
Pierre Celis
Members-
Postów
4 691 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
7
Typ zawartości
Nowości
Receptury medalowe
Profile
Forum
Galeria
Pliki
Blogi
Wydarzenia
Sklep
Collections
Giełda
Mapa piwowarów
Treść opublikowana przez Pierre Celis
-
W porównaniu z, omawianą w ostatnim wpisie, egzotyczną rośliną zwaną gesho, jałowca pospolitego (Juniperus communis) przybliżać szczególnie nie trzeba, bowiem ten zimozielony krzew z rodziny cisowatych powszechnie występuje w Europie – od półwyspu skandynawskiego po kraje śródziemnomorskie. Gatunek ten można spotkać także w Azji i Ameryce Północnej. Jałowiec odnajduje po dzień dzisiejszy wiele zastosowań (przypuszcza się, że był wykorzystywany przez ludy europejskie już w czasach prehistorycznych). Używany jest do dziś w ziołolecznictwie w przypadku chorób układu moczowego, egzem, kamicy nerkowej, stanów zapalnych, bólów mięśni i stawów, obrzęków, przeziębienia i grypy. O jego właściwościach leczniczych pisała między innymi, żyjąca w latach 1098-1179, Hildegarda z Bingen (ta sama, która wspomina w swoich dziełach o chmielu, na długo przed jego upowszechnieniem się w europejskim piwowarstwie). Do celów medycznych najczęściej wykorzystuje się szyszkojagody tego krzewu, z których sporządza się napary lub nalewki. W dziele Hildegardy z Bingen pt.: „Physica” przeczytamy, że jagody jałowca należy gotować z miodem, octem, imbirem i lukrecją, a tak uzyskany napój – mieszać z pitym winem, co ma łagodzić bóle w klatce piersiowej, bóle wątroby i płuc. Wino takie powinno spożywać się często – zarówno podczas postu jak i po posiłku. Zaleca też kąpiele w wyciągu z gałęzi jałowca, gdyż – według autorki – zabieg ten obniża „złe gorączki”. Olejek jałowcowy wykorzystywany jest w przemyśle kosmetycznym. Szyszkojagody po osuszeniu stosowane są jako przyprawa do mięs i wędlin, zaprawia się nimi także napoje alkoholowe (piwo, ale i destylaty – gin, jenever, borovička). Krzewy jałowca pełnią także funkcję dekoracyjną w ogrodach. W czasach pogańskich przypisywano tej roślinie właściwości magiczne – miała odpędzać złe duchy. By Jiří Sedláček - Own work, CC BY-SA 4.0 W piwowarstwie jałowiec posiada kilka zastosowań, choć dziś najpowszechniej wykorzystywany jest przy wyrobie tradycyjnych piw skandynawskich – maltøl w Norwegii, gotlandsdricka w Szwecji, a także sahtii kaljaw Finlandii. W tradycji skandynawskiej do zacierania i wysładzania nie używa się wody, ale wyciągu z gałęzi jałowca (infuzja na zimno) przygotowywanego bezpośrednio przed wyrobem piwa. Za pomocą tego płynu czyści się też kadzie i pozostały sprzęt piwowarski (dawniej stosowano ten „środek czyszczący” nie tylko w celach stricte piwowarskich). Gałęzie jałowca wykorzystywano do wędzenia słodu, a po dzień dzisiejszy wyściela się nimi tradycyjne kadzie filtracyjne. Szyszkojagody (rzadziej gałęzie) dodaje się najczęściej na etapie gotowania brzeczki. Ze wszystkich piw ze Skandynawii najwięcej jałowca do ich wytworzenia stosuje się w piwach norweskich. Jałowiec stosują także piwowarzy estońscy i łotewscy (tradycyjne piwa litewskie są za to sowicie chmielone, a jałowiec nie stanowi w nich warunku niezbędnego). W tradycji skandynawskiej po dziś dzień chmiel używa się tylko dla jego właściwości bakteriostatycznych, bowiem za smak i aromat piwa odpowiadać ma jałowiec. Warto wspomnieć, że w suszonych szyszkojagodach jałowca znajduje się ok. 30-40% cukru, co czyni je tym atrakcyjniejszymi jako dodatek do napojów poddawanych fermentacji. W przeszłości gałęziami jałowcowymi wyścielano także dna zbiorników fermentacyjnych. Opadały na nie drożdże, a po zlaniu gotowego piwa do innych naczyń, gałęzie wyciągano i suszono, po czym wyścielano nimi kadź fermentacyjną, gdy wyrobiono świeżą brzeczkę. Przed upowszechnieniem się chmielu w europejskim piwowarstwie, jałowiec stanowił jeden z komponentów gruitu (ziołowej mieszanki, którą zaprawiano piwo). Nawet na ziemiach zamieszkiwanych przez Słowian, którzy bardzo chętnie sięgali po chmiel (według wielu teorii to za ich sprawą chmiel upowszechnił się kontynencie europejskim) używano też innych ziół do przyprawiania piwa – w tym jałowca. Wspomina o tym Gabriela Basařová w książce pt.: „České pivo”. Ponadto, w dawnych Czechach wierzono, że dodatek jałowca może uratować psujące się piwo. Lars Garshol podaje, że do dziś jałowiec stosowany jest w przypadku tradycyjnych piw z terenów Rosji (na modłę podobną do wyrobu maltøl). Na wspomnianym blogu znajdziemy także informację o tym, że w 1616 roku na skutek liberalizacji bawarskiego prawa czystości, dopuściło ono możliwość używania jałowca w celach piwowarskich. Jeszcze w XIX wieku jałowiec był powszechnie stosowany jako surowiec piwowarski. W Anglii stanowił jeden ze składników mieszanki ziołowej, którą zaprawiano purl (gwoli ścisłości, purlnie był konkretnym gatunkiem piwa, ale napojem na jego bazie, ponieważ gotowe piwo przyprawiano ziołami i pozostawiano je na jakiś czas, nawet do roku, aby przeszło ich aromatem). We Francji istniało piwo zwane genevrette, który wytwarzano na bazie słodu i jałowca. Często dla podniesienia mocy tego napoju, dodawano do niego cukier lub melasę. Zdarzało się, że słód zastępowano jabłkami i gruszkami, jednak wtedy napój był bardzo podatny na infekcje. Było to piwo jasne, musujące i opisywano je jako „wyjątkowo moczopędne”. Na Kurpiach do dziś wytwarza się napitek, który choć nie powstaje ze słodu (lecz miodu lub cukru), nazywany jest „piwem kozicowym” lub „psiwem kozicowym”. „Kozica” to w gwarze kurpiowskiej bat wykonany z długiej gałęzi jałowca. Trunek ten był bardzo popularny na przełomie XIX i XX wieku. Pito go z reguły podczas rozmaitych uroczystości – chrzcin, pogrzebów, wesel. Dawniej podobne napoje wytwarzano także na Podlasiu, Warmii i Kaszubach. Co ciekawe, wiele receptur niemieckich piw z okresu XIX wieku wspomina o użyciu jagód jałowca. Wiadomo, że aromatyzowano nimi niektóre białe piwa berlińskie. Historyczne bawarskie piwo, Farrnbacher Bier, posiadało w recepturze dodatek cukru, jagód jałowca i kamienia winnego. W przepisie na „wyśmienite piwo pszeniczne” znajdziemy także wzmiankę o dodatku syropu cukrowego, (jagód) jałowca i imbiru. Podobne zestawienie (syrop, jałowiec i imbir) stosowano podczas fabrykacji piwa szczecińskiego. Według Jakuba Sroczyńskiego było to piwo sławne, które nawet Anglicy kupowali w dużych ilościach. Ceniono je za musujący charakter, klarowność, smak i aromat, a także – za autorem – „za moc alkoholiczną”. Przywoływane przez tego autora piwo kostrzyckie (Köstritzer Bier) również aromatyzowano jagodami jałowca. Innymi, niestandardowymi, dodatkami była sól kuchenna i miód. Na sam koniec warto wspomnieć o tradycyjnym piwie z Brunszwiku (Braunschweiger Mumme), zapomnianej dumie niemieckiego piwowarstwa. To mocne piwo, o konsystencji porównywalnej z piwem jopejskim, przyprawiano wieloma ingrediencjami. Jedną z nich były właśnie szyszkojagody jałowca. W tym miejscu warto wymienić też inny składnik, którym były… suszone śliwki! Czy zatem połączenie mocnego piwa i suszonych śliwek to takie rewolucyjne i innowacyjne połączenie? Okazuje się, że niestety nie… By EvelinL - Own work, CC BY-SA 3.0 Bibliografia: http://www.garshol.priv.no/blog/368.html, http://lukaszluczaj.pl/piwo-jalowcowe-zapomniany-tradycyjny-krajow-nadbaltyckich-swoimi-korzeniami-byc-moze-siega-prehistorii/, Gabriela Basařová (red.): „České pivo”, wydanie trzecie, HBT, Praga, 2011, Martyn Cornell: „Amber, Gold & Black: The History Of Britain’s Great Beers”, The History Press, 2010, Stephen H. Buhner: „Sacred And Herbal Healing Beers: The Secrets Of Ancient Fermentation”, Brewers Publications, 1998. View the full article
-
[Blog Dori] Zacieranie cz.2 – rozkład substancji białkowych
Pierre Celis opublikował(a) temat w Blogosfera
Na wstępie kilka słów o tym czym są białka i jaką rolę odgrywają w piwowarstwie. Tak jak skrobia składa się z cząsteczek glukozy, tak białka składają się z mniejszych cząsteczek, czyli aminokwasów. Kilka aminokwasów tworzy oligopeptydy, jeśli w cząsteczce jest więcej niż 10 aminokwasów zwykle mówimy już o polipetydach, a […] Wyświetl pełny artykuł -
[Małe Piwko Blog] Browar Okrętowy, Kuter Alfred i New England IPA
Pierre Celis opublikował(a) temat w Blogosfera
Degustacja premierowego New England IPA Alfred z Browaru Okrętowego i kilka słów o akcji kuteralfred.pl Odwiedź stronę http://kuteralfred.pl i wesprzyj projekt renowacji najstarszego polskiego kutra. The post Browar Okrętowy, Kuter Alfred i New England IPA appeared first on Małe Piwko Blog. Wyświetl pełny artykuł -
Trzeci sezon Warszawskich Bitew Piwnych rozpoczęty! Co się zmieniło, a co pozostało po staremu? Zmienił się przede wszystkim tryb wyboru wygranego. Już nie zwykła większość głosów decyduje o zwycięstwie. Wprowadzono „ocenę sędziowską”, która w 1/3 decyduje o punktacji (szczegóły tutaj). Krok to o tyle dobry, że eliminuje sytuacje, kiedy to wynik zależał od liczby zapisanych na degustację znajomych piwowara. Bez zmian pozostała liczba piwowarów-uczestników bitew – trzech na każdą z nich oraz instytucja Lucky Loosera – do kolejnej rundy przejdzie czterech z największą liczbą punków. Bez zmian oczywiście pozostała kwestia degustacji – sześćdziesięciu chętnych może otrzymać gratisowe próbki po uprzednim zapisaniu się na bitwę przez internetowy formularz. Sezon zainaugurowaliśmy 14 marca w Beerokracji, gdzie trzech piwowarów Bartosz Gromadka, Rafał Szuplewski i Artur Milczarczyk walczyło w ciekawym stylu Smoked Robust Porter. Stało się tak, że Janek Gadomski wywołał mnie do wideodegustacji i niestety nie zrobiłem już notatek. O tym, jak smakowały poszczególne piwa dowiecie się więc z tworzącego się wideo, które tu podlinkuje. Dla mnie jednak najważniejszym wydarzeniem tego wieczoru była premiera piwa uwarzonego przez zwycięzcę poprzedniego sezonu – Wojtka Nagata w Hopium. Hugo Goss w stylu american gose okazało się rewelacyjnie pijalne i świetnie, że udało się je zaprezentować podczas startu nowego sezonu. Czy może być lepsza zachęta i mobilizacja dla biorących udział w bitwach piwowarów? A póki co podaje wynik bitwy: wygrał Rafał Szpulewski (59 pkt), przed Bartoszem Gromadką (49 pkt) i Arturem Milczarczykiem (42 pkt). Widzimy się na kolejnej bitwie, która odbędzie się 28 marca w BrewDog Warszawa. Sprawdzać będziemy Smoked AIPA! Wyświetl pełny artykuł
-
[Piwny turysta] Industria de Licores de Boyacá z Tunji
Pierre Celis opublikował(a) temat w Blogosfera
Czy Kolumbię da się polubić? Takie właśnie pytanie sobie zadałem planując wyjazd do tego kraju. Miliony pytań, i jeszcze więcej wątpliwości. Tyle słyszałem o ciemnej stronie Kolumbii, że pierwszy raz w życiu obawiałem się wyjazdu. Wiedziałem, że jest to kraj przepełniony wspaniałymi krajobrazami, obfitujący w knajpki, które serwują wyjątkowo smaczną kuchnię a wszystko to jest skąpane w słońcu i zmieszane nutą egzotyki. Jednakże, czy wszystkie te atuty będą w stanie w pełni zaspokoić moje oczekiwania wobec tego kraju? Zapraszam was na nowy cykl na blogu poświęcony tamtejszej scenie piwowarskiej. Jednakże postaram się za każdym razem poza faktami dotyczącymi kolumbijskich browarów, przemycić odrobinę ciekawostek związanych z tym fascynującym krajem. Za nim jednak rozpocznę zachwycać się nad tym co zobaczyłem, warto abyście poznali kilka faktów dotyczących tamtejszego rynku piwnego. Jak nietrudno się domyśleć cały rynek jest zdominowany przez jedną grupę piwowarską „Bavaria” należącą (jakże mogło być inaczej) do SABMillera. Firma założona została w 1889 roku i jak nie trudno odgadnąć z roku na rok przejmuje co raz większy piwowarski tort. Obecnie zarządza sześcioma browarami, znajdującymi się: w Barranquilli, w Bucaramanga, w Itagui, w Tibasosa, w Tocancipa, w Yumbo, które prawie w 100% zaspakajają lokalny rynek w piwo. Mimo, że występują pewne regionalizacje marek, cały rynek zalany jest bezsmakowymi lageramiz pod szyldu: Aguila, Costena, Poker oraz Pilsen. Jedynymi piwami, które mogą zasłużyć na naszą uwagę, jest marka Club Colombia, która oferuje kilka odmian zaskakująco poprawnych piw. Są to m.in. dark lager, vienna lager, lager, marzen oraz weizen. Na całe szczęście powiew zmian na światowych rynkach dotarł i do słonecznej Kolumbii, powodując wysyp, czasem mikroskopijnych, browarów. Obecnie szacuje się, że w kraju działa około…170 komercyjnych browarów. Z pewnością dla wielu z was liczba ta będzie wielkim zaskoczeniem, jednakże trzeba zdać sobie sprawę, że zdecydowana większość z nich może poszczycić się sprzętem obliczonym na 30/50 litrowe warki. Mimo, że odwiedziłem co dziesiąty browar z tej sumy, wydaje mi się, że odwiedziłem te najbardziej wartościowe a jednocześnie nadające rytm całej tamtejszej scenie. Na pierwszy ogień pozwolę sobie przedstawić wam browar, który odwiedziłem pod sam koniec mojej podróży po Kolumbii. Znajduje się w malowniczym miasteczku Tunja, które te zaś znajdują się w Andach na wysokości 2820 metrów. Mimo, że miejscowość ta z naszego punku widzenia zachwyca na każdym kroku, podczas naszego pobytu tam nie spotkaliśmy ani jednego turysty. Może to dziwić, tym bardziej, że samo centrum miasteczka z przepięknym miejskim placem jest na tyle olśniewające, że po dziś dzień jesteśmy nim oczarowani. Wbrew pozorom, ten brak turystów okazał się dla nas zbawienny. Ceny w knajpach i restauracjach nie są tak wysokie jak np. w Bogocie czy Cartagenie, a na domiar tego, menu w tychże lokalach jest jeszcze bardziej intrygujące a jednocześnie bardziej autentyczne. Powróćmy jednak do tytułowego browaru. Browar został założony w 2011 roku na terenie wytwórni rumu, która to działa nieprzerwalnie od 1924 roku. Mimo, że browar działa na rynku już od sześciu lat, swoją działalność oparł na miejscowym rynku. Browar może poszczycić się trzynaczyniową warzelnią o jednorazowej mocy pięciu hektolitrów, która została skonstruowana przez lokalnych rzemieślników. Pozostałe wyposażenie browaru tworzy pięć unitanków o analogicznej wielkości co warzelnia oraz dwa unitanki 10 hektolitrowe. Najnowszym nabytkiem browaru stała się linia rozlewnicza przystosowana do napełnienia puszek oraz pasteryzator tunelowy. Zanim jednak z browaru wyjedzie pierwsza partia zapuszkowanego piwa, browar rozlewa swoje piwa wyłącznie do beczek, które są sygnowane marką „Donato”. Browar nie posiadający raczej zbyt wymagającej klienteli, zaskoczył nas swoją ofertą, które ku memu zadowoleniu nie należy do byle jakiej. Co prawda, jak nie trudno się domyśleć browar przede wszystkim warzy jasnego eurolagera, jednakże nie zapomniał o bardziej wymagającej klienteli. Dla nich to właśnie warzy obecnie, m.in. Brown Ale, American Lager oraz Vienna Lager. Dodatkowo w swojej historii popełnił również kilka warekIPy oraz Red Ipy. Mimo, że mieliśmy okazję skosztować jedynie czterech pierwszych piw, wszystkie piwa okazały się wyjątkowo smaczne.Nie ukrywam, że najbardziej mnie zachwycił wiedeński lager. Nie dość, że charakteryzowało się ono przepiękną bursztynową barwą. W smaku było wyjątkowo orzeźwiające z genialnie zbalansowanym chlebowym posmakiem. Genialne piwo, które chce się pić nieprzerwalnie. Wcale nie mniej smacznym piwem okazał również amerykański lager. Było to lekkie piwo a jednocześnie z pięknie z harmonizowaną goryczką, która łagodnie aczkolwiek na długi czas zalega na podniebieniu. Doskonałe! Zdaje sobie sprawę z odległości dzielącej nasz kraj od Tunji, jednakże dla takich właśnie piw warto skusić się na odbycie podróży do tej części świata. Gorąco was do tego zachęcam! Dziedziniec browaru . . . . . . . Vienna Lager . American Lager . Lager . Brown Ale . Słitfocia z naszymi nowymi przyjaciółmi . W takich oto beczkach leżakuje ich rum. Może kiedyś w takich oto beczkach znajdzie się i piwo. Wyświetl pełny artykuł -
Porter 9 i Porter podbity śliwką to bohaterowie ostatnich odcinków serii HIT czy SZIT. Z racji tego, że Porter 9 jest piwem bazowym dla porteru ze śliwką, postanowiłem sprawdzić jak wiele ten dodatek zmienił w piwie. Zapraszam na degustację porównawczą porterów z Jabłonowa. The post Porter 9 i Porter podbity śliwką – porównanie porterów z Jabłonowa appeared first on Małe Piwko Blog. Wyświetl pełny artykuł
-
BGM5 zbliża się wielkimi krokami. Podczas tej edycji po raz pierwszy odbędzie się na głównej scenie Craft Roast z podziałem na browary debiutujące i weteranów. Mi przypadło w udziale przeprowadzenie roastu przedstawicieli pięciu browarów uczestniczących w BGM po raz pierwszy. Głosujcie, kogo mam przygrillować! Take Our Poll Wyświetl pełny artykuł
-
Gesho (łac.: Rhamnus prinioides) to nazwa jednego z gatunków szakłaka, który występuje przede wszystkim we wschodniej Afryce – od Etiopii i Erytrei aż po Republikę Południowej Afryki. Roślinę tę często nazywa się „etiopskim chmielem”. Choć nie jest taksonomicznie spokrewniona z chmielem zwyczajnym, zwłaszcza w Etiopii, posiada dokładnie takie samo zastosowanie jak chmiel w Europie. Co więcej, roślina ta jest także wykorzystywana w innych celach i właśnie o niej będzie ten wpis, który może przypominać nieco stronę wydartą z atlasu użytkowych roślin tropikalnych. Po raz pierwszy gatunek ten opisał w 1789 roku francuski botanik Charles Louis L'Héritier de Brutelle. Nazwa łacińska oznacza mniej więcej tyle, co „krzew przypominający wiecznie zielony dąb” (chodzi o zimozielony dąb ostrolistny, Quercus ilex, występujący w regionie Morza Śródziemnego). Źródło: Wikipedia Rhamnus prinoides zwany też „psim drzewem” może występować jako krzew lub niskie drzewo (osiągające do 5-6 metrów wysokości). Roślina ta (w stanie dzikim) najczęściej spotykana jest na obrzeżach lasów oraz nad brzegami rzek i strumyków. Nierzadko rośnie na skalistych glebach i terenach górzystych, bowiem można ją spotkać nawet na wysokości powyżej 3000 m. n. p. m (choć nie jest to roślina typowo górska, występuje także pospolicie na terenach nizinnych). Choć preferuje klimat ciepły (optymalny przedział termiczny wynosi ok. 14-25 st. C), jest także odporna na wysokie temperatury (do 35 st. C.) i mrozy (do ok. -5 st. C). Posiada ciemnozielone, lśniące i długie na ok. 2-5-8 cm liście. Posiadają one owalny kształt z zakończeniem przypominającym lancę. Liście są ciemniejsze na wierzchu i jaśniejsze na spodniej stronie. Czas kwitnienia przypada na okres od listopada do stycznia. Roślina zapylana jest przez owady, zwłaszcza pszczoły. Z zapylonych kwiatów powstają małe (wielkości ziaren grochu), czerwone owoce przypominające swym kształtem jagody. Owocuje w okresie od grudnia do czerwca. Owoce gesho są jadalne, ale wykorzystuje się je także do zwalczania ziarniaka obrączkowatego. Stanowią także istotny element diety dla wielu gatunków ptaków. Drewno tej rośliny jest ciężkie i twarde. Z uwagi na relatywnie nieduże rozmiary pnia – 15-20 cm średnicy – jest ono przede wszystkim przeznaczane na opał lub wyrabia się z niego niewielkie przedmioty. Gesho występuje w stanie dzikim, ale jest także uprawiane, bowiem jego uprawa przynosi duże zyski rolnikom ze względu na duże zapotrzebowanie na tę roślinę. Częstokroć rośnie także w przydomowych ogrodach jako dekoracja, roślina dająca cień oraz żywopłot. Uprawa jest tym łatwiejsza, że jest to krzew nieposiadający dużych wymagań glebowych. Nie jest także rośliną inwazyjną. Preferuje miejsca lekko zacienione i klimat z występującą porą suchą. Jak już wspomniałem, gesho odnajduje wiele zastosowań pośród rdzennej ludności afrykańskiej. Jej drewno służy jako opał, młode gałęzie wykorzystywane są do wyplatania koszy. Roślinie tej w wielu wierzeniach plemiennych przypisuje się właściwości magiczne – ma odpędzać złe moce, chronić przed piorunami i nieurodzajem. O tym jak bardzo zabobonni są mieszkańcy Afryki bardo ciekawie pisał Ryszard Kapuściński w jednej ze swoich książek, zatytułowanej „Heban”. Wykorzystywana jest także w celach medycznych, i to w bardzo szerokim zakresie, w przypadku zmian skórnych, infekcji dróg oddechowych, zapalenia płuc, reumatyzmu, dolegliwości żołądków-jelitowych, malarii, wysokiej temperatury ciała. Stosowanie tej rośliny ma oczyszczać krew z toksyn. W przemyśle wykorzystuje się ją jako barwnik bawełny. W Etiopii z uwagi na bardzo dużą skalę domowego wyrobu piwa jest to roślina powszechnie uprawiana i sprzedawana praktycznie na każdym targu. Źródło: Wikipedia Liście i łodygi gesho stosowane są także podczas wyrobu tradycyjnych napojów alkoholowych w Etiopii – piw (tella, siwa) oraz miodów pitnych (tej – czyt. tedż). Napoje te różnią się nazwami i sposobem wytwarzania w przypadku konkretnych regionów i grup etnicznych, ale wiele z nich nadal wyrabia się w sposób niezmieniony od stuleci (według niektórych teorii metody wyrobu tradycyjnych, etiopskich piw mogą niewiele różnić się od tych, które wykorzystywano w czasach Starożytnego Egiptu). Rhamnus prinioides służy jako wnosząca goryczkę przyprawa, a także jako konserwant, bowiem gesho, podobnie jak chmiel, posiada właściwości bakteriostatyczne – użycie tej rośliny (w postaci wywaru z łodyg i liści lub dodatku suszonych i zmielonych liści do przypominającej pulpę brzeczki) wyraźnie spowalnia namnażanie się nie tylko bakterii psujących piwo (np.: Acetobacter), ale także mikroorganizmów niebezpiecznych dla ludzkiego zdrowia (nierzadko woda używana do wyrobu piwa posiada bardzo złą jakość a samo piwo wytwarza się w warunkach, które pod względem sanitarnym pozostawiają wiele do życzenia) np.: Escherichia coli, Salmonella, Shigella, Streptococcus czy pleśni. Co ciekawe, roślina ta jest znana ludzkości być może od tysięcy lat, jednak prace badawcze mające na celu jej lepsze poznanie rozpoczęły się dopiero w II połowie XX wieku i nie jest ona tak dobrze poznana jak chmiel zwyczajny. Związki chemiczne występujące w tej roślinie, które odpowiadają za smak i właściwości bakterio- i grzybobójcze to: ramnetyna i ramnazyna (działają przeciwzapalnie i jako antyoksydanty), emodyna i jej pochodne (działanie bakteriobójcze, przeczyszczające). Za gorzki smak tej rośliny odpowiada glikozyd zwany po angielsku geshoidin. Myślę, że najlepszym polskim tłumaczeniem byłoby słowo „geszoidyna”. Związek ten poznano dopiero podczas badań tej etiopskiej rośliny. Na podstawie przeprowadzonych eksperymentów udowodniono, że ekstrakt z gesho można stosować jako zamiennik ekstraktu chmielowego w przemyśle piwowarskim. Obydwie rośliny – geshoi chmiel – posiadają zbliżoną ilość żywic i olejków. Kolejnym paralelizmem – typowym z resztą dla wszystkich roślin uprawnych – jest duża ilość odmian. Źródło: Wikipedia Bibliografia: https://www.plantzafrica.com/plantqrs/rhamnusprinoid.htm, https://opendocs.ids.ac.uk/opendocs/bitstream/handle/123456789/10024/Abegaz,%20BM%20%20%5B%20et%20al%20%5D%20Quionones%20And%20Other%20Phenolic%20Compounds%20(Bk%20Chapter).pdf?sequence=1, http://et.chm-cbd.net/news/call-for-access-and-benefit-sharing-of-rhamnus-prinoides-gesho, http://etd.aau.edu.et/bitstream/123456789/717/3/DIGAFIE%20ZELEKE.pdf. View the full article
-
Gesho (łac.: Rhamnus prinioides) to nazwa jednego z gatunków szakłaka, który występuje przede wszystkim we wschodniej Afryce – od Etiopii i Erytrei aż po Republikę Południowej Afryki. Roślinę tę często nazywa się „etiopskim chmielem”. Choć nie jest taksonomicznie spokrewniona z chmielem zwyczajnym, zwłaszcza w Etiopii, posiada dokładnie takie samo zastosowanie jak chmiel w Europie. Co więcej, roślina ta jest także wykorzystywana w innych celach i właśnie o niej będzie ten wpis, który może przypominać nieco stronę wydartą z atlasu użytkowych roślin tropikalnych. Po raz pierwszy gatunek ten opisał w 1789 roku francuski botanik Charles Louis L'Héritier de Brutelle. Nazwa łacińska oznacza mniej więcej tyle, co „krzew przypominający wiecznie zielony dąb” (chodzi o zimozielony dąb ostrolistny, Quercus ilex, występujący w regionie Morza Śródziemnego). Źródło: Wikipedia Rhamnus prinoides zwany też „psim drzewem” może występować jako krzew lub niskie drzewo (osiągające do 5-6 metrów wysokości). Roślina ta (w stanie dzikim) najczęściej spotykana jest na obrzeżach lasów oraz nad brzegami rzek i strumyków. Nierzadko rośnie na skalistych glebach i terenach górzystych, bowiem można ją spotkać nawet na wysokości powyżej 3000 m. n. p. m (choć nie jest to roślina typowo górska, występuje także pospolicie na terenach nizinnych). Choć preferuje klimat ciepły (optymalny przedział termiczny wynosi ok. 14-25 st. C), jest także odporna na wysokie temperatury (do 35 st. C.) i mrozy (do ok. -5 st. C). Posiada ciemnozielone, lśniące i długie na ok. 2-5-8 cm liście. Posiadają one owalny kształt z zakończeniem przypominającym lancę. Liście są ciemniejsze na wierzchu i jaśniejsze na spodniej stronie. Czas kwitnienia przypada na okres od listopada do stycznia. Roślina zapylana jest przez owady, zwłaszcza pszczoły. Z zapylonych kwiatów powstają małe (wielkości ziaren grochu), czerwone owoce przypominające swym kształtem jagody. Owocuje w okresie od grudnia do czerwca. Owoce gesho są jadalne, ale wykorzystuje się je także do zwalczania ziarniaka obrączkowatego. Stanowią także istotny element diety dla wielu gatunków ptaków. Drewno tej rośliny jest ciężkie i twarde. Z uwagi na relatywnie nieduże rozmiary pnia – 15-20 cm średnicy – jest ono przede wszystkim przeznaczane na opał lub wyrabia się z niego niewielkie przedmioty. Gesho występuje w stanie dzikim, ale jest także uprawiane, bowiem jego uprawa przynosi duże zyski rolnikom ze względu na duże zapotrzebowanie na tę roślinę. Częstokroć rośnie także w przydomowych ogrodach jako dekoracja, roślina dająca cień oraz żywopłot. Uprawa jest tym łatwiejsza, że jest to krzew nieposiadający dużych wymagań glebowych. Nie jest także rośliną inwazyjną. Preferuje miejsca lekko zacienione i klimat z występującą porą suchą. Jak już wspomniałem, gesho odnajduje wiele zastosowań pośród rdzennej ludności afrykańskiej. Jej drewno służy jako opał, młode gałęzie wykorzystywane są do wyplatania koszy. Roślinie tej w wielu wierzeniach plemiennych przypisuje się właściwości magiczne – ma odpędzać złe moce, chronić przed piorunami i nieurodzajem. O tym jak bardzo zabobonni są mieszkańcy Afryki bardo ciekawie pisał Ryszard Kapuściński w jednej ze swoich książek, zatytułowanej „Heban”. Wykorzystywana jest także w celach medycznych, i to w bardzo szerokim zakresie, w przypadku zmian skórnych, infekcji dróg oddechowych, zapalenia płuc, reumatyzmu, dolegliwości żołądków-jelitowych, malarii, wysokiej temperatury ciała. Stosowanie tej rośliny ma oczyszczać krew z toksyn. W przemyśle wykorzystuje się ją jako barwnik bawełny. W Etiopii z uwagi na bardzo dużą skalę domowego wyrobu piwa jest to roślina powszechnie uprawiana i sprzedawana praktycznie na każdym targu. Źródło: Wikipedia Liście i łodygi gesho stosowane są także podczas wyrobu tradycyjnych napojów alkoholowych w Etiopii – piw (tella, siwa) oraz miodów pitnych (tej – czyt. tedż). Napoje te różnią się nazwami i sposobem wytwarzania w przypadku konkretnych regionów i grup etnicznych, ale wiele z nich nadal wyrabia się w sposób niezmieniony od stuleci (według niektórych teorii metody wyrobu tradycyjnych, etiopskich piw mogą niewiele różnić się od tych, które wykorzystywano w czasach Starożytnego Egiptu). Rhamnus prinioides służy jako wnosząca goryczkę przyprawa, a także jako konserwant, bowiem gesho, podobnie jak chmiel, posiada właściwości bakteriostatyczne – użycie tej rośliny (w postaci wywaru z łodyg i liści lub dodatku suszonych i zmielonych liści do przypominającej pulpę brzeczki) wyraźnie spowalnia namnażanie się nie tylko bakterii psujących piwo (np.: Acetobacter), ale także mikroorganizmów niebezpiecznych dla ludzkiego zdrowia (nierzadko woda używana do wyrobu piwa posiada bardzo złą jakość a samo piwo wytwarza się w warunkach, które pod względem sanitarnym pozostawiają wiele do życzenia) np.: Escherichia coli, Salmonella, Shigella, Streptococcus czy pleśni. Co ciekawe, roślina ta jest znana ludzkości być może od tysięcy lat, jednak prace badawcze mające na celu jej lepsze poznanie rozpoczęły się dopiero w II połowie XX wieku i nie jest ona tak dobrze poznana jak chmiel zwyczajny. Związki chemiczne występujące w tej roślinie, które odpowiadają za smak i właściwości bakterio- i grzybobójcze to: ramnetyna i ramnazyna (działają przeciwzapalnie i jako antyoksydanty), emodyna i jej pochodne (działanie bakteriobójcze, przeczyszczające). Za gorzki smak tej rośliny odpowiada glikozyd zwany po angielsku geshoidin. Myślę, że najlepszym polskim tłumaczeniem byłoby słowo „geszoidyna”. Związek ten poznano dopiero podczas badań tej etiopskiej rośliny. Na podstawie przeprowadzonych eksperymentów udowodniono, że ekstrakt z gesho można stosować jako zamiennik ekstraktu chmielowego w przemyśle piwowarskim. Obydwie rośliny – geshoi chmiel – posiadają zbliżoną ilość żywic i olejków. Kolejnym paralelizmem – typowym z resztą dla wszystkich roślin uprawnych – jest duża ilość odmian. Źródło: Wikipedia Bibliografia: https://www.plantzafrica.com/plantqrs/rhamnusprinoid.htm, https://opendocs.ids.ac.uk/opendocs/bitstream/handle/123456789/10024/Abegaz,%20BM%20%20%5B%20et%20al%20%5D%20Quionones%20And%20Other%20Phenolic%20Compounds%20(Bk%20Chapter).pdf?sequence=1, http://et.chm-cbd.net/news/call-for-access-and-benefit-sharing-of-rhamnus-prinoides-gesho, http://etd.aau.edu.et/bitstream/123456789/717/3/DIGAFIE%20ZELEKE.pdf. Wyświetl pełny artykuł
-
Wiele się mówi ostatnio o New England IPA (lub Vermont IPA). Wiemy, że najlepsze są w USA, że niedostępne w Polsce, a jak już przyjadą to i tak są już nieświeże, bo wymęczone po podróży. Wiemy, że polscy rzemieślnicy choćby stanęli na brwiach to nie zrobią tak dobrego Vermonta jak Amerykanie, bo nie mają świeżego... Read More The post New England IPA – nieosiągalny kunszt czy nieistniejąca doskonałość? appeared first on Małe Piwko Blog. Wyświetl pełny artykuł
-
<h2>W ubiegłym tygodniu byłem w Berlinie na największych targach turystycznych świata. Trzy dni poza domem, a żyć jakoś trzeba. Wiadomo jak to jest z Niemkami. No po prostu trudno trafić na takie, które by odpowiadały. Tym razem również wpadały mi w ręce jedynie takie pospolite, wyjałowione koncerniaki, ale po powrocie do kraju czekała już na mnie fajna randka.</h2> <h2>Suska z Piwojada, czyli nie lubię dymu</h2> <p>Sobotni wieczór spędziłem w towarzystwie czterech (?) przedstawicielek kraftu. Pierwszą towarzyszką była Suska z browaru Piwojad. Przyznaję, że to spotkanie z kategorii randek w ciemno. Jakoś specjalnie nie przepadam za tymi przydymionymi i dlatego też nie czułem ekscytacji na myśl o Suskiej. Przyznaję, że pierwsze wrażenie było jak najbardziej w porządku. Pachniało suszem owocowym, bardzo wyraźnie. Pierwszy łyk też nie był taki straszny. Porter nieco może zbyt wodnisty jak dla mnie, ale ogólnie całkiem, całkiem fajne wrażenie. Piana obfita, nawet trwała, a goryczka nie dominująca, bo przykryta śliweczką. Fajnie nam się wspólnie siedziało, ale to jednak nie miało szansy dłużej przetrwać, więc na kolejną randkę się z nią nie wybiorę. Po prostu nie było między nami chemii, ale jakiś fan wędzonek i tego typu spraw, może się nią zainteresować. </p> <figure id="attachment_505" style="width: 640px" class="wp-caption aligncenter"><img src="http://warzepiwo.pl/wp-content/uploads/2017/03/DSC_1546-1024x576.jpg"alt="Suska Piwojad | WarzePiwo.pl" width="640" height="360" class="size-large wp-image-505" srcset="http://warzepiwo.pl/wp-content/uploads/2017/03/DSC_1546-1024x576.jpg 1024w, http://warzepiwo.pl/wp-content/uploads/2017/03/DSC_1546-300x169.jpg 300w, http://warzepiwo.pl/wp-content/uploads/2017/03/DSC_1546-768x432.jpg 768w, http://warzepiwo.pl/wp-content/uploads/2017/03/DSC_1546-110x62.jpg 110w, http://warzepiwo.pl/wp-content/uploads/2017/03/DSC_1546-420x236.jpg 420w, http://warzepiwo.pl/wp-content/uploads/2017/03/DSC_1546-764x430.jpg 764w" sizes="(max-width: 640px) 100vw, 640px" /><figcaption class="wp-caption-text">Suska Piwojad | WarzePiwo.pl</figcaption></figure> <h2>Barley, Sir Barley – wtopa</h2> <p>Ten typ bardzo mi odpowiada w ostatnim czasie, więc wiązałem z tym spotkaniem większe oczekiwania niż w powyższym przypadku. Zobaczyłem „Barley” i w sumie nic więcej nie sprawdzałem. Jeżeli tamto to była randka w ciemno, to ta była zdecydowanie po omacku. Dopiero, gdy po nią sięgnąłem, to okazało się, że to żadna „ona”, ale „on”. Sir Barley z browaru Piwojad. Chmielony na angielsko. Nie był to przyjemny meeting. W smaku mocno alkoholowe, brakowało mi takich nut „piwnicznych” jak ja to określam w przypadku Barley Wine. Tak naprawdę kojarzyło mi się bardziej z tanim winem. No cóż, do zapomnienia. W przyszłości lepiej trzeba przygotowywać wybór na randki. </p> <figure id="attachment_507" style="width: 640px" class="wp-caption aligncenter"><img src="http://warzepiwo.pl/wp-content/uploads/2017/03/20170311_185715-1024x576.jpg"alt="Sir Barley Piwojad | WarzePiwo.pl" width="640" height="360" class="size-large wp-image-507" srcset="http://warzepiwo.pl/wp-content/uploads/2017/03/20170311_185715-1024x576.jpg 1024w, http://warzepiwo.pl/wp-content/uploads/2017/03/20170311_185715-300x169.jpg 300w, http://warzepiwo.pl/wp-content/uploads/2017/03/20170311_185715-768x432.jpg 768w, http://warzepiwo.pl/wp-content/uploads/2017/03/20170311_185715-110x62.jpg 110w, http://warzepiwo.pl/wp-content/uploads/2017/03/20170311_185715-420x236.jpg 420w, http://warzepiwo.pl/wp-content/uploads/2017/03/20170311_185715-764x430.jpg 764w" sizes="(max-width: 640px) 100vw, 640px" /><figcaption class="wp-caption-text">Sir Barley Piwojad | WarzePiwo.pl</figcaption></figure> <h2>Ona lubi pomarańcze, o o o</h2> <p>Trzecie spotkanie to tylko kilka łyków, bo akurat z Ju-Rajską Pomarańczą z Browaru na Jurze znałem się już wcześniej. Czasami lubię taką słodką alternatywę, ale raczej na pojedyncze spotkania niż na coś trwałego. Zresztą mam wrażenie, że ona sama stworzona jest bardziej dla kobiecych gustów. Wiecie po prostu jest łagodniejsza, słodsza, wnętrze jak soczek pomarańczowy z dodatkiem malin. Latem przy wyższych temperaturach warto po nią sięgnąć, bo nasycenie wysokie i przypomina oranżadę. </p> <figure id="attachment_503" style="width: 640px" class="wp-caption aligncenter"><img src="http://warzepiwo.pl/wp-content/uploads/2017/03/DSC_1560-1024x576.jpg"alt="Ju-Rajska Pomarańcza | WarzePiwo.pl" width="640" height="360" class="size-large wp-image-503" srcset="http://warzepiwo.pl/wp-content/uploads/2017/03/DSC_1560-1024x576.jpg 1024w, http://warzepiwo.pl/wp-content/uploads/2017/03/DSC_1560-300x169.jpg 300w, http://warzepiwo.pl/wp-content/uploads/2017/03/DSC_1560-768x432.jpg 768w, http://warzepiwo.pl/wp-content/uploads/2017/03/DSC_1560-110x62.jpg 110w, http://warzepiwo.pl/wp-content/uploads/2017/03/DSC_1560-420x236.jpg 420w, http://warzepiwo.pl/wp-content/uploads/2017/03/DSC_1560-764x430.jpg 764w" sizes="(max-width: 640px) 100vw, 640px" /><figcaption class="wp-caption-text">Ju-Rajska Pomarańcza | WarzePiwo.pl</figcaption></figure> <h2>Vermont IPA, w której można się zakochać</h2> <p>Oprócz jednego ewidentnego potknięcia, to dotychczasowe spotkania raczej oceniałbym na „ok”. Najwięcej obiecywałem sobie jednak po ostatnim wyborze. No słuchajce jak może być inaczej, jeśli akurat ajpy mi się nigdy nie nudzą. W swoim ogłoszeniu na portalu randkowym Vermont IPA z browaru Pinta napisała, że jest bardziej chmielowa niż zwykła American IPA, bardziej soczysta i jednocześnie delikatniejsza w odbiorze. Bardzo mnie to zaintrygowało. Tym bardziej chciałem ją bliżej poznać. Rzeczywiście nie kłamała. Spotkanie z nią to wielka przyjemność. Pachniało cytrusowo, ale też morelkami, brzoskwiniami. Kilkukrotne chmielenie najwyraźniej robi robotę. Nie jest jakoś specjalnie wyklarowana. Powiedziałbym wręcz, że wnętrze ma mocno zmętnione, ale to też dodatkowo wpływa na jej urok. Bez dwóch zdań Vermont IPA to propozycja, w której można się zakochać. My sobie przypadliśmy do gustu i na pewno spotkamy się jeszcze nie raz.</p> <p>P.S. Powyższy tekst jest z dystansem. Jeszcze mi aż tak nie odwaliło, aby przyrównywać na poważnie piwo do kobiet <img src="https://s.w.org/images/core/emoji/2.2.1/72x72/1f642.png"alt="
-
[BeerFreak] Warzenie piw kwaśnych. Część 3: Problemy.
Pierre Celis opublikował(a) temat w Blogosfera
Trzecia i ostatania część cyklu o warzeniu piw kwaśnych poruszać będzie temat najczęściej występujących wad w takich piwach i sposobach na radzenie sobie z nimi. Bez zbędnych wstępów przejdźmy więc do rzeczy. Przed rozpoczęciem lektury zachęcam do zapoznania się z pierwszą oraz drugą częścią cyklu. Kwas masłowy Kwas masłowy, znany także jako kwas butanowy, nadaje... Czytaj dalej Artykuł Warzenie piw kwaśnych. Część 3: Problemy. pochodzi z serwisu BeerFreak.pl. Wyświetl pełny artykuł -
[Małe Piwko Blog] HIT czy SZIT #5 – Porter 9 z Jabłonowa
Pierre Celis opublikował(a) temat w Blogosfera
W kolejnym odcinku HIT czy SZIT sprawdzam Porter 9 z browaru Jabłonowo. Jest to piwo bazowe dla Porteru podbitego śliwką, który degustowałem w poprzednim odcinku serii. Czy wersja podstawowa leżakowana przez 9 miesięcy okaże się hitem? Sprawdźmy! The post HIT czy SZIT #5 – Porter 9 z Jabłonowa appeared first on Małe Piwko Blog. Wyświetl pełny artykuł -
[No to po...piwku] Maltøl, czyli tradycyjne piwo norweskie
Pierre Celis opublikował(a) temat w Blogosfera
Temat tradycyjnych piw norweskich znany jest nam wszystkim głównie za sprawą bloga autorstwa Larsa Mariusa Garshola, który zgłębia na nim zagadnienie farmhouse ale nie tylko z Norwegii, ale i innych krajów europejskich. Wpis ten nie będzie niczym nowym dla śledzących wspomniany blog, jednak uznałem, że warto „wyłuskać” najważniejsze rzeczy i zebrać je w całość, zwłaszcza że to, o czym pisze Lars bardzo dobrze koresponduje z treściami zamieszczanymi na moim blogu. Bardzo podoba mi się taka koncepcja jaką przyjął Lars M. Garshol – blog koncentruje się na konkretnej tematyce, wręcz na jednym, bardzo wąskim, zagadnieniu. Poza tym można na nim znaleźć wiele ciekawych stwierdzeń, niejednokrotnie stojących w opozycji do powszechnie panujących opinii, co stanowi dobry przyczynek do dyskusji „o piwie przy piwie”. Dla przykładu Garshol postuluje o rewizję typologii piw, którą się posługujemy. Według niego do kategorii ale należałoby dodać podkategorię raw ale (piwo surowe, w przypadku którego brzeczka nie jest poddawana gotowaniu). Innym ciekawym poglądem jest ten, według którego gotowanie brzeczki to daremny trud, co będzie przytoczone w dalszej części tekstu. Nazwa maltøl (piwo słodowe, piwo ze słodu) odnosi się do całej rodziny piw, które wytwarzane są chałupniczo w Norwegii, przy czym często posiadają one lokalne nazwy, związane z miejscem ich wytwarzania. Typową cechą tych piw jest używanie wywaru jałowcowego do zacierania i wysładzania zamiast wody. Ich barwa bywa bardzo zróżnicowana – od jasnej po ciemną (piwa wytwarzane na bazie domowych słodów są najczęściej ciemne), posiadają bardzo niskie, wręcz zerowe, wysycenie dwutlenkiem węgla i są bardzo mętne. Ich moc bywa różna – od piw stołowych (2-3% alk. obj.) po piwa z woltażem rzędu 8% alk. obj. Warto w tym miejscu odnieść się do samej nazwy, która może wydawać się nieco dziwna, bowiem piwo z definicji wyrabiane jest ze słodu. Lars Garshol podkreśla, że jeszcze sto lat temu w Norwegii terminem piwa określano także inne napoje, które nie powstawały ze słodów, takie jak: sirupsøl (piwo na bazie syropu), bjørkesevjeøl (piwo na bazie oskoły), sukkerøl (piwo cukrowe), itd. Surowce Słody – jeżeli chodzi o tradycyjne skandynawskie piwa – podstawowym zbożem poddawanym słodowaniu był jęczmień, ale stosowano także żyto i owies (w formie słodowanej i/lub nie poddane temu procesowi). Z surowców niesłodowanych sięgano także po miód, a z czasem i po cukier. Słody wytwarzane są do dziś nierzadko metodami chałupniczymi. Słody „domowej roboty” są raczej ciemne, a niejednokrotnie poddaje je się wędzeniu – w Norwegii najczęściej drewnem olchowym. Dla porównania, na Gotlandii do tego celu używa się drewna brzozy (z korą), a w Finlandii historycznie używano olchy i/lub jałowca. Obecnie piwowarzy coraz częściej sięgają po gotowe słody dostępne w sklepach dla piwowarów domowych. Regionem, w którym nadal żywe są tradycje własnoręcznego wyrobu słodu do produkcji piwa są okolice Stjordal. Chmiel – na przestrzeni wieków szyszki tej rośliny zdobyły popularność także w Skandynawii, ale problem polegał na tym, że chmiel trzeba było dawniej sprowadzać, bo niezbyt chętnie rósł na tamtych ziemiach. Dziś używano są odmiany lokalne, kontynentalne, a nawet te sprowadzane z USA. Czasem piwowarzy kupują chmiel w aptekach, aby po prostu dodać go do brzeczki bez roztrząsania kwestii użytej odmiany i jej parametrów. Lars Garshol podaje, że piwa w Skandynawii są relatywnie nisko chmielone w porównaniu z tradycyjnymi piwami na przykład z Litwy. W piwach norweskich (i nie tylko) chmiel jest dodawany bardziej jako konserwant niż dla smaku, bo ten w piwach z północnej Europy ma dawać jałowiec. Jałowiec – używany od Norwegii po Estonię. Lars podaje, że w przypadku norweskich farmhouse alestosuje się go najwięcej w porównaniu z resztą Skandynawii. Często już sama woda, która będzie użyta do zacierania i wysładzania jest zaprawiana gałęziami jałowca (infuzja na zimno). Jałowiec stosuje się także na etapie filtracji – dno kadzi wykładane jest gałęziami tej rośliny, a na etapie gotowania brzeczki (o ile proces ten jest stosowany) dodaje się gałęzie i jagody tego krzewu. Inne dodatki – poza chmielem i jałowcem sięgano po takie dodatki jak: oskoła (sok z brzozy), krwawnik, dziurawiec czworoboczny, woskownica europejska, wrotycz, bagno zwyczajne, kminek, pędy ziemniaków, liście tytoniu, pędy świerkowe, kora olchy, mniszek lekarski, życica, lulek czarny, sosna (pędy i wiórki), piołun. Drożdże – w wielu regionach stosuje się drożdże komercyjne – piekarskie lub piwowarskie (głównie szczepy ejlowe) – drożdże takie w Norwegii nazywane są gjær. Jednak o wiele ciekawsze są tradycyjne kultury hodowane od pokoleń zwane kveik. Dawniej wykorzystywano je praktycznie w całej Norwegii, jednak tradycja ta do dziś przetrwała przede wszystkim w rejonie Voss i Sunnmøre. Kveik stosowano w gospodarstwach domowych do wyrobu piwa oraz chleba. Drożdże zbierano z kadzi fermentacyjnej i przechowywano je na kilka sposobów – używano szczelne zamkniętych naczyń, które zanurzano w studniach, suszono je wraz z mieszaniną mąki i drożdży, zbierano je do specjalnych naczyń poprzez kilkukrotne zanurzanie w kadzi fermentacyjnej. Stosowano także suszenie drożdży za pomocą popiołu. Gdy zachodziła konieczność, aktywowano je za pomocą wody i cukru. Gdy drożdże spleśniały, pozbywano się ich, a po zdrowe szło się do sąsiada. Charakterystyczne dla kveik jest to, że mogą przeprowadzać fermentację w temperaturze powyżej 40 stopni Celsjusza, a w gotowym piwie dają bardzo wyraźne aromaty owocowe. Garshol pisze na swoim blogu, że tradycyjne kultury drożdży z okolic Voss i Sunnmøre bardzo się od siebie różnią jeżeli chodzi o bukiet smakowo-zapachowy w gotowym piwie. Techniki wyrobu maltøl Lars Garshol, ale i Stephen H. Buhner w książce pt.: Sacred And Herbal Healing Beers, podaje, że w przypadku skandynawskich piw – zwłaszcza norweskich – stosowano cztery podstawowe techniki ich wyrobu: Gotowano zacier oraz brzeczkę – zacier albo doprowadzano do wrzenia po zalaniu go wywarem z jałowca, albo słody zalewano wrzącym ekstraktem jałowcowym. W przypadku tej drugiej metody pozostawiano zacier na jakiś czas, po czym odbierano brzeczkę, którą zagotowywano. Czasem młóto zalewano drugi raz i odbierano brzeczkę na niskoalkoholowy napój podobny do podpiwku. Istniała tez metoda polegająca na zalewaniu młóta uprzednio gotowaną brzeczką, odbierano ją po raz kolejny i poddawano gotowaniu. Czasem tę czynność powtarzano kilkukrotnie. Gotowano zacier, ale nie gotowano brzeczki – postępowano jak wyżej, ale brzeczka odebrana po zacieraniu nie była już poddawana gotowaniu. Czasem odbierano pewną jej ilość, którą gotowano z chmielem i zwracano do pozostałej części. Nie gotowano zacieru, ale gotowano brzeczkę – sposób, który powszechnie stosowany jest i dziś. Ekstrakt jałowcowy, po uprzednim zagotowaniu, schładzano i zalewano nim słody. Po pewnym czasie odbierano brzeczkę i gotowano ją. Nie gotowano zacieru oraz brzeczki (tak zwane raw ale – surowe piwo) – po zalaniu słodu ciepłą wodą lub wywarem jałowcowym, zacier pozostawiany jest na czas 1-24 godzin, po czym odbierana jest część płynna, którą przelewa się bezpośrednio do fermentora – czasem niewielką część gotowano z chmielem. Lars Garshol twierdzi, że ta metoda jest najbardziej tradycyjna ze wszystkich. Na swoim blogu stawia tezę, że gotowanie brzeczki wymusiło rozpowszechnienie się chmielu w krajach skandynawskich – izomeryzacja alfa-kwasów, etc. Twierdzi, że usuwanie białek na skutek gotowania piwa i ich osiadanie na dnie kotła obniża wartości odżywcze piwa, a samo zacieranie w odpowiednio wysokiej temperaturze ma działanie zbliżone do gotowania brzeczki pod kątem eliminacji niepożądanych mikroorganizmów. Lars twierdzi, że wszystkich białek z tradycyjnego piwa i tak nie da się usunąć, a zizomeryzowane alfa-kwasy można wprowadzić do brzeczki pod postacią „chmielowej herbatki”. Zdaniem tego autora gotowanie brzeczki nie jest koniecznym elementem w procesie wyrobu piwa. Czas zacierana i warzenia był bardzo zróżnicowany – od kilku minut do kilku godzin. Chmiel najczęściej ekstrahowano w osobnym naczyniu, a uzyskany ekstrakt dodawano do brzeczki. Fermentację przeprowadzano w temperaturach relatywnie wysokich – w przypadku kveik sięga ona nawet 35-40 st. C. Podstawowe rodzaje maltøl Vossaøl/Hardangerøl – mocne piwa – 7-8% alk. obj. – nie są wędzone, wyczuwalne nuty chmielu i jałowca, zbalansowane i z wyraźnymi nutami lokalnych drożdży (nuty pomarańczy). Zacieranie trwa co najmniej 3 godziny, a gotowanie – 3-4 godziny. Powstaje najczęściej na bazie słodu pilzneńskiego. Raøl – piwa surowe, nie poddawane gotowaniu, cechuje je jaśniejsza barwa niż tych z Voss. Bywają wersje wędzone. Część brzeczki jest odbierana i gotowana z chmielem, po czym zwracana jest do fermentora. Stosuje się kveik lub drożdże piekarskie. Piwa z tej grupy są bardzo zróżnicowane. Stjørdalsøl – ciemne piwa o zróżnicowanej barwie – od miedzianej do ciemnobrązowej, o zawartości alkoholu wynoszącej ok. 5-7,5%. Wytwarzane ze słodów „domowej roboty”, które poddawane są wędzeniu – często drewnem olchowym. Wędzonka jest zróżnicowana – od delikatnej po dominującą w smaku. Piwa słodowe, z estrami i fenolami wnoszonymi przez drożdże piekarskie. Kronøl – (piwo ze zboża, piwo z ziarna) – jasne piwo z południowo-zachodniej części Norwegii. Najczęściej brzeczka nie jest poddawana gotowaniu. Powszechnie stosowany jest wywar jałowcowy i chmiel. Do fermentacji wykorzystywany jest kveik. Słodowe z nutami jałowca i akcentami wniesionymi przez lokalne szczepy drożdży. Na sam koniec mam dla Was dwie dobre wiadomości. Po pierwsze, przywoływany przeze mnie autor nie ukrywa, że wciąż zgłębia temat tradycyjnych piw norweskich i powyższy podział ma charakter stricte roboczy, a także należy spodziewać się rozwijania tej tematyki na jego blogu w przyszłości. Po drugie, „czucie i wiara” mówi do mnie, że ta wyprawa na północ nie jest jeszcze zakończona, jeżeli chodzi o mój kawałek Internetu. Wyświetl pełny artykuł -
[Małe Piwko Blog] HIT czy SZIT #4 – Porter podbity śliwką z Jabłonowa
Pierre Celis opublikował(a) temat w Blogosfera
Czy Porter podbity śliwką z Browaru Jabłonowo będzie w stanie nawiązać walkę z Imperium Prunum, które tak usilnie próbuje kopiować? The post HIT czy SZIT #4 – Porter podbity śliwką z Jabłonowa appeared first on Małe Piwko Blog. Wyświetl pełny artykuł -
[Małe Piwko Blog] Wytrawność piwa. Czym tak naprawdę jest?
Pierre Celis opublikował(a) temat w Blogosfera
Kilka dni temu odbyłem z jednym z czytelników ciekawą dyskusję, w której próbowaliśmy ustalić czym jest wytrawność piwa. Jak się okazało, rozumienie tego bardzo często spotykanego we wszelkich recenzjach i opisach piwa słowa wcale nie jest tak oczywiste, jak mogłoby się wydawać, i nierzadko jego stosowanie bywa niepoprawne lub nieprecyzyjne. Czym zatem jest ta tajemnicza wytrawność... Read More The post Wytrawność piwa. Czym tak naprawdę jest? appeared first on Małe Piwko Blog. Wyświetl pełny artykuł -
No i mamy kolejny materiał z Jankiem Gadomskim z Alderaan Brewery. Pół roku temu sprawdzaliśmy względnie lekkie woltażowo piwa (link), parę miesięcy później piwa na słodach wędzonych z Viking Malt (link). Teraz przyszła pora na Gose z mango oraz z marakują. Zdążylismy też spróbować Brett Saison oraz Milk Stout z płatkami z beczki po sherry. Do degustacji dołączył Tadek Dziełak, brat słynnego Czesława. Czy on również zasmakuje w piwach Janka? Wyświetl pełny artykuł
-
Dzień przed Wigilią Bożego Narodzenia odwiedziłem Browar Jana w Zawierciu, gdzie po krótkim zwiedzaniu i degustacji piw z tanka otrzymałem prezent świąteczny w postaci trzech wersji quadrupla Oktavio: wersja czysta 20,5 BLG wersja 20,5 BLG leżakowana w beczkach po Jacku Danielsie wersja czysta 24 BLG Wreszcie znalazłem chwilę, aby je ze sobą porównać. The post 3 x Oktavio z Browaru Jana appeared first on Małe Piwko Blog. Wyświetl pełny artykuł
-
Zacieranie to proces który ma na celu przede wszystkim rozłożenie skrobi zawartej w ziarnie do cukrów i dekstryn. Zacieranie to właśnie ten etap, który zasadniczo odróżnia produkcję piwa i wina. W owocach występują cukry, które mogą bez większych zabiegów zostać spożytkowane przez drożdże, natomiast w ziarnie występuje skrobia, która dopiero […] Wyświetl pełny artykuł
-
[BeerFreak] Warzenie piw kwaśnych. Część 2: Zakwaszanie.
Pierre Celis opublikował(a) temat w Blogosfera
W drugiej, najbardziej obszernej części cyklu, odpowiemy sobie na pytanie jak zabrać się za zakwaszanie piwa, brzeczki, czy zacieru. Przechodzimy więc do meritum warzenia piw kwaśnych. Stosując opisane tutaj metody, można stworzyć piwa w stylach takich jak Berliner Weisse, Gose, Lichtenheiner czy jakąkolwiek własną interpretację Sour Ale. Zaznaczam jednak, że nie będzie tutaj nic o... Czytaj dalej Artykuł Warzenie piw kwaśnych. Część 2: Zakwaszanie. pochodzi z serwisu BeerFreak.pl. Wyświetl pełny artykuł -
Pamiętacie ? Ostatni wspólny z Marleną odcinek nagrany został w sezonie 2015! Teraz wracamy w nowej lokalizacji, a okazją stał się przegląd piw uruchomionego w zeszłym roku rzemieślniczego browaru Eureka z Podkarpacia. Nie piłem do tej pory żadnego z ich piw, tym bardziej ciekaw byłem poziomu jaki prezentują. Zapraszam na wideo! Wyświetl pełny artykuł
-
[Małe Piwko Blog] HIT czy SZIT #3 – Miłosław Brown Ale
Pierre Celis opublikował(a) temat w Blogosfera
W trzecim odcinku serii HIT czy SZIT sprawdzam Miłosław Brown Ale. Wiemy już, że Fortuna warzy śmiało, ale czy dobrze? Sprawdźmy. Poniżej bardziej obszerna, klasyczna degustacja piwa Miłosław Brown Ale: The post HIT czy SZIT #3 – Miłosław Brown Ale appeared first on Małe Piwko Blog. Wyświetl pełny artykuł -
[BeerFreak] Warzenie piw kwaśnych. Część 1: Lactobacillus.
Pierre Celis opublikował(a) temat w Blogosfera
Wpisem tym rozpoczynam trzyczęściowy cykl o warzeniu piw kwaśnych w domu. Zanim poznamy metody ich produkcji oraz problemy, które możemy napotkać, warto przyjrzeć się odrobinę głębiej bakteriom Lactobacillus, którym je zawdzięczamy. Warząc piwa kwaśne możemy stosować te same techniki wykorzystując bakterie z różnych źródeł, dobrze jest więc wiedzieć jak się z nimi obchodzić i czym... Czytaj dalej Artykuł Warzenie piw kwaśnych. Część 1: Lactobacillus. pochodzi z serwisu BeerFreak.pl. Wyświetl pełny artykuł -
[Docent] Pracownia Piwa czyli czy piwo broni się samo?
Pierre Celis opublikował(a) temat w Blogosfera
O ile Pracownia Piwa regularnie pojawia się na stołecznych kranach, to już jeden z jej założycieli czyli Tomek Rogaczewski bywa ostatnio w Warszawie relatywnie rzadko. Cenię jego krytyczny ogląd sytuacji na rzemieślniczym rynku i tym razem nie omieszkałem przeprowadzić wideorozmowy z Tomkiem. Okazją stało się kranoprzejęcie w Samych Kraftach, a w rozmowie udział wziął też Smakosz Grzegorz czyli nowy załogant na pokładzie browaru z Modlniczki. Czy piwo może bronić się samo czy potrzebuje marketingowego wsparcia? Jakie unikaty z Pracowni pojawią się niedługo na rynku i gdzie będą dostępne? I czy Czemu Emu czy Szkieletor smakują tak samo ciekawie jak się nazywają? Wyświetl pełny artykuł -
[warzepiwo] Shepherd IPA prosto z Wielkiej Brytanii
Pierre Celis opublikował(a) temat w Piwowarskie wieści
Trochę mi się przeciągnęło z napisaniem dla Was kilku zdań o Shepherd IPA, ale sorry pochłonęła mnie praca. Degustacja piwa odbyła się nareszcie w poprzednim tygodniu i była jednym wielkim zaskoczeniem. Niemal tak wielkim jak zwycięstwo Grecji na Euro 2004.Stary browar Shepherd Tak w ogóle to jest India Pale Ale z najstarszego brytyjskiego browaru Shepherd Neame & Co. Nie weryfikowałem, ale chwalą się tym na etykiecie. Widnieje tam m.in. rok powstania browaru – 1698. Powstał prawie 100 lat przed III rozbiorem Polski, czyli ogólnie w ch… dawno temu. Nabyłem to piwo w jednym z marketów w High Wycombe podczas świątecznego wypadu do Anglii. Długo się nie mogłem zdecydować. Stałem przed półką jak debil na zasadzie „ooo a może coś donieśli w momencie, gdy mrugnąłem okiem”. Zupełnie jak kobiety na dziale z szamponami. Czas jednak naglił, więc chwyciłem, bo… w sumie nie wiem czemu. Chciałem coś brytyjskiego i może dlatego. Shepherd IPA o nutce Barley WineTaki wybór, sprawił też, że nie miałem specjalnie dużych oczekiwań. Wręcz z dwóch zakupionych piw, więcej spodziewałem po Shipyard Rye Pale Ale, które wydawało mi się przemyślanym strzałem. Ale whatever, w końcu przejdźmy do sedna. Twórcy tego India Pale Ale opisują je jako nowoczesną odsłonę tradycyjnego stylu z XVIII wieku. Ma mocny, chmielowy charakter, a silna goryczka zbalansowana jest słodami. Wiecie co? No nie kłamią, nie kłamią. Tył etykiety Shepherd IPA | WarzePiwo.plPo otwarciu szybki niuch niuch i od razu wyczułem bardzo przyjemny owocowy aromat. Pachniało bardzo słodko. Tym bardziej nie mogłem się doczekać pierwszego łyka. Pianka taka sobie, szybko się ulotniła, więc bez historii. Za to smak… Pierwsze skojarzenie… podobne do Ataku Chmielu z Pinty. Serio. Takie chmielowe, z wyraźną goryczką, ale przy tym fajnie ona ginęła za sprawą słodowości. Nawet w barwie podobne, ciemna miedź, fes klarowne. Po chwili jednak zaczęło do mnie docierać, że tak naprawdę bardziej kojarzy mi się… z Hard Bride z AleBrowaru. Co prawda nie jest to Barley Wine, ale ta końcowa słodycz wywoływała u mnie takie właśnie porównanie. Jestem fanem Shepherd IPACzuję się trochę zmieszany. Mianowicie nie ukrywam, że bardzo mi posmakowało to piwo i chętnie przy okazji jeszcze po nie sięgnę. Natomiast prześledziłem sobie RateBeera i tam ekipa ocenia je średnio. Smakowo tak na 7-8, no niby wysoka ocena, ale reszta elementów składowych tak wysoko już oceniana nie jest. No cóż o gustach się nie dyskutuje, może moje niskie nastawienie wywindowało ogólną ocenę albo fakt, że długo niczego nie próbowałem i po prostu miałem chęć na piwo? E tam, żadne takie. India Pale Ale z browaru Shepherd Neame jest po prostu dobre, więc jak będziecie mieli okazję skosztować, to śmiało. Shepherd IPA | WarzePiwo.plArtykuł Shepherd IPA prosto z Wielkiej Brytanii pochodzi z serwisu Warzę Piwo Domowe. Wyświetl pełny artykuł