Mam na myśli taki płyn z marketu po 8,99 zyla, walący chlorem, który sprawia wrażenie żrącego i żona używa go np do pucowania dość istotnego elementu umeblowania łazienki. Ogólnie to zadziałałem tak: Umyłem wiadro ludwikiem, zalałem na noc do pełna roztworem ciepłej wody i ok. 400 mililitrów rzeczonego Domestosu, po czym opłukałem starannie. Następnie na wypadek gdyby jakiś Mcgyver się uchował to wziąłem 150 g granulek tzw. Kreta do udrażniania rur, zalałem toto 4 litrami ciepłej wody, zamknąłem wiadro i zostawiłem na kilka godzin. Po czym wylałem, opłukałem i i zrobiłem roztwór 10 g/ litr nadwęglanu sodu i wlałem tego 3 litry do fermentora. Jutro opłuczę wielce starannie i wleję piwo. Trochę mnie sumienie gryzie, że jeszcze miotacza ognia nie użyłem, ale ryzyk fizyk! Jak coś tam przeżyło, to ja jednak wolę żyć z tym czymś w zgodzie, bo to przyszłość tej planety.