"Nie chodzi o to, że mam jakieś kwiatki"
"fermentacja w temp. 11 z czasem po trochę do 13 stopni"
wg mnie to znaczy że podnosił stopniowo temperaturę w czasie fermentacji, co jest dość standardową praktyką, tak czy owak temperatura pozostaje w widełkach wskazanych przez producenta.
Mój dorobek nie jest tajemnicą, jest publikowany na bieżąco na forum, każdy może sobie wyrobić pojęcie o mojej wiarygodności.
W przeciwieństwie do twojej, moja liczba warek nie wynosi -1.
Przykro mi, nie potrafię się odnieść do twoich doświadczeń zawodowych (u nas w robocie staramy się trzymać dokumentację techniczną w porządku, żeby potem było się na czym oprzeć. Jestem dziwnie spokojny że Fermentis ma tak samo.) , w związku z tym nie rozumiem czego to ma dowodzić, ale brzmi to jak coś o czym raczej powinieneś porozmawiać raczej ze swoim szefem.
Oczywiście, rozumiem, fermentujesz swoje dolniaki w sześciu stopniach (mam nadzieję że w plus sześciu, bo już by mnie nie zdziwiło jakbyś powiedział że jedyne dobre lagery wychodzą w sześciu poniżej zera).
Nie do końca rozumiem natomiast po co producent drożdży miałby podawać warunki fermentacji w których daje ona złe wyniki - to jakby sam sobie podstawiał nogę. Nie próbuję podważać twojej praktyki, ale kiedy się dzielisz tego typu mądrościami warto by zaznaczyć że idą one nieco pod prąd oficjalnym zasadom. Sama zdawkowa uwaga że ktoś coś robi źle kiedy się całkiem nieźle trzyma oficjalnej specyfikacji może być przedmiotem kontrowersji.
Jak najbardziej dopuszczam ewentualność że znany producent drożdży, który dokonał laboratoryjnego pomiaru zawartości estrów wytworzonych przez swój produkt się myli a randomowy koleś z internetu ma rację, ale w takim przypadku spodziewałbym się jednak solidniejszej argumentacji niż "No jak tak ciepło fermentowałeś to nie dziwne że daje harnasiem".
Tak czy owak, ani kolega nie wspominał o wadach które można by kojarzyć ze zbyt wysoką temperaturą fermentacji, ani kwiaty nie są typowo kojarzone z nadmiernymi estrami (jak już to z chmielem), ani niewielka zawartość estrów nie jest tragedią w czeskim lagerze, więc trudno nie odnieść wrażenia że cały twój dyskurs jest mocno bezprzedmiotowy i bardziej wyczerpuje definicję "kozaczenia" niż cokolwiek co ja napisałem.