Moim zdaniem w każdej większej grupie znajdą się tacy, co szukają zadymy i tacy, co swoim marszem/pochodem/manifestacją chcą coś wyrazić. Demokracja ma tą piękną właściwość, że nikomu nie może zamknąć ust ani zakazać głoszenia jakichkolwiek poglądów (choć z tym już nawet konstytucja się nie zgadza, ale o tym może kiedy indziej). Mówicie że ten marsz był zły, manipulowany etc - może i był, nikt tego teraz ze 100% pewnością nie ustali. Pewne jest natomiast, że ci którzy chcieli coś wyrazić mogli iść i to zrobić. Nie mówię tu oczywiście o jednostkach robiących burdy, ale o tych mniej medialnych manifestujących - zarówno tych prawych, jak i lewych.
Mówicie że marsz z definicji nie miał być pokojowy - możliwe, ale niesposób ustalić tego ze 100% pewnością zanim się odbył. Demokracja ma to do siebie że nie może zakazać manifestowania jakichkolwiek poglądów. Gdyby ktoś mógł odgórnie orzec, że jakiś marsz ma się nie odbyć "bo nie będzie pokojowy" to niebezpiecznie zbliżylibyśmy się do totalitaryzmu.
Tak więc dochodzimy do tego, że system jest dobry - nie zabrania niczego, pozwala do woli demonstrować - ale niektórzy ludzie do niego nie dorośli. Nie wiem jak Wy, ale ja dziękuję losowi że żyję w takim ustroju. Burdy na ulicach od czasu do czasu są lepsze niż zamordyzm, cenzura i jedna słuszna ideologia.
Co do wandali (tych z dowolnej strony) oczywiście należy wyciągnąć konsekwencje karne - nie za poglądy, ale po prostu za chuligaństwo.
Ktoś pisał ze policja przyjęła zbyt defensywną postawę. Moim zdaniem nic innego zrobić nie mogła. Pacyfikacja podpitej, agresywnej tłuszczy która czuje się silna grupą doprowadzi jedynie do śmierci kilku osób. To z kolei zaowocuje jeszcze większymi zamieszkami przeciw agresywności policji.
Jedynym sensownym wyjściem jest zaprzestanie eskalacji i wyłapanie winnych już po fakcie.