Skocz do zawartości

lechu555

Members
  • Postów

    517
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    12

Treść opublikowana przez lechu555

  1. Nooooo, tak to można patrzeć na świat. Piękny widok.
  2. marzę o dniu, gdy na polskich chmielach wyjdzie mi cokolwiek niż goryczka (Iunga ma mój miecz, topór i to trzecie jeszcze, nie pamiętam). Skąd bierzesz chmiele, po prostu zamówię z tego samego sklepu i przekonam się? Co do robienia nie tak, to ciężko tego oczekiwać gdy warkę zawsze rozdzielam na pół zachmielając to tylko inaczej na zimno i akurat ta połowa z amerykanami wychodzi bez zarzutu, a druga to zmarnowane piwo de facto.
  3. nie nie, nie infekcję tylko to, że ten słodkawy (ja bym powiedział, że słodkawo-kwiatowy) zapach wcale nie pochodzi od chmieli tylko od drożdży bo ja przy burzliwej mam zapach tenże zawsze niezależnie czy piwo jest chmielone czy nie i szukam sposobu by ten zapach zachować, albo uzyskać innymi metodami bo mi się bardzo on podoba, niestety po nagazowaniu praktycznie już go nie ma. O smak pytałem z ciekawości. Po otwarciu wiadra do normalka, też to mam. Nic niepokojącego. Moim zdaniem to się wyklaruje. Mi piwo się gazuje nie dłużej niż 2tyg w pokojowej temperaturze, więc moim zdaniem za trzy dni możesz coldcrashować o ile nie przechowujesz w jakichś niskich temp. Tak więc nie martw się, będzie dobrze, a i tak to obecnie jest nieźle. O filtrację nie martw się aż tak bardzo, ja stosuje BIAB gdzie osadów gotuje się z brzeczką co nie miara i piwo klaruje się bez żelatyn itd.
  4. Ten zapach z rurki to na burzliwej czy na cichej masz ?
  5. to wcale nie tak źle. a zapach ?
  6. spróbuję, ale nie oczekuję cudów, już więcej tego błędu nie popełnię, że chmiel, którego nigdy nie używałem wcześniej wrzucę do 20l piwa, partacząc kompletnie piwo, tracąc 8 godzin na warzenie i wszystkie związane z tym czynności, zasyfiając kuchnię. Zrobię 5l z ekstraktu , sprawdzę, dam 8g/l na zimno ( ile dałeś tego?). Jeżeli nic będzie nic jak w Zuli to chmiel wypierdzielam na kompost precz, co najwyżej na goryczkę zużyję. Ta sama próba czeka Izabellę i Puławski. Zerowy efekt również miałem z polskim Cascade. Obecne moje doświadczenia są takie, że z którego źródła bym nie zakupił Zuli i Oktawii to zawsze jest to samo - nic. Miałem również po raz n-ty dać szansę tym chmielom gdy Raciborskie w markecie Aldi wypuściło piwa Zulę i Oktawię właśnie ( i coś trzeciego jeszcze), ale niestety się nie załapałem i piwa wycofano. Na amerykańcach (Cascade, Citra, Mosaic, Simcoe) z różnych sklepów i roczników piwo wychodziło raz z mniejszym aromatem, raz z większym, raz goryczka mniejsza, raz większa przy tych samych ilościach, ale NIGDY piwo nie wyszło złe, nigdy się nie spierdzieliło, aczkolwiek np. z Cenntenialem wyszła mi totalna trawa i zero aromatu, piwo jakoś odratowało się po paru miesiącach i da się pić, ale aromatu zero. Chinook to w ogóle tragedia - popiół, ale nie ten znany ze stoutów. Są chmiele, które z większym prawdopodobieństwem spierdzielą piwo, są takie, które może nie tyle co gwarantują sukces, ale statystycznie o wiele prędzej idzie im zaufać. Polskie chmiele jak na razie zaliczają się do tej pierwszej grupy i jeżeli ktoś stawia je nad amerykańskimi pod względem niezawodności i jakiejkolwiek powtarzalności (nie mówię, że mamy porównywać intensywności aromatów, smaków) to naprawdę miał astronomiczne szczęście trafiając na dobre partie. Do polskich chmieli należy podchodzić z najwyższą ostrożnością i brakiem zaufania. Lepiej przyjąć gorszy scenariusz i potem przyjemnie się zaskoczyć niż superoptymistyzny i potem gorzko (czasami bardzo) się rozczarować. Ja cały czas mam nadzieję, że polskie chmielarstwo w końcu wyprodukuje niezawodny chmiel, którego nie będę bał się wrzucić do piwa w obawie przed kompletną katastrofą. Póki co się to nie dzieje. EDIt: nie problem w tym, że komuś coś się nie udało RAZ i teraz wnioskuje, że każdy kolejny będzie taki sam. Problem w tym, że dałem tym chmielom wystarczającą ilość szans, żeby móc wyciągać takie wnioski. Więc idąc tropem Twojej wypowiedzi: spierdzieliłem NIEPORÓWNYWALNIE mniej piw na amerykańcach niż na polakach stąd brak mojej wiary.
  7. lechu555

    lol :)

    Rozmawia dwóch polityków PiS: -co robi Twoja żona ? -nic -a w jakiej spółce ?
  8. Twoje piwo na obecnym etapie nie odbiega wyglądem od niczego co wychodzi większości z nas. Wszystko w normie, Naprawdę będę pod wrażeniem jak ktoś na cichej będzie miał klar, może w dolniakach, których nigdy nie robiłem, ale nie wiem. Dobre to ?
  9. Po spieprzonych piwach na dużoobiecującej Zuli i Lubelskim, i zapewne kolejnej nieudanej na Oktawii, oraz po spróbowaniu Kormorana Zula i Oktawia, gdzie nic było czuć kompletnie nic, nie uwierzę w polskie chmiele. Życzę powodzenia i naprawdę chciałbym, żeby powstało coś co utrzyma jakość w długim okresie czasu.
  10. Oczywiście, chodziło mi o cukry powstałe po zacieraniu. Może powinienem być precyzyjniejszy, aczkolwiek tez napisałem, że chodzi o brzeczkę czyli w domyśle po zacieraniu i filtracji. Nadal jednak nurtuje mnie kwestia co stanowi ta pozostała masa po odjęciu cukrów. Tu trzeba by jakiegoś wymiatacza od technologi żywności zapytać.
  11. mnie się by nie chciało pierdzielić z dosładzaniem każdej butelki, przeca to strata czasu, przelać do drugiego fermentora, dać syrop cukrowy, zmieszać i butelkować, ale jak kto chce. Utlenieniem nie przejmuj się w tym przypadku, drożdże ten tlen i tak zużyją, no chyba, że naprawdę chlapniesz tym tak jak przy natlenianiu brzeczki przed fermentacją.
  12. amen od siebię mogę dodać, że te wszystkie kalkukatory są trochę z tyłka, interesuje nas tak na prawdę ile cukrów uzyskujemy z danego zasypu. Dla przykładu przeciętnie udaje mi się z 5kg słodu Pale Ale z Viking Malt uzyskać ok 25l 12 BLG brzeczki. Czyli 25*120g = 3kg cukru. A czy te 3 kg znajduje się w takiej czy innej objętości to zależy co chcesz uzyskać. Ten wynik da się uzyskać lepszy np. poprzez drobniejsze śrutowanie (kupuję śrutowany). Ciekawe z 5kg słodu 3 kg to cukier, ciekawe co stanowi resztę...
  13. Ok zacznijmy o uspokojenia totalnie początkujących - to że piwo w fermentorze nie przypomina w ogóle produktu końcowego to absolutnie normalna rzecz. [EDIT: i jeszcze jedna kwestia, która przeraża pierwszaka, w tym kiedyś mnie: to że brzeczka po gotowaniu wykręca mordę gorzkością od chmieli to ABSOLUTNIE nie oznacza, że taka gorzkość utrzyma się w końcowym produkcie, często wręcz okazuje się później, że się nie dochmieliło dostatecznie] Konia z rzędem temu, komu na cichej (to masz na myśli pisząc "leżakuje") piwo się wyklarowało do jakiejkolwiek transparentości. Takich rzeczy nawet na ekstraktach nie idzie uzyskać. Parę dobrych tygodni należałoby poczekać, ale nie na cichej tylko w butelkach. Z ekstraktów i chmieleniu na zimno, po zabutelkowaniu po ok 1,5 miecha mam klar po trzymaniu tego w garażu ok 12-15 stopni zależnie od pory dnia. Teraz na dworze za dnia są całkiem spoko tempertury na a'la cold crash, który można przeprowadzić w butelkach - bo czemu nie? Robiłem i to też działa. Możesz wystawić na dwór (okryj czymść od słońca), jeżeli masz mrozy to coldcrashuj na raty, zmróź to mocno na dworze, ale nie na lód bo objętość piwska się zwiększy i butelki szlag trafi, wnieś, niech się ogrzeje i tak parę razy, po którymś razie po ociepleniu zauważysz zmianę. Po mojemu: butelkuj, poczekaj aż się nagazuje, coldcrashuj, chlej.
  14. U mnie tak to wygląda, że rzuciłem tego meishfesta ostatecznie w diabły i wróciłem do gara na indukcji. Niebo a ziemia. Będziesz się śmiał, ale po zacieraniu, wylewałem wszystko z meishfesta do fermentora wyścielonego workiem i dalej wycisjanie, wysładzanie i wyciskanie. Maishfesta wypłukałem z resztek młóta i wyciśniętą brzeczkę spowrotem do niego i potem koszmarne mieszanie 30 litrów brzeczki by się nie przypaliło (w BIAB osadów mogących się przypalić jest więcej znacznie) przez godzinę aż zawrze. Dalej już z górki, ale nagminne przypalanie i ślamazarne grzanie mnie do tego skutecznie zniechęciło. Klarstein leży sobie na strychu od kilku miesięcy i nawet nie patrzę w jego stronę. Jedyne co mi się z niego przydało to chłodnica, której używam do dzisiaj i jest ona w porządku, chociaż wiepkiej powierzchni nie ma. Filtracja przez BIAB tak mocno chwalona przeze mnie bierze się z tego, że przez młóto nigdy de facto nie obywało się bez problemów bo a to coś stanęło, a to niedopatrzyłem, że młóto wyschło, a to leci opornie, więc w kwesti sraczwężyków i filtracji przez młóto nie poradzę nic, a wręcz odradzę to badziewie. A na chłopski rozum to wydaje się, że nie ma większego znaczenia czy sraczwężyk (jeżeli już się przy nim uprzeć) dasz do klarsteina czy do fermentora, tylko pierwsza opcja wydaje się mniej czasochłonna bo po co zacier przenosić do fermentora. Najwyżej się sraczwąż zatrze , ale czyvw klarsteinie czy w fermentorze to wężyk ma kontakt z zacierem o takiej samej temperaturze, więc metalicznych posmaków od sraczwęża, gdyby już, to należało by się spodziewać w obu podejściach tak samo.
  15. U mnie jest Klarstein Meishfest , więc bez pompki więc cyrkulację robiłem drewnianą łychą , żeby się nie przypaliło. Stosowanie tamtejszego kosza to porażka, słód zcieśniony jak sardynki w puszce, woda kiepska przez niego się przelewała, wydajnościowo porażka taką metodą. Znaczy się? Stosowanie worasa nijak mi nie obniżyło wydajności zacierania, przy czym zaznaczę, że słód z wora też wysładzam, na chama, ale wysładzam tzn. wlewam zakwaszoną wode do fermentora z wyścielonym worasem z młótem , mieszam to , chwilę poczekam i wyciskam aż mi łapy nie odpadną.
  16. Pozdrawiam, ja też wywaliłem ten bezsensowny kosz. A to ciekawe, bo o tym przeczytałem w książce Neila Da Grassa Tysona, Wszechświat w pigułce, czy jakoś tak [edit: Astrofizyka dla zabieganych] widocznie on też uległ temu mitowi. I tu muszę przyznać swój błąd. Aczkolwiek ciekawe, że wspomina się w artykule o wydaniu milionów dolarów prywatnych pieniędzy , żeby sprzedawać je potem po 2,40 dolara za sztukę. Brzmi jak interes życia. Ciekawi mnie stopa zwrotu tej inwestycji... Ale nawet jeśli dałem nie do końca analogiczną sytuację to sens mojej wypowiedzi pozostaje taki sam - komplikowanie sobie życia w obszarach gdzie takie skomplikowanie nie przynosi niczego pożytecznego, a efektywniejsze rozwiązania od lat leżą na stole.
  17. Użytkownik Biab serdecznie pozdrawia wszystkich użytkowników, którzy z uporem maniaka trwają przy czasochłonnej i bezsensownej filtracji przez młóto i inne kupawynalazki w postaci coraz to wymyślniejszych filtratorów. Kiedy NASA stworzyło specjalny długopis do pisania w kosmosie, ruscy używali ołówka z takim samym efektem. Jesteście jak NASA, jak matematycy, których misją jest o rzeczach najprostrzych mówić w sposób jak najbardziej skomplikowany tak by nie dało się tego zrozumieć. Nigdy się nie zmieniajcie. Kocham Was, mła ?
  18. Prawdę powiedziawszy nie znam się, po prostu kiedyś usłyszałem, że ludzie w firankach warzą to od razu skojarzyło mi się z woalem, ale dobrze wiedzieć, że nylon też się nadaje. Nada się wszystko co w takich temperatuach nie odda czegoś szkodliwego do wody i fizycznie wytrzyma ciężar słodu.
  19. czemu jedyne ? co w pozostałych rozwiązaniach jest nie tak ?
  20. nie mam aparatury niestety, nigdy się też za to nie zabierałem, ale kiedyś na pewno spróbuję, w końcu liczy się szacun na dzielni właśnie chodzi o to, żeby dodać ich tyle by tego ubytku jakości nie dało się odczuć, dlatego też wymyśliłem, że zasram to wszystko galaxy by przykryć aromatem i smakiem chmielu, a całość "dodatków" będzie stanowiła 1/4 całości warki. Tak jak wspomniałem tamte piwa nie są złe, nie mają WAD wynikających w utlenienia czy fermentacji, da się je pić bez grymaszenia, ale to nie jest poziom moich udanych piw.
  21. No więc, narobiło się trochę nieudanych piw, głównie przez tragiczną jakość chmieli z różnorakich sklepów za co ich nie winię, ale ciężko ulec wrażeniu, że na jakimś etapie między zbiorami chmielu, a odbiorem zamówienia ze sklepu jesteśmy ostro robieni w wuja. Efekt taki, że połowę piw gdybym nie dodawał żadnego chmielu na zimno do nich była by naprawdę dobra, ale zachciało się i jest: brak aromatu, ale za to ściągająca goryczka, trawa, łodyga, popiół itd. do tego dochodzi weizen, z drugiego pokolenia drożdży, którego od pierwszego weizena dzieli przepaść. Nie są to złe piwa, da się pić, ale to nie jest coś czym chciałbym się pochwalić komuś. Wpadłem zatem na pomysł by pozwolić tym piwo zdziałać jeszcze coś dobrego w ich życiu i wymyśliłem, że może warto by je po trochu dodawać do gorącej brzeczki, w ilościach takich by zostały przykryte smakowo, a przysłużyły się jeszcze objętości i zawartością alkoholu. Powstają zatem dwie kwestie: zabić w nich drożdże i nie odparować alkoholu. Jakby tak wlać na ok 30l brzeczki 11stki BLG z 10l piw nieudacznych i potrzymać to wszystko chwilę w temperarurze tak by drożdże zdechły, ale i alkohol nie odparował, czyli załóżmy 40-60 stopni to czy ma to szansę powodzenia? Czy ktoś tak robił? Nie celuje w żaden styl, nie interesuje mnie też specjalnie ibu wypadkowe, chmielić będę symbolicznie na goryczkę. Potem i tak zamierzam to wszystko zasypać na zimno galaxy.
  22. uff już się bałem, że będzie kolejny świąteczny ciemny piernikowy ulep z cynamonem....
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.