Moje butelki na początku operacji zwykle nie są specjalnie usyfione, gdyż zupełnie odruchowo po wypiciu płuczę je pod kranem. Jeśli w poprednim piwie jest osad drożdżowy, to po opłukaniu wlewam kropelkę ludwika, trochę ciepłej wody, robię shake'a i odstawiam na parapet, przy następnej okazji płuczę wodą. I takie odstawiam do skrzynki w spiżarni.
Zwykle dniem rozlewu jest czwartek. Rano, przed wyjściem z domu, do wanny wkładam 40 - 42 standardowe butelki. Wlewam ciepłą wodę i ludwika, dbam, żeby woda była również w środku. Wiadro z kranikiem traktuję roztworem piro. - 15 min.
Po powrocie do lokalu gotuję syrop z cukru, kończę dezynfekcję wiadra, transferuję piwo z fermentora do wiadra. Odstawiam na miejsce rozlewu . - 20 min.
Spuszczam wodę z wanny, odkręcam słuchawkę z prysznica i wodą pod lekkim ciśnieniem szybko płuczę butelki. Butelki ustawiam w skrzynce - 20 min.
Montuję choinkę i prychadło z piro. Zagotowuję kapsle - 10 min.
Butelki traktuję piro i wieszam na choince - 10 min.
Rozlewam piwo do butelek i kapsluję - ok. 30 min.
Razem: 15 + 90 min. Czasem zdarza mi się skorzystać z pomocy Żony albo syna, którym powierzam albo montaż choinki, prychadła i gotowanie zupy z kapsli oraz potraktowanie butelek piro, albo też proszę o pomoc w nalewaniu, kapsluję sam. Jeśli mam kogoś do pomocy, zupełnie bez problemu mieszczę się w półtora godziny.