No to nie wiem czy ja dobrze robię.
Po burzliwej dekantacja na "cichą", tam tydzień czy ile tam potrzeba przy danym piwie. Potem wiadro z kranikiem myję, polewam nadwęglanem (wężyk i pończochę) i do tego wiadra wlewam gorący syrop cukrowy. Na to dekantuję, przez wspomnianą pończochę, piwo starając się nie napowietrzać. Wszystko w trakcie się miesza i jest git.
Potem rozlew przez zawór graw. do wypłukanych butelek. Bez żadnych wyparzań, kąpieli nadmiernych itp. Po prostu dobrze wymytych. Kapsluję kapslami wprost z torebki.
Mimo żem nie wierzący to chyba wierzę w magiczną, odkażającą moc alkoholu zawartego w piwie;)