
Pierre Celis
Members-
Postów
4 714 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
9
Typ zawartości
Nowości
Receptury medalowe
Profile
Forum
Galeria
Pliki
Blogi
Wydarzenia
Sklep
Collections
Giełda
Mapa piwowarów
Treść opublikowana przez Pierre Celis
-
[Alchemia - Podcast o Piwie] #31: Tomek Michalski (broVca), Juicy Sour
Pierre Celis opublikował(a) temat w Blogosfera
01:15 - Sprawa dla Alchemii 16:42 - Wywiad z Tomkiem Michalskim z broVca 59:10 - Laboratorium o nowym stylu Juicy Sour Jesteśmy na: ? YouTube - ? Spotify - ? SoundCloud - ? iTunes - goo.gl/x4SFYk ? Stitcher - goo.gl/bXXvpK ? TuneIn - goo.gl/aktiyA ?️ mp3 do pobrania z Google Drive - Alchemia - Podcast o piwie Zapraszają: Przemek Iwanek - Piwo i Cydr Mateusz Puślecki - Mazowiecki Oddział PSPD (pspd.org.pl) Olek Hurko - Browar Gliss / Browar Monsters (www.fb.com/browarmonsters/) Janek Gadmoski - Alderaan Brewery / Browar Monsters (www.fb.com/browarmonsters/) Przeczytaj cały wpis -
Edycja 2019 corocznej imprezy PINTY była wyjątkowa. Bo urządzona w firmowym lokalu we Wrocławiu. Bo wystartował w końcu stacjonarny browar w Wieprzu. Bo udało się zebrać fundusze na kolejny browar, przeznaczony pod piwa dzikie i starzone w beczkach. No i w końcu udało mi się przy jednej okazji porozmawiać praktycznie z całą (prócz Marka Semli) ekipą PINTY. Zatem część pierwsza to „zarząd” czyli tradycyjny wywiad z Grzesiem Zwierzyną i Ziemkiem Fałatem. Następne „młodzież” czyli Paweł Masłowski, Bartek Ociesa i Kuba Głuch. Last but not least – Michał Cebula! View the full article
-
Joanna Zawadzka Sierpień jeszcze rozpieszcza ciepłymi promieniami. Ale dzień coraz krótszy i noce chłodniejsze. To pierwsze kroki ku jesieni. Czy nie warto wznieść toastu za ostatnie ciepłe dni? A może tym razem, zamiast piwa, spróbować czegoś ciekawego z winnego świata? Ostatnie ciepłe dni Lato kojarzy nam się przede wszystkim z winem białym. Kto nigdy nie popijał dobrego prossecco i przegryzał świeżymi truskawkami, ten wiele stracił. W tym roku niestety już nie do nadrobienia. Takie klasyczne połączenia najlepiej smakują w szczycie sezonu, pite w upalne, letnie wieczory. Powoli mija już sezon truskawek, melona, szynki parmeńskiej i prosecco. Również wina białe powoli będą ustępować wino czerwonym, które świetnie sprawdzą się na pierwsze chłodne wieczory. Czego warto spróbować późnym latem? Przed wami 4 pozycji eleganckich, nieoczywistych win czerwonych, z którymi warto pożegnać lato i powitać pierwsze chłodne wieczory, w prawdziwie włoskim stylu. Wytrawne Lambrusco Szczep Lambrusco niestety przez wiele lat nie cieszył się dobrą opinią. I całkiem zasłużenie, ponieważ masowa produkcja taniego, słodkiego wina nie odzwierciedlała w najmniejszym stopniu finezji i klasy jaką potrafi pokazać. Dziś dzięki ogromnym staraniom Włochów, Lambrusco godnie wkracza na salony. Dobre, wytrawne Lambrusco zachwyci lekkim, nieprzytłaczającymi nutami wiśni, porzeczek i czerwonych owoców. Jednak nie będzie to aromat ciężkiego czerwonego wina, a raczej charakteryzować go będziemy jako lekki i zgrabny. Warto wiedzieć, że jest to wino o długiej tradycji i w rękach dobrego winiarza potrafi stać się winem najwyższej klasy. Latem świetnie sprawdzi się do lekkiego jedzenia, a dzięki niskiej zawartości alkoholu (najczęściej ok 11%) pozwoli cieszyć się swym bukietem nawet w upalny dzień. Bardolino i Chiaretto Bardolino cieszy się opinią lekkiego czerwonego wina, o niskiej zawartości alkoholu i cieszącym oko rubinowo-wiśniowym kolorze. To kolejne wino dla zwolenników wiśniowych, porzeczkowych nut w lekkim, orzeźwiającym wydaniu. Jedno o ile samo Bardolino, które powstaje nad jeziorem Garda od setek lat, znane jest na świecie, o tyle jego młodsza siostra Charetto to wciąż pewna nowość. Chociaż trzeba przyznać, Charetto pewnie wkroczyło na salony i nie zamierza ich opuścić. Chiaretto to wino powstające z tych samych szczepów co Bardolino (czyli Corvina, Molinara i Randonella), jednak przechodzi zdecydowanie krótszy okres maceracji. Dzięki temu wino to klasyfikujemy jako różowe i prezentuje zdecydowanie delikatniejszy smak i aromat. Więcej w nim nut kwiatowych niż owocowych, chociaż wciąż możemy odnaleźć w nim charakterystyczne dla Corviny nuty wiśni. Chiaretto warto łączyć z lekkim jedzeniem i eksperymentować do czego zachęcam. Valpolicella Dziś region Valpolicella kojarzy się z ciężkimi, aromatycznymi winami Amarone. Jednak jeśli dobrze poszukacie na półkach w sklepie, to zauważycie, że region Valpolicella oferuje również coś zupełnie przeciwnego. Zanim Amarone stało się sławne, region słynął z lekkich win czerwonych. Wysoka kwasowość, lekkie i aromatyczne wina o orzeźwiającym aromacie czerwonych owoców i niezbyt dużej zawartości alkoholu, pozwolą celebrować ostatnie ciepłe wieczory i snujące się po ulicach pierwsze babie lato. The post Wino na pożegnanie lata appeared first on Kraftmagia. Przeczytaj cały wpis
-
Przemek Iwanek Nie ma to jak różnorodność w krafcie. Piwną rewolucję napędzają rzeczy nowe, niezwykłe i ciekawe. I za to wszyscy ją kochają. Pora do tego miodu dorzucić łyżkę dziegciu. Gdy dłuższy czas śledzi się scenę piwną, ta różnorodność zaczyna nieco nużyć. Zdaje się, że obie strony, zarówno odbiorców jak i producentów. Część piwowarów chyba czuje się w silnym obowiązku nieustannego wymyślania czegoś. Przez co zamiast ekscytujących nowości powstają piwa niby nowoczesne, ale jakieś wtórne. I pół biedy, gdy piwa są tylko wtórne. Ale czasem mam wrażenie, że niekiedy robione również po najmniejszej linii oporu. Żeby nie napisać: byle jak. I nie jest to jedynie moja opinia. Mango to jest to! Nie jestem przeciwnikiem owoców w piwie. Nie, a wręcz przeciwnie. Lubię takie eksperymenty i w ogóle jeść owoce uwielbiam. I różne inne dodatki też – lubię. Jednak czasem dopadają mnie wątpliwości. Oto setne piwo z mango, które wygląda jak sok z mango, pachnie jak sok z mango i, o dziwo, smakuje również jak sok z mango. Czy takie piwo jest dowodem kunsztu piwowara? Ktoś się tu postarał, wykazał się umiejętnościami? Moim zdaniem popularność piw z mango potwierdza jedynie tezę, że mango to jeden z najsmaczniejszych owoców na świecie. W 31 odcinku Alchemii – podcastu o piwie Janek Gadomski zżymał się na powszechność aromatów. Jestem jak najdalszym przeciwnikiem odgórnego potępiania aromatów (pisałem o tym tutaj). Ba, sam ich używam (choć rzadko). Jednak mam wrażenie, że czasem piwowarom brakuje umiaru i, nie wiem, smaku? Nie mają nosa? Dodawanie aromatów to nie licytacja. Nie wygrywa ten, kto da więcej. Nie pociągają mnie też piwa w pokręconych stylach z kilkoma lub kilkunastoma dodatkami naraz. Rozumiem potrzebę niekonwencjonalnych składników. Jasne, fajnie czasem poszaleć. Jednakże. Najlepsza kolejka górska jest fajna, ale tylko jeden raz. Może dwa. Góra trzy razy! Ekstremalne doznania wyjątkowo szybko stają się męczące. Oczywiście, można udowadniać, że się da. Patrzcie na nas, zrobiliśmy to! Zapewne da się także to sprzedać i ktoś kupi. Ale ja nie mam ochoty tego pić. Nie tylko dlatego, że mi to nie pasuje albo że sparzyłem się 100 razy na piwach z aromatem. Nawet nie z powodu podejrzeń, że niejednokrotnie szalone dodatki maskują niedostatki i nędzę bazowego piwa, żeby nie powiedzieć wady. Powód jest inny. Ja po prostu od piwa rzemieślniczego oczekuję czegoś innego: jakości. A może chodziło tylko o dobre piwo I teraz pora na śmiałą tezę. A może większość osób oczekuje po prostu dobrego piwa? Piwa, które robione jest z dobrych surowców, tak jak należy? Piwa wysokiej jakości. Niekoniecznie: pokręconego, ekstremalnego i o smaku kompotu z owoców egzotycznych? Oczywiście, różnorodność jest świetną sprawą. Ale gdy rozmawia się z ludźmi, dlaczego nie chcą kupować piwa koncernowego, wcale nie narzekają to, że koncern X ma za małe portfolio. Oni narzekają, że to piwo jest kiepskie! Nie słyszałem wypowiedzi: „Chętnie piłbym piwo z koncernu Y gdyby miało więcej dodatków albo niech chociaż aromatu doleją tak w opór„. Może oni od piw rzemieślniczych oczekują po prostu robienia piw dobrej jakości? Może o to chodziło w tej piwnej rewolucji? Patrzę na browar Trzech Kumpli i ich Pilsa, Koźlaka, Grodziskie. Czy te piwa to pomyłka? Ależ skądże. To dobrze przemyślana droga. Oni doskonale rozumieją, że większość ludzi w Polsce domaga się nie ekstremalnych wrażeń, ale po prostu porządnego piwa. Takiego, które pije się z przyjemnością. Czasem takiego, które podąża za nową falą. A czasem oldchoolowego. Choć większość ludzi nie przeszła kursów sensorycznych i nie umie pisać elaboratów o piwie, to jednak często doskonale rozpoznaje, co jest dobre, a co nie. Potrafią odróżnić piwo od soku oraz ułożony smak od czegoś dziwnego i przegiętego. Oczywiście, ekstremalne rzeczy zawsze robią wrażenie. Ale rzadko sięga się po nie kolejny raz. A bez klienta, który wraca, trudno zbudować trwałą pozycję na rynku. Mam też wrażenie, że Koźlak od Trzech Kumpli zdecydowanie bardziej zapadnie w pamięć, niż piwo z 17 dodatkami, czy sok z mango po raz setny. The post Chodzi głównie o piwo – opinia appeared first on Kraftmagia. Przeczytaj cały wpis
-
[Docent]5 przeleżaków na 5 milionów wyświetleń strony!
Pierre Celis opublikował(a) temat w Blogosfera
Niedawno stuknęło 5 mln wyświetleń strony PolskieMinibrowary.pl! Z tej okazji próbujemy solidnie wyleżakowane piwa: Milk Stout z pieczonymi bananami od Asi Mitek i Maćka Palusińskiego Mordor RIS z Browaru Dwie Wieże 5th Anniversary Baltic Porter z Browaru Widawa 1423 Braggot z Browaru Piwoteka NIESPODZIANKA! View the full article -
Browar Pod Zamkiem to najmłodszy szczeciński browar. Jego otwarcie nastąpiło w marcu 2019 r. Mieści się zaledwie kilkadziesiąt kroków od Browaru Wyszak na terenach dawnego Starego Miasta. Po dywanowych nalotach z 1944 r. ostały się ruiny nielicznych budowli. Chociażby takich jak nieodległy, odbudowany w renesansowym stylu Zamek Książąt Pomorskich. Od tego zamku zresztą pochodzi nazwa tego przybytku. Miejsce to w swym piwnym asortymencie nawiązuje do niemieckiej szkoły piwowarskiej. Cały zresztą sprzęt browarniczy pochodzi od renomowanego producenta z Niemiec – firmy Joh. Albrecht. Ale szczerze mówiąc – wybór nie jest tu powalający. Pszeniczne, Pils i sezonowo dostępne piwo typu Marcowe, Dunkel czy Alt. Fajnie, że deseczka z trzema takimi piwami w pojemności 150 ml każde, kosztuje tylko 10 pln. Najbardziej podpasował mi dobrze nachmielony na goryczkę Pils. Jeśli jesteście zwolennikami „starej szkoły”, możecie zostać tu na dłużej. W przeciwnym razie nie pozostaje nic innego, jak ruszyć w dalszą drogę po Szczecinie. Browar Pod Zamkiem, Szczecin, Panieńska 12 http://browarpodzamkiem.pl View the full article
-
Do tego miejsca warto zawitać z dwóch powodów. Przede wszystkim aby poczuć klimat średniowiecznych ceglanych piwnic z niesamowitym gwiaździstym sklepieniem. O ile z nadziemnej części dawnego Ratusza Staromiejskiego po wojnie została wypalona bryła, poddana rekonstrukcji w latach 70-tych XX wieku, to piwnice wyglądają na autentyczne. Sporo lokali już odwiedziłem, ale takiej esencji gotyku jeśli chodzi o gastronomię, jeszcze nie spotkałem. Powód drugi to oczywiście piwo. A właściwie piwowar. Tomasz de Weyher warzy tu od samego początku czyli 2015 roku. I warzy zarówno restauracyjne standardy jak i ciekawsze pozycje z nowofalowego portfolio. Mi w trakcie wizyty posmakowało Bitter Ale. Wyobraźcie sobie piwo 10° Blg/ 3,5% alko z naprawdę porządną goryczką. Takich piw niewiele jest w wydaniu browarów rzemieślniczych, o restauracyjnych nie wspominając. Dla dociekliwych – tak, Tomasz warzy też i jest współwłaścicielem w Browar Stargard. Ciekawa sytuacja, jak widać zakazy konkurencji nie są w branży mocno restrykcyjne. Dwa słowa o sprzęcie – pochodzi z firmy Andrzeja Gałasiewicza – warzelnia 5,5 hekto plus 9 tankofermentorów 10 hl każdy. Wyszak jest przyjaznym miejscem dla tych, których z menu interesuje tylko piwo. Można usiąść przy barze, można zamówić sample (dość spore bo 200 ml) obecnych na kranie piw. I to wszystko w magicznym otoczeniu gotyckiego klimatu. Browar Wyszak, Szczecin, Księcia Mściwoja II 8 http://browarwyszak.pl View the full article
-
Jakub Kustra, piwowar w T.E.A. Time Brewpub Stwierdzenie, że sztuka często powstaję w bliskim akompaniamencie alkoholu, nie będzie nazbyt odkrywcze. Ot, wenę czasami trzeba w siebie wlać. Charles Bukowski, Stephen King, Ernest Hemingway oraz Edgar Allan Poe to przykłady skrajne, gdyż, niestety, popadli oni w alkoholizm. Masa pisarzy jednak, po prostu napic się lubi, tak jak większość ludzi zresztą. Jako wielbiciele piwa deklarowali się m.in. Sir Terry Pratchett, William Szekspir, J.R.R. Tolkien, C.S. Lewis czy Bohumil Hrabal (będący zresztą administratorem browaru za młodu). Niejednokrotnie autorzy przemycali w swojej twórczości skłonności trunków, zarówno w sposób pośredni, jak i bardziej zawoalowany. Charles i 10 zł Trudno nie zacząć takich rozważań od wierszu Charlesa Bukowskiego, o dość wymownym tytule: Piwo za dziesiątaka. Autor wspomina w nim o jednej ze swoim wybranek. Co ciekawe – Polce. (…) Jane wyjmuje z torebki banknot z banknotu patrzy na mnie brodaty facet w kretyńskiej czapce to Mieszko Pierwszy, mówi panował u nas w dziesiątym wieku może dlatego banknot jest na dziesięć złotych w Polsce można za taki kupić trzy piwa wychodząc zostawia mi go na pamiątkę patrzę na Mieszka Pierwszego który panował w Polsce w dziesiątym wieku cóż, pewnie był takim samym smutnym draniem jak cała reszta piwo mi się skończyło i forsa też szkoda, mówię do Mieszka że nie jesteśmy w Polsce przynajmniej byś się na coś przydał Wiersz jest mocno sarkastyczny, a i polski akcent się znalazł. Odsyłam do całości; sporo tam zjadliwego humoru, podanego przystępnej formie. Oprócz tego utworu w portfolio owego pisarza znajdziemy również takie wiersze: Piwo a także Piwo o drugiej po południu. Choć są mocno depresyjne, warto do nich zajrzeć. Nie da się ukryć, że piwo było stałym towarzyszem pisarza i niestety nie była to zdrowa relacja. Fantazja Terrego Oddalając się od pesymistycznych tonów, dla równowagi jeden z najzabawniejszych pisarzy fantasy. Czyli Sir Terry Pratchett. W swoim ponad czterdziesto tomowym cyklu o Świecie Dysku, który zresztą serdecznie polecam fanom monthy-pythonowskiego humoru, autor niejednokrotnie nawiązywał do akloholu. W jednej z części owej serii, zatytułowanej: Ostatni Kontynent, samo słowo: piwo, odmienione przez przypadki, pada około sto razy. A ostatni konflikt w fabule ma miejsce nigdzie indziej, jak w browarze. Jedna z rozmów z tamtejszym barmanem (jest on gadającym krokodylem – witajcie w Świecie Dysku), brzmi tak: – Nazywamy to piwem – wyjaśnił krokodyl. – A u was jak się to nazywa?(…) (…)Uniósł szklankę pod światło… I o to właśnie chodziło. Widział światło przechodzące przez płyn w naczyniu. Czyste piwo… Piwo w Ankh-Morpork było sosem przyrządzonym z chmielu. Miało strukturę. Miało zapach, choć czasem człowiek wolał się nie zastanawiać, czego konkretnie jest to zapach. Miało gęstość. Ostatnie pół cala w kuflu można było jeść łyżką. Tutaj płyn był rzadki i przezroczysty. Wyglądał, jakby ktoś go już wypił. Chociaż smakował nieźle. Nie ciążył w żołądku jak piwo w domu. Słaby był, naturalnie, ale obrażanie czyjegoś piwa nigdy nie jest opłacalne. Czy przemycona jest tutaj odwieczna walka klarownego real ale z mętną IPĄ? Trudno orzec. Jednak sądzę, że z ostatnim zdaniem cytatu każdy winien się utożsamić. W innej powieści, o samym piwie autor pisał w następującym sposób: Ale czym tak naprawdę jest piwo, Jeśli nie płynnym chlebem? A chleb, przecież nie może zaszkodzić Jeden z bohaterów miał także ciekawe spostrzeżenie na temat alkoholizmu: – Nie – odparł oszołomiony Vimes. – Byłem pijakiem. Trzeba być o wiele bogatszym niż ja, żeby zostać alkoholikiem. Mamy też Śmierć, czyli chyba najbardziej ikoniczną postać cyklu. Oto jego (rodzaj męski użyty celowo) rozmowa z barmanem: – nie myślisz może, że masz już dość? – powiedział barman – WIEM DOKŁADNIE KIEDY MAM DOŚĆ. – Wszyscy tak mówią. – WIEM KIEDY WSZYSCY MAJĄ DOŚĆ. Hołd i testament Dość o Pratchettcie – wróćmy do poezji. W Ilustrowanym Piśmie Tygodniowym, pochodzącym z 1905 roku, możemy znaleść mocno humorystyczny utwór zatytułowany: Testament Pijaka Kiedy ja umrę, druhu miły, Garnitur sobie po mnie weź I ruble zabierz, gdyby były, A ciało me do szynku nieś! Pod beczkę mnie pochowaj z piwem, A kran do beczki w usta włóż, I słowem mnie pożegnaj żywem, Lecz krótką mowę dla mnie stwórz. Ot! „umarł ten, co pijał wiele I często już legiwał tu, Więc my serdeczni przyjaciele Życzymy ci smacznego snu!” Nagrobka mi nie trzeba wcale Mój pomnik – karczmy znak, to dość! Ten będzie wieczny. Po mnie żale Zawodzić będzie każdy gość! Więc proszę ciebie, drugu miły, Garnitur sobie po mnie weź I ruble zabierz, gdyby były, A ciało me do szynku nieś No i na koniec mój faworyt, przynajmniej w kwestii językowej. Jest to utwór: W hołdzie piwu, autorstwa Roberta Goffina. Jego fragment, brzmi tak: Piwo jest poezją, która płynie z obrazów chmielu I metafor, jasnego pienistego jęczmienia (…) Widzę je, niepodzielnie w tysiącach swych odcieni i aromatów, Głoszę sławę piwa, które jest płynną radością Szczęśliwych narodów (…) Natchnieni, głoście tety chwałę piwa, albowiem jest ono płynną radością! Pite odpowiedzialnie, rzecz jasna. The post Piwo w sztuce appeared first on Kraftmagia. Przeczytaj cały wpis
-
Czerwiec to ostatni i zarazem najintensywniejszy miesiąc w kwestii natężenia piwnych wydarzeń w pierwszym półroczu. Najpierw jubileuszowy, 10 Wrocławski Festiwal Dobrego Piwa, potem druga edycja Festiwalu Piwowarów Domowych, następnie przyartezanowy 100% Craft, a na finał pierwsza edycja Warszawskiego Lotnego Festiwalu Piwa. Nie mogło się obyć bez wizyty w Dłutowie. Działo się! W nowych browarach posucha…A nie, czekaj. Nareszcie przecież prekursorzy polskiego rzemiosła wystartowali z warzeniem w swoim własnym browarze umiejscowionym w Wieprzu na Żywiecczyźnie! Tutaj sprawdzam, dwa pierwsze, BEZALKOHOLOWE, piwa! Tak jak i w zeszłym miesiącu, tytuł zdobyło piwo z udziałem drożdży brettanomyces! Artezan – Bajka o Dzbanie Brett BA Kwaśne z malinami leżakowane w beczce z brettami, 5% alk. Rzadko albo wcale do tytułu Debiutu Miesiąca wybieram piwa, których dostępność jest mocno limitowana. To piwo pojawiło się bodajże wyłącznie na krakowskim Beergeeku oraz przybrowarnianym 100% Craft. Ale zasada jest prosta – tytuł zdobywa piwo, które wywarło na mnie największe wrażenie. I jedno z nim spotkanie wystarczyło, abym wybrał je jako najciekawsze spośród próbowanych w czerwcu. Jacek Materski lubi określać sour ale, do których zakwaszania użyto wyłącznie bakterii kwasu mlekowego „bieda-kwasami”. Dopiero dzikie drożdże wprowadzając pożądaną kompleksowość i wzbogacające nuty funky. Tak właśnie jest w tym wypadku. Pierwotna wersja Bajki o Dzbanie, która premierę miała na 9 edycji WFP, była wyraziście malinowa (zarówno w aromacie jak i smaku) i z solidną kwaśnością. Całość oczywiście o wytrawnym charakterze. Bardzo przyjemne, orzeźwiające piwo. Jednak to wersja leżakowana pół roku w beczce z brettami robi wrażenie. Przede wszystkim aromatem. Tu mamy idealny wręcz balans między nutami funky od dzikich drożdzy a świeżą maliną. Octu zero. W smaku rześkie, kwaśne, owocowe. Leżakowanie z brettami poskutkowało w smaku nie tyle skórzano-stajennymi motywami, co przede wszystkim wysokim odfermentowaniem. Piwo dzięki temu jest lekkie w odbiorze, niesamowicie pijalne. Aha, akcenty od beczki nie są tu wyczuwalne. Akurat to mi pasuje. To niesamowita frajda, kiedy lekkie, „letnie” piwo z owocami może być nośnikiem złożonego aromatu i smaku. I nie ma co ukrywać – w zalewie piw z dodatkiem owoców – jest dowodem na to, że nawet w tym segmencie można pójść bardziej ambitną drogą. W wyróżnieniach dominują aromatyczne i soczyste IPA, ale nie brakuje kwaśnych z owocami, nawet (tak jak i laureat) wzbogaconych brettami. Jest też lekko kwaśna jednoprocentówka! Artezan – Witam. Ocena piwa Cztery Ściany – Oranżeria Ocena piwa Nepomucen/ Weźże Krafta – Pijże Ocena piwa Piwne Podziemie – Lemoniada Mango/Ananas Ocena piwa Probus – Lambiczi Ocena piwa Warsztat Piwowarski – Summaczne Ocena piwa Widawa – Are You Hazy? Ocena piwa Piwne Podziemie – Mosaic, Ekuanot, Chinook Ocena piwa Ziemia Obiecana – Jakieś Gorzkie Ocena piwa Ziemia Obiecana – No Siema Ocena piwa Nowe browary: Nowe inicjatywy kontraktowe: View the full article
-
Właściwie nic nie zostało z piwnego krajobrazu Olsztyna w jakim uczestniczyłem dekadę temu. Poznikały lub zmieniły asortyment spelunki typu Admiral czy Kryjówka, gdzie królował lany Irish za niecałe 4 pln. Zamknął się też pierwszy olsztyński lokal z większym wyborem beczkowego czyli Browarnia Stara Warszawska. Teraz miano jedynego przybytku z liczbą „nastu” kranów dzierży Pijana Czapla. Główną atrakcją lokalu jest właściwie jego lokalizacja. A ściślej mówiąc ogródek położony zaraz przy wartkim nurcie Łyny. Wskażcie mi proszę inny krajowy wielokran z tak fajnym umiejscowieniem. Przyzwyczajony do tłocznych, wielkomiejskich stołecznych klimatów chłonąłem sielską wręcz atmosferę pod mostem św. Nepomucena, otwierającego drogę na olsztyńskie Stare Miasto. Ale żebyśmy się dobrze zrozumieli. Podobało nam się w Pijanej Czapli za dnia, wtedy gdy jest niedługo po otwarciu. Wizyta w sobotni wieczór przynosiła zgoła inne odczucia. Full ludzi, na ogródku przy Łynie didżejskie stanowisko z rytmicznym bitem. Odnosiło się wrażenie, że to takie warszawskie Cuda Na Kiju. Miejsce, gdzie warto się pokazać, a przy okazji można coś wypić (niekoniecznie piwo). No właśnie. Co tu dają do picia? Nawiążę do sentymentalnego wstępu – cieszy mnie wielce, że w końcu po tylu latach, w mateczniku Kormorana można napić się ich jasnego piwa z beczki. Na dwadzieścia kranów aż sześć zajętych było przez olsztyńskie piwa. Z drugiej strony zdziwiłem się, że kolejne sześć to spotykane często w Wawie Hopium. Tak czy inaczej – pić co jest. I teraz uwaga – wspomnę o jedzeniu! Otóż w Pijanej Czapli spokojnie zamówicie pizzę z ulokowanej po sąsiedzku pizzerii Włoszczyzna. Zdecydowanie jedna z lepszych jakie próbowałem, z rewelacyjnie chrupkim ciastem i rozpływającym się w ustach serem. Pizzę do stolika donosi sam pan pizzer, który przed chwilą wypiekał ją w opalanym drewnem piecu. Klasa! Zawitajcie zatem do jedynego olsztyńskiego wielokranu w porze, która bardziej odpowiada Waszemu usposobieniu. A jeśli szukacie bardziej insajderskiego klimatu, odwiedźcie nieodległy Vinyl Pub. Ale o nim chyba już innym razem… Pijana Czapla, Olsztyn, Górna 1 Facebook View the full article
-
Ostatni raz wizytowałem olsztyński Browar Kormoran w roku 2017 przy okazji przedpremierowej degustacji ówczesnego hitu czyli Imperium Prunum. Czasy się zmieniły, ale Kormoran ciągle jest w awangardzie polskich browarów sytuujących się skalą produkcji między „dużym rzemiosłem” a „regionalnym średniej wielkości”. Teraz będąc na weekendowym wyjeździe w Olsztynie, znów otrzymałem zaproszenie od Pawła Błażewicza. Grzechem byłoby nie skorzystać. Paweł oprowadza po nowej linii rozlewu oraz polewa z tanka dwa nowe piwa z portfolio Kormorana – Lekkie oraz APA Session! View the full article
-
[Blog Dori]Milkshake IPA z mango i czarną porzeczką – receptura
Pierre Celis opublikował(a) temat w Blogosfera
Milkshake IPA z mango i porzeczką ma nie tylko interesujący kolor, ale też rewelacyjny smak, jest bardzo orzeźwiające, a więc idealne na lato. Sezon na porzeczki w pełni, więc może przyda Wam się receptura na piwo, które popełniłam rok temu. Wyszło bardzo dobre i szybko się rozeszło… Trzeba będzie je […] Artykuł Milkshake IPA z mango i czarną porzeczką – receptura pochodzi z serwisu blog.homebrewing.pl. View the full article -
[Blog Dori]Milkshake IPA z mango i czarną porzeczką – receptura
Pierre Celis opublikował(a) temat w Blogosfera
Milkshake IPA z mango i porzeczką ma nie tylko interesujący kolor, ale też rewelacyjny smak, jest bardzo orzeźwiające, a więc idealne na lato. Sezon na porzeczki w pełni, więc może przyda Wam się receptura na piwo, które popełniłam rok temu. Wyszło bardzo dobre i szybko się rozeszło… Trzeba będzie je […] Artykuł Milkshake IPA z mango i czarną porzeczką – receptura pochodzi z serwisu blog.homebrewing.pl. View the full article -
Tak jak i w zeszłym roku Maciek Jastrzębski przywiózł do Bolkowa fajny zestaw. Tym razem na stół wjechały: Lambiek Fabriek – Brett-Elle Oude Geuze, 3 Fonteinen – Intens Rood oraz Mikkeller Baghaven – Rubus of Rose. A na finał blend! View the full article
-
01:20 - Sprawa dla Alchemii o oceniarkach, raporcie PSBR i o tym czy rosnące browary to jeszcze kraft 25:58 - Wywiad ze Zbigniewem Kawalcem z DarWina 01:15:50 - Laboratorium o domowym wyszynku piwa z kega Jesteśmy na: ? YouTube - http://bit.ly/2YcFF0y ? Spotify - https://spoti.fi/2JHq5Ra ? SoundCloud - http://bit.ly/2JBNu7Y ? iTunes - https://goo.gl/x4SFYk ? Stitcher - https://goo.gl/bXXvpK ? TuneIn - https://goo.gl/aktiyA ?️ mp3 do pobrania z Google Drive - http://bit.ly/2Ls9pAJ ? koszulki i ⚗️ szkło - http://bit.ly/2xQGrl6 Alchemia - Podcast o piwie Zapraszają: Przemek Iwanek - Piwo i Cydr Mateusz Puślecki - Mazowiecki Oddział PSPD (pspd.org.pl) Olek Hurko - Browar Gliss / Browar Monsters (www.fb.com/browarmonsters/) Janek Gadmoski - Alderaan Brewery / Browar Monsters (www.fb.com/browarmonsters/) Przeczytaj cały wpis
-
[Alchemia - Podcast o Piwie] #30: Zbigniew Kawalec z DarWina, Wyszynk z kega
Pierre Celis opublikował(a) temat w Blogosfera
01:20 - Sprawa dla Alchemii o oceniarkach, raporcie PSBR i o tym czy rosnące browary to jeszcze kraft 25:58 - Wywiad ze Zbigniewem Kawalcem z DarWina 01:15:50 - Laboratorium o wyszynku z kega Jesteśmy na: ? YouTube - ? Spotify - ? SoundCloud - ? iTunes - goo.gl/x4SFYk ? Stitcher - goo.gl/bXXvpK ? TuneIn - goo.gl/aktiyA ?️ mp3 do pobrania z Google Drive - Alchemia - Podcast o piwie Zapraszają: Przemek Iwanek - Piwo i Cydr Mateusz Puślecki - Mazowiecki Oddział PSPD (pspd.org.pl) Olek Hurko - Browar Gliss / Browar Monsters (www.fb.com/browarmonsters/) Janek Gadmoski - Alderaan Brewery / Browar Monsters (www.fb.com/browarmonsters/) Przeczytaj cały wpis -
Czas na trzeci i ostatni epizod cyklu o warzeniu piw dzikich. Jeśli nie czytałeś jeszcze części pierwszej i drugiej, to zdecydowanie zalecam zacząć właśnie od nich. Tym razem zajmiemy się potencjalnymi problemami, które mogą wystąpić podczas tworzenia tego typu piw. Nadmierna produkcja kwasu octowego Jak wiemy z części pierwszej, Brettanomyces są w stanie wytworzyć całkiem sporo kwasu octowego. Cecha ta odróżnia je od Saccharomyces, które... Czytaj dalej Artykuł Warzenie piw dzikich. Część 3: Problemy. pochodzi z serwisu BeerFreak.pl. View the full article
-
Czas na trzeci i ostatni epizod cyklu o warzeniu piw dzikich. Jeśli nie czytałeś jeszcze części pierwszej i drugiej, to zdecydowanie zalecam zacząć właśnie od nich. Tym razem zajmiemy się potencjalnymi problemami, które mogą wystąpić podczas tworzenia tego typu piw. Nadmierna produkcja kwasu octowego Jak wiemy z części pierwszej, Brettanomyces są w stanie wytworzyć całkiem sporo kwasu octowego. Cecha ta odróżnia je od Saccharomyces, które... Czytaj dalej Artykuł Warzenie piw dzikich. Część 3: Problemy. pochodzi z serwisu BeerFreak.pl. View the full article
-
Wiele osób ma nieuleczalną słabość do słodyczy. Choć inni wolą raczej rzeczy słone. Chętnie wybieramy dania mięsne, z wyraźnym umami (ach, ten pyszny ramen!). Są nawet zwolennicy kwaśnych potraw. Jednak mało jest zagorzałych fanów goryczy. To ten „trudny”, mniej kochany smak. Gorzkiego smaku nie sposób pominąć, kiedy się pisze o piwie. Większość stylów nie może istnieć bez chmielowej goryczki. To niezbędny element piwowarstwa. Jak to jest z tym gorzkim smakiem? Gorzki jak piołun Niepozorna bylica z żółtymi kwiatkami stała się przysłowiowym wzorem goryczy. Piołun jest popularną rośliną, która występuje powszechnie w stanie dzikim, głównie na łąkach. Unikają go zwierzęta, gdyż ma przeraźliwie gorzki smak. Całkiem słusznie, gdyż zawiera toksyczną substancję: tujon. Jednakże Artemisia absinthium, co po łacinie oznacza piołun, ma też swoją bardziej pozytywną stronę. W małych ilościach bywa przydatny. Wykorzystywany jest w ziołolecznictwie, głównie wspomagająco w problemach gastrycznych. A także do ziołowego alkoholu, który od łacińskiej formy piołunu wziął swą nazwę – absynt. Nie trzeba próbować piołunu, by poznać smak goryczy. Otacza ona nas na co dzień. Jest w napojach, kawie, herbacie, toniku i oczywiście piwie. Często występuje w ziołach, warzywach, jak cykoria czy bakłażan, w rukoli, a nawet w mięsie baranim oraz dojrzewającym żółtym serze. I gorzkiej czekoladzie. Jeśli ktoś woli język związków chemicznych, to są to kofeina, chinina, sole m.in. jodu. I te z trudniejszymi nazwami: nitrozwiązki, amidy, glikozydy, nitryle, aldehydy. Również trujące alkaloidy, które rośliny produkują, żeby odstraszać zwierzęta, które mają na nie chrapkę. A także silnie toksyczne produkty rozpadu białek, wesoło nazwane „trupimi jadami”. Jak odczuwamy smak gorzki Smak gorzki jest trudny w odbiorze. Jesteśmy na niego wrażliwi i tolerujemy jedynie niewielką ilość. A jednak, jak widać na wyżej wymienionych przykładach, spotykamy go powszechnie. Spójrzmy choćby na piwo. Goryczka bardzo przydaje się do kontrowania słodowego smaku. Bez niej piwo jest dość nijakie i – po prostu mdłe. Nawet odrobina chmielu czyni piwo zdecydowanie ciekawszym. Odrobina to właściwe słowo. Co prawda gorzki odczuwamy z opóźnieniem ok. 1 sekundy. Jednak próg detekcji jest najniższy ze wszystkich smaków, wynosi jedynie 0,0003 g/dm3, podczas gdy słodkiego 4 g/dm3. Oznacza to, że na goryczkę jesteśmy wyjątkowo wrażliwi. Mechanizm odczuwania gorzkiego jest podobny jak innych smaków. Kubeczki, czyli komórki czuciowe rozmieszone na języku i w jamie ustnej odbierają bodźce, które odkodowywane są jako smak. Co ciekawe, aby wzbudzić komórkę substancja musi być rozpuszczona w wodzie – lub ślinie. Wpada do kubka smakowego, który działa na zasadzie „klucza i zamka”. Jeśli pasuje, zaczyna się procedura. Receptorowe białko G, gustducyna, aktywuje sygnały otwierające i zamykające kanały jonowe, które zamieniane są na impuls elektryczny. Sygnał ten pędzi neuronami prosto do analizatora – mózgu. W ten sposób odbieramy wrażenie smaku. Ostrzeżenie Po co w ogóle potrzebujemy gorzkiego, skoro to trudny i niezbyt akceptowalny smak? Nie zachęca do jedzenia, a wręcz przeciwnie: przeważnie budzi niechęć. I właśnie o to chodzi. Ma zniechęcać. Wróćmy do piołunu. Przeraźliwa gorycz tej rośliny mówi wprost: nie jedz mnie, jestem trująca. Działa niczym czarno-żółte pasy u pszczoły. Krzyczy: uważaj. Krowy, owce i inne przeżuwacze rozumieją ten przekaz doskonale. My, choć zazwyczaj nie wypasamy się na łąkach, również odczytujemy go poprawnie. Smak gorzki jest ostrzeżeniem. Przed toksynami, alkaloidami, zepsutym mięsem. Dlatego właśnie wyczuwalny jest na tak niskim poziomie. Dzieci nie lubią smaku gorzkiego i są na niego bardziej wyczulone niż dorośli. To bezpiecznik wpisany w nasz kod genetyczny, który chroni potomstwo przed zjedzeniem trującej rośliny. Smak słodki to najczęściej prosty cukier, pożywienie, energia. Oznacza dojrzałe owoce, słodką marchew. Coś bezpiecznego co warto zjeść. Stąd trudne do wytępienia zamiłowanie do słodyczy. Tymczasem gorzki wywołuje poczucie zagrożenia. Akceptacja A jednak w dorosłym życiu czasem gorzkiego smaku pożądamy. Człowiek wraz z dojrzewaniem posiada coraz większą wiedzę i świadomość. Uczy się zarządzać zagrożeniami, co pozwala mu używać niebezpiecznych rzeczy. I smakować pokarmy z goryczką – oczywiście te bezpieczne. Mówi się, że do pewnych smaków trzeba dojrzeć. Oliwki zazwyczaj nie są ulubionym pokarmem dzieci, jednak dorośli spożywają je chętnie. Pierwsze zetknięcie z piwem w młodym wieku zazwyczaj jest odpychające – to jest strasznie gorzkie! 20 lat później gorycz piwa jest wręcz pożądana. Co więcej, gorzkie pokarmy są w pewnym stopniu dla nas całkiem przydatne. Powszechnie znany jest pozytywny wpływ gorzkich ziół na trawienie. Roślina o pięknej nazwie: korzeń goryczki poprawia wydzielanie śliny, soków i żółci. Wróćmy jeszcze raz do naszego piołunu. Mimo jego niewątpliwej toksyczności, człowiek nauczył się z niego korzystać. W minimalnych ilościach działa pozytywnie na cały układ pokarmowy. Na piołun wrażliwe są także pasożyty oraz owady. Piołun zapobiega i leczy, a nawet przegania niepożądanych gości. Co więcej, człowiek potrafił skorzystać z odurzającej natury piołunu. Zielona Wróżka, czyli absynt znany był z halucynogennych właściwości, wywoływanych przez tujon pochodzący z piołunu. Trzeba było tylko nauczyć się tolerować tę koszmarną gorycz… Dziś Absynt nie zawiera już tujonu (stanowczo zakazany do spożycia), a piołun stosuje się w ziołolecznictwie wewnętrznie i zewnętrznie. Zaś chmiel nadal sypie się do piwa „na goryczkę”. I to pomimo popularności słodkich IPA. Bo jak mówił Wieszcz: „Kto nie doznał goryczy ni razu, Ten nie dozna słodyczy w niebie.” The post Gorzko! appeared first on Kraftmagia. Przeczytaj cały wpis
-
Piwnych wydarzeń przybywa w oszałamiającym tempie. Coraz częściej są to eventy otwarte, na świeżym powietrzu. I coraz bardziej lokalne. Ale cydrowej imprezy pod chmurką jeszcze nie było. cydrowa degustacjaIgnaców to mała wieś położona na Mazowszu. W samym sercu Największego Sadu Europy, który ciągnie się od Góry Kalwarii po szeroko pojęte okolice Grójca. Gdy przez 20 km drogi widzisz ciągle jabłonie – to znaczy, że jesteś na miejscu. pod chmurką: czyli trochę słońca, trochę deszczuTak też wygląda Ignaców – jabłonie po horyzont, a pomiędzy nimi poprzetykane zabudowania. W takiej scenerii na początku lipca 2019 roku odbyły się pierwsze Dni Otwarte w Ignacowie. czym chata bogataDwudniowa, weekendowa impreza była bardzo ciepła i rodzinna. Wiele osób przyjechało z dziećmi i zwierzętami. Wśród dojrzewających powoli jabłek (na cydr) rozstawiono stoły, ławki i krzesła. Można było swobodnie konsumować przygotowane pyszności i popijać cydrem. rodzinnieTe ostatnie można było nabyć w bardzo okazyjnej cenie na specjalnie przygotowanym stoisku. Zakupić można było na miejscu lub na wynos. Z czego wiele osób skwapliwie korzystało: bagażniki uginały się od ładowanych doń kartonów. rzemiosło w każdym caluSzczególnym wzięciem cieszył się najnowszy cydr z Ignacowa: Jabłkowity. Lekki, niezwykle aromatyczny i niezobowiązujący. Czyli coś w sam raz na weekendowe popołudnie. Jabłkowity – najnowszy cydr w stajni IgnacowaPunktem kulminacyjnym całego spotkania była oczywiście degustacja specjałów z Ignacowa. Także tych niedostępnych, specjalnych, ostatnich i mocno wyleżakowanych. Mistrz Ceremonii, a właściwie Mistrz Cydrownictwa we własnej osobie, Tomasz Porowski polewał piękne cydry. A zgromadzeni fani słuchali cydrowych opowieści i delektowali się cudami w kieliszku. Mistrz Ceremonii rozlewa specjalna wersję lodowego Solutusa A po degustacji w sadzie zapłonęło ognisko, w którym można było upiec sobie kiełbaski. Wyrób oczywiście lokalny. W takiej sympatycznej i piknikowej atmosferze minęła leniwa sobota, pierwszy Otwarty Dzień Ignacowa. Oby takich imprez było jak najwięcej. kolekcja cydrów z Ignacowa The post Cydrowy piknik w Ignacowie – relacja appeared first on Kraftmagia. Przeczytaj cały wpis
-
Belgia to ciekawy kraj. Choć pod względem powierzchni jest niewielki, to pomieściły się na nim dwa narody: Flamandów i Walończyków. Słynie ze swej kultury kulinarnej, która jest rozmaita w różnych regionach. A jednak zgrabnie łączy się w całość: w Zjednoczone Królestwo. Belgijskie frytki z majonezem, omułki czy tradycyjne gofry to tylko wierzchołek kulinarnej góry lodowej. Choć raczej należałoby napisać: góry pyszności. Oto krótki przewodnik po Królestwie Belgii. Czego koniecznie trzeba spróbować? Ser Z serami kojarzy się głównie Francję lub Holandię. Tymczasem także w Belgii czają się niesamowite mleczne produkty. Ser jest niezbędnym składnikiem obecnym w każdej kuchni Królestwa. Sery spożywa się często jako przekąskę, w charakterze deski z owocami i orzechami. Je się je też na gorąco, pieczone, oraz stosuje w rozmaitych daniach. Gatunków, odmian, typów i podtypów sera jest niezmierzona ilość. Owcze, krowie i kozie, o najrozmaitszych kształtach, konsystencji i smakach. Oraz, nie zapominajmy, zapachach. Najbardziej znane są belgijskie sery maziowe, z „aromatycznym” Limburgerem na czele. Warto poznać Romadura, który co prawda jest nieco śliski z powodu pleśni bytujących na skórce. Popularnością cieszy się wyrazisty Herve, formowany w charakterystyczne sześciany. Na szczególną jednak uwagę zasługuje Maroilles, zwany też, nie bez przyczyny, „śmierdzielem z Lille”. Smakosze tego sera oddzielnie jadają skórkę i oddzielnie wnętrze. Coś w sam dla zaawansowanych fanów sera! Oraz poszukiwaczy ekstremalnych przeżyć! Fanów piwa, o którym więcej za chwilę, powinny zainteresować sery od Trapistów, z Chimay czy Orvala. Zakonne pochodzenie nie jest niczym szczególnym w Belgii – wiele serów może pochwalić się takimi właśnie korzeniami. Mała ciekawostka. Serów w Belgii nie przechowuje się w lodówce, lecz w temperaturze pokojowej. A wręcz w pokoju, pod specjalnym kloszem. Przez co mają one możliwość oddawania pełni swych aromatów: głównie do owego pokoju, w którym się znajdują. Bywa nieco ekstremalnie. Piwo O belgijskim piwie napisano już niejedną książkę. I wiele jeszcze powstanie, bo temat jest doprawdy niezwykły. Belgia jest ewenementem na piwnej mapie świata. Nigdzie nie ma tak wielu browarów, które warzą tak rozmaite i niespotykane piwa. Oczywiście, obecnie piwni rzemieślnicy warzą bardzo różnorodne piwa. Jednak Belgia ma tę autentyczność zakotwiczoną wieki wstecz, z niepowtarzalnymi technikami, które stosuje się w browarach innych, niż wszystkie. Jest tego tyle, że wszystkiego nie sposób wymienić. Największe wrażenie zazwyczaj robią piwa spontanicznej fermentacji. Czyli takie, do których nie dodaje się drożdży. Jednym z nich są kwaśne lambiki. Blendowane są z kilkuletnich warek. Do niektórych dodaje się owoce, na przykład gorzkie wiśnie do krieka. Lambiki są doceniane. Limitowane serie, czy długo leżakowane wersje potrafią osiągać wysokie ceny. Zupełnie innym piwem spontanicznej fermentacji są czerwone flandersy o wyraźnie kwaśnym, nawet niekiedy nieco octowym smaku. Belgowie kochają także piwa mocne. Ich wybór jest doprawdy imponujący. Zarówno tradycyjne triple o przyprawowym smaku, zdradliwe jasne piwa „diabelskie”, które od pilsów różni wyłącznie zawartość alkoholu. Są oczywiście i ciemne piwa, których zawartość alkoholu nierzadko dobija do 12%. Na przeciwległym końcu skali są piwa orzeźwiające. Witbiery, czyli lekkie piwa pszeniczne z posmakiem kolendry i cytrusów na finiszu. A także wiejskie saisony o mocnym rustykalnym charakterze. W Belgii kwitnie tradycja piw klasztornych. Część z nich warzona jest w samych klasztorach przez mnichów i sygnowane są znakiem autentyczności Trapistów (więcej o piwach Trapistów w tym artykule). Bogactwo piwnego świata w Belgii jest doprawdy zadziwiające. Żaden fan piwa nie może przejść wobec niego obojętne. Nic więc dziwnego, że znajomość piw belgijskich to „must know” każdego birgika. Czekolada Belgię określa się niekiedy Królestwem Czekolady. I nie jest to określenie na wyrost. Podczas zwiedzania miast można odnieść wrażenie, że gospodarka kraju opiera się na czekoladzie. Dziesiątki sklepów i manufaktur zachęca do zajrzenia do wnętrz założonych czekoladą pod sam sufit. Kuszą turystów najróżniejszymi pralinkami, tabliczkami czekolady, czekoladowymi pomnikami – od ilości rodzajów, kolorów i smaków można dostać oczopląsu. Czekoladowe wyroby mają każdy kształt, jaki można sobie wyobrazić. Od czekoladowych samochodów po całe zestawy czekoladowych narzędzi (młotek, klucze, śrubokręty, śruby), a nawet kształty obsceniczne. Za popularnością czekolady kryje się mroczna historia, której mieszkańcy Królestwa wolą raczej nie pamiętać. Transporty najwyższej jakości ziaren kakaowca przez lata przybywały do Belgii prosto z Konga. Państwo to, przewrotne zwane wówczas Wolnym Państwem Kongo, było niepodzielną własnością belgijskiego króla, Leopolda II. W kolonii dokonywano nie tylko rabunkowego pozyskiwania kauczuki, kości słoniowej, kakao i wszelkich innych możliwych dóbr, które były cokolwiek warte. Ale także bestialski wyzysk mieszkańców. Rodowici mieszkańcy stawali się niewolnikami bez żadnych praw. Panowały tam jedne z najbardziej nieludzkich warunków skrajnego okrucieństwa i wyzysku jakie można sobie wyobrazić. To o Kongo Belgijskim pisał Joseph Conrad jako o jądrze ciemności. Uważa się, że za czasów panowania Leopolda II w Kongo zamordowano od kilku do kilkunastu milionów ludzi. Nic dziwnego, że Belgowie niechętnie wspominają swojego byłego władcę. Niech jednak ta ponura karta historii nie zepsuje nam smaku czekolady. Dziś już o okrucieństwie nie ma mowy, a maczety poszły w Belgii w odstawkę. Dziś kakao do czekolady pozyskuje się w sposób zdecydowanie bardziej humanitarny. Czekolada belgijska uważana jest za jedną z najlepszych na świecie. A mistrzowie cukiernictwa wznoszą się tu na wyżyny swoich możliwości. Czekolada belgijska jest gładka niczym jedwab, rozpływa się w ustach i smakuje po prostu bosko. Pachnie słodko i delikatnie; nie ma tu miejsca na żadne agresywne nuty przypalonego ziarna. Znak AMBAO na etykiecie gwarantuje, że ma się do czynienia z prawdziwą belgijską czekoladą, która powstała wyłącznie z ziaren kakaowca. Taki produkt nie zawiera domieszek innych tłuszczów – a jest to popularny sposób fałszowania czekolady. Opowiadając o belgijskiej czekoladzie należy także wspomnieć osobę Jeana Neuhausa. To on na początku XX wieku wymyślił pralinki, czyli nadziewane masą czekoladki. Dziś pralinki to najpopularniejszy prezent w Belgii (na świecie zapewne też plasuje się wysoko). A sklepy z nazwą Neuhaus nadal można spotkać na ulicach belgijskich miast. Wymienione powyżej produkty to bez wątpienia wspaniałe dziedzictwo Królestwa. Belgia, mimo swojego niewielkiego obszaru jest niezwykle bogata w tradycje kulinarne. Każdy, nawet najmniejszy region ma swoje własne, niepowtarzalne produkty. Warto je poznać bliżej. Zdjęcie: Andrzej Bochenek The post Belgia: ser, piwo i czekolada appeared first on Kraftmagia. Przeczytaj cały wpis
-
[BeerFreak]Warzenie piw dzikich. Część 2: Fermentacja.
Pierre Celis opublikował(a) temat w Blogosfera
W pierwszej części cyklu poznaliśmy dokładnie drożdże Brettanomyces, odgrywające główną rolę w produkcji piw dzikich. Czas przyjrzeć się bardziej praktycznym aspektom, czyli fermentacji przy ich użyciu. Możemy wyróżnić trzy główne strategie, między którymi występują znaczące różnice. We wpisie tym omówię wszystkie po kolei, a na koniec dodam co nieco o alternatywnych metodach zakwaszania oraz użyciu gęstw drożdżowych po takich piwach. Nie będzie zbyt wiele o temperaturach,... Czytaj dalej Artykuł Warzenie piw dzikich. Część 2: Fermentacja. pochodzi z serwisu BeerFreak.pl. View the full article -
[BeerFreak]Warzenie piw dzikich. Część 2: Fermentacja.
Pierre Celis opublikował(a) temat w Blogosfera
W pierwszej części cyklu poznaliśmy dokładnie drożdże Brettanomyces, odgrywające główną rolę w produkcji piw dzikich. Czas przyjrzeć się bardziej praktycznym aspektom, czyli fermentacji przy ich użyciu. Możemy wyróżnić trzy główne strategie, między którymi występują znaczące różnice. We wpisie tym omówię wszystkie po kolei, a na koniec dodam co nieco o alternatywnych metodach zakwaszania oraz użyciu gęstw drożdżowych po takich piwach. Nie będzie zbyt wiele o temperaturach,... Czytaj dalej Artykuł Warzenie piw dzikich. Część 2: Fermentacja. pochodzi z serwisu BeerFreak.pl. View the full article -
Jak smakują pierwsze piwa z własnego browaru PINTY? MiniMaxi IPA i MiniMaxi Mango – obydwa bezalkoholowe! View the full article
-
Odpowiedź jest prosta: Nie przekonywać wcale! Przekonywanie nie działa, a często przynosi odwrotny efekt. Z kolei namawianie do alkoholu jest wbrew dobrym obyczajom, a nawet wbrew ustawie o Wychowaniu w Trzeźwości. Jednak może się zdążyć, że bliska Ci osoba, która wie, że lubisz dobre piwa poprosi: „kup mi proszę piwo. Może być nawet jakiś wynalazek, tylko…„. Uważnie wsłuchaj się w to, co nastąpi po „tylko”. I dobrze przemyśl swój wybór. Być może ktoś właśnie dojrzał do spróbowania piwa rzemieślniczego. Co możesz zaproponować? Jakie piwa są dobre, by rozpocząć przygodę z kraftem? 1. Piwo belgijskie Doskonałe piwa do otwierania na nowe doświadczenia. Jest w czym wybierać, bo Belgia ma naprawdę mnóstwo smaków do zaoferowania. Świetnym piwem wprowadzającym w świat piwa jest witbier. Jest przystępny, ma miłą pszeniczną fakturę i świeży smak. Nie ma też obaw o chmielową goryczkę. Witbierów na rynku nie brakuje. Można wybierać między tradycyjnym lub kraftowym witem. Jeśli jednak spodziewasz się większego oporu oraz miłości do piw jasnych – wybierz jasne, mocne piwa belgijskie. Triple, czy też piwa a’la Duvel często wyglądają jak klasyczny lager, za to oferują bogactwo smaków i niecodziennych nut przyprawowych. Oraz kuszący woltaż. 2. Kwas z owocami Czy jest coś lepszego w gorący dzień, niż zimny pilsik? Tylko lekki kwas z owocami! Jeśli akurat nad głową świeci wielka żarówka,a wychodząc na zewnątrz czujesz się, jakbyś wchodził do piekarnika – to nadeszła pora na berlinera. Na szczęście polscy rzemieślnicy nie żałują nam lekkich kwasów i wybór jest naprawdę porządny. Kupując kwas dla kogoś, kto nie zna kraftu, pamiętaj o trzech rzeczach: kupuj tylko lekko kwaśne piwa; te co wykręcają na drugą stronę zostaw dla siebie owoce są dobre – im ich więcej, tym szanse na trafienie w gust rosną przed kwasem trzeba ostrzec: „kwaśne, ale dobre” 3. APA lub IPA Amerykański chmiel robi robotę. Tak mówi znany vloger. Posłuchaj go i uwierz. Bo to prawda. Reakcje na pierwsze w życiu spotkanie z aromatycznym chmielem bywają różne: zachwyt (większość) brak zrozumienia (mniejszość) obojętność (niezwykle rzadko) Fani kraftu doskonale pamiętają swoją pierwszą IPĘ. Ileż to opowieści zaczyna się od: „gdy po raz pierwszy spróbowałem Ataku Chmielu / Rowing Jacka„… Często pierwsze spotkanie robi duże wrażenie. Dla pewności, że będzie przyjemne, wybierz coś bardziej przystępnego. Najlepiej APĘ, która nie będzie ani nadmiernie gorzka, ani zbyt słodka, ani błotnista w wyglądzie. Pamiętaj: Twoim zadaniem nie jest zniechęcanie. Czy wybór któregoś z wyżej wymienionych piw spowoduje, że bliska Ci osoba pokocha kraft? Nie wiadomo. Ale to nie jest najważniejsze. Ważne, byście razem spędzili przyjemnie czas zdjęcie: Rafał Torzewski The post Jak przekonać kogoś do piwa kraftowego? appeared first on Kraftmagia. Przeczytaj cały wpis