Rozumiem logikę ale nadal nie rozumiem. Po pierwsze, przy prędkości z jaką pędził, gdyby uderzył czołowo w drzewo, to by było dla niego bez różnicy, czy miał zapięte pasy, czy nie miał. Bo, o czym tu nikt nie pisze, to zazwyczaj nie zapięte pasy szkodzą, tylko prędkość/brawura.
Ty przytoczyłeś jakiś przypadek z gazety, ja znam z życia - znajomy wracał w nocy samochodem i zasnął za kierownicą, wpadł w rów i koziołkując wypadł przez okno i został przygnieciony przez samochód. Gdyby miał zapięte pasy prawdopodobnie nic by mu się nie stało, być może potłukł by się, ewentualnie coś złamał - tak nie miał szans.
I możemy się tak licytować znanymi przypadkami (to mniej więcej jak ze szkodliwością palenia, każdy palacz zna jakiegoś "wujka", który całe życie pali i jest zdrowy jak rydz) i jedni nie przekonają drugich. Przyznam ci jednak rację, że decyzję o zapinaniu pasów powinno się zostawić kierowcy.
Pasy zapinam odruchowo od zawsze (nie umiem jeździć bez zapiętego pasa), ba, nawet nakazuję wszystkim moim pasażerom to zrobić.