Zdegustowałem trochę piw, które przywiozłem z Niemiec - dla mnie to ważna chwila bo praktycznie piewrwszy raz w życiu świadomie smakowałem piwa komercyjne.
Najwięcej kupiłem pszenicznych - fajne są, ale nieskromnie powiem, że potrafię zrobić lepsze. Większość to takie ciężkie, mdławe, nieświeże.
Pilsy - Bitburger - cienki, Warsteiner - fajny, bardzo poprawny; ale ogólnie ten styl mi nie leży.
Dwa Hellesy - Jeden Hecker-Pschorr (fuj, to już Tyskie lepsze) i drugi Weihestephan - poprawny, ale ja chciałem kupić pszeniczne! I tak jestem niezłym sensorykiem, już w połowie butelki zorientowałem się, że omyłkowo kupiłem coś innego.
Do tego trzy piwa które spowodowały, że zzieleniałem z zazdrości:
Jeden bardzo, bardzo fajny Zwilckel, z dużą dozą słodowości
Berliner Weisse - spodziewałem się sztucznej kwaśności i nic ponadto, a jest świetnie skomponowany, przyjemna cytrynowa kwaśność i ta nutka słodowości
Schlenkerla - znowu spodziewałem się wędzonej wędzonki z wędzonką, a jest bardzo ładnie zrównoważona, z taką świetną krągłością w smaku i znowu z tą słodowością.
Ta piękna niemiecka słodowa nuta nie daje mi spokoju, powtarza się w kilku piwach i nie mam pojęcia jak oni ja uzyskują; coś jakby posmak ziarna prażonego na patelni.