Zasada minimalizacji strat i maksymalizacji zysków jest tak organiczna, że nie wierzę w powyższe słowa. Jeśli można płacić mniej państwu to po co płacić w ogóle??
Dziś na kazaniu usłyszałem coś co od razu wiedziałem, że tu napiszę, bo akuratnie pasuje. Mam na myśli słowa, które rzekł Jezus do faryzeuszy, gdy ci podstępnie spytali go czy należy płacić podatek Cezarowi: "Oddajcie tedy, co jest cesarskiego, cesarzowi, a co jest bożego Bogu."
Z zasady akcyza to podatek nakładany na dobra konsumpcyjne, aby ograniczyć ich spożycie lub ze względu na dużą akumulację zysku. Jest to jeden z większych wpływów budżetowych Państwa i żadne elity rządzące nie pozbawią się go ot tak. Groziłoby to katastrofą. Można "bawić się" VAT-em, ale nie akcyzą. W niektórych krajach akcyza jest nakładana na bardziej przyziemne i zwyczajne produkty niż u nas. BTW, nie chciałbym, aby rozwijał się ten wątek w stronę polityki, bo nie to jest jego meritum.
A wracając do meritum. Przywołana tu czy na b.biz przykład piwa Artezana pokazuje tylko jak normalny człowiek poradzi sobie z taką interpretacją przepisów. Zrobili delikatną korektę, dopłacili co mieli dopłacić i warzą dalej. Rozwijają się, rozbudowują i pewnie dawno zapomnieli o sprawie. Firma, która chciała w nieuprawniony sposób zbić kasę nie zrobi tego, podobnie jak inne. Piwo niech zostanie piwem a bełty niech sczezną w piekle.