Skocz do zawartości

Pierre Celis

Members
  • Postów

    4 652
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    7

Treść opublikowana przez Pierre Celis

  1. Każda branża ma swoje własne konkursy. I bardzo to sobie ceni. To dobra okazja żeby pochwalić się jakością swoich produktów, porównać z konkurencją i po prostu sprawdzić się na rynku. Nie mniej ważna jest możliwość zaistnienia w mediach. Trudno o lepszą promocję w mediach, zarówno dla własnej marki, jak i całej branży. Piwowarzy i browarnicy także ma swoje własne konkursy. W Polsce odbywa się kilka ogólnopolskich oraz mniejsze, lokalne. Organizowane są najczęściej przy okazji większych wydarzeń piwnych. Oto cztery z nich. Chmielaki Krasnostawskie – Konsumencki Konkurs Piw Najstarsza i chyba najbardziej rozpoznawalna w Polsce impreza kojarząca się z piwem. W Krasnymstawie od XIX wieku uprawia się chmiel. A od lat 70 wieku XX świętuje się tu dożynki chmielowe, czyli święto zbiorów. Uroczystość ta nosi nazwę Chmielaków. Przy dożynkach od ponad trzydziestu lat organizowany jest konkurs Konsumencki Konkurs Piw. Zgodnie z zapewnieniami organizatorów konkurs jest anonimowy, a rolę jury sprawują degustatorzy, którzy sami zgłaszają się do sędziowania. Przechodzą przeszkolenie, a następnie oceniają na specjalnych arkuszach. Piwa nagradzane są w swoich kategoriach, a najlepsze z całego konkursu, czyli Grand Prix otrzymuje tytuł Królewskie Karpie. Pierwsza edycja: 1983 r. Organizatorzy: Urząd Miasta Krasnystaw i Krasnostawski Dom Kultury Link: strona Chmielaków Good Beer Konkurs, jak sama nazwa wskazuje, nagradzający dobre piwa. Organizowany jest wspólnie z Polskim Kongresem Browarniczym, branżowym wydarzeniu skupiającym browary oraz producentów sprzętu i surowców browarniczych. Na imprezie pojawiają się przedstawiciele największych polskich browarów, ale także średniej wielkości i coraz częściej – rzemieślnicy. Na konkursie piwa oceniają doświadczeni sędziowie, a nad wszystkim czuwa znana postać sceny piwnej, Rafał Kowalczyk. Good Beer jest organizowany od 2013 roku, lecz uprzednio nosił nazwę Golden Beer. Co ciekawe, oprócz konkursu Good Beer istnieją też bliźniacze konkursy oceniające sery oraz napoje. Jednak odbywają się one w innym terminie. Pierwsza edycja: 2013 r. Organizator: Bikotech sp. z o.o. Link: strona Good Beer Konkurs Piw Rzemieślniczych / Kraft Roku Konkurs Piw Rzemieślniczych, w skrócie KPR odbywa się od 2007 roku. Jak sama nazwa wskazuje, skoncentrowany jest na browarach rzemieślniczych, a jego twarzą i przewodniczącym komisji sędziowskiej jest znany promotor dobrego piwa: Tomasz Kopyra. Ogłoszenie wyników zawsze jest dużym wydarzeniem, a zwycięzca otrzymuje zaszczytny tytuł Kraft Roku. Tegoroczna gala wręczenia nagród będzie odbywać się na Sympozjum Piwowarów Zawodowych, branżowej imprezie piwowarskiej. Pierwsza edycja: 2007 r. Organizator: Browamator Link: strona KPR Greater Poland Konkurs, którego debiut przypada w tym roku. Greater Poland nawiązuje do Wielkopolski, ale jest wydarzeniem z ambicjami nie tylko ogólnopolskimi, ale także międzynarodowymi. Co więcej, jest to nie tylko konkurs piwa, ale również cydrów. Oceniać będą profesjonalni sędziowie z Polski i zagranicy. A oficjalna gala wręczenia nagród będzie miała miejsce na Poznańskich Targach Piwnych. Pierwsza edycja: 2019 r. Organizator: Poznańskie Targi Piwne Link: konkurs Greater Poland zdjęcie: KPR The post Konkursy piw w Polsce appeared first on Kraftmagia. Przeczytaj cały wpis
  2. Jesień to pora chłodniejsza. Mniej już cieszą piwa kwaśne, za to chętniej spogląda się na nieco treściwsze alkohole. Oto trzy piwa w kolorach jesieni, które sprawdzą się o tej porze roku: Double IPA – żółty Złota niczym jesienny liść lub ciemniejsza, jak dojrzała dynia – podwójna IPA. To piwo to nie żarty. Konkretnie wychmielenie, potężny aromat oraz często wyraźna goryczka powodują, że piwo to jest poważniejszym zawodnikiem, niż zwykła IPA. Jeśli dodać do tego wysoką pijalność przy niemałej zawartości alkoholu (zazwyczaj między 7 a 10%), to trzeba się mieć na baczności. Jednakże jesienną porą podwójna IPA to wymarzony partner wieczoru. Intensywny aromat chmielu i pełnia słodowa tworzą wspaniały duet. Z takim piwem można godzinami przyglądać się jak za oknem wiatr zrywa liście z drzew. Flanders – czerwony Piwo o krwiście czerwonej barwie nikogo nie pozostawia obojętnym. Flanders ma głęboki i złożony smak, w którym można odnaleźć zarówno liczne czerwone, kwaśne owoce (żurawina, winogrona, porzeczki) jako że piwo zaliczane jest do piw kwaśnych. Ale także nuty słodowe, beczki dębowej czy wręcz nieco octowe. Nie mniej ciekawy jest aromat. Całość tworzy spójny i niepowtarzalny alkohol – drugiego takiego piwa jak flanders po prostu nie ma. Z natury kontemplacyjny flanders świetnie będzie wyglądał w kielichu do wina czy belgijskim pokalu. Idealne otoczenie: trzaskający kominek, dwa charty i bujany fotel. Koźlak – brązowy Brąz rzadko kiedy jest wymieniany jako ulubiony kolor. W brunatnym dobrze wyglądają tylko niedźwiedzie. Jednak jesienią brązów jest pełno dookoła. Nie dziwi więc, że i koźlak, typowo jesienne piwo, także jest brązowy. Koźlak jest piwem dolnej fermentacji o licznych i złożonych smakach słodowych. Dużo jest więc smaków chlebowych, ciemnego pieczywa, ale także karmelowych, a nawet nieco suszonych owoców. Ciepłe nuty i delikatne rozgrzewanie często towarzyszą konsumpcji tego piwa, który do lekkich raczej nie należy. Szczególnie ciekawe są wędzone koźlaki. Ich dymy smak nieodłącznie kojarzy się z jesiennym ogniskiem i paleniem liści. To oczywiście nie jedyne piwa, które doskonale sprawdzą się jesienią. A jakie są Twoje typy? The post Trzy piwa dobre na jesień appeared first on Kraftmagia. Przeczytaj cały wpis
  3. Jest jesień, czas na ciemne mocne! Sprawdzamy imperialne stouty z Browaru Czarna Owca z Semlina! View the full article
  4. Sierpień otworzyliśmy huczną imprezą czyli PINTA Party 2019, podczas której udało mi się zrealizować wywiady zarówno z weteranami, jak i nową ekipą. Potem już było zdecydowanie spokojniej, choć też ciekawie. Na przykład wtedy kiedy sprawdzaliśmy czy to puszka czy petainer lepiej utrwala aromat i smak piwa. Oraz jak smakuje wersja urodzinowa prawdopodobnie najlepszego NE IPA w Polsce czyli PanIPAni. W międzyczasie pokazała się dawno nie widziana, tekstowa recenzja serii piw, które zdobyły moje wyjątkowe uznanie. Warzenie rozpoczęły trzy browary: Nadwarciański zlokalizowany w gminie Pątnów k. Wielunia, Stodoła z Bieczy k. Gorlic oraz restauracyjny Sowiduch z Karpacza. W przeciwieństwie do lipca, kiedy to tytuł zdobyło piwo w miarę szeroko dostępne, w sierpniu Debiut Miesiąca przyznałem piwu oferowanemu wyłącznie z kranu. Tak, czasem żeby napić się świetnego piwa trzeba ruszyć do lokalu! Monsters (Ziemia Obiecana) – Cretin Hops! Sesyjna IPA z marakują, 12,5° Blg, 4,5 % alk. Rok 2019 zapamiętany zostanie jako rok dominacji owocowych dodatków w piwie, na czele z marakują. Bardzo lubię ten dodatek bo jest zarówno bardzo wyrazisty pod względem swego egzotycznego, tropikalnego charakteru jak i całkiem sporej, nadającej pożądaną rześkość kwaskowości. Jednak co za dużo, to niezdrowo. W pewnym momencie rynek był zalany marakujowymi piwami. I to niestety w jak najbardziej banalnym, jednowymiarowym wydaniu. Marakuja zamiast dodatkiem, stała się głównym motywem smaku i aromatu. W przypadku Cretin Hops! na szczęście tak nie jest. Po pierwsze – to świetne „jasne z chmielem”. Citra, Mosaic i Amarillo dają bardzo przyjemną, średniointensywną i krótką goryczkę. Patrząc na parametry chciałem to piwo zakwalifikować bardziej jako APA ale faktycznie, chmielenie jest tu całkiem solidne. Po drugie marakuja – potraktowana jako wzbogacenie smaku. Lekka orzeźwiająca kwaskowość jest świetnym dopełnieniem. Po trzecie w końcu – względnie wysoka treściwość i pełnia smaku. Cretin Hops! w sierpniu stanowiło dla mnie wyznacznik piwa sesyjnego i wracałem do niego najczęściej. A po powrocie z tygodniowego chmielowego postu w Bułgarii było piwem, które ukoiło moje pragnienie wyrazistej i dobrej jakościowo goryczki. Autor tego piwa, Janek Gadomski, obecnie zarzeka się, że w tym roku piw z owocami już nie będzie. Właściwie słusznie. Jednak ewentualny powrót podobnego piwa w przyszłym sezonie powitam z aprobatą. W wyróżnieniach jak na lato przystało – względnie lekko, chmielowo, trochę kwaśno, czasem owocowo. No i jeden wyjątek z coraz rzadziej spotykaną wędzonką… Brokreacja (Gryf) – Sumac Of All Fears Ocena piwa Deer Bear (Sady) – Not From This Planet Ocena piwa Funky Fluid (ReCraft) – Juicidal Ocena piwa Mermaid Brewing (BeerLab) – Laevitas Ocena piwa Monsters (Przetwórnia Chmielu) – Juicy Nessie Ocena piwa Palatum/ Same Krafty – Ginger and Fred Ocena piwa Nowe browary: View the full article
  5. Niektórzy omijają piwo rzemieślnicze. Nie wybierają go podczas zakupów. Zapytani dlaczego, zazwyczaj odpowiedzą, że szukają „zwykłego piwa”, a kraft nie jest dla nich. Czy aby jest to prawda? Czy kraft nie jest dla wszystkich? A może po prostu niechęć do nieznanego. Spróbujmy wyjaśnić kilka nieporozumień, które ciągną się za piwem rzemieślniczym. Piwo rzemieślnicze nie jest dla snobów To nie prawda, że piwo rzemieślnicze piją tylko beergeecy, zakręceni na tym punkcie, którzy niczego więcej na świecie nie widzą. Owszem, jest wiele osób, których kraft totalnie wkręcił. Mnóstwo ludzi pokochało piwo rzemieślnicze za to, że jest ciekawe, kolorowe, oferuje mnóstwo doznań. I wiele można się przy nim nauczyć. Tak więc siorbanie z małych kieliszków czy wymiana spostrzeżeń dotyczących smaku i zapachu – to niekoniecznie objaw snobizmu. Wiele osób rozwija swoją pasję poprzez poznawanie sensoryki, rozmowę o piwie, czy opisywanie go w sieci. Panele, na których degustuje się niewielkie ilości to świetna okazja, żeby poznać nowe browary, często drogie i niedostępne. To co jednym wydaje się snobizmem – czasem jest frajdą dla innych. Nie warto więc oceniać z góry. Z pewnością nie każdy, kto siorbie z malutkiego kieliszka i opowiada namiętnie o piwie jest snobem. Piwo rzemieślnicze można po prostu wypić, bez żadnych ceregieli. Czy aby na pewno drogie? Wiele osób narzeka, że piwo rzemieślnicze jest za drogie. Tymczasem jeśli porównać to z innymi produktami, może się okazać, że jest wręcz przeciwnie: jest całkiem tanie. To teza obrazoburcza, ale porównajmy. Napoje bezalkoholowe, czyli tzw. softy, w pubach często kosztują ok. 10 zł za 0,3l. W tych samych pubach podobna ilość piwa kosztuje ok. 12 zł. Koszt surowców do uwarzenia piwa jest pewnie ok. 8 razy droższy, niż do wymieszania softa. Do tego duże wydatki energii, bo piwo trzeba gotować, a fermentory chłodzić. Do browaru trzeba kupić też bardzo drogi sprzęt, tymczasem do napojów wystarczy jakiekolwiek naczynie z mieszadłem. Softa robi się w godzinę – piwo potrzebuje najmarniej 2-3 tygodni. Dodatkowo, od każdego litra piwa należy doliczyć akcyzę. Co jest więc drogie, piwo za 12 zł, czy soft za 10? Wiele mówią też ceny zagranicznych piw rzemieślniczych. Często są kilkukrotnie droższe, niż te warzone w Polsce. I chodzi nie tylko o piwach z szeroko pojętego Zachodu. Ale wróćmy na nasze podwórko. Produkt rzemieślniczy, wino z polskiej winiarni kosztuje co najmniej 50 zł za butelkę 0,7l. Nie mówiąc już o rzemieślniczych destylatach. Czy piwo za 8-10 zł w sklepie nadal wydaje się drogie? Każdy możne znaleźć piwo dla siebie Piwo rzemieślnicze wielu osobom wydaje się udziwnione. Dlaczego takie to jakieś niezwyczajne? Ja chcę normalne piwo! Cała radość z produktów rzemieślniczych polega na różnorodności. Stylów i podstylów, wariacji i odmian jest tyle, że w sklepie z kraftem można stać przy półkach godzinami. I to właśnie jest piękne! zwykłe piwo w multitapie Drugie DnoNatomiast nieprawdą jest, że każde piwo rzemieślnicze musi być jakieś nacudowane, z dziwnymi dodatkami. Coraz częściej browary rzemieślnicze warzą piwa klasyczne. Można bez problemu kupić pilsa, pszenicę, stouta. A nawet pojawiają się koźlaki. No i oczywiście tradycyjne: Grodziskie. Jeśli więc szukasz piwa „zwykłego” – ono też tu jest. Piwa rzemieślnicze mają oferować lepszą jakość i szeroki wybór, a nie rzeczy dziwaczne. Oczywiście, jeśli ktoś poszukuje niezwykłych dodatków – tutaj je odnajdzie. Ale piękno kraftu polega też na tym, że ma w ofercie coś dla każdego. Także dla fana najbardziej klasycznych stylów, jak zwykłe jasne piwo. Piwo rzemieślnicze czasem robi coś dobrego A czasem piwo kraftowe robi coś dla innych. Rzemieślnicy i fani piwa często mają wielkie serca. I robią dużo dobrego. Przykładów jest wiele. Od zbierania funduszy dla zwierząt, jak Kufelki na Kundelki, przez liczne licytacje dla osób w potrzebie. Browar Inne Beczki warzy piwo dla fundacji Rak’n’Roll, dla tej samej fundacji będą licytacje na 11 Warszawskim Festiwalu Piwa. Także inne imprezy prowadzą charytatywne akcje; było tak np. na Lotnych Festiwalach Piwa. Czasem są to z pozoru drobne, ale bardzo potrzebne przedsięwzięcia. Na przykład Browar Tleń co roku po sezonie sprząta śmieci z lasów i rzeki Wdy. Jednak niezmiennie najbardziej imponuje browar Spółdzielczy. Prowadzony jest przez spółdzielnię Dalba, która zatrudnia osoby niepełnosprawne. Są to osoby wykluczone z rynku pracy, które nigdzie indziej nie mogłyby znaleźć zatrudnienia. Dzięki Spółdzielczemu mogą być samodzielne, ale także się rozwijać. Bo spółdzielnia oferuje im nie tylko pracę, ale umożliwia również podróże czy naukę nurkowania. Świat piw rzemieślniczych jest kolorowy, bogaty i może stać się prawdziwą pasją. Picie kraftu wcale nie oznacza snobizmu, zmuszania się do picia dziwactw, nie wymaga też wielkich poświeceń finansowych. Kupowanie piwa rzemieślniczego to popieranie świetnej idei oraz lokalnych, małych polskich przedsiębiorstw. A przede wszystkim: wspieranie prawdziwych pasjonatów. The post Piwo rzemieślnicze jest dla każdego! appeared first on Kraftmagia. Przeczytaj cały wpis
  6. Browar Fortuna na Wikipedii Strona www Wizytacja – rok 2013 View the full article
  7. Jak uwarzyć piwo w domu? Źródeł wiedzy piwowarskiej nie brakuje. Powstają książki o warzeniu piwa, ukazuje się świetny kwartalnik Piwowar. Jak wygląda warzenie można zobaczyć na filmach, albo podyskutować o tym na forach i grupach. Jest nawet podcast, w którym porusza się tematy piwowarskie. A jednak wiele osób nadal bardzo sobie ceni blogi i klasyczne, internetowe wpisy, za którymi stoi konkretna osoba. Taki blog można sobie poczytać np. w komunikacji miejskiej, czy przychodni. Albo… dyskretnie w pracy. Dzięki temu można zapobiec nudzie i dowiedzieć się czegoś więcej. Idealna sprawa! Oto nasz ranking 4 najciekawszych blogów piwowarskich: AleChanted Doskonałe źródło wiedzy o warzeniu, zwłaszcza dla początkujących. Dział Jak zrobić piwo? wprowadza w arkany piwowarstwa stopniowo i ze swoistym, wyluzowanym humorem. Dba o to Kamil Prystapczuk, jego autor, który popełnił także wpis dla Kraft Magii. Mimo, że wpisy na blogu pojawiają się dość rzadko, to jednak zgromadzona tam wiedza może okazać się bardzo przydatna. Zwłaszcza na początku piwowarskiej przygody. adres bloga: alechanted.pl Homebrewing Blog, który zdecydowanie będzie pomocny, jeśli planujesz uwarzyć piwo w domu. Dorota Chrapek w swoim blogu dostarcza świetnej i łatwo przystępnej wiedzy. Szczególnie skupia się na swoich ulubionych stylach piw belgijskich. Mocna czuje się też w surowcach – nie bez przyczyny; prowadzi bowiem także sklep dla piwowarów domowych. adres bloga: blog Homebrewing.pl Maciej Wentowski / Poznańskie Targi Piwne Maciej jest rzemieślnikiem z kilkuletnim doświadczeniem. Ale dobrze też wie, jak uwarzyć piwo w domu, a dodatkowo: jest sędzią piwa. Od niedawna publikuje swoje wpisy na blogu Poznańskich Targów Piwnych. I robi świetną robotę – z jednej strony przybliża sprzęt w dużym browarze, z drugiej – receptury. Warto zajrzeć. Liczymy na więcej! adres bloga: PTP – Maciej Wentowski BeerFreak Prawdziwy piwny świr, czyli beer freak – Bartosz Markowski. To wielka postać piwowarskiej blogosfery. Jeśli Bartek wnika w temat, czyni to bardzo dogłębnie. Na jego blogu można znaleźć np. zaawansowane techniki warzenia piw kwaśnych – w 3 szeroko opisanych częściach. Cóż, prawdziwy piwny freak. adres bloga: Beerfreak The post Jak warzyć piwo w domu? 4 najciekawsze blogi appeared first on Kraftmagia. Przeczytaj cały wpis
  8. Skoro Trzech Kumpli pyta: Czy rasowe Belgi da się warzyć w Polsce?, to nie pozostaje nic innego jak tylko srawdzić na własnym podniebieniu. Oto Dubbel i Tripel! View the full article
  9. Piwo pszeniczne ma wielu fanów w Polsce. Wiele osób lubi delikatny smak, który może kojarzyć się z jasnym pieczywem. Niektórzy twierdzą, że pszenica orzeźwia bardziej, niż lager. Przez co staje się ulubionym piwem na lato. Coraz chętniej też warzone jest przez rzemieślników. A może prawdziwe źródło miłości do pszenicy tkwi gdzie indziej? Być może to wybór dla nas dużo bardziej naturalny. Choć zupełnie sobie tego nie uświadamiamy. Pszenica: Bawaria wychodzi na prowadzenie Piwa pszeniczne ważone są do samych początków piwowarstwa. Sumerowie do wyrobu piwa używali orkiszu, czyli prababki pszenicy. Późniejsze cywilizacje także używały pszenicy jako podstawowego surowca piwowarskiego, niekiedy mieszając ją z jęczmieniem. Piwo pszeniczne warzono także od pradawnych czasów w Europie. Współcześnie za najbardziej znane pszenice na świecie uważa się piwa bawarskie. A to wszystko za sprawą Reinheitsgebot, czyli bawarskiego prawa czystości oraz jego twórcy, księcia Wilhelma IV. W pierwotnej wersji owego prawa za jedyny dozwolony surowiec uznał jęczmień browarniczy, pszenicę przeznaczając wyłącznie na pokarm. Jednakże wpływowi możni wpłynęli na księcia, by zostawił furtkę dla piw pszenicznych. Wilhelm uległ namowom i pszenica została – jako wyjątek w Reinheitsgebot. Bawaria wykorzystała swoją szansę. Piwa pszeniczne, zwane tu Weizen lub Weissbier nadal są niezwykle popularne i chętnie spożywane przez lokalnych mieszkańców. Dzięki temu przetrwały dominację lagera i obecnie to Bawarię uważa się za ojczyznę piw pszenicznych. Trzeba też do tego dodać skuteczny marketing. Dlatego właśnie amerykanie z BJCP jako wzór piwa pszenicznego wskazują tradycje niemieckie. Mniej znana historia pszenicy Tymczasem to Polska przez setki lat była królestwem pszenicznego piwa. Źródła pisane potwierdzają, że pszenice wiodły prym na polskich stołach od wczesnego średniowiecza. Do XVIII wieku piwo pszeniczne było bardziej popularne, niż jęczmienne! W piwach pszenicznych specjalizowały się niektóre miasta, jak Kraków (za wolą swoich rajców), czy Bydgoszcz, w której niegdyś warzono wyłącznie pszeniczniaki. Ślad miłości do piw pszenicznych znajdziemy także w Grodzisku Wielkopolskim. Nasz charakterystyczny, niepowtarzalny styl piwa, Grodziskie, jest przecież typowym piwem pszenicznym! Dodatkowo, wymagającym użycia pszenicy wędzonej, a właściwie suszonej starym sposobem – pod drewnem. Można więc bez kozery stwierdzić, że piwa pszeniczne to nasza wielowiekowa tradycja. Jeśli więc lubisz pszenicę, to może po prostu – masz to we krwi. Wino rzadko tu używane, a uprawa winnic nie znana. Ma jednak kraj Polski napój warzony z pszenicy, chmielu i wody, po polsku piwem zwany; a gdy nic nadeń lepszego do pokrzepienia ciała, jest nie tylko roskoszy mieszkańców, lecz i cudzoziemców wybornym smakiem więcej niż w innych krajach zachwyca. Jan Długosz The post Pszenica – prawdziwie polskie piwo! appeared first on Kraftmagia. Przeczytaj cały wpis
  10. Dwie interpretacje ikonicznego stylu piwnej rewolucji. W czyim wykonaniu i w której wersji amerykańskie IPA będzie ciekawsze? View the full article
  11. Puby, bary, multitapy – to bardzo ważne miejsca dla Piwnej Rewolucji. Nie tylko dlatego, że oferują szeroki wybór piwa. Ważne jest, że kwitnie tu życie piwne. Tu odbywają się premiery, kranoprzejęcia, tu spotykają się fani piwa. Możliwość spróbowania wielu piw nalewanych z beczki doceniana jest bardziej, niż samotne degustacje na domowej kanapie. A jednak – nadal wiele osób nie ma zaufania do barów, a w szczególności: do piwa z nalewaka. Choć czasem trudno w to uwierzyć, to jednak mity o barowym piwie nadal mają się bardzo dobrze. Co dzień spotykają się z nimi barmani. Oto 5 przekłamań: 1. Dolewają wody do piwa Trudno stwierdzić, skąd wziął się ten mit. Czym spowodowana była ta nadmierna podejrzliwość? Być może wynika to z tego, że instalacja do wyszynku piwa zazwyczaj schowana jest za barem i większość osób nie miała możliwości poznać jej działania. Instalacja do nalewania piwa jest zamknięta i pod ciśnieniem. Jedyne miejsce, gdzie piwo ma kontakt ze światem zewnętrznym to jest kranik na barze (więcej o sposobie działania wyszynku w tym artykule). Nie ma prostego sposobu na dodanie wody do instalacji do wyszynku. Mówiąc obrazowo: stopień trudności jest porównywalny z próbą dolania piwa do systemu ogrzewania w domu. Tu tej jest układ zamknięty, mokry i pod ciśnieniem. Niby można okręcić śrubę w kaloryferze, ale grozi to zalaniem mieszkania. Podobnie próby otwierania fittingu beczki z piwem mogą skończyć się fontanną piwa na suficie. Dolewanie wody nie ma po prostu sensu. Ale jest jeszcze ważniejszy argument: kombinowanie z dolewaniem wody zwyczaje się nie opłaca. Zaoszczędzić parę groszy można w dużo prostszy sposób. 2. Barmani nie dolewają piwa Czyli nalewają zbyt mało, przez co zostaje im piwa więcej w beczkach, które mogą sprzedać i mieć dodatkowy dochód. Skąd wziął się mit? Jego korzenie zapewne tkwią w miejskich legendach z poprzedniej epoki. Kelner nalewa mniej wódki, zostaje mu w butelce, a potem resztkę wlewa sobie po pracy – do swojego kieliszka. We współczesnym barze z piwem taką historię można włożyć między bajki. Z kilku powodów. Po pierwsze, barmani nie są właścicielami piwa, nie zależy im na zaoszczędzaniu go. Zazwyczaj nie mają też problemu z jego dostępnością i nie są rozliczani z jego ilości, o ile nie ma jakichś dużych strat. Teoretycznie więc, gdyby barman wypił piwo (co jednak nie jest mile widziane podczas pracy) – to raczej włos mu z głowy nie spadnie. Właściciele też nie namawiają barmanów to takich wątpliwych oszczędności. Zysk na tym będzie rzędu kilku złotych, za to można stracić dużo więcej: szacunek licznych klientów, którzy do pubu więcej już nie wrócą. To się po prostu nie opłaca. 3. Do piwa dolewają spirytus Pogląd o tyle nonsensowny, co często spotykany. Co ciekawe zupełne przeciwieństwo mitu o dolewaniu wody. Tym razem bowiem klient jest na plus. Przynajmniej jeśli chodzi o %. Do piwa nie dolewa się spirytusu, co wielokrotnie było wyjaśniane. Nie można tego robić ze względu na prawo obowiązujące w Polsce. Nie ma to też sensu finansowego – wystarczy porównać cenę spirytusu i cenę taniego piwa. Pół litra piwa kosztuje niecałe 2zł, pół litra spirytusu: 50zł. Żeby zaoszczędzić, należałoby dolewać piwa do spirytusu! Wtedy byłby zysk. Najczęściej uważa się, że spirytus dolewają browary, ale zdarza się, że oskarża się o to obsługę baru. Jak mieliby to robić – nie wiadomo, podobnie jak w przypadku dolewania wody. Dolewanie spirytusu do piwa jest nielegalne i nie ma sensu. Choćby dlatego, że jest ewidentnie nieopłacalne. 4. Z butelki zawsze lepsze Skąd ten pogląd? Trudno dociec. Jednak trzeba przyznać, że jest on mocno zakorzeniony w naszym społeczeństwie. Czesi za powód do chluby uważają to, że większość piwa spożywa się u nich w pubach. Brytyjska CAMRA zajmuje się ochroną tradycyjnych pubów, jako miejsc dziedzictwa kulturalnego. Tymczasem w Polsce nadal za coś lepszego uważa się picie z butelki. Tymczasem nie ma to absolutnie żadnego uzasadnienia. Ani z punktu widzenia jakości, ani kultury spożywania. Piwo z beczki, w przeciwieństwie do piwa z butelki, przeważnie nie jest pasteryzowane. Beczka szybciej trafia z browaru do multitapu, który najczęściej dość szybko je podpina na kran. Rotacja beczek w pubach jest szybka, z prostego powodu – zazwyczaj nie ma gdzie ich trzymać. Tymczasem butelka ma dłuższą drogę do konsumenta. Przeważnie trafia najpierw do hurtowni, skąd następnie do sklepu. W którym stoi, aż ktoś je kupi. Zdarza się, że czeka dość długo. Co więcej, piwo w beczkach przeważnie nie tylko jest świeższe, ale i zazwyczaj lepiej przechowywane. Wiele multitapów ma chłodnie na piwo. Tymczasem hurtownie i sklepy detaliczne przeważnie trzymają butelki w temperaturze otoczenia. Jeśli więc rozpatrujemy jakość – piwo nalewane niemal zawsze wygrywa z butelką. Zazwyczaj jest niepasteryzowane, świeższe i lepiej przechowywane. Picie z butelki też nie jest bardziej eleganckie, co niekiedy da się usłyszeć. Prawdziwa sztuka kulinarna wymaga także oprawy – dlatego są rozmaite kieliszki do wina, różne widelczyki do różnych dań itp. Kultura piwa to także odpowiednie szkło – inne do piwa pszenicznego, a inne do RISa, a jeszcze inne do degustacji niewielkich ilości piwa. Na koniec jeszcze jedna, dość istotna sprawa. Piwo łączy ludzi. Czy nie lepiej wypić piwo ze znajomymi w pubie, niż samotnie z butelki w domu? 5. W piwnym barze nie zostawia się napiwków Napiwki, czyli tipy wzbudzają w Polsce niemałe emocje. Z niejasnych przyczyn przyjęło się, że w Polsce zostawia się napiwki kelnerom, natomiast zdecydowanie rzadziej: barmanom. Tymczasem zarówno jedni i drudzy obsługują gości lokali gastronomicznych. Kelner przy stoliku, barman przy barze. Trudno stwierdzić skąd wziął się ten podział. Niewątpliwie można stwierdzić jedno: napiwek to miłe wynagrodzenie obsługi. Jeśli ktoś obsłużył cię dobrze, był bardzo uprzejmy, pomógł – zostawienie kilku złotych będzie miłym podziękowaniem. Fakty są takie: na barze zawsze stoi słoiczek, zwany przez barmanów „tipownikiem”, a napiwki są w barach mile widziane. Tak więc twierdzenie, że „w pubie nie zostawia się napiwków obsłudze” – to mit. Pamiętaj o tym przy następnej wizycie w multitapie! The post 5 mitów na temat piwa w barze appeared first on Kraftmagia. Przeczytaj cały wpis
  12. Ostatnimi czasy odwiedzam Lublin głównie przy okazji Lubelskich Targów Piw Rzemieślniczych. Chyba nikt nie ma wątpliwości, ze to jeden z najciekawszych krajowych festiwali piwnych. Szkopuł w tym, że impreza jest tak intensywna, że zostaje niewiele czasu by rozejrzeć się po mieście. A tu w przeciągu kilku lat powstało lub zmieniło swój profil kilka piwnych miejsc. Teraz przy okazji służbowej delegacji, postanowiłem odwiedzić parę kątów starych, ale też i zajrzeć do tych nowych. Pierwszego dnia odwiedzam działające w mieście minibrowary: Browar Grodzka 15, Browar Lublin oraz Bar a Boo (dawne Bierhalle). Dnia drugiego zaglądam do lokali: Św. Michał, U Szewca, Zakładowy Wielokran oraz Just Crafted. A, i bonusowo jest jeszcze wizyta w prawdziwie zabytkowym barze z Perłą na Orlej! Wrażenia w formie wideo, ale poniżej znajdziecie też i fotorelację. Lublin jest fajny, warto odwiedzać! View the full article
  13. Osoby śledzące mój fanpage na facebooku zapewne już wiedzą, że miałem niedawno okazję uwarzyć piwo na podstawie swojej domowej receptury na nieco większą skalę. Stało się tak dzięki współpracy z Browarem Folga – dosyć świeżą inicjatywą na piwnej mapie Polski. Premiera będzie miała miejsce już w najbliższą sobotę, jest to więc dobry czas, aby napisać kilka słów więcej o tej kooperacji. Browar Folga Na początek powiedzmy sobie co nieco... Czytaj dalej Artykuł Browar Folga i warzenie wspólnego piwa pochodzi z serwisu BeerFreak.pl. View the full article
  14. Osoby śledzące mój fanpage na facebooku zapewne już wiedzą, że miałem niedawno okazję uwarzyć piwo na podstawie swojej domowej receptury na nieco większą skalę. Stało się tak dzięki współpracy z Browarem Folga – dosyć świeżą inicjatywą na piwnej mapie Polski. Premiera będzie miała miejsce już w najbliższą sobotę, jest to więc dobry czas, aby napisać kilka słów więcej o tej kooperacji. Browar Folga Na początek powiedzmy sobie co nieco... Czytaj dalej Artykuł Browar Folga i warzenie wspólnego piwa pochodzi z serwisu BeerFreak.pl. View the full article
  15. Niewiele jest takich miejsc w Wawie, gdzie można poczuć się jak na plenerowym wyjeździe. Na pewno jedną z nich jest Chata Trapera zlokalizowana na Kępie Tarchomińskiej. Nazwa nie jest wzięta od czapy. To rzeczywiście jakby żywcem wyjęta ze skansenu drewniana chata kryta strzechą. Kilkadziesiąt kroków dalej jest już wał przeciwpowodziowy i dziki nurt Wisły. Od razu przyznaję się, że rejony Tarchomina, Nowodworów czy Białołęki są mi obce. Jednak dzięki inicjatywie piwnych pasjonatów znanych jako Białołęccy Birofile mogłem zapoznać się z tym rejonem. Już wiosną zorganizowali oni pierwszy Białołęcki Festiwal Piwa Rzemieślniczego. W tym terminie odbywał się też i WFDP, którego nie zwykłem odpuszczać. Nie było zatem nie dane by zobaczyć osobiście, jak wypadła ta impreza. Szansa na poprawkę pojawiła się w ostatni weekend lata, kiedy to postanowiono zorganizować BeerDzikowy OktoberFest. No właśnie, oktoberfest. Czy należało spodziewać się ludycznego festynu, gdzie ważniejsze jest ile się pije, niż to, co się pije? Na szczęście okazało się, że organizatorzy utrzymali dystans do oktoberfestowego konceptu. Niemieckie zaśpiewy co jakiś czas pojawiały się w głośnikach, ale można było to potraktować jako element satyryczno-humorystyczny. Myślę, ze całości tej imprezy przyświecało jedno określenie – dystans. A skoro dystans to luz i dobra zabawa, a nie sporządzanie notatek z tego co się próbuje. Choć oferta była dość spora. Wymieńmy gości: Green Head, Browar Palatum, Browar Huzar, Piekarnia Piwa, Browar Karuzela, The Garage Monks, Craft Kingdom Brewery oraz Club Rock Beer. Dość dużo jak na taką imprezę. Dla klientów im większy wybór tym oczywiście lepiej. Ja osobiście skłaniałbym się jednak ku ograniczeniu liczby wystawców do czterech, góra pięciu. Sukces plenerowej imprezy zależny jest nie tylko od tego co się serwuje, ale też i warunków pogodowych. Te zaczęły sprzyjać dopiero w niedzielę i w ten dzień postanowiliśmy pojawić się w Chacie Trapera. Taki piknikowy klimat ostatni raz czułem na browarbizowych zlotach. Aromat i żar ogniska, utwory The Beatles i Oddziału Zamkniętego sprawnie wykonywane na żywo przez gitarowy duet. Zaskakująco dużo ludzi pojawiło się tego dnia. Rzecz właściwie nie do pomyślenia w niedzielę na typowo piwnym festiwalu. Tutaj było inaczej. I warto by na kolejnych edycjach utrzymać ten sąsiedzki, piknikowy klimat. View the full article
  16. Jak to się dzieje, że piwo nalewane jest z kranu? Niektórym zupełnie nie zajmuje to głowy. Jednak nie brakuje dociekliwych, którzy lubią zapytać: jak to działa? Dla nich, a także dla wszystkich początkowych barmanów czy piwowarów domowych, którzy chcieliby mieć w domu własną instalację napisaliśmy poradnik: ABC instalacji do wyszynku piwa. Zestaw do wyszynku piwa Zestaw składa się z trzech głównych elementów: kranu (zwanego nalewakiem lub kijem) beczki z piwem (zwanej KEG) butli z dwutlenkiem węgla (lub mieszkanką dwutlenku i azotu) Przyjrzyjmy się tym elementom po kolei. 1. Kran zamocowany jest zazwyczaj na kolumnie, która często jest schładzana, by piwo było zimne. To jedyne miejsce, w którym jest bezpośredni dostęp do piwa znajdującego się w beczce. 2. Beczka z piwem jest szczelna, zamknięta i znajduje się pod ciśnieniem. To znaczy wewnątrz jest ciśnienie (ok. 2 barów, czasem więcej lub mniej – zależy od nagazowania piwa) spowodowane gazem naturalnie produkowanym przez drożdże podczas fermentacji: CO2, czyli dwutlenkiem węgla. Otwarcie takiej beczki skończyłoby się fontanną piwa na suficie. 3. Butla z gazem CO2 – dwutlenkiem węgla, lub mieszanką dwutlenku węgla z azotem. Gaz jest wewnątrz mocno sprężony, ciśnienie wewnątrz jest rzędu kilkuset barów. Te trzy elementy połączone są ze sobą elastycznymi wężami – jeden łączy beczkę piwa z kranem, drugi beczkę z butlą z gazem. Cały układ jest zamknięty i znajduje się pod ciśnieniem zbliżonym do tego w beczce. Zasada działania Jest właściwie prosta. Nalewak, czyli kran można otworzyć, dzięki czemu zacznie nalewać się piwo. Dzieje się tak, gdyż piwo z beczki jest wypychane przez gaz dostarczany z butli. Nie ma tu żadnych pomp, czy elementów mechanicznych. Jak to możliwe? Układ jest pod ciśnieniem. Ciśnienie jest w beczce, w butli i wężach. Otwarcie kranu powoduje rozprężenie ciśnienia w układzie. Z butli do beczki trafia dwutlenek węgla, który wypycha piwo na kran. Ot fizyka: podciśnienie dąży do wyrównania poziomów – wewnątrz jest większe, a na zewnątrz mniejsze. Kran z piwem działa jak wentyl w oponie. Jeśli go otworzymy, z napompowanej opony pod ciśnieniem zacznie wydobywać się powietrze. Wystarczy zamienić powietrze na piwo i dostarczyć butlę z gazem, by ciśnienia nie brakowało. I tak właśnie działa instalacja nalewania piwa. Szczegóły Oczywiście, cały diabeł tkwi w szczegółach. Beczka ma specjalną konstrukcją przystosowaną do wyszynku. Odpowiada za to tzw. fitting, czyli uszczelnione zamknięcie z rurką sięgającą dna beczki. Beczkę do instalacji podłącza się za pomocą głowicy – metalowego elementu, który pasuje do fittingu. Głowicę zapina się na beczkę szybkim zapięciem z rączką. Z głowicy wystają dwa przewody. Jeden do gazu – prowadzi do butli z gazem, drugi do piwa – prowadzi do kranu na barze. wyszynk piwa – Drugie Dno multitap barPrzewód pierwszy, który prowadzi do butli z gazem dostarcza gaz do beczki z piwem. Jednak w beczce jest ciśnienie ok. 2 barów, zaś w butli – sprężone kilkaset barów. Do wyrównania ciśnień służy reduktor. To metalowy element mocowany na butli, którym można regulować ciśnienie wydobywającego się dwutlenku węgla. Przewód drugi prowadzi piwo do kranu. Jednak nie trafia ono bezpośrednio na bar. Wcześniej przechodzi przez schładzarkę, czyli urządzenie, które ma za zadanie schłodzić piwo. Schładzarki to często duże, hałasujące skrzynie. Przechodzi przez nie przewód z piwem, które schładzane jest wewnątrz wodą lodową lub innym czynnikiem chłodzącym. Dopiero później przewód prowadzi piwo na kran. Drobnych elementów instalacji jest więcej: manometry, odpieniacze, różnego rodzaju złączki i inne drobne elementy, które ułatwiają życie. Obsługa podstawowa Instalacja do wyszynku w obsłudze jest właściwie dość prosta. Wystarczy pchnąć kranik do przodu i proszę bardzo, leci piwo. Gdy jednak leci odpowiednio długo, beczka robi się pusta. Wówczas wystarczy podejść do beczki, odpiąć rączkę głowicy do góry, podmienić beczkę i zapiąć głowicę na kolejnej beczce. Pomiędzy beczkami wypada umyć lub przynajmniej przepłukać całą instalację wodą. Dużo rzadziej trzeba wymieniać butlę z gazem. Jednak i ona ma swój kres – wówczas należy odkręcić reduktor od butli i podłączyć pełną butlę. Jeśli nie ma szybkiego zapięcia – trzeba użyć do tego dużego klucza francuskiego.Te dwie rzeczy, zmiana beczki i butli – zazwyczaj należą do zadań obsługi, czyli barmanów. Obsługa nieco bardziej fachowa Sprawa nieco się komplikuje, jeśli wymieniamy beczkę i okazuje się, że ma fitting innego rodzaju. Wówczas musimy wymienić głowicę. Nie wszystkie głowice pasują do wszystkich rodzajów fittingu. Różni producenci stosują różne rozwiązania. W Polsce najpopularniejsza i najczęściej stosowana jest głowica płaska, zwana również A (flash A). Jednak są też głowice wkręcane, trójkątne, z kulką, typy M, G, C, D, S, Combi, KeyKeg… Najprościej jest, jeśli przewody połączone są z głowicą szybkozłączkami (zwanymi od producenta John Guest). Wówczas wystarczy wypiąć przewody z jednej i podpiąć do drugiej. Jest jeszcze jedna bardzo ważna czynność, która wymaga nieco wiedzy i umiejętności. A mianowicie: mycie instalacji. Trzeba robić to regularnie, odpowiednimi środkami i porządnie płukać. Mycie to nie tylko podłączenie beczki inspekcyjnej z środkiem myjącym. Należy też rozkręcić i wyszorować elementy nalewaka, takie jak kranik. Od czasu do czasu należałoby zrobić czyszczenie gruntowne, z rozkręcaniem głowic, złączek, smarowaniu wazeliną spożywczą i ewentualnej wymianie wszelkich uszczelek, których w instalacji jest bez liku. Dlatego to zadanie często spada na wyspecjalizowane serwisy, które potrafią zadbać o instalację. Na zakończenie warto dopisać, że czysta i sprawna instalacja cieszy swojego właściciela. The post Jak działa instalacja do wyszynku piwa w barze appeared first on Kraftmagia. Przeczytaj cały wpis
  17. Znamy i lubimy łódzką Klubopiwiarnię, gdzie siedzibę ma Browar Warkot. Teraz ich piwa pojawiły się w butelkach. Czy bedą prezentowały ten sam poziom co serwowane na miejscu? Sprawdzamy: Sabro Wheat, AIPA, RIS oraz RIS Vanilia! View the full article
  18. Piwa rzemieślnicze powstają w mikro-ilościach, za to w ogromnym wachlarzu różnorodności. Czasem są to piwa bardziej klasyczne, stonowane, jak pils. A niekiedy zupełnie szalone, z dodatkami których nikt by się w piwie nie spodziewał. Wówczas człowiek zadaje sobie pytanie: Kto wymyślił to piwo? Niektórzy wierzą, że rządzi przypadek, a pomysły spadają na piwowarów niczym jabłka na Newtona. Inni z kolei dowodzą, że za wszystko odpowiada nie ręka piwowara, lecz byt wyimaginowany: niewidzialna ręka rynku. Prawda jak zwykle leży gdzieś po środku. Browary rzemieślnicze chcą robić coś niezwykłego, zaskakiwać i ciągle odkrywać piwo na nowo. Liczy się też niezależność i radosna wolność tworzenia. Co najlepiej pokazuje hasło jednego z browarów „warzymy co chcemy”. Z drugiej strony rzeczywistość jest materialna, a prowadzenie browaru to biznes. W przypadku mikrobrowarów całkiem niełatwy. Trzeba zatem też myśleć o finansach. Skąd biorą się pieniądze w firmie? Od klientów. Należy zatem uważnie ich słuchać i dostarczać tego, co chcą. Ta oto dwoista natura kształtuje rynek piw rzemieślniczych. Jak jednak przebiega proces decyzyjny? I czym konkretnie kierują się piwowarzy i właściciele browarów planując produkcję? Oto 5 najpopularniejszych inspiracji: 1. Mody i Trendy „Moda na sukces” – taka wizja śni się przyszłym browarnikom, którzy jeszcze nie otworzyli browaru (w wersji anglojęzycznej brzmi to „Bold and Beautiful”). A po otwarciu moda i trend to rzeczy, z którymi trzeba mieć do czynienia na co dzień. Niekoniecznie strojąc się w browarze, co najwyżej na jakiś festiwal albo nagryw filmu z vlogerem. Śledzić należy mody piwne i trendy, bo one pokazują, co będzie popularne. Czyli będzie się dobrze sprzedawać. Warto być też pierwszym, który zapoczątkuje modę. Czyż nie tak było z nieśmiertelnym Atakiem Chmielu? Trzeba więc słuchać uważnie, śledzić internety i wyczuć moment. Timing to ważna sprawa. 2. Z zagranicy Rozwinięciem teorii mód i trendów jest pilne podpatrywanie tego, co dzieje się zagranicą. Głównie – na zachodzie. Co prawda wiąże się z tym pewne ryzyko, bo jednak nie wszystkie zagraniczne mody są od razu akceptowalne w Polsce. Na przykład pojemność 0,33l popularna niemal wszędzie – nie przyjęła się nad Wisłą. Ale style piwa, zwłaszcza te które grzeją za Wielką Wodą – to może być żyła złota. New England święci swoje triumfy kolejny rok. Pięknie, aczkolwiek krótko, sprawdzały się też Milkshake IPA. Nieco gorzej było z Brut IPA, ale trzeba przyznać – jej popularność nigdy nie mogła się równać z NE IPĄ. Ponownie: losy piwa rozstrzygają się głównie w researchu w internecie. Tym razem po angielsku, więc trzeba przyznać: jest trudniej. 3. To co się sprzedaje Metoda najprostsza, która przynosi najszybszy efekt. Sąsiad postawił solarium i ma klientów? Już buduję dwa razy większe. Jak ma się to do niezależności? Niespecjalnie, ale z punktu biznesowego – działa. Stąd nagle 100 piw z mango na rynku. Skoro klient się domaga, trzeba mu to dać, prawda? Jeśli więc niewidzialna rynku pcha usilnie piwowara, do warzenia piw szalonych, choć on wolałby warzyć koźlaki… To musi się jej słuchać, bo dostanie tą łapą po uszach przy wypłacie. W ten sposób nawet najbardziej szalone piwa mogą być skutecznie wyrachowane. Czy jednak biznesowo ta technika jest skuteczna? Odczytywanie potrzeb klientów i dopasowywanie się do rynku – owszem, przynosi dochód. Jednak wymaga ciągłej czujności i dużej elastyczności. A na ciągłej zmianie trudno zbudować solidne podstawy na przyszłość. 4. Wyznaczanie kierunku Coś dla długodystansowców. Zapomnij o szybkim zwrocie, szybkiej kasie i samochodzie w leasingu. Będziesz jeździł 15 letnim złomem i gryzł suche bułki z mortadelą. Ale w przyszłości – to twój browar będzie rozdawał karty. Szaleństwo? Ależ skądże. Jasna wizja przyszłości oparta na realnych założeniach, dobry plan i konsekwentna realizacja. Brak strachu przed pójściem pod prąd i warzenia tego, co warzą wszyscy inni, którzy biegną za tym co się aktualnie sprzedaje. Tak, takie browary są na rynku i niektóre z nich już w chwili obecnej wypracowały sobie poważanie, szacunek i grono wiernych fanów. Jakie to są pomysły? Np. warzenie klasyków, własna nisza – skupienie się na konkretnych stylach, czy dopracowanie kilku powtarzalnych piw doskonałej jakości. To fundamenty, na których opierają się niektóre browary – póki co całkiem skutecznie. 5. Marzenia Najbardziej romantyczna wersja piwowarstwa. „Kiedy byłem małym chłopcem, hej, marzyłem żeby warzyć same Black IPA i Grodziskie”. Głęboka wiara w powodzenie, idealizm – to piękne idee, które od zawsze przyświecały piwnej rewolucji. Choć nie jeden raz rozbijają się z hukiem o ścianę rzeczywistości biznesowej, to nadal nie brakuje szaleńców, którzy chcą własną wizję piwa wprowadzać w życie. Niekoniecznie licząc się z tym, co się sprzeda. Może nie jest to najbardziej dochodowy pomysł na świecie. Ale na świecie byłoby dużo smutniej, gdyby takich ludzi zabrakło. To oni są motorem, który pcha piwną rewolucję do przodu. Niech będzie ich jak najwięcej. The post Kto wymyślił moje piwo? appeared first on Kraftmagia. Przeczytaj cały wpis
  19. Z Łukaszem Kierskim rozmawiam o tym jak to jest wypuszczać ciągle podobne piwa, jakie będzie pierwsze ciemne i kiedy możemy spodziewać się dzikusa z Goat & Boat! View the full article
  20. Osiemnasty odcinek serii Hit czy Szit, w który testuję najnowsze piwo z Browaru Grodziski – Grodziskie Session Ale. The post Hit czy Szit #18 – Grodziskie Session Ale appeared first on Małe Piwko Blog. View the full article
  21. Osiemnasty odcinek serii Hit czy Szit, w który testuję najnowsze piwo z Browaru Grodziski – Grodziskie Session Ale. The post Hit czy Szit #18 – Grodziskie Session Ale appeared first on Małe Piwko Blog. View the full article
  22. I znów zawitaliśmy na bułgarskie wybrzeże Morza Czarnego. Jednak tym razem nie Primorsko ale Sozopol. Sprawdzamy zatem co ciekawego w Sozopolu, testujemy pierwszą szerzej dostępną bułgarską ipę, a na koniec wizytujemy ulubione miejsca w Burgas! View the full article
  23. Co to jest cydr rzemieślniczy? Odpowiedź może być prosta: to cydr produkowany przez rzemieślnika. Jeszcze bardziej trafne jest spostrzeżenie zasłużonego cydrownika (czyli producenta cydru), Marcina Wiechowskiego: „Cydr rzemieślniczy nie jest cydrem przemysłowym” Marcin Wiechowski, cydrownia Kwaśne Jabłko A jak wygląda to w szczegółach? Oto lista 7 rzeczy, które różnią cydr rzemieślniczy od cydru przemysłowego. 1. Surowce Nie da się zrobić doskonałej potrawy z kiepskich surowców. Dotyczy to również cydru. Aby wyszedł doskonały jabłecznik, jabłka muszą być z odpowiednich odmian, dobranych pod względem smaku, o odpowiedniej dojrzałości. Często są to owoce jabłoni starych odmian, które dobrze sprawdzają się w cydrze. Jabłka konsumpcyjne używane są rzadziej, gdyż cydr z nich jest zbyt „pusty”. Owoce zbiera się w odpowiednim momencie, przeważnie później, niż jabłka do jedzenia. To gwarantuje pełnię smaku. 2. Czas Prawdziwy cydr rzemieślniczy wytwarza się w sezonie jesienno-zimowym, wtedy gdy są świeże owoce. Nie robi się go z koncentratu, ani z długo przechowywanych jabłek. Cydr fermentuje powoli, następnie dojrzewa. Często trwa to pół roku, lub dłużej. Niewyleżakowany cydr nie ma odpowiedniego, pełnego bukietu i smaku. 3. Jakość W cydrowni rzemieślniczej nacisk jest kładziony na osiągnięcie maksymalnej jakości, a nie na maksymalizację zysków. Mikroproducenci konkurują ze sobą jakością swoich cydrów. A nie – ceną. Warto zatem dbać o odpowiednią jakość swojego produktu, co cydrownicy czynią z przyjemnością. 4. Producent, czyli cydrownik Osoba producenta, czyli cydrownika. W mikroskali producent to najczęściej właściciel przedsiębiorstwa. Swoją osobą markuje cydr. Jego wiedza, doświadczenie i umiejętności świadczą o jego produkcie. Cydrownik podpisuje się pod cydrem swoją własną osobą, ręcząc za jego jakość. Na szali leży jego wiarygodność. 5. Wielkość produkcji Cydrownie rzemieślnicze od tych przemysłowych różni skala. Rzemieślnicze: to skala mikro. O ile mniejsze są od tych dużych? Nierzadko kilkanaście, albo raczej kilkadziesiąt razy. W Polsce ustanowiono limity wielkości produkcji na tzw. uproszczoną działalność. Oznacza to, że rocznie mikro-cydrownik może zrobić jednie 10 tysięcy litrów. Mikroskala pozwala na dbałość o najdrobniejsze szczegóły. 6. Rzemieślnicze metody Jeśli cydrownia jest rzemieślnicza, to i metody muszą być tradycyjne, a nie przemysłowe. Rzemieślnicy chętniej korzystają z tradycyjnych metod sprawdzonych w krajach, gdzie cydr jest popularny, niż ze zdobyczy nowoczesnego przemysłu spożywczego. Anglia, Hiszpania, Francja, a nawet Niemcy z Apfelweinem – tam przez wieki dopracowywano się właściwych, niespiesznych metod produkcji. Dziś stosowane są w polskich mikro-cydrowniach. Cydr rzemieślniczy to produkt hand made, niepowtarzalny niczym mebel robiony na zamówienie, lub garnitur szyty na miarę. 7. Miłość Nie ma dobrego cydru bez miłości. W Polsce wytwarzanie cydru rzemieślniczego to nadal bardziej pasja, niż biznes. Mała skala produkcji powoduje, że wyrób cydru należy traktować jako hobby. Biorą się więc za to wyłącznie pasjonaci, osoby które cydr kochają i są w stanie poświęcić mu swój wolny czas i energię. Dzięki temu cydr jest tak dopieszczony i doskonały. Cydru rzemieślniczego warto spróbować, by poznać jego wytrawny smak i piękny bukiet. Wytrawny cydr to szlachetny alkohol, o którym nadal wiemy zbyt mało. Więcej o cydrze: Krótka historia od jabłecznika do cydru, Cydr w multitapie Drugie Dno zdjęcie: Kacper Groń, Piwna Zwrotnica The post 7 cech, które wyróżniają cydr rzemieślniczy appeared first on Kraftmagia. Przeczytaj cały wpis
  24. Limitowana edycja Grodzisza wg receptury Asi Mitek i Maćka Palusińskiego. Czy tymianek dobrze się komponuje z polskim klasykiem? View the full article
  25. Ciemne piwo cieszy się mniejszą popularnością, niż jasne. Zwłaszcza, jeśli jest to ciemny lager. Ale nie zawsze tak było. W dawnych czasach to piwo ciemne spożywało się na co dzień. A wynikało to z technologii (więcej o historii jasnego piwa w tym artykule). Piwny kolor oczu Przez setki lat słód suszono mało precyzyjnymi metodami – na przykład na ruszcie ogrzewanym ogniem. Trudno było kontrolować stopień „przypieczenia”. Ziarno często było mocno wysuszone, co przekładało się na smak i barwę piwa. Najczęściej więc piwo wychodziło brązowe. Czego pozostałość możemy odnaleźć w naszym języku. Piwny kolor oczu – jaka to barwa? Bynajmniej, nie złota. Wśród ciemnych lagerów można odnaleźć całkiem ciekawe piwa. Co prawda: są mniej popularne, niż jasne, lecz w smaku potrafią zaoferować dużo więcej. Czego najlepszym przykładem jest porter. Jako barwę ciemną w lagerach przyjmuje się przeważnie kolory od brązowego, ciemno miedzianego, aż po całkowitą czerń. Co prawda, mało jest przykładów idealnie czarnych piw – to raczej domena stoutów, piw górnej fermentacji. Ciemny lager Schwarzbier – choć nazwa brzmi trochę przerażająco, to tak naprawdę Schwarzbiery są bardzo przystępne. To lekkie piwa o wysokiej pijalności z bardzo delikatnie zaznaczonymi smakami. Nie są ani mocno palone, ani mocno wychmielone (przeważnie na średnim poziomie), ani słodkie. Co więcej, wbrew nazwie przeważnie nie są nawet czarne. W smaku dominują lekko karmelowe nuty, czekoladowe i lekko palone (niczym nadmiernie opieczony tost), z dużą rześkością i dość wytrawnym finiszem. Schwarzbiery mają długą historię i podobnie jak marcowe – niegdyś były to piwa górnej fermentacji. Pochodzą z południowo-wschodnich Niemiec. Tmavé – tmavý ležák, czyli po prostu czeskie piwo ciemne, najczęściej barwy brązowej. Słodszy i mniej goryczkowy pils z mocno zaakcentowanymi smakami słodowymi. Jest ich tu całkiem sporo, dają wrażenie lekkiej słodyczy i złożoności piwa, a ich zakres rozkłada się od smaków tostowych, przez nuty rodzynek, aż po smak mocno przypieczonej skórki ciemnego chleba. Jednak brak tu nut palonych, obecnych np. w Schwarzbierze. Intensywność smaków i aromatów zmienia się w zależności od ekstraktu piwa. Oprócz tmavégo warzy się w Czechach także piwo polotmavé, czyli półciemne, którego barwa i smak plasuje się pomiędzy ciemnym, a jasnym pilsem. Munich Dunkel – Dunkles, monachijskie/bawarskie ciemne. Drugi ciemny lager z Niemiec. W odróżnieniu od Schwarzbiera nie jest to zwiewne i wytrwanie-orzeźwiające piwo, lecz bardziej pełne, słodkawe piwo o złożonym i kompleksowym smaku. Nadal jest to waga lekka, jednak Dunklesa należy traktować raczej jako rozwinięcie piwa marcowego, niż lekkiego hellesa. Dużo smaków słodowych, słodkich, osiąganych dzięki słodowi monachijskiemu i często stosowanej dekokcji. Mniej tu ciemnych nut czekolady oraz chmielu. Barwa – najczęściej brązowa. Porter – znany najczęściej jako porter bałtycki. W odróżnieniu od ale’owego protoplasty z Wysp Brytyjskich (zwanego porterem angielskim) porter bałtycki to lager. Jest też zdecydowanie mocniejszym piwem, którego zawartość alkoholu osiąga często 9-10%. Styl wywodzi się z basenu morza bałtyckiego, gdzie był tradycyjnie warzony. Porter to ważny element naszego piwnego dziedzictwa. Barwa porteru jest ciemnobrązowa, niemal czarna, co wynika z użycia słodów palonych, które jednak nie dominują smaku lecz raczej wnoszą nuty czekoladowe. Smak i aromat jest bardzo złożony, oparty na licznym przekroju smaków słodowych, od słodkich, karmelowych, przez chlebowe, ciemnego pieczywa, suszonych owoców, starzonych wzmacnianych win, starzonych destylatów, kawy, kakao. Porter może być bardziej wytrawny, lub słodki na finiszu, nigdy nie powinien być jednak mocno palony ani chmielony. Portery bałtyckie niekiedy wzbogaca się owocami (np. śliwka suszona) czy słodem wędzonym. Istnieją też mocniejsze wersje porterów zwane imperialnymi.poprzedni artykuł: Lager – rodzina piw. Część I: piwa jasne. The post Lager – rodzina piw. Część II: piwa ciemne appeared first on Kraftmagia. Przeczytaj cały wpis
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.