Nie wszystko na raz. Chodzi mi o ułatwienie działalności mikrobrowarów, a nie rewolucję w polskim prawie gospodarczym.
Sprawa rozliczania akcyzy jest (według mnie) największą przeszkodą i kłodą pod nogami, gdy się chce zacząć sprzedawać własne piwo. Tego nie ma przy produkcji dżemu, sałatek warzywnych, czy serów. Dlatego tym na początek chcę się zająć, żeby łatwiej było zrobić pierwszy krok. Moim zdaniem nie ma co się napinać i udawać, że wymogi sanitarne przy produkcji piwa są inne (mniejsze?), niż przy produkcji dżemu czy sera. Pod tym względem oczekiwanie, że prawodawca pójdzie na ustępstwa jest proszeniem się o nieprzyjemną reakcję producentów innej spożywki. W końcu oni muszą mieć sale z kafelkami pod sufit, umywalkę w każdym pomieszczeniu i odpowiednią wentylację. To samo dotyczy małych, średnich i wielkich browarów - tego nie chcę zmieniać. Nie chcę, żeby stosowano jakieś specjalne traktowanie.
Z kolei zmiana w sposobie rozliczania akcyzy to nie jest taki wielki problem, bo taka zmiana to nie jest to że ktoś będzie płacił inaczej niż do tej pory - tylko że będą płacić ci, którzy do tej pory nie płacili (nie płacili, bo nie wprowadzali do obrotu). Tak jak dla istniejących browarów jest teraz zniżka w kwocie akcyzy, jeżeli ich produkcja ileś tam hl nie przekroczy, tak chciałbym, żeby istniał taki próg produkcji rocznej, dla którego akcyza jest rozliczana ryczałtowo, na podstawie deklaracji o wykonaniu warzenia, bez konieczności dokładnego podawania ile było hl i ile °P miała brzeczka, z dokładnością do 2 miejsc po przecinku. Wyobrażam sobie to tak, że rozpoczynając działalność deklaruję jakie mam wybicie i tylko zgłaszam (raz w miesiącu?) ile uwarzyłem - i płacę od tego akcyzę. Nie mam składu podatkowego i nie czekam z płaceniem akcyzy, żeby "wyszło" z browaru - jak mi piwo skwaśnieje, to moja strata, zarówno surowców, jak i opłaconego ryczałtu. Wszystko po to, żeby jak najbardziej uprościć całą tę akcyzową karuzelę.