Tylko wtedy miałoby to sens, gdyby jakość I była świeża, a jakość III miała jeszcze 5 dni terminu przydatności. Natomiast nie uwierzę, że komuś (a tym bardziej w wielkim browarze) chce się babrać z robieniem kilku wariantów tej samej marki. Po to wymyślono różne marki, dla różnych klientów, żeby nie cudować z kilkoma wariantami Tyskiego. Masz Wojaka, Żubra, Tyskie, Lecha, Pilsnera Urquella, to zapewnia Ci odpowiedni rozstrzał cenowy. Puśćmy jednak wodze fantazji i przyjmijmy, że KP produkuje też gorsze Tyskie do gorszych knajp. Kto dopilnuje pracowników w hurtowni, żeby to kiepskie nie pojechało do prestiżowego lokalu w Rynku. A pamiętajmy, że trzeba zachować tajemnicę, bo jak ktoś to wywęszy, to zrobi się straszny smród.
A teraz najlepsze koszty samego piwa w cenie produktu to nie jest więcej niż 20%, reszta to podatki, koszty zarządu, logistyczne, marże handlowe. Skoro więc tak, to do beczki z piwem za 70 zł, w stosunku do tego za 100zł trzeba by wlać samą wodę, żeby to miało sens. Jednak nie ma to żadnego sensu, bo wbrew pozorom koszt wyprodukowania Lecha w porównaniu do Wojaka jest baaardzo zbliżony. Skąd więc różnica w cenie? Z pozycjonowania cenowego, różnych nakładów na reklamę itd.
Także przeciw temu procederowi przemawiają bardzo duże ryzyko zdemaskowania, a ewentualne zyski są doprawdy śmieszne.