#11 który właśnie dziś powstawał powinien nazywać się "bezstylowiec-pechowiec", albo jakoś podobnie. Wszystko z nim było nie tak.
Zaczęło się od zacierania. BierSzmit wyliczył mi (biorąc pod uwagę moją dotychczasową wydajność), że na 21l nastawu 12.5°Blg będę potrzebował 5kg słodów, więc tyle sobie ześrutowałem. Wsypałem je do 15l wody i okazało się, że ledwo daje się w tym machać łychą - w tym momencie zacząłem mieć złe przeczucia. I okazało się że miałem rację gdy tylko przeszedłem do etapu filtracji. Spuszczam vorlauf: 3l, 3.5l, 4l, 4.5l... stop, nie mieści się więcej w garnku, więc powrót do kadzi, a tu dalej leci mętne, mało tego, młóto już łyse, ożesztyorzeszku! Panika, stopień I.
Jakimś cudem udało mi się przepuścić trochę wody przez młóto, ale już gdy miałem w garze ok. 17l (a celowałem w 24l) to brzeczka miała 12.5°Blg. Z czego wykręcić te 7l? Jak będę dalej tak wysładzał to dostanę 24l, ale 7°Blg a nie 10°Blg... Olałem pomiary, nawet nie wiem ile miało to, co postawiłem wreszcie na gazie. Wetknąłem dodatkowo grzałkę i poszedłem położyć dziecko spać. Po paru minutach z kuchni doleciał swąd spalenizny - jak do tej pory do zagotowania było ze 40', to teraz 24l brzeczki zagotowało się w niecałe 10' i oczywiście wykipiało. Przy okazji grzałka wyleciała z gara i zanim zdążyłem ją wyłączyć (Panika, stopień II) zrobiła się całkiem czarna. Szfakfakfak.
Potem, aby ukoić moje nerwy uformował się ładniutki przełom, a w całym domu przyjemnie zapachniało chmielem. Przyjemne szybko się skończyło, gdy zabrałem gar na balkon do studzenia - płyta kuchni wyglądała jak powierzchnia księżyca potraktowana z Flammenwerfera. Dobrze że małżowiny nie ma w domu, może zdążę sprzątnąć jutro, bo już dziś nie mam siły.
Przygotowuję się na Panikę, stopień III jutro rano, gdy okaże się że starter WY2112 który zrobiłem wczoraj wcale jeszcze na dobre nie wystartował. Uch!