Ocena: 6.5/10 Wyświetl pełny artykuł
-
Głos Szczeciński poinformował, że we wrześniu ma wystartować drugi browar restauracyjny w Szczecinie. Mieścić się będzie w samym centrum miasta przy ul. Partyzantów, nad klubem Rocker. O powstaniu tego lokalu słychać było już dawno. Konkurował terminami i bitwą o unijne dofinansowanie ze Starą Komendą. Komenda otworzyła się rok temu, a o konkurencyjnej inwestycji słuchy ucichły. Domniemam, że Unia nie dała pieniędzy na drugi tego typu lokal i inwestor musiał szukać innego finansowania, stąd przesunięcie otwarcia. Cieszy mnie bardzo, że projekt nie upadł i będziemy mieli w mieście dwa minibrowary. Co ciekawe oba oddalone od siebie o jakieś 400 metrów. Mam nadzieję, że konkurencja wpłynie pozytywnie na jakość piwa i poszerzenie oferty poza kanon jasne-ciemne-pszeniczne. Chodzą słuchy, że Stara Komenda szykuje mocne uderzenie na przyjęcie rywala. W tankach leżakuje nowe piwo – nieszablonowe, premierowe, autorskie. Czy Rocker pójdzie za ciosem i będzie także otwarty na eksperymenty? Szczerze na to liczę. Szczecin ciągle ubogi jest w lokale z dobrym piwem, zatem najwyższy czas to zmienić. Jakiś czas temu krążyła plotka o trzecim browarze restauracyjnym, który miałby powstać w starej transformatorowni przy Alei Wojska Polskiego (vis a vis TVP). Czy ktoś zna losy tej inwestycji? Wyświetl pełny artykuł
-
Koźlik jest z nami podobno “od dziesiątek lat”. Ci, którzy pamiętają, twierdzą, że dawniej był to napój niskoalkoholowy, czyli coś w rodzaju podpiwku. Dzisiaj Koźlik to piwo ciemne i dość mocne. Nazwa może się kojarzyć z koźlakiem, ale zapewniam was, że jest to mylne. To co w takim razie kryje się w środku? Koźlik – ciemny lager, (podkręcone bohemskie ciemne?) Ekstrakt 14,1Blg, alkohol 6,2% Skład: woda, słód jęczmienny, słody karmelowe, słód barwiący, chmiel Wygląd: Ciemno brązowe, klarowne, pięknie rubinowe, gdy oglądane pod światło. Piana beżowa, puszysta, średnio-obfita, redukuje się szybko. Aromat: toffi, karmel, delikatna paloność w stylu kawy Inki. Wysycenie: średnie do niskiego, przyjemne, pasujące do piwa ciemnego. Smak: słodowy, ale nie ciężki. Okazuje się, że ciemne piwo może nie być ulepkiem. Koźlik jest nawet lekko kwaskowaty (może to wina przydatności – mój był ponad 2 tygodnie po terminie). Goryczka na poziomie średnim, krótka, przyjemnie spłukuje resztki słodyczy. W smaku wyczuwalna też metaliczna nuta, typowa dla lwóweckiego browaru. Odczucie w ustach: średnia pełnia, stosunkowo niskie wysycenie i sympatyczna goryczka sprawiają przyjemne wrażenie. Wrażenie ogólne: Koźlik to solidny, wysoce pijalny, ciemny lager. Jeśli ktoś szuka w nim rasowego koźlaka, to się zawiedzie. Wszyscy inni znajdą smaczne lekkie piwo o “ciemnym” zabarwieniu, ale bez przesadnej paloności. Całkiem blisko mu do czeskich tmavych, choć mocą je nieco przebija. Piwo ma drobne wady – diacetyl, nuta metaliczna – ale pomimo tego pozytywnie wyróżnia się na polskim rynku i mam nadzieję, że będzie na nim święcić sukcesy. Ocena: 5.5/10 P.S. Mój egzemplarz był 18 dni po terminie i przejawiał pierwsze oznaki psucia się, zatem ocena może być nieco zniekształcona, za co szczerze przepraszam. Wyświetl pełny artykuł
-
[piwolog] Ichtegem’s Oud Bruin, Brouwerij Strubbe, Belgia
Pierre Celis opublikował(a) temat w Blogosfera
Oud Bruin to stosunkowo rzadki styl wywodzący się z belgijskiej części Flandrii. Piwo kwaśne (sour ale), winne, przypominające nieco lambika, choć znawcy zauważą wiele różnic. Jest łagodniejsze, mniej octowe/kwaśne i bardziej złożone w aromacie. Nie ma tutaj też miejsca dla typowego dla lambików aromatu końskiej derki. Charakter jest głównie owocowy, ale też słodowy. Kwaśność wzrasta w miarę dojrzewania. Ichtegem’s Oud Bruin – Flandryjskie Brązowe Ale / Oud Bruin Ekstrakt nieznany, alkohol 5,5% Wygląd: Ciemno brązowe, lekko opalizujące. Piana beżowa, nietrwała. Aromat: kwaśny, winny, ale też nieco słodowy. Sumarycznie owocowy, przypominający czarne i czerwone porzeczki z odrobiną śliwek. Wysycenie: wysokie, szampańskie, orzeźwiające. Przyjemne, chociaż nieco za wysokie dla stylu. Smak: harmonijny słodko-kwaśny, jak wino półwytrawne. Goryczka nietypowa, cierpka, przypominająca tą z soku z czarnej porzeczki. Odczucie w ustach: szampańskie, orzeźwiające, lekko cierpkie. Wrażenie ogólne: Świetne, aromatyczne, orzeźwiające. Jak wino z czarnej i czerwonej porzeczki. Niektórzy powiedzą, że to już wino, inni że belgijskie piwa są po prostu nieszablonowe. Ja życzyłbym sobie więcej takiego piwa na letnie upały, zamiast tych wszystkich polskich sztucznie aromatyzowanych ulepków. Jedyne, do czego mógłbym się doczepić, to że jest dosładzane. Tylko pytanie czy aby na pewno bez dodatku cukru byłoby lepsze? Ocena: 7.5/10 Wyświetl pełny artykuł -
Dzisiaj leciutkie piwo w stylu dawnego Grodziskiego. Styl to nieco zapomniany, który przeszedł do historii wraz z transformacją ustrojową i upadkiem browaru w Grodzisku Wielkopolskim. Ultralekkie, o niewielkiej zawartości alkoholu – zaledwie 2,6%. Dawniej służyło do gaszenia pragnienia po dniu ciężkiej pracy. Wypijało się jedno czy dwa “grodzisze”, a później szło się na prawdziwe piwo, tudzież inne trunki. Obecnie grodziskie przeżywa swój renesans, chociaż głównie w browarach domowych. Pinta jest chyba jedynym polskim komercyjnym przedstawicielem stylu. Co ciekawe grodziskie modne stało się także za oceanem. Amerykańscy piwowarzy domowi i rzemieślniczy coraz częściej próbują swoich sił w tym egzotycznym dla nich stylu. Grodziskie, to piwowarski skarb Polski. To jedyne, poza porterem bałtyckim, piwo wywodzące się z naszego kraju. Polskie Stowarzyszenie Piwowarów Domowych prowadzi obecnie projekt Grodziskie Redivivus mający na celu usystematyzowanie wiedzy o Piwie Grodziskim, jego składzie, technologii i recepturach. Dzięki zebranym materiałom łatwiej i dokładniej odtworzyć będzie można ten cenny styl. A’la Grodziskie – Grodziskie/Grätzer Ekstrakt 7,8Blg, alkohol 2,6% Wygląd: Słomkowe, mocno opalizujące, ale jeszcze lekko przezroczyste. Piana biała, niezbyt obfita, szybko redukuje się do kołderki. Aromat: dymu, ogniska – średnio intensywny, przyjemny. Wysycenie: umiarkowane, perliste. Zbyt niskie jak na styl. Smak: delikatny chmiel i lekka kwaskowatość. W odczuciu wytrawny. Goryczka na poziomie średnim, doskonale skomponowana. Odczucie w ustach: lekkie, nawet nieco wodniste, choć i tak zadziwiająco pełne jak na swoje parametry. Perliste wysycenie dodaje lekkości i przyjemnie orzeźwia. Wrażenie ogólne: Nie jest to piwo, które powala na kolana. Jeśli jednak potraktować je jako napój gaszący pragnienie w upalny dzień, to jest po prostu rewelacyjne. Harmonijne – kwaskowato-chmielowo-dymowe, przy czym dym nie wybija się tu zbyt mocno, co przeszkadzało mi w premierowej wersji A’la Grodziskiego. Jeśli mogę mieć dwa życzenia do ekipy Pinty, to prosiłbym o wyższe wysycenie i stabilniejszą pianę. Reszty proszę nie zmieniać. Ocena: 6.5/10 Wyświetl pełny artykuł
-
[Kuchnia Piwowarki Agi] Bieszczadzkie piwo przy hutniczym piecu
Pierre Celis opublikował(a) temat w Blogosfera
Miałam przyjemność uczestniczyć w spotkaniu w Centrum Dziedzictwa Szkła w Krośnie. Gdy na scenie topiło się szkło i powstawały szklane arcydzieła, ja opowiadałam o piwie, a goście degustowali moje wyroby. Czytaj całość na blogu autora -
[Kuchnia Piwowarki Agi] Targi Końskie i piwo z Chmiela
Pierre Celis opublikował(a) temat w Blogosfera
Jak co roku pojechałam na Targi Końskie w Lutowiskach. Tym razem miałam miłą niespodziankę, dlatego że się coś ruszyło w ludziach. I parę piwnych akcentów też było. Czytaj całość na blogu autora -
Dzisiaj w Piwologu piwo znane chyba każdemu, choć nie przez każdego lubiane. Ostatnio mocniej zaistniało na polskim rynku, a to dzięki temu, że jego dystrybucją zajęła się Grupa Żywiec. Cieszy na pewno to, że to kolejna pozycja, która urozmaica polską scenę piwną. Z drugiej strony, to typowy produkt globalizacji, którego staram się unikać na co dzień. Od czasu do czasu najdzie jednak człowieka ochota na coś ciemnego, a wybór w zwykłych sklepach żaden. Wtedy z pomocą przychodzi stary dobry Guiness. Guinness Draught, to najbardziej rozpowszechniony, choć nie jedyny stout z browaru Guinness. Jest jeszcze klasyczny Guinness Original Stout (widywany dość często na sklepowych półkach) oraz mocniejszy brat dwóch wspomnianych, czyli Guinness Foreign Extra Stout (dość rzadkie zjawisko w Polsce). Draught to piwo będące odpowiedzią na potrzeby współczesnego piwosza, co niekoniecznie wróży mu dobrze. Efektowne, nasycone azotem, dzięki czemu zyskuje piękny wygląd i kremową trwałą pianę. To go na pewno odróżnia od innych piw, a co ze smakiem? Guinness Draught – dry stout Ekstrakt nieznany, alkohol 4,2% Wygląd: Czarny, niemal nieprzezroczysty, z widocznymi pod światło rubinowymi prześwitami. Piana beżowa, średnioobfita, kremowa (dzięki zastosowaniu widgeta z azotem) i trwała. Aromat: ziołowo-kawowy, niezbyt intensywny, intrygujący, bo w sumie nietypowy jak na styl. Wysycenie: bardzo niskie, typowe. Smak: wytrawny, wpadający w kwaskowaty. Goryczka na poziomie średnim, przyjemna, szlachetna, choć nieco pozostająca (słodowa). Odczucie w ustach: gładkie, lekkie, nawet nieco wodniste. Wrażenie ogólne: Guinness Draught to piwo intrygujące. Aromat i smak wyjątkowy, w zasadzie niepowtarzalny, niestety także nikły. Piwo jest stosunkowo wodniste, lekkie, co stawia je w szeregu z napojami gaszącymi pragnienie. I do tego nadaje się znakomicie. Guinnessa napije się pewnie co jakiś czas, bo to solidne i smaczne piwo, ale do degustacji będę wybierać trunki bardziej ambitne. Ocena: 5.5/10 Wyświetl pełny artykuł
-
[Kuchnia Piwowarki Agi] Piwny był ten świat... Festiwal Birofilia 2012
Pierre Celis opublikował(a) temat w Blogosfera
W dniach 15-16 czerwca w pięknym otoczeniu Browaru Żywiec i sprzyjającej, letniej pogodzie odbył się Festiwal Birofilia 2012. Impreza była świetna, tylko szkoda, że taka krótka. Czytaj całość na blogu autora -
Ostatnie piwo z duńskiego Browaru Svaneke (Bornholm). Na pewno jest to stout, choć nie do końca wiadomo w jakiej odmianie. Na potrzeby dziennikarskiej oceny, po dogłębnej analizie organoleptycznej, zakwalifikowałem to piwo do kategorii stout owsiany. To ze względu na jego pełnię i dobrze wyczuwalną gładkość. Dla zainteresowanych innymi piwami z tego browaru linki trzy: Mørk Guld, Red Hot Chili Ale, Svaneke Double Brown Ale Svaneke Stout – stout owsiany Ekstrakt nieznany, alkohol 5,7% Wygląd: Czarne, w zasadzie nieprzejrzyste, choć przy brzegach szkła widać pod światło rubinowe przebłyski. Piana beżowa, o grubej fakturze, szybko się redukuje. Aromat: kawa, mleczna czekolada, toffi, a daleko w tle nieco ciemnych owoców. Wysycenie: niskie do umiarkowanego, chyba nieco zbyt wysokie. Smak: słodka kawa z czekoladą i odrobiną orzechów. Goryczka średnio wysoka, krótka, bardziej chmielowa niż od słodów palonych. Odczucie w ustach: gładkie, kremowe, o średniej pełni. Bardzo przyjemne w odbiorze. Wrażenie ogólne: Dobrze gasi pragnienie, choć wcale nie jest wodniste. Pomimo sporej ilości alkoholu wybitnie pijalne, ale także bogate w aromacie. Rasowy stout, bez dwóch zdań. Ma wprawdzie kilka wad (słaba piana, wyczuwalny diacetyl, odrobinę za wysokie wysycenie), ale mimo to chętnie sięgałbym po niego częściej. Ocena: 7/10 Wyświetl pełny artykuł
-
[Kuchnia Piwowarki Agi] Relacja z IV Bieszczadzkiego Warzenia Piwa
Pierre Celis opublikował(a) temat w Blogosfera
Czas najwyższy zdać sprawę z IV Bieszczadzkiego Warzenie Piwa, które odbyło się dnia 21 kwietnia 2012 r. w Zagrodzie Magija w Orelcu. Czytaj całość na blogu autora -
W weekend 15 / 16 czerwca spędziłem niemal 24 godziny w pociągach, by przejechać 1250 kilometrów, a wszystko po to by po raz pierwszy wziąć udział w żywieckim Festiwalu Birofilia. Ze względu na odległość i brak potencjalnych współtowarzyszy niedoli wyprawa nie udała się w latach poprzednich. Co się jednak odwlecze … Festiwal Birofilia to coroczne spotkanie birofilów, piwowarów domowych i rzemieślniczych oraz miłośników piwa. To także największy konkurs piw domowych w Polsce, konkurs piw rzemieślniczych oraz konkurs piwnych etykiet. Wspaniała, profesjonalnie zorganizowana impreza, w przepięknych okolicznościach przyrody, a raczej w okolicznościach pięknej architektury przemysłowej Browaru Żywiec. Czy można sobie ułożyć lepszy plan na upalny czerwcowy weekend? O festiwalu Organizacja imprezy zrobiła na mnie duże wrażenie. Już po minięciu bramy festiwalu wszystko było jasne i przejrzyste. Najpierw zakup waluty festiwalowej, czyli żetonów. Jeden żeton kosztował w tym roku 2zł. Tyle samo kosztowała próbka (100ml) piw krajowych i niektórych zagranicznych, chociaż większość importowanych kosztowała już 2 żetony. Troszkę drogo, ale raz do roku można zaszaleć. Przy założeniu, że przyjeżdżamy się piwem delektować, a nie upić się nim, cenę można jakoś przełknąć. Oprócz waluty w punkcie informacyjnym dostaliśmy rozpiskę wszystkich piw dostępnych w wersjach butelkowych oraz komplet etykiet piw z Grupy Żywiec. Na kolejnym stoisku można się było zaopatrzyć w fajną koszulkę festiwalową, kufle, ale przede wszystkim dedykowane szkło festiwalowe na specjalnej smyczy. Bardzo sympatyczny i wygodny gadżet, który jednak szybko stał się niedostępny. Trochę to dziwne, bo frekwencja na festiwalu nie wydawała się jakoś przesadnie wysoka. Kupiliśmy po koszulce, a szkło odebraliśmy w formie bezgotówkowej, jako że wygraliśmy je w konkursie. Dalsze kroki skierowaliśmy w kierunku namiotu festiwalowego, mijając po drodze sklep z piwami butelkowymi (niemal 400 rodzajów) i aleję piw świata (kilkanaście/dziesiąt piw beczkowych). Namiot to miejsce prelekcji, wywiadów, ale także stanowisko piwowarów domowych oraz browarów rzemieślniczych (restauracyjnych). Wśród tych ostatnich wyróżniał się debiutujący na festiwalu Browar Artezan – pierwszy prawdziwie rzemieślniczy browar w Polsce. Nic dziwnego, że do tego stanowiska skierowaliśmy się w pierwszej kolejności. Piwa domowe i rzemieślnicze Browar Artezan zaproponował dwa premierowe piwa – Bière blanche (witbier) i Bière d’abbaye (abdijbier). Oba piwa co najmniej udane. Wit o pięknym, naturalnym aromacie świeżych pomarańczy, klasztorne nieco cięższe, słodko-rodzynkowe. Jeśli Artezan poprawi drobne niedociągnięcia, to wróżę mu świetlaną przyszłość. Warto wspomnieć, że panowie przygotowali się do premiery wzorcowo. Oprócz piwa przygotowali koszulki i genialne czapki, które stały się swoistą ozdobą festiwalu. Stoisko piwowarów domowych zrobiło na mnie piorunujące wrażenie. Sporej wielkości bar z nalewakami, lodówkami i uśmiechniętymi piwowarami ubranymi w okolicznościowe fartuchy. Do tego całe mnóstwo znakomitych piw, które swoją klasą przebijały większość piw rzemieślniczych i równały się z wieloma z Alei Piw Świata. Skosztowałem na pewno kilkudziesięciu piw domowych i żadne nie było złe, a kilka można śmiało nazwać znakomitymi. Niech wspomnę tylko “Czwartego Króla” z browaru Niebieski Kot, Saison z browaru Escarabajo, czy California Common od Bujoków. Wśród piw domowych przeważały style konkursowe: koźlaki dymione, amerykańskie IPA, pszeniczne, pilsy niemieckie czy też barley wine. Można było tym samym spróbować piw zgłoszonych do konkursu, z których kilka wylądowało później na podium. Nie brakowało także bardziej i mniej odważnych eksperymentów. Browar Szałpiw zaprezentował piwo w stylu oud bruin (kwaśne ale), Agnieszka Łopata witbier’a z dodatkiem mięty, a Pieron piwo nachmielone dwoma kilogramami chmielu. To idealnie obrazuje, że piwowarstwo domowe nie zna granic. Piwa Świata W Alei Piw Świata stoiska były uszeregowane według styli piwnych. Dzięki tabliczkom, łatwo było znaleźć coś dla siebie. Mnie najbardziej kusiły piwa najmniej dostępne. Punktem obowiązkowym były dwie “prawdziwe” amerykańskie IPA – Snake Dog IPA oraz In De Wildeman Farmhouse IPA z browaru Flying Dog. Pierwsze powaliło na łopatki, drugie ciut (ale tylko ciut) rozczarowało. Oprócz tego ogromne wrażenie zrobił na mnie belgijski Rodenbach. Piwo w stylu flandryjskie czerwone ale – kwaśne, o genialnym, bogatym, owocowo-beczkowym aromacie. Można się raczyć godzinami. Oczywiście kupiłem butelkę na wynos, także spodziewajcie się pełnej recenzji w najbliższym czasie. W sumie spróbowałem około 10 różnych piw w Alei, a kilka kolejnych zakupiłem w butelkach celem spokojnej degustacji w domowym zaciszu. Życzyłbym sobie większego wyboru piw beczkowych w przyszłym roku, bo mimo sporej ilości nalewaków, niektóre style były słabo reprezentowane. Konkurs Piw Domowych Konkurs w Żywcu jest największym i najbardziej prestiżowym w kraju. Nic dziwnego, w końcu nagroda dla Grand Championa jest nie byle jaka. Każdy piwowar domowy marzy przecież o uwarzeniu swojego piwa na masową skalę. W tym roku konkurs rozegrano w 10 kategoriach: bitter, dry stout, pils niemiecki, witbier, hefeweizen, california common, american IPA, rauchbock, belgijskie mocne ciemne ale oraz barley wine. Pełen przekrój zarówno jeśli chodzi o pochodzenie stylu, jak i jego moc, smak i aromat. Nagrodzono 3 najlepsze piwa w każdej z kategorii, a spośród zwycięzców komisja złożona z gości zagranicznych wybrała najlepszego z najlepszych. W tym roku wybór padł na znakomitego rauchbocka uwarzonego przez Andrzeja Milera ze Szczecina. W nagrodę Andrzej będzie mógł uwarzyć swoje piwo w skali przemysłowej. Warzenie odbędzie się w Browarze Zamkowym w Cieszynie, a piwo tradycyjnie trafi do sprzedaży 6 grudnia, w Mikołajki. Mam nadzieję, że uda mi się wyprosić jedną butelkę konkursowego piwa Anrzeja, celem przeprowadzenia testu porównawczego z piwem uwarzonym metodą przemysłową. Plotki i doniesienia To co udało mi się podsłuchać, to głównie przecieki z browarów restauracyjnych. Zaczynają one w końcu dostrzegać modę na piwa nieszablonowe i coraz śmielej wychodzą poza żelazną trójkę jasne/ciemne/pszeniczne. Browar Widawa we współpracy z Tomkiem Kopyrą uwarzył amerykańskiego stouta oraz jasnego lagera nachmielonego także po amerykańsku. Wszystko wskazuje także na to, że i szczecińska Stara Komenda wkrótce zaprezentuje coś nowego na bazie doświadczeń piwowarów domowych. To cieszy i pozwala śmielej patrzeć w przyszłość. Mam nadzieję, że w przyszłym roku stoiska browarów restauracyjnych miło mnie zaskoczą. Wyświetl pełny artykuł
-
Kolejne, po Double Brown Ale oraz Red Hot Chili Ale piwo browaru Svaneke, rodem z duńskiego Bornholmu. Nie bardzo wiadomo czego się spodziewać w środku, bo na butelce napisy wyłącznie w języku duńskim, a i w internecie ciężko odnaleźć jednoznaczne informacje. Styl to jednak sprawa drugorzędna. Ważne by piwo było smaczne. Mørk Guld – ciemny lager? (dunkel) Ekstrakt nieznany, alkohol 5,7% Wygląd: Kolor mocnej herbaty, ciemno-czerwono-brązowy, klarowne. Piana jasnobeżowa, drobna i gęsta, ale stosunkowo nietrwała. Aromat: lekki trawiasty chmiel podszyty słodkim karmelem i toffi (diacetyl). Wyczuwalne także morele i nieco alkoholu. Wysycenie: umiarkowane, perliste, przyjemne. Smak: chmielowo-tostowo-karmelowy z nutą orzechową, wybijający się w kierunku słodyczy. Goryczka na poziomie średnim krótka i przyjemna. Odczucie w ustach: wysoka pełnia i lekka kleistość, która nie do końca jest równoważona sporą przecież goryczką. Wrażenie ogólne: Piwo smaczne, nieźle zrównoważone, choć nieco kleiste, przyciężkie. Ciężko je zakwalifikować do jakiegoś konkretnego stylu, ale przecież smaczne piwo samo się broni. Nieskomplikowane, niezbyt wymagające, można je traktować jako “chleb powszedni” i jako ten typ trunku wypada naprawdę przyzwoicie. Ocena: 5.5/10 Wyświetl pełny artykuł
-
[Kuchnia Piwowarki Agi] Burger z nakładanym hermelinem
Pierre Celis opublikował(a) temat w Blogosfera
Dzisiaj będzie czeska, ''tylko dla twardzieli'', odmiana burgera – Hermelin-burger. A do niego domowe frytki oraz wytrawna, rześka, schłodzona AIPA lub goryczkowy, czeski pilzner. Czytaj całość na blogu autora -
Piwo od Valáška udało mi się zakupić na wrocławskim Festiwalu Dobrego Piwa. Trunek w stylu American Pale Ale, to przykład czeskiej piwnej rewolucji, która zdaje się podążać drogą, którą amerykanie wytyczyli 30 lat temu. Po zalaniu rynku niskiej jakości piwem z wielkich koncernów, próbują otwierać wierne tradycji małe browary rzemieślnicze. I to się im udaje. Małe browary rodzą się tam jak grzyby po deszczu i warzą bezkompromisowe piwa. Uczmy się od Czechów i bierzmy się do roboty! Wracając do degustacji. Piwo opakowane w litrową butelkę PET nie robi dobrego wizualnego wrażenia, ale mnie nie przeraża. Nie mam nic przeciwko tego typu opakowaniom, a nawet więcej – uważam je za wygodne. PET jest tak samo dobry jak ciemna szklana butelka. Do tego można go zakręcić i zostawić sobie trochę piwa na później. Zobaczmy co się mieści w środku… American Pale Ale Ekstrakt nieznany, alkohol 5,4% Skład: woda, czeski słód, amerykański chmiel, drożdże Wygląd: Kolor ciemnozłoty, mocno opalizujące, niemal mętne. Piana biała, średnioobfita, szybko redukuje się do cienkiego kożuszka, który dzielnie trzyma się do końca. Aromat: niezbyt intensywny i dość nietypowy jak na “amerykańca” – kwiatowo-trawiasto-owocowy ze sporą dawką drożdży. Słodkie (dojrzałe) owoce są mało intensywne, ciężkie do zidentyfikowania. Na pewno czuć banany, co jest nieco dziwne, ale może to być po prostu wpływ drożdży. Wysycenie: umiarkowane, perliste, przyjemne. Smak: słodki, lekko lepiący, owocowo-drożdżowy. Goryczka na poziomie średnim do średnio-wysokiego – czysta, przyjemna, lekko pozostająca na języku. Odczucie w ustach: początkowo gładkie, lekko oleiste i lepkie, by zakończyć na lekkim szczypaniu w język od wysycenia i goryczki. Wrażenie ogólne: Trochę nietypowy, ale smaczny “Americano”. Próżno w nim szukać typowych dla stylu cytrusów – jest za to wyraźna goryczka i sporo … drożdży. Przypomina dzięki temu świeże piwo z beczki. Jeśli taki był zamysł piwowara, to cel został osiągnięty. Mi smakuje, choć mogło by być lżejsze w odbiorze (wytrawniejsze) i bardziej aromatyczne. Ocena: 6/10 Wyświetl pełny artykuł