Munich lager - Korzeń
Piana: już po otwarciu widać było że będzie...i była. Generalnie już po otwarciu widać co będzie dalej - albo rzygnie bąblami i się szybko zredukuje co znaczy przegazowanie i nic więcej, albo się drobne pęcherzyki zaczną lekko piąć po szyjce i już się człowiek nie może doczekać nalewania
Barwa: tu się zdziwiłem - ogólnie patrząc na butelkę wiedziałem, że będzie dość jasne, ale nie że aż tak. Niby monachijski jest też jasny, niby nie trzeba go użyć w 100% ale jakoś spodziewałem się czegoś ciemniejszego. No ale tak to jest jak z munichami miało się do czynienia tylko raz (munich dunkel od leszcza) i tylko w 10% (30% wyszło z butli a 60% wydoił ojciec bo mu tak podeszło...na ciepło )
Aromat: słód, słodycz, jakieś owoce - generalnie po basenie jestem lekko przytępiony, a i bez tego mam sensorykę na mniej więcej Twoim poziomie
Smak: no i to jest to - już wiem co będę, poza czeskimi desitkami, w zimie robił. słodziuuuuuuuutkie (chociaż dziewczyna wzięła łyka, prawie wypluła do zlewu z tekstem "smakuje jak kurz z jakieś książki"), tak jak lubię - lekkie, ale słodkie.
Podsumowując: piłbym chętniej niż poprzednie. Dużo chętniej....
edit: przypomniałem sobie, że twoją AIPĘ wychlałem gdzieś "przy okazji" więc jedyne co mogę feedbackować to że nie pamiętam żebym wylał, ergo -> smakowa...