Skocz do zawartości

DanielN

Members
  • Postów

    895
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    90

Treść opublikowana przez DanielN

  1. @Glowa osobiście uważam, że bardzo dobrze, że Profesja zaczęła pasteryzować, zwłaszcza, że chce coś wypuszczać na Saccharomyces Ludwigii, ale nie o tym. Sytuacja z dostępnością drożdży płynnych na naszym rynku jest po prostu słaba. Trzeba się uciekać do odzyskiwania z butelek ;). Ale jak tak przeanalizować sytuację, to chyba nie ma co się dziwić. Sami piwowarzy w większości i niestety ciągle, uznają drożdże płynne za trudne, mam też wrażenie, że trochę się ich boją. Z punktu widzenia sprzedawcy, są ryzykowne, bo każda niesprzedana paczka to strata, trzeba też sprzedać je szybko w porównaniu z suchymi. Kolejna sprawa to trendy, co roku można zauważyć modę i fascynację jakimś stylem. Jak sprzedawca nie trafi w szczepy to po prostu nie zejdą i traci na interesie. Drożdże płynne zajmują dużo miejsca, jeżeli chodzi o przechowywanie. Są trudne w transporcie. Nie można ich wysyłać w każdy dzień, bo muszą dojść szybko, nie mogą weekend leżeć w sortowni. Jest duże ryzyko w przypadku jak wysyłka odbywa się w gorące miesiące. Nikt o zdrowych zmysłach nie zamówi ich wysyłkowo w miesiące zimowe bo mogą zamarznąć. To tylko tak z grubsza. Zatem na przedstawicielstwo Omegi czy też Imperiala raczej nie ma co liczyć (aczkolwiek wiem, że próby rozmów były). A nóż, widelec, może się jeszcze uda. Tak sobie głośno myślę, że takie szczepy jak HotHead czy też Hornindial, albo Loki od Imperiala mogłyby sporo namieszać. Zero zabawy w startery, lejesz prosto z paczki, kontrola temperatury to w zasadzie owinięcie kocem fermentora. Nie mają też wyeksponowanego tego charakterystycznego smaku jak Voss kveik. Brzeczkę schłodzisz do tych 30 stopni nawet latem, raj dla wyżej wymienionych szczepów. Świetnie grają z chmielami nowofalowymi. Najbardziej w tej sytuacji jest poszkodowany @Lasek, bidulek musi tym samolotem te paczki targać ;). @Glowa prawdopodobnie HH miałeś właśnie z tej linii dystrybucji norwesko-lotniczo-polskiej. Wiem, że we Wrocławiu, lub okolicy ten szczep w swoich bankach powinny mieć przynajmniej dwie osoby. Jeżeli chcesz mogę zagadać i jak jeszcze je trzymają to pewnie uda się jakoś go dostać. Warunkiem jest ogarnięcie stopniowanego startera. Względnie poczekasz do początku lata, wtedy najczęściej odpalam go ze swoich mrożonek, wtedy mogę wysłać.
  2. Szybka odpowiedź to: nie wiem. Kolejny raz się powtórzę, nie wiem jakie masz parametry wody. Dlatego napisałem, że rozcieńczanie 'może' być błędem. Aby coś policzyć musisz mieć dane wejściowe. Tylko w takim wypadku cały proces zachowa się deterministycznie. Po opublikowaniu artykułu o wodzie miałem na skrzynce raporty wody chyba z połowy Polski. Skrajne z nich to takie, że jedna woda była bliska demineralizowanej. Rozcieńczanie takiej wody nie ma sensu i też niewiele wnosi. Forumowicz, który nadesłał raport narzekał, że wszystkie jego ciemne piwa są cierpkie. A z drugiej strony kolejny skrajny raport pokazywał alkaliczność 320 ppm/CaCO3 (twardość powyżej 400 ppm/CaCO3, wg normy maksymalnie może być 500 ppm/CaCO3). W tym przypadku forumowiczowi wychodziły dobrze ciemne piwa, w jasnych zawsze słaba wydajność. Nawet mimo takich skrajności piwa się zatarły, z gorszą wydajnością, ale zatarły. Obstawiam również, że kończyły w szklankach a nie w rurze kanalizacyjnej. Zatem przeczytaj artykuł o wodzie. Tam również wyjaśniam jak sobie poradzić z parametrami wody nie mając w ogóle raportu. Wtedy podejmij decyzję, czy trzeba, czy też nie cokolwiek z nią robić.
  3. Dzięki @sihox za podlinkowanie artykułu, widać, że jednak ktoś to czyta :). @nogmot jestem tego samego zdania co @sihox, nie grzeb w tej wodzie, bo 'leczenie' może okazać się gorsze od 'zarazy'. Po pierwsze rozcieńczasz 1:1, co za tym idzie cała mineralizacja utnie Ci się o połowę. Nie wiesz jaka jest mineralizacja przed rozcieńczeniem, zatem już rozcieńczenie może okazać się złym pomysłem. Współczynnik pH który podałeś, bez reszty parametrów wody, mówi Ci jedynie w jakiej postaci jest układ węglanowy w Twojej wodzie. Nie można tylko na podstawie pH obliczyć ilości kwasu, który musisz dodać, nie znając alkaliczności wody. Dodatkowo zamierzasz dodać jeszcze gips piwowarski, siarczan wapnia. Wapno z tej soli dodatkowo obniży Ci pH. Nie chcę Cię zniechęcać do modyfikacji wody od samego początku. Jednakże, lepiej na początku poczytać i zrozumieć na czym to polega. A następnie świadomie i bezbłędnie uzyskać profil wody jaki jest odpowiedni dla stylu czy też Twojego zamiaru. Jeżeli do tej pory wychodziły Ci dobre piwa na wodzie którą masz, to i w tym przypadku trzymaj się tej samej wody. Potem jak znajdziesz chwilę, poczytasz i zrozumiesz na czym cała zabawa polega to zaczniesz dostosowywać profil wody. Zatem nie zrażaj się, uzbrój się w cierpliwość, w końcu to atrybut domowego piwowara i podejdź na luzie do warzenia. To tylko hobby a nie koniec świata
  4. DanielN

    chłodnica

    @gobilab zainteresuj się tym wątkiem: Wcześniej miałem bardzo podobną do tej Inox-215. Teraz mam z rurki karbowanej. Swoją zamawiałem z https://www.karbowane.pl/dowolna-chlodnica-p-67.html. Cenowo wychodzi korzystniej ta z wątku forumowego, który wkleiłem. Chłodnica z rurki karbowanej chłodzi zdecydowanie szybciej, przy takiej samej długości rurki, zużywa też mniej wody. Ma po prostu większą powierzchnię wymiany. Bardzo dobrze myje się ją w zmywarce. Na minus, jest lekka i bez wody wewnątrz pływa po powierzchni. Jak nie ma wody w środku to można zblokować ją łygą. Można też nalać wody, wtedy taką chłodnicę wkładaj już podłączoną zarówno do źródła wody (zakręconego by nie było niedomówień) jak i odpływu, bo gorąca brzeczka szybko podgrzeje Ci wnętrze i trochę wody wychlapie. Mało to przyjemne być pochlapanym gorącą wodą.
  5. @Czeslaw kwestia drożdży. WLP590 zacirane w 72 stopniach kończyły mi pracę po około miesiącu z wynikiem 0.6P. Drożdże produkujące dużo fenoli, w tym saisonowe mają dość często na pokładzie enzymy zdolne do rozkładania bardziej skomplikowanych dekstryn, przez co odfermentowanie jest większe. Problem jest w drugą stronę, zrobienie piwa niskoalkoholowego :), bo bardzo trudno zejść z odfermentowaniem poniżej 40%, mialem już dwa podejścia do wyizolowania Sacacharomyces Ludwigii, klapa, zobaczymy czy do trzech razy sztuka
  6. Cześć @Przemo.K, Tobie również życzę udanych warek.
  7. @Kassmar za jakiś czas pewnie ruszą. Jednak te opakowania pure pitch raczej powinny najpierw przejść przez starter, mimo tego, że producent mówi, że drożdży wystarczy. Nie wiem, kiedy zamawiałeś i skąd. Ale jeżeli wysyłkowo i jakoś niedawno, to mogło je przemrozić. Wtedy dość sporo ich ginie. Przy tak długim lagu i zadaniu prosto z opakowania możesz spodziewać się w najlepszym przypadku mocno podbitych estrów. One Ci się teraz zapewne ostro mnożą.
  8. @mkrawc, @Janciuncio czekałem, aż się wypowie ktoś kto ma takie urządzenie. Powiem w teorii, nie musi to być prawda. Z prawa Henry'ego wynika ustawienie ciśnienia w danej temperaturze, by osiągnąć zamierzone wysycenie piwa. Zmiana ciśnienia na reduktorze jest podyktowana utrzymaniem zamierzonego wysycenia. Przez prostą schładziarkę przechodzi piwo już wysycone. Po schłodzeniu piwo może przyjąć więcej dwutlenku węgla. Ale, po pierwsze nie ma skąd, po drugie rozpuszczalność to dość powolny proces. Zatem, na mój stan wiedzy, keg musi być ustawiony zgodnie z temperaturą piwa podczas procesu wysycenia a nie wyszynku. Jak keg stał i stoi w 17 stopniach, to trzeba ustawić ciśnienie dla tych 17 stopni. Jeżeli się mylę to proszę o korektę. Wyszynk z kega z wysokim ciśnieniem, w przypadku gdy chłodziarka nie kompensuje ciśnienia będzie utrudniony. W taki przypadku na czas wyszynku upuszczasz ciśnienie z kega i ustawiasz na reduktorze takie jakie jest wygodne w wyszynku. Po skończonej imprezie ponownie ustawiasz takie jak było wcześniej, inaczej pozostałe piwo powoli sie wygazuje, do poziomu obniżonego ciśnienia do wyszynku.
  9. @dant92 różnie z tym bywa. Kveiki od Omegi potrafią i w kilka godzin ruszyć. A taki 18 miesięczny WLP300 dopiero po 36-48h. Nie ma reguły. Czas 24h traktuj jako dolną granicę. Jak potrzymasz 36 godzin to będzie nawet lepiej. Trzeba obserwować przyrost biomasy na dole probówki. Jak się powiększył to przelewać na kolejny poziom.
  10. Próba jodowa Jak to działa? robić czy nie robić? Zanim zacznę, przedstawię kilku forumowiczów którzy dbają o poziom tego co czytacie. Kantor, ogromne dzięki, że zechciałeś kolejny raz zrecenzować artykuł i jak zawsze podnieść jakość merytoryczną. Dobrze mieć człowieka związanego z chemią w szeregu piwowarów. Kolejny raz dzięki Oskaliber i Undeath za krytyczne oko praktyka. Nie mogę też zapomnieć o podziękowaniach dla żony, która już chyba ma trochę dość czytania o piwie, to dzięki jej poprawkom stylistycznym można to w ogóle czytać. W Internecie jest wiele źródeł o tym, jak przeprowadzić test na obecność skrobi za pomocą jodyny. Jeżeli badana próbka zmieniła kolor, to znaczy, że skrobia jest obecna i trzeba dalej zacierać. Współczesne słody, zwłaszcza te mocno rozluźnione, potrafią już po 10-15 minutach pokazać negatywną próbę jodową. Nie ma skrobii, to po co zacieramy tak długo? Czy nie pora wysładzać? Na te pytania postaram się odpowiedzieć. Opiszę Ci jak działa próba jodowa i mam nadzieję, że przekonasz się, że warto poczekać dłużej z zacieraniem. W tym celu trzeba przypomnieć co to jest skrobia w rozumieniu piwowara domowego. Skrobia jest polimerem, w zasadzie biopolimerem, a jeszcze dokładniej polisacharydem. Przedrostek ‘poli’ oznacza, że związek składa się z wielokrotnie powtórzonych jednostek zwanych merami. Stąd polimer. W skrobi merem jest cząsteczka glukozy. Zatem skrobia to wielocząsteczkowy związek, który składa się z powtarzających się cząsteczek glukozy. Ale żeby było ciekawiej, to w skrobi występują dwie frakcje: Amyloza, są to długie nitki glukozy. W skrobi pochodzącej ze słodów mogą liczyć liczyć nawet 2000 cząsteczek glukozy w jednym rzędzie. Cząsteczki glukozy połączone są jedna za drugą, budując długą wstążkę. Co ciekawe, odpowiednio długa wstążka zaczyna się skręcać w spiralę. Ta właściwość, jak się zaraz okaże, jest kluczowa do przeprowadzenia próby jodowej. Na pełny obrót spirali przypada 6 cząsteczek glukozy. W zależności od źródła skrobi, amyloza stanowi około 10-30% jej masy. W przypadku słodu jęczmiennego około 20%. Wygląda to tak jak na poniższym obrazku. Te sześciany wewnątrz to cząsteczki glukozy połączone atomem tlenu. Amylepektyna, jest o wiele bardziej złożona. Składa się z ogromnej ilości cząsteczek glukozy, dochodzącej nawet do 200 tysięcy. Amylopektyna jest rozgałęzionym tworem. W skrobi pochodzącej z jęczmienia, co 20-30 wiązanie, odchodzi kolejna nitka. Amylopektyny to około 70-90% masy skrobi. W przypadku słodu jęczmiennego to około 80%. Tak wygląda wycinek z takiej potężnej sieci amylopektyny: Wygląda to tak, że raz na jakiś czas dołącza się jedna nitka amylozy. I tak dalej i tak dalej. Jak pójdziemy po jednej z nitek, aż do samego końca, to widok się trochę zmieni. Będzie wyglądał tak: Końcówki zaczną się skręcać. Czasem w podwójną spiralę, a czasem pojedynczą. Zjawisko skręcania występuje wtedy jeśli nitka jest odpowiednio długa. Skręcenia są dość rzadkie w przypadku wewnętrznej części amylopektyny. Zarówno amyloza jak i amylopektyny przeplatają się ze sobą formując coś w rodzaju kłaczków. Poniżej przyda się wiedza na temat działania enzymów scukrzających. W razie problemów zapoznaj się z tym artykułem. Wiele Ci wyjaśni. Jodyna jest łatwo dostępna w aptece. Możesz ją kupić jako środek do odkażania ran lub płyn Lugola. Oba środki nadadzą się do celów piwowarstwa. Jodyna do odkażania jest dość ciemna, więc jeżeli masz wybór lepiej kupić płyn Lugola. Będzie lepiej widać, zwłaszcza w przypadku ciemniejszych piw. Jod nie jest rozpuszczalny w wodzie, aby go rozpuścić używa się jodku potasu. Jod reaguje z anionem jodkowym, tworząc anion trójjodkowy, który jest rozpuszczalny w wodzie. Ważne: jodynę należy przechowywać w ciemnym miejscu. Jod ma taką właściwość, że jak trafi na skręconą amylozę lub skręconą końcówkę amylopektyny, to potrafi wniknąć do środka i ułożyć się w rządku. Zgodnie z [1] może tak połączyć się do 7 cząsteczek, ale najczęściej jest to mniejsza liczba. Potem następuje przerwa i kolejne cząsteczki jodu. Jeżeli na taką strukturę padnie światło, czyli będą bombardować je fotony, to okazuje się, że barwa zmienia się na ciemno niebieską a nawet granatową. Im więcej jodu wniknie do skręconej amylozy, tym kolor staje się ciemniejszy. Dzieje się tak na skutek pochłaniania fotonów (światła) przez taki kompleks. Połączenia mostkowe w amylopektynie, są rzadko skręcone. W takiej strukturze, jodu będzie o wiele mniej. Dlatego amylopektyna barwi się jaśniej, kolor jest raczej wpadający w czerwień. Dodam jeszcze kolejny składnik, czyli enzymy. Załóżmy, że robisz przerwę w temperaturze około 61°C, jest to również dolna granica kleikowania słodu jęczmiennego. Enzym Alfa-amylazy, jeżeli działa, to bardzo słabo. Za to Beta-amylaza ma się świetnie. Rozłoży sporą część amylozy i zewnętrzne części amylopektyny. Dalej Beta-amylaza zatrzyma się, bo nie umie poradzić sobie z rozgałęzieniami. Czyli zostaje dużo skrobi, nie ma skręconych amylaz, jod nie ma gdzie się schować. Przy użyciu płynu Lugola zapewne zauważysz, że jeszcze do końca się nie zatarło. Ale w przypadku jodyny do odkażania, która jest ciemna, możesz się pomylić. Jest jasną sprawą, że nikt tak nie zaciera. Temperatura przerw scukrzających jest wyższa, by trafiać w optimum. Wtedy najczęściej działają zarówno Alfa jak i Beta-amylaza. Skrobia się rozkłada. Próba jodowa wyszła negatywna. Ale czy enzymy skończyły już pracę? Już pewnie się domyślasz, że nie. Jeżeli będziemy mieli dużo krótkich łańcuchów cukru, albo dekstryn z rozgałęzieniami, które mają tylko kilka cząsteczek glukozy, to jodyna nie będzie w stanie się tam utrzymać. Również im krótsze rzędy ułożonej jodyny w spirali amylozy, tym kolor jest jaśniejszy. W cukrach o długości 5-6 cząsteczek, jodyna nie jest w stanie się utrzymać. Próba jodowa wychodzi negatywna a nadal jest dużo krótkich łańcuchów cukrów, na których enzymy będą jeszcze długo działały. Jeżeli przerwiesz zacieranie zaraz po próbie jodowej, to skończysz ze słabo fermentujacą brzeczką, bo drożdże nie są w stanie strawić tak długich łańcuchów cukrów jakie pozostały. Za to bakterie owszem tak. Ryzyko infekcji wówczas wzrasta. Dodam kolejny puzel. Enzymy oraz skleikowana skrobia w trakcie zacierania są wypłukiwane i rozpuszczane w wodzie. Tak powstaje zupa, która będzie brzeczką. Tam zachodzi ogrom pracy enzymów. Alfa-amylaza tnie losowo długie odcinki amylopektyny i amylozy. Beta-amylaza odcina maltozę. Ilość enzymów jest stała i jest ich tyle ile było w słodzie. Część jest niszczona, denaturuje, np.: jak ucieknie Ci temperatura, albo dostaną za dużo ciepła od palnika czy grzałki. Możesz założyć, że ich ilość bardzo powoli spada w czasie zacierania. Za to ilość pracy wzrasta. Pokażę to na przykładzie. Długi polimer amylozy ma 2 tysiące cząsteczek, jest to linia ‘0’ Jedną amylozę może atakować na raz wiele enzymów Alfa-amylazy, ale tylko jeden enzym Beta-Amylazy. Załóżmy że linia 1 była rozcięta tylko przez jeden enzym, gdzieś około połowy. Tak powstały dwa nowe łańcuchy. Jest teraz praca dla dwóch kolejnych enzymów Beta-amylazy. W kolejnym kroku enzymy alfa-amylazy ponownie rozcieły poprzednio powstałe łańcuchy. Co powoduje, że kolejne 4 wolne enzymy Beta-amylazy mogą zacząć rozkładać długi polimer na maltozę. I tak dalej i tak dalej, ilość krótkich amylaz do pewnego czasu wzrasta wykładniczo, potem proces zwalnia, z powodu kończącej się skrobi. Alfa-amylaza jest bardzo wydajna, Beta-amylaza dostaje potężne ilości krótkich łańcuchów, z których powstanie maltoza. Owszem enzymów są duże ilości, ale po pewnym czasie o wiele więcej będzie krótkich polimerów, na których można pracować, a nie ma jeszcze kim, trzeba cierpliwie czekać. Enzymy są niesamowicie szybkie, ale jest taka ilość pracy, że mimo dużej prędkości, potrzeba im czasu by całkowicie scukrzyć zacier. Pamiętaj też, że enzymy nie mają nóg. W tym małym świecie liczą się siły przyciągania i prawdopodobieństwo i Pan Boltzmann. Nawet jak enzym jest wolny, to musi trafić na polimer i to z odpowiedniego końca w przypadku Beta-amylazy. Jako piwowar, możesz pomóc enzymom. Raz na jakiś czas powoli mieszając zacier. Możesz też zamontować mieszadło i zacierać na wolnych obrotach przez cały czas. Proces zajdzie trochę szybciej. Pomimo tego, że próba jodowa, po tych 15 minutach już jest negatywna, to nadal w zacierze są potężne ilości krótkich cukrów, które jeszcze powinny być przerobione przez enzymy. To dlatego warto poczekać jeszcze godzinę, jest to dobra wypadkowa. Proszę zerknij w wolnej chwili do artykułu ‘Beer-busters! Zacieranie z dwoma przerwami – czy i kiedy warto?’. Jest to opis eksperymentu, który przeprowadzał Undeath wraz z kolegami. Zwróć uwagę o ile jeszcze wzrósł ekstrakt, po stwierdzeniu negatywnej próby jodowej. Wynik eksperymentu pokazuje, że warto czekać. W przypadku mocnych piw, gdzie proporcja zasypu słodu do wody wynosi około 1:2 amylazom jest trochę trudniej. W powstającej brzeczce robi szybko się tłoczno i rozpuszczalność spada. Do tego ciecz jest gęsta. Gęsty zacier powoduje mniejsze ruchy wewnątrz i enzymy trudniej trafiają na polimery glukozy, rozkład jest wolniejszy. Dlatego czas zacierania “mocarzy” często się wydłuża. Kilka godzin nikogo nie powinno dziwić. Czy warto robić próbę jodową? Wg mnie próba jodowa jest warta przeprowadzenia przynajmniej w dwóch przypadkach. Pierwszy przypadek, gdy dopiero zaczynasz przygodę. Warto ją robić w celach edukacyjnych. Co 5 minut przez pierwsze 20 minut zacierania, najlepiej na różnych stylach. Potem już co 10 minut do końca czasu zacierania. Pamiętaj tylko, aby odbierać rzadki płyn, bez drobin słodu. Najłatwiej zrobić to sitkiem kuchennym i złapać kilkanaście kropli do łyżki i przelać na biały talerzyk. Obserwacja pokaże Ci jak szybko działają enzymy. Również pozwoli złapać Ci przypadek, że totalnie coś idzie nie tak i test jodowy ciągle wychodzi pozytywny. Wtedy sprawdź czy nie uciekła Ci temperatura, czy twój termometr jest sprawny, może zalało Ci sondę. Prawidłowo zacierane piwo z dobrze dobranym zasypem koniec końców musi wykazać negatywną próbę. Drugi przypadek, to użycie dużych ilości składnika niesłodowanego. Składniki niesłodowane najczęściej nie mają enzymów scukrzających. W takim przypadku na początku upewnij się, że masz minimalną siłę diastatyczną, przynajmniej 30 Linterów, chociaż lepiej około 50. W tym celu warto wybrać słody silnie diastatycznie, jak: jasny pilzneński, jasny pszeniczny, w skrajnych przypadkach można sięgnąć po jasne słody z jęczmienia sześciorzędowego czy nawet słód diastatyczny. Takie dodatki niesłodowane jak: dynia, gryka, pszenica, żyto, mają dużo beta-glukanów. Zacier staje się bardzo gęsty, nawet lekko kisielowaty. Enzymy mają bardzo trudne środowisko pracy. Mimo dobrej siły diastatycznej, będą dłużej działały. Dlatego próba jodowa jest jak najbardziej na miejscu. Będziesz wiedział, jak długo jeszcze poczekać. Sam stosuję zasadę, że minimalny czas zacierania jest trzy razy dłuższy od czasu wykazania negatywnej próby, ale nie krócej jak godzina. Czasem witbier zacierał mi się ponad dwie godziny. Ponownie się trochę rozpisałem, także nie przynudzam już dłużej. Z tak prostej rzeczy jak próba jodowa wyszło małe wypracowanie. Jednakże przemyciłem kilka informacji co dzieje się w zacierze i jak to gra z próbą jodową. Teraz wiesz, że warto poczekać. Może przeczytasz podlinkowany w treści artykuł o sile diastatycznej i skusisz się na witbiera z 70% zasypem pszenicy niesłodowanej. Nie zapomnij tylko jej skleikować. Dziękuję! Głównym źródłem, z którego korzystałem, to dokument: [1] The Structure of the Blue StarchIodine Complex. Zerkałem również do Malt : A Practical Guide from Field to Brewhouse oraz Principles of Brewing Science : A Study of Serious Brewing.
  11. DanielN

    Witam

    Cześć @Arturro
  12. @Janciuncio nagazujesz i w 17 stopniach. Zobacz na tą tabelę. Jak chcesz osiągnąć bagażowa nie 2 vol, dobre do większości ALE, to ustawiasz ciśnienie okolo 1.3 bar, czekasz i po kilku dniach się samo nagazuke. Pomijam już turbo bagażowa nie. Zmiana temperatury piwa w kegu powoduje też zmianę ciśnienia. Dalej latasz po tabeli i wiesz o ile spadnie lub wzrośnie. Wyszynk ciepłego piwa przez kran z tak dużym ciśnieniem będzie trudny bez zrównoważenia linii. Dlatego kegi trzyma się w chłodzie by mieć takie same warunki dla zmontowanej linii do wyszynku. Zobacz tak, wysycenie 2vol w 17 stopniach to 1.3 bar. Jak obniżysz temperaturę kega/piwa do 10 stopni to ciśnienie jakiego potrzebujesz jest o pół bara niższe i wyszynk będzie łatwiejszy. Też będzie łatwo linie zrównoważyć. Nie udało niemiecki chyba prościej tego wytłumaczyć. W razie problemów liczę na któregoś z forumowiczow.
  13. @Janciuncio da się. Ale wtedy musisz podnieść ciśnienie ustawione na reduktorze. Wyszynk będzie upierdliwy. Przeczytaj poniższy artykuł i zobaczysz o co w tym wszystkim chodzi.
  14. @Delano nie mam pojęcia, to tylko kolejna z możliwości. W warunkach domowych trudno mówić o powtarzalności procesu. Trochę łatwiej mają Ci co zautomatyzowali proces. Wielu z nas już próbowało powtarzać, zwłaszcza te udane, warki. Skutek nie zawsze był zamierzony. To co Ci napisałem, traktuj jako dodatkową zmienną w procesie. Postaram się coś napisać i za jakiś czas wrzucę. Nie będzie tam rewolucji, ale chyba się wyjaśni dlaczego tak wielu piwowarów prawie nigdy nie robi próby jodowej.
  15. Jest już wolna Jak już robimy off-top, to przy okazji też się przypomnę. Ktoś pożyczał ode mnie "Designing Great Beers : The Ultimate Guide to Brewing Classic Beer Styles", fajnie by było jakby w końcu oddał
  16. @Delano oprócz tego co już powiedział @Hobbysta jest jeszcze taki trop: W pierwszej warce dodałeś ciemne słody po negatywnej próbie jodowej. Czyli enzymy w dużej mierze się wypłukały i wykonały ogrom pracy. Mogły pracować w bardziej optymalnym pH. Ciemne słody są enzymatycznie nieczynne, więc dodane pod koniec, mimo tego, że spowodowały spadek pH zacieru to i tak już było w większości zatarte. W drugiej warce dodałeś ciemne słody na początku, te stanowią duży procentowy zasyp. Wartość pH mogła polecieć na łeb na szyję. Jeżeli do tego doszło, to enzymy mają problemy z wydajną pracą. Nawet jak wykonałeś próbę jodową i pokazało, że Ci się zatarło, to jedynie co stwierdziłeś to brak skrobi wg Twojego oka. Ta próba nie mówi o całkowitym, w danych warunkach, scukrzeniu zacieru do cukrów fermentowalnych. To skutkuje większą ilością dłuższych łańcuchów cukrów, które nie są metabolizowane przez drożdże. W efekcie daje płytsze odfermentowanie. Jeżeli kogoś interesuje jak działa próba jodowa i dlaczego warto, a nawet trzeba poczekać, po negatywnej próbie niech da znać. Mogę napisać kilka zdań jak to się dzieje, że się barwi i potem przestaje. Dzieją się tam fajne rzeczy.
  17. Nie ma takowych. To jak długo ich używasz zależy tylko od Ciebie, a dokładniej jak dokładnie je myjesz i czym je myjesz i jak skutecznie dezynfekujesz. Jeżeli nie masz infekcji, wiadra nie są mocno porysowane wewnątrz, nie są też nadpęknięte, to posłużą latami. Wcześniej wymieniałem je co rok, potem zacząłem używać NaOH + StarSan i tak służą mi drugi, może trzeci rok, nadal dobrze wyglądają. Jeżeli składasz wiadro w wiadro, to składaj je zawsze suche, wtedy nie zakwitną żadne kolonie. Przemywaj wiadra również z zewnątrz oraz od spodu. Czasem przylepia się jakieś ziarenko i może Ci zarysować drugi fermentor wewnątrz. Duża ilość rys jest dobrym miejscem, gdzie mikroby mogą się schować i zbić w kolonię. Potem łatwiej o zakażenia.
  18. @Hanys93 woda ma bardzo dużą alkaliczność. Niskie chlorki i siarczany. Zatem główne źródło wapnia, to będzie CaCO3. Nie mam jak tego teraz policzyć dokładnie i z szybkich obliczeń pamięciowych wychodzi mi kolor piwa około 50. Mam nadzieję, że się nie mylę mocno. Zatem pewnie bardzo mocny RIS. Taka wodą bym nie wysładzał. Za mocno alkaliczna. Jako, że ma dużo weglanow, to też ma dużą twardość przemijająca. Taka woda po długim przegotowaniu i dekantacji zmięknie i straci sporo alkaliczności. Można też strącić węglan wapnia za pomocą wapna gaszonego. Ile go dodać to trzeba poszukać w tabelach albo policzyć.
  19. Nie istnieje najlepszy alkohol do dezynfekcji. Wg tego co pamiętam, to stężenie 60-75% jest najskuteczniejsze jeżeli mówimy o czystym alkoholu etylowym. Stężenie się waha w zależności od innych dodatków i warunków. Jedne środki lepiej działają na jedne mikroby, inne lepiej na przetrwalniki. Mi od kilku lat starcza roztwór izopropanolu i spirytusu medycznego, rozcieńczony do tych 70-75%. Taki baniak wystarcza mi na dwa lata. Wychodzi łącznie około 7 litrów środka. Sprawdzałem skutecznie tłucze lacto i bretty. @Robert87 jakbyś był zainteresowany jeszcze skutecznością środków, to jakiś czas temu robiłem w kooperacji taki test różnych środków. Możesz go znaleźć tutaj: Był w oparciu o brety. Ale ten mój bieda despeey również na lacto sprawdzałem i działa jak diabli.
  20. Lepiej działa jako rozpuszczalnik. Pozwala szybciej wniknąć alkoholowi etylowemu do wnętrza mikroba. Dodatkowo lepiej działa jeżeli mikroby tworzą zbitki (zjawisko okulacji). Takie info dostałem od znajomego który pracuje w laboratorium. Jest też w wielu środkach dezynfekujących w ilości około 1-3%. Nie do końca tak to wygląda. Aby wytworzyć formy przetrwalnikowe potrzeba czasu. Jak idzie taki alkohol, to mikroby go nie mają za wiele. Mocny alkohol powoduje szybką denaturację białek. Jeżeli kolonia tworzy mocny zbitek, to mocny alkohol zadziała po powierzchni i nie zdąży wniknąć głębiej, lub będzie miał z tym problemy. Po prostu zetnie zewnętrzna część. Słabszy alkohol działa trochę wolniej, ale skuteczniej. Pozwala mu wnikać głębiej. Isopropanol w tym pomaga. Takiego rodzaju dezynfekcji używam do małych powierzchni i przedmiotów. Najczęściej mam pojemnik ze starsan gdzie odkładam łyżeczki, temometr itp. itd. Wychodzi taniej i nie wysusza rąk.
  21. Kupuję ten https://allegro.pl/oferta/dezynfekcja-powierzchni-narzedzi-5l-spirytus-96-5225447608 Dokupuje jeszcze wodę demineralizowaną do rozcieńczenia i 250ml izopropanolu. Mieszam alkohole i rozcienczam wodą do 70-75% objętościowo. Desprey dla ubogich, do szybkiej dezynfekcji, świetnie się sprawuje. Taniej wychodzi StarSan.
  22. @jagonek zerknij w ten wątek: Powinieneś znaleźć tam odpowiedź.
  23. @zegancio to nie do końca tak działa. Masz już wysoki poziom siarczanów i chlorków, dodawanie czegokolwiek może pogorszyć Ci sprawę. Zerknij w dział artykuły i opracowania, na pierwszej stronie znajdziesz artykuł o wodzie w browarze domowym, powinen Ci pomoc. Ten styl jest trudny technologicznie w domowych warunkach. Powodem ściągania nie musi być sama woda. Najczęściej są drobinki chmielu, które zalegają i dają efekt ściągania. Duża ilość osadów, pochodząca od płatków, nie ułatwia mu opadania. Nie znalazłem lepszego sposobu na ten styl, gdzie chmiel idzie wagonami, jak szybkie schłodzenie. Potrzymać tak kilka dni i bardzo ostrożnie rozlać.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.